6 lat. Zamiast przepaści, szerokie horyzonty.

Kilka lat temu, skłaniana do refleksji datą w kalendarzu, meldowałam sama przed sobą i Wam jak mi jest na rodzicielskim poligonie. Dziś, z okazji szóstej rocznicy startu mojej misji w kosmos, cofam się w czasie i zanurzam w sentymentach. I wiecie co? Ta przepaść, która tak przerażała, to były po prostu nowe lądy do zdobycia. Tego musiałam dowiedzieć się z czasem i dostosować optykę, by dostrzec.

Piszę to cała we łzach, bo próbuję zebrać w niezdarną całość skrawki wspomnień, które miały zawsze być ze mną oczywiste jak tlen, a jakoś umknęły.

Wdech wydech.

Goście otrzymali już swoje zaproszenia, wypisane odręcznie przez jubilatkę. W sobotę odbędzie się pirackie przyjęcie, a ona zdmuchnie z tortu z Minecraftem sześć świeczek. Do tego momentu zaleję się łzami jeszcze 14 razy, jak wczoraj – bo kiedy śmiała się w głos, odkryłam, że robi to już jak duża dziewczynka. Czas mimo usilnych próśb, nie zwalnia.

Tarzam się we wspomnieniach. Wracam do nerwowego oczekiwania:

38 TYDZIEŃ CIĄŻY: Przestałam do niej pisać, bo chyba nie chcę, żeby do końca była świadoma tego, jak się teraz boję. Kiedyś sama, może też w ciąży, nie uwierzy, że będę ją wspierać, skoro przerastały mnie własne myśli. Próbowałam opisywać same dobre i słodkie rzeczy, ale … To chyba byłoby kłamstwo, bezczelne manipulowanie rzeczywistością. Jeszcze uwierzyłaby i w ciąży, z odziedziczonymi po matce skłonnościami do histerii, zaczęłaby sobie wkręcać, że kocha mniej, że jej ciąża jest mniej fajna niż moja, albo inne bzdury. Chyba powinnam postawić granice między moim macierzyństwem, a jej dzieciństwem – nie znam takiej matki i córki, które ustaliłyby wspólną wersję tego etapu swojego życia.”

Przypominam, jak bardzo początki zwaliły mnie z nóg, jak bolało, jak się bałam i byłam przekonana, że nie podołam

Zaraz po narodzinach:Wiesz co, nigdy w życiu nie pomyślałabym, że może być tak ciężko. Nawet moja rozhulana pesymizmem głowa nie zagalopowała się tam, gdzie byłam przez ostatnie kilka dni. Myślałam, że świat się skończył na porodzie i tak mi było przykro przez pierwsze doby, że jednak nie.
Celowo odczekałam kilka dni, aby móc się odezwać. Po pierwsze sparaliżowało mnie to, że ludzie gratulują, kiedy ja atakiem paniki reaguję na podniesienie się do pozycji siedzącej. Pisali, wydzwaniali, ale ja zamiast sikać tęczą, broczyłam krwią.
Zakładając tego bloga chciałam, żeby był ciepły i dobry i pomógł rejestrować pozytywne chwile. Wbrew temu,co może Ci się wydawać, to będzie ciepły tekst, więc nie bój się, tym bardziej jeśli jesteś w ciąży. Nie chcę Cię straszyć. Chcę Ci opowiedzieć jaką Nadludzką Moc otrzymasz wydając na świat dziecko. Może nie od razu ją poczujesz, ale przyjdzie, o to się nie martw. I wtedy będziesz lewą ręką przenosić góry, a prawą doić się laktatorem.

Przypominam sobie jak niezdarnie odkrywałam zasady tej gry, w której nie ma wygranych albo wygrywają wszyscy, a wszystko okupione jest nadludzkim dla mnie wysiłkiem:

Noworodek:„Robię to wszystko własnymi rękami, prawie nie sypiam, nie zdążam zjeść, kiedy jestem głodna i nieustannie się dziwię- że naprawdę świata nie dziwi jak wiele jest w stanie zmienić, poświęcić i znieść dla człowieka drugi człowiek. Nie minęło mi, najchętniej obleciałabym z kwiatami wszystkie matki na świecie, żeby docenić, bo chyba nikt nie docenia, każdą zmienioną pieluchę, nieprzespaną noc, poklepać ją po ramieniu i powiedzieć, że to gówno prawda, że nie robi nic niezwykłego i że cokolwiek jest tu normalne- bo dla mnie to magia,że dorosły, świadomy swoich potrzeb człowiek, jest w stanie zrezygnować ze wszystkiego dla kogoś, kto nie ogarnia nawet, że ma ręce i że istnieje świat poza cyckiem.”

I tak potwornie się bałam, że nasz wspólny początek to jednocześnie mój własny koniec, bo od teraz już zawsze będę przede wszystkim o ile nie wyłącznie, jej mamą (Tak bardzo bym chciała siebie wtedy utulić i zapewnić, że to nieprawda…)

Miesięczniak:A ja znów stoję w bolesnym rozkroku. Rozdarta między rozckliwieniem, robieniem sobie jaj, a tęsknotą za czasami, kiedy mogłam pisać, kiedy tylko przyszła mi na to ochota. Całuję maleńkie łapki swojej córci, ale nie udaję, że nie walą rzygami, a w czasie jej histerii potrafią mnie okładać po pysku tak, że muszę szukać strąconych z nosa okularów. Brakuje mi własnej przestrzeni, ale śmieję się w głos, kiedy ta mała cholera znów zdąży mnie osikać przy przewijaniu. Jest słodko-gorzko bardzo. Słodko przypomina mi po co i dla kogo żyję, gorzko kim jestem i czego pragnę poza tym, żeby jej nigdy nie stała się krzywda i przestała mieć te pierdolone kolki przez które zamiast pisać sarkastyczne teksty wieczorami, płaczę razem z nią -ona z bólu, ja z bezradności. 
Minął miesiąc, wiecie? Moje dzieciątko nie jest już noworodkiem. Mam niemowlę w domu, które zaraz zacznie mi pyskować, przyprowadzać jakichś gachów, za których zamordowanie nawleczony pójdzie siedzieć i powie mi, że nie będzie ze mną gadać, bo ja nie ogarniam. Wiem, że blog cierpi przez to moje macierzyństwo, ale apeluję o cierpliwość- zbieram i zapisuję pomysły, ale najzwyczajniej w świecie potrzebujemy z Lenonkiem jeszcze odrobiny czasu żeby wypracować jakiekolwiek zasady, których moje dziecko nie osra i nie przekrzyczy. Na razie dzień zlewa się z nocą, priorytetem stała się rozwrzeszczana istota, która furią reaguje na wszystko,co nie jest zgodne z planem uknutym przez nieprzenikniony, 30-dniowy umysł.

Na początku było mi tylko trudno, ta miłość rodziła się w bólach i łzach, a ja nie byłam kompletnie gotowa – spadło to na mnie w wieku 24 lat, kiedy sądziłam, że macierzyństwo to nie mój pomysł na życie, kiedy miałam plany snute wyłącznie w 1 osobie l. pojedynczej.

7 tygodni:„Moje dziecko jest tak absorbujące, że, jeśli to prawda, to tak jest lepiej. Matka natura pozwala być tu i teraz i umierać ze szczęścia nad przewijakiem, stawiać coraz wyższy mur między matkami i nie-matkami. Matki nie chcą już zaglądać za niego, a nie-matki spać nie daje, co takiego fascynującego znajduje się po drugiej stronie, że te, które przekroczyły ten mur, za nic w świecie nie chcą wracać.
Pokornie przyjmuję te cholernie ciężkie dni i pęka mi serce, kiedy widzę, że ją znów coś boli, że nie mogę zrobić nic, poza byciem, bo wszystkie metody zawodzą.  Czasem popłaczę się na spacerze, ale jeszcze nie zdarzyło się, żebym nie chciała z niego wracać, więc to raczej tylko wina mojej skłonności do dramatyzowania.
Doceniam takie dni jak dziś, kiedy Lenon zmęczona bólem i płaczem przesypia całą noc i budzi się do godziny 12 tylko na chwilę, by zjeść, popatrzeć na mnie, znów się wtulić i usnąć, a mnie pozwolić odsapnąć, ogarnąć siebie i mieszkanie, przeczytać coś, coś napisać, na tyle, na ile to możliwe- oderwać się. Moje dziecko nauczyło mnie chwytania chwili – teraz oznacza to, że prysznic biorę czasem i o 5 rano, a potem szykuję wszystko na obiad, bo nigdy nie wiem,czy będę miała danego dnia szansę. Albo, jak dziś, pakuję się na święta mimo, że wyjeżdzamy dopiero za 4 dni, bo mogę przez najbliższe 4 dni nie mieć na to czasu.
I wiedząc to wszystko, przeżywając każdy kolejny dzień od 7 tygodni, padając ze zmęczenia, będąc ustawianą przez niemowlę jak przez klawisza w więzienie, nie wiem, nie potrafię, nie umiem wyjaśnić sobie i którejkolwiek z koleżanek, dla których dziecko to mglista perspektywa albo zgroza, że… tęsknie za nią nawet wtedy, kiedy jest obok i po prostu dłużej śpi…”

Tak trudno i pięknie było odkrywać, że teraz mnie nie ma, jestem na dalszym planie, bo priorytet krztusi się powietrzem, gdy znikam z zasięgu wzroku. A dziś? Dziś 10 razy muszę powtórzyć, że jestem, kiedy zajmie się bajką i chcę o coś spytać.

4 miesiące:„Nie było mnie godzinę.A moja córka wpadła w dziki szał, bo jest na etapie, na którym kompletnie nie kuma, że jesteśmy odrębnymi istotami. To ja robię to,co ona myśli, a przynajmniej próbuje zgadywać nazywając to naiwnie instynktem.  Jak tylko zamknęłam za sobą drzwi zaczęła krzyczeć jakby ktoś przypalał ją żywcem i polewał denaturatem. Przez 60 minut mojej nieobecności, nie uspokoiła się nawet na chwilę, nie działało NIC, co zwykle pomaga ją okiełznać. Pluła mlekiem, choć była już bardzo głodna. Rzucała się jakby miała padaczkę. Wyglądała tak, że każda bezdzietna na jej widok zaszyła by sobie to i owo, żeby naprawdę nie ryzykować.
Bo nie było mamy.
Ja wiedziałam, że wychodzę na chwilę i nie mogłam wytrzymać. Ona myślała, że zniknęłam. Że zniknął ktoś, kogo nawet nie tyle kocha, co bezwzględnie potrzebuje, kto jest tak ważny jak powietrze, bez kogo nie umie żyć – i ta nieumiejętność życia to wcale nie żałosna, romantyczna metafora. Bo mamy nie było. Ja po cichu obgryzałam paznokcie, Lenka wiła się w spazmach rozpaczy i przerażenia. Bo mamy nie było. Ja sobie mogę wszystko wytłumaczyć i udawać, ona ma kilka miesięcy i po prostu bardzo ją bolało to, że mnie nie czuje. 

I zaczęłam, odarta ze swoich widzimisię, ja i planów, totalnie goła, przyglądać się sobie i poznawać od nowa. Czuć wdzięczność. Odkrywać z fascynacją, a nie tylko  się bać. Rosła ona, a wraz z nią ja – Mama.

Poł roku razem:„Dostaję w japę, obie pary okularów ledwo trzymają się kupy, nie spałam dłużej niż 2 godziny od kilku miesięcy, jestem gryziona, bita, budzona kwadrans po tym jak w końcu uda mi się usnąć. Moja cierpliwość została obśliniona przez jej małą japę, a asertywność zdeptana przez małe stopy. A w zasadzie codziennie obcałowuję ją całą dziękując za to, że jest. Nie mogąc uwierzyć, że jest moja!” (…) „Ot, okazuje się, że w pół roku dzięki Lenuszce nauczyłam się więcej niż sama przez prawie ćwierć wieku.”

9 miesięcy:Jeszcze fajniejsze od poranków są wieczory, choć Lenon wraca do bycia moją hubą drzewną czy innym bardziej natrętnym pasożytem i nie pozwala na spokojny prysznic, a mi się zdarza pod nosem powiedzieć coś brzydkiego do czego się nie przyznam, bo przecież nie jestem, kurwa mac, wulgarna. Mimo to kocham ten rytuał. Jej histerie, kiedy ktoś próbuje ją uspokoić, moment  w którym nagle przestaje, bo wchodzę. Bo wtedy nie liczy się nic więcej. Tylko ona, ja. No dobra, jeszcze cycek.
Leżymy wtulone wzdłuż siebie, Lenon ssie jakby nie jadła tydzień i nie widziała mnie z godzinę. Rękami, niezdarnie, wwierca mi się w brzuch, wydłubuje oko, zaplątuje w stanik. Uspokaja się dopiero, kiedy przylgnie całą powierzchnią ciała, dopiero wtedy jej oddech zwalnia, ruchy stają się bardziej flegmatyczne. Zasypia wtulona w piersi, przytrzymując ręką rękaw piżamy, żebym przypadkiem sobie nie myślała, że mogę odejść,tylko dlatego, że usnęła. Patrzę na nią jeszcze długo po tym, jak zaśnie i miliard razy całuję w czoło. Potem próbuję odsapnąć i zrobić coś dla siebie.

Ale jeżeli nie jestem blisko dłużej niż kwadrans, Lenka się budzi i w panice zaczyna mnie szukać. Rozgląda się nerwowo, coraz bardziej przerażona i niezdarnie próbuje złapać mnie machając rękami. Przekręca się półprzytomna na brzuch i kiedy nie ma mnie obok, żeby ją odwrócić, nazwać Głuptasem,  powiedzieć, że przecież jestem i będę, nawet jeśli wyjadę lub umrę to nigdy nie będzie musiała się bać, bo będę czuwać choćby z kosmosu, to kończy się aferą i awanturą.A ta  kończy jak tylko się zjawię, powiem, że nie odeszłam i pocałuję w czoło.

(..)

Ale kiedy zasypia, wtulona, wplątana we mnie, sprawdzająca co kwadrans po zaśnięciu, czy na pewno jestem to… ta  świadomość, że jestem niezbędna i niezastąpiona i że będę z czasem niezbędna i niezastąpiona w coraz mniejszym stopniu, bije na łeb całe zmęczenie, zniecierpliwienie i złość.”

Tak często czułam, że dochodzę do ściany, że dalej już nie mogę. A ściana zawsze okazywala się z karton gipsu. Albo po czasie udawało się odkryć drzwi. I siedzenie w kącie też było potrzebne…

18 MIESIĘCY:Moja córka powtarza pierwsze wyrazy i umie wymieniać dźwięki wydawane przez zwierzęta. Uwielbia naklejki i zabawy paprochami i z wdziękiem miniaturowego terrorysty wymusza uwagę i zabawki. Moja córka ma najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie w życiu widziałam, dołeczek w lewym poliku i często, kiedy śmieje się w głos, dostaje czkawki. A ja najchętniej tym śmiechem wytapetowałabym sobie ściany. Cieszyłabym się, gdyby było to możliwe, bo większość ścian w naszym mieszkaniu Lenka już zabazgrała.
Kiedy się boi, ekscytuje, coś ją boli, albo bardzo cieszy, to mimo znajomości sporej ilości słów zawsze krzyczy “mamo” i chce ściskać mnie za rękę. Nie wyobraża sobie życia beze mnie i jeszcze nie wie, że jej to minie, a ja jeszcze nie wiem, jak trudno mi się będzie z tym pogodzić.
(…)
Nie jest lekko i niczego nie da się zaplanować, ale ktoś,mimo 80 cm wzrostu i pieluchy na tyłku, mądrzejszy ode mnie powtarza mi, że to niepotrzebne. Że czas jest względny, warto go zwolnić i delektować się, bo teraz smakuje lepiej.

Wszystkiego najlepszego Córeńko i gratulacje dla mnie, że dałam radę i mimo wszystkich moich wątpliwości, błędów i rozterek, jesteś mądra, sprytna i piękna. Do końca życia ze wszystkich zdziwień świata najmocniejsze będzie to, że ktoś taki jak ja mógł wydać na świat kogoś tak cudownego, jak Ty.Do  końca życia będę miała przed oczami jak tańczysz, pokazujesz nunu, śpi i uśmiechasz się do mnie i dzięki Tobie wiem, co to znaczy być  dumną.

CKLIWOŚĆ MAMY:Między skórą mojej córki, a resztą świata, znajduje się niewidzialna warstwa z zapachu, niewinności, dnia czerpanego garściami dzieciństwa. Najpiękniejszy zapach na świecie, którego nigdy wcześniej nie czułam. Który najchętniej zapakowałabym w szkatułkę, wlała do flakonu i nosiła zawsze przy sobie, szczególnie, kiedy nie będzie jej obok. Kiedy tą warstwę zacznie z niej ścierać dorosłość.

Pierwszy rok Twojego życia trwał dla mnie dekadę. Przewrócił wszystko do góry nogami. A dziś? Kojarzę go jak krótką chwilę, przebłysk za mgłą. Jak to się stało, że tak urosłaś?

ROCZNIAK:O 6:15 rozpoczynam codzienną zabawę pt. “Gdzie jest Lenka”. Ta, nakrywa się kołdrą, udając, że jej nie ma. Moja rola polega an rozpaczliwym nawoływaniu i wyrażaniu tęsknoty. Do poszukiwań musi zostać zaangażowany tata. Szukamy jej po całym mieszkaniu wzajemnie pytając- czy może nie ukryła się pod łóżkiem”? Może nie poszła do żłobka  w piżamie? Może nie robi siusiu albo kuca pod choinką? Na każde nasze zdanie “nieobecna Lenka” reaguje rechotem i piskami. Wystawia stopy i teatralnie domaga się całowania po piętach, co my, uniżeni słudzy, niniejszym czynimy z honorami. Potem wyskakuje spod kołdry, rozkudrana jak Bobek z Muminków,z czerwonymi od zaspania oczami i szczerzy mleczaki wrzeszcząc na całe mieszkanie “Tu jeś, tu jeś wasia Jenka, nie wdzieliście?!” , a my, bez mrugnięcia okiem, bo znamy swoje role na pamięć, wyrażamy swoje absurdalne zaskoczenie (…)”

Potem już ogarnęłam, że nie będzie z Tobą spania, za to masa wyzwań i cudów. I uznałam, że skoro to wszystko, co mam, mogę zapomnieć o swoich planach i karierze, wycisnę maks. Gdybym wiedziała… A może lepiej, że nie miałam pojęcia, jak wiele przede mną?

PRÓBOWALI MNIE OSTRZEC”, 2 lata:Dziękuję Ci Córeczko, za te wszystkie leniwe poranki bez pośpiechu, w czasie których tulimy się w piżamach i w bazie  z kołdry udajemy, że wcale nas nie ma, nic nie musimy. Za te wszystkie lekcje uważności: przypomnienie mi, że na świecie istnieją mrówki i biedronki, różne rodzaje i kolory liści, a każdym z nich można się zachwycić. Za wszystkie pokazy na temat tego, że dobra zabawa wymaga tylko dobrego pomysłu, albo tego, byśmy były razem. A czasem, o dziwo, odkrywanie, że zabawą może być także spuszczanie wody w toalecie.”(…)
„Dziękuję za to, że uczyniłaś mnie po prostu fajniejszym człowiekiem. Takim, który naprawdę docenia, potrafi zwolnić, a nawet się zatrzymać i wie, że tak naprawdę zyskuje dużo więcej, niż Ci, co pędzą i gonią. Takim, który jest uważniejszy i wrażliwszy. Bardziej cierpliwy, mądrzejszy. I szczęśliwy.
Nie wiem, jak to się stało, ale mam w domu dwulatkę. Z chomika w brzuchu, z nieporadnego oseska, wyrosła dziewczynka w dwóch kitkach, która uwielbia tańczyć bawić się lalkami, rozlewać sok na panele, wsmarowywać serek w rajstopy, która wyrzuca mnie z łazienki w czasie kąpieli bo “jeś duzia i siama myj myj!”i rozbraja jedną miną, jednym gestem, jednym całusem.”

2,5 w żłobku:„Płaczę ze śmiechu, kiedy moje dziecko na widok śpiących w zoo lwów opowiada to, co ja w środku nocy, kiedy budzi ją katar, że lewy mają gjuty i nie mogom w nocy śpać, mama musi im wyciścić nosek.  Czuję jej podniecenie, kiedy mówię, że idziemy na lody i tak mi autentycznie błogo, kiedy siadamy, na pierwszym lepszym, krawężniku i patrzę, jak połowa porcji spływa jej na buty. Kiedy wiem, że to ja odbieram ją ze żłobka, stoję w bloku startowym punkt szesnasta, gotowa, by biec po nią, opieprzam w myślach spóźnialskie tramwaje. Cholernie zmęczona, ale i stęskniona, choć wiem, że czeka mnie nieskończenie długi spacer, negocjowanie każdego metra i niekończące się dyskusje. Cały dzień czekam na jej wyraz twarzy, kiedy zobaczy, że czekam w drzwiach i na ten okrzyk Mamusiu, jeśteś, majtfiłam się, ojejku.”

2,5 ROKU: W słowniku Leny codziennie pojawia się przynajmniej kilka nowych słów, zwrotów. Rozkłada nas na łopatki ulubionymi powiedzeniami. “No coś ty, nie wjedziałaś?” wypalane przez 92 centymetrowego człowieka za każdym razem, kiedy mu coś wyjaśniasz, a okazuje się, że ono już to zna, bawi za każdym razem.

12 angin rocznie. Na etacie. Jak żeśmy to przeżyli? Jak wiązaliśmy koniec z końcem, kiedy szukałam pracy? Nie wiem. Byłam tam, a odkrywam jak nieznane.

Chorowanie:Nie wyłazimy z domu i z piżam i nie wymagamy od siebie zbyt wiele. Testujemy wszystkie 54 pozycje oglądania bajek z wykorzystaniem kołdry i poduszki. Jemy  w łóżku. Nie sprawdzamy, która jest godzina. Rozmawiamy dużo, śmiejemy się głośno, kaszlemy okrutnie. Mamy siebie, antybiotyk i katary. Dzięki chorobie w końcu mamy czas, zauważam, ze zdziwieniem odkrywając, że chyba zaczynam być wdzięczna infekcji…”

Jako matka 4-latki pisałam:

Dziś już nie rozczula mnie widok małej stópki wciskanej do bezzębnego otworu gębowego, bo to wspomnienia, ale patrzenie na każdy pokaz taneczny niemniej chwyta chyba za serce. Optymistycznie zakładam, że tak samo będę się czuć, kiedy zobaczę ją na jakiejś akademii albo kiedy zadzwoni, że zdała maturę. Nawet, jak nie zda, ale powie, że jedzie do Australii.”

A na akademii wzruszałam się tak:

„Wtedy na moment zapominam, że kiedyś zostawiłam golarkę do nóg pod prysznicem i ona przypadkiem się zacięła, zapominam, że znów kupiłam jej ten gówniany, słodki serek, którego miała już nie jeść, zapominam, że wstyd mi czasem, że nie dbam, aby chodziła w wyprasowanych sukienkach i białych rajstopkach, jak te inne mamy małych dziewczynek. Nic nie jest ważne, bo ona szuka mnie wzrokiem, taką, jaką jestem.Tą samą, która serwuje jej kopytka, przesiaduje godzinami w jej bazie, foliowym namiocie bez dostępu powietrza, kupuje szczoteczkę do zębów z księżniczką, bo wizja wizyty u dentysty z dzieckiem ją przerasta. Siedzę tam, na widowni w eleganckiej, ale zwyczajowo niewyprasowanej sukience i nagle znikają te wszystkie mamy, przed którymi często mi wstyd. Moja Choinka mnie dostrzega i jej oczy robią się wielkie i jasne. A ja ewidentnie trącam siedzące obok mamy i babcie skrzydłami, które zaczynają wystawać mi spod marynarki.”

3 lata:Przepraszam Cię, Córeńko. Bóg  i panie z hali hurtowni zabawek mi świadkami, że prędzej umrę niż z premedytacją Cię skrzywdzę, choć tak często zdarza mi się zawieść. Przepraszam po stokroć, Cudzie Mój. Zasługujesz na to, co najlepsze, na suknie szytą przez najlepszą, najodpowiedzialniejszą i najrozsądniejszą z mam, na tatę, który piałby z zachwytu na Twój widok 4 dni przed balem,  na spokój i zaufanie, bez konieczności mówienia:

Ej, lodzice, jestem wasą cólką, musicie mnie nakalmić!

4 lata:„Różnice są ogromne  – nie bujam całymi dniami na rękach.  Pamiętam, że wtedy bolały, a na prawym ramieniu został mi taki śmieszny mini bicunio od noszenia jej i targania wózka. Pamiętam, że usypiałam z nia prawie na każdej drzemce. Byłam zmęczona. A dziś? Daje się ponosić tylko przez chwilę i na otarcie łez, bo ciągle jest w biegu, ruchu, nie ma czasu. I nadal cholera jedna nie chce spać. Już nie tylko mój głos ma moc objawiania prawd i wyjaśniania świata. Ważne są ciocie, koleżanki, wujek Youtube i własne interpretacje faktów. Na szczęście ciągle dużo się śmiejemy razem. Płakać też nam się zdarzy, bo jedna ma dosyć, a druga się boi, obie nie chciały i tak wyszło. Wtedy brakuje tylko soundtracku z ulubionej piosenki Leny, która płynnie z Jagódek przeskoczyła do “Kocham Cię, ale CIę nie lubię” Chylińskiej.

***

Wyczuwałam, że będzie tęskno do koncertu miarowych oddechów, kiedy padała na mojej klatce i kiedy bez wyrzutu odkładałam wszystko na potem, żeby niby nie zbudzić, a tak naprawdę się nacieszyć. I dzieje się każdego dnia, nie potrzeba Rutkowskiego, by to stwierdzić.  Ten mały człowiek jak torpeda przeskoczył 100 cm swojej długości i usypia dopiero po 2 książkach, 4 bajkach, kołysance i godzinnej dyskusji egzystencjalnej. I za tym też będę niedługo tęsknić.
No ale tęsknić to wiedzieć, co się kochało, nie? Też ważne.

5 lat:Coraz więcej rozumiesz i potrzebujesz mnie coraz mniej. A ja paradoksalnie często potrzebuję „bardziej” i tęsknię. Nie chcę cofać czasu ani przyspieszać, mam nadzieję, że ciśniemy go jak należy, przynajmniej z grubsza, bo przyznaję, że włączam Ci Trolle, byleby przymknąć obok oko albo wysłać maila.

Coraz usilniej formułujesz swoje racje. Dyskutujesz na każdy temat. Budzisz się w nocy, żeby zapytać skąd się wzięła Ziemia. Z religii w przedszkolu wracasz z teorią, że świata nie mógł stworzyć Jezus, bo był człowiekiem, więc pomagały mu kucyki Pony.Na pytanie czy wiesz, że kocham i jesteś ekstra odpowiadasz, że jasne i chciałabym Ci i sobie po prostu życzyć, żeby na zawsze tak zostało.

Jestem tu. Mam 30 lat i 6 letnią od dziś córkę. Taką, która potrafi łgać jak rasowy oszust prosto w oczy, ale i obudzić się nad ranem tylko po to, żeby powiedzieć, że mi dziękuję, że aż tak się staram.
Mówi, że zostanie łojtuberką albo weterynarką w minecrafcie, tak naturalnie i bez zawahania stosuje feminitywy i uśmiecha się do siebie w lustrze. Za chwilę pójdzie do szkoły, potem w świat, ale tymczasem… Jeszcze woła mnie w nocy, bo męczy zły sen albo przypomni jej się, że pszczoła nie ma zębów.

Piszę ten tekst, kiedy ona symuluje ból gardła, by móc poobijać się w domu. Wymyślamy razem plan jej przyjęcia, tak bardzo ekscytuje się tortem, a kiedy odkrywa, że nie ma sukni, bo na co dzień jest chłopaczarą, bez zawahania i z wyrazem talentu do manipulacji rzecze mi:

„Coś wymyślisz, ty zawsze dajesz radę, Mamo”.

To wszystko, co pamiętam i wyparłam musiało się wydarzyć, bym była tu i teraz. Trudno nie żałować tych przepłakanych nocy trawionych lękiem i zmęczeniem, ale bez nich nie byłoby nas.

Nie byłoby wspólnego oglądania Pingwinów z Madagaskaru, pieczenia muffinek, szczerości, że zupa jest ohydna i wypadów na „kawę”.

Dzięki córuś, że mogę świętować urodziny dwa razy do roku. I w sumie mam wrażenie, że tak naprawdę to żyję dopiero od 6 lat. Jesteś moją największą motywacją i dumą. I choć Twoja głowa nie pachnie już niemowlęco, to nieustannie pachniesz jak moje szczęście.

Stało się. Dotarłam. 6 lat, a myślałam, że mnie wykończy nim skończy rok. Brawa dla nas! Ryczę jak głupia.

ł żartem pół sercem:„Na dobranoc opowiadam bajkę o trzech świnkach, a ona na bieżąco nanosi korekty i ubarwia tą nudną i opowiadaną tysiąc razy, historię. Pięciozłotówki mają już kształt szparek, a ich właścicielka ma trudność, żeby unieść głowę. Podnosi ją jednak ostatkiem sił i mówi:

– dzienkunie Mamusiu. śpij dobze, Skalbie, lano się pobawimy.

53 komentarze
  1. Ryczę jak bóbr. Obok mnie śpi moje 3 letnie szczęście. Czasami mam dosyć jej tekstu: przytulić do mamy, ale wiem, że za jakiś czas już go nie będzie, więc chłonę każde jej przytulenie, buziaka itp. Sto lat dla Lenki

  2. Moja corka w tym roku skonczyla 17lat… razem podgladamy Twoj profil 🙂 mam z nia lepsze relacje niz ja w jej wieku z wlasna matka ;p
    W zasadzie to nie mam i nigdy nie mialam z nia problemow 🙂 niestety czasy 6latki minely bezpowrotnie i ulotne sa jak sen… czasem przyjdzie, przytuli sie… le wiadomo, ze teraz to kolezanki sa wazniejsze 😛
    Sto lat dla Lenki!! Kolejnych 6, 16, 26, 36itd lat z tak wspaniala mama jaka ma :* :*

  3. Cała ta przygoda zacznie się dla mnie już za 12 tygodni i dzięki Tobie już wiem, że bedzie to najpiękniejsza przygoda mojego życia. Dziękuję❤

  4. Musiałam się bardzo starać żeby się nie poplakac i to tylko dlatego, że jestem w pracy.
    Cudowny tekst, mam nadzieję, że będę tak cudowna mamy jak Ty 😉
    Wszystkiego najlepszego dla Luntka ?

  5. Piękny, wzruszający tekst! Cała prawda! Przechodziłam i nadal przechodzę to razy dwa! Od 7 i 4 lat! Doceniajmy dzieci – tak szybko rosną! Wszystkiego najlepszego Lenonku ? i Olutku – bo to też Twoje święto ?

  6. Leżę w łóżku, otoczona chusteczkami. Część z nich mam zasmarkaną, a część zmoczoną łzami. W drugim pokoju śpi moja 4latka. A ja czytając tekst o Lence mam przed oczami te wszystkie sytuacje, które opisujesz i myślę sobie,że szkoda,że nie znałam Cię na początku przygody zwanej rollercaster dla Matek. Bo dzięki Tobie miałabym świadomość,że nie tylko u mnie macierzyństwo nie jest cukierkowe, a dziecko grzeczne i układne. Mam małego pyskacza,który w opinii przedszkolnej ma napisane „przejawia zdolności przywódcze i lubi mieć swoje zdanie”. I wiesz co? Wiem,że i Ty i ja robimy dobrze w macierzyństwo:)
    Całuję i pozdrawiam, a Lence życzę,aby nie zmieniała podejścia do życia i została kiedyś weterynarzem w Minecrafcie.

  7. Piękny tekst. Taki prawdziwy, łezka się kręci. My mamy za sobą 5 lat życia, najpiękniejszych 5 lat w moim 31 letnim zyciu.
    Moja mama jest cudowna, jest moją przyjaciółką, marzę o tym żeby moja relacja z moją córka też wlasnie taka była .
    Sto lat dla Lenonka w radosnym życiu .

  8. Nie pamiętam już, czy kiedykolwiek coś mnie tak mocno poruszyło. Cały tekst ze łzami w oczach i rozedrganiem. Teraz jeszcze bardziej będę się starać wyciskać ten czas z roczną córką. Zwykle unikam komentowania, bo co tam moje zdanie znaczy, ale dziś było to silniejsze. Olu czekam na książkę, jesteś sercem, wzruszeniem. Uwielbiam Cię i ogromnie cieszę się, że na Ciebie trafiłam.

  9. Wciągnęłam ten wpis nosem na jednym oddechu. Jest piękny, wzruszający dogłębnie i taki refleksyjny… Ja ostatnio znalazłam video, nagrane 7 lat temu, gdy mój Smyk miał 3 lata. Spłakałam się jak bóbr, oglądając… Żałuję, że nie pisałam pamiętnika, żeby móc wrócić do takich chwil, tak jak Ty tutaj… Bo wiele rzeczy, szczegółów umyka, zaciera się w pamięci… szkoda… Czas tak strasznie pędzi. Każda chwila warta jest niebywałej uwagi!

  10. Moje prawie 11letnie ciapowate Szczęście śpi w pokoju obok z ortezą na nodze (bo przecież dawno nic sobie nie zrobiła) a ja tak bardzo chcę żeby spała ze.mną, żebym mogła ją głaskać i tulić. Ale.niestety to już nie tak łatwo wykraść cmoka czy przytulasa. Jak już zdarza się chwila jej słabości ?i pozwoli na przytulasa to korzystam do bólu. Milion całusów ślę do Ciebie i Lenki??????

  11. Piekny tekst?ja tez miałam 24 lata kiedy urodziłam synka, i tak samo u mnie nie byla to planowana ciąża…łatwo wcale tez nie było ,bo wychowac go musiałam sama..Teraz mam lat 40 a moj syn 16..wciąz nie moge ogarnąć kiedy to mineło…tez nie chciałabym cofac czasu a mimo wszystko tesknię czasem…”chwile sa ulotne jak motyle”…załuje, ze nie zapisałam ich tak samo jak Ty, bo pamiec jest bardzo zawodna niestety…?moze tez teraz samodzielne ich przeczytanie dołoby wiecej do myslenia mojemu buntujacemu sie co chwile nastolatkowi…, niz samo zwyczajne ich opowiadanie(czyt.trucie…??):);)Ps.Wszystkiego Najleszego dla Solenizantki!!!??

  12. Moj syn ma 9 lat i tez nie wiem kiedy to sie stalo. Zdecydowanie za szybko.
    Piekny tekst oraz piekne wspomnienia. chcialabym tak cudownie umiec opisywac te momenty ktore chce zapamietac na zawsze. Jestes wspaniala matka i kobieta.
    Mam nadzieje ze dzieki twojemu wpisowi wiele mam zda sobie sprawe ze wszystko mija I jesli jestes teraz w momencie ze ryczysz z bezsilnosci, pamietaj ze kiedys bedzie inaczej a twoje dziecko z tego wyrosnie ?

  13. Przed chwilą zaniosłam mojego 4 latka do jego łóżka w jego pokoju. Po tym tekście ryczę jak bóbr i idę po niego. Dziś będzie spał ze mną. Chce go mieć obok, wycałowac, wytulić, bo te ulotne chwile są bezcenne. Dziękuję za ten tekst bo chwilę zwątpienia i bezsilności przy buntujacym się maluchu są coraz częstsze tym bardziej że wychowuję go sama. Damy radę, wierzę w to bo Twój tekst dodał mi skrzydeł. Dziękuję.
    P.S wszystkiego najlepszego dla cudownej Lenki ?

  14. Jesteś wspaniała. Te blogi i opisy to są mega pamiątki bo te chwile umykaja w biegu codzienności. Ja mam dwie córy a właściwie 3 ale to długa historia. Dwie maja po5, 5 roku a jedną niespełna 9. Twoje wspomnienia wywołały moje wspomnienia…jest ich trochę.. Rozmowy egzystencjalne przed zaśnięciem o tym np. Jak nazywają się ludzie, którzy jedzą mięsa skoro Ci co nie jedzą to wegetarianie. Żałuję że wielu nie spisywalam, bo wiele uleciało. Ale jedna z tych niespełna 6 latek… Do tej pory nie mal codziennie musi się „popiescic z mamą” generalnie wisi na mnie jak mała małpa i ma to od urodzenia, co noc właściwie nad ranem przychodzi do łóżka jeszcze musi się przytulić i poczochrac mnie za włosy- co również ma od urodzenia, pamiętam jak parę miesięcy po porodzenie miałam z jednej strony wlasciwie wyłysiały tzn. Wyrwany placek na głowie bo to dziecko zasypialo tylko z zacisnietymi moimi wlosami w piąstce i nawinietymi jeszcze na każdy palec. Pamiętam jak z głową zwiększoną nad łózeczkiem usiłowałam po jednym włoski wstać się z tego uścisku. A w pokoju obok była 4 latka która też wołała mamy… Z młodsza cora przeszłam wiele… Moje stany emocjonalne też były kiepskie… Dziś że starsza cora przed snem rozmawiam o miesiączkę i dojrzewaniu, które jest bleeee oczywiście. A z młodszymi córkami o kocie Chsteterze i Miałkocji.. Ze starsza byly kiedyś historie o Meli i Melci… Eh.. Żałuję i zazdroszczę, że nie spisywałam… Jestem pewna że lence ani jedna, ani dwie paczki chusteczek nie wystarcza jak dorosnie i będzie to czytać baaa rolka papieru toaletowego nie wystarczy. Jesteś wspaniała matka i wspaniałym emaptycznym, kreatywnym człowiekiem…uwielbiam Cie za dystans, sarkazm, realizm z nuta ironi i prawdy. Ściskam i pozdrawiam was obie. Dobrze czasem poplakac do wspomnień, wzruszyć się tak prawdziwie i dobrze.. To chyba tylko dzieci dają takie uczucie.. Ściskam.

  15. Cudowne , piekne . Tyle prawdy , tyle emocjin, szczescia milosci w tym tekscie jest wszystko .. Poplakalam sie zywczajnie leze i rycze dziekuje Ci za ten tekst ❤️❤️ .. czas tak szybko plynie … mam 9 letniego syna i prawie roczna coreczke .. Doswiadczona tym , ze syn tak szybko urosl przy corce lapie i chlonne kazda chwile dwa razy bardziej a mam wrazenie , ze rosnie szybciej niz moj syn .. codziennie zaluje , ze czas tak szybko plynie .. pamietajmy lapmy i cieszmy sie z kazdego momentu daneg nam z dziecmi bo juz nigdy nie beda takie male ale sprawmy aby nadal pomimo uplywajacego czasu – czuly , ze jestesmy i zawsze bedziemy ❤️

  16. Wspaniale się czytało. Czas tak pędzi, aż niewiarygodnie. Cudnie, że wyłapujesz z życia chwilę na napisanie takich refleksyjnych tekstów, dziękuję.
    Moja niespełna trzylatka niedawno powiedziała „nie całuj mnie w czoło mamo, jestem już duża”. Tak bardzo chcę łapać codzienne momenty, a one tak szybko się zmieniają.

  17. Czytam w nocy, bo Trzeciak w brzuchu nie daje spać. Obok rzecz jasna śpią dwa pozostałe najukochansze Paździochy. A ja czytam i becze 🙂 dzięki za te chwile!!!!!!!!!!

  18. Moi chłopcy już dorośli ale za sprawą Twojego wpisu przeniosłam się w czasie. Boszsze mój, to jest niewiarygodne ile wspomnień, ile łez, ile pytań: jak ja dałam radę… Tak , macierzyństwo jest bez wątpienia słodko- gorzkie ale pokazało ile mam w sobie siły, miłości, cierpliwości ( która się wiecznie odradza nie wiedząc jak) i wiele innych cech o które się nie podejrzewałam. Dziękuję Olka, że pokazujesz to życie takim jakie ono jest a nie nakładasz filtra jak to bywa w” internetach”. Kiedy coś nam w życiu wychodzi to jest super i „inni” mało nas interesują ale jak coś nie wychodzi, jak przerasta a powinno być takie super- hiper, to dobrze jest móc przeczytać, że inni też miewają ciężko, też nie ogarniają mimo iż świat krzyczy, że powinni, też mają wątpliwości i , że to jest kur#a normalne i potrzebne. Dziękuję za to, że jesteś ?

  19. Piekny tekst, wzruszający i skłaniający do refleksji. Moje pociechy mają juz 18 i 13 lat i chyba żałuję, że nie mogłam go przeczytać kilkanaście lat temu. Może bym zwolniła, przestała słuchać głosów mówiących, że muszę dać radę, że mam prawo się bać, popełniać błędy i mieć wątpliwości… może wyciągnęła bym więcej z tego okresu. Na szczęście moje dzieci wiedzą jak dumna z nich jestem i że mogą wszystko czego zapragną. A 18-nastka po dziś dzień przychodzi się przytulic gdy coś boli lub jej źle.

  20. Całe to szczęście o którym piszesz jest przede mną… Każdego dnia budzę się z przerażeniem czy dam radę po czym karce samą siebie tłumacząc sobie że nie jestem pierwszą kobietą na świecie, która będzie mamą ☺️ Ale mija doba i znów nadchodzą mnie wątpliwości ? Dziękuję Ci za ten tekst, wzruszyłam się (ale to pewnie hormony ? i z niecierpliwością czekam na moje szczęście ?

  21. Lentolkowi kopara opadnie delikatnie mówiąc, jak zobaczy za 10,20…lat co ta jej matka wypisywała. Będą łzy, wdzięczność i będzie zawsze chciała wrócić do mamy, do bazy pod kołdrą, śpiewać Nosowską w drodze na kawusie do najlepszej kawiarni i teraz mam łzy w oczach.. Radomska ty wiesz, wyciskacz łez, kurde pieprzona zdolna bestio!!!!!

  22. Każdy opisany etap wrzuca mi w pamięć wspomnienia jak piosenki na tęczowym dysku CD. Nasze córki dzieli pół roku różnicy, Zosia jest starsza. Pamiętam kiedy przez kilka tygodni sama zajmowałam sie córką bez pomocy z nikąd, tata w pracy e wyjazdach, jednych dziadkow juz nie było, drudzy daleko. Czułam sie jak zamknięta osaczona bez oddechu i miejsca dla siebie przez małe maleństwo, które nie chciało spać w ciągu dnia wogole. Pierwszy rok był przytłaczajacy a ja tego nie rozumialam. Gdybym wtedy wiedziała to co dzisiaj piszesz byłoby mi łatwiej, raźniej. Było mi bardzo bardzo ciężko. Również piszę dla córki coś w rodzaju pamietnika bo jej wrażliwość jest bardzo podobna do mojej i skoro ja przetrwalam ten trudny okres to ona też da radę i z palcem w nosie. Mam nadzieję że kiedy jako dorosła kobieta będzie się śmiać z tych wspomnień. Jednak dla własnego zdrowia psychicznego stawiam dystans bo jest w nas jedno serce ale dwa umysły i charaktery i dwa życia i przeżywamy je na dwa sposoby. Olu i Lenku wszystiego najlepszego z okazji Waszych ? urodzin ?

  23. Wow. Najlepiej obrane w słowa uczucia jakie ostatnio miałam możliwość przeczytać. Wzruszylaś. Przypomniałaś. Dziękuję. Sto lat!

  24. Odpisałaś wszystko tak pięknie przez co sama przechodziłam przy 8 moich dzieci…. Kiedy w wieku 30 lat zostałam sama… Bez pomocy nikogo Mimo że padałam na pysk, biegnąc z pracy do domu żeby zrobić obiad, pranie, wyprawic dzieci do szkoły i spiąć tylko po 4h dziennie… To nie żałuję niczego, mam wspaniałe dzieci, które kocham i wiem że one mnie też, za to całe moje poświęcenie, wiem o tym bo mi to ma pisały na dzień matki… Ale nigdy w życiu bym nie chciała cofnąć czasu, to Nas Matki kształtuje, ta mała istota która rodzi się bez instrukcji obsługi… Kochamy ja za to że jest… Mimo wszystkich przeciwnościom losu dałam radę…

  25. ❤️ Nie mam słów żeby opisać to co teraz czuje. Idę wytrzeć gila i poprawić makijaż bo jak mnie zobaczą taka zaryczaną to nikt nie uwierzy ze to ze wzruszenia.

  26. Nie jestem jeszcze mamą, los sprawia że nie wiem czy będę kiedykolwiek . Ale twój tekst pokazuje że warto walczyć o ten stan, o stan bycia mamą. Dziękuję Ci, teraz wiem że idę w dobrą stronę. ❤

  27. Cudnie to opisałaś ? my rodzice tych naszych kochanych potworków ??? Mam ich aż troje i jak teraz tak pomyślę co i jak każde z nich robiło ??? i mówiło, to naprawdę miałam wiele różnych przygód ?? dziękuję Ci bardzo ? Uwielbiam cię ???? Sto latttttt????? dla Lenki ????

  28. Hej Ola, po przeczytaniu tekstu mam przemyślenia, że dobrze ze wiesz mówić szczerze że swoim dzieckiem, nie naciskasz na nic, I ma prawo decyzji. Sama nie mam dzieci ale od jakiegoś czasu relacje z rodzicami się popsoly, bo naciskają, bo jest nie tak jak oni chca a to mnie tak wqrwia, … No przykro mi, ale ja sobie obiecałam że nie będę taka mamą.

    Miłego weekendu

  29. Czytając obiecałam sobie no nie porycze się. I co na koniec już nie dałem rady. Przypomniały mi się moje rozterki matczyne. A teraz moje dziecię ma lat 28 i sama spodziewa się dziecka. I wiem że ma masę rozterek czy poradzi ,czy będzie dobrą mamą i wiem że musi ten niesamowity tekst przeczytać.

  30. Popłakałam się ze wzruszenia. Ależ chciałabym, żeby moja mama tak spisywała swoje myśli i odczucia wobec mnie! Byłoby cudownie i ciekawie móc to teraz przeczytać.

  31. Jestem już starsza niż Ty gdy zostałaś Mamą. Od lat deklaruje, ze dzieci mieć nie chce. Ale dziś, po tym tekście… po prostu Ci zazdroszczę. Trochę tez współczuje bo lekko nie było, ale czuje Wszystko razem z Tobą gdy to czytam. I pewnie nie odstaje tu od reszty- zaciskam mocno zęby żeby nie wylało się morze łez.

    Zazwyczaj mocno mnie bawisz, śnisz się po nocach w najdziwniejszy sposób i zwyczajnie robisz dzień. Dziś, na maksa dałaś do myślenia i wzruszyłas. Bo taka miłość matki do dziecka mnie po prostu dziwi i wzrusza.
    Wysłałam tekst mojej Mamie, niech tez sobie popłacze. I jestem jej wdzieczna bo miała tak samo bardzo przesrane jak Ty ;p Tylko, że trzykrotnie ?

  32. To jest tekst, który powinna przeczytać każda przyszła i obecna mama. Miałam nie płakać, ale się nie dało. Jak czytałam, to bawiło się obok mnie dwóch Gargamelów, jedno prawie 6letni, a drugi z rocznym przebiegiem. Łez wylanych za nami ogrom. Przed nami pewnie też, ale wiem, że to wszystko jest po coś. Chociażby dla tego serduszka, które przed chwilą dostałam od starszego. Bycie mamą uczy, jak cieszyć się z czegoś, czego kiedys się nawet nie widziało. Dziękuję Radomska ❤️

  33. Mam dwoje dzieci. Dwa różne charaktery. Starsza córka bardzoo wymagająca. Teraz ma 3lata i jest zdecydowanie lepiej. Było Ciężko, płakałam bo już nie miałam siły. A ona tylko sie tulila.
    Ma młodszego brata, który jest jeszcze spokojny. ?Odwrotnosc córki.
    W nocy biegam od jednego do drugiego. Córka się budzi, bo lęki nocne a syn bo chce jesc(cyc). Już kilka razy uderzyłam w futryne, bo szłam ledwo żywa wręcz z zamkniętymi oczami. Czasem jestem u córki muszę biec do syna. W biegam do nie tego pokoju dziecka, które płakało.
    Nie zmienilabym tego na nic. Są łzy smutku, ale i radość. Kiedyś córka przyszła i powiedziała,,mamusia nie płakaj bezie dobzie” ❤

  34. Obie jesteście wyjątkowe. Fantastyczne. Jestem mamą 14-latki, którą urodziłam miesiąc po moich 24tych urodzinach. 🙂 Jesteśmy wyjątkowe. Nasze relacje zadziwiają i wzbudzają podziw, czasem zazdrość. Życzę Tobie i Lence dalszych przygód, odkrywania nowych dróg do siebie. Mamo- gratuluję córki. 🙂 i tego jaką mamą jesteś.

  35. Sto lat dla Lenki i sto lat dla Was rodzice!
    Daliście radę i tchnełaś we mnie trochę nadziei, że będzie… tylko lepiej.

    Jako mama zaraz rocznego (mooocno wymagającego) syna czasem mam wrażenie, że mój świat jaki znałam się skończył.
    M.in. Dzięki Twojej relacji wiem, że po prostu niedawno zaczął się inny świat … lepszy 🙂

  36. Łzy mi płyną mi strumieniem! Obym też miał swoją szansę na tacierzynstwo! Bo już nie mogę się doczekać! Dobra robota Radomska!

  37. Wow. Piękne to przebardzo.
    Jesteś większą szczęściarą, niżeli możesz to sobie wyobrazić.
    Najlepszego dla Was obydwu ☺️

  38. Matka…moja idealna jak dla mnie a ja? No ja staram się i nikogo tak jeszcze nie kochałam jak jego.Przyszedl na Świat z wielkim krzykiem moja dusza też zaczęła krzyczeć czy dam radę? To się okaże, to on mi powie mamo…!!!

  39. Tak, trzeba się cieszyć z małych dzieci. Tak może do 11lat jest fajnie, potem niestety czarna dziura nastoletnich dramatów, fochów, pyskowań, przewracania oczami, chęci ryzykowania, ogólnego NIE… Szczerze odliczam dni…uff, kolejny udało się przetrwać, a tu jeszcze 3 lata do 18tki… Teraz wiem dlaczego w klinikach leczenia niepłodności na plakatach są same słodkie maluszki. Gdyby wrzucili fotki pryszczatych buntowników niektórzy by może dwa razy pomyśleli 😉

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.