Czasy się zmieniły – mówili nie raz. PRL-owy krajobraz w którym tato po pracy zakłada kapcie i siada na fotelu, a mama zakłada fartuch i rusza do roboty „na drugim etacie” ponoć za nami. Teraz panowie się angażują, udzielają, walczą o swoje ojcowskie prawa i bycie ważnym nie tylko 23 czerwca. Chciałabym napisać coś epicko wzruszającego, ale… Napiszę tylko: Panowie, co do k… nędzy z Wami jest?!
Obracam się w towarzystwie nowo poznanych matek. Kiedy przemielimy już wszystkie standardowe gadki-szmatki dotyczące ciąży, porodu i dziecka, zaczynają się zwierzenia. Wiesz przecież, że czasem najłatwiej wyrzygać wszystko obcej osobie. Rozmawiamy szczerze i dużo opowiadają mi o swoich partnerach i mężach. Słucham. I wyciągam wnioski. Smutne.
Może baby mają tendencje do narzekania i marudzenia, może są przemęczone i zawsze, kiedy rozmawiają ze mną, akurat towarzyszy im zły nastrój (temu muszę się przyjrzeć, moze problem naprawdę leży we mnie?!) niemniej jednak…
PANOWIE, KAMAN, CO JEST KURWA Z WAMI NIE TAK?
Zwykle jesteście już po 30-tce i macie rodzinę z własnej woli. Sami żeście klękali, przysięgali, zarzekali się, a już na pewno opijali zdrowie dziecka na pępkowym. Jakby człowiek oceniał Was tylko na podstawie zdjęć na fejsie, to faceci jak malowani, cudni, słodcy, i pomocni no i w dzieciach zakochani. Przedstawmy jednak parę faktów.
Zwykle to Wy utrzymujecie dom i to argument wytrych, który sprawia, że uważacie, iż wolno Wam mieć wszystko w dupie. W waszym równiuprawnianiu nie pomoga także społeczeństwo – widzę to aż nazbyt wyraźnie. Kiedy ja idę z wózkiem do sklepu gram z drzwiami w twistera próbując je otworzyć i wejść. Nawleczonemu jak włazi do sklepu z dzieckiem brak tylko do zachwyconych piań pań dodałabym płatki róż sypane pod nogi i podkład muzyczny wygrywany na lutni.
Życzę Wam z całego serca, aby Wasze kobiety na miesiąc porwało ufo. Matki i teściowe też, bo jesteście cwani i lubicie się wysługiwać. Nie, nie musicie zapieprzać w domu jak dzicy – jeżeli Wasze kobiety nie pracują zawodowo i tak zrobią za Was większość,bo nie mają sił żebrać o pomoc, bo to poniżające- być zależnym od małego dziecka, nie mieć możliwości spokojnego wypróżnienia, a kiedy wracacie z pracy, prosić się o to,by móc bez akompaniamentu dziecięcego ryku … podać Wam obiad.
Nieobecność w domu przez kilka lub kilkanaście godzin nie daje Wam prawa traktowania go jak hotelu, a swoich kobiet jak całodobowych służących. Nieobecność tym bardziej obliguje Was do starania się BARDZIEJ, kiedy jesteście- bo dzieci są wspólne, odpowiedzialność jest wspólna. WSPÓLNA. Gdybyście z taki zaangażowaniem, jak akt stwarzania dzieci, realizowali ich wychowywanie…
Macie zasrany obowiązek znać swoje maluchy, wiedzieć co lubią, umieć się nimi zająć- NIE TYLKO WTEDY KIEDY I WY I ONE JESTEŚCIE WYSPANI, WYSRANI, NAJEDZENI I W DOBRYM HUMORZE. Macie oczywisty obowiązek, ale i frajdę, umieć je usypiać, uspokajać, karmić, kąpać i ubierać. Nie róbcie z siebie pół debili nie wiedzących, czy na zewnątrz jest upał, czy akurat pada śnieg. Wasze kobiety też NIE WIEDZIAŁY paru rzeczy, ale musiały się nauczyć. Bo dziecko to nie projekt w pracy albo lista czynności do wykonania w celu dostania awansu. Bo kiedy kobieta na rynek pracy wraca nikt z domowych obowiązków jej nie zwalnia i nie słucha kiedy mówi, że jest zmęczona.
Wychowanie dzieci to nie drugi etat, poświęcenie. To naturalna konsekwencja ich posiadania i jeżeli dwoje ludzi nie angażuje się w to na tym samym poziomie, albo nierówności nie stara się dzieciakom rekompensować, jest frajerem który powinien gnić w akademiku, a nie bawić się nieudolnie w dom.
Gdyby przyszło Wam zostać z dzieckiem na jeden dzień, prawdopodobieństwo, że byłoby najedzone, odpowiednio ubrane i bezpieczne, na podstawie tego,co o Was wiem, brzmi jak opowieść pijanego bajkopisarza. Nie macie pojęcia jakie skarby czekają na Was w domu i nie wiecie, że nie są Wam dane od tak na zawsze i mimo wszystko.
Wszystkie matki jakie znam są piękne. Niemal codziennie umalowane i schludnie ubrane. Są inteligentne, atrakcyjne i bardzo zmęczone. Bo założyły rodzinę z kimś, a tworzą ją tak naprawdę same. Wierzę, że gdyby nie strach, poczucie społecznej powinności, przekonanie, że tak musi to wyglądać, już dawno kopnęłyby swoich CHŁOPCÓW w dupy.
Być może czasy się zmieniły, może nawet na lepsze. A rodziny z tych, w których ojca brak na takie, w których w ogóle nie jest potrzebny.
Jak dotąd uważałam, że rosnąca fala rozwodów, to smutny znak naszych czasów- świadectwo tego, że wchodzimy w związki małżeńskie bez głębszej refleksji, niedojrzali i durni. Dziś uważam zupełnie inaczej.
Coraz częściej wydaje mi się, że kobiety pieprzą system i układ, w którym muszą oddawać wszystko bez zająknięcia i piszczeć ze szczęścia, że mają dla kogo. Zamiast służby i biczowania wybierając alimenty i święty spokój. I zaczynam temu, z przerażeniem, cicho przyklaskiwać.
Ludzie w ogóle powinni przechodzić jakieś testy predyspozycji do zakładania rodziny. Jest tyle innych sposobów na zmarnowanie komuś życia, czemu wybierać aż tak brutalny?! 😉
Radomska, powinnaś dostać odznaczenie jakieś za ten tekst. Sama jestem po dwuletniej walce o alimenty i wyłączne prawa do córki, z którą od pierwszych chwil praktycznie jestem sama. Oczywiście- nieocenieni byli w tym moi rodzice i znajomi, chociaż wtedy byłam obrażona na świat cały, wiem, że mi pomogli. I że bez nich to… Dupa blada. U mnie na blogu obecnie cykl o matkach samotnych, pierwsza notka za mną, druga w trakcie edycji, a pewnie i swoją historię opiszę, chociaż na nią to bym musiała ze trzy notki poświęcić, żeby jasne było, że byłam zakochana, ale zmądrzałam.
Pozdrawiam.
Nudny tekst, takie babskie narzekanie. Masz takiego mężczyznę na jakiego zasłużyłaś. Sama go tego nauczyłaś, sama wybrałaś. Jestem szczęśliwa z moim facetem i nie znoszę matek marudzących na facetów i zachwycających się swoim dzieckiem.
Oj Liliana, brak słów!
Mocne, nawet bardzo mocne. I przykre…
Podrzucam „moim” facetom.
Masz Radomska 98% racji. Te dwa procent to cichy hołd dla ojców, którzy zapieprzają jak głupi i w pracy i po pracy, a potem biorą swoje ukochane córeczki czy synków na mecz czy żużel. Są tacy i takich znam. Głośny hołd jest dla mam. Tych młodych. Ale potem stają się mamami starszymi i okazuje się, że ich synkowie, zakładający rodziny, wnoszą ze sobą w męskim posagu przekonanie swoich mam, że synkowie są najpiękniejsi, najmądrzejsi, w końcu utrzymują rodzinę, ich mamom nikt nie pomagał i na ludzi wyrośli. I tak w kółko się kręci. Wiadomo, młoda mama młoda jest, chciała dziecko- niech ma. I nasze kochane polskie mamy żyją dalej w przeświadczeniu, że taką mają rolę, zawsze tak było i tak będzie. I po co zmieniać? Jak chcesz sobie poprawić(?) humor, porozmawiaj z jakąś byłą teściową. Ona cierpiała, synek gnój ale rodzina ma trwać. A ta franca, była synowa, zamiast podporządkować się, lata … Pozdrawiam. Marta.PS. W którym miejscu i jakie wulgaryzmy usunęłaś ? Może czegoś się nauczę …
kurwa było w co drugim zdaniu ;] na pełnej kurwie pisane, mogłabym powiedzieć ;p
No to się nie nauczę niczego nowego 🙂 Buziaczki! Nie denerwuj się tak. Jest sporo naprawdę fajnych ludzi, facetów też !
Nie tylko matek w tym wina, bo co mają zrobić same, jak przekazać prawidłowy model w pojedynkę, to że brakuje faceta powoduje powtarzanie schematu.
Ludzi nie zmienisz. Dresiarstwa mentalnego się nie pozbędziesz. Szkoda tylko, że niektórych nie można sterylizować, bo cierpią na tym zazwyczaj dzieci.
A dobrych tatusiów jest naprawdę dużo! Spośród wszystkich ojców jakich znam, ja jestem najgorszym!
Raz w życiu miałem styczność z bezmyślnym idiotą, który wypuścił moje dziecko na ulicę. W sumie nie miałem z nim styczności – żona miała, na jego szczęście.
kurde…jak Ty zawsze świetnie potrafisz uderzyć w sedno… Od wczoraj bodajże trwa u nas niekończąca się kłotnia o to, że mój luby zachowuje się jakby zarabianie zwalniało Go z reszty obowiązków…. Nie przypisałabym mu na pewno wszystkich 'zarzutów’ z tego wpisu ale trochę sobie odhaczyłam…. Przychodzi z roboty styrany jak wół, łaskę robi, że je obiad i karze się cieszyć, że nie drze mordy od wejścia jak to bardzo jest wkurwiony, że musi orać na nas wszystkich, a po prostu wspaniałomyślnie ma taki wyraz twarzy, że chciałoby sie ręcznie naprostować tę obwieszoną gębę …. Trochę się wyżaliłam, sorry kochany. Dobrze, żem anonimowa, że tego nie przeczytasz <3. Smutne to faktycznie….a najgorsze jest to, że niestety facet to maszyna zaprogramowana chyba raz na zawsze, bo zmienić to to trudno na lepsze…. Ale cóż….jeszcze trochę popróbuję 😉
Jasia- a moze wlasnie powinien to przeczytac. Moze problem tkwi w tym ze ludzie biora slub a w trudnych momentach nie potrafia ze soba rozmawiac. Co do autorki to faktycznie kurwy lecialy na prawo i lewo. Tekst dobitny, ale nie wiem czy dobry. Wszystkie te koniety z problemami powiedza teraz ” walę to ide po rozwód”. A to nie o to chodzi, nie tylko faceci przyrzekali ale kobiety tez, i nie chodzi tu o urabianie sie po pachy i nie pisniecie ani slowem. Chodzi o to ze kobiety chyba w wiekszosci przypadkow nie rozmawiaja a krzycza. Wiadomo czym to sie konczy, NIe tylko my musialysmy nauczyc sie nowego zycia, oni tez. Ja to zalatwialam rozmowa, i tez czasem nie jest łatwo. U mnie jeszcze dochodzi konflikt z tesciowa, ktorej mam wiele do zarzucenia, a jest tak wrazliwa ze nic jej nie mozna powiedziec. Ale ide w zaparte i wczoraj mielismy z nimi rozmowe, nie bylo łatwo, w sumie nawet nie wim czy cokolwiek to zmieni, ale trzeba probowac rozmawiac. Rozmowa rozmowa rozmowa, a moze sie uda. A dlaczego tak duzo rozwodow, bo dzisiaj łatwo wziąć ślub a potem ekspresowy rozwód, a co tam za rok kolejny ślub 😉
A kuwa bardzo często tak jest jak piszesz. I się zastanawiałam dlaczego ojejku jeju jej. I se myślę po prostu że są to najczęściej mężczyźni po prostu ograniczeni. Inna sprawa że często się po prostu nie da jak to równouprawnienie sugeruje, fifti fifti. Zamiast czekać aż się domyśli, poprosić zmyślnie. Ciosanie kołków w głowie kończy się efektem odwrotnym od zamierzonego. Z resztą co ja tam wiem.
Bo ten okres jest bardzo trudny i trzeba swojego faceta wcześniej wychować, a nie jako matka rozpieszczac przez całe życie. Podziękujcie zatem swoim matkom i babka. Zresztą tak się tylko Wam lalunie wydaje, że jest ciężko, Samotne wychowanie dziecka bez ojca jest o wiele bardziej przysrane niż na razie Wam się wydaje. Prawdziwe problemy pojawiają się w okresie dojrzewania…
A ja bym się chętnie zamieniła z jedną z tych kobiet, których mężowie „tylko” utrzymują swoje rodziny. Ja muszę sama utrzymać siebie i półroczne dziecko. Nie muszę nikomu (dorosłemu :)) podawać obiadu pod nos ale poza tym robię to samo co one. Z drobną różnicą, że jeszcze sama muszę na to wszystko zarobić, bo nasze państwo nie wspiera samotnej matki, która o 30 zł miesięcznie dwa lata temu (gdy jeszcze dziecko jej się nie śniło) przekraczała próg ubóstwa (bo moje OBECNE dochody, które są jeszcze niższe, szanowny MOPR weźmie pod uwagę dopiero jeżeli za dwa lata zechcę skorzystać z ich pomocy 🙂 Nie wierzę, że w jakimś innym cywilizowanym kraju takie rzeczy się dzieją 😀
Problemy w okresie dojrzewania i ich konsekwencje skądś się biorą. Są takie, które w okresie dojrzewania się zaczynają ale i tam znajdują swój koniec. Jednakże to standard przy normalnym wychowaniu. Nastomiast… Które dziecko posłucha nagle ojca, np. w okresie buntu, skoro na wychowanie potomka od samego początku wpływu nie miał? Jakie są atrakcje następcze – dziecko autorytetu ojca nie wyznaje, nie jest z nim związane, więc i jego uwagi ma gdzieś, a matka słaba i wrażliwa, nie daje rady, krzywdzi ją własne dziecko, na coraz więcej pozwala, coraz częściej ustępuje. Dziecko wchodzi na głowę, wszyscy mają dość, nienawidzą się a biedne dziecię ląduje u 'surowych rodziców’, nieważne jak duża ro jest ściema. To trochę bardziej skomplikowane, ta psychika dziecka, niż może ogarnąć mimo wszystko prosty w myśleniu i taktyce mężczyzna 😛
Piszesz o sytuacji skrajnej, gdzie w ogóle nie ma kontaktu z dzieckiem. To są bardzo skrajnie zadko spotykane sytuacje, które można nazwać teoretyzowaniem. W większości wypadków kontakt pojawia się później, kiedy dziecko przestaje kojarzyć się z darciem gęby i kupą w gaciach. Faceci też musza dojrzeć do bycia ojcem…
Matki nie mają wyboru. Ich nikt nie pyta o zdanie, czy muszą jeszcze dojrzeć do bycia rodzicem gdy maluch już jest na świecie.
Brawo! wszystko się zgadza! testem predyspozycji trafiłaś w sedno. Patrząc na to co się dzieje uważam, że to powinno być obowiązkowe..
Nie da nic jasne proszenie faceta o zrobienie czegoś. Mam taki model w domu. Zawsze jest „zaraz”, który trwa kilka tygodni. Ok- mam lepiej, bo i ugotuje (makaron z pesto ale zawsze to coś) i posiedzi z dzieckiem jak wyjdę. Ale jak w domu jestem to siądzie przed komputerem i nic poza tym. Pracowałam z domu, nie miałam macierzyńskiego, a i tak wszystko ogarnąć musiałam. Teraz niestety pracę straciłam i juz chyba żadnego argumentu nie mam, aby o pomoc poprosić. To kompletnie nie działa. Jasne powiedzenie o co chodzi kończy się albo wyjściem męża z pokoju jeśli mam lepszy humor, albo awanturą jeśli mam gorszy dzień, bo nie popuszczam. I coraz częściej myślę o tym rozwiązaniu z rozwodem. Jak się nic nie zmieni, bo sil mi już braknie.
Trafiłam do ciebie z archiwum chaosu, swego czasu miałam egzemplarz tatusia, który nie zarabiał, nie pomagał, nawet nie bawił się z dzieckiem. Wciąż miał problem, że bałagan (zabawki na środku), jedengo dnia nie robiłam nic, zero prania (była zepsuta pralka, wszystko prane ręcznie,a mały miał uczulenie na pampersy i był w tetrze), zamiast obiadu zupka chińska na blacie kuchennym, naczynia w zlewie, śmieli nie wyniesione, pies wyprowadzony (po raz piąty-sadystką nie jestem), nie odkurzone (a sierść z psa złaziła całymi pękami), wszedł i z przerażeniem pyta co się stało-dziś nic nie robiłam-poszedł w odstawkę.
Mąż (nr 2)pomimo pracy, pracy dodatkowej zawsze wieczorem czyta bajki na dobranoc-to jego czas, w niedzielę większość dnia bawi się z dziećmi. Smaży naleśniki na niedzielne śniadanie, zabiera nas na wycieczki rowerowe, domaga się wręcz czasu z dziećmi :))))
<3!!
Obydwa teksty, starszy i ten wczorajszy, podesłałam Świeżemu. Tak, żeby miał na uwadze co nieco 😉
Dzięki za ten tekst. Samotne wychowywanie dziecka jest mega trudne, ale wychowywanie dziecka, teoretycznie mając kogoś do pomocy,a praktycznie nie, to też może podchodzić pod samotne wychowywanie… Tak przynajmniej mi się wydaje.
Miłego dnia Radomsia ;*
Dobry tekst 🙂
Ja na szczęście nie mam co narzekać- bo mam faceta,który po pracy znajduje siły na zabawę z dziećmi, a przed pracą, by mi pomóc. Ale wiadomo jak jest- przeważnie to nie wygląda tak kolorowo. Pozdrawiam!!
Czy panowie dają radę jako ojcowie i wspierający partnerzy w dużej mierze zależy od tego, jak wychowały ich matki. Jeśli byli traktowani jak ósmy cud świata to nic dziwnego, że potem mają roszczenia i nie rozumieją, że z siebie też powinni dawać dużo i starać się robić to coraz lepiej. Kobitki, proszę, nie rozpieszczajcie zbytnio swoich synów, niech biorą udział w pracach domowych w takim samym stopniu jak dziewczynki. Sama niedługo zostanę mamą chłopaka i mam zamiar odpowiednio go do życia przystosować. 😉 Mam też szczęście, że moja teściowa zrobiła to samo z moim mężem jak dorastał.
zasadniczo sie zgadzam, ale opowiem jak wygląda ta kwestia z drugiej strony barykady, kiedy świeżo upieczony ojciec ma szczere chęci.Otóż częściowo to wynika z bezradności. Obecnie jestem na urlopie ojcowskim (został mi jeszcze parę dni), więc praktycznie wiekszość czasu spędzamy z małym razem. Ale i tak bywa, że jak zaczyna się drzeć to nie wiem co robić. Nie wiem czego tak naprawdę chce, kiedy sugeruje, że chce jeść, a minutę później pluje butlą, i odmawia jedzenia. A zaraz potem drze się, że chce jeść i odmawia jedzenia. A jakimś cudem jego matka jest w stanie go pojąć. A przecież taki mały dzieciak ma tylko 3 potrzeby – jeść, spać, srać…
Tak więc facet próbuje, ale widząc, że co by nie robił to jest źle, że nie daje rady, to sobie odpuszcza. I zamyka się w kokonie pracy „żeby utrzymać rodzinę”. Naprawdę jestem w stanie to zrozumieć, choc nie pochwalam i obiecuję sobie, że ja się tak nie dam. Ale to przychodzi samo. Bo to przecież jest w sumie powrót na utarte tory sprzed dziecka.
A drugiej strony (mam taką teorię :)) obecność ojca w życiu dziecka na etapie zanim zacznie mówić wynika z sytuacji społeczno-politycznej. Podobnie jak i inne szybkie (dziejące się w ciągu dekady, maksymalnie kilku dekad) przemiany obyczajowe (jak np. gwałtowna wygrana feministek w dziedzinie praw wyborczych i prawa do pracy czy nauki, wynikła de facto z niedoboru mężczyzn po wojnach) – otóż przeciętna świeża rodzina juz nie może liczyć na resztę rodziny – babcie, ciocie, itp, co najwyżej okazjonalnie. Więc kobieta ma tylko faceta do pomocy na codzień. Ale facet nie miał w dzeciństwie wzorców, które by mu pokazały, że ojciec się do czegos przydaje na codzień przy opiece nad dzieckiem.
Aha co ciekawe – cierpi na tym związek, bo relacja zaczyna zmieniać się w przyjaźń bo nawet na seks zaczyna brakować czasu i chęci :). Pisali o tym ostatnio w polityce: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1584009,1,ojcostwo-to-nie-tacierzynstwo.read
ps. puszkowa tez ma rację – to w dużej mierze wynika z tego jak wychowały chłopaków ich matki. Ale niestety też wzorcem jest obserwowane zachowanie swojego ojca, obsługiwanego przez przemęczoną matkę…
jesteś moim ulubionym, merytorycznym, męskim komentatorem. Nic odkrywczego Ci nie napiszę, a wszystko co napiszę trąci frazesem. Niemowle to alien, dla matki też, ale ona nie daje sobie poznać,bo brzuch rosnący ją wyposażył w ciut większą pewność, że wie co robić, bo geny amtka natura sratata. Jedyne co Ci mogę powiedzieć- wiesz, w prymitywnych wioskach ludzie wierzyli, że taniec wywołuje deszcz- tańczyli tak długo aż mogli to tańcu przypisać. Początki z niemowlakiem to jak podróż bez mapy, jadziesz i koniec. I nie cwaniakuję. Pamiętam dokładnie smak tej bezradności- tyle,ze u nas nie działało NIC. Proszę Cię tylko Wisznu, nie poddawaj się, te małe gnomy tylko przypadkiem zachowują się jak podli wyrachowani terroryści, matkę znają z automatu, o swój automat musisz powalczyć, ale wywalczysz. obiecuję! a, o i jestem z Was cholernie dumna. na ciepłe foty Jerzyka z nowego fona czekam!
dzięki za dobre słowa. 🙂
I nie wiem jak to jest, bo choć zacząłem przebieranie syna o dwa dni wcześniej niż jego matka, to wystarczyło, że położna w szpitalu dziecięcym pokazała jej co robi, ja powiedziałem co mi pokazały wcześniej i od pierwszego razu była we wszystkim lepsza ode mnie. Tak więc nawet porównując proste czynności, jak zmiana pieluchy czuję sie jakbym był opóźniony w rozwoju w klasie integracyjnej – potrzebuję dodatkowe pół godziny. O ile mały ma ochotę współpracować, albo chociaż nie przeszkadza 🙂
Swoją drogą faceci mają jeszcze dobrą wymówkę w postaci psychologii rozwojowej, bo przez pierwsze jakieś 3 lata dla dziecka najważniejsza jest matka i więź z matką, dopiero w okolicach chodzenia do przedszkola ojciec zaczyna być potrzebny, żeby pokazywać dziecku że istnieje też świat bez matki.
Natomiast moim zdaniem pomaganie przy dziecku w początkowym okresie bardziej liczy się jako wspieranie swojej kobiety, żeby miała choć chwilę wytchnienia. Bo jak kobieta ma pecha, to samo karmienie piersią zajmuje praktycznie całą dobę i zaczyna brakować czasu na pójście do kibla, nie mówiąc o jakiejkolwiek drzemce.
aha, zauważyłem, że zainspirowałaś Archiwum Chaosu: http://www.archiwumchaosu.pl/ojciec-prac/
🙂
żeby to wszystko było takie proste, jednoznaczne, czarno białe … to bym się pod tym podpisała, ale tak nie jest .
Tekst trafia obok problemu.
ale ja doskonale wiem, że to subiektywny wierzchołem, że geneza postawy facetów jest złożona- że winne są kobiety- matki, partnerki, model społeczny rodziny etc. ale mnie nikt na około nie tłumaczy, kiedy nawalam. Nikogo nie obchodzi jakie miałam dzieciństwo czy cokolwiek innego,co mogłoby uzasadnić stan rzeczy. Więc wierzę, że kiedy kobieta pada na ryj, nie była przytulana w dziecinstwie, a mimo to wstaje w nocy i tuli swoje dziecko, to ma prawo mieć w dupie genezę postawy męża i wymagać.
Czyli to treść adresowana do partnerów kilku koleżanek? Bo chyba nie ekstrapolacja na całą populację ojców?
jeżeli poznaję 20 matek i 18 opowiada mi podobne rzeczy, wysnuwam deliaktną tezę, że z większością coś jest nie halo. nigdzie nie piszę,że ze wszystkimi. 🙂 Pozdrawiam!
Jestem szczesciara! Ten tekst i Wasze komentarze upewnily mnie, ze zyje jak w bajce. Moj Maz uczestniczy w zyciu naszego Brzdaca od samego poczatku (Mlody ma juz 1,5 roku). Przewija, karmi, kapie, spaceruje, bawi sie. Jesli Tatus chce to moze zaangazowac sie rownie mocno! Moze czasem drogie przemeczone Mamusie, wystarczy szczera rozmowa? Faceci nie potrafia czytac w myslach, wiec moze lepiej glosno powiedziec „moze zabierzesz dziecko na spacer? Moze przygotujesz kapiel?”. Zwykle slowa, szczerosc potrafia zdzialac cuda!
Pozdrawiam!
Dobre, dodałabym jeszcze parę k…! Serio! Bo to za grzeczne jest! Wyobraźcie sobie, że ja mam 2 dzieci (właśnie skończył mi się macierzyński i wracam na pełny etat), zarabiam 2 razy tyle co mąż, dorabiam po godzinach, nie mam babć i nikogo do pomocy i wszystko praktycznie robię sama w domu i przy dzieciach. Owszem, Pan Tata wyjdzie czasem na spacer Z JEDNYM!, ale jak ubiorę, wyszykuję i jak nie jest zmęczony itp. Dziś po 3 godzinach snu w nocy (tylko w nocy mam warunki do pracy), całym dniu zajęć domowych i zawodowych poszłam wieczorem na 1,5 godzinny spacer (z DWÓJKĄ oczywiście) i płakałam po prostu rzewnymi łzami. Zmęczona, sfrustrowana. Bezsensownie odreagowałam na marudzącym Synku. A zaraz siadam do pracy… pewnie znów do 4 nad ranem, o 7 pobudka… poranny rytuał, przedszkole starszego, spacer młodszej, nakarmienie, uśpienie, by Pan Tata się nie przemęczył i do pracy… Są dni, gdy mam ochotę zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy, wsiąść do auta i pojechać przed siebie… wrócić? A co gorsza, część moich znajomych ma facetów jeszcze gorszego sortu… ja też coraz częściej myślę z radością o alimentach i świętym spokoju…
i ja Cięw tym mysleniu wspieram, serio. Może podział opieki narzucony sądownie dotrze do pana.
Mnie się wydaje, że żeby to wszystko było udane to para razem musi chcieć dziecka. My z mężem od początku wiedzieliśmy, że chcemy dwoje dzieci. I nie mogę na niego narzekać. Od narodzin córki we wszystkim uczestniczył, pracował, a po pracy mi dużo pomagał. Jest ciężko. I mnie i jemu. Zwłaszcza, że drugie dziecko jest w drodze i teraz oboje pracujemy, razem zapieprzamy jak dzikie osły i czasem wieczorem siadamy zmęczeni na kanapie, ale cholernie szczęśliwi, bo oboje tego chcieliśmy. Życzę wszystkim mamom dużo siły. Kto jak nie my dajemy radę mimo wszystko 🙂
trafilas w sedno, u mnie nie dosc ze wychodzenie z domu na kilka dni po awanturze bylo norma to teraz spierdzielil na rok na biegun, bo przeciez taka okazja sie nie trafia kazdemu, a w domu dziecko 16 m-cy 🙂
mój jak nadgodziny ma w pracy to potem na dziecko się napatrzeć nie może.. biegun? serio? ech..
Bo to jest tak: najpierw mamusia wyrecza, bo jak synuś ma sie babrac sam to juz ona woli to za niego, szybciej bedzie. Potem jest dziewczyna, ktorej tak sie marzy pierścionek, wiec od mamusi gorsza nie może być. Ba! Nawet lepsza bedzie. I myśli sobie „po ślubie się zmieni, rozłożymy obowiązki na pół”. A on w tym czasie myśli „ale będę miał żonę, oby sie nie zmieniała”. A po ślubie zonk u obydwojga.
Ja to pójde do domu i nagrodzę mojego męża:)
Uczestniczy w życiu naszego syna od początku tzn. kupy, gorączki, jedzenie, wszystko co się wiąże z dzieckiem, z obowiązkami w domu, Pani w mięsnym mnie nawet nie zna:). Ja natomiast nie krytykuje, staram się rozmawiać i tłumaczyć jeśli zaistnieje taka potrzeba, a czasami musze ostro tupnąć, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy wychowawcze. Efekt taki że synek tatusia kocha najbardziej:). Ale tekst trafiony, jak słucham koleżanek to brak mi słów……
Czytam i nie wierzę, a to że nie wierzę to wina mojego ojca. Bo co prawda nie karmił mnie piersią i nie słyszałam, żeby zmieniał pieluchy – ale odkąd pamiętam dzielił się z moją mama ogarnianiem domu i opieką nad nami jak już z tych pieluch wyroslismy mniej więcej po połowie. Do dziś matka gotuje, ojciec zmywa, no i całe sprzątanie domu to jego działka. A moja mama dostaje piany kiedy ktoś go za to chwali, bo to przecież tez jego dom. Jak sie wyrasta oglądając coś takiego to po prostu człowiek nie wierzy, że może wyglądać inaczej. Szkoda że mój mąż tak nie miał w domu, ale trzeba mu przyznać, że bardzo się stara.
piski, owacje, moc pozdrowień dla RODZICÓW! dla męża lajczek, na zachętę 😉
A czy nie jest trochę tak, że z jednego stereotypu (ojciec, głowa rodziny i żywiciel wraca do domu i rozwala się na kanapie z pilotem w ręku) wpadliśmy w drugi (ojciec płacze kiedy pierwszy raz słyszy bicie serca na USG, płacze przy porodzie, nosi dziecko w chuście od urodzenia i kąpie je wieczorem, dla nawiązania bliskiej relacji)? Popełniłam o tym ostatnio ironizującą notkę na swoim blogu.
I uważam, że taka faktyczna społeczna przemiana w kwestii roli ojca w rodzinie się jeszcze nie dokonała. I nie nastąpi to dopóki faceci będą myśleli, ze oni nam POMAGAJĄ w prowadzeniu domu.
ja nie chcę nikomu narzucać jak ma wyglądać jego życie i szczęśliwe rodzicielstwo- to jego wybór. Po prostu szczęśliwe dziecko to dziecko obojga kochających go i zajmujących się rodziców.
Po przeczytaniu powyższego stwierdzić muszę, że żal mi Cię trochę.
Po ostatnim soborze zmieniło się wszystko, dlatego takie zachowanie ludzi. Nie tylko mężczyzn.
Ponieważ żyjemy w czasach ostatecznych, ostrzegam ludzi przed posoborowym Kościołem fałszywych nauczycieli. Kto nie boi się prawdy może skorzystać.
http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
A ja obronie facetów. Znaczy pewnie wielu sie tekst przyda. Ale ja np. Mam męża który potrafi sprzatnac cały dom, bo ja zmęczona, choć mieliśmy to robić razem. Potrafi wyjść wczesniej z pracy, bo ja mam plany. Maz koleżanki co weekend bierze córkę na 4-5 h spaceru żeby mama miała wolne.
Ludzie w ogóle powinni przechodzić jakieś testy predyspozycji do zakładania rodziny. Jest tyle innych sposobów na zmarnowanie komuś życia, czemu wybierać aż tak brutalny?! 😉
Ciekawe ile matek na takich testach by odpadlo. Mysle ze bylo w nich tyle dzieci ile alimenciarzy w pudle.
„Wszystkie matki jakie znam są piękne. Niemal codziennie umalowane i schludnie ubrane. Są inteligentne, atrakcyjne i bardzo zmęczone”
Czy ta co ugotowala swoje dziecko we wrzatku rowniez. Przeciez to bylo na terenie Radomia.
Jedzie seksizmem a projektowanie zachowan partnera/meza na wszystkich facetow to jednak naduzycie
Radomskie w nazwie bloga pochodzi od mojego nazwiska Radomska nie od miejsca zamieszkania. Po prostu wszyscy tak się do mnie zwracają, a większość czytelników kojarzy za sprawą drugiego bloga na którym również się tak określam i podpisuję. Pozdrawiam
Radomskie w nazwie bloga pochodzi od mojego nazwiska Radomska nie od miejsca zamieszkania. Po prostu wszyscy tak się do mnie zwracają, a większość czytelników kojarzy za sprawą drugiego bloga na którym również się tak określam i podpisuję. Pozdrawiam
Jak przeczytałem ten tekst to mnie zdenerwował. Jak ta kobieta może swoje smutne doświadczenia przekładać na całą męską rasę? może przesadza? Miała zły dzień czy coś? Od swojej lubej przy jej fochach zdarzyło mi się słyszeć że np. NIGDY ode mnie nie dostała kwiatka (chociaż same te bez okazji trudno zliczyć…) albo ze ZAWSZE tylko ona sprząta (po tym jak w jeden weekend mnie nie było i wyjątkowo to ona musiała odkurzyć mieszkanie i zmyć podłogę).
Ale potem w mojej pamięci wypłynęły wspomnienia kilku sytuacji:
Przypomniałem sobie kolegę z pracy który mając 4 letniego syna mówił (z dumą!) że on się nim nic a nic nie zajmuje. Wszystko robi żona. On zacznie jak młody „będzie większy i będzie go potrzebował. Jak będzie z niego nastolatek. Teraz to potrzebuje matki- nie ojca. On się pojawi (wkroczy do akcji) jak będzie potrzebny (teraz nie jest). Jak będzie mógł z nim sensownie rozmawiać.” Chociaż daleki wtedy byłem od nawet myśli o własnym dziecku, to wiedziałem że to bzdura. Przecież ojcem się jest (albo nie) przez CAŁY czas. Nie można przez całe jego dotychczasowe życie być dla dziecka obcym człowiekiem a potem nagle wkroczyć na białym rumaku a wszystko będzie ok…
Przypomniałem sobie koleżankę z pracy, do której co chwilę wydzwaniał mąż bo musiał zostać sam z dzieckiem – 3 letnim synkiem i nie dawał sobie rady. Został z nim pierwszy raz w życiu sam na dużej niż pół godziny…
Przypomniałem sobie zafascynowane spojrzenia koleżanek z pracy jak opowiadałem o tym jak fajnie się bawię przez weekend z synkiem podczas gdy jego mama wyjechała… Ich chóralne żale że ich mężowie (chociaż kochają) to nie są w stanie zostać z dzieckiem samemu na dłużej niż kilka godzin i to pod warunkiem że mają wszystko przygotowane…
Przypomniałem sobie przypadkiem zasłyszaną w kuchni rozmowę 2 facetów jak jeden się żalił drugiemu że ma mega maskrę w domu bo żona wyjechała na kilka dni a ten biedulek musi się zając synkiem (przedszkolnym). Co prawda kilka dni pomagała mu jego matka ale musiała się zawinąć bo jej mąż nie dawał rady sam w domu więc wróciła zając się mężem, zostawiając synka samego z jego dzieckiem…
Przypomniał mi się kolega spodziewający się dziecka, który razem ze swoim kuzynem, mającym trójkę dzieci (najmłodsze ma 3 lata wiec niedawno wyrosło z pieluch) zajmował się raz „awaryjnie” moim synkiem przez godzinę. Po powrocie panowie dumnie stwierdzili że dali radę i że było ok. Najwięcej problemów mieli z przewinięciem młodego – ale udało im się. Tyle że Młody miał założoną pieluszkę tył na przód…
Niedawno byłem praktycznie dwa tygodnie sam z moim 2-letnim synkiem. Jak wspomniałem o tym mimochodem podczas pogawędki z nową panią opiekunką w żłobku (która pierwszy raz widziałem) spytała czy przyjechali dziadkowie pomóc. Zdziwiony odpowiedziałem że nie- po co. Na co usłyszałem coś w stylu „O to pewnie w domu masakra samemu, bez pomocy…”. Zatkało mnie. W pierwszej chwili nie wiedziałem co odpowiedzieć -Żartuje sobie ze mnie czy co? Odpowiedziałem: „Czemu masakra? Uwielbiam czas z moim synkiem. Zajmuję się nim od maleńkości i dla mnie to żaden problem… Jest nam świetnie razem.” Widząc jej zdziwienie dodałem „Ukochana robiła podyplomówkę niedaleko po porodzie i co drugi weekend zajmowałem sie nim sam. To żaden problem. Wręcz przeciwnie – uwielbiam się nim zajmować..”. Pani wyglądała na zdębiałą. Nie wiedziała że zazwyczaj to ja go odprowadzam i odbieram ze żłobka. Odparła tylko „Fajnie – nie każdy tata tak potrafi…”
Chyba coś jest na rzeczy… nie wiem- Może się nie zmam? Może nie wiem jaki to jest typowy POLSKI OJCIEC? Może ci tatusiowie, których znam są nietypowi?
Wiem tylko ze uwielbiam czas z moim synkiem. Nie wyobrażam sobie nie UCZESTNICZYĆ AKTYWNIE w jego życiu i rozwoju od pierwszej chwili… Ten moment gdy po ciężkim dniu odbieram go ze żłoba bądź wracam do domu, a Młody rzuca się na mnie krzycząc radośnie TaaTAaaaAA…! to dla mnie jeden z najwspanialszych momentów dnia… Jeżeli po pracy nie mogę spędzić z nim godzinki na zabawie… czegoś mi brakuje. Czas spędzony z nim ładuje moje akumulatory pozytywną energią. Jego ciekawość świata i prawdziwe szczęście z najprostszych rzeczy są zaraźliwe i dają mi siłę. Jeśli nie widzę go np. przez weekend to po powrocie widzę jak bardzo się rozwinął przez ten czas i mam wrażenie że coś mnie ominęło –że coś bezpowrotnie straciłem. Nie wyobrażam sobie odsunąć się teraz i „wkroczyć jak będzie starszy”. Młody daje mi niesamowite szczęście. Gdy widzę jak uczę go nowych rzeczy, nowych słów, czynności- nie da się tego opisać… Jego śmiech to dla mnie najsłodszym odgłosem a jak się do mnie tuli czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Nie będę ściemniał że jest tylko różowo. Jest ciężko. Bardzo. Młodym trzeba się zająć, ubrać nakarmić, przewinąć… Trzeba mieć go zawsze na oku. Ciągle coś broi i rozrabia, wymaga uwagi. Jak spędzam z nim czas staram się to robić na 100%. Nie mogę się z nim bawić i rozmawiać przez telefon bo mi na to nie pozwoli. Albo jestem z nim albo nie. Potrafi być nieznośny: urządzać dzikie sceny jak chce w sklepie batonika czy wydzierać się w niebogłosy ponieważ nie chce zdjąć ulubionej koszulki gdy rozbieram go do cowieczornej kąpieli… Wychowanie dziecka to masakrycznie ciężka praca. Po narodzinach wszystko się zmienia – jest trudno… Harówka 24h/7. Ale zwieńczona niesamowitym szczęściem które daje dziecko. Jeśli ktoś tego nie czuje nie musi mieć dzieci.
Dziwię się tym kobietom. Ale często to niestety ich wina. Czemu są z takim facetem jeśli nie mogą na niego liczyć. Nie wspiera, nie pomaga to po co z nim być? Czemu decydują się na dziecko z facetem na którego nie mogą liczyć. W domu nic nie robi a przy dziecku nagle zacznie? Bzdura. A może same chciały dziecko –facet nie chciał, one zdecydowały za niego, wrobiły go lub przymusiły i teraz zostały z problemem wychowania dziecka same. Dlaczego się decydowały bez zgody i szczerej jego chęci? Jedna z najważniejszych decyzji w życiu powinna być dobrowolna i świadoma! Jeśli chcesz zrobić to wbrew niemu to zostaw go, ponieważ go nie kochasz i unieszczęśliwisz siebie, jego i niestety dziecko. Zmień faceta – Co po z takim facetem być? Nie możesz liczyć na faceta – znajdź sobie innego a już na pewno nie rób sobie z nim (WAM) dziecka!
A może facet o niczym nie wie? Sam często przypominam Mojej Lubej że niestety nadal nie nauczyłem się czytać w myślach. Jak się nie rozmawia to ciężko oczekiwać współpracy i wsparcia. Fochy i manipulacje to nie jest sposób ani na szczęśliwy związek ani tym bardziej wsparcie męża przy dziecku. Po co być z kimś z kim nie umie się rozmawiać… zmień siebie – nie bądź jędzą. Nie możesz – zmień faceta na takiego z którym będziesz umiała się dogadać. Ale nie rób sobie (Wam) dziecka…
Inna kwestia że często widzę jak same kobiety kręcą na siebie bat. Nie pozwalają mężom zajmować się dzieckiem – bo one „zrobią lepiej”. Jak facet ma się nauczyć? Facet próbuje ale jest odsuwany… próbuje, próbuje a w końcu daje sobie spokój i siada wygodnie z piwem przed telewizorem… Kobiety same się kiedyś uczyły zajmować dzieckiem… Pamiętam jak moja Luba zaraz po porodzie bała się dotknąć Wojtunia… a co dopiero cokolwiek przy nim zrobić. Była z niego mega kruszynka… niewiele ponad 2 kg. Ale następnego dnia przecierałem oczy ze zdumienia widząc jak z prędkością światła i bez mrugnięcia okiem go przewijała, karmiła, odbijała, uspokajała… Facetowi „nauka dziecka” może zając więcej czasu ale bez tego się nie obędzie. Kobiety – odrobina zaufania! Jeśli się decydujecie spędzić z kimś resztę waszego życia, a co więcej począć z nim nowe życie, to wypadało by mieć do niego odrobinę zaufania.
Czy każdy facet jest zły? –NIE. Czy każdy facet to super tata? NIE. Chcesz mieć dzieci to wybierz takiego chłopa co też chce i będzie Cie wspierał i pomagał. Nie masz takiego – zmień faceta! Mimo to zrobiłaś sobie (WAM) dziecko – szkoda. Szkoda Ciebie, faceta ale także maleństwa…. Chcesz mieć dzieci ale Twój facet nie chce- zastanów się czy chcesz być z takim facetem – POWAŻNIE. Zastanów się i zmień faceta. Nie żartuję! Nie licz na to że nagle będzie cie wspierał i Ci pomagał wtedy gdy wasze życie z powodu maleństwa skomplikuje się wielokrotnie. Mimo to decydujesz się na dziecko – nie miej do niego pretensji! Masz faceta który chce dziecko i chce coś przy nim robić – pozwól mu! Pozwól mu się uczyć, popełniać błędy (tak jak sama popełniałaś)! Jesteś z facetem to mu ZAUFAJ! Nie ufasz? To po co z nim jesteś???
Mirek, wodkę, order, całusa czy mój uśmiech wystarczy? Bardzo dziękuję za ten komentarz, za przywrócenie wiary. Nie będę Cię już wynosić na ołtarze, ot dodam- naprawdę fajnie, że jesteś!
Nie lubię wódki. ale dziękuję.
~MIREKT zgadzam się z tobą w 100% – polałbym Ci, ale… no ale nie pije. Drogie Panine, facet to świnia. Wiecie jak to się nazywa? STEREOTYP Idealnym mężem nie jestem, ojcem też nie, ale powiem wam tylko, że po porodzie bliźniaków (cesarka) w domu musiałem sam wszystko ogarnąć. Piersią nie karmiłem, rodzice też pomagali (po 2 tygodnie każda mama), a potem zostaliśmy sami. Od urodzenia kąpię chłopaków, prasuje ich rzeczy i sprzątam w domu co sobotę. Podług nie myję, przyznaje. W dodatku razem z żoną wstawałem co 3 godziny, żeby karmić z butelki. Dziś chłopaki mają 3,5 roku, a moja małżonka wychodzi sobie na spacerek o 19, z koleżanką. Jak wraca dzieci już śpią umyte, nakarmione i nakremowane. Jasne, zgrzyty się trafiają, ale to są też moje dzieci! Po śmierci Ani Przybylskiej napisałem posta na swoim blogu, bo przy tej tragedii każdy zapomniał, że Ania zostawiła 3 małych dzieci i męża. Teraz muszą sobie dać radę sami. A wasi mężowie daliby radę gdyby Was zabrakło? Bo ja i kolega ~MIREKT myślę, że tak.
P.S. Poszukajcie drogie Panie, ilu jest blogujących tatusiów…
Czytam czytam. Wiem ze tak jest ale nie u nas w domu. Maz rownie mocno uczestniczy w zyciu corek jak ja. Pomaga w domu mimo ze wraca bardzo zmeczony. Onbi jego brat lapia sie w te 2%