fot.Ewelina Choroba, Nawleczony i Lenuszka, kiedy miała 6 tygodni. Jedno z ukochanych zdjęć Radomskich.
Inspiracją do tego tekstu po raz kolejny stała się rozmowa z bezdzietną koleżanką. Kilka dni temu, po tym jak na fanpage’u bloga napisałam post o Lence, zapytała mnie co się tak bardzo zmienia w życiu kobiety, że po narodzeniu dziecka pieje jak naćpana z zachwytu nad maluchem, milcząc jednocześnie na temat sprawcy tego swojego cudu, który jeszcze niedawno był obiektem największych westchnień. Zapytała mnie, dlaczego matki piszą o synach, że to oni są najważniejszymi mężczyznami w ich życiu, o córkach- że to najdroższe skarby. Co z partnerami? Przydatność faceta kończy się w dniu porodu? Rodzisz i nagle kochasz mniej?
Wydaję mi się, że bez względu na to,czy jest się z kimś stosunkowo krótko (jak ja z Nawleczonym) czy wiele lat, bez względu na to,czy pragnęło się już dziecka, czy decyzje o jego poczęciu odkładało na bliżej nieokreślone „potem”, czy w ogóle zarzekało się, że owego dziecka mieć się nie będzie – ciąża to zawsze szok i zaskoczenie. Pozytywne bądź negatywne. A rodzicielstwo to jedna z najważniejszych prób dla związku.
Zanim rodzi się dziecko, wszystko jest prostsze i,co ważne w dzisiejszych czasach, mniej zobowiązujące. Seks? Kiedy zechcesz! Wypad za miasto? Może w najbliższy weekend? Całonocne rozmowy, seanse filmowe, spontaniczne niespodzianki? To takie słodkie i… niedocenione. Kiedy ma się tylko siebie nawzajem o wiele łatwiej zaspokajać potrzeby swoje i partnera i… dokonać rewolucji. Możemy się czarować, ale większość z nas, która jest już w tym wieku, że biologicznie, psychicznie lub jakkolwiek mogłaby mieć potomstwo, ma za sobą jakiś związek, jakieś „na zawsze”, „po grób”, które z jakichś względów nie przetrwało, co już na stałe tworzy w naszej głowie furtkę i przekonanie, że jestem tu i z nim, bo chcę, ale gdybym nie chciała, albo on nie chciał i zawali się świat, to po poniedziałku i tak przyjdzie wtorek, najwyżej spakuję plecak i ruszę w tą podróż dookoła świata o której wszyscy tyle pieprzą, a nieliczni znajdują odwagę.
Reasumując- będąc w bezdzietnym związku nadal jest się wolnym, a zobowiązania, które nas ze sobą trzymają, są konsekwencją podjętych decyzji. A co kiedy na świat przychodzi malec? Co dzieje się z kobietą? Związkiem? Facetem?
Kobieta
Matka natura, ta cwana szmata sprawia, że konsystencja mózgu ulega mniejszemu bądź większemu rozrzedzeniu. Nie ma w tym procesie żadnych reguł – niektóre wariują na punkcie swoich maleństw na USG w 5 tygodniu ciąży, inne przy porodzie, jeszcze inne, tak jak ja, zaczynają wariować z miłości dopiero z czasem. Oczywiście zdarza się to NIE ZAWSZE i oczywiście używanie określenia bezgraniczna matczyna miłość jest naiwnym uproszczeniem, ale to nie tekst o macierzyństwie, więc pozwolę sobie z niego skorzystać. Ot, dziecko zwykle staje się dla kobiety najważniejsze. Ot, gdyby ktoś kazał jej wybrać między dzieckiem a facetem, kiedy oboje staliby nad przepaścią, to albo wybrałaby dziecko albo skoczyła sama, żeby tragicznego wyboru uniknąć. A gdyby w tej hipotetycznej sytuacji facet ośmielił się powiedzieć – wybierz dziecko, bo ono jest najważniejsze dla nas obojga, to ona upewniłaby się, że ojcem jej dziecka jest najlepszy kandydat na świecie i znalazła w sobie jakimś cudem siłę, żeby uratować od przepaści obojga, bo już nie raz pisałam – matki to nadludzie.
Nie raz słyszałam i czytałam, że rodzicielstwo albo rozpieprzy związek albo scementuje i uprawomocni. Kumam to stwierdzenie coraz lepiej,bo zaledwie 3,5 miesiącach. Jest trudniej – cieszyć się sobą, być sam na sam, poświęcić się tylko tej drugiej osobie, kiedy dziecko ciągle domaga się uwagi, a ja sama – chwili dla siebie, ciszy, kąpieli, snu, spokoju. Jest trudniej, bo nie jesteśmy już parą wolnych ludzi bez zobowiązań, którzy za obopólną zgodą spotykają się na wspólnie zagospodarowanej przestrzeni, żeby pobyć razem i sprawić sobie radość. Ta przestrzeń zostaje rozpierdolona w drobny mak, wspólne chwile stają się usypianiem ze zmęczenia w poprzek łóżka, ciągłe zmęczenie i brutalna rzeczywistość, którą dopiero uczymy się okiełznać nie raz, nie dwa, nie dziesięć staje się powodem do sprzeczki i awantur, a spokojna rozmowa bywa możliwa tylko na spacerze albo nad ranem, kiedy dziecko wreszcie uśnie na dłużej niż kwadrans.
O facecie
Poświęcenie się tylko dziecku to bardzo kiepski wybór (ale czasem lub przez jakiś czas konieczność, bo to nie bajka Disneya, że wszysto nagle będzie dobrze i pięknie). Buczą o tym wszyscy eksperci i programy śniadaniowe- rodzina to DZIECKO, WY, ale też ty. Tralala w teorii wszystko jest piękne, a każdy dzień stawia nas przed trudnymi wyborami – umyć się, przewinąć czy zrobić dla niego obiad? Dlaczego kobiety przestają uwielbiać swoich mężczyzn?
Bo ich biologia w jakiś sposób przygotowuje do zmian. Ja sama z przerażenia i niechęci wobec dziecka płynnie przechodzę w zachwyt i dumę, rósł mi brzuch, cycki wypełniały się mlekiem, hormony robiły i robią kokoczambo pod pokrywą czaszki. A facet po prostu dostaje informacje- będzie tatą. Super, jeśli tego pragnął. Gorzej, jeśli musi się oswoić, bo jednocześnie musi odnaleźć się sam i wspierać ją, żeby z owym hormonalnym kokoczambo nie zawędrowała z euforii na szczyt wieżowca wierząc, że umie latać, albo że, w chwili hormonalnego zjazdu, woli tulić chodnik niż dziecko.
Myślę, że kluczem do rozwiązania zagadki -co się dzieje z pozycją faceta i dlaczego tak często ulega degradacji są 3 czynniki.
1. Kobieta zapomina,że jest partnertką, a nie tylko matką. Podoporządkowuje oseskowi nawet oddychanie i jest dla niego w stanie zrezygnować nawet z higieny osobistej. Nikt nie wymaga od niej żeby co wieczór stroiła się w gorsety i piekła ciasto, ale przelewanie całego uczucia na dziecko jest drugą skrajnością, która zagraża jej związkowi.
2. Tato to zupełnie inny partner. A przynajmniej w idealnym świecie tak powinno być. Wraz z narodzinami dziecka zmieniają się oczekiwania – spontaniczność jest wtedy mniej cenna niż odpowiedzialność, a zamiast „Kochanie, jutro jedziemy w Bieszczady!” jak melodia brzmi „Kochanie, sam z siebie uzupełniłem lodówkę, zabiorę małą na spacer, zdrzemnij się!”. Ojcostwo jest moim zdaniem trudniejsze, bo to rola, której nie da się sobie wyobrazić, bo wymaga cholernej dojrzałości.
3.Bo dziecko kocha się zawsze i mimo wszystko, a faceta niekoniecznie, choć brzmi to brutalnie – tym bardziej jeśli facet swoją postawą i niedojrzałością na wypalenie miłości ciężko pracuje.
Happy end which truly is just a beginning…
Z doświadczenia wiem już jednak, że jeżeli facet kocha swoje dziecko i spisuje się w roli taty (nie jest idealny, come on, oboje dopiero się uczymy poruszania po tej usłanej różami polanie pełnej kup i min zwanej rodzicielstwem!) to kobieta KOCHA GO JESZCZE BARDZIEJ i jest w stanie robić dla niego jeszcze więcej.
Może jestem naiwna, ale odkąd mamy Lenkę i widzę, jak Nawleczony wariuje na jej punkcie, jak wydzwania 5 razy w ciagu dnia, kiedy jest spokojna i 16, żeby się upewnić, czy już nie płacze, kocham go mocniej. To znaczy wkurwia mnie i doprowadza do szału równie mocno i jeszcze częściej, bo przybyło nam sytuacji konfliktowych i spornych kwestii, a mnie ubyło snu, ale…
Nie jestem już z facetem, który mnie zauroczył i uwiódł, z którym lubię spacerować, rozmawiać, jeść kolacje i kochać się. Jestem z kimś o wiele ważniejszym. Facetów można mieć całą masę, ale ojca swojego ukochanego dziecka ma się jednego i miłość do nich obojga sprawia, że skądś, bo na pewno nie z wody niegazowanej i poszarpanego snu, czerpie się tą siłę. I gdyby Nawleczony w roli ojca się nie sprawdzał, to choćby spełniał wszystkie kryteria tak ważne dla mnie przed ciążą, na pewno nie bylibyśmy już razem. I kiedy nasze uczucie już nieco ostygnie, to chcę pamiętać, że udało mi się z nim stworzyć coś o wiele więcej niż kiedykolwiek z kimkolwiek -w tym pojebanym i zmiennym świecie – mamy prawdziwą rodzinę i dom, do którego oboje lubimi wracać (to znaczy on lubi, bo ja wychodzę tylko do spożywczego i z psem, trololo..)
I jeszcze jedno
Ta przyjemność i frajda z bycia razem, rozmów, seksu, jedzenia, wszystkiego,co jeszcze rok temu było absolutnie oczywiste i nawyciągnięcie ręki, smakuje teraz zupełnie inaczej. Kiedyś to była szuflada pełna słodyczy, którą wystarczyło otworzyć i bez euforii, bo z przyzwyczajenia, nachapać się zawartością. A dziś?
Każda przyjemna chwila smakuje teraz jak Snickers po wyczerpującej diecie i przebiegnięciu maratonu. Dopiero teraz doceniamy, jaka to radocha obejrzeć w spokoju film, od kiedy dziecko usypia o normalnej porze, albo zjeść ciepły obiad, bo bardziej niż noszenie interesują ją własne uślinione ręce. Trochę zajadę frazesem, ale z dzieckiem na pokładzie życie smakuje zupełnie inaczej, a te gorzkie chwile nadają słodkim bardziej wyrafinowany smak.
I finał infantylnej słodkości mojej:
Nie ma większego szczęścia niż Nawleczony i Lenuszka śmiejący się do siebie o 5 nad ranem.
A CO WY SĄDZICIE? CO ROBIĆ, ŻEBY ZWIĄZEK PRZETRWAŁ? JAK I KIEDY?!
czekam na komentarze! I pamiętajcie, że udostępniając tekst, który przypadł Wam do gustu, wspieracie moją pracę. Dziękuję.
Jezu (w domyśle Radomska) kocham Cię i ten tekst!
Więcej nie mam czasu pisać, bo dwuipółletni dzieć zaraz z drzemki wstaje (nie pytaj nawet, o której kładzie się „na noc”) 😉
chyba iem, bo znam to :*
To raczej pochodna problemu bardzo popularnego w polskich rodzinach, tzn. że mąż/partner jest traktowany jak dziecko. Żona mu gotuje, po nim sprząta, prasuje mu ubrania i toleruje wybuchy gniewu. A potem jest złą żoną, bo bardziej zajmuje się dzieckiem niż wybrankiem. Helou, dziecko to obowiązek dla dwojga i jeśli nie ustawimy sobie relacji w związku zanim pojawi się dziecko (równy podział obowiązków na przykład), to marnie widzę to cementowanie, raczej rychły rozwód.
otoz to!
Hah poniekąd się zgadzam:) robię dla nas obiad,ale rzadko zjadamy razem, zawsze ktoś dziecko musi bujać, no bo przecież jak tu jeść jak dziecko robi się fioletowe z krzyku i to tylko dlatego,że nie jest na rękach.. Codziennie wieczorem włączamy film i jeszcze nigdy nie udało oglądną się do końca,bo zasypiamy..Ale póki co żadnego kryzysu nie widać, a ponoć początki są najtrudniejsze.. Kochamy małą oboje nad życie i oboje bez zastanowienia oddalibyśmy za nią życie. Mimo zmęczenia i całej reszty to najcudowniejsze 2 miesiące w życiu!
Bardzo dobrze powiedziane z tymi niedocenianymi przyjemnościami! 🙂 Jak nie było Antoniego, to nie doceniałam np. jazdy rowerem. Gdy byłam w ciąży i miałam mieć cesarkę, to mnie wszyscy straszyli, że rower to zobaczę może za pół roku od cięcia. I co? Byłam tak stęskniona za jakąś sensowną aktywnością, że wybraliśmy się na wycieczkę rowerową już 1,5 tygodnia po cesarce. Bałam się, że w trakcie wszystkie flaki mi wypadną, a jelita i żołądek będą gdzieś tam za rowerem powiewać, ale gdy tylko poczułam ten przyjemny wietrzyk na twarzy – miałam ochotę zamknąć oczy, puścić kierownicę i jechać z głupim uśmiechem, niczym Kate Winslet na Titanicu 🙂 Jak ja to wtedy doceniłam! Ajjj! 😀 Z aktywności odświeżających związek – polecamy kurs tańca towarzyskiego. Jest relaks, jest zabawa, a i Antoni ma trochę rozrywki, bo w końcu z babcią zostaje… 🙂
Problem pojawia się wtedy, kiedy to facet nie dokonca ogarnia sytuacje i nie traktuje matki swoich dzieci jako partnerki, kochanki, tylko zakłada, ze rola kobiety to te dzieci wychowywać, dom sprzątać, obiady gotować a i o męża zadbać – sam z siebie niewiele dając. A no bo on pracuje, zarabia, żeby ten cały bałagan utrzymać, a przecież i na hobby musi mieć czas i się napić i odstresować…. Niestety jest takich wielu! To nie jest takie wszystko easy peasy… A kobieta, matka?? Albo z tym walczy, albo się poddaje, bo wie, ze robi to przecież dla dobra dzieci 🙂
Nie mam jeszcze dzieci, za mąż wychodzę za rok. Nie wiem, czy w ogóle będę mieć dzieci, ale przygotowuję się z narzeczonym do wejścia w zdrowe, dojrzałe małżeństwo. Ustalając pewne wartości nadrzędne, schemat podziału obowiązków domowych, a nawet ustalając pewną strategię wychowywania ewentualnych dzieci. To jest moim zdaniem tragedia wielu młodych ludzi, że zanim się wpakują w małżeństwo nie rozmawiają nawet o takich sprawach, a w konsekwencji nie wiedzą jak różne mają oczekiwania wobec siebie.
Dziecko samo w sobie nie jest problemem, kłopoty wynikają z niedojrzałości obu stron.
WOW. Rewelacyjny tekst. Zgadzam się w 100%, nie mogłaś tego wszystkiego lepiej opisać!
Co robić, żeby związek przetrwał? Chyba rozmawiać. Dużo i na bieżąco. Jest czasem ciężko, niewyspanie sprawia, że jesteś wkurwiona już po jednym krzywym spojrzeniu partnera, ale trzeba to wszystko położyć na stół i obgadać. Taka jest moja koncepcja 😛
Póki co jako tako działa. To pisała żona z 10-letnim stażem, matka dwóch córek (1,5 i 3 lata) 🙂
Jagna:
Wszystko pięknie, ładnie, ale jak przychodzi na świat dziecko, to weryfikuje wszystko.
” schemat podziału obowiązków domowych, a nawet ustalając pewną strategię wychowywania ewentualnych dzieci. To jest moim zdaniem tragedia wielu młodych ludzi, że zanim się wpakują w małżeństwo nie rozmawiają nawet o takich sprawach, a w konsekwencji nie wiedzą jak różne mają oczekiwania wobec siebie.
Dziecko samo w sobie nie jest problemem, kłopoty wynikają z niedojrzałości obu stron.”
Jeśli w wieku 35 lat (po 18 latach związku i planowanej ciąży) jest się niedojrzałym, bo „dziecko samo w sobie nie jest problemem” to nie wiem co myśleć, bo faktycznie dziecko nie jest problemem, ale…
Nigdy nie wiesz, czy nie będziesz musiała leżeć w szpitalu przez 118 dni (czyli Twój mąż przez większy okres Twojej ciąży będzie sam i w pracy i w domu).
Nigdy nie wiesz, czy po powrocie ze szpitala, dziecko będzie miało przez prawie 5 miesięcy kolek i będzie się „darło” przez kilka godzin dziennie (szczególnie wtedy, gdy Twój mąż pracuje wieczorami, a dziadkowie mieszkają daleko).
Nigdy nie będziesz spodziewać się, że Twoje dziecko, będzie przesypiało prawie całe noce dopiero jak skończy ponad 2 lata…
Też nie spodziewasz się tego, że będziesz siedzieć na toalecie z dzieckiem w bujaczku, nie wspomnę o kąpieli 🙂
Nie narzekam, bo mam cudownego męża, który zrezygnował z nieciekawej pracy aż na 2,5 roku, żeby opiekować się naszą córcią, która jest naszym największym skarbem…
Ale, nie da się niczego wcześniej ustalić…trzeba to przeżyć…
pozdrawiam i życzę możliwości zrealizowania tego co ustalisz z mężem
Szczęśliwa 40-latka z 23 letnim już stażem 🙂
<3!
jejku podziwiam za znalezienie czasu na seks przy wymagajacym dziecku….wiem wiem ze to ważne tymbardziej szacun! 🙂
Świetny tekst w szczególności dla kogoś takiego jak ja, który ma to wszystko przed sobą!
mam łzy w oczach…
to takie mądre, i tak daje do myślenia…
piękny, szalenie mądry tekst o dobrych ludziach..
Dziękuję!
urodziłam 2 miesiace temu, śmieje sie z ludzi, ktorzy mówili mi,ze dziecko scementuje zwiazek.
o ile przez peerwsze2tyg mąż skakał nad nami o tyle teraz ledwie kiwnie palcem.Od wszelkich czynności przy dziecku jestem ja, nawet na spacer z małym sam nie wyjdzie, żebym mogła chwilę odpocząć lub w spokoju obiad zrobić. Raczej juz nie pamiętam jak wygląda normalna rozmowa z nim, to raczej wymiana zdań na zasadzie kup chleb i trywialne „jak tam?” po jego powrocie z pracy. On się irytuje, że mały nie uspokaja się przy nim-a czyja to wina?? wczoraj złapałam się na tym, że próbując gotować obiad z dzieckiem na ręku żeby on miał po przyjściu z pracy czekam na jakieś docenienie ale jakoś się nie doczekałam… każdego wieczora zasypiam z nadzieją,że może chociaż pocałuje mnie jak kiedyś… ale poduszka jest mokra od łez a nie od pocałuknów…
a ja nie wierzę, ze nagle przestał kochać czy coś. Myślę, ze go ta sytuacja przerosłą, a nie umie się przyznać. Zamiast płakać w poduszkę powiedz mu to,co tu napisałaś. Może on się po prostu cholernie boi? Że już zawsze będą tylko obowiązki, zarwane noce, zmęczona Ty, że nie tak miało być? Jak iałby Ci to powiedzieć, żebyś płakała, że nie chce rodziny? Porozmawiajcie. Pierwsze miesiące są trudne, ale mijają. Naprawdę warto docenić siebie nawzajem. Na chwilę odłóż dziecko i przytul jego, powiedz, że jest ważny i że go potrzebujesz, że da radę. Cokolwiek. Milczenie to zło!
Dokładnie, mam to samo przez pierwsze dni poprostu byłam zachwycona jak mąż się o nas troszczy a teraz po 16 miesiącach zajmuje się dzieckiem wtedy jak mały płaczę a ja już rzucam k……, bo nic nie mogę zrobić i jeszcze pretensja co się denerwujesz. A on siedzi przed telewizorem albo telefonem, masakra, a rozmowa zawsze kończy się tak samo on jest cudowny, a ja wszystkiemu winna, że nie mam siły na seks i na wyjście kiedy on ma ochotę właśnie wyjść. Niestety w naszym przypadku nie wiem jak to się skończy bo psychika już po mału siada i gdyby nie ten mały skarb już dawno spakowałabym walizki, ale walczę dla niego.
on kocha. i nic ponad to. nie jest z tych co przynoszą kwiaty do szpitala czy zapalą świecę żeby było miło. Wiedziałam o tym już dawno a jednak ciągle na to liczę.
Teraz będzie tylko gorzej.
”Na chwilę odłóż dziecko i przytul jego, powiedz, że jest ważny i że go potrzebujesz”-robiłam to nie raz. nie działa
Dziękuję za mądry i poparty doświadczeniem tekst, a nie jakieś tam dyrdymały kolejnej mega doktor-profesor w ww. temacie. Ja, że tak powiem, jestem w przedbiegach. 38 wiosen na karku i „się przygotowuję” na mojego syna. Przez lata mi się śnił i wiem , że na pewno mi się pięknie zdarzy. Jestem tego pewna.Pozdrawiam.
nasza córeczka kończy 3 miesiące, zanim sie urodziła byliśmy ze sobą krótko ,a nasz związek to była jedna duża impreza, codziennie obiadki w knajpkach,winko na tarasie, sex gdzie popadnie, weekendy z tanimi liniami lotniczymi. już w ciąży było „dziwnie” bo nie piłam, więc jakby humor inny, byłam senna , po pracy padałam na kanapie zamiast palić skręta i dyskutować o muzyce na tarasie i wkurwialo mnie wszystko (vivat hormony!). jednego dnia zauważyłam że K wraca do domu coraz później .halloooo, mysle sobie ahaaa już nie jestem fajnym towarzystwem!muszę to wyjaśnić, już , natychmiast!pytam więc Co jest? i słyszę ,że woli dłużej pracować ,bo boi sie mnie do mnie oddzywać ,wybucham bez ostrzeżenia,boi się mnie dotknąć bo ciągle powtarzam jak mi źle, boi się że nie będzie dobrym ojcem a jeszcze bardziej boi się do tego przyznać,boi się codzienności z dzieckiem i boi się że takiego z wątpliwościami to ja nie chcę.przez pół roku nie zapytałam jak się z tym czuje .my kobiety zapominamy o facetach, chcemy by stanął na wysokości zadania, cieszył się że będzie ojcem, głaskał po głowie a to ( o rany!) istota wrażliwa się okazuje! taaa,dla odmiany ja wysłuchałam, ja wygłaskałam, ja poprzytulałam i od tego momentu wyluzowaliśmy i zaczeliśmy się starac jak nigdy wcześniej, dawać sobie drobne przyjemności. teraz choć na chwile,czasem w półśnie , siadam codziennie wieczorem z nim na tarasie i słuchamy jak wcześniej razem muzyki,rozmawiamy, sex stał się jeszcze ciekawszy bo nagle trzeszczenie łóżka wygoniło nas z sypialni i znów mamy swoje „gdzie popadnie” tyle ze po 21 ej 😉 On zanim wyjdzie do pracy zostawi kanapki z liścikiem że „dziś przespacerujemy cały świat ” i idą z Małą na spacer a ja mam czas na wannę i książkę.i choć ciężko mi się skupić i gdzieś w głowie ciągle słyszę płacz,uczę się na nowo mieć czas dla siebie. staliśmy się bardziej poważni i ważni 😉 ale walczymy o siebie każdego dnia i szukamy siebie w tym rozgardiaszu. i nie ma nic piękniejszego od widoku K ze śpiącą mu Córeczką na klacie, z obrzyganymi rękawami i taką czułością w oczach jakiej nie widziałam nigdy u nikogo innego.taka to teraz nasza impreza 🙂
oj tak, nieciągnąca się impreza, kace też mordercze :))
Szkoda, że niektóre kobiety całkowicie zapominają o swoim facecie… o tym niegdyś „obiekcie westchnień” Zapominają o tym, że facet też czuje, myśli, przeżywa wszystko tak samo mocno jak mama jego dziecka. Przykre jest to, że macierzyństwo potrafi zmienić niegdyś kochających się do szaleństwa ludzi, w dwie oddzielne, obce sobie jednostki. Zbyt zmęczona? – żeby przez 3 lata powiedzieć mężowi „kocham Cię” ? zbyt wpatrzona w dziecko żeby facet nie usłyszał: „Nadal mi się podobasz… fajnie wyglądasz…” brak rozmów, seksu, planów, marzeń ? Traktowanie faceta jak powietrze i nie docenianie żadnego z jego starań??? Dlaczego? Bo teraz jego miejsce zajęło dziecko? Bo teraz jest już niepotrzebny i można go wyrzucić jak stary mebel? I mimo tego, że od kilku lat „waruje” przy rodzinie jak wierny pies, prawi komplementy, zabiega, docenia, pomaga i wspiera, wiecznie idzie na kompromis… od samego początku zaangażowany jest w życie rodzinne (i próbuje na siłę już uszczęśliwiać swoją wiecznie sfrustrowaną żonę) to i tak zawsze w zamian dostaje milczenie? Brak zrozumienia, czułości i tej jakże zwyczajnej miłości – kobiety do mężczyzny (nie miłości matki do ojca dziecka) ?
ja myślę, że wina zwykle jest pośrodku. Może kobiety zatracają sę w rodzicielstwie, bo muszą robić wszystko i trudno od nich oczekiwać, żeby wieczorem zamieniały się w czułą boginię seksu. Mówię-może, bo prawda nigdy nie jest oczywista..
Do Radomska. Jasne winę widzisz po środku bo jesteś kobietą. Ja niestety winę zrzucam na kobiety. Nie będę mówił w imieniu wszystkich facetów. Wiem jedno Ci którzy naprawdę się starają być dobrym kochającym mężem i ojcem nie zasługują na to co ich spotyka. Jak czytam wpis Łukasza to jakbym słyszał swoją historię życia. Mam tak samo po 13 latach. Co się z Wami kobiety dzieje. Myślicie że my faceci nie jesteśmy zmęczeni? Już nie jesteśmy Wam potrzebni bo macie to co w zyciu pragnelyscie . Dzieci. Eh dla mnie to nie zrozumiałem….
Macierzynstwo to koniec wszystkiego… doslownie …
Dokładnie. Zgadzam się w 100%. Jedynym sposobem na sukces macierzyństwa to mądrość obojga partnerów. Wzajemna pomoc jak I zrozumienie. Na swoim przykładzie widzę jak kobiety są słabe na punkcie macierzyństwa. Odtracaja swoich partnerów na bok…
Witam. Bardzo mi się spodobał Twój tekst. Końcówka może nie koniecznie. Generalnie jestem w związku z 13 letnim stażem, 8 lat po ślubie. Mamy 2 dzieci 3 I 5 lat. Powiem tak jedno dziecko A dwoje to 2 światy. Nie da sie tego porównać. Generalnie nie wiedziałem że kobiety tak wariuja, traca głowę na punkcie dzieci. Ja kocham dzieci nad życie. Będę im pomagał do końca życia. Nie zapominam o swojej żonie. Bardzo czuje że odsunięty. Odtracony . Żona jest przelewa swoje uczucia i miłość tylko na dzieci. Ja jestem bo jestem. Kiedyś nie wyobrazala sobie życia bezemnie. W tej chwili mówi że byłoby ciężko Ale dała by rady żyć bezemnie. Ogólnie to temat rzeka. Żona spi z dziećmi. Ja sam. Żona nie widzi w tym nic złego. Ja się strasznie wkurwiam I nie zgadzam na to. Uważam, że dzieci są już duże. Ktoś mi kiedyś powiedział. Dzieci są Twoje do końca życia A żona nie musi być Twoja do końca życia. I to jest święta prawda. Dlatego bardzo się staram, doceniam żonę. Kocham ja Ale nie jest wesoło. Żona nie rozumie że oddalamy się od siebie z każdym dniem. Tak jak mówię to temat rzeka. Kobiety obudzcie się. Nawet nie wyobrażacie sobie co czuje faceci gdy wy całą uwagę poświęcenie Naszym pociechom. Nie zapominajcie o swoich partnerach. Nie dziwię się że rodzicielstwo przynosi tak wiele zdrad I rozwodów. Jeśli kobieta nie potrafi w sobie znaleźć kompromisu między miłością do dzieci i męża To niestety dzieje się źle rzeczy. Małżeństwo się oddała od siebie itp….
Witam, jestem w trakcie rozstania po 14 latach związku, 9 po ślubie i 3 dzieci, 6 lat 4 lata i 16 msc. Mój mąż oznajmił mi, że zakochał się w innej kobiecie. Twierdzi, że całą miłość poświęciłam dla dzieci. A czy w miłości nie liczą się także małe gesty, troska, dbanie o siebie tylko czułość? Kiedy kobieta ma okazać czułość jak od rana zapierd….. żeby każdy czuł się dobrze, ciepłe śniadanie, ciepły obiad a w miedzy czasie zmiana pieluch, karmienie, ciągle niewyspana bo sen męża wazniejszy bo pracuje. Do tego ze wszystkim jest sama, brak zaangażowania ze strony męża. Cały dom na jej głowie, to przecież oczekuje w tym danym momencie od faceta przytulania, wsparcia, drobnych kwiatów dając mu tylko trochę czułości. Czy trzeba szukać od razu innej drogi a może dobrze jest zapytać „jak się czujesz kochanie”. Gdzie w tym wszystkim zrozumienie kobiety, że dzieci w tym jeszcze krótkim okresie poznawania świata potrzebuja tak bardzo mamy blisko siebie.
Do Radomska. Jasne winę widzisz po środku bo jesteś kobietą. Ja niestety winę zrzucam na kobiety. Nie będę mówił w imieniu wszystkich facetów. Wiem jedno Ci którzy naprawdę się starają być dobrym kochającym mężem i ojcem nie zasługują na to co ich spotyka. Jak czytam wpis Łukasza to jakbym słyszał swoją historię życia. Mam tak samo po 13 latach. Co się z Wami kobiety dzieje. Myślicie że my faceci nie jesteśmy zmęczeni? Już nie jesteśmy Wam potrzebni bo macie to co w zyciu pragnelyscie . Dzieci. Eh dla mnie to nie zrozumiałem….
Co za bzdury. Najpierw pokazujesz facetowi, że zrobisz obiad, upierzesz, pozmywasz a później po narodzinach to dla Ciebie cud że sam uzupełni lodówkę? Czyli najpierw masz faceta a po narodzinach nagle oczekujesz partnera, partnerstwa? To kogo bierzesz za męża to Twój wybór, albo będziesz służką albo partnerką a jeśli myślisz, że to co piszę to brednie to sama sobie pozwalasz na wiarę, że nie ma normalnych mężczyzn. Normalnych, jesteś mężczyzną, jak w domu masz kobietę. Nie służącą.
A to jest niestety pitolenie o szopenie. Autorka ma jedno dziecko mają i cud miód orzeszki, wydaje jej się, że wszystko wie. Prawdziwy jest jedynie ten punkt: 1. Kobieta zapomina,że jest partnertką, a nie tylko matką. Podoporządkowuje oseskowi nawet oddychanie i jest dla niego w stanie zrezygnować nawet z higieny osobistej. Nikt nie wymaga od niej żeby co wieczór stroiła się w gorsety i piekła ciasto, ale przelewanie całego uczucia na dziecko jest drugą skrajnością, która zagraża jej związkowi. Reszta to ściema. Bo punkt drugi facet może wypełniać w 200%, wspierać pomagać, zaiwaniać jak głupi, ale jak kobieta ma dwójkę dzieci, to już dużo łatwiej jej zapomnieć o facecie, kompletnie zapomnieć o czułości i w ogóle. Nie ma faceta, jest robot i tyle. Więc ja mogę tylko podkreślić pkt. 1. Pamiętajcie, że przede wszystkim jesteście żonami! Potem matkami. Bo dziecko kiedyś się wyprowadzi i wtedy może się okazać, że wasz mąż ma was już w doopie. I będzie szok i niedowierzanie, jak to to ja się tak poświęcałam bla bla, nie pier….l. Bo on też się poświęcał, ale tak się skupiłaś na dzieciaczkach, że nawet tego nie widziałaś i nie doceniałaś a co gorsza, zaniedbałaś waszą relację. Nie dziw się później, że on już na nic nie ma ochoty, a tym bardziej na wspólne spędzanie czasu, film czy spacery. Pierwsza z tego zrezygnowałaś. Pij piwo które nawarzyłaś.
Dokładnie, mam to samo przez pierwsze dni poprostu byłam zachwycona jak mąż się o nas troszczy a teraz po 16 miesiącach zajmuje się dzieckiem wtedy jak mały płaczę a ja już rzucam k……, bo nic nie mogę zrobić i jeszcze pretensja co się denerwujesz. A on siedzi przed telewizorem albo telefonem, masakra, a rozmowa zawsze kończy się tak samo on jest cudowny, a ja wszystkiemu winna, że nie mam siły na seks i na wyjście kiedy on ma ochotę właśnie wyjść. Niestety w naszym przypadku nie wiem jak to się skończy bo psychika już po mału siada i gdyby nie ten mały skarb już dawno spakowałabym walizki, ale walczę dla niego.
Witam przeczytałem pani tekst i nie zgadzam się ze stwierdzeniem „Bo dziecko kocha się zawsze i mimo wszystko, a faceta niekoniecznie, choć brzmi to brutalnie ” .Po pierwsze bez tego faceta nie byłoby dziecka to On się też przyłożył że się urodzilo Jak jesteś taka bystra to sobie sama poradź w okresie połogu umyj gary , ograniu chlew w jakim mieszkasz życzę powodzenia. A jak facet się wkurzy to sam odejdzie sam i to w cale nie świadczy o jego niedojrzałości emocjonalnej bo może ma dość tego syfu.
Zgadzam się totalnie! Mężczyźni nie potrzebują obiadu pod nos, potrzebują pochwały (ale za coś konkretnego, czasem wyznaczenia zadań nie że nie chcą, często nie pomyślą) przytulenia, powiedzenia, że są ważni, potwierdzenia, że są przydatni, potrzebni. Ja naprawdę myślę tak o swoim mężu i widzę że im bardziej mu to okazuję tym bardziej się stara, to samo nakręcająca się spirala dobra ❤️
Teraz dopiero planujemy strać się o pierwsze dziecko, jesteśmy parą ok 10 lat i mam wrażenie, że kochamy się i rozumiemy coraz bardziej. Jestem dobrej myśli. W ogóle super artykuł, zamierzam podejść do tematu rodziny tak samo 🙂
U mnie sytuacja zgoła odmienna. To nie ja zafiskowalam się na dziecku ( chociaż oczywiście kocham najmocniej na swiecie) ale to mąż stracił głowę dla córki, obecnie 3 lata. Ja dla niego się nie liczę, spacer tylko z córka, zabawa po pracy tylko z nią, do mnie po powrocie do domu rzuca zdawkowe CZESC i szybki buziak, dla małej wylewa może czułości. To boli, cholernie.
Kocham córkę i męża ale nie widzę już szans na uratowanie tego związku za bardzo.. zaczęliśmy terapię ale nie wierze ze mąż nagle zobaczy we mnie dawna partnerkę:(