Mam Wam coś do powiedzenia :)

Te, które planowały dziecko od zawsze i nie wyobrażały sobie życia bez niego,  a na wieść o ciąży płakały ze szczęścia. I te, którym dziecko kojarzyło się z istotą pozaziemską, które wpadły i ryczały z tego powodu z rozpaczy. Do Was piszę.

Do mam po przejściach trudnych i niewyobrażalnych i tych do rangi trudnych i niewyobrażalnych wynoszących codzienność Chciałam Wam coś powiedzieć.

Tym wyluzowanym tak, że ręka swędzi, aby zadzwonić czasem po opiekę społeczną i tych biegających do lekarza z każdym pierdnięciem i kichnięciem. Tych, które uczą swoje dziecko cierpliwości nie reagując na jego płacz i te, które biegną z otwartymi ramionami na dźwięk każdego jęknięcia przekonane, że od hartowania to jest świat, a mama od absurdalnej i zakrawającej o psychozę miłości. Mam dla Was wiadomość.

Dla tych, którym macierzyństwo dodało skrzydeł i pewności siebie, dla tych, dla których wypełniło definicję kobiecości. I tych, które bez względu na ilość doświadczeń, dzieci i lat na koncie, ciągle czują się niepewne i zestresowane jak przed ważnym egzaminem. Muszę Wam coś powiedzieć!

Tym nieśmiałym, okazującym czułość półszeptem, ukradkiem, traktującym każdy ciepły, nieco infantylny zwrot, jak największą tajemnicę i skarb. I tych rozhulanych i głośnych, które swoją obecnością wypełniają cały park. Dla Was parę słów.

Dla tych, dla których macierzyństwo jest wyzwaniem życia, polem walki na którym mierzą się z własnymi traumami i słabościami i dla tych które w ogóle nie rozpatrują go w jakichkolwiek górnolotnych kategoriach.

Dla tych, które miały szczęśliwe dzieciństwo i pragną naśladować swoje matki i dla tych, dla których pierwszym celem jest bycie matką inną niż ich własna.

Dziękuję Wam.

Za to, że mogę Was obserwować i słuchać. Za to, że dzięki blogowi mam szanse Was poznawać. Że przeczycie teoriom o beznadziejności tego świata, jadąc do mnie  z końca miasta, aby dostarczyć ułamany uchwyt do karuzelki. Płacicie za taksówki, aby napić się ze mną kawy i poznać moją córkę. Poświęcacie swój czas i wysyłacie wiadomości i maile.

Dziękuję Wam, nawet jeżeli nie mam z Wami wspólnego nic, poza wypełnianiem tej samej życiowej roli. Dziękuję Wam, bo dzięki Wam więcej wiem, widzę więcej i szerzej, uczę się słuchać, wyciągać wnioski -wiem, jaka bardzo chciałabym być i czego wolałabym uniknąć.

Zachwycacie mnie. Odkąd urodziłam dziecko nieprzerwanie. Przemęczone i przezroczyste z niewyspania w dresie, kiedy to wózek na spacerze pcha Was, bo Wy nie macie siły. Odstrojone i wystylizowane jak telewizyjne pogodynki. Normalne i zwyczajne. Niezwykłe i niesamowite. Wykształcone i elokwentne, przaśne i wulgarne. Wszystkie.

I dziękuję za każdy gest, ciepłe słowo,  wsparcie, uwagi, wspólną rozmowę, spacer i plotki- nawet jeżeli jednorazowe, bo za bardzo się różnimy.

Dziękuję.  Bo poza zyskaniem skarbu w postaci dziecka zyskałam cudowną świadomość, że ten beznadziejny świat jest pełen kobiet, które zabiłyby z miłości do drugiego człowieka, które są zdolne, żeby się zatrzymać, poświęcić i kochać bezwarunkowo.

Cieplej mi, lepiej i bezpieczniej.

Cudownego weekendu Dziewczyny

11 komentarzy
  1. proszębardzo 😉

    a tak na poważnie, to wspaniałe, jak macierzyństwo otwiera całkiem nowy świat, choć (pozornie) inne światy zamyka. Również w tym aspekcie, o którym napisałaś:)

  2. Chciałam napisać…”Bardzo……(?)……..napisane”, ale kompletnie nie wiem jak ubrać to w jedno słowo. Od kiedy urodziłam dzieci przeglądam wiele blogów parentingowych, ale gdy odkryłam Twój – czytam Go z największą przyjemnością, bo wiem, że nie znajdę tu matki ślepo upierającej się przy swoich poglądach, metodach wychowywania, karmienia etc. , a kogoś kto zaakceptuje, ba! i nawet nie skrytykuje, a uszanuje słowo każdej czytelniczki i nie będzie na chama narzucać im swojego zdania. I to lubię w Tobie (choć znam się tylko z bloga) najbardziej!
    Co do zmiany postrzegania ….wszystkiego (?) po narodzinach dziecka – to fakt. Chociaż w moim przypadku nie było to taki przeskok niematka/matka. Z czasem widzę jak podejście do wielu kwestii się zmienia. Dzięki dzieciom mam prostu potrzebę bycia lepszym człowiekiem:). Jeszcze raz pozwolę sobie Ci posłodzić;P – Twój blog często otwiera mi oczy na sprawy na, które nie zwracałam uwagi, nie widziałam ich, lub nie orientowałam się jakie mam zdanie w danej kwestii. Nie wiem czy cokolwiek z tego co piszę jest zozumiałe;P bo zdaję sobie sprawę ze swojego 'skrótowania’ myślowego, ale rozumiesz sama – nie widzę już na oczy;P
    A! I najważniejsze – Dziękuję!;D
    Dobranoc!

    1. fajnie, że moimi rozkminkami nie komplikuje i nie utrudniam, a wzbogacam. JARAM SIĘ 🙂 dziękuję i pozdrawiam!

  3. Musze przeprosic wszystkie ciche mamy za moja rozdartosc, jesli sie na mnie natkniecie w parku. Szkurwamac, sory. Ja z natury niby spokojna jestem. Przynajmniej tak do roku-poltorej po urodzeniu dzieci. Moze to juz menopauza… Takie kochane, takie madre, ale chwilami nie wiem, jak mam do nich totrzec… Myslac przyszlosciowo, to w sumie dobrze, ze maja silne charaktery i nie tak latwo jest je przekonac do swoich racji. Ale do ich doroslosci wrzody zoladka zaczna mi juz wyrastac na twarzy, a wlosy zabiela sie calkiem.
    eh.

  4. Musze przeprosic wszystkie ciche mamy za moja rozdartosc, jesli sie na mnie natkniecie w parku. Szkurwamac, sory. Ja z natury niby spokojna jestem. Przynajmniej tak do roku-poltorej po urodzeniu dzieci. Moze to juz menopauza… Takie kochane, takie madre, ale chwilami nie wiem, jak mam do nich dotrzec… Myslac przyszlosciowo, to w sumie dobrze, ze maja silne charaktery i nie tak latwo jest je przekonac do swoich racji. Ale do ich doroslosci wrzody zoladka zaczna mi juz wyrastac na twarzy, a wlosy zabiela sie calkiem.
    eh.

  5. Radomska, to wdzięczność obustronna.
    Wspaniale się Ciebie czyta. Dodajesz ukojenia i otuchy, że wcale taką nienormalną matką nie jestem 😉 Dziękuję Ci, że masz odwagę nazywać sprawy po imieniu. Czekam na kolejne wpisy.
    Może kiedyś wypatrzę Cię na spacerze!
    Pozdrawiamy razem z (już) dziewięciomiesięcznym synkiem. :-*

  6. Bo to jest „miłość” odwzajemniona :)))
    A macierzyństwo ma wiele twarzy…ważne aby nie nakręcać się na te „perfect” ani nie dokopywać tym „bed”…ja staram się szukać równowagę w całym tym majdanie..ale są dni kiedy jadę na skrajnościach..taka lajfa…a potem wejde na jakiegoś blogaska i już papa się jarzy :)))

  7. Nawzajem:) przy Twoich tekstach placzę i się smieję, a hormonalnie jesteśmy siostrami bo mojego synka urodziłam 22 października, Tak więc zwykle jesteś że mną w łóżku he,he przy późnowieczornym karmieniu, Ubierasz moje myśli w słowa i porządkujesz tym samym moje macierzyństwo ( trzecie już) 🙂 Dziękuję. M Ioglabys być moją córką bo w takim już jestem strasznym wieku 🙁 Ps. nienawidzę pisać z telefonu 🙂

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.