Jeżeli nikt Cię nie widzi i nie komentuje nie istniejesz?

paparazzi

Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale mam takie smutne wrażenie, że im ludzie są bardziej sfrustrowani, zakompleksieni, niepewni siebie, tym bardziej próbują przekonać świat,że jest inaczej. Ludzie, czyli też Ty i ja, niestety.

W dobie instagramów,fejsbuków, youtubów, blogów każdy chciałby być zauważony, doceniony i znaleźć potwierdzenie tego, w co sam często nie do końca wierzy lub też niemniej często wątpi. Nie trzeba być nikim wyjątkowym,by móc zaistnieć, ale niestety ludziom wydaje się, że samo to zaistnienie czyni ich wyjątkowymi – że ilość ludzkich zerknięć, polubień, odsłoń sprawi, że to w co chcieliby wierzyć, stanie się choć na chwilę bardziej realne.

Im więcej zdjęć roznegliżowanych sportsmenek widzę, tym mocniej się zastanawiam, czy pokazują się, bo są z siebie dumne, czy same nie wierzą w to,co widzą i potrzebują społecznego potwierdzenia swoich sukcesów. Zdrowy tryb życia bez zdjęcia obiadu i brzucha na instagramie? Niemożliwe!

Im częściej moi znajomi oznaczają się w pierdyliardach miejsc w  których się zjawiają, zastanawiam się, czy podróżują tam dla frajdy czy samego odhaczeniana fejsie i czy kiedyś zabiorą mnie w ten sposób ze sobą do kibla. I czy ja oznaczając swoje dziele się radością czy próbuję nadać temu co robię większe znaczenie?

Im więcej obrazów szczęśliwych par, rodzin, związków, matek przeglądam, tym mocniej się zastanawiam, czy nie kryje się za nimi kreacja i rozpaczliwa potrzeba opowiedzenia sobie bajki. Widziałam tyle pięknych zdjęć.

A  słyszałam tyle brzydkich historii.

Na YT też bez liku kanałów pospolitych ludzi, którzy nie mają nic odkrywczego do powiedzenia, śledzonych przez mniejszy bądź większy tłum nie mniej pospolitych,  których autorzy filmów dodają otuchy, że nie jest z nimi tak źle, że jakby co, to zawsze mogą pogadać o niczym i ktoś to polubi.

Na blogach każdy próbuje przekonać, że jest osobowością i potrafi porywać tłumy. I jeśli porwał, to uwierzył niestety, że to potwierdza jego teorię o auto wyjątkowości.

Co robi się dla siebie, skoro  nawet kwadrans w kiblu wykorzystuje się na wysłanie sms-a czy prześledzenie newsów z tablic znajomych?

Trochę się gubię. Prowadzę bloga na którym śmieję się rzeczywistości prosto w mordę, na instagramie wycinam pozytywne momenty z pospolitych dni, fotografując się wciągam brzuch, a zdjęć bez makijażu nie upubliczniam, żeby przypadkiem nie usłyszeć tego, co za dobrze wiem.

Gdzie jest granica między pokazywaniem fajnych momentów życia, a życiem na pokaz i dodawanie rzeczywistości kolorów nie za pomocą działań a  filtrów w edytorze zdjęć?

Bo przecież jak człowiek jest szczęśliwy, spokojny, spełniony, pewny siebie i pełny wiary w swoje siły, możliwości, nie potrzebuje szarpać za rękaw znajomych i obcych, żeby utwierdzali go w tym na każdym kroku. ..

Tylko, czy istnieje naprawdę, ktoś kto jest i szczęśliwy i spokojny i pewny siebie i wiary w swoje możliwości, dla kogo więcej znaczy uznanie we własnych oczach niż ślepiach obcych gapiów?

33 komentarze
  1. I znowu. Zajebisty tekst. Masz taką lekkość pióra i taką fajną arogancję w sobie, ze lubię Cie czytać tak bardzo jak Kominka.
    Prawda w tekście czysta,. Fajnie przedstawiona. Kogoś kto ma dystans do siebie ten czy inny wpis nie urazi.

    Miszcz dnia dzisiejszego – Matka Radomska.

    PS. Radom jest mi dość bliski 😉

      1. To o czym piszesz, ma nierozerwalny związek z lubieniem, bądź nielubieniem siebie.
        Większość ludzi musi się przeglądać w cudzych oczach, by się dowartościować, łagodniej spojrzeć na samego siebie.
        Ja mam inny problem 😀
        Nie obnażam się przed innymi i nie chwalę sobą, przez co wyzwalam w ludziach dziwną reakcję.
        Nie mam osobistego facebooka (już), nie mówię o osiągnięciach finansowych (czyste żenua dla mnie) i nie chwalę się. Jeśli coś z własnego życia przekazuję, to fascynacje. Na przykład jogą.
        Na mojej ulicy mieszkają normalni ludzie, a ja jestem ta dziwna. Nie „wymieniam się życiem” z nimi, nie chodzę na ploty, gdyż nie czuję takiej potrzeby.
        I jaka sytuacja zaistniała?
        Nie zgadniesz!
        Ludzie zaczęli się mną interesować intensywnie w momencie, gdy kiedyś tam do nich „wyszłam” i porozmawiałam, przy czym okazało się, że nie jestem ziejącym ogniem smoczydłem, ale całkiem zwykłą babą 😀
        Doszło nawet do tego, że procesje onych przetaczały się przez mój dom, gdyż należało zaznajomić się z tą nie patrzącą na boki i nie zadającą osobistych pytań laską.
        Było, minęło.
        Znów żyję według zasady „miej wyjebane, a będzie ci dane” 😀
        I tym ordynarnym akcentem życzę Tobie, hasbendowi i córeczce z wielkimi oczami spokoju.
        Jesteś lubiana, pokazujesz się od fajnej strony, więc olej granice. Ty jej nie przekraczasz.
        Jesteś kotem chodzącym własnymi drogami i fuczącym na bzdetowatość.
        Tak trzymaj i pisz 😀
        Całusy
        mika

  2. też się nad tym często zastanawiam ostatnio, po co wrzucam te przefiltrowane zdjęcia:) czemu cieszy mnie to, że ktoś to zauważy? czy ci ludzie, sytuacje na zdjęciach mieliby mniejsze znaczenie, gdyby nie zdobyli polubień i akceptacji?:)
    nie wiem, ale tak se myślę, że to narzędzia, które dostaliśmy do rąk zmieniły trochę nieco naszą mentalność, nieco! bo przecież potrzeba bycia zauważanym i podobania się jest w nas odwieczna. teraz tylko tak wyrażana:) chyba nic w tym złego jak od czasu do czasu zrobimy sobie ładne selfie z dopiskiem nofilter:))

  3. Ostatnio spotkałam osobę która nie potrafiła uwierzyć w to ze mam dwu letnie dziecko bo… nie mam żadnego jej zdjęcia na fejsiku. I nie docierał argument że to świadomy wybór. No ale czego spodziewać się po człowieku który leżąc na podłodze musiał napisać że właśnie się spierdolil ze schodów w jednym z łódzkich klubów. Ludzie opisujący pospolite życie odnoszą największy sukces. Taka polska mentalność stąd fenomen polskich seriali typu klan czy na wspólnej

  4. Masz swieta racje z tym ze jak czlowiek jest szczesliwy to nie musi o tym krzyczec i jakos chyba nie ma wtedy potrzeby. Tak troche jak w tym przyslowiu „krowa ktora duzo ryczy, malo mleka daje”

  5. Ja znam kogoś takiego. Ma starą komórkę bez internetów (i chyba nie działa w niej klawisz jedynki), nie wie co to instagram, twitter, czy inne targi próżności, komponuje trudną, skomplikowaną muzykę i oprócz mnie nikomu nie daje jej posłuchać. To mój mąż, lat 38. Umie naprawić każde urządzenie elektryczne, zna biografię Tesli, zaprojektował, wykonał prototyp i sprzedał Amerykanom wzmacniacz preampowy do gitar elektrycznych i nadal wiemy o tym tylko my i oni.
    Jest człowiekiem z gatunku nie-do-wiary, mógłby być wszystkim i wszędzie, zarabiać kupę kasy i nosić szpanerskie buty z czubkiem. A on autentycznie ma to gdzieś. Znam go 10 lat, to nie jest poza na skromnego filozofa. Więc tak, są tacy ludzie, co nie tylko nie muszą się chwalić tym, ile razy ich ultrarasowy kotek nasrał dziś do kuwety, oni nie pochwalą się nawet wtedy, gdy na własnym podwórku zbudują wehikuł czasu ze starego tostera i akordeonu. I właśnie dlatego NIE WIEMY, że istnieją 😉

  6. Witaj,

    W żartobliwym tekście zadajesz bardzo poważne pytanie.
    Odpowiem Ci zatem poważnie: Tak. Istnieje Taki Ktoś.

    Jak Go poznasz, nie będziesz miała żadnych wątpliwości.

    Przestaną się też dla Ciebie liczyć opinie innych i cała zabawa w udawanie kogoś kim się nie jest.

    Nie wspomnę nawet o Facebooku i innych współczesnych wynalazkach, które są niczym innym jak kolejnymi warstwami iluzji przykrywającymi to co realnie istnieje i za czym każdy z nas tęskni.

    Cały nasz problem problem polega na tym, że szukamy spełnienia wszędzie, tylko nie tam, gdzie faktycznie można je znaleźć…

  7. Tak Ci się wydaje. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.” 2Kor 5: 10
    Dlatego polecam rady praktyczne jak uniknąć piekła. Kto chce skorzystać niech skorzysta a kto nie, to jego sprawa.
    http://tradycja-2007.blog.onet.pl/

  8. tak to już jest, osoby, które są spełnione i zadowolone ze swojego życia nie czują potrzeby krytykowania innych, nie dziwi ich ludzka odmienność a cała reszta sfrustrowanych sieje jadem gdzie się da, często robiąc to nie wprost, na przykład zadając niewinne pytania w stylu: „a nie lepiej byłoby by….itd.

  9. Ehh jak zwykle, świetny temat i tekst :*
    To, o czym piszesz znam aż za dobrze. Mam 3 przyjaciółki, które wrzucają na fb fotki np. z „cudnych wakacji nad morzem” a na każdym są opatulone w bluzy i zasłonięte na maxa bo mają wielkie kompleksy z rozmiaru 44. Albo pokazują światu piękne zdjęcia z własnego ślubu a po 5 miesiącach wychodzi, że mąż jednak przestał być ideałem a zaczął być wrednym ch..jem. Chwalą się urlopem w pracy chociaż pracują „na czarno”.
    A ja na prawdziwych wakacjach byłam 10 lat temu, męża nie mam bo żyję na „kocią łapę”, mam dziecko za to pracy nie mam- więc teoretycznie nie mam czym się chwalić światu. Ale ja WIEM, że jestem od tych przyjaciółek szczęśliwsza bo chociaż nie mam komentarzy z wyrazami zazdrości pod fotkami to zaraz po tym jak one się wypłaczą w mój rękaw i pytają co u mnie ja mogę im tylko powiedzieć, że u mnie jest super. Dziecko zdrowe i kochane, z partnerem się świetnie układa, pracy nie mam bo narazie nie muszę mieć- mogę za to być z dzieckiem i tworzyć (artystka rękodzielnicza), ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne mam u rodziców na KRUSie. Mam wszystko to, czego mi potrzeba do szczęścia a nie to co inni uważają za szczęście. I pomimo, że ja chodzę z uśmiechem na gębie to znajomi myślą, że jest mi w życiu źle- bo nie chwalę się niczym na fb… A ja się nie chwalę bo inni i tak nie zrozumieją z czego JA się cieszę.

  10. Świetny tekst i temat na czasie.
    Masz bardzo ciekawy styl pisania.
    Zapiszę sobie adres Twojego bloga i będę napewno tu zaglądać.
    Co do notki, ja uważam, że Ci ludzie, których tak pełno tu i tam, chwalą się wszem i wobec każdą pierdołą, są mocno zakompleksieni albo samotni.
    Naprawdę bardzo im współczuję i jednocześnie śmiać mi się chcę z nich.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

  11. „Gdzie jest granica między pokazywaniem fajnych momentów życia, a życiem na pokaz”

    chyba się w Tobie zakochałam.

  12. Witaj serdecznie
    Ciekawy tekst, tak jest jak piszesz. Mnie też zastanawiają ludzie bez osobowości, przeciętni a mimo wszystko na Youtube kręcą filmiki o sobie – co jedli, gdzie byli…. Po co to robią? trudno powiedzieć.
    Mało jest natomiast takich Blogów jak Ty prowadzisz, wartościowych, jednocześnie na luzie i autentycznych, a czy nie jest tak jak mówiono nam na studiach, że wygrywa to co jest przeciętne, masowe, lekkie w treści i formie? mam nadzieję, że tak nie jest, wierzę w ludzi i w ich zdolność rozpoznania tego co jest wnoszące ich życie wartościowe treści od bzdurnych informacji, które natychmiast się zapomina…
    pozdrawiam Ciebie słonecznie
    dobrycoach.bloog.pl

  13. Też odniosłem takie wrażenie, dlatego apeluję o madre słowo i podpisanie petycji. „Nie ma Polski bez Polaków”- liczy się każdy głos! Możliwość oddania głosu w wyborach to podstawowe prawo ale też obowiązek obywatela. Powszechny Obowiązek Wyborczy przywróci porządek w kraju i wiarę jego mieszkańców w Państwo. Głosuje tylko 24 % Polaków. Większość społeczeństwa utraciło zaufanie do polityków i praw jakie w tym kraju rządzą. Cel jest jeden. Godne życie we własnym kraju! Każdy głosuje i wybiera swojego przedstawiciela, nie numery z list wyborczych. Konkretny plan i program. Osoba która zdobywa najwięcej głosów wygrywa, a nie ten kto jest akurat podstawioną jedynką na liście.Jest głosowanie na poszczególnych kandydatów a nie partie. Nikt nikogo nie będzie zmuszał do zapisania się do konkretnego ugrupowania politycznego. Jeśli obywatel ma pomysł i poparcie wśród 1000 osób, jest kandydatem, najpierw w wyborach samorządowych, potem wyżej. Wszystko zależy od poparcia ludzi. Promowane będą osoby, które zrobiły coś dobrego dla swojej społeczności lokalnej. Nie głosujemy na partie tylko na ludzi. Zmiana Ordynacji Wyborczej i monopolu największych partii – czyli progu wyborczego. Rozliczenie polityków z konkretnych działań i obietnic. Jeżeli okłamałeś wyborców, zamieniasz partie jak rękawiczki, otrzymujesz wilczy bilet. Nie ma cię w następnych wyborach. Jeśli każdy obywatel, odda głos, zwyciężą ludzie posiadający prawdziwy mandat społeczny, a nie partia na którą zagłosowało tylko faktycznie 7% społeczeństwa, gdyż 75 % obywateli skutecznie utraciło wiarę we własne państwo. Powszechny Obowiązek Wyborczy nie jest na rękę od 25 lat rządzących tym krajem ludzi i ich ugrupowań. Zmusiło by to ich do działań na rzecz wszystkich obywateli, a do tego nie są oni chętni i przede wszystkim zdolni! Powszechny Obowiązek Wyborczy stał by się podwaliną budowy zdrowego, przychylnego wyborcom państwa!. ” Zyjesz w tym kraju to go wspieraj”! http://www.avaaz.org/pl/petition/Prezydent_Bronislaw_Komorowski_Powszechny_Obowiazek_Wyborczy/?cgCQbib

  14. Pierwsze co chce napisać, to bardzo fajny temat, naprawdę 🙂
    A z tą granicą, to przeczytałem Twój tekst, zastanowiłem się, no i właśnie?
    Granica dla każdego jest chyba inna, bo jak ktoś już robi zdjęcie na siłe żeby wstawić na instagrama, to już jest granica przekroczona. A jeśli zrobił sobie zdjęcie ze znajomymi, bo taki miał kaprys, a potem wstawił na insta, to myślę że jest ok. O ile takich zdjęć nie wstawia codziennie…
    Obserwuje Twojego bloga, piszesz całkiem fajnie 🙂

  15. To o czym piszesz, ma nierozerwalny związek z lubieniem, bądź nielubieniem siebie.
    Większość ludzi musi się przeglądać w cudzych oczach, by się dowartościować, łagodniej spojrzeć na samego siebie.
    Ja mam inny problem 😀
    Nie obnażam się przed innymi i nie chwalę sobą, przez co wyzwalam w ludziach dziwną reakcję.
    Nie mam osobistego facebooka (już), nie mówię o osiągnięciach finansowych (czyste żenua dla mnie) i nie chwalę się. Jeśli coś z własnego życia przekazuję, to fascynacje. Na przykład jogą.
    Na mojej ulicy mieszkają normalni ludzie, a ja jestem ta dziwna. Nie „wymieniam się życiem” z nimi, nie chodzę na ploty, gdyż nie czuję takiej potrzeby.
    I jaka sytuacja zaistniała?
    Nie zgadniesz!
    Ludzie zaczęli się mną interesować intensywnie w momencie, gdy kiedyś tam do nich „wyszłam” i porozmawiałam, przy czym okazało się, że nie jestem ziejącym ogniem smoczydłem, ale całkiem zwykłą babą 😀
    Doszło nawet do tego, że procesje onych przetaczały się przez mój dom, gdyż należało zaznajomić się z tą nie patrzącą na boki i nie zadającą osobistych pytań laską.
    Było, minęło.
    Znów żyję według zasady „miej wyjebane, a będzie ci dane” 😀
    I tym ordynarnym akcentem życzę Tobie, hasbendowi i córeczce z wielkimi oczami spokoju.
    Jesteś lubiana, pokazujesz się od fajnej strony, więc olej granice. Ty jej nie przekraczasz.
    Jesteś kotem chodzącym własnymi drogami i fuczącym na bzdetowatość.
    Tak trzymaj i pisz 😀
    Całusy
    mika

  16. Ja nie upubliczniam swojego życia i już. Po co? Na co komu wiedzieć, gdzie leżę na plaży, co jem na śniadanie…to moje życie moja sprawa.

  17. oczywiście, że istniejesz 🙂 znam sporo osób które mają w głębokim poważaniu fejsy itp., bo po prostu żyją, robią coś wartościowego, fajnego i niepotrzebne im do tego żadne lajki. Równowagę można zachować – media są częścią naszej codzienności, a profil na fb czasem – jak u mnie – służy celom konkretnym i służbowym, coś jak poczta. Ale może to kwestia wieku 🙂

  18. Własnie nosze w sobie taki tekst: jak załozyć i prowadzić niszowego bloga? Bo jestem akurat jego autorką. Troche mnie załamuje poziom większości najbardziej poczytnych blogów, i te kluby wzajemnej adoracji – bloger coś piernie za przeproszeniem, a tu zaraz ze 100 komentarzy i brawo, brawo! Wyrazy uwielbienia, dozgonnej miłości, pochwały geniuszu. Ja pisze ciekawie (tak uważam) i o CZYMŚ, a pies z kulawą nie zajrzy.. Długo byłam odporna na tę moją „niesławę” blogową, ale zaczyna mnie dręczyć pytanie: co jest nie tak ze mną, że nikt mnie nie czyta??? I brać blogowa mnie nie uwielbia? Więc jednak mam potrzebę dowartościowania się za sprawą grupy anonimowych dla mnie…debili. Bo w wiekszości taki jest przeciętny uzytkownik internetu, czytający blogi. Sorry.

  19. Wszystko zależy od naszego charakteru, znajomych itd., ale też i od wieku. Zawsze ceniłam sobie prywatność, mój fb był dostępny tylko dla niewielkiej grupki znajomych. Odkąd przekroczyłam 40-tkę i odeszłam z korporacji inaczej patrzę na życie. Założyłam bloga i udostępniam ten mój, do tej pory zamknięty świat, innym. Jestem dziś otwarta na świat 🙂 i dobrze mi z tym 🙂
    Pozdrawiam serdecznie

  20. Bardzo fajnie piszesz tak rzeczowo i konkretnie, prosto z mostu bez owijania w bawełnę, niestety to rzeczywistość,
    Większości z Nas brakuje prywatności, takie życie na pokaz to nie wróży nic dobrego bo wcześniej czy później się wykoleją. Tysiące znajomych i laików a tak naprawdę tylko po to by być w centrum uwagi?
    Myślę że nie tedy droga do szczęścia, a granica już dawno została przekroczona, tylko niektórzy zabrnęli za daleko poza tą cienka linię.
    Czekam na kolejny wpis
    Pozdrawiam

  21. Witam Serdecznie.
    Ciekawy tekst rzeczywiście skłania do refleksji. Nie zgadzam się, że szukam na Facebooku polubien pochlebs uwagi i robię to bo jestem nieszczęśliwa lub mam problem. Nie zgadzam się z „Bo przecież jak człowiek jest szczęśliwy, spokojny, spełniony, pewny siebie i pełny wiary w swoje siły, możliwości, nie potrzebuje szarpać za rękaw znajomych i obcych, żeby utwierdzali go w tym na każdym kroku. ..” Zupełnie nie planuje kiedy coś wrzucam jest to spontaniczne i pod wpływem emocji. Jestem optymistą i chce dzielić się radością uśmiechem zarażać i pokazywać że zwykły spacer daje szczęście. Jestem przeszczęśliwa i taki tekst mnie nie powstrzyma, znam granicę i sama ją sobie wyznaczam. Co za różnica blog czy fb tu i tu dzielimy się z ludźmi swoim życiem i swoimi poglądami. Pozdrawiam Serdecznie

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.