Przygody Radomskiej: Olinek trafia na pogotowie…

Jak wiecie albo nie, kilka tygodni temu mieliśmy wypadek samochodowy. Wyglądał groźnie, dodał do listy traumatycznych doświadczeń kilka obrazów, które próbuje wyprzeć tak jak wspomnienia tego, co jem przed okresem. Pozbawił nas niespłaconego jeszcze auta i zostawił z wbitą, jak dupa i bok samochodu myślą – mogło nas nie być, to był cud.

Kiedy więc dzień później miałam okazję celebrować z życzliwymi mi ludźmi swoje istnienie, postanowiłam zrobić to po bandzie. Absolutnie nic nam się nie stało –  w piątek skupiłam się nad monitorowaniem dziecka, w sobotę na stresie wynikającym ze spotkania z moim #teamRadomska, potem na winie, następnie na dzikiej radości i czerpania z życia garściami, a w niedzielę na kacu. Tak trzeba żyć, powtarzałam sumiennie, jeśli już ma żyć się szansę! Niedziela była trudna, ale warta swojej ceny. Niestety nadejście poniedziałku niewiele zmieniło.Dwudniowy kac, ból głowy i niechęć do jedzenia wzbudziła moje podejrzenia, postanowiłam skontrolować sprawę na pogotowiu. Dyskretnie, cicho, aby upewnić się, że mam rację i zacząć głosić prawdy objawione, że białe wino męczy dłużej niż sądzicie. Szybka sprawa, no bo kto w poniedziałek jedzie na SOR?

Noc niespodzianek i skeczy

Jak się okazuje wszyscy. Cały przekrój płatników ZUSu. Od Sandry z Adim, która dzień wcześniej spadła ze schodów, do budowlańca ze stopą w rozmiarze XXL, przez alternatywne studentki filmówki aż po  zastępy emerytów. Przede mną 48 pacjentów. I ja, plastikowa perła w tej brokatowej koronie przyozdobionej reprezentacją wszelkich warstw społecznych tego miasta. Wizja skonania z nudów. I opary absurdu.
Pijany starzec tłumaczy mi, gdzie nie mogę stać, a ja czynię to z wyższością gdyż widzę, że chwiejąc się jak sztandar, nieludzko zachlany, też by chciał bez poczucia, że dryfuje na wzburzonym morzu. Pani w fuksjowym sweterku rozpaczliwie szuka sprzymierzeńców i kontaktu. Z kwadrans wymiany spostrzeżeń odkrywczych i zasadnych oraz elokwentnych „boli”, „długo”, „czemu tyle to trwa”, „dlaczego jest jeden lekarz”, zajęło mi zorientowanie się, że nie jestem jej potrzebna, bo gada do siebie i nie dosłyszy.
Młody, dziarski mężczyzna, który stoi tak pewnie, jakby brał udział w pokazie Stardivariusa, a nie trafił na obity płytkami i PRLowską niechęcią korytarz, na bank zapomniał, co go bolało i nie wracał do domu i uznał, że musi tu zostać na zawsze, bo ktoś zgubił jego numer i nie czekał bardzo długo jak ja, tylko aż dwa razy tyle. Nawet ja wiem, od Leny, że dwa razy więcej niż bardzo długo to jest już na zawsze!
Kilku zmieszanych utrapieńców, którzy ze wstydu i obawy przed badanie alkomatem  nie dotarli tu w niedzielę, ale w poniedziałek z bólu nie mieli wyjścia. I wyżej wspomniana studentka filmówki ze skarpetkami w guacamole w towarzystwie artystycznej świty – przesympatyczna trójca, która na tle tych ludzkich przypadłości wyglądała jak kustosze galerii ludzkich perypetii i mogła nakręcić teledysk z muzyką electro o tym, co potrafi przynieść życie i jakim dziwnym splotem okoliczności sprawić, że spotkają się w jednym miejscu.

Ośmielę się stwierdzić, że wiem na czym polega magia uzdrowicieli. Stojąc tak długo w kolejce rozsądek podpowiada, że może nie boli tak strasznie, a nawet jeśli to szkoda życia na czekanie, kończynę można odciąć, będzie szybciej Głowy odciąć się nie da, więc… ozdrowiałam. Autentycznie – zero bólu, drętwienia, łupania, ograniczonych ruchów. Cud.
I to zdziwienie, kiedy po  o ś m i u  godzinach czekania i rentgenie dowiaduję się, że skręciłam kark i pękł. Zdążyłam w myślach powiedzieć „moja kobieca intuicjo, ty durna szmato” i już wzywali po mnie karetkę.

Życie życie jest nowelą jak to mówią. W sobotę wciskano mi na głowę brokatową koronę, a w poniedziałek ortopedyczny kołnierz.

Potem zagrałam w łódzkiej wersji „Słonecznego patrolu” tylko z karetką i izbą przyjęć zamiast plaży i upałów. Znam to uczucie, kiedy dwóch przystojnych mężczyzn dotyka z troską kiedy nie można się ruszyć i obiecuje, że będzie lepiej – tak było, zakładany kołnierz rzeczywiście przyniósł ulgę. Tak bardzo chciałam sądzić, że mam urodziny, a panowie to striptizerzy, ale niestety. Chociaż widzieli mnie w takim stanie, że tylko wynagrodzenie pieniężne wyjaśniłoby ich entuzjazm i życzliwość.

Pobrylowaliśmy z Panami w drodze, że oni tacy ładni, a ja taka młoda i już prawie wyruszyliśmy do Mielna gdyby nie sprowadził nas na ziemię szpitalny parking. Zaliczyłam pierwszy kurs karetką, potem jeszcze wzium na wózku i jeszcze 3 godziny mogłam analizować to, jak wiele mnie w życiu spotkało w ciągu jednej nocy i czy to oby nie z nadmiaru przygód łeb tak huczy. Przed wykonaniem każdego badania 13 osób pytało, czy nie jestem w ciąży, więc chyba serio przytyłam i trochę mi przykro. Zagrałam z neurchirurgiem w łapki, chodziłam na piętach, paluszkach, potem wystraszyłam go wylewem w czaszce, bo mam dwie różne źrenice, więc w bonusie zwiedziłam tomograf. Diagnoza: tak trzeba żyć, żeby cały weekend balować ze zwichniętą szyją. Publiczna służba zdrowia do zaorania, a moje życie to skecz.

I raptem o 5 rano byłam w domu! A myślałam, że jako matka już nigdy nie wrócę do domu nad ranem w środku tygodnia! SZACH MAT! RŻĘ, BO CO MI POZOSTAŁO?! Jestem Radomska. Przyciągam absurd. Mam skoki adrenaliny jak idę do warzywniaka. Dadamm…

50 komentarzy
  1. Tadaamm dadaam czy jak to tam… żyj tak jak trzeba jak najdłużej!!! Dobroci życzę ja Cie uwielbiam czytać 😉 oby jak najwięcej!

  2. A mnie cały czas od Waszego wypadku, niemożliwie się cieszę, że jesteście cali, nurtuje takie głupie pytanie ” A czy bieliznę to Radomska założyła nową?”?

  3. Radomska ? rozwalasz system , kiedyś opisze Ci moja przygodę być może Cię zainspiruje do napisania kolejnego tekstu , a teraz lampka wina i spać !

  4. Biedna , bo tyle przeszlas ! Ale jak zawsze potrafisz to opisac niesamowicie ! Uwielbiam Cie i zycze ci Wszystkiego co Najlepsze :*

  5. Kiedyś jak „przekręciłam” kręgosłup i zostałam w pozycji dwuznacznej na środku trampoliny w jakimś parku rozrywki to dwóch uroczych panów z rescue teamu zaaplikowało mi podwójną dawkę valium i podwójną ketonalu gdyż się jakoś nie dogadali między sobą :>. A że się nie patyczkowali tylko strumieniem do żyły to odleciałam na koszt podatników 🙂

  6. No to mało brakowało… Całe szczęście jesteście wszyscy cali. Byłaby to niepowetowana (oj ja elokfjenta 😉 ) strata. Śmiechem, żartem cieszę się z całego kwiatowego serducha, że jesteś ze mną dalej i piszesz, nagrywasz tak przepięknie. Całusy kochana ??

  7. Uwielbiam czytać Twoje teksy Olinku. Jeśli tak trzeba żyć, to żyj nam jak najdłużej. Po takiej przygodzie należy się Ci się ojojanie. Ojojojojoj!

    Podobno wtedy boli mniej ?

  8. Piszesz obłędnie? Ciebie się czyta jednym tchem i wiesz co i ciągle mało i mało? uwielbiam Cię? rób swoje i tak zyj??❤

  9. Radomsko, dobrze, że Cię mam, bo myślałam, że zaklinaczki życia nigdy w życiu nie poznam a tu proszę!
    May the force (and wine) be with you!??

  10. Jesteś najlepsza! Z wielką przyjemnością czytam Twoje teksty. Twoja historia z SOR’U wzięta rozbawila mnie do łez. Mimo że strasznie martwilam się co z Tobą i czemu to tyle trwa to teraz brzmi to bardzo zabawnie. Pozdrawiam całuję i oby jak najmniej takich przygód.

  11. „Zyj tak jakby jutra mialo nie byc” najwyrazniej zylas tak przez weekend by w poniedzialek sie zorientowac ze jednak „jutro” istnieje.
    Uwielbiam <3

  12. O Chryste Panie! Poważna sprawa z tym wypadkiem. Jak to dobrze, że jesteście cali (w kołnierzu) i zdrowi.
    Czytam Cię od niedawna. Sama coś próbuję pisywać. Inspirujesz mnie, masz fajna energię kobieto! ❤️

  13. Jak zawsze pozamiatałaś??SOR straszny,też miałam przygodę, już trumnę wybierałem i ubiory do niej a tu tylko wstrząs mózgu. Luzik? Całuski na dobranoc?

  14. ???? Nie-zwyczajne życie Olinka, odc. 1547 ??? nie ma takiej ilości wina, po której jakikolwiek scenarzysta mógłby spróbować wymyślić coś takiego???

  15. Coś pięknego Choć znałam ta historie od chwili gdy się zaczęła przeżyłam dziś każde słowo i płacze ze śmiechu ???
    Bo jak nie my to kto? ….. la la la

  16. Słoneczny patrol w karetce ? no powtórzę raz jeszcze, jesteś boska! ? Uwielbiam Twoje teksty, składam pokłony za dystans do siebie i świata! Tak trzeba żyć! ?

  17. Oj też miałam przyjemność odwiedzić SOR bo moja Pani doktor uznała,że mam tak złe wyniki krwi,że mamszę zgłosić się do szpitala,po 7 godz.i wielu badaniach lekarz stwierdził noo,że jak się czuję dobrze i niec mi nie dolega to on nie ma co leczyć bo przecież musi leczyć objawy a nie wyniki…kurtyna…taaadammm ?

    1. niee… urlo na rządanie wzięłam.. musiałam własny kołnierz kupić, bo w szpitalu nie dają na zawsze 😉

  18. Świetny tekst. Jak każdy zresztą, uwielbiam każdą formę „komunikacji” z Olinkiem… Sztos i tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny… ??

  19. Też jechałam karetką i później przez tydzień miałam zakwasy od wciskania wyimaginowanego hamulca. Jeśli chodzi o naszą służbę zdrowia to cóż.. nie polecam tego allegrowicza.

  20. Bardzo dobry tekst 🙂 nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Na szczęście na tym SOR-ze nie wsadzili Ci śrubki a po kilku miesiącach orzekli, że śrubka nie spełniła swojego zadania” Także głowa do góry, popraw koronę i dalej zapier… 🙂

  21. Radomska jesteś the best of! Tekst smutny, ale jakże życiowy. Współczuję wypadku, nerwów i całej otoczki ale wierzę, że wszystko jest po coś. Po. Takich trudnych momentach doceniamy każdy drobny moment, który daje nam radość! Zdrówka i nie zmieniaj się! Oglądam Cię razem ze swoją połówka w Anglii, pozdrawiamy ciepło…

  22. Olinek, tekst w deche!!! Chyba przestanę tutaj komentować, bo czuję się tak jakoś mało rozgarnieta widząc, że już tysiące osób pozostawilo tak wspaniałe komentarze… Trudno stać się tutaj oryginalny… czy oryginalna… Ale co tam. Zaryzykuję: Olinek chyba staniesz się przyczyną rozpadu mojego małżeństwa 😀 Zasypiam z telefonem w ręku i sluchawkami na uszach (i czasami sparpetkami na stopach) A kiedy próbuję opowiedzieć cokolwiek z Twoich „rozmyślań filozoficznych” w ciągu dnia małżonkowi i pytam czy wie o kogo chodzi, ta moja Radomska z Instagramu…. …… Chyba nikt wtedy nie chciałby być na moim miejscu i cieszyć się wyrazem twarzy mojego małżonka (jeszcze małżonka). Pozdrowionka!!!

  23. Hahaha 😀 Radomska z rana jak energetyk na czczo 😀 uwielbiam <3 jak zwykle "przelecialam" ten tekst nie wiem kiedy, kocham Twoja lekkość pisania :* aby częściej!

  24. Twoja opowieść przypomniała mi jak zawiozłam tatę o 20 na sor i lista oczekujących wynosiła 40 osób + karetki pogotowia. Moją uwagę i chyba wszystkich oczekujących zwracał Pan który oczekiwał na owym SORze od godz 10 rano. Pan był z żoną, synem, córkami i zienciami. Ogólnie robił taki dym, że ja też nie podejrzewałabym go o żadna chorobę, ale w końcu o godz 23 po 13 godzinach oczekiwania przyszedł do niego lekarz z wynikami informując go, że miał rano zawał i zostaje na oddziale. Był o włos od drugiego zawału. Mój tata już koło 2 też ozdrowiał, ale zmusiłam go do pozostania i na 5 rano wróciliśmy do domu. Długie kolejki i mało empatyczny personel lepsi od wszelkich leków. Dzięki, że jesteś Radomska. Czasem mam wrażenie, że mieszkasz w moim domu.

  25. Dokładnie pamiętam tą noc. Byłam z Tobą wtedy na Instagramie i do śmirchu wtedy nie było. Dzis można już odetchnąć z ulgą i pośmiać sie z tego.

  26. To trzeba się urodzić Oleńką, żeby takie niepojęte rzeczy się działy 😉 Jak się żyje na takim przypale, to raczej nie można nalegać na rutynę i monotonię. A kołnierz jakby na to inaczej spojrzeć to też spoko sprawa. Taki choker, tylko większy 😉

    Ola jak to dobrze, że to tylko taki skecz w Twoim wykonaniu, a nie coś poważniejszego! Pozdro i Buźka :*

  27. Olinku też mam czasem wrażenie, ze moje życie to skecz i każdy absurd, który może mnie spotkać- na pewno mnie spotka 😛 może to takim myśleniem przyciągamy do siebie przygody wszelakie? Pozdrawiam, pisz, nagrywaj, entertain us 😉 :*

  28. Za moje Mielno ??
    A tekstu piszesz jak z karabinu, widzę Cię i słyszę jak nawalasz tymi słowami z ust swych,a ja oczy swoje coraz szerzej otwieram i pędem po chusteczkę, bo jak zwykle łzy wyciekają same i nowe zmarszczki kurze gotowe!
    Sztos!

    Ps. Dobrze, że nic Wam się nie stało! ?

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.