Pierwsze auto jak pierwszy partner seksualny – ma zadowolić CIEBIE

Z pierwszym samochodem jest jak z TYM pierwszym razem – może zaważyć na Twojej przyszłości i podejściu do tematu: związków i seksu lub motoryzacji. Co zrobić, żeby wspominać go z uśmiechem, a nie leczyć się z traumy? Dziś o tym, co łączy pierwszy samochód dla kobiety z pierwszym facetem.

  1. Pierwsze auto ma być Twoje

Nie idziesz do łóżka z chłopakiem, którego polubiła Twoja mama lub polecają koleżanki. Jasne, ich opinie są ważne, ale decydujesz TY. Warto wesprzeć się opinią kogoś doświadczonego, o ile masz cierpliwość do znoszenia typowych, męskich tekstów w stylu: „musi być diesel”, „Audi są dresiarskie”, „silnik 1,8 to minimum”. 

Parametry są bardzo ważne, tak ważne jak Twoje odczucia – w końcu spędzisz z tym pojazdem dużo czasu, macie się pokochać – byłoby głupio, gdyby był niewygodny i zajmował dwa miejsca parkingowe, skoro pragniesz komfortu i nie lubisz szukać miejsc do parkowania. Pamiętaj, że to Ty podejmujesz decyzję, bo TY wydajesz pieniądze i Ty będziesz nim jeździć.

We wpisie dotyczącym tego, jak wrócić za kółko albo przełamać strach przed jazdą, podkreślałam, jak ważny jest zaufany nauczyciel – ja przełamanie swoich lęków w dużej mierze zawdzięczam Panu Henrykowi ze szkoły jazdy, w której wykupiłam doszkalające lekcje. Dopiero, kiedy go poznałam, uzmysłowiłam sobie, jaki burak uczył mnie przed egzaminem i jaki to cud, że w ogóle podeszłam do egzaminu. Myślę, że podobnie może być z osobą, która doradza zakup  – roześlij wici, skorzystaj z poleceń. To nie musi być krewny, to nie musi być facet – są kobiety, które doskonale czują się w tematach motoryzacyjnych. 

Szczerze? Chyba nawet wolałabym skorzystać z takiej usługi na zasadzie odpłatności – by nie czuć się niezręcznie, że „ktoś pomaga mi za darmo”.  

Idealnie byłoby kupić auto wprost z salonu, cieszyć się bezproblemową jazdą i pełnym serwisem producenta, ale zwyczajnie, nie każdego na to stać. Ja nie mam w otoczeniu „zaufanego doradcy” ani mechanika, mam za to… działalność gospodarczą, więc najem nowego auta w Qarsonie przez rok wrzucam sobie w koszty działalności.

Jeśli miałabym podać pierwszą cechę idealnego auta dla mnie to… Chciałabym, by było moje. By nikt nie wytykał mi, że mu je zawdzięczał albo miał prawo komentować panujący w nim bałagan. Są Panie, które cieszą się z motoryzacyjnych prezentów, ja zdecydowanie przy ewentualnej kolizji chcę się bać tylko ceny naprawy, a nie reakcji męża czy ojca. 

  1. Ważny jest rocznik
Processed With Vsco With M5 Preset
Processed With Vsco With M5 Preset

Prawie, jak z facetami: za młody może ściągnąć na Ciebie kuratora, a za stary nie nadążyć za Tobą, proste.  

Byłoby idealnie, gdybyś mogła pozwolić sobie na zupełnie nowe auto, ale umówmy się, to luksus dla nielicznych – niemniej jednak zasada „im młodszy, tym lepszy” zwykle się tutaj sprawdza. Auto z gwarancją, opieką serwisową, którego części jeszcze nie nastręczają problemów i niepotrzebnych przygód to skarb.  Oczywiście istnieją niemal nowe auta z biografią godną thrillera oraz używane cacka trzymane pod kocem, ale z racji bycia magnesem dla dziwnych przygód, w tej kwestii wolałabym ich uniknąć. Mimo wszystko, chcę wracać bezpiecznie do córki…

Tu przyda się jakiś motoświr z doświadczeniem, miernikiem lakieru i… najlepiej talentem do negocjacji. Ja mam takiego szwagra! 

Upraszczając – starsze auta są bardziej awaryjne, ale ich serwis bywa tańszy. Nowsze kosztują więcej, ale wówczas można korzystać jeszcze z ich gwarancji i założyć, że będzie sprawny przynajmniej kilka lat. To jednak zdecydowanie bardziej skomplikowane – ilu ludzi, tyle opinii na temat marek, roczników, parametrów.

Ja sama – szukałam małego, bezawaryjnego bzyczka do jazdy po mieście i zakupów, a muszę czytać komentarze, że Fiat 500 nie nadaje się na offroad i wyprawy w wielkie trasy. Tak jakby to nie było oczywiste, że różni ludzie mają różne potrzeby i każdy powinien zaspokajać własne… 

  1. Rozmiar ma znaczenie
Port1

Miewamy różne preferencje – niektóre z Was bezpiecznie czują się w dużym suvie, inne taki rozmiar przeraża i wolą coś, nad czym, ich zdaniem, łatwiej będzie im zapanować. Tu znów – musisz odpowiedzieć sobie na pytania: dokąd Ty będziesz jeździć? Gdzie zamierzasz parkować? Do czego auto ma Ci służyć?

Jeśli jesteś mamą, to ważne będzie to, czy auto ma isofix i pomieści fotelik(i). Jeśli lubisz adrenalinę, to będziesz szukać czegoś sportowego. Albo awaryjne seicento, które zapewni masę wrażeń ?

Ja jeżdżę głównie po mieście, parkowanie przyprawia mnie o napady lęków, nie potrzebuję miejsca na więcej niż 1-2 pasażerów. Fiat 500 spełnia moje oczekiwania – wzbudza pozytywne emocje i rozczula kierowców na trzypasmowej drodze, dzięki czemu łatwiej mi przebić się na skrajny pas, a także mieści zaskakująco dużo zakupów z marketu.

Niektórzy twierdzą, że dopiero w dużym aucie czują się swobodnie i bezpiecznie, ja miałam problem  z… wizualizacją realnej odległości ;p Ale w planach mam coraz odważniejsze trasy, no i wożę córkę, więc kryterium z „bezawaryjne, małe tylko dla mnie” zmienia się w „jak najbardziej bezpieczne i wygodne”. Z racji małego lęku przed oceną odległości i obawą o lusterka, będę celować w model z pełną opcją czujników parkowania, bo jednak skubane ułatwiają życie. Korzystam w fiacie 500, choć pewnie „niezmieszczenie się” autem tych gabarytów możnaby było traktować jak jakieś osiągnięcie, co nie? Zmieniają się okoliczności i potrzeby, na szczęście w lutym mija rok od podpisania umowy. Fiat wraca do bazy, a ja mogę rozglądać się za czymś większym.

Cel na 2021 rok – opanowanie samodzielnych wypadów na weekend z córką! By sprecyzować – na 2020 zaplanowałam samodzielne… zakupy w Biedronce do której mam 600 m. I z pierwszych, a także każdych kolejnych, bez dźwigania siat, jestem mega dumna! 

  1. Dobry bajer też się liczy
Processed With Vsco With M5 Preset

O ile  w przypadku facetów powinien wzbudzać czujność, o tyle w przypadku auta warto dać się uwieść.  

Czujniki parkowania, automatyczne światła, bluetooth, klimatyzacja – niby nic, co jest niezbędne, a jednak… Kiedy ich zasmakujesz, nie będziesz chciała zrezygnować. 

Klimatyzacja, elektryczne szyby, bluetooth umożliwiający podłączenie telefonu i swobodne rozmowy oraz wycie do playlisty ze Spotify (taaak… tańczę już na czerwonym świetle, a jak!) oraz automatyczne wycieraczki – to moi ulubieńcy. Znajome bardzo chwalą sobie automatyczne skrzynie biegów, ale… 

Mi prowadzenie auta pozwala się skupić na tej czynności i na chwilę oderwać głowę od masy tematów, które mnie zaprzątają. I zwyczajnie – lubię zmieniać biegi.  Wtedy czuję, że to JA jadę. Do perfekcji opanowałam przepraszanie awaryjnymi, kiedy nie idzie mi to tak sprawnie jakbym chciała ?  Ale kto wie? Może zasmakuje kiedyś automatu i zmienię zdanie? Wszakże szczytem marzeń do niedawna był trip do marketu, a tymczasem coraz bardziej sobie pozwalam…!

  1. Punktem wyjścia są Twoje potrzeby i możliwości

Jeśli jak ja, jesteś Grażynką z bloku, to nie startujesz do Brada Pitta motoryzacji. Za dużo nerwów będzie kosztowało Cię upilnowanie dziada pod blokiem i spłacanie kosztów tego związku. Ot, mierzysz siły na zamiary.

Najważniejsze jest Twoje bezpieczeństwo. Na tym nie oszczędzaj. Lepiej dłużej pojeździć miejską komunikacją niż zastanawiać się, czy sprzedawca Heniek na pewno nie kłamał mówiąc o bezwypadkowości i poduszkach powietrznych! Tu przyznaje – fiat 500 nie wypada w testach zderzeniowych wybitnie, ALE… Pamiętajmy, że wybierałam auto do jazdy po mieście! Gdzie rzadko dane mi przekroczyć 50 km/h i z dużą dozą prawdopodobieństwa grozi mi stłuczka lub zarysowanie na parkingu niż kraksa. Auto na dłuższe dystanse i trasy zdecydowanie ma zalety i cechy, których Kfiatkowi brak, ale… Czy ja bym nim zaparkowała?! ?

I trzeba mierzyć siły na zamiary.

Ja szukałam auta, które pomoże mi pokonać lęk, łatwo da się zaparkować i zniweluje konieczność proszenia o pomoc mężczyznę. Jasne, że kobiety mogą być świetnymi kierowcami i znać się na motoryzacji, ale niestety nie w moim przypadku.

Dlatego chciałam, aby od wszelkich pytań i wątpliwości motoryzacyjnych „mieć ludzi” – dziwna kontrolka, jakaś awaria, serwis, a nawet stłuczka czy wypadek? Dzwonię, fachowcy przejmują auto, ja dostaję zastępcze i problemy rozwiązują Ci, którzy zawodowo się tym zajmują,  a nie wściekły mąż. Piękne.

Nie stać mnie na nowe auto z salonu  i też nie mam aż takich potrzeb no i dochodów – szczególnie, by latami je spłacać i orientować się, jak wiele traci co roku na wartości. Leasing też budził moją grozę – co jeśli po roku okaże się, że mnie nie stać? I czy to rozsądne pakować aż tyle we wkład własny, skoro dopiero oswajam jazdę? 

Kierując się swoimi potrzebami:

Wybrałam Fiata 500, bo:

  • bez problemu nim parkuję (ma czujniki i jest malutki – wszędzie się mieści)
  • na jednym pełnym baku za około 150 zł mogę przejechać ponad 600 km
  • zwyczajnie: jest śliczny
    Zdecydowałam się na współpracę z Qarsonem, bo:
  • wkład własny wynosi kilka procent wartości auta
  • otrzymałam nowiuteńki samochód z zerowym przebiegiem
  • poza tankowaniem i myciem nic mnie nie interesuje, wszystkie naprawy i wyskakujące kontrolki to problem dedykowanego salonu

wynajem auta w abonamencie wrzucam w koszty prowadzenia działalności gospodarczej, by obniżyć kwotę podatku.

Ja mogę się skupić na szlifowaniu umiejętności, oswajaniu jazdy, a za kilka miesięcy zadecydować, czy jestem gotowa na coś większego. Moje pierwsze auto jest małe, nowe i bezpieczne – to dzięki niemu oswajam się z jazdą i bez żadnej traumy zaczynam mieć apetyt – na coraz dłuższe trasy i nowego motoryzacyjnego kompana ? 

****

Pierwsze auto, do którego wsiadłam po kursie na prawko, było srebrne seicento mojej mamy. Dopiero wiele lat później dowiedziała się, że to nie „łobuz pod dyskoteką” urwał jej lusterko, tylko… Ja. Nie zmieściłam się na dwupasmowej, wiejskiej drodze z innym autem jadącym z naprzeciwka. Byłam naprawdę przerażona, że się nie nadaje i tym, że mama mnie udusi. 

Przygoda z seicento jest dziś mglistym wspomnieniem. A kiedy mama komentuje burdel w moim aucie, kwituje tym, że przynajmniej tu nie może spakować moich rzeczy i wywalić przez okno, bo jestem u siebie.

A jak tam Wasze pierwsze razy motoryzacyjne? Od razu dane Wam było „wsiąść do siebie” czy to dopiero w planach?

Pamiętajcie, że Wasze komentarze czytają baby, które TEŻ SIĘ BOJĄ. Te pod wpisem o przełamaniu lęków do jazdy, były naprawdę bezcenne – ZOBACZCIE

49 komentarzy
  1. Fajny tekst! Fiat500 jest ostatnio moją miłością, ale nie potrzebujemy kolejnego auta;)
    Mój pierwszy samochód to zółte Twingo za 1200 zł!:D miał mnie wozić do pracy – tyle od niego wymagałam!;) wypełnił swoją misję do końca!;) Rozwalił się kompletnie krótko przed moim wyjazdem z Polski. Niczym miłość po grób. Byłam z niego szalenie dumna i do dziś uśmiecham się na widok Twingo!;)
    Jeździć lubię, ale przed wszystkim daje mi to niezależność, którą bardzo sobie cenię.
    Go girls! Jesteśmy świetnymi kierowcami!;)

  2. O ja♥️. Pierwsze auto dostałam od ojca, co też ma swoją historię a pro po „gadania”, jednak poniekąd jeżdżę nim do dziś ( kilka wypadków było teraz jest Frankensteinem) uwielbiam to auto i zamierzam nim jeździć, aż nie będzie się dało nic z nim zrobić (naprawić). Z płaczem odwiozę go na złom. Każde auto będzie uciążliwe jeżeli właściwie nie będzie o nie dbał ??‍♀️.

  3. Przez rok jeździłam kombi. Ile to stresu było… W domu się śmiali, że robię najazd jak ciężarówka żeby skręcić nim na podwórko. A później kupiłam Fiata punto. Nie jest to auto moich marzeń ale dało mi niezależność! Jadę gdzie chce i kiedy chcę! Jest dla mnie trochę za wolne na trasie ale w końcu to auto miejskie 😉 najbardziej lubię w nim sportowy design ?

  4. moje pierwsze auto kosztowało mnie 500zl i dopiero nim nauczyłam się jeździć. wcześniej jeździłam autami pozyczonymi i to był ciągły stres, że jak coś zepsuje to nie tyle koszty, co unieruchomie kogos. a swoim? przytarlam to przytarlam, na ***** drążyć temat 😉

    polecam na pierwszy samochód, taki ktorego nie szkoda 😉

    a jak odjezdzala na lawecie do zlomowania to się az lezka w oku krecila, chociaz na parkingu czekalo juz nowsze, lepsze i z bajerami.

  5. Mamy Renault Laguna II, mam 27 lat, prawko od 3,5 roku. Nienawidzę tego auta tak, że jeżdżę nim w ostateczności… Nie czuję go kompletnie, jest za długie, a parkowanie nim to jakaś porażka. Mąż nie rozumie o co mi chodzi… A Ja? Kiedyś kupię sobię Fiacika Punto, moją wymarzoną czerwoną strzałę i przejadę nim całą Polskę! ? Kiedyś…

  6. Jako pierwsze auto dostałam spore Renault Megane w wersji kombi. Nauczyłam się czuć duży samochód i bez problemu parkuję gdzie tylko chcę. Myślę, że gdybym na pierwsze auto dostała coś małego to nigdy bym nie przełamała bariery psychicznej przed parkowaniem w dziwnych miejscach a teraz myślę o zakupie VW transportera na wakacje i nic mnie nie przeraża. Pierwsze auto miało 11 lat kiedy zaczęłam nim jeździć i wszystko zaczęło się w nim sypać ale każda wizyta u mechanika była nowym zdobytym doświadczeniem. Teraz na słuch diagnozuję koleżankom, że mają tarcze hamulcowe do wymiany albo podpowiadam ile mniej więcej kosztuje dana naprawa. Samochody nie są po to żeby się ich bać tylko żeby nimi jeździć i pokażcie mi faceta któremu nie zdarzyła się stłuczka albo obcierka. Oni się po prostu tym nie chwalą a my przeżywamy jakby takie rzeczy nie były zwykłą częścią robienia kolejnych kilometrów 😉

  7. Fajny wpis!
    Każdy każdego przewyższa jakaś mądrością/umiejętnością… Ty świetnie piszesz jesteś cudowna mama Lenki która zbiera doświadczenia
    A jak można sobie ułatwiać życie to jak jestem jak najbardziej na tak!
    Fajnie że tak można wynająć furę! Dopasować do siebie swoich możliwości finansowych!
    Ps. Oj pamiętam opierdziel od męża za wgniota na pierwszej naszej wspólnej furze.

  8. Po zdaniu prawa jazdy Pierwszym samochodem którym jeździłam był Polonez Caro bez wspomagania kierownicy jeszcze w dodatku. A następnymi samochodami też były samochody większych gabarytów aż wreszcie wsiadłam do busa podejmując pracę na kurierce i czy mały czy duży nie ma dla mnie znaczenia bo czuję się dobrze za kierownicą. Moje obecne auto jest w sam raz, ma ono być z solidnym silnikiem w miarę tanimi częściami wrazie w.

  9. jedyne czego byłam zawsze pewna to to, że będę kierowcą. u mnie w domu wszyscy jeździli, a najdrapieżniej mama. w związku z tym bardziej przeżywałam egzamin na prawo jazdy niż maturę i przyszłe studia. na początku jeździłam starą skodą felicią bez wspomagania i dziwię się, że mnie nie zniechęciła. to była absolutna męka. na szczęście (w nieszczęściu) mama ją rozwaliła zaledwie dwa miesiące po tym jak odebrałam uprawnienia. w związku z tym kolejny samochód był również pod moje preferencje. używany (bo kogo stać na nowy w perspektywie młodego kierowcy), mały (do miasta), z małym przebiegiem, ale żeby pomieścił te cztery dorosłe osoby i ich torby do bagażnika. był dedykowany głównie kobietom także musiał być też piękny. no i padło na (wtedy 5 letniego) Citroena C3 xtr. KOCHAM TEN SAMOCHÓD, JAK CZŁONKA RODZINY. jeżdżę nim już 9 rok. był ze mną zawsze i wszędzie. w każdym pięknym wspomnieniu z mojego studenckiego życia jest cytrynka. to jest prawdziwa przyjaźń i nie wiem, co będzie, jak będziemy musiały się pożegnać. wprawdzie ma dziwne usterki (elektryka we francuzach <\3), albo wymiary inne niż zwykła C3, co czasem jest problematyczne przy naprawie.. ale kocham!
    a co do samego początku jazdy. trzeba dużo jeździć i nikogo nie słuchać. a na pewno nie facetów, którzy przez przyrodzenie mają "większe umiejętności". nie dajcie się dziewczyny zepchnąć na fotel pasażera. no chyba, że nie chce wam się jeździć (bo tak też jest). ja swojego kierowcę już wychowałam.
    buziak dla wszystkich! ❤️

  10. Mam jedną radę: pierwszy samochód można kupić już porysowany… bo raczej pewnym jest, że rys dojdzie więcej z naszym udziałem i zwyczajnie będzie mniej szkoda.
    Ja w pierwszym tygodniu posiadania mojej pieknej mazdy przejechalam nią przez garaż na wylot! Po drodze jeszcze poprzestawialam stara pralkę i inne niepotrzebne rzeczy. Cieszę się tylko, że siostra (wskazująca mi ile mogę jeszcze podjechać ) zdążyła odskoczyc.
    Do dziś nie wiem co się wtedy odjeba**

  11. Moim pierwszym samochodem był matiz (o ile ktoś wierzy że matiz to samochód a nie styl życia).
    Uwielbiałam go, jeździłam nim do pełnoletności (jego nie mojej). Potem każdy mechanik mówił żebym sie pozbyła, bo ruda franca go zabija, ale ja wtedy zmieniałam mechanika, bo płakałam na myśl że moja strzała umiera. Gdy odpadło koło podczas jazdy (na szczęście nie ja nim jechałam i nie szybko!) przestraszyłam sie na maxa. W ciągu dwóch tygodni znalazłam inne auto. Teraz nie wyobrażam sobie jeździć czymś co ma mały silnik i mało koni. I w kombi czuje się jak ryba w wodzie. Powodzenia każdej kobiecie która mysli nad zamiana Ryska z Klanu na Brudnego Harrego xD

  12. Ja dzięki Tobie Kochana zrobiłam prawo jazdy i kupiłam nowego fiata 500 oczywiście Lattementa ? Jestem z siebie taka dumna jak jeżdżę po Gdańsku ? Dziękuję za motywację ?

  13. Ja mam prawo jazdy od 13 lat a jeżdżę od 4 miesięcy.Mialam ogromną antypatię do jeżdżenia zwłaszcza jak wyszłam za mąż i wysłuchiwać co ciągle robię nie tak. Miałam wybór rower wszędzie dojechałam, nawet jako mama cenilam brak stresu jazdy samochodem. Tak jak ty na mys i jeździe samochodem nie spałam.Ale z uśmiechem podziwiałam twoje wyczyny powrotu do jazdy. Do lipca kiedy nowa praca zmusiła mnie do jazdy autem. Pierwsza jazdą zakończona pęknięta opona, druga uderzeniem w słupek ale dzisiaj śmigam wszędzie i jestem z siebie dumna. Pomyślałam jak ty możesz to ja też i dałam radę Brawo my

  14. Ja jestem bardzo wdzięczna mojemu tacie, u którego zawsze dużo aut się pzewijało, że szczególnym uwzględnieniem Citroenów. Auta traktuje użytkowo, a nie z namaszczeniem, więc ja też tak do tego podeszłam. Pierwszym autem był niewielki Citroen ZX, którym wszyscy w mojej rodzinie jeździliśmy po kolei i każdy z nas miał w nim jakaś stłuczkę 🙂 Oprócz tego jak była możliwość, byłam zachęcana do chociaż przejechania się każdym dostępnym autem, co całkiem zdjęło lęk przed prowadzeniem. Teraz zaparkuję wszędzie, pojadę z przyczepą (ale bez cofania, mój mózg nie jest w stanie zrozumieć jak przyczepa się składa przy cofaniu), a służbowo robię sama trasy po kilkaset kilometrów. I czuję, że to właśnie brak tej presji od początku, że jest to coś trudnego i wyjątkowego, bardzo tu pomógł.

  15. Moim pierwszym autem było bmw serii 7 il long to taka stara rządowa wersja była mega ogromna ale za to w automacie uwielbiałam moja bunie.
    W dużym aucie czułam się poprosi bezpieczniej niż w takim punto którym uczyłam się jeździć ❤

  16. Pierwsze auto dostałam od ojca. Czarny opel corsa C przerobiony na sportowy. Cała ulica słyszała ,że się zbliżam. Tłumik tak wył, że własnych myśli nie słyszałam. Raz nawet go zgubiłam.Sportowe,sztywne zawieszenie.Jezdzilam „szerszeniem” 3 lata. Sprzedałam z bólem i strasznie za nim tęsknię. Teraz mam toyotę I nie wiem czy to kwestia przyzwyczajenia, ale o wiele lepiej jeździło mi się starą corsą. ?

  17. Moim pierwszym samochodem, na którego zarobiłam podczas studiów jako hostessa był Citroen Xsara (ale nie Picasso, a ten mniejszy w hatchbacku), 2.0 diesel HDI- moja czerwona strzała. Kupiłam go pewnego zimowego wieczoru, utargowałam z tatą jedną trzecią ceny. Na drodze lód, ściągało ją na prawo i rano okazało się, że ma pękniętą szybę, ale poczułam z nią więź od pierwszego wciśnięcia gazu! Już jej nie ściąga, ma nowe sprzęgło (oraz cały czas drobne uszkodzenie szyby) i chodzi jak żyleta! Była ze mną w Pradze, rok temu wiozła ekipę w góry i do tej pory zostawia w tyle (często na światłach) inne, wydawałoby się lepsze, samochody. Mam ją już 6 lat i pomimo, że z mężem „dorobiliśmy się” drugiego, całkiem dobrego auta, to Cytrynka ma szczególne miejsce w moim sercu i w życiu jej nie sprzedam. Wszystkim życzę równie udanych zakupów?

  18. U mnie trochę odwrotnie na początku, bo nie ciągnęło mnie do jeżdżenia (nie wiem dlaczego), za to mój instruktor nie mógł przeżyć, że ja tak dobrze jeżdżę, a zupełnie się tym nie jaram ?. Miałam 18,5 roku kiedy zdałam prawo jazdy. Jeździłam okazjonalnie, nie miałam, bo nie potrzebowałam swojego samochodu. Kilka lat później miałam wypadek, w roli pasażera, ale trauma była duża i zrezygnowałam z jezdzenia. Z czasem, o ironio, chciało mi się, ale strasznie się bałam. Jeździłam naprawdę od wielkiego dzwonu, krótkie trasy, z duszą na ramieniu. Aż w końcu los tak chciał, że musiałam wsiąść za kółko i to w trasie, z półroczną córką w foteliku z tyłu. To był kombiak, ogólnie jeździłam głównie kombiakami. Wtedy się zaparłam, bez przygotowania psychicznego zrobiłam 300 km i stwierdziłam, że tęskniłam za tym. Od tego czasu jeździłam kiedy tylko była okazja, bo lubiłam ☺️. Kiedy nadszedł czas kupienia drugiego samochodu, który miał być mój, to myślałam, że szybko pójdzie. Jestem typem kobiety, która nie lubi zakupów, więc zawsze chwila przygotowań, szybkie zakupy, bo już wiem gdzie konkretnie i po co jadę i tyle. Tak samo podeszłam do wyboru samochodu. Byłam wtedy w ciąży z drugim dzieckiem. I nagle się okazało, że nie będzie tak łatwo. Kombi jakoś mi się znudziło, sedan odpadał bo mam klaustrofobię w sedanach ?. Oglądałam hatchbacki, ewentualnie kombi, ale że samochód miał być do jazdy w mieście, ale też w trasy to kombiaka wolałam nie ze względu na parkowanie. Do tego miał mi się podobać kształt, musiał być pakowny, wygodny, trochę wyższy bo wysokie krawężniki i dziury na jezdni to taka norma w moim mieście. Przeglądałam, miałam kilka typów, ale ciągle nie to. I w końcu któregoś pięknego dnia trafiłam na Toyotę Corolle Verso. Miłość od pierwszego wejrzenia w wyglądzie. W zasadzie tydzień później miałam już swoją Toyotke i pokochałam na zabój. Kształt super, nie uruchamia mi się choroba lokomocyjna. Jest 7osobowa jeśli trzeba, na co dzień 5 plus bagażnik który mieści więcej niż poprzedni kombiak. Łatwo się ją prowadzi, no kochana jest. Dla mnie idealna, samochód marzeń ?. I tak wożę się moją Corollka już dwa lata. Póki co, miłość trwa. Jeśli rozmawiam z kimś o kupnie dochodu, to zawsze powtarzam że ja Toyotke to chyba na złom odprowadza, bo póki co nie widzę w ogóle tego żebym wymieniła ją na nowszy medal ? j

  19. Ja dostałam od mamy Skodę Fabię Combi…ale były mąż tak mi zakodował, że nie potrafiłabym jeździć autem, że 2 lata stało sobie w garażu… W końcu pełna mobilizacja i po rozwodzie nowe życie. Super instruktor dodał mi wiary i skutecznie rozwiał wątpliwości. Na egzaminie trafił mi się najgorszy z najgorszych ( tego nie wiedziałam wsiadając, dowiedziałam się po fakcie ?) co widząc mój instruktor skwitował, że na bank sobie poradzę. I miał rację. Najgorszy z najgorszych egzaminatorow powiedział, że jeszcze nie trafił mu się ktoś, komu może powiedzieć, że będzie dobrym kierowcą ?? Byłam mega dumna z siebie? i od tej pory mega niezależna, od mamy i od braci. Miesiąc po zdaniu egzaminu pojechałam z dziećmi do Parku Dinozaurów oddalonego o 120 km ? A za rok byłam już w Zakopanem, czyli ponad 700 km. Z małymi dziećmi podróż trwała 11 godzin ? ale DAŁAM RADĘ ?
    Uwielbiam prowadzić. Dokładnie 3 lata temu kupiłam mojego wymarzonego Suva – mój czerwony czołg ?
    Kochane uwierzcie w siebie ?

  20. Z racji mojej fobi nie jeżdżę autobusami- ataki paniki są ponad mną niestety. Więc żeby móc w jakiś mniej stresowy sposób poruszać się po mieście po zdaniu prawka zakupiłam swoje pierwsze auto za 2 tys . Znawców i doradców było mnóstwo- głównie faceci że to za wolne, że się szybciej rozpadnie, że szkoda kasy ładować w grata a że to mazda nie obyło się bez komentarzy w stylu tam rdza jest szybsza niż same auto , albo oglądaj dużo Flinstonow on też nie miał podłogi w aucie. Moja mazda jeździ bez awaryjnie, po za podstawowymi rzeczami jak oleje , filtry itp no i tankowanie nic tam nie jest robione a gdy dostaję telefon pojedź bo mi auto nie odpala z uśmiechem na ustach mówię serio chcesz prąd od tego grata co ledwo jeździ ?! Nie zmienila bym jej na żadne inne auto i to nie dlatego że nie stać czy coś poprostu w niej czuje się dobrze , pewnie , bezpiecznie a to dla mnie najważniejsze ponieważ wożę nią 2 dzieci xd także ze swojego przykładu wiem że nie warto słuchać innych . Trzeba iść swoim głosem serca .

  21. Jako pierwsze auto tata kupił mi Renault Clio 2001r po lifcie, nazywany był pieszczotliwie bączkiem. Wcześniej jeździłam każdym autem którym kazano mi jeździć, to z pewnością doszlifowało mój styl jazdy, ale dalej umiem parkować równolegle tylko swoim autem… Obecnie jeżdżę honda Civic VIII klasycznym ufo, rocznik taki sam jak skończyłam prawo jazdy bo to był jeden z dodatkowych motywatorów do ukończenia prawka ? Ja nie będę polecać jako pierwszego auta nowki, niech to będzie auto które będzie można traktować jako „to tylko blachy” a nie „oesu mój skarb podrapany”… No i niech świeży kierowca możliwie jak najczęściej korzysta z możliwości przejechania się innym modelem, trudno wyczuć w czym będziemy się czuć najlepiej… zawsze uważałam że jeżdżenie suwem jest słabe, bez sensu itp… Ale po jedzeniu suwem przez miesiąc uważam że to najlepsze auto dla matek małych dzieci, nawet jeżeli to jakiś mały suw (jest fiat 500x w wersji ala suw), łatwiej zapina się dziecko w pasy bez konieczności pochylania się do ziemii, zakupy też łatwiej pakować…

  22. Mój pierwszy samochód a raczej samochód który otrzymywałam na pierwsze jeżdżenie po zdaniu prawka to autko z nie do końca działającym gaźnikiem, które było bardzo wyczulone na naciskanie pedałów i co rusz silnik gasł. Czasem ten szejm na środku skrzyzowania. Nie mniej- dzięki temu, nauczyłam się zajebiście jeździć i po przesiadce do jakiegokolwiek samochodu nie mam z niczym problemu, każde jest luksusowe względem tego pierwszego 😀 tata specjalnie to zrobił – powiedział że jeśli nauczę się tym jeździć to już nic nie będzie dla mnie problemem. Doszło do tego, że koledzy się śmiali że „jeżdżę jak facet”. Duża tu też zasługa mojego ojca, którego szoferem byłam przez kilka miesięcy, który poświęcił czas na uczenie mnie (już po zdaniu prawka – wcześniej się nie wtrącał). Jeździl ze mną autostradami i uczył jak opanować samochód kiedy wpadnie się w pozslig, jak hamować w trudnych warunkach- gdyby nie to, już miałabym kilka wypadków za mną. Straszna szkoda, że tego nie uczą na jazdach.

  23. Jeszcze chciałabym dodać że był to vw polo II starszy niż ja i też nie miał wspomagania kierownicy.
    Kolejnym był samochód taty vw passerati kombi – i o dziwo ma lepszą sterowność, lepiej się dużym samochodem parkuje niż mniejszym. To jest jakiś fenomen. Może dlatego że przez te długość widzisz czy auto się zmieści. Kolejna rzecz to zawsze lepiej parkować tyłem niż przodem, bo przednie koła skrecą do odpowiedniego ułożenia za tylnymi, a odwrotnie tak się nie dzieje -tylnymi nie skręcisz tak jak przednimi i trzeba więcej szacować

  24. Moje pierwsze auto to wv polo z 99, to była moc, ?
    Nigdy mnie nie zawiódł, zawoził gdzie trzeba było, na jednym baku robiłam 1000 km, spalał 4.5l/100 ? naprawy było koszmarnie tanie i potrafił je ogarnac każdy mechanik, pan Wiesiek z końca ulicy w garażu też. Po pojawieniu się dzieci jedyna wada jaka miał, to to, że byl 3drzwiowy i wożenie dzieci w fotelikach było problematyczne. W sumie gdyby nie to, to nie oddałabym poldka ? no ale rodzina się powiększyła, teraz potrzebujemy dużego auta. A poldek prowadził mnie przez świat motoryzacji przez 4 lata. Nauczyłam się tym autem jeździć po mieście, w trasie, parkować. Teraz parkowanie pasatem kombi tyłem to buła z masłem ?

    1. Nie u wszystkich się to sprawdza 🙂 ja tymi małymi, tymi których nie będzie szkoda, bałam się jeździć. Wiecznie miałam przed sobą perspektywę kolizji i bałam się, że auto mnie nie zabezpieczy w żaden sposób. Oczywiście, teraz jeżdżąc sedanem większym od niejednego kombii parkuję pod blokiem nieraz 10 min, ale warto. Każdy ma inne potrzeby 🙂

  25. Moje pierwsze auto to był nasz samochód rodzinny jako ze mamy trójkę dzieci to mielismy dość sporych rozmiarów auto jakim była kia carnival ( minivan) i w momentach gdy mąż na delegacji a ja poruszałam się po mieście tym wielkim klocem nauczyłam się wszystkiego sama 😉 go jak rzut na głęboka wodę. Teraz jestem w stanie jeździć chyba wszystkim i w niedalekiej przyszłości idę na dalsze kategorie C+E i będę mogła jeździć dużymi samochodami ❤️

  26. Dla mnie zawsze najważniejsze będzie bezpieczeństwo i to obojętnie czy w mieście czy na trasie, czyli masa i wielkość. Pierwsze auto, które mi tata pożyczał to volvo v70 z prawiemilionowym przebiegiem, było super. Nigdy nie będę oszczędzać na bezpieczeństwie.

  27. Ale super !
    Pierwsze auto to zawsze wielkie wydarzenie. Swoje pierwsze kupowałam za odłożone podczas studiów hajsy i kupiłam najwspanialsza pod słońcem czarna corsę! Dumnie służyła mi przez 5lat pokonując trasy Gdańsk-Wrocław! Ba, nawet tata w przypadku awarii swojego auta pożyczał moją czarna strzałę i śmigał nią z Kujaw na Śląsk! Auto nie do zajeżdżania… wsrod znajomych chyba już zawsze będę Anetą z czarną corsa ? spełniała wszystkie moje potrzeby, ale…. jak to z facetem… czas na coś lepszego ?

  28. Prow jazdy zrobiłam mają lat 19…i jak się okazało w ogóle nie dojrzałam w tedy do prowadzenia samochodu. A może okoliczności nie sprzyjały? Nie miałam swojego, pozostawał Ford taty z nim w zestawie… Ale dzięki temu wiem ze z tatą się nie jeździ a jak jeździ to swoim i od pierwszej jazdy nakreśla mu, że siedzi na siedzeniu pasażera i jak pasażer ma się zachowywać. Jazda cudzym samochodem, zwłaszcza gdy ten ktoś „wie lepiej” potrafi demotywowac. Cokolwiek by się nie stało ty Ty jesteś ta która nie umie prowadzić. Po 10 latach kupiliśmy ś chłopakiem Nissana Micre od mojej przyjaciółki. Okazja sama wpadła, a był to już czas kiedy poza super wyglądem zaczęłam rozumieć praktyczna stronę niektórych modeli. Micrus jest malutki, mieszkamy w Krakowie więc jazda nin po mieście to bajka i naprawdę wszędzie się wciśnie. Nie ma czujnikiem parkowania ale to kwestia ćwiczeń i praktyki i jest z górki… Po pierwszym zarysowaniu sąsiada 😛 ale bluetooth!!!! Kiedy dziwni 4telegon z pracy a ty z załadowały samochodem jedziesz na organizację wydarzenia gdzie media i masa innych osób coś od ciebie chce to jest ZBAWIENIE! Jest jakoś dziwnie że Micra ma go w standardzie xD i klima… Bez niej nie wyobrażam sobie jechać gdziekolwiek dalej w lecie. Daje radę też na trasie ale przy max 2 osobach i niewielkim dopakowaniu. Przy większej liczbie juz obciążenie jest za duże i raczej się turlika. Ale silnik 1.2 daje radę przy takich gabarytach 🙂

  29. To, że między innymi dzięki Tobie zdecydowałam się na trudny powrót do jazdy już wiesz. Nadal nie jest lekko, nadal boję się jeździć, ale chcę ;). Do tego przyczynił się jeszcze jeden ważny czynnik – nowy samochód. Nie taki z salonu, ale taki, w którym czuję się bezpiecznie.
    Dziewczyny, nie dajcie sobie wmówić, że musicie uczyć się jazdy na starych samochodach, kupionych za 1500 zł od wujka Mirka „bo nie będzie szkoda”. Guzik prawda. Wcześniej mieliśmy właśnie 2 takie auta.. Nie jeździłam, bo bałam się, że umrze to auto gdzieś na środku skrzyżowania i co ja z nim zrobię. Wydaliśmy ostatnio długo odkładane pieniądze na spełnienie marzenia o komfortowym samochodzie, a ja ucząc się jeździć mam o jeden problem z głowy mniej, nie muszę się martwić o stan techniczny pojazdu ;).
    PS dziewczyny, bądźcie wyrozumiałe dla początkujących koleżanek 😉

  30. Mam prawo jazdy i samochód od roku. Mam też trójkę dzieci i 41 lat i to wszystko ma znaczenie. Mala pierdulka nie wchodziła w grę, ale suva się bałam. Na jazdach samochody są małe więc każdy większy to trzeba się uczyć od nowa tej szerokości auta. Chciałam większy bagażnik wiec mam auto kompaktowe, które kocham miłością pierwszą. Jest sliczne, jest moje, mogę wozić dzieci czuć się bezpieczniej niż w jakimś maluchu

  31. Mój pierwszy samochód to był Fiat punto od taty którym wyjechałam w uwaga traktor zaparkowany na podwórku ??? było nam razem bardzo dobrze do czasu aż mój ślubny stwierdził że jak mam wozić nasze dzieci w zimie to samochodem który ma chociaż jakieś ABS ESP i inne dziwne bajerki żeby było bazpiecznie i tak oto zostałam posiadaczką Renatki (Renault Scenic II) bałam się tego auta jak cholera bo duże bo jak ja zaprakuje bo milion innych wymówek ale powoli powoli zaczęłam nim jeździc i Renate kocham miłością przeogromną (SUV teściów nie pomieści tyle co moja Renia) chociaż teraz Renatą częściej jeździ mąż a ja przesiadłam się na Opla Insigne dla Renaty zawsze będzie miejsce w moim serduszku chociaż czasem zachowuje się jak stara francuska k***a ?

  32. Ja również uważam że auto jest do jeżdżenia a nie do oglądania i podziawiania. Prawko robiłam prawie 20 lat temu nie dobrnelam do końca. W 2016 podjęłam kolejna próbę zmuszona przez sytuację życiowe. Udało się i pierwszym autem jakie mam jest Toyota Yaris pewnie zostanie już że mną do końca ale miało być małe nie za szybkie i żeby nie było szkoda gdyby coś. I tak jest wszędzie się wciśnie nie boję się że mąż mnie zabije za obtarcie dzieci spokojnie się mieszczą. Jak na pierwsze auto naprawdę polecam coś czego nie będzie szkoda nie bedzie zal. Wsiadam do innych nie powiem ale najlepiej się czuje w swoim aucie. Gdybym miała wybierać kolejne to dodatkowe drzwi jak najbardziej trochę dodałabym mu kopa bo przy wyprzedzaniu brakuje mi większej mocy czułabym się pewniej. Napewno nie kupię sobie limuzyny jeżdżącej za mnie za 500 tysi z bajerami. To ma być auto z dedykacją dla mnie i moich potrzeb.

  33. Zdałam prawko w maju tamtego roku. O zgrozo , za 6 razem. Dzięki temu każdy w rodzinie wmowil mi , ze jestem słabym kierowcą, zdałam fartem i powinnam bać się jeździć. Zwlaszcza,że samochód był naszym rodzinnym, jeździłam nim na zmianę z mężem , mamy scenica 2gen. Nie jest to małe auto. Wsiadałam za kółko tylko kiedy mąż siedział obok, a ten.. Wyjechał… Nagle musiałam wsiąść do auta sama i wjechać na parking w galerii bo tam pracowałam. Nie moglam powiedziec szefowej ” Ej , nie przyjdę bo boję się jeździć”. Rozdygotana jednak odważyłam się , raz, drugi, kolejny. Aż pewnego dnia uderzyłam przodem i zalałam się łzami , że mąż mnie zabije. Znowu opanował mnie strach. Dalej jeżdżę , ale w obawie, że znów uszkodze przód , więc np. 3 dni temu obtarłam tył bo balam sie , że się nie zmieszczę.. Wtedy do mnie dotarło, że A) nie będziemy się lubić z tym autem B ) oba zdarzenia miałam pod wpływem nerwów , których nie umiałam opanowac bo zamiast uwierzyć w siebie uwierzyłam innym.

  34. Zdałam prawko w maju tamtego roku. O zgrozo , za 6 razem. Dzięki temu każdy w rodzinie wmowil mi , ze jestem słabym kierowcą, zdałam fartem i powinnam bać się jeździć. Zwlaszcza,że samochód był naszym rodzinnym, jeździłam nim na zmianę z mężem , mamy scenica 2gen. Nie jest to małe auto. Wsiadałam za kółko tylko kiedy mąż siedział obok, a ten.. Wyjechał… Nagle musiałam wsiąść do auta sama i wjechać na parking w galerii bo tam pracowałam. Nie moglam powiedziec szefowej ” Ej , nie przyjdę bo boję się jeździć”. Rozdygotana jednak odważyłam się , raz, drugi, kolejny. Aż pewnego dnia uderzyłam przodem i zalałam się łzami , że mąż mnie zabije. Znowu opanował mnie strach. Dalej jeżdżę , ale w obawie, że znów uszkodze przód , więc np. 3 dni temu obtarłam tył bo balam sie , że się nie zmieszczę.. Wtedy do mnie dotarło, że A) nie będziemy się lubić z tym autem B ) oba zdarzenia miałam pod wpływem nerwów , których nie umiałam opanowac bo zamiast uwierzyć w siebie uwierzyłam innym.

  35. Ja dzięki Tobie poszłam na prawo jazdy. Póki co po placu jeżdżę. Nie myślę jeszcze o aucie bo wątpliwości mam czy się nadaje

  36. Sama zdałam prawko ledwo 2mce temu, na jazdach popylalam jak Kubica i uważałam że przecież będę śwetnym kierowcą, do czasu aż zdałam egzamin.
    Samochód juz na mnie czekal stary styrany peugot 307 który jak sie okazalo wymagal kosztownej naprawy ale nic nie poddalam się jeździ w dupke ciepło nie maco narzekać. Jedak jazda okazuje sie dla mnie stresująca na maxa mimo że jeżdżę codziennie, a parkowanie sprawia że mam palpitacje serca i ataki paniki bo zawsze mam wizję tego ze w kogoś przywalę. Mam nadziję że to w końcu minie i będę mogła jeździć ciesząc się z tego bo nawet polubiłam swojego szrocika 😀 Najważniejsze że mój 😀

  37. Moje pierwsze auto – matiz, mała, zielona żabka. Zrywne, wszędzie nim zaparkowałam i siłownia w nim, bo bez wspomagania był. Ale ile ja się nim najeździłam. Ile się nauczyłam, polecam przejechać się takim cudakiem po oblodzonej trasie ? Sprzedałam innej dziewczynie, która też chciała zacząć przygodę od czegoś małego i nie drogiego, żeby się nie bać że tu obdrapie, a tam stuknie. Do tej pory za nim tęsknię. Na pierwsze auto, szczególnie jak jeździ się w większości po mieście, polecam coś małego. Łatwiej zaparkować czy przecisnąć się po osiedlowych uliczkach. Żadne tam wielkie merce czy wypaśne audi. Po co to komu? Drugie auto też mam nieduże, bo cytrynkę c3, jeździłam też dużym autem, ale to nie to. Pozostał mi chyba sentyment do pierwszego autka ?

  38. Moje pierwsze autko to mini cooper, błękitny z białym dachem. Dałam mojemu chłopakowi pieniądze a on bez żadnej mojej opinii poprostu zajechał tym słodziakiem. ???1.6 benzyna szybkie zwinne auto, piękne eee ? teraz jeżdżę peugeotem 1.6 disel. Większe co jest jak najbardziej na plus, mniej pali, ale nauczenie się jazdy dislem była dla mnie katorgą. Dołączenie się do ruchu gdzie na drodze jest ograniczenie do 100 km /h bez bocznej drogi przeżywałam. Benzyna jest szybsza na mniejszych biegach, co pozwala na bezpieczniejsze dołączenie się ruchu niż dislem. Oczywiście porównując pojemność 1. 6l

  39. Cześć, zacznę od tego ze w tym roku kończę 31 lat a prawko zdałam mając 18 🙂 zaraz po egzaminie zaczęłam jeździć do szkoły Honda civic (wtedy samochód miał 20 lat) który stał mało używany bo rodzice do pracy mieli większy. Było szaleństwo, szpan i ogromna radocha ze nie wracam do domu przemoczona w deszczu. Ale tato miał dużego dostawczaka i to była miłość od pierwszej jazdy! Fotel na max do przodu i do góry, wielka szyba i co najważniejsze widać co się dzieje kilka samochodów przed tobą. Zabawa się skończyła gdy poszłam an studia do dużego miasta. Przerwę w kierowaniu miałam 10 lat. Mój chłopak wprowadził się do mnie z wielkim SUV-em… to był dramat: ilość elektroniki, wielkość samochodu i w ogóle ze nie moje… teraz uwielbiam nim jeździć. Jest wysoko, wszystko widać, trochę zeszło mi z opanowaniem elektroniki ale teraz wiem, ze nowe samochody same jadą. Te wszystkie gadżety o których piszesz jak np automatyczne wycieraczki to jest czad! Kilka rzeczy o których nie trzeba myśleć i dają dużo lepszy komfort jazdy – można się dobrze skupić na drodze. A z parkowaniem to jest tak, ze czujniki i kamerki są ale i tak jadę na koniec parkingu gdzie jest pusto:) polecam troche większe samochody, bo my możemy jechać po mieście przepisowo i wszystko widzieć ale inni nas nie zauważa – my mieliśmy stłuczkę w mieście gdzie koleś rozpędzony wjechał w bok od strony pasażera (we mnie) i auto było tak masywne ze przyjęło sile na siebie – tzn przód i bok do wymiany z zewnątrz a my w srodku nic, usłyszeliśmy tylko głuche uderzenie. Przed tym chęci was kierowcy tylko ostrzec ze większość naszych wypadków jest spodowodanych przed innych nieuważnych… pozdrawiam wszystkie kierowczynie (?) <3

  40. Moje pierwsze i jak na razie jedyne auto, kupione za gotówkę (nie obyło się bez pożyczki w pracy bo wiadomo ciężkie czasy ?) czarna strzała z 1998 roku Golf IV 1.9 TDI znaleziona własnoręcznie tzn wyszukana przez mnie ☺️ Jak tylko do niego wsiadłam wiedziałam, że to Zenek (tak moje autko ma imię ? Prawko zdane w styczniu, sama zaczęłam jeździć do pracy (ok. 17 km) w kwietniu. Motywacja hmm.. cóż nie kupiłam biletu miesięcznego a przede wszystkim mój luby mnie zmotywował a raczej chciałam mu udowodnić, że dam radę ☺️ I tak już dwa lata się bujamy po drogach i to nie tylko do pracy. I wiesz co dumna z siebie jestem bardzo ?

  41. Trochę mi się nie zgrywa porada dotycząca tego, że ważne jest aby samochód był moją własnością, obok reklamy „samochodów na abonament”. Artykuł skierowany jest przede wszystkim do osób które dopiero zaczynają przygodę z motoryzacją, więc wydaje mi się nie na miejscu pisanie o „MOIM aucie na abonament” bo jest to samochód wypożyczony i od początku do końca nie jest twoją własnością.

  42. czyżby to dlatego ciągle jezdżę starymi samochodami, których większość prostych usterek jestem w stanie sam naprawić? Bo moim pierwszym samochodem była stara łada?
    Intrygujace 🙂

  43. Stoimy teraz z mężem przy wyborze samochodu – wspólnego, bo nie potrzebujemy dwóch, więc jest trudniej, zwłaszcza, że ja z samochodowych rzeczy znam się tylko na kolorze, a on jest fanem motoryzacji. Niemniej jednak pilnuję więcej niż koloru – przy jego propozycjach dopytuję, czy mało pali, czy będzie się nim dobrze manewrować na naszym małym podwórku i czy da radę jeździć po naszych krętych, górskich drogach. Dla mnie to są na przykład także ważne czynniki 🙂

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.