Jak skutecznie się zabić?

IMG_20150526_140146

Mamy w naszym społeczeństwie z depresją taki dwuznaczny problem. Z jednej strony demonizujemy tą chorobę sprowadzając ją do wstydliwej gangreny zżerającej nasze życie o której nie wolno mówić, bo zaburzenia psychiczne to stygmat, z drugiej… Coraz głośniej odzywają się głosy ludzi, którzy otwarcie mówią o tym, że tak, łykają psychotropy, to nic takiego, jakby wiedzę o swojej chorobie zdobyli z gazetki Rossmanna, a leki kupili przy kasie razem z gumami do żucia, sprowadzając depresję do czegoś  w rodzaju współczesnego kataru. A z depresją nie ma żartów, nie ma sensu jej także demonizować, bo to paraliżuje chorych strachem i uniemożliwia podjęcie działań dzięki którym mogą wyzdrowieć.

Jeżeli czujesz, że z Tobą, Twoimi emocjami, jest coś nie tak, prawdopodobnie minie jeszcze (stanowczo za) dużo czasu nim zgłosisz się po pomoc. Po części dlatego, że nie wierzysz, że można Ci pomóc, po części dlatego, że przecież do psychiatry chodzą wariaci i popieprzeńcy, a nie Ty. I może dlatego, że nikt z Twojego otoczenia nie wpadłby na to, że coś złego się z Tobą dzieje, więc może w sumie to szukanie pomocy u lekarza jest na wyrost…? Czas upłynie, nic się nie zmieni. Daj się przekonać, że Ty naprawdę możesz to zmienić zanim zmarnujesz kolejny rok swojego życia.

Kilka lat temu, po wielu latach męczenia się z sobą samą, wielu przeryczanych nocach i utracie absurdalnej ilości energii na udawanie, że wszystko u mnie gra, śpiewa i tańczy, w końcu postanowiłam sobie pomóc i zgłosić się do lekarza. Nie pojechałam tam na jednorożcach, nikt nie obsypywał mnie brokatem. Byłam kompletnie sama, bardzo zmęczona, z przekonaniem, że już dalej nie chcę tak żyć. I z ogromnym poczuciem winy- kiedy moi znajomi poświęcali czas na spełnianie marzeń i osiąganie celów, mnie pochłaniała walka z sobą samą. Czułam się wykończona, zła, rozgroryczona, potwornie smutna.

Nigdy jednak nie chciałam się zabić, a wiem, że takie myśli to zwiastun poważnych problemów i ostatni sygnał, że pomoc jest niezbędna. Takie skłonności mogą być dziedziczne-  przypadek, los, mutacja genu i na świat przychodzi człowiek, dla którego scenariusz odebrania sobie życia będzie bardzo realny. Osoby, które poważnie myślą o odebraniu sobie życia raczej nie dzielą się tym z nikim. Te, które o tym mówią, po prostu rozpaczliwie potrzebują pomocy. Są chore. Gdyby miały nadciśnienie musiałyby przyjmować leki. Kiedy cierpi się na depresję, również trzeba ją leczyć. Nieleczone nadciśnienie może wykończyć. Depresja też.

Depresja jest jednostką chorobową, a nie wymysłem. Jest związana z zaburzeniami przepływu serotoniny w mózgu, neuroprzekaźnika, którego niewłaściwe działanie powoduje zaburzenia snu, łaknienia, napady gniewu, a także depresję. Pierwsze dni na lekach są naprawdę niemiłe. Pamiętam migotanie serca, jadłowstręt, potliwość, ciągły niepokój i pogłębienie smutku. Po kilku tygodniach odzyskałam jednak kontrolę nad sobą i swoimi emocjami.

Spojrzałam na siebie trzeźwo, bez szyby z depresji. Potem zaczęłam żyć normalnie, mam rodzinę i świadomość, że gdy znów zacznie dziać się ze mną coś niedobrego, wiem, co robić i drugi raz się nie zawaham sobie pomóc.

I mam Ci do powiedzenia kilka rzeczy:

1. Nawet nie zdajesz sobie sprawę ile osób w Twoim otoczeniu cierpi na zaburzenia psychiczne. Coraz częściej moi znajomi chwalą się, że „już dochodzą do siebie”, „są w trakcie leczenia”, choć nikt nigdy nie podejrzewałby ich o takie problemy. Nie jesteś sam.

2. Depresja i inne zaburzenie nie czyni Cię ani wyjątkowym i wybranym, ani gorszym. To choroba, którą się leczy po prostu i aż. I można sobie z nią poradzić. I trzeba sobie z nią poradzisz, bo nie żyjemy tylko dla siebie, choć może ci się teraz wydawać inaczej.

3. Z pomocy psychiatry możesz skorzystać bezpłatnie nawet kiedy nie jesteś ubezpieczony. (To w naszym kraju możliwe tylko u psychiatry, onkologa i ginekologa)

4. Leki, które przyjmowałam ja kosztują w aptece… 4 złote. 4 złote, które mnie uratowało.

Skłonność samobójcza to coś, co można odziedziczyć w genach, niezależnie od naszych działań czy woli. Skłonność do depresji także. Mojemu dziadkowi się nie udało, bo nawet nie spróbował poprosić o pomoc, odebrał sobie życie osiem lat temu. Dlatego walczyłam o siebie i chciałabym pomóc Tobie także z myślą o nim.

Można, naprawdę można. Zaufaj mi, przynajmniej na kredyt i skorzystaj:

116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej

W razie czego pisz też na priv: radomska@mamwatpliwosc.pl

Ta akcja ma na celu sprawienie, że ludzie wpisujący w wyszukiwarkę frazy dotyczące samobójstw zamiast na wskazówki, dotrą do tekstów za sprawą których mogą odnaleźć pomoc. Pomóż mi pozycjonować ten tekst i go udostępnij.

 

 

14 komentarzy
  1. Dziękuję, po prostu.
    Myślę, że najpierw napiszę do Ciebie na priv.
    Czekam na terapię. Zapisana w zeszycie od 2013 roku…:(
    Gdybym chciała się zabić zrobiłabym to już jakieś 1000 razy.

  2. Dziękuję za ten tekst i dodaję słów kilka od siebie: nawet się nie spodziewałam, jak łatwo jest włączyć leczenie psychiatryczne w codzienność. Po dwóch latach na lękowym rollercoasterze dostałam lek, który – choć spodziewałam się wybuchowych skutków ubocznych, wyłączenia z życia, problemów z koncentracją w pracy, zaniku libido i wielu innych kataklizmów – najpierw wywołał tylko minimalne mdłości, po trzech dniach przestał przeszkadzać, a po trzech tygodniach zaczął pomagać.
    Okazało się, że życie bez lęku jest: a) możliwe (co po 29 latach niepokoju odbierałam jako cud), b) niesamowite!

  3. Pierwszy raz o samobójstwie myślałam, gdy miałam 7 lat. Kolejny raz, gdy miałam 25 lat. Depresja sprawiła że rzuciłam pracę i przez pół roku wyłam na podłodze, marząc o nieistnieniu. gdy próbowałam wychodzić z domu napady paniki zabierały mi oddech, bałam się ludzi. Poszłam do psychiatry, ale nie trafiłam dobrze, pani kompletnie nie rozumiała, skąd moje lęki i obawy, po lekach byłam rośliną, patrzyłam w ścianę całymi dniami. Odstawiłam tabletki sama, do lekarza nigdy więcej nie wróciłam. Poszłam do pracy, żyłam dalej. Ale już stale czułam, że nie jest ok. Byłam w związku, partner wściekał się gdy miałam napady smutku. W końcu sam zachorował i zaczął mieć depresję. Musiałam być silna i zapomnieć o sobie. Musiało minąć 7 lat, bym poczuła, że dłużej sama z sobą nie wytrzymam i rozpoczęłam długofalową psychoterapię. Prywatnie. Trwała 6 lat. Długo.. ale wiele zależało od częstotliwości spotkań, a nie zawsze finanse pozwalały na częściej niż raz na dwa tygodnie. Terapeutka okazała się fantastyczną specjalistką. Nie polecała leków, ale miałam wybór, mogłam brać lub nie. Jednocześnie leczyłam się na migreny u rodzinnego, on i zapisywał antydepresanty, po nich napady bólu były rzadsze. Ale.. miałam wrażenie że zaburzają terapie. Że ja muszę być „trzeźwa”, by pracować nad sobą. Musiałam to robić na żywca, chciałam tego. chciałam czuć zmiany, płakać kiedy chciałam, wrzeszczeć kiedy chciałam. Czuć. Wcześniej tego nie potrafiłam.
    Terapia wiele zmieniła w moim życiu. Dużo rozstań: z partnerem po 14 latach, z przyjaciółmi, oddalenie od rodziny.
    Zakończyłam terapię gdy zaszłam w ciąży, wg terapeutki nie potrzebowałam więcej już.
    Ale po urodzeniu syna wpadłam w depresje, która trwała koło roku. Nie szukałam pomocy. Ale kiedyś gdy syn miał pół roku, wróciłam ze spaceru, wzięłam z szafy leki różne i tak stałam.. pragnęłam nie istnieć, śmierć wydawała mi się niczym najpiękniejsza nagroda. Powstrzymała mnie wizja, że jak skutecznie zadziałają, to syn będzie zanosił się płaczem nad moim zwłokami, a partner wróci z pracy za 4 godziny… Żal zrobiło mi się dziecka. Kilka miesięcy później podczas banalnej wizyty u internisty rozsypałam się. dostałam antydepresanty.. Wzięłam tylko 1 opakowanie. Nie czułam się po nich sobą. Praca wymaga ode mnie maksymalnej wydajności mózgu, a ja po tabletkach czułam się jak tuman. Odstawiłam.
    I tak żyję. Ostatnia myśl samobójcza pojawiła się przedwczoraj. Gdy jechałam za miasto wypłakać smutki których jestem stale pełna. Z przeciwka jechał tir, przecież starczy ruch kierownicą i będę wolna.
    Ktoś mi powiedział: ale musisz dziecko wychować a nie głupoty robić!
    Co z tego, gdy człowiek pragnie nie istnieć tak bardzo, że nic nie wydaje się ważniejsze.

    Zastanawiam się czasem, czy istnieje coś takiego jak natura depresyjna? Bo jak sięgam pamięcią wstecz, nigdy nie byłam po prostu szczęśliwa, bez ALE. Praktycznie 30 lat za mną, w smutku.
    Bo ja chętnie obwinię: ojca pijaka, rozwód rodziców, i kilka przypadków molestowań. Tak by było najprościej.

    1. Nikt nie czuje się sobą po lekach, a ich skuteczność można zweryfikować dopiero po kilku miesiącach. Masz do zmarnowania 3 życia. Nie mam cierpliwości powtarzać Ci, że potrzebujesz dobrego psychiatry i tak, owszem, można mieć stałą skłonność depresyjną i też z nią walczyć. MOŻNA.

    2. Joanna, tuż przed przeczytaniem Twojego tekstu mi przyszlo do głowy, że zakładanie rodziny zanim sobie czlowiek poradzi z depresją to jest ryzykowna sprawa. I trafiłem na Twój wpis, mam wrażenie, ze bez leków depresja czai się gdzieś w tle, czycha a jakąś dużą zmianę życiową, żeby cichaczem przejąć kontrolę nad życiem.
      Bo tak sobie myślę, że z jednej strony taki mały człowiek w 100% uzalezniony od Ciebie daje kopa do zycia – czy może raczej „zakotwicza” w tym zyciu – ale z drugiej strony kiedys on wyrośnie do samodzielności i problemy moga wrócić (gdy wróci poczucie, że nikt Cię nie potrzebuje), a ponadto własnie czasem (i z czasem) powracają mysli o nieistnieniu, rozpłynięciu się w nirwanie i myśli o tym, że przecież sobie nie poradzisz, bo problemy będą narastać, że lepiej dziecku będzie bez ciebie…

      Nie, bez Ciebie nie będzie lepiej i sama to w głębi czujesz. Dlatego zamknęłaś szafę.
      Problemy wraz z dzieckiem będą rosły, to fakt (w koncu przysłowie mówi „małe dziecko – mały kłopot…”), ale pamiętaj o tym, że masz partnera, rodzinę, znajomych, masz z kim o nich porozmawiać, poszukać rady.

      A pomocy od lekarza sobie nie odpuszczaj, może zmień go na innego jeśli coś jest nie tak – moze poszukaj informacji, opinii o lekarzach w sieci?
      Pamiętaj, że masz ludzi, którzy Cię kochają, warto dla nich walczyc o siebie.

      A co do leków, to może na czas, kiedy zaczniesz przyjmować leki spróbuj wziąć wolne? Albo – jeśli w Twojej pracy nie jest łatwo o wolne, wykorzystaj okres okołoświąteczny, kiedy w większości firm jest trochę mniejszy nawał pracy? i nie odpuszczaj, bo masz po co.

    3. Sprawdz poziom hormonow tarczycy we krwii. Ja tez zawsze mialam sklinnosci depresyjne. Po wyrownaniu hormonow jest mi lepiej.

    4. ostatnio bardzo czesto mysle o samobójstwie ,wiem ze to brzmi egoistycznie mam partnera dziecko udane życie ale tak ułożyło sie ze moja matka -byłam dla niej najgorszą córką zawsze mi to wypominała lepiejzebym zdechła tak mi mówiła, pózniej był mąż dla którego powinnam też zdechnąć a mam z nim3 dzieci wyzywał od kurew dziwek szmat i mam zdychac w bolesciach, teraz psychika tak mi siadła że tylko 1 może mnie uratować-samobójstwo-wszyscy odpoczną odemnie

  4. Depresja to podstępna dziwka, z którą trzeba walczyć każdego dnia, a zrozumie to tylko ten, co sam przeszedł przez to piekło. Sama walczę z tą chorobą od stycznia, nie jest różowo, myśli samobójcze miałam, a uratowała mnie Przyjaciółka i Babcia. Każdego dnia mówię sobie, że jestem bohaterką, bo nie poddałam się, walczyłam i dawałam z siebie ile mogłam. A co najważniejsze przestałam się wstydzić tego, że jestem chora. Mówię o tym głośno, opowiadam, nazywam swoje potrzeby, a największą nagrodą jest usłyszeć w zamian, że kogoś uświadomiłam i nieco wyczuliłam na tą chorobę.

  5. Od kilku lat zmagam się z nawracającym smutkiem. Nie wiem, czy to depresja. Co kilka tygodni przychodzą okresy smutku, płaczu i rozpaczy. Jestem samotna, moje Dzieci są dorosłe, mają swoje życie. Kilka lat temu, kiedy było mi szczególnie ciężko poszłam do psychiatry. Długo czekając przed gabinetem przekonałam się, że przez cienkie drzwi i ściany wszystko słychać. W gabinecie lekarka zadawała mi intymne pytania w taki sposób, że nie potrafiłam nie odpowiadać. Swiadoma ze inni pacjenci poznali moje sekrety, upokorzona przez „panię doktor”, z receptami na leki które nie dały żadnego efektu. Jedno wiem na pewno: to było jedno z najgorszych dotychczas moich doświadczeń. Nigdy więcej tam nie wrócę.

  6. Sorry ale gówno mi pomogły te wszystkie wynurzenia. Przyczyną tego że NAPRAWDE nie chcę żyć jest nie tylko depresja ale też samotność. Całe życie tak naprawdę jestem sama ,ludzie są gdzieś obok ale nikogo nie ma przy mnie. To że złamanie mi serce jakiś facet to jest pryszcz! Ale kiedy serce łamią ci dzieci……. Które kochasz najbardziej na świecie? Dla których dałabyś się pokroić? Każdego afaceta w końcu przestaje się kochać,zapomina się o nim! Nie sposób przestać kochać dzieci! I siostry,jedynej jaką się ma. Ale moja smutna gębą nie pasuje do jej pięknego obrazka. A moje gówniane życie nie pasuje do jej wspaniałego życia. Nie to że jestem jakimś żulem czy menelem ale jej życie jej jej rodzina są idealne.a ja mam smutek w oczach nawet jak się uśmiecham. Od lat zmagam się z depresja. Wiem że kiedyś i tak się zabije. Boje się tylko że mnie uratujai umieszcza w zakładzie psychiatrycznym. Bo tak się podobno umieszcza samobójców. Przyjaciółka mojej siostry już popełniła samobójstwo ale do niej nie dotarło że depresja to choroba i to śmiertelne! Mówi weź się w garść! Nawet mówiła ogarnij się! Spójrz na siebie! Nie chcę patrzeć już na nic. Najbliższe i najbardziej kochane przeze mnie osoby mają to gdzieś,gdzie jestem i czy jeszcze żyje. A żyłam tylko dla nich. I umieszczanie jakichś śmiesznych numerów to kiepski dowcip. Tacy ludzie jak ja nigdzie nie zadzwonią.

    1. Życie jest dla Ciebie koszmarem i szpital brzmi tak potwornie? Nie rozumiem tej perspektywy. Nie będę udawała że wcielam się w Twoją skórę broń boże. Ale bardzo ciężko kochać kogoś kto jest nienieszczęśliwy.to ogromny ciężar i nie można wymagać że każdy to udzwignie. Nie będę nikogo oceniać. Ale tak depresja może zabić. Tak.jak nieleczona grypa. Ale można ja leczyć. Można. Jeśli się chce. Pytanie czy chcesz. Zawalczyć o siebie. Dla siebie.

  7. siema mam depreche 13 lat i nadwage próbowałam sie zabić ale nie skutecznie na chuj kurwa wsstawiasz te tewlefony zaufania jak pisszesz jak sie zabić jabaited

  8. Zawalczyc o siebie.. ladnie Pani pisze. A co jesli czlowiek czuje ze jest jedna wielka pomylka, a jego zycie porazka za porazka? Ze lepiej „nie byc”, bo po byc. Bo Sam w sobie nie widzi wartosci o ktora chce sie walczyc, a przed soba perspektywy do ktorej dazyc. A podejmowane wczesniej proby – leki, terapie – nie byly pomocne.. 🙁
    Wiec – Jak skutecznie sie zabic???

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.