W filmach to zawsze takie proste. On łapie ją w ramiona, unosi nad ziemią, podrzuca jak worek kartofli i radośnie informuje, że zabierze ją na koniec świata, potem wsiadają do wypasionego auta i odjeżdżają w siną dal, gdzie spędzają upojnie czas, żywią się miłością i ścierają stwardniały naskórek pięt o piasek na egzotycznej plaży.W rzeczywistości? Samiec alfa informuje, że „gdzieś by pojechał”, samicę swą znacząco przy tym po ramieniu poklepując. Może i by ją podrzucił, ale przecież się upasła. I zawsze może sama podskoczyć, przecież jest feministką.
Pewnie się narażę, ale im jestem starsza (i tak się składa- większa) tym mocniej wierzę w to, że każda relacja z facetem to tak naprawdę przedsmak macierzyństwa. Ot, Bozia nie czaruje, jest nawet fair mówi – Zobacz, to jest dzidzi, takie z zarostem na siusiaku, ale nadal dzidzi, jak lubisz je ogarniać i o nie dbać, super, zdobyte doświadczenie przyda się w przyszłości, kiedy dzidzi urodzisz własne. Z jedną różnicą. Temu urodzonemu nie będziesz mogła powiedzieć w walentynki, że nie czujesz już tego co kiedyś i potrzebujesz przestrzeni, bo zapaskudzi pieluchę ze strachu.
Na co dzień staram się obalać stereotypy – szczególnie płciowe- całe życie byłam kumplem bez siusiaka i zwyczajnie, mam do mężczyzn sentyment. Napisałabym słabość, ale po co mi kolejne ciche dni z Nawleczonym?
Stereotyp, jeden z wielu i z ociupiną prawdy, jest taki, że kiedy facet szuka pracy i jest mężem, to wzbudza swoją sytuacją życiową ogromną radość potencjalnego szefa. Żonaty – czyli z ustabilizowaną sytuacją życiową, kredytem, na który będzie tyrał jak bury osioł, z kobietą, która ogarnia mu jedzenie, pranie i zmusza do podejmowania dojrzałych decyzji (tzn. podejmuje je za niego) -słowem – wzorowy niewolnik i łowca nadgodzin. Zamężna brzmi już trochę gorzej. Kobieta w ponoć, tej samej sytuacji życiowej, ma już zupełnie inne priorytety, najważniejsza jest dla niej rodzina, nie przybiegnie popracować w Wigilię i niedzielę i będzie stękać, że ma dzieci, pranie i życie prywatne i że, o z grozo, kariera nie jest dla niej najważniejsza. No ale nie o pracy i związkach miało być, o tym innym razem. Ot, kolejne, nawet najkrótsze wypady z samcem, niekoniecznie alfa, wyposażąją mnie w pseudo wiedzę (którą należy traktować z przymrużeniem oka, a nie sadzić mi prywatne rady w komentarzach i posądzać o zgorzknienie, bo naprawdę, mamy się spoko i ta troska trochę zamazuje sens pisania – ja próbuję obśmiać, a wy doszukujecie się wątków biograficznych…) Oto moje podsumowanie:
W realu „może byśmy gdzieś pojechali” sprawia, że kobieta przybiera barwy wojenne. Bo to żadna rewelacja, to kolejna bojowa misja. Ona stęka i sapie z przejęcia jeszcze zimą wybierając kostiumy kąpielowe na lipiec, on ma wszystko w dupie, a jak dzięki jej pracy, telefonom, załatwianiu, pożyczkom, wyjazd dojdzie do skutku, usłyszy jeszcze – i widzisz, pojechaliśmy, fajnie było, JAKOŚ się udało, tylko ty tak zawsze sapiesz i się martwisz na zapas!! Czytaj- każdej kobiecie po wyjeździe z facetem należy się przymusowy pobyt w SPA, w lesie, w komórce. Bo zabije w końcu kiedyś i da przykład innym, a wtedy krew się poleje, Seksmisja stanie faktem, mężczyzna gatunkiem na wymarciu.
1. Grill organizowany przez mężczyznę
Zaprosi 65 starych znajomych. Z dziećmi, psami, sąsiadami. Zanim jeszcze sprawdzi, czy w ogóle posiada grilla. Kiedy jego kobieta z przerażeniem zapyta o listę zakupów na ten event powtarza- przestań babo sapać, SIĘ ZROBI. Kończy się na tym, że on kupi 4 zgrzewki browarów, koledzy kolejnych 15, do tego 3 kilo kiełbasy, które żal zjeść, a szkoda zostawić komuś innemu. Panowie będą się świetnie bawić w swoim gronie, opowiadać, jacy to byli szaleni i przebojowi, zanim postanowili skończyć ze sobą, czyli się ustatkować. A Panie, które do 2 w nocy, po położeniu dzieci spać nakurwiały grillowe sałatki z serem feta i pomidorkami koktajlowimi, z dziwnie podkrążonymi oczami, będą szeptem powtarzać „ale te komary gryzą w tym roku!”, „świetna ta sałatka”, „jak ty schudłaś kochana” zamiast „wolałabym już ratować lasy tropikalne niż udawać, że się dobrze z Wami bawię. „
Grill kończy się stopniowo. Najpierw dzieci chcą spać, potem nie chcą usnąć. Samice mają dosyć latania za oseskami i marzą żeby jechać do domu i przez 4 kolejne dni odpowiadać łamiącym się głosem ’ nie no, super się bawiłam, nic złego się nie stało, nie mogę się doczekać, kiedy znów się najebiesz, zaczniesz machać synem nad grillem i opowiadać, jaki to byłeś zajebisty, zanim mnie poznałeś’. Niektóre samice próbują racjonalnych rozwiązań – tłumaczą – że już ciemno, późno, że nie uniesie zapłakanego dziecka i pijanego samca, że jeśli dupy nie ruszy, to nie wejdzie do domu i będzie spał na wycieraczce’. Jeśli mamy szczęście, panowie niczego nie będą nic pamiętać, panie wyszczekają im listę swoich żalów dopiero za miesiąc, jak się odleży na wątrobie i rośnie do rangi argumentu rozwodowego. Jeśli nie mamy, już na radosnym, rodzinnym grillu usłyszymy wzajemne zarzuty:
„Kiedyś lubiałaś się bawić i pić, byłaś inna!” – „tak, kurwa, a potem wyszłam za Ciebie”. W końcu „podaj mi keczup” jest tak blisko „zmarnowałaś mi życie, kretynko”.. Łatwo się poślizgnąć w słowach.
2. Wakacje organizowane przez mężczyznę.
Ona: wie, że trzeba wcześniej zamówić kwatery, przemyśleć wybór miejsca tak, żeby nie zdechnąć w nim z nudów, a jednocześnie nie płakać, że Mielno tętni życiem, ale dziecko zeżarło o porcję frytek z nuggetsami za dużo i ma sraczkę. Będzie rozkminiać, czy lepiej wyruszyć za mniejszą kasę za granicę, czy dopłacić do wypadu nad polskie morze, żebyw razie czego dogadać się z pediatrą po polsku, jakby dzieci się nagle pochorowały. Ostatecznie wybiera polskie morze, zmusi ją to do odchudzania, w razie czego pójdzie się utopić, z nudów, z rozpaczy, dla urozmaicenia czasu.
On: e, się pojedzie, się zrobi, się załatwi, słowem JAKOŚ to będzie. Uważa, że kwater przed wyjazdem szukają frajerzy, którzy nie są spontaniczni i zawsze srają żarem. Apeluje o spokój i wyluzowanie. Gdyby spakował się sam, wziąłby bluzę i dżokejkę, pod koniec wyjazdu z kobietą dziwi się, że ma jeszcze czyste skarpetki, nawet jeśli wie, ze starych po prostu nie zmieniał (no co, przecież są wakacje…). Obiecuje, że zajmie się dziećmi. po dwóch dniach mówi, że przyjechał odpocząć i nie będzie się wykłócał o to, kto będzie z nimi lepił babki, skoro wiadomo, że kobieta zrobi to lepiej, a przecież dzieci zasługują na najlepszy wypoczynek na świecie, bo tak je kocha. Poobrażałby się na dłużej, żeby w spokoju sączyć bera w barze z dala od rodziny, ale zwykle zasypia na plaży pierwszego dnia („wcale tak nie grzeje! na chuj mie koszulka, niech sąsiedzi zobaczą, że na plaży byłem!”)i musi się poniżyć i prosić o smarowanie spalonych plerów kefirem. Do końca wyjazdu kobieta musi koić jego ból, zostawiać w spokoju,nie wymagać za wiele i zajmować się dziećmi w ciszy. On będzie dzielny, nieustępliwy, posępny i samodzielny. Przynajmniej dopóki nie ugryzie go pszczoła.
Pozytywy? On nie może doczekać się końca urlopu i powrotu do pracy, ona września- kiedy duże dziecko będzie w robocie,a małe w przedszkolu i spokojnie, pełna relaksu, bez ciśnień, wstawi sobie kolejne pranie.
3. Wspólny wypad na koncert.
Kilka pojęć staje się tutaj abstrakcją – łazienka, cisza nocna, kibel, prysznic, jedzenie. Mężczyzna czuje się jak młody bóg – przed wyjazdem sądzi, że zaimponuje kobiecie rozkładaniem legowiska, urzeknie wyluzowaniem, pokaże, jak rozpalać ognisko. Kobieta jakoś łyka, że on się drze pod sceną, zachowuje jakby miał piętnaście lat, chrapie i śmierdzi, próbuje zaimponować gimnazjalistom, ale poddaje się, kiedy twierdzi, że tak na serio umie rozkładać namiot, ale czy nie pięknie byłoby spać na gołej ziemi, wśród wymiocin i pod gwiazdami?
PODSUMOWANIE
Panowie – opieka nad Wami to wyraz miłości i oddania, którą niestety macie często głęboko w dupie. Panie- przeginamy pałę samodzielnie upośledzając swoich facetów poprzez permanentne wyręczanie ich w najprostszych czynnościach, zamiast tłumaczyć, że robienie prania jest bardziej męskie niż picie piwa na czas.Dlatego uważam, że poza normalnym, wspólnym urlopem, każdego w związku powinien obowiązywać wyjazd samodzielny.
Niech Pan sypia w lesie i brata się z borsukami, żywi Wojakiem i bawi w Beara Gryzzliego, a potem wróci z płaczem i koi zniszczone narkotykami nieznanego pochodzenia otrzymanymi od życzliwych kolegów nerwy rytmicznym szumem domowej pralki.
Niech Panie wypieprzają choćby w kosmos, bo tylko tam nie będą mogły nękać bliskich telefonami pełnymi troski o to, czy zjedli, sikali, pamiętali, żeby oddychać i się bez niej nie zgubili w drodze do zsypu (zakładając idiotycznie, że w ogóle wpadną na to, żeby wynieść śmieci). Niech jadą tam, gdzie ktoś je będzie pieścił, doglądał, podawał jedzenie pod japę samą i da odsapnąć, przywracając wiarę w to, że mają prawo do odpoczynku i nie wyręczaniu w myśleniu partnera, dzieci i psa. Powrót z wakacji do realiów ma ich bardzo boleć- żeby pojęły, że swoją życiową sytuację, brak partnerstwa, brak szacunku wobec własnych potrzeb, zawdzięczają przede wszystkim sobie.
UDANYCH WYPRAW!
Czyli – do zobaczenia w osiedlowym sklepie.
… życie to nie sielanka … albo rybki albo akwarium … nie „pasi” ?… to zostań singlem … to nie do Ciebie Oleńko, to do wszystkich … po cholerę się męczyć … lepiej leżeć odłogiem … wygodnictwo, dziecko to problem … coraz więcej takich … racja, źle gdy jedno chciałoby kosztem drugiego … jeśli ktoś tego nie rozumie … niech zmieni zabawki i piaskownicę … pozdrawiam … 🙂
Chciałam to jakoś skomentować, ale chyba już nic się nie da dodać. 😉
No cóż ja mogę dodać, jako mężczyzna. Moja małżonka, w tym roku, pojechała nad cudowne polskie morze z dzieckiem i swoją mamusią. Ja mąż, za wszystko zapłaciłem, do tego jeszcze musiałem zawieźć i przywieźć, bo Królowa nie poniży się do jazdy PKP albo autobusem.
Siedmiodniowy pobyt moich Pań nad morze kosztował mnie cztery doby w samochodzie. Dodam, że niestety, nie widziałem morza, nawet przez ćwierć sekundy.
Na koniec, usłyszałem, że może tak ja bym z dzieckiem wyjechał nad morze, a żona by odpoczęła. Na mój uprzejmy argument, że chętnie się zamienię i pojadę na urlop za który moja żona zapłaci, dostałem stek wyzwisk i zapowiedź rozwodu.
Cóż, chyba z tego wniosek, że moja żona jest samcem alfa – pytanie tylko kim ja jestem wobec tego?
Rewal – morze dwadzieścia lat temu, poniedziałek- małżon- wywala swoje urodę na słońce, po dwóch godzinach i delikatnym zwróceniu uwagi o szkodliwości zbyt długiej ekspozycji na pierwszy raz, zbywa ” Co Ty tam wiesz” – wiem-, tydzień spędzony w paroksyzmach bólu, złażącej skóry, jękach i narzekaniach. Następny poniedziałek kończy dzieła paląc przód – do końca wypoczynku j.w. O pozostałych dwóch razach nie będę się rozpisywać. Nauka nie idzie w las, od siedemnastu lat spędzam cudowne, samodzielne, w stosownym czasie z osobistymi dziećmi wakacje. Damskie wieczorki, imprezy, tańce, wieczorne spacery, pikniki, wycieczki, wypady do pobliskich miejscowości itp. Raz w tygodniu kontakt z w/w i co – okazuje się najlepsze małżeństwo- ja nie wnikam -On się pilnuje. Pozdrawiam.
To ja poproszę o informacje co zrobić że by to partnerstwo, szacunek etc zaistnialy. Mam wrazenie że odkąd przestałam dawać się gonić i okazywać uczucia już tego nie ma. A jak kogoś kocham to nie będę udawała ze mi nie zależy bo tak mówią poradniki. Dla mnie to trochę sztuczne i wbrew sobie…
* i zaczęłam okazywać uczucia
fajnie by było wyjechać na bezludną wyspe ogrodzić sie przed komarami i dziką zwierzyną ; zostawić meżów samych w domu, i czekać na gołębia pocztowego , który zapowie że nareszcie maż doświadczył bycia „gospodynią” i nauczył sie po sobie sprzątac i gotowac aby nie zaginąć w otchłani cywilizacji, albo jak kto woli szarej codzinności .
… Gorzej jak te wakacje na bezludnej wyspie zamienią sie w wieczność- tak to ja bym nie chciała, bo zateskniłabym sie …
Wyjazd samodzielny w związku – popieram w 100%. Dziecko to nie problem, ale od rodziny też czasem trzeba odpocząć, każdy powinien mieć swoją przestrzeń, a małżeństwo nie jest jednoznaczne z niewolą – prawda?
rzadko trafia się dobra i kochająca osobą na równą sobie, a wszelkie inne pary no cóż ciężko im się zgrać ze sobą, konieczne są wyrzeczenia
ale się uśmiałam, chociaż pewnie nie powinnam:) Jakież to życiowe- w szczególności tekst 'że się zrobi’. U mnie też „się samo robi”…:)
No i jak Ciebie nie kochać? Gorzkie i prawdziwe to, co napisałaś, ale przy okazji są momenty, kiedy musisz wycierać monitor z własnych plwocin 😉
genialny tekst.
i mas zracje: czas przesta mezczyzne w mysleniu. za czesto mi sie zdarza. syndrom mamuni.
Prawda tego tekstu bije po oczach i oby po mózgach.
nic dodać, nic ująć!!! 🙂
ostatnio rozstałam się z takim, bo twierdził ze mi na nim nie zależało gdyż: 1. pod nos michy nie podstawiam, 2. na czas psu nie gotuje (a jakże pies gotowane jeść musi, bo zdrowo) 3. jego ubrań do szufladki nie włożę, nie odgadnę potrzeb na czas i 4. nie zapłacę za niego w knajpie. O wyjazdach nie wspominając: „coś byś zorganizowała”, ale „na to mnie nie stać”, „ja w takich warunkach spać nie będę!!!”, „do twoich znajomych pojedźmy ale kolegować się z nimi nie będę, bo takiej potrzeby ja nie mam” BRRRR
Sorry może nie na temat ale się ulało, podobno jestem nie kobieca (ale tylko w związku, bo przed to nawet bardzo ale wtedy maja na myśli zupełnie co innego niż kiedy z tą kobiecą zaczynają mieszkać) gdyż za mało opiekuję się mężczyzną czyli gdy wyjeżdżam w delegacje nie zostawiam pełnej lodówki, obiadów posortowanych w pojemniczki na każdy dzień a na pytanie co „ja będę jadł??” odpowiadam to co sobie zrobisz. Cóż taka ze mnie bezwzględna bestia.
Pozdrawiam Cię i trzymaj się z tym brzuchem 🙂
No niestety wyrazy współczucia składam.
Jeżeli masz takie doświadczenia z własnego podwórka to po jaką cholerę tak się męczysz ?
Naprawdę, albo jesteś w jakimś dziwnym środowisku albo masz zdolności przyciągania takich dziwnych znajomych, no albo masz skłonności masochistyczne ?
Uwierz, ale są imprezy zwane „grilami” nawet kulturalne, nikt się nie spija, nikt dziećmi nie rzuca, imprezka kończy się ok północy aby można się było wyspać.
Może sobie dobierz inne towarzystwo ?
A swoją drogą faceci potrafią też zorganizować fajny wyjazd i dziećmi się zaopiekować i zorganizować im wolny czas.
Może źle facetów sobie dobierasz ?
Trafiłem na tego bloga przypadkiem i niestety język trochę za bardzo „potoczny”, ale DUŻY PLUS za tematy jakie poruszasz – samo życie.
Pozdrawiam. Darek
Grill bez spijania się i o północy wszyscy idą grzecznie spać żeby się wyspać ?????!!!! No proszę cię, gdzie takie grille bo chyba nawet w seminarium jest „ciekawiej” pod tym względem. A tekst super i prawdziwy.
jak zwykle zajebiaszcze.
Ola, ten tekst jest straszny. Ponizasz mezczyzn. Bardzo. Gdyby jakis mezczyzna napisal taki tekst o kobietach, to by sie nie pozbieral od fali krytyki. I tak powinno byc rowniez w sytuacji odwrotnej. Jesli chcemy rownouprawnienia, to blagam, szanujmy sie nawzajem. Piszesz, ze chcesz byc traktowana na rowni z mezczyznami, ale wydajac takie niesprawiedliwe sady o mezczyznach (’dzidzi z zarostem na siusiaku’?!) niestety umacniasz krzywdzace stereotypy. Jestes osoba popularna w blogosferze i masz moc, zeby cos zmienic w tym chorym systemie, ktory opsujesz (chodzi mi konkretnie o pracodawcow). Cokolwiek. Zmartwilo mnie, ze taka madra osoba publikuje takie nienawistne tresci