Weź się, Radomska ogarnij. 26 wiosen na karku, trzydziestka goni i nie uratuje Cię żadna kondycja, żadna Chodakowska. Obrączka na palcu, dziecko na głowie i mieszkanie, pies ujadający zaciekle jak obrońcy krzyża, za chwilę praca w godzinach, o których Ci się od kilku lat nie śniło, bez możliwości siedzenia w szlafroczku i siorbania kawy z ulubionego kubka w tak zwanym międzyczasie wypowiadania na głos tego dokładnie, co myślisz. Dorosnąć czas.
Nie można tak, całe życie, nie wiedzieć, błądzić, miotać się, potykać i udawać, że się tańczy. Wpadać w doły po szyje, sądzić, że każdy to grób, a potem wyłazić z ich jednak, na czworaka albo saltem.Nie można tak ciągle spodni poprzecieranych nosić sprzed lat, nerek wietrzyć, odporność trzeba wspierać, tak jak bliskich, dla których musisz być zdrowa, zwarta i gotowa.
O pierdołach przestań myśleć, o polityce dyskutuj jak należy, krwiście i z pianą na pysku. Z ludźmi tak konwencjonalnie konwersuj, bez uśmiechu, za to z dozą niezadowolenia, bo pogoda, ciśnienie, korek, praca, brak pracy, dupa węża i trzęsienie ziemi oraz korzonki. Nie pytaj, co u nich dobrego, bo to wybija ich z rytmu i zupełnie nieprzygotowani, nie wiedzą, co powiedzieć.
Nie możesz tak, zapomnieć się na 3 lata, paradować w wełnianej, za dużej, czapce w kolorze wściekle różowym. Nie możesz wiecznie bagatelizować spraw ważnych i dorosłych, nie śpiąc tydzień przed wizytą w urzędzie i z drżącymi rękami płacić rachunki na poczcie. Nie ogarniać segregacji, a tyle czasu poświęcać rzeczom drobnym, twierdząc, że widzisz więcej niż inni, kiedy prawda taka, że bez okularów, to w zasadzie nic a nic.
Czy to rozsądne, głowić się co roku, dlaczego ludzie wtapiają się w burą aurę ciemnymi ubraniami i paradować bezczelnie w swoim żółtym płaszczu, zakupionym przypadkiem w lumpeksie za złotych dwadzieścia i cztery, afiszując się z oczojebnymi, czerwonymi rękawiczkami? Zastanów się! Nie przystoi kobiecie w Twoim wieku myśleć tak niepoważnie o życiu, nie planować, a skupiać się na nieumartwianiu i samobiczowaniu za wszystko, nawet tego, czego nie zrobiłaś źle lub co komuś wyrządził ktoś inny.
Jesteś Matką, powinnaś być też autorytetem, oazą spokoju, ostoją i poczuciem bezpieczeństwa, nie ścigać się z dzieckiem, które z Was zdobędzie wyższy szczebel na drabince i pierwsze porzyga się na karuzeli! Dziecku powinnaś wskazywać drogę i cele, a nie powtarzać, że stoisz tuż obok podjarana tym, co odkryjecie razem, jak podlotek jakiś bez szkoły, a nie magister nauk społecznych z tendencjami do snucia domorosłych teorii psychologicznych. I głupio tak, po prostu siedzieć na ławce, nie pić, nie jeść, nie narzekać, milczeć i w głowie snuć scenariusze, opowieści wszelakich, powieści, mrocznych scenariuszy i wymyślać przechodniom życiorysy od czapy. Z obcymi rozmawiać tylko po to, żeby wypowiadać słowa, najlepiej miłe, licząc, że pójdą z nimi w świat i będą rosnąć, chociaż wiesz, że biorą cię za akwizytora, wyznawcę jehowy albo sprzedawcę rolet.
Obiad musi być na czas, nowy dowód czeka zniecierpliwiony w urzędzie, pięć lat studiowania wypadałoby uszanować i odebrać dyplom w końcu, bo się kurzy obrażony i mówi, że jeśli już utrzymasz się w normalnej pracy, to dłuższego urlopu za cholerę nie będzie!No dalej Oleńko, sterem, żeglarzem okrętem swym bądź, a nie pijanym majtkiem w wiecznej podróży, co się jara przystankami,a nie zastanawia na celem i tak często płaci za to chorobą morską.
Naucz się w końcu, że nie wszyscy muszą Cię lubić, że jeśli czegoś nie wypowiesz i nie zapiszesz, to nie pękniesz, choć czujesz nie raz, że powietrze chce rozerwać ci płuca, a niemoc sprawcza nokałtuje jak naćpany dres w ciemnej bramie. Przestań martwić się o innych, gorliwie i długo, bo czas tracisz, oni już dawno otrzepali kurz z kolan, a Ty siedzisz, przejęta, po szyje w swoim kurzu i z politowaniem patrzysz na własne, stare spodnie, które odsłaniają te cholerne nerki i narażają cię na zło tego świata, choroby i katar, na które dorośli ludzie nie mają czasu, nie mogą sobie pozwolić.
No dalej Radomsiu, dorosłość puka, wjeżdża z buta obitego pancerną blachą, wita serią zobowiązań strzelając nimi, jak z karabinu maszynowego. Ciesz się, że dziecko masz i snu deficyt w pakiecie, bo wtedy budzić nie będzie ci niepotrzebnie zawracał głowy o szóstej, kiedy ty już zwykle jesteś po porcji wyimaginowanego tortu, herbatce z lalkami i walce o zdjętą piżamę córki. Nie można tak, całe życie, wierzyć, że pasja ma głębszy sens i spełni jakieś przyziemne marzenie. Nie można do śmierci wmawiać ludziom, że się nie ma żelazka i ubrania wygniotło w tramwaju. Szukać uporczywie tylko takich, które rozciąga stretch, prostuje lycra i które pasują do kolorowych rajstop.
Rozumiesz? Ni w ząb pewnie. Wiecznie pijana złudzeniami Radomska Alicjo z krainy wyimaginowanych koszmarów. Nie garb się, uczesz, sprawdź, czy wyłączyłaś gaz i zakręciłaś wodę przed wyjściem z domu, zęby myj nawet, jak sądzisz, że ci się ponadprzeciętnie nie chce, przecież jak śmierci boisz się dentysty.I nie martw się, jakoś to będzie. Idziesz do pracy, nie na wojnę, choć słyszysz coś zupełnie na opak. I wiem, że nie dorośniesz, bo nie chcesz dorosnąć. Kiedy wszyscy gnają gdzieś, Ty lubisz stać, rozglądać się, nawet w deszcz, podziwiać krople i to, jak nadzieje rosną. Życzę Ci powodzenia. Byłoby fajnie, gdyby udało się coś tak dobrze, jak nikomu nic, właśnie Tobie. Nie tylko z sympatii, czy dlatego, że jesteś mną. To byłby uroczy „Kozakiewicz” w stronę tych, co twierdzą, że tak się nie da.
P.S. Nawet jak się nie da, to wiesz, że i tak można sądzić, że to dobrze. Głupio mądra Ty, roztrzepana dziewucho, która wiecznie powtarza, że skoro roztrzepane nawet jajka być mogą, to i Tobie nie powinno to zanadto zaszkodzić.
Droga Radomsiu tak trzymaj, jak pytam co u was dobrego, opowiadajcie, to patrzą na mnie jak na wariata , jak się uśmiecham bez powodu do ludzi , myślą ,że mam psychozę. Ja też nie prasuję , najbardziej lubię legginsy i tuniki z lycry, bo nie trzeba ich prasować, mam ponad 40 tkę i nadal jestem roztrzepana w sensie dosłownym, niestety nie mam Lenki i nie mam kogo uczyć luzu i nie wpędzać w poczucie winy, za to,że nie pasuje do smutnego wizerunku reszty, pozdrawiam i dziękuję za tekst
Autorytetem można być także w żółtym płaszczu i czerwonych rękawiczkach a może właśnie w nich bardziej.Czyżby autorytetom tylko bure brązy były dane. Nie sądzę…
A jeszcze co do nerek, to rzeczywiście nie wietrz ich.Pozdrowionka!!!
Powodzenia wariacie , kto ma dac rade jak nie Ty !
Dasz radę :*
Radomsia, głowa przed siebie i dasz radę! Pewnie na początku nie będzie łatwo się przestawić, ale przywykniesz! I obyś nie musiała traktować pracy jako zło konieczne. Co do dorastania, to ja się nasłuchałam, że nie przystoi mi łażenie w różowej czapie i szaliku własnoręcznie wydzierganych, bo stateczna mężatka itp;) Lat 23. Nie rezygnuj z tego dzieciaka w środku, bo będziesz takim smutnym dorosłym, nie chcesz tego i nie daj się. Buziaki dla Ciebie i powodzenia!
Dostałam butem w łeb… Nic tak nie działa ” rozbudzajaco” jak czytanie Twojego wpisu zaraz po przebudzeniu ?
<3
czyżby podsumowanie pourodzinowe? Bo takie sprawia wrażenie 😉
chyba że podsumowanie życia na wolności – przed pójściem do pracy 😉
Jak mnie pytają „co u ciebie?” – spoko, jest o czym rozmawiać
Ale jak pytają „co u ciebie dobrego?” – to kończy rozmowę jeszcze zanim się zacznie. Bo przecież „jestem polakiem mam na to papier i cały system zachowań”. To jak mogę rozmawiać bez marudzenia? 😉
Zwłaszcza, że doświadczenie pokazuje, że jak coś mi się trafi dobrego, to jest to cisza przed burzą.
O – taki wyjazd w delegację – dobra rzecz – mogę się napić z kolegami z pracy, mogę się wyspać, obejrzeć film do końca w ciągu 2 godzin, a nie przez pół tygodnia w kawałkach i jednym okiem, bo drugim się pilnuje małego zbója… jestem w pracy ale bez stresu, bo przecież jak jestem w delegacji, to codzienne pracowe problemy mnie nie dotyczą, a lokalne też nie… żyć nie umierać, a przecież nie chciałem wyjeżdżać…
Ale potem przychodzi powrót do domu. I się okazuje, że przez 5 dni zdążyłem się od dziecka odzwyczaić… i teraz wszystko co kiedyś znosiłem ze stoickim spokojem – teraz mnie wkurwia… w pracy to samo… I się przypomina dlaczego nie chciałem wyjeżdżać – bo wrócić do codziennego kieratu nie jest tak łatwo i przyjemnie…
No, nie ważne, w każdym razie podobno to faceci odkryli jak dorosnąć bez dorastania i pozostać wiecznymi dziećmi. Może warto ich popodglądać i uczyć się od najlepszych;P
a na podsumowanie dobra rada: bądź taka jaka chcesz być, nie słuchaj tych co mówią jaka masz być… a wiec nie słuchaj też mnie, kiedy mówię że masz być taka jak chcesz być i nie słuchać tych co mówią jaka masz być, a więc nie słuchaj też mnie, kiedy mówię, że masz mnie nie słuchać, kiedy mówię…
;P
Hehe bądź zawsze taka Olu, ponadprzeciętne ot tak!
Luuuuuuubie to!
Strach przed dorosłością towarzyszy mi do dziś ;))))) a trzydziestka już dawno za mną i jakoś to dorosłe życie z moim roztrzepaniem i naiwnością się zaplotło jak warkocz i całkiem mi z nim do twarzy ;P Powrót do pracy po macierzyńskim to jest jazda, no a że nie da się zrobić z kota psa to mój dom jest pokojem zabaw z brudną podłogą i łóżkiem w którym śpią wszyscy 😉 Będzie fajnie trzymam kciuki 😉
Fajna jesteś, tak po prostu. Ja chyba mam trochę szczęścia, bo trafiam na pozytywnych wariatów, często optymistów, a może nie słyszę marudzenia 🙂