Przedświąteczną sraczkę czas zacząć!

Znicze w Biedronce sprzedały się jak zawsze lepiej niż świeże pieczywo i prezerwatywy, każdy Polak wie, że to zwiastun świąt. Nim w centrach handlowych na dobre zabrzmi już „Last Christmas” rodacy sami wyczarują sobie świąteczną atmosferę czule myśląc o swych bliskich i plując pod nosem „ale co ja mu kurwa w tym roku kupię?!”.

Wychodzi ze mnie hejter- Radomska nienawidzi świąt. W najgorszych koszmarach śni mi się, że są organizowane u mnie w domu, że to ja te pierogi kupuję, prezenty lepię, rzygam zmęczeniem i przez 3 dni obsługuję gości z olśniewającym uśmiechem i oddaniem godnym Lessie. Czasownik 'świętować’ jest dla mnie synonimem 'katować’  i gdyby Mikołaj istniał poprosiłabym go o święty spokój. Niemniej jednak założyłam własną rodzinę, wkleiłam się w mozaikę rodzinnych konstelacji i świątecznych zobowiązań, show must go on, przeżyjemy. Pozostaję mi cieszyć się, że świat zmierza do przeżywania wszystkiego po macoszemu i może nim nadejdzie czas, kiedy to ktoś ode mnie będzie oczekiwał stworzenia świątecznej atmosfery, na pewno święta będzie się obchodzić kwadrans na skypie i nad kebabem. I nie mam nic do rodziny, posiadówek, rozmów, a już najmniej do objadania się za sześciu, ot, po prostu nie lubię kiedy cokolwiek ktokolwiek stara się zrobić na siłę, kosztem własnego samopoczucia, no chyba, że to upchnięcie kolejnego pieroga.

Niemniej jednak nim zasiądziemy do wigilijnego stołu,by dowiedzieć się, kto w minionym roku umarł, rozwiódł się, przytył i że wszyscy nienawidzimy swoich szefów, prac, zimy, korków, MPK, premiera i ości w rybach, musimy KUPIĆ PREZENTY.

Jest taka bajka o tym, że obdarowywanie prezentami to wspaniała zabawa, która służy do okazania bliskim troski, miłości i zainteresowania. W bajce tej podarunki dla bliskich przygotowuje się z długim wyprzedzeniem i do tego,by były wyjątkowe, dokłada się wszelkich starań. Ot, obdarowujący i obdarowani wiedzą, że prezent to coś więcej niż przedmiot- to dowód na to,że jesteśmy w kontakcie, znamy swoje potrzeby, słuchamy się nawzajem i wiemy jak sprawić tej drugiej osobie radość.  Opowiadanie bajek zostawmy jednak profesjonalistom. Drugim premierem i Walt Disneyem być nie zamierzam.

W praktyce wszyscy budzimy się z ręką w grudniowym nocniku. Nic tak nie wyraża naszej miłości wobec własnej matki, wdzięczności za to, że jest, nie świadczy o znajomości tego, jakim jest człowiekiem i czego skrycie pragnie, jak krem na zmarszczki albo zestaw kosmetyków z mydłem. Ojca bezbrzeżnie wzruszy kolejny sweter. Babcia lubi być sprowadzana do swoich niedoskonałości i stanu rzeczy, który zastał ją na starość – popuści, i wcale nie dlatego, że ma problem z nietrzymaniem moczu, a  z wrażenia, na widok ciepłych ciapci, skarpet czy tabletek na stawy i serce. Nie zapominajmy też o tych, których nie kocha się tak po prostu, jak własnych dzieci, czy matek, na których uznanie trzeba zasłużyć. Jak dobrze, że i w tym temacie nie musimy się za długo głowić. Nic tak nie wyrazi przecież drugiej połówce, że jest dla nas kimś unikatowym, najważniejszym na świecie, jedynym w swoim rodzaju jak kubek, miś, czy poduszka ze zdjęciem.

Sami dostaniemy jakąś książkę, może płytę. Może po prostu to,czego sobie zażyczyliśmy. A może ktoś, kto nie dostał od nas nic wyjątkowego też nie znajdzie powodu, by fatygować się dla nas i wciśnie nam stówkę żebyśmy się odczepili i nie wzbudzali w nim wyrzutów sumienia.

W tym roku znów się okaże, że nie mieliśmy na nic czasu, że zabrakło inwencji, sił, pieniędzy i motywacji. Znów będziemy się krępować składając siostrze życzenia przy opłatku, bo w takich chwilach okazuje się, jak niewiele wiemy o sobie, że nie mamy pojęcia czego pragnie ktoś, z kim się wychowaliśmy, albo kogo sami wychowaliśmy, że jesteśmy w stanie zdobyć się tylko na szalone „Spełnienia marzeń/zdrowia/pieniędzy”!

Dałam ciała i ja, nikt z moich bliskich nie otrzyma w tym roku nic wyjątkowego. Każdy, kto uważa, że ten tekst to zgorzkniałe pieprzenie i stek bzdur niech czuje, że mu zazdroszczę, gratuluję i trzymam kciuki, żeby zawsze znalazł czas, pomysł i chęci.

Podzielcie się ze mną swoimi najbardziej kreatywnymi prezentami dla was, albo od Was dla bliskich. A jak gorzkniejecie jak ja, to opiszcie te najsłabsze.Nie ma misiów Coca Coli, sami podzielmy się przed świateczną radością!

29 komentarzy
  1. A ja w tym roku bym sobie odpuścił. Tylko coś symbolicznie, coś drobnego. Skupił bym się nad TYM co dla Was jest najdroższe na świecie. CÓRCIA ! Wesołych Świat. 🙂 X 3

  2. To ja gorzko. Życzę sobie z okazji świąt, by już od teraz aż do stycznia móc siebie i swoją mikro-rodzinę 2+1 przenieść na bezludną wyspę, w kosmos, albo przynajmniej móc wywiesić na drzwiach kartkę ” Nie przeszkadzać”. Po czym cieszyć się spokojem własnego domu, możliwością poczytania, posiedzenia, pogapienia się.
    Jako, że nie jesteśmy katolikami, więc grudzień nie ma dla nas wymiaru religijnego.
    A prezentów otrzymywać nie lubię, wywołują we mnie skrępowanie, natychmiastowy mus rewanżu, zakłopotanie.
    Gdybym jednak koniecznie musiała wymyślić coś dla siebie, byłby to czas, który ktoś mógłby mi dać. Czas spędzony przy herbacie, na gadaniu o niczym i o wszystkim. Teoretycznie takie nic, i stoi w sprzeczności z tą bezludną wyspą?
    Bo na wyspę to bym chciała uciec od rodziny, która wybitnie z poczucia obowiązku urządza mi najazdy na dom. Strata czasu… ten czas to bym wolała dać komuś, kto by chciał wypić ze mną tę herbatę, bo chce, a nie bo wypada/musi/bo święta.

  3. Pierdzielę – w tym roku kupuje zapasd czekolad, skondensowanego mleka, cukru, mąki, orzechów, masła, a do tego wszystkiego piękne wstążeczki, folia i inne kokardy. ROBIĘ DLA WSZYSTKICH KRÓWKI I CIASTKA! Chociaż bez skarpet, szalików i zestawów kosmetykó 2+1 gratis niestety sie nie obejdzie..

  4. mój (przynajmniej tak uważam) najbardziej kreatywny prezent dla chłopaka to karnet na masaże 15 minutowe u mnie 😉 + jakiś tam olejek – jak kasy brak trzeba kombinować 😉

  5. Oto nasz pomysł. Co prawda załatwia tylko dzieci, ale… jak niektórzy wiedzą to prawie 90% populacji prezentowych w szerzej pojętych rodzinach więc…
    Zatem wystarczy scedować zobowiązanie i z głowy.
    Koszt? ano taki, że jednocześnie przyjmujemy cesję na nasze dzieci.
    Tak więc, wiemy za ile kupujemy i myślimy o naszych pannach. I koniec :).

  6. Mam znacznie milsze doświadczenia w kategorii prezentów. Jeśli chodzi o mnie, to gromadzę je przez cały rok. Kiedy zobaczę coś ciekawego, kupuję nawet w maju i wkładam do szafki. W ten sposób unikam przypadku i pośpiechu. Czasem działam kreatywnie: robię zestaw aromatycznych olejów i octów, który pakuję, przyjaciółce od 21 lat piszę powieść o niej (którą zresztą ona zebrała, opracowała graficznie i oprawiła, a później ofiarowała mi w prezencie). Sama też nie narzekam na to, co dostaję: album z moimi zdjęciami opatrzonymi zabawnymi komentarzami, piękne ozdoby choinkowe wykonane własnoręcznie przez koleżankę. Najbardziej kreatywny prezent, który dostałam, to zestaw kilkunastu torebeczek z drobiazgami nawiązującymi do zabawnych wydarzeń (w każdej torebeczce dodatkowo komentarz, gdybym nie kojarzyła). Cudne! A w rodzinie mamy konkurs na najbrzydsze opakowanie. Poprzeczkę wysoko zawiesza tatuś. Właściwie od lat jest bezkonkurencyjny i zgarnia nagrodę.

  7. my od kilku lat mamy tzw „PAKT O NIEAGRESJI”czyli nie robimy sobie prezentów, prezenty dostają tylko dzieci 😉 wynika to z dwóch rzeczy: finansowego kryzysu oraz „co można kupić na present po raz setny…” a najważnieszy to wspólnie spędzony czas I kupa miłości podczas tych Świat 😀

  8. My z Narzeczonym kupiliśmy sobie prezent od nas dla nas. 10 dni w Tunezji (święta + sylwester). Prezentem docelowym jest wschód słońca na Saharze 🙂
    Przeprosiliśmy rodzinę, ale wszyscy nam życzyli udanej zabawy i nie było żalu, że w tym roku na Wigilię się nie stawimy na uroczystej kolacji.

    Może się zdawać, że to dość drogi prezent, ale jak sobie podliczyłam koszt biletów lotniczych do Polski (mieszkamy w UK), dojazdów, prezentów, sylwestra w jakiejś knajpie, alkoholu itd, itp to mi wyszło, że wcale nie będziemy dużo w plecy.

  9. W eleganckim swiecie sie lata. Gdzies na poludnie, last minut z Sylwester party na zakonczenie pobytu. Albo jedzie sie we dwojke na narty do hotelu z masazami i basenem. Nie mam przed kim blyszczec opowiesciami o takich urlopach. Bedziemy w dwojke; ja i dziewczyna z Grecji, ktora uciekla od bezrobocia i wlasnie otrzyma tu swoja pierwsza wyplate. Zjemy rybe z kartofelkami, salatke, podzielimy sie oplatkiem przyslanym przez babcie z Polski i wypijemy lampke wina. Potem pojdziemy przez zaspy na Pasterke do miejscowego kosciolka. A prezenty? Uciesze sie nawet z zestawu mydla. Czego i wam zycze. Wesolych Swiat !!!

  10. jestem przekonana że kazdy ma w sobie jakis talent i prezent zrobi własnoręcznie może to być szalik a może być ramka z ulubinym zdjeciem, oczywiście wykonana własnorecznie wyklejona guzikami lub kolorowymi serwetkami. W sklepie można dziś kupić wszystko- a nasz czas- nasze intencje są bezcenne.Ja właśnie wróciłam z zakupów , i napatrztyłam sie na gotowe zestawy kosmetyków – które wcale nie sa az tak korzystne cenowo a mnie nasuwają skojarzenia do okresu kiedy cała polska miała takie same meblościanki…

  11. Spokojnie – dopiero 8 grudnia. Jest jeszcze trochę czasu na zakupy, czy to przez internet czy też w sklepach stacjonarnych. Mój sposób na prezent – kupuję zawsze rzeczy, które obdarowany nigdy by sobie sam nie kupił 🙂 czyli gadżety, które każdy by chciał ale szkoda mu pieniędzy.

  12. Ej Radomska powiem Ci, że mam podobne odczucia, tylko troszkę bardziej radykalnie. Święta wywołują w mnie jakieś reakcje alergiczne, pieczenie skóry, zwiększoną wredność w połączeniu ze złośliwością. Co gorsza choćbym nie wiem jak się starał to wciągną mnie w ten czerwono zielony kocioł „radości”. Nienawidzę świąt i całej hipokryzji, która się z nimi wiąże. W każdym razie Ty ubrałaś to wszystko w bardziej dyplomatyczne słówka.
    Pozdrawiam

  13. Rety jak tak nie lubicie Świat to czemu je obchodzicie?Można powiedzieć rodzinie żeby nie przyjeżdżała, Można też samemu odmówić przyjścia do rodziny na święta,Może przez dwa lata będą obrażeni ale w końcu im przejdzie a Wy będziecie mieli świety spokój. Ja uwielbiam święta i korzystam że mam jeszcze mamę i teściową. One wszystko robią a ja potem tylko zachwalam i zachwycam się nad ich wysiłkami kulinarnymi. I w przyszłym roku( jak Bóg da) będą znowu chciały być tak wychwalone:-)))

  14. Trzy lata temu dostałam od niedoszłego szwagra krem na zmarszczki pod oczami. Mam 21 lat, wówczas miałam jeszcze mniej… Podarek ów sprawił, że zaczęłam baczniej przyglądać się sobie, aby wszelkie niedoskonałości leczyć od razu.

    W tym roku życzę sobie, by nikt mi nie życzył pieniędzy, bo to tylko stawia pod ścianą i sprawia, że czuję presję, by je mieć. Z chęcią natomiast przyjmę życzenia o zdrowym rozsądku, bo mam wrażenie, że tracę go co roku pod koniec grudnia.

  15. a mnie same święta są obojętne, jedynie co uwielbiam robić to dawać prezenty bliskim i jedynie to mnie trzyma przy życiu 🙂

  16. „Nic tak nie wyraża naszej miłości wobec własnej matki, wdzięczności za to, że jest, nie świadczy o znajomości tego, jakim jest człowiekiem i czego skrycie pragnie, jak krem na zmarszczki albo zestaw kosmetyków z mydłem” – padłem ze śmiechu 😀 Niestety, ale taka jest prawda w większości przypadków – po co takie prezenty – to jest najzwyklejsze marnowanie kasy. Lepiej już faktycznie wcisnąć tę stówę niż kupować kolejne przedmioty-śmieci. A najlepiej by było zaskoczyć czymś osobę obdarowywaną, ale to już wymaga więcej wysiłku.

  17. ja uwielbiam święta, to pyszne jedzenie, prezenty, kolędowanie, wiem jak na faceta to dziwnie wygląda ale co mi tam 🙂 wszystkiego najlepszego 🙂

  18. Mam rodzinę. Słowa „święta” nie kojarzę z jedzeniem ani prezentami. Komercja won. Chyba jesteś nieszczęśliwa.Zmieni się to gdy zrozumiesz ,że jesteś wolną osobą i nie robisz tego czego nie chcesz . Co to znaczy wesołych świąt ?.
    Nikomu niczego nie kupuj a pieniadze odłóż na emeryturę.

    1. amen 🙂 warto dorosnąć do tego, by święta spędzić tak jak się chce, a nie „musi” 🙂
      i ta wszechobecna gadanina o komercji, o tym, że święta zaraz po zniczach, że nie ma już TEGO klimatu…
      który to już rok tak ludzie narzekają? jeszcze się nie przyzwyczaili do ozdób świątecznych w sklepach 2 listopada, to nic nowego przecież!I jak co roku, nuda panie.
      A może narzekają bo lubią?

      A może to już czas, by żyć po swojemu?
      życzę każdemu, by spędził święta TAK JAK CHCE 🙂
      pozdrowienia 🙂

  19. Ja nie mam tego problemu. Uwielbiam dawać prezenty, więc wywiad, co by komu dać rusza już koło Października i tak: mąż dostanie Exlibris, córa lalę, o której marzy i kolejną z serii książek o Martynce, syn dostanie „ciucie” i tory, bo te kocha najbardziej, bratanica plecak z Monster High, bo bardzo by taki chciała, a rodzice zestaw profesjonalnych noży do kuchni, bo słyszałam jak marudzą, że nie mają już żadnego ostrego noża.. No problemo. Za to w pełni współczuję ludziom, którzy mi będą robić jakiś prezent… Zwłaszcza mężowi.. chociaż ja zawsze z wielką chęcią przyjmuję każdą książkę – w razie co, jak i nie w razie co 🙂
    Dasz radę, jeszcze 1,5tyg!!

  20. Też mam awersję do wszelkich świąt.

    Święta kojarza mi się głównie z tradycyjnym sprzątaniem, świadomością, że po nocy matka szykuje tony żarcia, i oczywiście tradycyjne świąteczne kłótnie/awantury oraz przytyki i wbijanie szpil przy łamaniu opłatkiem. Oli kojarzą sie jeszcze gorzej.
    Ale mimo wszystko przez lata jeździliśmy do rodziców – jednych i drugich, bo im zależało na „rodzinnej atmosferze”.
    Bo w końcu tak rzadko się widujemy z nimi… I nie domyślają się dlaczego, nawet jak mowimy wprost.

    Ja najchętniej w domu nie widziałem żadnych akcentów świątecznych (zeby oszczędzić sobie roboty przy rozpakowywaniu i chowaniu tego badziewia) ale moja kobieta jednak wierzyła, że można ze świąt czerpać przyjemność, że może być fajnie. I chciała te święta mieć.

    W koncu powiedzieliśmy sobie dość. Skoro zakładamy własną rodzinę, to przynajmniej te najważniejsze dni ze świąt zachowujemy dla siebie – wigilia i niedziela wielkanocna.

    I zaczęliśmy rozmawiać o tym co nas wkurza w tradycyjnych świętach, i postanowilismy stworzyć własny sposób ich spędzania.
    Bo w koncu nie chodzi o to, zeby trzymać sie za wszelką cenę tradycji, bo jak to mówią „tradycja to powód do robienia rzeczy dla których nie ma powodu”, licytację w rodzinie czy choinka była naturalna i jak duża, nie chodzi o śmierć z przejedzenia potrawami (ktore nawet nie do końca nam smakują, ale są świąteczne i tradycyjne), kłótnie czy napicie się. Chodzi o to, żeby nam było dobrze w te dni.

    Tak więc ostatnią wigilię spędziliśmy piekąc pizzę z 12 składnikami ;), oglądając dobry horror i grając na kompie.

    Jak będzie w tym roku, to nie wiem, ale na pewno też wigilia jest nasza.

    1. ZAZDROSZCZĘ. ja jestem uwikłana w relacje rodzinne. ktore bardzo mi nieodpowiadają. i moi rodzice się rozwiedli własnie. najchętnierj wysłąlabym wszystkich w kosmos i po prostu odsypiała wtedy:)

      1. Współczuję. Beznadzieja sytuacja, bo na pewno jeszcze grają na uczuciach (a rodzice to uwielbiają – tworzyć poczucie winy i wygrywać jakies arie. Nawet nie wiedzą, ile przez to Ola miała problemów, żebym zaczął swoje uczucia odczuwać i rozumieć).

        Chyba jedyne sensowne wyjście, to przeciąć węzeł gordyjski, albo przynajmniej twardo stawiać warunki.
        I trzeba pilnować sie po tym na każdym kroku, żeby nieopatrznie czegoś za duzo nie obiecać.

        Bo sami sobie zapracowali na takie spędzanie świąt jakie mają. Wy nie załatacie tych dziur. Tylko się urobicie próbując.
        Nam to dużo czasu zajęło zrozumienie tego – a powiem Ci, że przez kilka pierwszych lat to na święta się rozjeżdzaliśmy każde do swoich rodziców, bo nie wiedzieliśmy jak powiedzieć „koniec”.

        Dopowiem, że nie jest lekko sie postawić rodzinie nawet w takich niby-normalnych relacjach.
        Zapewne mają syndrom pustego gniazda 😉
        I cały czas próbują sie stawiać w roli pokrzywdzonych, że my sie trzymamy z daleka, a oni się tak starają, ale wystarczy pobyć z nimi dłużej niz te parę godzin, żeby darli koty wciągając w to nas.

        Ja też mam ich wszystkich dość w okolicy świąt, z resztą mam jeszcze też problem moralny, bo jak tu świętować Boże Narodzenie, będąc niewierzącym? I czego nauczę syna? Bo albo wyjdę na hipokrytę albo jakiegoś smutasa, co to dziecku odbiera radość świąt…

        U nas jeszcze mamy argument dla teściów, że nawet jak przyjeżdzamy na kilka godzin, to nie potrafią sie powstrzymać od palenia. A my nie chcemy truc dziecka.:)
        Myślę, że właśnie warto spróbować wykorzystać małe dziecko jako argument, ze przecież nie będziecie targać jej przez kawał Polski, że teraz to tworzycie swoją rodzinę i czas zacząć własne tradycje, że oni też nie jeździli do swoich rodziców w każde święta (moi nie jeździli – to był kawał Polski do przejechania, ale to bez znaczenia – liczy się fakt;))… No bo czas powoli odcinać pępowinę i zacząć żyć dla przyszłego pokolenia.

        o, ewentualnie jest jeszcze jedno wyjście, na pierwszy raz – dziecko może się niespodziewanie rozchorować, dostać gorączki… no co – z chorym dzieckiem jechać?
        A potem może będzie łatwiej 🙂

        Ewentualnie niech przyjeżdżają sami (nie daj Boże ;)).

        ps. w podjęciu decyzji pomogła nam sytuacja kolegi z pracy. Facet ma już kilkuletniego syna, a w każdą wigilię po swojej wieczerzy i prezentach pakują się do samochodu, jadą na wieczerzę do jednych rodziców, potem do drugich. I wracają w nocy, wiec dzieciak jest padnięty jeszcze następnego dnia i w sumie nie ma siły na cieszenie się z prezentów. I gośc nie ma ochoty na taki objazd, ale im dłużej to trwa, tym trudniej przerwać te beznadziejną tradycję.

          1. To już byłoby z grubsza chyba wszystko na temat.
            raczej nie ma obaw, że ktoś z rodziny to przeczyta – nikt normalny nie będzie wracał do starych tekstów, żeby przeczytać nowe komentarze 😉

            Tylko jeszcze dopowiem jak to sobie wyobrażam żeby zorganizować, kiedy ma przyjechać rodzina na święta – impreza składkowa. Ty zapewniasz lokal, ewentualnie coś prostego (dajmy na to – alkohole, kabanosy na zakąskę – w końcu przecież zniesiono post ;)) a goście przywożą jedzenie i ciasta.
            Do odgrzewania jedzenia także można zagonić gości. Niech się czują jak u siebie w domu, w końcu masz małe dziecko wymagające akurat w tym momencie ogarnięcia 😉

            Oczywiście, w tej kwestii jestem teoretykiem. Unikaliśmy zapraszania kogokolwiek do siebie jeszcze jak na wynajętym mieszkaliśmy, więc mam świadomość, że to nie wyjdzie.
            Przecież pierwsze prawo domówek mówi, że na domówki się chodzi do kogoś, a nie organizuje u siebie 😀

            Natomiast naprawdę polecam postawienie się rodzinie na święta i chociaż wygospodarowanie tych najważniejszych dni dla Was jako nienaruszalnych. Jak raz się to uda, to i Wy i oni zobaczą, że świat się nie skończył od tej drobnej w sumie zmiany.
            Nam odkrycie tego zbyt wiele lat zajęło.

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.