O dodatkowych rękach do obsługi tamagotchi.

niania

Dla niewtajemniczonych: dziecko to taki rozbudowany rodzaj chińskiego tamagtochi (też nie miałeś pojęcia, że w środku nazwy jest „t”?!), którego nie da się obsłużyć dwoma palcami, pozbawić baterii. OD tamagochi różni go przede wszystkim tym, że nie można go także  w zostawić w kieszeni na tydzień bez konsekwencji. A zutylizowanie kupy jest nieco bardziej skomplikowane niż naciśnięcie jednego przycisku i wymaga wykazania się doświadczeniem w uprawianiu gimnastyki lekkoatletycznej.

Działa zdecydowanie dłużej i transformuje. Niestety nie w  kotka, ani pieska. W smoka też nie, ale na pocieszenie dodam, że ma wiele z kreatury.Z dziecka robi się szybko taka bestia, że ciężko ja ogarnąć, palcem, nogą, kajdankami.Wymagania dziecka są rozbudowane. Jest beneficjentem nie tylko czasu, bezgranicznej matczynej miłości i jej zapatrzenia, ale także jej pieniędzy, szarych komórek i poczucia, że istnieje w całym kosmosie coś ważniejszego, niż wyżynająca się dolna, prawa trójka.

Słowem- z czasem, z krótszym, bądź dłuższym, Wymaga interwencji osób trzecich. Niektóre matki proszą o pomoc babcie, teściowe i ojców. No ale po co od razu tak usilnie szukać pretekstu aby wymordować swoich bliskich w zamian za tą ich pomoc i zaangażowanie? Po co od razu czynić z dziecka sierotę? Lepiej szukać ofiar wśród obcych.

Żłobek/przedszkole to siedlisko wirusów i bakterii oraz niedouczonych bab, które bardzo ciężko zagonić do jednego pomieszczenia i udusić, kiedy już udowodnią, że na niczym się nie znają i skrzywdzą nasze słodkie maleństwo. I cała ta banda rozwrzeszczanych bachorów, która zachowuje się nieagresywnie wobec naszego bąbelka, który w przeciwieństwie do nich nie drze ryja, a wyraża emocje? fe! A ten drobny fakt, że z nożem w ręku, świadczy jedynie o tym, jak bardzo jest wrażliwy!

 Niania to instytucja społeczna powołana do unieszkodliwiania oseska i kochania go najbardziej na świecie za 8-15 zł na godzinę.

Czas, jakim osesek objęty jest opieką instytucji niani, służy matce na relaks i szukanie siebie, czyli zakupy spożywcze i obieranie kartofli w porywach do mycia podłogi.Albo na karierę zawodową –czyli 8-10 godzin spędzonych poza biurem, pożytkowane na szukanie mózgu po zarwanej nocy i przybieranie wyrazu twarzy kogoś, do kogo cokolwiek dociera, a jednocześnie obchodzi.

Znalezienie niani jest absolutnie proste. Musi tylko kochać nasze dziecko bardziej niż własne, a jednocześnie nie robić tego bardziej niż rodzic, żeby nie było mu przykro.

Niania musi być dyspozycyjna czuła i troskliwa. Nie miesiączkować, przekwitać, nie być ani za młoda (bo głupia i na pewno na niczym się nie zna!) ani za stara (bo takie nie dość, że głupie, to jeszcze upierdliwe i, co najgorsze, znają się na wszystkim!)

Niania musi umieć dziecko utulić, ukoić, nakarmić i uśpić. Przyzwyczaić do siebie, ale jednocześnie trzymać dystans. Potrafić balansować na cienkiej granicy pomiędzy zabawianiem dziecka tak, aby nie tęskniło za mamą, a podsycaniem owej tęsknoty, co by usatysfakcjonowana matka już od progu dostała orgazmu macierzyńskiego na widok spazm radości potomka.  Uczyć mądrych rzeczy, ale na wszelkie sukcesy i nowe umiejętności uszy oraz oczy zamykać, co by rodzice mogli ich doświadczyć jako pierwsi.

A przede wszystkim- matkę dziecka w przekonaniu, że nie jest najbardziej chujowa na świecie i jednak daje radę, ogarnia, utwierdzać. Sąsiadom relacji z życia domu rodzinnego chlebodawców oszczędzić. Warstw kurzu nie mierzyć, od pytań zaczynających się od „czy to normalne, że…” się powstrzymać.

 Bo oszukiwany pracodawca to zawsze lepszy pracodawca niż martwy. I tego się trzymajmy.

Nianię mą cudowną na pokładzie domu wariatów  powitałam. Świat matek pracujących kopie mnie w dupę tak ochoczo i rytmicznie, że w chwilach największego niedospania jestem w stanie uwierzyć, że jedynie wystukuje w ten sposób rytm, a ja tańczę. I muszę udawać, niczym w piosence, bo życiowy parkiet bywa śliski (czyt. Lenon nadal każdego dnia myje podłogę wodą z psiej miski i całą sobą)

Sprzątanie? Zostawię Rozenkowej i TVN-owi. Jedzenie? Tym, co mają czas robić zakupy. Sama opanowuję trudną sztukę niedawania rady tak, aby się kosmos nie zorientował za szybko.

HAWK!

 

 

 

 

 

31 komentarzy
  1. Ja „żem” nie matka. Ale „żem” przeczytała na wszelki wypadek. Zachęcona tą porodówką o szóstej rano i czytaniem zawczasu. PODOBAMISIĘ ten niewątpliwy dystans 😉 Wspomnę Cię kiedyś na porodówce. Kiedysiś tam w bliżej nie znanej mi przyszłości. O szóstej czy o dziewiątej. Pozdrawiam!

  2. Dasz radę, Radomska, i to w pełnym zakresie. O sobie też czasem pomyśleć trzeba 🙂 Pozdrawiam, na szczęście okres szaleństwa macierzyńskiego mająca już za sobą, Puszkowa. 🙂

  3. Biedna Radomska. Szkoda mi Cię kobieto. Aż się trochę odechciewa pracy albo dzieci, byleby nie musieć łączyć przyjemnego (macierzyństwa) z pożytecznym (pracowaniem). Ale dasz radę, ogarniesz. Tylko daj sobie czasem czas dla siebie ok? Nie miej wyrzutów sumienia i zostaw Lenona z opiekunką, a sama idź do kina z Nawleczonym. Bo my Cię tu wszyscy kochamy i nie chcemy żebyś od nas zwiała poprzez jakiś atak serca czy coś 😉 Pozdrawiam

    1. przecież ja sobie jaja robię i uwielbiam marudzić. nie pracowałam marudziłam, pracuję-marudzę 😉 nie dogodzisz! nie martw się o mnie. a w kinie nie byłam już z 1,5 roku 🙂

      1. Baba jesteś więc logiczne, że nie dogodzisz 😀 wskaźnik zamartwiania się trochę opadł, ale i tak polecam trochę snu skoro kina nie lubisz 😛

  4. Witam serdecznie,
    Bycie matką to ciężkie zadanie jednak warto powalczyć o czas dla siebie bo wtedy łatwiej jest znieść codzienność…
    Nianię ciężko znaleźć bo to jest tak jak ze znalezieniem dobrego pracownika bo gdzie teraz znaleźć osobę, która pracuje z zaangażowaniem i z pasją i uśmiechniętą i jeszcze kochającą dzieci….
    pozdrawiam ciepło
    Dobrycoach.bloog.pl

  5. Jak zwykle Twój tekst bawi mnie do łez. I wszystko jest ok, dopóki nikt nie zgadnie co prawda a co żart 🙂
    Powodzenia! Ewolucja czy – jak to nazywasz transformacja – trwa.

  6. Może zostanę zlinczowany ale co mi tam, powiem coś od siebie. Dlaczego wy kobiety widzicie jakiś problem w proszeniu o pomoc swojego męża/narzeczonego czy chłopaka? Może jestem jakiś inny czy co ale nie widzę żadnego problemu w pomaganiu mojej żonie w różnych pracach domowych. Ty też poproś o pomoc swojego faceta i weź sobie zorganizuj trochę czasu dla siebie 😉

    1. Robert, apeluję o odrobinę dystansu. to, że ja przejaskrawiam tu wyybrany wycinek rzeczywistości nie oznacza, że prezentuje tylko prawdy objawione. Mój narzeczony nie lubi, kiedy nazbyt często piszę o nim na blogu, a już szczególnie, kiedy publicznie się z niego nabijam, zapewniam jednak, że zajmuje się Lenką w takim stopniu, w jakim to tylko jest możliwe. Dziękuję jednak za troskę i dobre rady. I to jest blog na którym można wyrażać opinię a autor nie jest kretynek i nie pluje jadem na czytelników.Chyba, że są debilami, ale rzadko to się zdarza. Pozdrawiam!

    2. robert zgadzam się z Tobą, obowiązkami trzeba się dzielić a jeżeli tak nie jest to coś nie tak jest w rodzinie 🙁 jeżeli tego nie ma to trzeba się tego nauczyć i tyle

  7. Dziecko transformuje to szczera prawda, z czasem przybierze jeszcze straszniejszą formę, zmieni się w nastolatka. A wtedy nastanie Armagedon (szczególnie w jego pokoju – tam nawet Rozenek nie poradzi). Ale nie myśl, że wtedy to się spokojnie wyśpisz, będziesz stać w oknie i czekać, kiedy w końcu wróci z imprezy. 😉 🙂
    Pozdrawiam 🙂 I ciesz się maluszkiem, bo czas szybko umyka. 🙂

  8. Powiem to ostatni raz – poważnie się zastanów czy nie zaczynać każdej notki od – „Bilet wstępu na blog – dystans i poczucie humoru oraz świadomość, że błędem jest wysnucie wniosku iż można to co piszę w skali 1:1 przełożyć na moje życie prywatne” 😀
    Absolutnie się nie znam na tym co piszesz, bo nie mam oseska, ale trudna sztuka nie dawania rady chyba przydaje się w każdym aspekcie życia, więc powodzenia 🙂
    I mam nadzieję, że jak to wszystko piszesz, to zacieszasz tak jak ja, kiedy to czytam 😀

      1. A akapit: „Niania musi być dyspozycyjna czuła…” uśmiech ciśnie się sam…jak na kacu w niedzielę, gdy przypominasz sobie co robiłaś o 3 nad ranem w piwnicy z pewnym przystojniakiem, ktorego nawet nie znasz…:)

  9. Tak tylko krótko, żeby nie było że się czepiam i wartości wpisu nie doceniam (doceniam w pełni, bo dom dzieci pełen mam dokładnie sztuk 3 co 4 lata jak w mordę… mniejsza o większość zresztą ;p ) Chodzi o szczegół na samym początku zawarty oryginalne Tamagotchi wyprodukowane zostało przez firmę Bandai w Japonii. Dla niektórych to prawie to samo, a jednak „prawie” robi różnicę.
    Uciekam teraz w te pędy, żeby na fali krytyki wyniesioną nie zostać (dobrze że to internety i wywiezienie na taczce nie grozi :P)
    Pozdrawiam 🙂

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.