Co może spotkać Cię w aptece? Tekst życiowy bardziej niż życie.

Sezon zimowy sprzyja rozwijaniu życia towarzyskiego i wirusowego. Jako matka mam kartę stałego klienta w aptece, gdzie na tajne hasło „przedszkole” farmaceutka wyjmuje przede mną szesnaście różnych, sprawdzonych i niedziałających leków, a ja, bezwiednie i bez cienia nadziei, płacę kolejne sto złotych już nawet nie za wiarę, że dziecko przestanie cherlać jak palacz z 30-letnim stażem, a za to parszywe poczucie, że przynajmniej zrobiłam  wszystko, co w swojej mocy. I co pokazywali w reklamie. Zasadniczo, stanem dziwnym byłby ten, w któremu dziecku w poniedziałek rano nic nie dolega.

Zdezorientowana i zaspana na pewno wylądowałabym na ostrym dyżurze prosząc, aby ratowano moje dziecko, że to nagła sytuacja – wczoraj wszystko było w normie – glut po pas, kaszel zdzierający z płuc nawierzchnię i odrywający lewą nerkę, a dziś… Nic. Zupełnie. Null. CZY TO MOŻE BYĆ ZARAŹLIWE?!? A tak poważnie. Koniec żartów. Przekraczam próg apteki i staję się beneficjentem osiągnięć medycyny i marketingu. To nie jest prestiżowy tytuł, przede mną i za mną, całe rzesze wyróżnionych. Let’s the game begin…

W kolejce przewaga kobiet, wiadomo. Mężczyźni uważają, że leki stosują tylko SŁABE JEDNOSTKI,  a kiedy sami wymagają ich podania, bo termometr pokazuje 37,2,  nie są w stanie po nie dotrzeć. Wydają szesnaste, ostatnie tchnienie i w malignie i gorączce bazgrzą na krawędzi obrusa treść ostatniej woli „Halina, nic ci nie zostawię, bo i tak wiem, że wszystko roztrwonisz Ty rozrzutna Bzdziągwo!”. Fakt stosowania w testamencie tak wyrafinowanych obelg świadczy jednak o tym, że ostatniego pożegnania jeszcze nie będzie.
Apteka to miejsce w którym feminizm ściera się z rzeczywistością. Są tu wszystkie – wykształcone i głupie, zaradne i nieporadne, matki, żony i kochanki, sekretarki i prawniczki. Katar jak śmierć, nie wybiera, 25 minut oczekiwania z gorączką i w zasadzie widzisz siebie na tych rycinach średniowiecznych – danse macabre –  tańczącą w korowodzie śmierci, która kosi wszystkich. Orientujesz się, że jeszcze nie czas, kiedy zgromadzone dziwnie reagują, gdy łapiesz je za dłonie i klaszczesz. Nie czas też na Twoją kolej, oj nie… Wszystkie choroby świata. W jednym miejscu. Każda najgorsza i żadna nie cierpiąca zwłoki.

Na wstępie…
Przy okienku trwa spowiedź ze wszystkich uciążliwych dolegliwości od wiosny 1972 roku, która była ostatnią, w czasie której spowiedniczka zaznała spokoju. Marianna, tak ją nazwijmy roboczo, bo zgodnie z relacją może skonać przy szklanym konfesjonale, a na nagrobku coś trzeba będzie wydłubać, kontynuuje wywód:

-Poproszę magnez, bo jestem taka jakaś nerwowa…
– coś na uspokojenie, bo nie mogę spać…
– coś n rozbudzenie, bo po tych na sen to cały dzień nieprzytomna chodzę…

coś na odwodnienie,
– nadmierne zatrzymywanie wody, na wątrobę i serce, reszta nie do odratowania pewnie…
-(szeptem) coś na obstrukcję.
– I na zaparcia, tak… na wszelki wypadek.

Mam ochotę podbiec do Marianny, wyrwać jej portmonetkę i uświadomić, że wszystkie te dolegliwości załatwi flaszką wina, a pieniądze lepiej rozdać wnukom, im jeszcze wypada rozpieprzać je na głupoty. Trzeba jednak oszczędzać siły, następna w kolejce jest matka. Ale nie, nie taka normalna, zwyczajna, pospolita, ze zwykłym dzieckiem i popularnym przeziębieniem i całkiem niewyróżniającym się kaszlem, nieeee.. Taka to chyba Ty i Twoje pacholę. To urodzona licytatorka.

Do czasu trwania porodu zawsze doda kwadrans, byleby przebić konkurencję. Ilość nieprzespanych nocy pomnoży razy 3. Czasem traci rachubę i szybko można dojść do wniosku, że dziecko ma naprawdę inne niż wszyscy, bo właśnie przerabia z nim ząbkowanie po raz czwarty. Jak dawno nie byłeś w teatrze? Korzystaj!
Przy okienku krwawy melodramat.
Emocjonująca opowieść o bezdusznej wydzielinie, która nocami skrada się do niewinnego przełyku dziecka, by niepostrzeżenie przedostać się wprost do jego płuc i pozbawić niewinną istotę życia za sprawą brutalnego uduszenia, jedynie przez laików i idiotów takich jak niedouczeni pediatrzy, zwana kaszlem. Temperatura maleńkiego ciała, która co prawda pozwala zaoszczędzić na ogrzewaniu i wyłączyć kaloryfery sprawia, że elektroniczny termometr za nich nie chce wrócić ani do ust ani do pupy ani pod pachę, biega za to po mieszkaniu krzycząc „it’s so hot in here, so let’s take off all clothes” jak jenifer Lopez jakieś 15 lat temu.  Do tego konwulsje, drgawki, (chodź ja to jestem przekonana, że dziecko się nerwowo trzepie, żeby matkę od siebie odkleić i odgonić). A na skórze maleństwa, zamiast swędzącej kaszki, jak u tych wszystkich pospolitych dzieci, wielkie, ropiejące i gnijące, trawione gangreną otwarte rany. Żywa gestykulacja i modulacja głosu matki sprawiają, że czujesz smród sączącej się martwicy i widzisz bezradne ruchy skomlącej do losu o litość matki. I na dokładkę finał dotyczący konfrontacja z idiotą w przychodni, który kompletnie się nie poznał i zamiast natychmiast dziecko skierować do szpitala, ochrzcić na wszelki wypadek, stwierdził, że to tylko lekkie przeziębienie. Monodram przekształca się w grecką tragedię.
Chór z kolejkowiczów zaczyna sapać rytmicznie, a farmaceutka ojojcia rozpaczliwie w odpowiedzi na kwestię gwiazdy-matki. W końcu rozbłyskają fajerwerki, tłum tańczy jak oszalały, ludzie zaczynają infekować się nawzajem i całować z radości – matka kupiła w końcu syrop na kaszel z wyciągiem z cukru oraz wyobraźni!!! Tłum traci zmysły, zaczynają się owacje, skandowanie nazwisk ulubionych drużyn sportowych… Wydaje Ci się, że dzięki sprytowi przemkniesz do okienka załatwić swoją drobną sprawę. Ale nie…. W kolejce wszyscy umierają tak samo albo mocniej, nikt nie chce pierwszy, zasady pierwszeństwa nie obowiązują. Matka z cherlawym dziecięciem stoi grzecznie za zastępem emerytów, którym bliżej niż dalej na drugą stronę  niż do okienka. To jest jak Moda na Sukces, nie wiesz kto przyszedł z kim i do kogo i dlaczego wszyscy mają dziecko z Ridgem. Wiesz jedno – prędzej zdechniesz niż drugi raz zachorujesz i tu trafisz!!!

Tymczasem za szybą
Zastanawiałeś się kiedyś, po co farmaceutom te szyby oddzielające ich ludzi? Ktoś być może powiedział Ci, że dla bezpieczeństwa i ochrony przed bakteriami i wirusami. Błąd. One nie są po to, żeby chronić farmaceutkę. A Ciebie. Gdyby nie szyba, farmaceutka już dawno rzuciłaby Ci się do gardła słysząc kolejną, mrożącą krew w żyłach historie o pieczeniu w miejscach intymnych i sraczce. Nie tylko w kolejce przyda Ci się cierpliwość, różaniec i determinacja. Przy okienku bywa różnie, nigdy nie wiesz, kogo spotkasz. Czy ktoś się zastanowił jaka to jest potworna praca? Sto lat absurdalnie ciężkiej nauki, by potem stać na baczność, jak pierwsza lepsza fryzjerka i służyć – za odczytywacza hieroglifów, psychoterapeutę, absolwenta medycyny, winowajcę wysokich cen i niskich zarobków. Marketingowca czterech najlepszych firm farmaceutycznych, które najlepiej płacą za opowiadanie o swoich zasługach. Katorga, nerwica i żylaki.

A Ty co? Cóż, jeden z  wielu na gościnnych występach:  „Dzień dobry, tylko jakiś syrop poproszę, tani, ale inni niż wszystkie, na kaszel. Może być ten na bazie nadziei i z wyciągiem z wyobraźni. Bo wie Pani, w nocy to ona się tak potwornie dusi, tak się dusi, że sobie Pani nawet nie wyobraża…” A za szybą co?

1.Biograf-terapeuta
Przytaknie, wysłucha, zada kilka pytań pomocniczych, żebyś naprawdę uwierzył, że historia go wciągnęła, a Ty jesteś ważny. Pocieszy

(Moja ciotka też tak miała, ale jak umarła, to przestało boleć, jak ręką odjął)
(No siostrze przy cukrzycy strasznie noga doskwierała, ale potem myk myk ucięli i po kłopocie.)

Przychodzisz po syrop, bo jesteś chory, a wychodzisz bez pieniędzy, ale z poczuciem, że jesteś ważny i ktoś Cię w końcu wysłuchał.

2.Akwizytor
Zaczyna się niby tak samo – przychodzisz po lek…. A potem grasz w skeczu.
Jesteś skołowany i chory. Na recepcie 4 pozycje, płacisz za 8 dodatkowych i 4 tak na wszelki wypadek, wszystkie w świetnych cenach. Do jednego dodają nakrętkę gratis, a w innym można wygrać wycieczkę nad polskie morze w listopadzie. Syrop na kaszel. Plus super truskawkowe pastylki na gardło. Antybiotyk. I szampon przeciwłupieżowy, który Cię zrozumie. Probiotyki, które pocieszą i rozpieszczą Twój brzuszek oraz niezbędny peeling do pięt z olejkiem arganowym i wyciągiem z idiotów.
Ostatecznie zgadzasz się także na suplement diety dla babci, w końcu farmaceutka ma rację – jest ważna, dużo jej zawdzięczasz, jesteś potrzebny, a to wszystko warte więcej niż pudełko leków za 39,99 zł. Dopiero w domu przypominasz sobie, że babcia już dawno nie żyje i właściwie to nawet nie była miła. Z apteki wychodzisz z poczuciem trafienia na świetne okazje. I kremem na celulitis. I tabletkami na rzucenie palenia. Odbiór kluczowych specyfików z recepty za 3 dni, nie mają ich na stanie. Za to dysponują szeroką gamę prezerwatyw.

3.Mgr farmacji i ojociania
Ojej to naprawdę. Ale że aż tak?

Twoja historia jak milion innych, ale ojejanie farmaceuty tak wiarygodne, że wychodząc zaczynasz się zastanawiać, czy nikt nie był nigdy tak chory jak ty?! Chwalisz się osiągnięciem wśród sąsiadów. A jednocześnie martwisz, bo może jednak umierasz…? Patrzysz na paragon i stwierdzasz, że terapia u psychoanalityka wyjdzie taniej. Tak jak nagła śmierć pod tramwajem.

4.Mgr. Lekoznawstwa i obojętności
 Istota ludzka w wersji  demo. Zero komentarzy. Opowiadasz, jak pies zdychał Ci na raka, jak kanarek wyćwierkiwał mu poruszający psalm, a chomik gorliwie przekładał w rękach paciorki różańca i modlił się o zbawienie jego duszy, a za szybą.. Nic. Pustka. Absolutne wyjebanie.  Zalewa Cię fala oburzenia i rezygnacji!Czy ona sądzi, że przyszedłeś do apteki po prostu po leki?!?

5.Mgr. Wypalenia i wkurwienia
Recepta. Leki. Hajs i nara. Koniec. Żadnych pytań. ŻADNYCH KURWA PYTAŃ, bo laserowy wzrok przeniknie przez szkło i spali ci brwi. Jak to na co jest syrop na kaszel? Na moczenie kurwa nocne ze strachu przed kolejnym spotkaniem! Receptę rzucaj od progu, spojrzeń w oczy unikaj, bo nagle to ty staniesz się beneficjentem opowieści o tym, jak ciężko się harowało i uczyło, żeby teraz … Ciężko harować i kit ludziom wciskać.

I tak dalej…
Są tam wszyscy. Nastolatki, które kupują pierwsze leki na odchudzanie, które powinny wydać na kino. Młodieniec, który się niecierpliwi, gdyż rozpalona dziewczyna gdzieś mu tam stygnie w pościeli i pragnie lateksu, a nie pieluch. Ci przekonani o konieczności posiadania lekarstwa na wszystko, bo samo wykupienie recepty sprawia, że czują się bezpiecznie. i sceptyczni, co to oficjalnie nie wierzą, w dupie mają, ale wezmą, na wszelki wypadek jakby jednak mieli umrzeć.

Cały przekrój społeczeństwa. Możesz zawrzeć nowe przyjaźnie. Złapać kontakty, opryszczkę, doła. Weź ze sobą kanapki i picie i lepiej wyzdrowiej, bo żaden chory tego na dłuższą metę nie wytrzyma.

________________________________

Z pozdrowieniami dla wszystkich matek przedszkolaków przede wszystkim! Siły, dziewczyny! Zgadajmy się do której apteki chodzicie, jedna weźmie kawę, druga ciastka, wymienimy się strasznymi historiami o wydzielinach naszych dzieci i zjemy ciasteczko, co? Albo zapraszam przynajmniej do newslettera:

[wysija_form id=”1″]

P.S. najaktywniejsza jestem ostatnimi czasy na instagramie, zapraszam: www.instagram.com/radomskaa

15 komentarzy
  1. Piszę jako niematka i wyciągam rękę z chęcią na spotkanie w aptece. Mam dobre ciastka, a i wino się jakieś znajdzie na odporność!

    PS newsletter działa! ?

  2. a matka farmaceutka czytająca Radomską to jaki typ?

    nigdy nie wiadomo, czy w okresie grypowym lepsze jest siedzenie w domu z dzieckiem, czy pójście do pracy?

      1. Próbki leków? Zapomnij. Czasem jakiś suplement się trafi, ale niekoniecznie przydatny (krem na hemoroidy lub kapsułki przy infekcji pochwy). Za darmo mamy ekstra porcję wirusów w okresie wzmożonych infekcji, które zawsze zaatakują najsłabsze ogniwo;)
        Pozdrawiam, magister farmacji

  3. A ja mama- tak przede wszystkim mama, ale i farmaceutka! Znam te wszystkie Wasze historie, albo nie- słyszałam o takich, o których nawet nie śniliście ? Farmaceuta nr 5 to mój faworyt ??? chciałabym taka być w momencie kiedy pewnie klient przyniósł „coś” w papierku opisując, że wygląda jak kawa z mlekiem i ma grudki ??? Odtąd kawa z mlekiem już nigdy nie smakowała tak samo ? Pozdro!!!

  4. Ja się czasem zastanawiam czy w cenie leków nie ma już policzonej porady u psychiatry. Pyk pyk 123 zł. Moje dziecko w przedszkolu bywa, a nie do niego chodzi. Ja za to niedługo dostanę od nzfetu kartę złotego klienta a w aptece zacznę zbierać znaczki na garnki z owczej skóry

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.