Kultura męczeństwa i niedoceniania

biczownicy

Wybitną umiejętność wykańczania innych, poza mordercami, terrorystami, dziećmi oraz teściowymi mają dwie grupy ludzi. Pierwsi  to grupa po prostu zajebistych i wybornych onieśmielających swoim blaskiem i głupotą jednostek, które wierzą w siebie tak mocno, jak stara panna na wiejskim weselu, że kiedyś ktoś ją w końcu puknie. Przynajmniej łokciem w plecy.  Drudzy są gorsi – sprawiają wrażenie ludzi, którzy na trzecie urodziny, zamiast małej kuchenki, pralki albo wozu strażackiego, dostali zestaw małego męczennika.Jak ich rozpoznasz? Ano banalnie…

Bo są niczym  ziarenko piasku rzucone na wiatr przez bezlitosne przeznaczenie, obijają się o innych jak jajka w za ciasnych spodniach i przepraszają, że żyją. Poturbowani, skromnie nieszczęśliwi, pokornie cierpiący w oczekiwaniu na cud, który nie wierzą, zastygają  raz po raz w swym cierpieniu tak skutecznie, że niebawem ich skostniałe ręce szukające pocieszenia, służyć będą bliskim jako wieszak na kurtki.

Pochwalisz takiego, że ma ładną bluzkę, usłyszysz, że E, tania, szmata, brudna z lumpeksu, nic nie warta, daj spokój, nie kpij. Skomplementujesz sałatkę, dowiesz się, że nie wyszła, że dramat, że na szybko tak robiona, bez sensu i pomidora co gorsza. Wyrazisz aprobatę dla nowej fryzury, powie, że włosów nie myła 2 tygodnie i czesała się pijana. Krzykniesz, że ekstra kiecka, przekrzyczy, że z przeceny przecen i się poci w niej człowiek.Stwierdzisz, że uroczo wygląda, opowie o hemoroidach i strużkach krwi z nich cieknących aż do skarpetek. Wyszepcesz, że jest naprawdę spoko, nie musi nic, nigdzie i dla nikogo- nie usłyszy, zagłuszą ją własne jęki,stęki i łkania.

To jakaś mama, która nie chce słuchać, kiedy mówisz, że powinna zrobić coś dla siebie. Czyjaś babcia, która nigdy nie uwierzy, że robi najlepsze naleśniki na świecie. Siostra, której możesz powtarzać, codziennie, że jest ekstra laska, a i tak codziennie owijać się będzie w czarne worki, tylko czekać, aż przywiąże kamień i skoczy do rzeki, spokojna, że w worku wyłowią i nie będą musieli się trudzić, żeby owijać workiem kogoś takiego jak ona. Matka przejmuje to od babki, posyła córce, ta nie wie co robić, boi się rozmnożyć, woli nic nie robić, żeby przypadkiem nie narobić kłopotów. I dzieci, które to skserują.

***

Męczeństwo jest wpisane w moje drzewo genealogiczne, to rodowe motto „Nigdy nie ośmielaj się być dla siebie miły i życzliwy”. Znak nazbyt dobrze, bo męczennic w mojej rodzinie i otoczeniu taki dostatek, że żaden ołtarz na placu świętego Piotra,by ich nie udźwignął (i nie tylko dlatego, że wieczorami zajadają smutki). Ja ze swoim walczę, bo się boję, że zdobyta w ramach męczeństwa aureola uwidoczni wory pod oczami, pryszcze i zeza.

Z męczennikiem ciężko współżyć. Nie można mu powiedzieć niczego miłego, bo zaneguje nawet to, że oddycha powietrzem i oddaje mocz. Jak mu coś wychodzi, to daj spokój, nic takiego,przypadkiem. Jak nie, to przecież jak zwykle. Jak chudnie to po to,żeby przytyć. Jak się ładnie umaluje, to dlatego, że jest w rzeczywistości odrażający i nie pozwoli, aby Ci to umknęło.Kiedy idziesz na kolacje do takich ludzi i myślisz, że obejrzycie film i będzie zabawnie, tymczasem krucjata full HD live, obrus papierowy, żeby łzami i krwią nie zachlapać. Przychodzisz podekscytowany i głodny, wychodzisz nieszczęśliwy i umartwiony, a  co gorsza przez ich wpływ w dupsko zaczyna Cię uwierać to,co dotąd cieszyło.

Zawsze jest źle, a jak nie jest źle, to zaraz będzie. Mogłoby być co prawda lepiej, ale oni nie z tych, im takie zwykłe źle wystarczy.

Spragnieni ciepła i komplementów jak nastolatki wrzucające swoje półnagie zdjęcia na portale społecznościowe. Złaknione pozytywów, których nie są w stanie przełknąć.

Cholernie nieszczęśliwi. Nie w życiu, życia w zasadzie nie mają, tylko stacje drogi krzyżowej. Nie z kimś, nikt na dłuższą metę z nimi nie wytrzyma, albo po prostu przestanie się ie tylko starać,ale i oddychać, żeby nie potęgować złego samopoczucia.Ze sobą sami.

Jak anorektyczki widzące w lustrze grubasa, tak one, patrzące na siebie jak na definicje rozpaczy, której największym osiągnięciem jest to, że oddycha i rusza powiekami jednocześnie.

Najstraszniejsze jest to, że tak naprawdę wspaniali utalentowani i ciepli ludzie, którzy nie wykorzystują ani kropli i nie wykrzesują z siebie nawet iskry. Bo zamiast walczyć o swoje, spalają się już na starcie w walce z samym sobą. Z demonami, które sami powołują do istnienia.

Z taką sztuką katowania siebie mogliby aplikować na ascetów. Świetnie mnożą i potęgują- problemy, przykrości, negatywne komunikaty i sprawdzają się perfekcyjnie jako ściany wygłuszające wszelkie pozytywy.Z zachwytem zapatrzeni na innych, którzy, gdyby tylko zechcieli ruszyć dupę, dowiedzieliby się, że nie dorastają im do pięt.

Nie znoszę ich,bo za dobrze to znam, super zajebistym wybaczam łatwiej, bo mnie zwykle bawią. Ale tu, nigdy  nie wiem co robić. Bo czuję tą nić porozumienia, którą próbuję przerwać, utożsamiam się z polską kulturą narzekania, jest punktem odniesienia, który długo był bazą. Wiem, że nie jestem w stanie pomóc, bo każde ciepłe słowo brzmi jak kicz z refrenu disco-polo.

A więc pozostaje co? Powiedzieć takim na pocieszenie „wszyscy umrzemy, miłego dnia”?

Bo unikać trzeba- żywią się smutkiem i cudzą energią. Wiem coś o tym, bo też ją czasem zasysam swoim brakiem wiary i wątpliwościami, z otoczenia. Gorzej, jeśli unikać się nie da, nie można i nie chce, bo na krzyżu zawisnąć chce mama, siostra, babcia, ojciec albo brat.

I co robić?

I Wy, Wy jacy jesteście? Sami umiecie przyjmować komplementy i poklepać się po ramieniu wyrażając aprobatę i satysfakcję? Czy czekacie, aż świat dostrzeże, płaczecie, że nie widzi, albo że za mało, nie tak lub krzyczy Wam o tym za cicho?

Czekam na wieści, komentarze, maile. Na fejsie też. 

I udanej majóweczki życzę!

Buziaki,
Biczownica Wasza Radomska!

17 komentarzy
  1. Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym fenomenem. Wszyscy chyba znamy co najmniej kilka takich osób. Nie wiedzieć czemu w 95% przypadków to kobiety. Tak czy siak Radomska ubrałaś w słowa to co mi po głowie chodziło i co jednocześnie napawało mnie zbyt wielką pogardą by o tym pisać – brawo !!!
    To jest chyba wpisane w naszą mentalność narodową. Ciągłe narzekanie, marudzenie, stękanie i brak wiary we własne siły. Nie znoszę kobiet, które w taki sposób reagują na komplement. Jeżeli spotykam na ulicy znajomą, koleżankę lub nawet nieznajomą i skomplementuję, kieckę, buty, albo chociaż powiem, że ślicznie wygląda to mówię tak dlatego że właśnie tak uważam. W zamian oczekuję uśmiechu, albo „oczka”, a nie focha z gatunku „eeee bez przesady!” GRRRRRRRRR…..
    Mocny tekst!

    1. No panie Van Furio,można by powiedzieć,że uogólniasz z lekka. 95%?.Mogłabym odpowiedzieć,że 95% facetów których znam lub o których słyszałam po wbiciu gwoździa w deskę czuje się bohaterem w swoim domu,ale tak nie powiem! Ktoś te „osobniki” tak wychował,ktoś zabił w nich poczucie wartości,a wiadomo kobietkom pranie mózgu łatwiej zrobić,dlatego jest więcej przypadków.Pozdrawiam 🙂

  2. Kiedyś nie potrafiłam przyjmować komplementów, ale z czasem nauczyłam się po otrzymanym komplemencie po prostu odpowiedzieć „dziękuję” – nie jest to takie trudne jak się wydaje 😉 Biczują się osoby, które (według mnie) mają za niską samoocenę, ale samoocenę trzeba sobie samemu wypracować i nie opierać jej na komentarzach innych ludzi. Mi się to udało, wisi mi co inni o mnie myślą, nie planuje się zmieniać tylko dlatego, że ktoś ma jakieś „ale”, albo mnie akceptuje taką jaką jestem albo niech spada w buraki 🙂 Lepiej mieć kilku prawdziwych przyjaciół niż stado fałszywych.

  3. To zależy…
    Czasami daję sobie z tym radę, ale…
    Jeżeli stawiam przed sobą jakiś cel i go realizuję, to idę dalej. Zamiast na chwilę się rozckliwić „Laska, jesteś świetna, po prostu WOW” to jest to kolejna odhaczona rzecz. A to czasami błąd. Bo są ludzie którzy robią dużo mniej i obnoszą się z tym jak pawie. Ale czy to polega na porównaniach z innymi? Teoretycznie nie, ale… Należy się chwalić tym co robimy. Bo nikt czasami za nas tego nie dostrzeże, a warto. Bo czasami różne zadania otrzymują osoby mniej kompetentne.
    Ja mam problem z tym. Jak coś zrobię, nie uznaję tego za nic wielkiego. Mimo, że powinnam. Jak nie dla siebie to dla innych.
    Nie, nie potrafię czasami się klepać po ramieniu.

    A i z odbieraniem jest problem.

    A co do ludzi i mojego męczeństwa. Dla jednych mogę być męczennikiem, bo wręcz błagam i proszę o ich zainteresowanie, aprobatę, zachowuję się dziwnie. Czasami rzeczywiście jak męczennik. Jest taka garstka ludzi. Z drugiej strony są osoby, które spełniają te moje egozachcianki ale nie są dla mnie na tyle (napisałabym istotne, ale to złe słowo), kompetentne (to też dziwne, ale wierzę, że bardziej oddające sens). I to jest pomieszanie mojego męczeństwa. Bo „rozpaczam”, ze ktoś nie dostrzega moich starań, a jak ktoś to dostrzega to nie ten co powinien.

    Czy można być męczennikiem częściowym?

    1. chyba nie znam osoby, która zawsze czułaby się pewnie, chybałapę o co chodzi-to tak jakyś napisałaksiążkę, którą chwaliłaby… rodzina, a nie czytelnicy 😉

  4. Ech,Ty to jednak jesteś szczęściarą!Każdy z nas obdarzony jest kimś takim w pobliżu,ale znam jeszcze gorszych,takich którzy też nie ruszą dupy żeby sobie pomóc a w zamian narzekają,ale w drugą stronę,oczywiście jest to okraszone szczyptą (ok.4 ton) złośliwości.”Pochwalisz swoją ładną bluzkę,usłyszysz że tania szmata,powiesz babciu Twój wnuk ma 3 lata i zaczyna pisać pierwsze wyrazy a usłyszysz (później od innego najbliższego członka rodziny ) żeby przypadkiem się nie zesrali ze szczęścia itditditd….. W obydwu przypadkach jest jedno wyjście-TRZYMAĆ SIĘ JAK NAJDALEJ,bo podobno to zaraźliwe. Ja z tymi genami walczę od ponad 40 lat,ale jak mnie dopada chandra idę do mojej „stuletniej” przyjaciółki i lecimy ze złością po wszystkim i wszystkich,a co! Potem już jestem zdrową (?) optymistką :).Pozdrawiam Radomską i innych pocieszających się tym blogiem 🙂

  5. Mam z tym problem, ale nie aż taki, jak moja babcia. Jakbym o niej czytała: babcia, stawiając na stole najzajebistsze maślane ciastka albo pieczołowicie od dwóch nocy zawijane gołąbki, od razu zaznacza, że wyszły „jakieś takie gumowe/mdłe/do bani”. Jak ubierze czerwoną kieckę i obcasy, nam szczena opada (babcia rocks!) a dziadkowi oczy świecą, to spłoniona mówi „idę się przebrać”. Ja się mogę na to denerwować, ale odpuszczam, chwalę na zapas, może się babci poczucie własnej wartości trochę podreperuje 😉

  6. Teraz to się rozpiszę, bo trafiłaś całkiem blisko 🙂
    Pomijając ten fragment „Najstraszniejsze jest to, że tak naprawdę wspaniali utalentowani i ciepli ludzie”
    to reszta prawie idealnie o mnie. Brakuje tylko autoironii, sarkazmu, masochizmu, umiejętności krytycznej oceny swojej krytycznej oceny i czegoś jeszcze, ale teraz to nie pamiętam czego 🙂

    A z tą energią – to w moim przypadku nawet nie jest tak, że jestem psychicznym wampirem, i żywię się cudza energią życiową. Ja ją wysysam i gdzieś się ulatnia. Swoim podejściem i wiecznym dołem doprowadzałem do rozpaczy moją kobietę. Bo ciągle próbowała mi pomóc, podźwignąć i sama wpadala w moją czarna dziurę pochłaniającą resztki jej entuzjazmu.
    Aż w końcu zrozumiała, że jestem jak Kłapouchy z Kubusia Puchatka. To jest po prostu część mojej natury i należy się nie przejmować, wystarczy poczekać, aż mi faza „Welt- szmelc” przejdzie.
    Ewentualnie w moim przypadku sprawdza się homeopatia („podobne leczyć podobnym”) – „Powiedzieć takim na pocieszenie „wszyscy umrzemy, miłego dnia”?”. Tak to mniej więcej wygląda. Innymi słowy – u mnie działa dobijanie najlepiej z humorem ironiczno-sarkastycznym, aż w końcu sam dojdę do wniosku, że wystarczy 🙂
    O, sprawdza się np. ta piosenka: http://www.youtube.com/embed/xxfqzx-sowI?wmode=transparent

    To było dopóki mogłem sobie na to pozwolić, gdyż nie było nikogo kto będzie czerpał ze mnie wzór, kto będzie aż tak ode mnie zależny… No niby jeszcze go nie ma, ale czeka tuż za rogiem.
    Teraz zaś staram się mało myśleć na tematy ogólne, bo tak mniej boli i czerpię pocieszenie z obserwacji w mojej rodzinie – widzę, że beznadziejni rodzice mają świetne, bardzo samodzielne dzieci. Więc może – choć beznadziejny ze mnie przykład – to przynajmniej się dzieciak nauczy czego nie robić;)

      1. oj chętnie, przydałoby się napić:)

        ale przynajmniej w najbliższym roku to nie ma na to kompletnie szans…:(

        a właśnie – chciałem w międzyczasie zacytować jeszcze Raz Dwa Trzy: „jestem Polakiem mam na to papier i cały system zachowań”, ale mnie Van Furio uprzedził pisząc o naszej narodowej mentalności:)

  7. kolejny świetny tekst. pani Radomska – jak Pani dziecko trochę odchowa to może książkę jakaś by Pani napisała? 😛

  8. Nie wiecie skad to mamy, my Polacy??? Ze szkoly, kochani moi, ze szkoly. Bohaterowie romantyczni… Cierpiec trzeba bo inaczej nie wypadalo. Jak powiesz, ze jestes zadwolona z pracy, zarobkow, nowego domu, psa, kota, dzieci, samochodu, zjedzonej kolacji uslyszysz uwage, ze nie wypada sie tak chwalic. Golodupiec i nieuk, to swoi ludzie. Czlowiek w zyciu czegos dorobil – jest spekulantem goniacym za pieniadzem albo zlodziejem. Wyksztalcil sie – magister, czytaj wszystkie rozumy pozjadal. Od cierpiacego otoczenia wysysajacego energie i radosc zycia nalezy sie odizolowac, jesli to jest mozliwe. A najblizszym sercu pomagac. Bedziesz silna – pomozesz. Poddasz sie – zostaniesz nastepna meczennica.

  9. To pokłosie wychowania.Sam mam z tym problem,a co gorsza powielam to w stosunku do swoich dzieci.Nie zdajemy sobie sprawy nawet jak niszczymy przyszłość innym w ten sposób.

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.