Kto tu kim ma prawo gardzić?!

slawy

Refleksja poranna, poniedziałkowa.W tle porannego rozruchu i tłumaczenia córce, że nie musi już dodawać sobie energii wkładając ładowarkę do ust, bo jest naprawdę nie najgorzej, leci sobie śniadaniówka. 

I tak oglądam sobie rozmowę Marcina Prokopa z Maffashion, potem słyszę jak inny redaktor (?) dziennikarz (?) wyraża się a Wardędze i…
Ustalmy od razu, że nie jestem fanką ani wrogiem wyżej wymienionych postaci. Mogłabym długo rozwodzić się i ciamać nad tym,co o nich sądzę, jak widzę genezę ich sukcesu itp., ale…

Czy nie na tym polega ta cholerna demokracja, że popularność może zdobyć ten, kto zdobywa popularność jakkolwiek by to idiotycznie nie brzmiało lub ten, kto ją dostał i potrafi utrzymać?

Co różni prowadzącego śniadaniówkę od blogerki modowej, skoro pracują na to samo – prowadzący na ciągłe utrzymywanie sympatii publiczności, która go ogląda, a blogerka o utrzymywanie uwagi i sympatii publiczności, która obserwuje jej działania?

Tej samej publiczności.

Nie mądrych telewidzów, głupich internautów, czy na odwrót. To, jaką jakość ma sukces należy winić ludzi, a nie tych, którzy go odnieśli, jednak to nie o tym chciałam pisać.

Maffashion kilkukrotnie była zagadywana o zarobki, źródła dochodu, standard życia. Popularny filmik Wardęgi został skwiowany określeniem „nieszczęsny”. Nuta ironii, pobłażania, pogardy, niezrozumienia dla fenomenu… Ok, to wszystko jest ludzkim odruchem. Sama też nie kryję niejednokrotnie zdziwienia, ale…

Ale czy Maff dopytywała Prokopa ile zarabia? Z czego się utrzymuje? Z czego wynika jego fenomen i popularność? Podważała jego poczucie humoru, kompetencje, z pobłażaniem wypowiadała się o jego pracy? Czy naprawdę Ci redaktorzy robią coś bardziej nobilitującego niż goście i ludzie, o których mówią?

O jakości i sensie filmu Wardęgi internet już dyskutował, przyznam, że sama go nie obejrzałam do końca i uważam, że autor miał po prostu dużo szczęścia, że akurat to nagranie wypłynęło,co nie umniejsza tego, że to,co robi wymaga sporo zachodu, nakładu środków i wysiłku.

Wardęgi i Maff nikt w telewizji nie obsadził i nie powiedział „jestem tu, żebyście mnie lubili”- tą sympatię zdobyli sami- dzięki pracy, szczęściu, układom- nieważne. Nie powinno to być ważne dla ludzi, których sukces jest mierzony dokładnie w tej samej walucie – ilości artykułów, odsłon, dochodów z reklam itp.

To tak jakby ludzie wskakiwali do tego samego basenu i zastanawiali się, kto wskoczył bardziej, kto nie tak jak powinien, komu wolno wypłynąć, a kto powinien się utopić albo wyrżnąć jeszcze przy barierce.

Albo brali udział w tym samym konkursie piękności i usilnie twierdzili, że są tam dlatego, że są piękni i cudowni oraz predystynowani do sukcesu, a reszta dostała się niezasłużenie, bo ma dużą dupę i krzywe zęby.

Heloł! 

 

14 komentarzy
  1. Jakby to powiedzieć… Radomska żyjesz w Polsce. Tu nic nigdy nie miało sensu i sensu mieć nie będzie. Takie są pieprzone realia w tym kraju. Są ludzie, podludzie i nadludzie. Jedni mają siedzieć cicho, bo o innych ma być głośno.

    1. Nie czaję, co ma do tego polskość, Niki. Piszesz po polsku, do Polki, w polskiej blogosferze. Po polsku wtórujesz Polce, która po polsku oburza się na nierówność w śniadaniówce. Nie dostrzegasz paradoksu?

      I żebyś jeszcze miała rację… Tymczasem w zagranicznej rozrywce starzy wyjadacze również mają problem z gwiazdami wykreowanymi przez obce im często medium.

      Xtina Aguillera (czy jak jej tam) pierwsze sukcesy Lady Gagi skwitowała: „nie wiem nawet, kto to jest, nie śledzę internetowych nowości”. Polska zazdrość?

      Panu prowadzącemu z telewizji na widok blogerki i vlogera skacze dokładnie taki sam gul jak do niedawna aktorom teatralnym na widok aktorów kinowych] i dziennikarzom radiowym na widok tych telewizyjnych.

      Popularność Maffashion i Wardęgi dziennikarze mogą witać autentycznym zdziwieniem, bo w gruncie rzeczy nie rozumieją fenomenu samego Internetu (pierwsze komputery nabyli zapewne na studiach i też pewnie służyły im najczęściej jako maszyny do pisania i giercowania) oraz jego użytkowników.

      Zapewne mają świadomość, że w śniadaniówce prowadzi się rozmowy o niczym, ale dla nich wciąż jest to rozmowa, a więc jakiś wysiłek intelektualny, a nie przebieranie psa za pająka i pokazywanie szmat.

      A jeśli dodać chroniczną utratę kontaktu z rzeczywistością…

      1. Cenie sobie absolutnie zdanie tak inteligentnych czytelników i poturlalam się wzdłuż dywanu z radości ze skomentowalas.przyznam ze moja opinia o bloverach modowych i yputuberach jest raczej pogsrdliwa ale dziś snujac ta raczej mało ambitna refleksje zapytałam sama siebie kim jeetem żeby decydować o tym co wartościowe i jakie mam prawo głosu skoro nigdy nie interesowlam się modą ani robieniem filmów i widzę pewnie ułamek zjawiska ze swojej perspektywy..i przecież sama jestem tylko twórca internetowym…

        jeszcze raz ukłon!

        1. Telewizja śniadaniowa i w ogóle telewizja to pewien rodzaj gry. Coś jak na rozmowie kwalifikacyjnej. Pracodawcy nie interesuje Twoje hobby, kiedy o nie pyta – masz odpowiedzieć tak, żebyś pasowała do jego wyobrażenia pracownika. I tu być może (być może podkreślam) wcale nie chodzi o to, żeby się ktoś nad kimś wywyższył. Chodzi o nabicie oglądalności. Na ile w tej rozmowie obie strony były tego świadome to nie wiem (bo nie widziałam), ale jak patrzę na polityków (na przykład) to mam wrażenie, że oni się „kłócą” dla nas, żebyśmy się dali nabrać na ich gierki. A później jeden z drugim być może kulturalnie rozmawia o tym, jak nas znów ładnie nabrali, podzielili i skłócili – bo podzielonym narodem się łatwiej rządzi. Nawet jeśli miałoby to być podzielenie na zwolenników i przeciwników Wardęgi, czy kogokolwiek innego.
          Pozdrawiam.

  2. Masz rację. Też widziałam tę nieszczęsną rozmowę. Ale nie wiem, czemu się dziwisz, toż to REDAKTORZY WIELKIEJ TELEWIZJI ŚNIADANIOWEJ (tu aż chce się krzyknąć „heloł”), a ich gość to zwyczajna blogerka. Nie czujesz tego? 😉 🙂

  3. Mi się wydaje, że nie powinno stawiać się znaku równości między mediami mainstreamowymi a tymi, które działają w sferze netu. Blogerzy na swój sukces pracują wyłącznie sami, program śniadaniowy przygotowuje grupa ludzi. Poza tym taki Prokop jest ceniony głównie za swoje zdolności medialne. Mimo jednak znaku równości – obie strony powinny czuć do siebie respekt, bo mimo tego że ich drogi biegną równolegle, nie znaczy to, że w niektórych momentach się przecinają – tak jak np. wywiad o którym wspomniałaś .

    Pozdrawiam

  4. Poziom „dziennikarstwa” w Polsce jest tragiczny. Większość redaktoro-celebryto-dziennikarzy zazwyczaj ma z góry założoną tezę, którą próbują udowodnić i nieważne, co usłyszą od swojego rozmówcy to będą do tego usilnie dążyć. Świetnym tego przykładem jest ten wywiad: https://www.youtube.com/watch?v=NGlGXpqviIo Jego oglądanie zmroziło mi po prostu krew w żyłach. Na szczęście sam Maciej „Z dupy” to zauważył i zripostował Pana Machałę w swoim programie 🙂 Szacunek należy się każdemu!

  5. A ja uważam, że każdy ma prawo wyrażać się tak, jak chce.
    Dla jednego sukcesem będzie 500 lajków na facebooku, dla drugiego występ w telewizji śniadaniowej, dla kolejnego wyrażenie siebie i swoich zamysłów ( niekoniecznie dla nas zrozumiałych ) to przebranie psa za pająka.
    I na prawdę niech robią co szczęście im daje.
    Nie mam miary, która pozwala określić co jest warte propagowania a co nie ? Nei musimy się z tym zgadzać, w tym uczestniczyć, ale pozwólmy ludziom robić to co sprawia im radość, może oni tego potrzebują, może zmienią w jakiś sposób nasze spojrzenie na siebie, a może po prostu znikną tak szybko jak się pojawili.
    Dopóki nie zagrażają otoczeniu i tworzą swoje małe dzieła, nie osądzam. Wszak każdy z nas ma inną ekspresję i oczekiwania.

    pozdrawiam

  6. Celebrytów ładnie zdefiniował Pratchett w jednym z tomów „Świata Dysku” – „ludzie, którzy są znani z tego, że są znani.”

    Faktem jest, że w sumie ludzie znani z internetu przynajmniej sami odkryli swoją drogę, a nie korzystali z gotowych, utartych ścieżek, nie mówiąc o podstawionej drabinie 😉
    Ale pytanie czy ich sukces jest efektem jakiegoś talentu, osiągnięcia mistrzostwa w jakiejś dziedzinie?

    Podobny problem z wartościowaniem sukcesu czy czyichś dzieł mają uznani twórcy – pisarze, muzycy, itp. wobec twórców wyrosłych w internecie. Nagle okazało się, że to co robią wcale nie musi być takie wyjątkowe, nagle środki przekazu trafiły do plebsu. I okazało się, że w sumie to wszyscy jesteśmy twórcami…

    Tylko jak wycenić twórczość wszystkich?

  7. Witam,
    Ja zawsze podziwiam Osoby,. które poprzez swój Blog osiągnęły sukces bo znaleźć Czytelników w sieci, gdzie są miliony innych stron jest ciężko….
    Blogerki modowe też mają pod górę, bo rośnie im stale konkurencja.
    Nie ma więc sensu krytykowanie sukcesu innych Blogerów, fajnie, że są i udowodniają, że wszystko jest możliwe…
    pozdrawiam Ciebie ciepło
    Dobrycoach.bloog.pl

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.