Jesteś punktem odniesienia..

spacer2

Z domu wyniosłam niechęć do sobotnich porządków, plecak żali i dużo miłości, która wtedy mocno mi ciążyła, bo nie mogłam jej pojąć. Lista pretensji do rodziców była długa, ale każde narzekanie kwitowałam tym, że nie mam prawa oceniać mojej mamy ani taty, dopóki sama nie będę matką. Zostałam i zamilkłam. A dziś…

Nie wiesz, Mamo, co na bieżąco się u mnie dzieje, bo nie znoszę wydzwaniać i się zwierzać, bo uważam, że jestem dorosła i nie musisz przejmować się, że coś mnie martwi, a wiem, że tak właśnie by było. Czasem w ogóle nie odbieram telefonów, a nawet jeśli, to i tak kończę rozmowy za szybko. Ze zmęczenia często jestem opryskliwa i niemiła. Nie słucham uważnie, zdarza się, że kiedy opowiadasz mi o swoich problemach, nie słucham, bo przeliczam ten czas na minuty sam na sam ze sobą, w ciszy i spokoju. To nie jest wymierzone personalnie, ciężko się do mnie dodzwonić odkąd jest Lenka, bo czas każdej potencjalnej rozmowy przeliczam na to, co mogłabym w tym czasie zrobić.  Wymyśliła sobie, że żadna rozmowa nie sprawi, że się wyśpię lub odpocznę albo że ktokolwiek zrozumie jak bardzo można być dumnym, kiedy dziecko powie „jobak” po raz pierwszy. Wiem, że dla Ciebie powinnam, ale…

Nie umiem prosić o pomoc, bo uczyłaś mnie, że to bez sensu, ale cieszę się, że  się domyślasz. W poniedziałki cieszę się, że nie mieszkamy razem, ale przychodzi taki czwartek, że brakuje mi możliwości zabrania cię na zakupy i kawę. Nie ma  na świecie drugiej takiej osoby, która tak bardzo różniłaby się ode mnie, a do której jednocześnie ja jestem tak podobna. Nie ma drugiej, która zrozumiałaby mnie tak, jak Ty, w końcu wychowałaś swojego „Lenona”. Ja nim byłam.

Nie chciałam spać, byłam ciekawska, wszędzie było mnie pełno, lubiłam rządzić i nie znosiłam sprzeciwu. Patrzysz na moją córkę i widzę, jak śmieją Ci się oczy. To tak, jakbyś znowu miała mnie, tylko bez tego całego balastu z odpowiedzialności za nią i zmęczeniem, a  niezmąconą dumą w oczach. Chłonę teraz wzrok, którego nie mogę pamiętać z dzieciństwa. Jak bumerang wracają opowieści o tym, że tak strasznie nie chciałam nosić okularów, kiedy czekam z Lentoszką na wizytę u okulisty. Opowieści o tym, jak potrafiłam pobić dentystę ze strachu, kiedy dostrzegam pierwszy mały ubytek w mleczaku Lenona. Wszystko wraca, Mamo, wszystko wraca… I wiem już, teraz dopiero wiem, co miałaś na myśli mówiąc, że sama zobaczę i że to nie takie proste.

Wiesz, czasami myślę, że kobieta rodzi dziecko przede wszystkim po to, aby… lepiej zrozumieć swoją mamę. Moja relacja z córką to ciągle jeden wielki znak zapytania. Z Tobą swoje dzieciństwo już przeżyłam. Dzięki Lence możemy to jednak powtórzyć i dostałyśmy szansę naprawić to,co było nie tak.

spacer3

Chciałam tylko napisać, że jesteś. 

Kiedy żartuję sobie pod nosem na palcu zabaw, wołam do Lenki, kiedy ucieka, żeby przynajmniej kupiła kartofle, że niby plac zabaw za blokiem, a w pieluszce i tak Władysławów, a kilku rodziców zmęczonych entym dniem i kolejną godziną przy huśtawce uśmiecha się pod nosem, mam ochotę powiedzieć- mam to po mamie. Kiedy przed kąpielą obcałowuję ją całą, od kitki po pępek, kiedy się pytam „Lenon, pokażesz mamie jak ci nuny walą?” to wiem, że to też Ty. Jakieś 25 lat temu, wyrywałam się jak Lenka z czkawką ze śmiechu, kiedy całowałaś mnie i gilgotałaś przed snem.

I kiedy mówię do Lenki – Małgoniu, serce moje, podła małpo, sensie mojego życia, mamunina rybko złota, to dodaje, że tak mówiła na mnie jej babcia.

Kiedy gotuję zupę, to zwykle wychodzi nawet dobra. Najlepsza jest wtedy, kiedy wychodzi jak u mamy. Kiedy wpadam w szał, który mógłby wyburzać ściany widzę Ciebie. Płoszę się, bo bardzo bym Cię wtedy widzieć akurat nie chciała. Nerwowo tłumaczę Lence, że to nic, że zawsze chciałam mieć kuchnię połączoną z pokojem, a sobie, że jeszcze wiele pracy przede mną.

W sobotę też myślę o Tobie. Pamiętam dzień rozpoczynający się od sprzątania, zaparowane od gotujących się potraw okna. Jeszcze tylko podłogi, jeszcze kurze, jeszcze pranie,obiad, sałatka i ciasto i pierwsza w nocy, jak żandarm sama pozwoliłaś sobie się położyć. Dlatego ja nigdy staram się nie zajmować domem w sobotę. Na szczęście żandarm mnie nie odwiedza, nie mógł znieść mojego bałaganu.

I kiedy czasem, po obejrzeniu wiadomości, nie mogę zasnąć, bo wyobraźnia podpowiada mi mroczne scenariusze w których krzywda dzieje się mojemu dziecku, choć w tym samym momencie ono spokojnie śpi obok mnie, uśmiecham się, gorzko. Też widzę, wiecznie umartwiającą się, Ciebie.

Jesteś moim punktem odniesienia. Często wbrew mojej woli. Wszystko, co we mnie dobre, zawdzięczam jej albo temu, że udało mi się naprawić to,co jej nie wyszło. To,co złe, też wynoszę z domu, ale jest moje i również mnie ukształtowało. Uczę się kolejny rok trzymać demony na smyczy, może dotrę dzięki nim do miejsc, o których inni nie mają pojęcia. A  może je spuszczę, odpocznę od szarpaniny, niech pójdą w pizdu. Często jestem na Ciebie zła, bo łatwiej winić kogoś, kogo nie ogląda się w lustrze.

Chciałam Ci tylko powiedzieć mamo, że jesteś. Każdego dnia. Nie ma takiego wtorku, żebym nie zastanawiała się, czy jestem tak dobrą mamą, jak Ty, choć nie byłaś idealna. I czy mogę być lepszą.

Nie mogę cofnąć czasu. Drugiego dzieciństwa nie będzie. Nie obudzisz mnie już więcej do szkoły, nie przygotujesz kanapek, na które fukałabym z obrzydzeniem na przerwie, a teraz zeżarła w pięć sekund. Staram się walczyć ze złymi nawykami, które dostałam od Ciebie w spadku, ale odkąd jestem mamą trudniej regularnie jeść i zatroszczyć się o siebie, przecież wiesz.

Nie będziesz płakała już na apelu, kiedy zagram owieczkę, aniołka, krowę, najświętszą panienkę czy tam psa.  Teczka ze szkolnymi dyplomami już pewnie dawno obrosła kurzem. Pani od polskiego nie doda Ci już skrzydeł na wywiadówce chwaląc publicznie, jak dobrze piszę. Nie będziesz się zamartwiać moimi dzikimi pomysłami na życie i kupnem nowych okularów, które jakimś cudem zakamuflują dużą wadę.

Już mi nie powiesz „córciu, jak dorośniesz zostaniesz kimś wielkim!” Bo dorosłam. I zostałam. Mamą.

Bardzo mi przykro, że nie mogę dotrzymać obietnic i wysłać Cię na wymarzone wakacje. Naprawdę, nie tak miało być. Na szczęście postarałam się o jeden cud, który może jakoś wynagrodzi Ci to wszystko.

Nie będzie mojego drugiego dzieciństwa i  twojego kolejnego macierzyństwa, ale los zesłał nam szansę,aby przeżyć to wszystko raz jeszcze, tylko lepiej i mądrzej. Ta szansa i ten cud na imię Lena Aleksandra i jest Twoją wnuczką,a  w czasie pisania tego tekstu obudziła się trzy razy, więc pewnie dlatego jest bez ładu i składu.

spacer1

 

Kocham Cię Mamo i nigdy w to nie wątp
-Ola, Olesia, Małgosieczka, Mamunina Rybka Złota,
Żmija kaplata i podła,

Mama Lentolka.

20 komentarzy
  1. Piękny tekst i najchętniej bym go skopiowała i wysłała swojej Mamie, bo z dziećmi i mamami zawse historia wygląda chyba podobnie :).

    Pięknie raz jeszcze.

  2. Radomska, wyciskasz łzy! Zgadzam się, że dopiero po urodzeniu własnego dziecka doceniamy w pełni to, co zrobiły dla nas nasze mamy. Dziękuję Ci za ten post, bo sama przeżywam swój drugi dzień matki i mam nadzieję, że mój Syn kiedyś też zorientuje się, że jest największym Skarbem w moim życiu i że zrobiłam wszystko, żeby był szczęśliwym i dobrym człowiekiem.

  3. Usiadłam i spłakałam się jak bóbr. Tak siedzę i płaczę dalej. I cholernie cieszę się, że jestem Mamą, bo myślę sobie, że jest nadzieja iż za kilkanaście lat Ona również to do mnie poczuje. Moja córka, dla której będę kimś dla kogo zawsze jest miejsce w sercu.

  4. Relacja matki i córki to najtrudniejsza i zarazem najpiękniejsza relacja na świecie. Chce mi się płakać. Pamiętam te wszystkie kłótnie z Mamą, jej „zrozumiesz jak dorośniesz”. Mamo, miałaś rację.

  5. Wycisnął mi łzy jak cebula … Chyba zostanę(łam) fanką Twoich tekstów, myślę, że reszta Klubowych mam też 😉

  6. popłakałam się pod koniec.

    „Nie ma na świecie drugiej takiej osoby, która tak bardzo różniłaby się ode mnie, a do której jednocześnie ja jestem tak podobna. ” ooo, jak trafnie…

    „Często jestem na Ciebie zła, bo łatwiej winić kogoś, kogo nie ogląda się w lustrze.”…

  7. Zabawne jest to, że wobec własnych dzieci często instynktownie reagujemy tak jak nasza mama w kontaktach z nami w dziecinstwie.Tyle nas wtedy irytowało , a teraz powielamy te wzory zachowań 🙂
    Historia lubi się powtarzać-tzw.najprawdziwsza prawda:))
    ps Mamy synów pewnie raczej nie dostaną w przyszłości takiej ciepłej literackiej laurki… jak Twój wpis.
    Mój syn za to już od kilku lat z okazji Dnia Matki sadził na tarasach kwiaty w skrzynkach.Wie, że bardzo kocham mieć ukwiecony balkon…. I to wejście w „tzw.”buty” drugiej osoby, tę umiejętość empatii cenię w nim najbardiziej.Ale czy potrafiłby o swoich motywach tak ładnie jak Ty opowiedzieć ?Nie mam przekonania….Ale może się mylę? Pożyjemy, zobaczymy:))

  8. Jakie to prawdziwe! Czytam twojego bloga i ryczę, bo tak wiele w nim prawdy. Przerabiam lekcję życia z moim Małym Dziubulkiem. Równie często jak nie znoszę widzieć w sobie mojej Mamy tak często rozumiem jej zachowania odkąd mam Syna. Ściskam Cię Radomska! Uwielbiam Cię!

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.