Dobrze jest nie musieć

great-bungee-jumping-798x350

Miałam ci dzisiaj znowu napisać, jak to jest mieć rodzinę. O tym ciepłym poczuciu, że zawsze jest ktoś, kto będzie pił kawę w ostatnim czystym kubku i dla siebie musisz sobie umyć. Oczywiście najpierw odgrzebując spod gruzów w zlewie, których nikt poza tobą nie zauważy.

O tym, że że dopóki nie miałam dziecka nie wiedziałam, że można być tak szczęśliwym, wściekłym, dumnym i zmęczonym w tej samej sekundzie, w której moja córka o 4 nad ranem udaje z przejęciem, że czyta mi o  Słoniu Trąbalskim. Pisanie przerwał mi zegarek wskazujący porę odebrania jej ze żłobka.

Szłam w pogniecionym t-shircie, włosach związanych niezdarnie związanych w koński ogon i, jak zwykle, w butach do biegania, bo odkryłam jakiś czas temu, że są tak samo wygodne jak brzydkie. Grupka studentek palących pod artystyczną uczelnią modne, cienkie papierosy spojrzała na mnie z politowaniem, a ich rozmowy ucichły. Ogarnęły mnie wzrokiem od stóp do głów i chyba nawet chciały współczuć, ale niepokój, że „mogłyby tak skończyć” był prawdopodobnie silniejszy. Zatrzymałam się i uśmiechnęłam szeroko.

Mijam je niemal codziennie. Perfekcyjnie zrobione, z każdym detalem podkreślającym, jaką mają złożoną osobowość i artystyczną duszę. W szalonych butach, kolorowych rajstopach, nietuzinkowych kolorach włosów. Piękne albo przynajmniej ciekawe i przykuwające uwagę. Zamyśliłam się nad tym, jak dużo wcześniej przed wyjściem z domu muszą wstać, żeby przekonać siebie i innych, że właśnie takie są.

Przypomniałam sobie stare czasy, w których wyjście bez makijażu było grzechem śmiertelnym, a stopy płakały rzewnymi łzami w niewygodnych butach. I to uczucie, kilka lat później, kiedy byłam już  (po)tworem zwanym matką,  kiedy szłam z jęzorem przewieszonym przez ramię ze zmęczenia, pchając obładowany wózek, dzierżąc siaty z zakupami, psa i siłą woli strącając spocone pasma włosów ze swojego czoła, a nieomal wpadł na mnie jakiś facet, który zwyczajnie mnie nie zauważył, bo odprowadzał wzrokiem piękną dziewczynę w kusej sukience i czerwonej szmince.  Wtedy ukłuło. Dziś oddycham z ulgą.

Jak dobrze już mieć te lata za sobą, w których opinia przechodniów była bardziej wiążąca iż moje samopoczucie, a wygląd musiał odzwierciedlać stan duszy. Dobrze już nie chcieć, ze wszystkich sił, zawsze wyglądać atrakcyjnie. Umieć działać na trybie „oszczędzania baterii”.  Chyba dorosłam. Związuję włosy w pospolity koński ogon, wciągam na nogi buty do biegania, które są najwygodniejsze pod słońcem, z dumą dopinam stare jeansy w które w końcu się mieszczę i idę przed siebie. W przypływach dobrego nastroju nadal lubię oczywiście wyglądać dobrze, ale najpiękniejsze jest we mnie to, że już wiem, że wcale nie muszę.

Mijam dziewczęta balansujące na nierównych chodnikach w dzikich szpilkach, panie, które usta i oczy musiały sobie wydłubać na twarzy patykiem w tonie podkładu, dziewczęta  w szortach bardziej kusych niż moje majtki. I uśmiecham się szeroko. Pewnie artystki z ASP widząc mnie walczącą jak Don Kichot, tyle, że nie mieczem z wiatrakami, a z płytami chodnikowymi spacerówką Lenona, mocno mi współczują. Pewnie sądzą, że wpadłam w to rodzicielstwo po uszy i zapominam o sobie, bo przecież jak można takie buty do takiej torby nosić, tym bardziej kiedy pod oczyma ma się już takie dwa pakowne wory.

I dziś, dziś chciałam ci tylko napisać, że naprawdę dobrze nie musieć więcej niż to naprawdę niezbędne, mieć w dupie świat i być sobą. Wzbudzać współczucie swoim przemęczonym wizerunkiem u przechodniów, a skupiać się tylko na tym, żeby nie wywalić dziecka z wózka na nierównym chodniku, a potem całe popołudnie zjeżdżać na zjeżdżalni i wygrzebywać ten cholerny piach z piaskownicy z brzydkich butów.

A zanim córka odkryje, jak ważny jest wygląd, styl i prezencja, chciałabym ją zdążyć nauczyć, że najważniejsze jest to, jak czuje się sama ze sobą.

Miłego wieczoru dla Was wszystkich. Spokoju i uśmiechu. Ściskam.
Radomska

 

14 komentarzy
  1. A żeby było śmieszniej, te które wszystko mają gdzieś i chodzą uśmiechnięte, bo lubią same siebie, bo nie przejmują się cudzymi opiniami … najbardziej przyciągają uwagę… bo takie zwykłe, naturalne, przyjazne.

  2. Jako mlody szczyl moge stwierdzic ze do samooceny trzeba dorosnac, im wczesniej tym lepiej, stwierdzam to na swoim przykladzie. Pozdrawiam

  3. Ha, ja gratuluje. Mam 40 na karku i dopiero teraz, niedawno poczułam ten zajebisty komfort, że moge miec w d…. i nie muszę…
    Miałam w życiu (bardzo młodym) kilka takich momentów, gdy byłam czyś poruszona i usilnie starałam sie zarejestrować własne postanowienie, że gdy ja będę kiedyś …. to ….. Muszę przyznać, że na ogół durna nie byłam. Zapamiętam sytuacje w której postanowiłam, że gdy będę matką nie upokorzę własnego dziecka przed innymi choćby rzeczywiście niechcący było winne. Zarejestrowałam, że gdy będę matką przygotuję dziecko odpowiednio do kwestii śmierci i nie zabiorę bez przygotowania na pogrzeb z otwarcie, zawodzeniem i zmuszaniem dzieci do całowania prababci. Było takich jeszcze kilka. I ufałam sobie, że jeśli jako dziecko odczuwałam intensywnie sytuację do tego stopnia, że czyniła podobne postanowienia oznacza to, że warto zapamiętać by nie popełnić błedu. Ale pamiętam też jakieś durnowate postanowienie, że nie będę tak obleśna i zaniedbana jak inne matki małych dzieci. Nie pamiętam sytuacji kiedy poczyniłam owe postanowienie. Oczywiście na ogół okazało się nie do zrealizowania ale ile poczucia winy to wywołało zanim pojęłam, że jest głupie. I jakim strasznym wydaje mi się dziś ta spinka w pośladkach przed opuszczeniem domu. Ja nie wiem czy według dzisiejszych standardów jestem za – d , cz za- nie – d bana. Mam to w nosie i kompletnie się nad tym nie zastanawiam. A tylko czasem miewam niezwykle odświeżającą myśl, jak to cudownie byc wolnym i NIE musieć!!!

  4. Radomska, jak patrzę na twojego Instagrama i czytam ten post to myślę, że naturalnie wyglądasz tak zarąbiście, że nie jedna laska z makijażem, wystrojona i po fryzjerze tak nie ma. Przy takiej twarzy też bym nic nie musiała.
    Ja niestety mam taką cerę, że bez podkładu się nie mogę światu pokazać, ale zajmuje mi to 3 minuty, żeby się ogarnąć. I myślę sobie, że musi wystarczyć, bo sen jest ważniejszy niż cienie na powiekach. A dżinsy też mogą być super.

  5. W sumie to Ci powiem, ze szybko to odkryłaś – dużo kobiet musi się zestarzeć, zeby dojść do tego o czym większość facetów wie od urodzenia 🙂
    Moja Ola już dość dawno, z początku naszej znajomości odkryła to samo, że wygoda i prawdziwa naturalność jest ważniejsza. Pewnie zaważył na tym taki drobiazg, że dla mnie to czy sie pomalowala nie mialo znaczenia. Bo i tak nie zauważyłem 😉

    Podejrzewam też, że tak ogólnie to pomaga w tym świadomość, ze masz juz kogoś na stałe. Ona to już wiedziala zanim ja sobie uświadomiłem 😉
    Ale jeśli tego odkrycia dokona kobieta zanim urodzi dziecko to ma poważny problem, taki jak ona ma:
    Jak już nam się urodzilo dziecko, to nie miała na czym oszczędzić czasu, zeby zyskać choć chwilę snu. ;P

  6. Oj tak, do tego trzeba dorosnąć. Do spokojnego poczucia, że mogę, ale nie muszę. A mogę też tylko wtedy, kiedy naprawdę chcę. 🙂 Fajnie tak. 🙂

  7. Ja mam tak od dawna, mimo że nie mam dzieci. Tak, wiele osób, zazwyczaj kobiet, patrzy na mnie z politowaniem. Jeśli chodzi o mężczyzn, to po prostu rzadziej mnie zauważają, ale to nic nie szkodzi, nie przeszkadza mi.
    Próbowałam zacząć się malować albo nosić szpilki (mam nawet jedną parę najpiękniejszych, ale to najpiękniejszych czarnych szpilek, jakie kiedykolwiek widziałam. Czasami zakładam, na wielkie okazje, by po dwóch godzinach zmienić je na balerinki, czekające cierpliwie w mojej wielkiej torbie), no takie tam. Nic z tego. Krem BB, do nieudolnego zamaskowania blizn po trądziku, który jest chyba nieuleczalny (tak, było wiele prób) i będzie w mniejszym lub większym stopniu towarzyszył mi do końca życia, i lekko barwiący balsam do ust, to maksimum moich możliwości. Te do biegania to najwygodniejsze buty, jakie kiedykolwiek miałam, i tak, mam gdzieś opinię anonimowych przechodniów. Znalazłam też fantastyczną fryzjerkę, która obcina moje włosy tak, że układają się same bez interwencji większych niż szczotka.
    No ale niech tam. Mam ciekawsze zajęcia niż stanie przed lustrem przecież :).

  8. No… młode są, daj im czas, sobie dałaś. Zawsze alergicznie reaguję na podbudowywanie siebie hejtowaniem na inne kobitki, nawet minimalnym, nawet z dobrego serca, nawet jeśli to tylko dobroduszne protekcjonalne „och wy bidne siksy co wy wiecie”.
    Jest czas na sztafirowanie, jest czas na luz, a jeśli niektóre nigdy do tego luzu nie dotrą, no to co? Koniecznie te, które dotarły muszą się czuć lepsze? To jakiś słaby ten luz, skoro trzeba się podeprzeć tymi mniej oświeconymi. Live and let live.

  9. Wspaniały post, oddaje dokładnie te przemyślenia które miałam ostatnio myśląc o zakupach odzieżowych, których nie lubię robić, i dokonując postanowienia że będę w kilku wybranych sklepach kupować proste ale dobrego gatunku rzeczy które będą do siebie pasować. że kiedyś się przejmowałam, dobierałam, myślałam co z czym i jak to się prezentuje. A teraz najbardziej lubię mieć dobrane zestawy które nie wymagają myślenia i są uniwersalne. I że też czuję się swobodnie pędząc z plecakiem na ramieniu, w starych tenisówkach i włosami przypominającymi wronie gniazdo – bo przecież idę po córkę do przedszkola! A potem idziemy na lody i zjeżdzalnię! czy jest coś ważniejszego? 😉

  10. Dokładnie tak jest gdy już odpuścimy i pozwolimy sobie na wolność bycia sobą to życie się wycisza. O najlepszym prezencie jaki można dać sobie samemu piszę na moim blogu- te tematy są mi bliskie a twój blog jest świetnym relaksem. Zapraszam

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.