Czy Wasze dzieci też (nie) zasłużyły na prezent?

Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, będąc dzieckiem, że Mikołaj serio nie przyjdzie. Doskonale wiedziałam też, że prezenty przynoszą rodzice i nie wiem, czy nie zauważyłam tu drobnej sprzeczności interesów, czy z premedytacją kreowałam się na małą dziewczynkę, która wypatruje dziada z brodą, aby rozczulić prawdziwych sponsorów. „Nie była grzeczna, ale, kurde, jeszcze wierzy w Mikołaja, nie ma sensu pozbawiać ją złudzeń” NUAHAHAHAHA. Wystarczyło dzień przed Mikołajkami teatralnie dzielić się czekoladą i nie lać z siostrą, a przed świętami, raptem kilka tygodni, zatruwać moim bliskim życie paradowaniem z gazetką reklamową pewnego marketu. Serio, jak mi znów w życiu nie wyjdzie to zostanę przedstawicielem handlowym!

Jak wieść niesie, bo ja się nie przyznam, kiedy uwaliłam sobie, że muszę mieć maskotę Różowej Pantery z kiosku, to… odwiedzałam ją każdego dnia, żeby sprawdzić, czy jest i czeka. W końcu ją wyżebrałam, ale nie podejrzewałabym się o jakieś nadludzkie zdolności persfazyjnie. Mieszkaliśmy w małej miejscowości. Dziecko gadające do siebie i dzień w dzień stojące pod kioskiem jak pod kapliczką, prawdopodobnie źle wpływało na odbiór naszej rodziny…

I jak to się stało, że z małego żula wyrosłam na matkę i ciocię?! Kto mi gwizdnął te 20 lat, ja się pytam?! Szukałabym winnego sukinkota, ale do świąt zostało za mało czasu. Co roku to dla mnie problem. Bo albo nie miałam odpowiedniego budżetu albo obdarowywałam daną osobę już tyle razy, że kończyły mi się pomysły. Nie umiałam też kupować prezentów z dedykacją dla dzieci. Kilka lat temu miałam jednego chrześniaka, którego instrukcja obsługi była dla mnie wiedzą tajemną. A w tym… Chrześniak ma brata, ja córkę, dylemat się multiplikował. Z uwagi na moje plany na przyszły rok, musiałam znacznie ograniczyć budżet. Pracuje w firmie dystrybuującej i produkującej zabawki, ale jedyny plus jest taki, że mam blisko, bo wybór tylko trudniejszy. Niemniej jednak, jeśli zastanawialibyście się,czy przypadkiem nie obdarowałabym dziecięcia wystruganym patykiem lub szarym papierem, uspokajam. Chyba. I nie, to nie jest test sponsorowany, reklamy,czy cholera wie jaki. Wszystkie produkty wybrałam sama i zapłaciłam za nie swoimi piniondzami. Dlatego- nie mogły być drogie,ale musiały wpisywać się w narrację. Żebym miała Wam o czym pisać przed samymi świętami.

Madzialena, lat 8.

glowa-do-stylizacji-natalia

Moja księżniczka z onkologii. Jeszcze kilka lat temu miała głowę łysą jak kolano, a potem,w nagrodę od losu chyba, na jej głowie wyrosła burza blond loków. Niestety skóra głowy Magdy jest nadwrażliwa, dlatego nie znosi, kiedy ktokolwiek dotyka jej włosów. Uwielbia za to czesać. Szczególnie mnie, bo mam bardzo długie do pasa, ale po każdej wizycie w „salonie Madzi” utwierdzam się w przekonaniu, że nie potrwa to długo. Stąd ten pomysł- aby oswoić Magdę z czesaniem i aby uratować moje włosy przed kołtunami, a głowę przed bólem. W sumie nie wiem, komu ten prezent przyda się bardziej… Drobiazg, ale przecież liczy się pamięć, nie?

Lentolek, mój osobisty dobytek, lat 2 i trochę.

Jeszcze wczoraj usypiała na upojne 4 minuty wtulona w paczkę makaronu świderki, jeszcze tak nie dawno na bity kwadrans zajmowało ją zbieranie paprochów na dywanie, a mnie 45 minut wydobywanie ich z otworu gębowego tego żarłocznego, podłogowego jamochłona w pieluszce, jeszcze dosłownie przed sekunda hitem zabaw było rodeo na psie i ganianie go z kijem od szczotki lub „znikanie” pod kocem, a tu…. Badum tssss….
Jestem mamą prawdziwej dziewczynki. Dziewczynki, z którą muszę konsultować dobór ubrań do żłobka, popadać w ekstazę na widok najbrzydszego nań nadruku, co by udzielił się dziecku i ułatwił robotę. Dziewczynki, która kocha misie i lale. Zafscynowaną chyba Dexterem, bo jej zabawki sa dowodem na to, że miłość bywa trudna…

Rozprute maskotki, lalki bez kończyn oraz zabawki interaktywne, które zmarły śmiercią tragiczną w czasie kąpieli, bębenek bez pałeczek i trąbka wypchana plasteliną – to codzienny krajobraz pokoju Lenki, czy tam Lenxtera. Dlatego priorytetem na ten rok jest trwałość i właściwości zabawek.
Na razie znane są dwie pozycje z listy prezentów Lenki. Od dziadka dostanie interaktywnego kota na smyczy, który miauczy, mruczy i chodzi w celu takim oto, by odpuściła trochę naszemu psu, bo jest coraz większa, coraz silniejsza, a on coraz bardziej depresyjny i zamknięty w sobie.

kotek-fifi-chodzacy-na-smyczy-animagic

Od nas, rodziców, kolejną, ale naprawdę cudną lalkę (miał być wózek, ale dziadek nas sprzedał na Mikołajki, cwaniak) – taką, która jest wykonana z przyjemnego w dotyku plastiku, który imituje skórę, bo lalka najpewniej będzie z nią (i ze mną, podobnie jak miś, Miki, inna lalka, bułka i parę innych, niezbędnych w czasie snu akcesoriów…) spać. Co prawda jakieś 2 noce, ale zawsze. I taką, która NIE GADA, NIE ŚPIEWA, NICZEGO NIE CHCE, ażeby mogła być kąpana, więcej niż raz, w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek, które przynajmniej po kąpieli zamilkły. Ekhm. Do lalki dołączone są akcesoria i ubranka. Możecie się śmiać, ale Lena, kiedy akcesoria od innej lalki nie pasują i nie może wbić zabawki w ubranko zachowuje się tak, jak ja, kiedy odkrywam,  że nie mieszczę się w spodnie. Siwy dym i stroboskop. Zdjęcie nie oddaje uroku lalki, tu wygląda jakby się prosiła o liścia, ale sami rozumiecie, musiałam ją przed Leną przechować w skrytce w Bangladeszu, bo odkąd odkryła, że kurierzy przynoszą pudła, a w pudłach mogą być prezenty, to nie ma litości…

lalka

 

Do obdarowania mam jeszcze 2 przystojnych panów. Jednego, chrzesniaka, w wieku lat 8, fana gier komputerowych, planszówek, lego, który ma wszystko i któremu na 18 będę musiała kupić odrzutowiec. W tym roku wybór nie był trudny- po odrzuceniu wszystkiego,co już ma oraz tego, co jest za drogie i wzięciu pod uwagę kryterium pt. „odciągnięcie go od komputera” dostanie jedną ze swoich ulubionych gier, tylko w bardziej rozbudowanej wersji. Gra zupełnie nieedukacyjna, nierozwojowa, niestymulująca niczego pożytecznego- dla zwyczajnej, bezczelnej, dzikiej frajdy, bo kiedy dostałam ostatnio do rozwiązania zadania matematyczne od chrześniaka z klasy drugiej, to zbladłam. Poza grą- upominek ze znakiem wodnym, gdyż niedawno został starszym bratem, heroicznie oddał swój pokój młodszemu i ciuła na swoją bazę na piętrze. A że za klocki się bajerów nie kupi, to polecę konkretnie, bo sam wie, o czym marzy.

ricky

I najmłodszy cukieras. Co prawda podpadł mi już wielokrotnie- jest przystojniakiem i był nawet zaraz po wymemłaniu z brzucha siostry, kiedy większość w jego wieku i sytuacji życiowej wygląda jak chiński zwiadowca po przepiciu. Ba, śpi w nocy, jest w stanie zająć się sobą, moja siostra normalnie funkcjonuje, a nawet chodzi do toalety i jakby tego było mało, wygryzł z pozycji najmłodszego członka rodziny moją córkę. Mężczyźni z natury są podli, a tego akurat nie da, nie da, nie da, nie da się nie kochać. Skąd taka cudna kombinacja genów u mojej siostry i szwagra nie wiem, ale się domyślam, bo w końcu jesteśmy spokrewnieni…

Iguś jeszcze nie chodzi, ale już się przemieszcza, więc wybrałam dla niego coś, co sprawi, że może przestanie wyręczać siostrę w myciu podłóg, bo I TAK MA Z NIM ZA DOBRZE. W przyszłośic na pewno dostanie ode mnie stolik interaktywny, bo kocham ten wynalazek ponad życie, gdyż był pierwszą rzeczą we wszechświecie, która była w stanie zająć Lenkę i ma go ponad rok, nadal korzysta. Co prawda najczęściej odwraca go do góry nogami, robi bzium i jeb z hukiem, ale KORZYSTA, więc prezent sie sprawdził. Iguś na razie dostanie interaktywny mini stoliczek- do postawienia na nogach, ale i podłodze, kiedy własnie ma zamiar dopucować panele w innej części pomieszczenia. Śpiewa, gra, świeci się i, co najwazniejsze, MA REGULOWANĄ GŁOŚNOŚĆ, więc siostra nie wyrzuci mnie z domu na zbity pysk. Dodatkowo, z racji tego, że dotychczas Iguś nie mógł narzekać na nadmiar upominków od ciotki, bo niedawno dopiero zaczęłam pracę, dostanie coś, co sprawi mu radochę za kilka miesięcy.

Jestem cwana, bo matka mu schowa, da za jakiś czas i będziemy udawać, że ta ciocia to nic, tylko rozpieszcza, ale dosyć o moim geniuszu. W okolicach niecałego roku Lena zaliczyła szaloną fazę na wsuwanie, układanie klocków, pierduł, śmieci, garnków, chowanie jednego w drugie i drugiego w piate. Plastikowe kubki doprowadzały ją do ekstazy, więc skoro wystarczały, to … nie przepłacałam. Igusiowi nie wyjadę z kubkami, bo ryczałby całą Wigilię, a ja marzła za drzwiami siostry wywalona na pysk,ale… Ptaszki-matrioszki.

jajka-edukacyjne-edufun
Urocze, kolorowe, można je wkładać, wykładać, składać, zrobić z nich wieżę, włożyć do buzi, porozwalać tak, żeby ktoś mógł wdepnąć na krawędź bosą stopą. Dodatkowo- z efektami dźwiękowymi, żeby wyższość nad plastikowymi kubkami była jeszcze mocniej widoczna!

Chrześnica męża, Hanutek nasz, lat 1 z hakiem

To prawdziwy, rodzinny Skarb. Rodzice już zwątpili, że kiedykolwiek doczekają takiego cudu, a tymczasem tak nam pozazdrościli, że Hanuszka miała termin urodzin na … pierwsze urodziny Lenki. Hanutek mieszka w zasmogowanym Krakowie,a  paczkę otrzymała pocztą, dlatego jej zawartość musiała przetrwać wszystkie pomysły kuriera i największą bibę na lawecie auta.
Rodzice Hani jeszcze nie mają traumy i są w dobieraniu prezentów bardzo roztropni. Często też podróżują, zatem Hanut dostała pierwsze, interaktywne ustrojstwo z serii „naciśnij, zaśpiewaj, podduś, poskacz na tym” – uroczą pszczółkę Tosię oraz zestaw dziewczęcych klocków, bo skoro Hania tak lubi roznosić zabawki po domu to nie możemy stać na drodze realizacji jej pasji, nie?

tosia

Z dzieci do obdarowania został jeszcze mąż. Mieliśmy sobie nic nie kupować, bo był podły i przed nami wiele wydatków, ale… Z okazji ślubu dostał najprawdziwy ekspres do kawy, o którym marzyłam chyba od urodzenia, kiedy słyszałam, jak matka niezmordowanie nuci te cholerne dwa kotki. Mąż szybko się do niego zniechęcił- jak tylko odkrył, że nie wystarczy do niego podejść i powiedzieć „Poproszę kawę mocną jak wódka”, a jeszcze coś nakładać, wlewać, ubijać, myć. W CV mogę dodać pozycję pt. sługa kawiarniany, kelnerka. Najważniejsze, to związać się z kimś, kto przyczynia się do naszego rozwoju, PRAWDA? Prezent jest trochę wspólny- dobra kawa specjalnie do ekspresów, syrop kokosowy (bo lubię) i przyprawa z cynamonem (bo on lubi), a także filiżanki, bo żaden z naszych kubków nie mieścił się w korytku ekspresu, a pojemność filiżanek, które mieliśmy, nie zaspokajała naszych potrzeb, a 6 razy dymać do ekspresu i myć wszystkiego nie będę.
Nie zasłużył, ale to na poczet przyszłych zasług oraz dobrego sprawowania. 

Ja sem Radomska, pragnę tylko wolnego, snu, dostałam dziś w darach losu sporo pierdół, więc wystarczy. Poproszę o święty spokój i będę zadowolona, ale jak znam życie nie dostanę od męża nic albo coś brzydkiego. Życie. Życie świątecznego elfa. No chyba, że jakaś marka chciałaby mi podarować np. nowy narożnik, bujany fotel oraz pralkę, to ja znowu nie taka z tych, co to nie przyjmą… ;D

*Produkty zabawkowe zakupiłam „u siebie”,  czyli w KUP ZABAWKE, ale za normalną cenę i z własnej woli. Gdzież mogłabym zostawiać hajs, jak nie u własnego żywiciela? Nic nie musicie klikać, możecie, ba, będzie mi milo, jak polubicie na fejsie, ale celowo zamieszczam ten tekst tak późno, żebyście nie myśleli, że agituję cokolwiek. Po prostu, może się Wam przydam w przyszłości? Pewnie gdzieś w maju, przed Dniem Dziecka.

______________________________

** Nie bierzcie mnie na chrzestną, bo nie wyrobię, a kredyty chwilówki będą koniecznością.

 

 

Brak komentarzy

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.