Chłopiec w czapce z płaskim daszkiem, w śmiesznych rurkach i butach wielkości arek Noego opowiada, jak to się najebał. Słucham i kminię- przecież też piłam, też szczyciłam się pierwszym kacem i wyczynami na rauszu, ale.. Wszystko to było z przymrużeniem oka – wiesz, faja w zębach i kozakowanie, dopóki mama nie widzi i nie ma 22. Mieliśmy jakieś hamulce, poczucie przyzwoitości.A on ma ten swój płaski daszek i poczucie, że może wszystko i nie muszą nic, bo szlachta nie pracuje, bo dupska rozpieścił mu luksus zapewniany przez rodziców przekonanych, że inwestując w swoje dziecko, inwestują w przyszłość, a tymczasem.. we wrzody i rozczarowanie.
Widzę jak grupa rechocze urzeczona opowieścią, jak zgromadzeni się licytują i prześcigają, jak, na oko 13 letnia dziewczyna łopoce rzęsami i wypina wypchany gąbką biust wabiąc tego z daszkiem nie jak urocza małolata, a wprawiona lolita. Młody Daszek dostaje kopa motywacyjnego. Papierową torbę po kurczaczkach i frytkach zwija w kulkę i celuje w jedną z tych pań, zmęczonych życiem i robotą, w żałosnych, paskudnych kombinezonach, których praca polega na pilnowaniu żebyśmy się czuli komfortowo ze swoim brakiem szacunku i kultury- wycierają stoliki, podłogi, wynoszą po nas śmieci i tacę.
Pyk. Trafiona. Gawiedź ryczy z radości. Ona odwraca się na moment, ale chyba już nie ma siły walczyć -wygląda na taką, co mierzy się po robocie z większym syfem niż banda idiotów. Nie robi nic.
Nikt nie reaguje.
Za moment udławię się kawą,a łeb rozsadzą mi bluzgi. Bo kto by kurwa pomyślał, w moim gimnazjum,10 lat temu, żeby się szczycić własnym chamstwem, żeby zupełnie niewinnego człowieka poniżyć, kto by pomyślał, żeby się nie bać, nie mieć poczucia taktu i przyzwoitości zalążka chociaż.
Wstaję i idę. Rzucam w twarz, że Daszek to imbcecyl, że ciesz się z tych najek swoich, bo te 300 zł, to jedyna wartość jaką reprezentujesz. Że nic tylko związać ci te neonowe sznurówki i zepchnąć ze schodów. Że gdzie ty się gówniarzu chowałeś i czy bez dostępu powietrza, skoro nie pracuje łeb jak powinien, że..
Z nadzieją, że wiesz, jak wtedy, kiedy mama wyczuła piwo, kiedy ktoś widział, że plujesz na chodnik. Burak, zażenowanie, poczucie winy, przepraszam.Czekam aż się zreflektuje.
I słyszę.
Że mam spierdalać.
***
Każdy ma za sobą kompromitującą przeszłość. Nieważne, czy był chuliganem czy postacią w komputerowym swetrze i z kosmiczną grzywką. wspomnienia z okresu dorastania utwierdzać powinno nas w przekonaniu, że skoro rodzice nie oddali nas do adopcji, to chyba naprawdę muszą kochać bezwarunkowo.
Kiedy patrzę na swoje zdjęcia z liceum dziwię się, że miałam wtedy jakiegokolwiek chłopaka i zaczynam rozmyślać nad projektem ustawy. Takiej, która zakładałaby, że ludzie przed ukończeniem określonego wieku, w którym wyklaruje się ich gust, mózg, wzrok, nie powinni być wpuszczani między ludzi. Dla własnego dobra. Żeby się 10 lat później, kiedy się będą w Internetach na madafaki kreować, nie okazało się, że rok w rok grali najświętszą panienkę i pastuszka w jasełkach. Dziś ta teoria odżywa we mnie i nie za sprawą odnalezienia kolejnej porcji zdjęć z których dowiedziałam się, że naprawdę nie wyglądam dobrze w polarze i z grzywką. Może to starość, ślub, albo dziecko, ale… Rozglądam się i stwierdzam, absolutnie naiwnie, że my za młodu byliśmy jacyś inni.
To naiwne i infantylne, że łatwo idealizować przeszłość,bo jest za nami i możemy ją kreować na miarę aktualnych potrzeb. Ale kiedy patrzę w miejscach publicznych ba dzisiejszych gim-licea-listów uszami wycieka mi wiara w ludzi i para wodna, przez którą parują mi okulary i nie widzę nic dobrego. Jedna wizyta w parku, centrum handlowym, sklepie i mam ochotę dziecko swe wsadzić z powrotem w bęc albo do komórki i udawać,że wcale nie musi dorosnąć.
Miałam durne pomysły. Płakałam dużo i cierpiałam, bo świat mnie nienawidził i nie rozumiał i kilka lat mi zajęło zanim ogarnęłam, że ma mnie w dupie. Wyglądałam jak kretynka- w swoich trampkach pomazanych długopisem, z plecakiem ozdobionym w górnolotne hasła z infantylnych książek, zafascynowana muzyką, o której nie miałam pojęcia i towarzystwo o wyczynach którego szumią drzewa we wsi mojej babci.
Ja i moi znajomi wierzyliśmy w wielkie rzeczy gorzko odkrywając z czasem, że to nie one były imponujące, a my za mali, żeby to pojąć. Buńczuczni, rozpasani,w swoich buntach i postulatach słodcy i zabawni. Głośni i bezczelni, ale z poczuciem, że są granice, których przeskoczyć nie można.Że możemy bawić się w chuliganów, ale to nie zwalnia nas z mówienia sąsiadom „dzień dobry”.
Wychowaliśmy się na wsi, gdzie każdy znał nasze matki, a my mieliśmy wyjebane wtedy, kiedy nie słyszeli ojcowie. Zazdrościłam rówieśnikom z miasta niemal wszystkiego, a kiedy dołączyłam do nich w liceum szybciutko pojęłam, że źródła zazdrości istniały tlykow mojej naiwnej głowie.
A dziś siedzę nad kubkiem kawy w części restauracyjnej galerii, mimochodem słucham rozmów młodszych ode mnie o 10 lat, słucham, choć nie chcę, słucham,bo drą mordy, tak jak i ja darłam w ich wieku.
Pouśmiechałabym się do wspomnień, ale… Moje na tle tego co widzę lśnią jak najprawdziwsze perły albo przynajmniej psie genitalia.
Na zdjęciu szalona i zbuntowana 17 letnia Radomska, słuchająca Comy, wpieprzająca lody z Biedronki i marząca o karierze aktorki.
Dziś już tylko szalona i jedząca lody.
A Ty? Kim byłeś w wieku nastu lat? Za czym tęsknisz, co Cię przeraża, cieszy, a co boli?
P.S. Jestem też na FB
Wiesz co Radomska….. nie pamiętam ;/
i pogadamy za 10 lat ;P
tzn nie wiem czy pogadamy my bo ja to już pewnie będę zeżarta przez demencję
ahahaha ;D
Nie pamietam,bo tyle sie dzialo.Mam przeblyski jakiejs lawki i dlugiej rozmowy. Jakas muzyka,nie wiem blues czy pearl jam,nie pamietam.zawsze nas bylo tylu dookola,chlopaki i dziewczyny.Ale teraz nie ma nic.Nie ma rozmow po swit,nie ma piwa w parku,nie ma kumpla do ktorego mozna bylo przyjsc o 4 rano..Nie ma bo minelo.Teraz jest tylko p[raca,i praca i co raz mniej czasu dla siebie,zony,corki.Przyjaciol juz dawno nie ma bo wyjechali/pracuja/albo maja wszystko w doopie. oz qrwa,jak mi brakuje tej lawki ,tego kumpla tej nastolatkowosci,udawanego buntu,lub prawdziwego.Tego wszystkiego,tych dyskusji powaznych a tak smiesznych . Ech,qrwa ja chyba mam jakis kryzys wieku sredniego czy cos 😛
Chociaż jestem od Ciebie troszkę młodsza to uważam, że to co napisałaś to esencja tego jak jest z dzisiejszymi dzieciakami (tak, to wciąż dzieciarnia!). I zgadzam się w 100%, że my byliśmy jacyś inni, bo to co te gimby teraz wyprawiają o ból głowy tylko przyprawia i jest niesamowicie smutne, że nic i nikt nie wzbudza w nich szacunku, że nie potrafią się pohamować i wszystko im wolno. Jakby im zabronić „internetów”, pedalskich rurek i stylówki na Biebera może byłoby lepiej… Chociaż jeszcze dzieci nie mam, to skrycie się modlę żeby na takie nie wyrosły bo to koniec świata.
Pozdrawiam Ciebie i Twoją Lenkę!
PS. Pierwszy raz odważyłam się napisać komentarz, a śledzę Twojego bloga już jakiś czas i bardzo, BARDZO podziwiam że potrafisz w taki humorystyczny sposób opisać każdą beznadziejność tej planety! Dzięki!
Obydwie w moim guście. I ta znad rzeki, i ta dzisiejsza, jeszcze dojrzewająca mamunia Lenki. Wolę tą obecną, bo mądrzejsza. Zresztą, zacny Nawleczony też na tym się poznał. Szczęściarz jeden. A co ze mną ? Dawno temu to było. w internacie mieszkałem. Czuwali nade mną. W szkole zaś w garniturach, biała lub niebieska koszula i krawat. Nie było źle. Żywili dobrze, a i wyjść było można. Niczego nie porównuję bo to dwa różne światy. Proszę się doskonalić, by Lenka nie musiała się za mamę wstydzić. Pozdrawiam Was, szczególnie męski filar rodziny. 🙂 🙂 🙂
uwielbiam, wielbię i podziwiam kunszt pani Radomska <3 na razie mało mogę powiedzieć, bom młoda. Jedynie 23 wiosny, ale kocham ten tekst po stokroć
W wieku nastu lat to raczej u mnie był standard- nikt mnie nie rozumie, nienawidzę wszystkich i wszystkiego itd. jednak tak jak sama napisałaś to było trochę co innego, sam nie wiem jak to opisać, ale cały ten nastoletni bunt był delikatniejszy.
Dzisiaj jestem nauczycielem i boję się przyszłości.
Nie chodzi tylko o moje perspektywy, ale ogólnie, ponieważ mam wrażenie, że dzisiejsze nastolatki nie będą w stanie niczego osiągnąć. Przerażające jest to, że nie mają ani odrobiny chęci rozwoju. Wszystko mają podane na tacy. Ich jedynym wysiłkiem jest to żeby zdobyć kolejny poziom skretynienia. Zależy im tylko na tym żeby mieć i się pokazać. Nie interesuje ich nic poza nimi samymi. Zdobywanie wiedzy i wykształcenia, po co? przecież szlachta nie pracuje. Kultura, współczucie, odrobina altruizmu po co? przecież oni są szlachta i każdy im się powinien kłaniać.
W tej chwili próbują sobie przypomnieć swoich uczniów i zastanawiam się czy ktoś się chociaż odrobinę wyróżnia. Może jedna lub dwie osoby…
Nie da sie zaprzeczyc temu co napisalas, kazdy z nas ma swoja barwna „przeszlosc” 🙂 czy to juz licealna czy tez studencka, i nie wiem czy bylismy inni czy to byly inne czasy – trafialo do nas a przynajmniej do mnie co rodzice mowili. Nawet wieczorem wracajac na bani napotkanej sasiadce mowilo sie dobry wieczor, czym oczywiscie zdradzalo sie swoja „postawe”, ale mus to mus. Jak patrze na dzisiejszych mlodych ludzmi to naprawde mam ochote zaliczyc ich do zupelnie innej kategorii organizmow zywych. Choc to bylaby chyba poniekad obraza dla zwierzat.
Wiesz, mimo wieku u mnie chyba nadal to trwa… 😉
Zrywowo, ale trwa nadal…
nie wiem czy można lepiej oddać to porównanie nas (bo chyba jesteśmy równolatkami) i dzisiejszej młodzieży…
patrząc na to co dzieje się teraz zdejmuje mnie strach – nie o to gówniarstwo, które szacunku do nikogo włączając rodziców nie ma, ale o moją malutką Córeczkę, ma niespełna dwa latka, ale wiem, że czas leci i jak mam jej wpajać wartości, szacunek dla drugiego człowieka, gdy wypuszczę ją w wielki świat, w świat chamstwa, „buracyzmu i lekkojebłowatości”…
rozumiem okres buntu i złości na wszystkich – ja też go przechodziłam, ale jak to świetnie napisałaś miałam wyjebane, póki w pobliżu rodziców nie było, póki nie było kogoś starszego, a już nie do pomyślenia było takie zachowanie jak reprezentuje sobą dzisiejsza młodzież, dzieci, a właściwie oni sobą nic nie reprezentują….
fakt, bylismy inni – mam wrażenie, że nasze pokolenie przełomu systemów było przełomowe. Nasi rodzice jeszcze byli w stanie wygospodarować dla nas czas, jeszcze byli w stanie większość z nas jakoś wychować. Tak, że nawet jak mieliśmy odbicia w czasie nastoletnim, to jednak mieliśmy jakiś zdrowy rdzeń, jakiś kręgoslup, który z czasem o sobie przypominał.
A teraz – co? Kto ma pracę to zapieprza w niej po godzinach, zeby zarobić na spłatę kredytu.
Dziecko wychowuje telewizja, w któej programy edukacyjne to juz praktycznie nie istnieją, albo są kierowane dla debili (te kilkukrotne powtórki scen i powtórki powtórek tych samych scen, bo reklama była…)
Do tego te mody wychowawcze – bezstresowość, itp. W efekcie – dzieciom wolno wszystko. Rodzicom zostało tylko ponoszenie odpowiedzialności za wybryki gówniarza, bo czasu na wychowanie nie ma, z resztą nawet często nie umie się za to zabrać. Szkole odebrano rolę wychowawczą, tak więc dzieciak wychowuje się sam, czerpiąc wzorce z telewizji, idiotycznych filmików w internecie i z otoczenia.
Natomiast dorosły, nawet rodzic to sie boi zwrócic uwagę. A strzelić takiego debila przez łeb (co by sie opamiętał;) albo chociaż zauwazył, że to nie on jest największym kozakiem w okolicy) to nawet nie wolno.
I rośnie nam pokolenie jak z „Mechanicznej pomarańczy”.
Ja też tak jak ty miałem wioskowe kompleksy, których już się dawno pozbyłem! A patrząc teraz na rozwydrzone małolactwo, to fakt że kilkanaście lat temu dzieciaki w tym samym wieku zachowywali się zupełnie inaczej;)
Bylo inaczej było tak jak mówisz i wiesz co nigdy nikogo sie nie obrażalo ze wzgledu na jego prace nawet dla woźnej z LO było się miłym. i Wiesz rechotało się ale nie tak nie było się bezczelnym chamem to mnie boli że społeczeństwo chamieje. Spierdalaj to sie mówilo do siebie albo w duchu. Wiesz ja juz dawno dostałam przerażenia jak to będzie z moją córka i boje się ale wierze że wartości wyniesione z domu się obronią
i nie było „nawet”, a „oczywiscie”…
Oj, a za moich czasów to nawet Biedronki nie było. 😉 A lody przypominały zamarznięte mleko, czekolada była podobna do mydła… A ja – podobnie jak Ty na tym zdjęciu w trampkach, patrząca w dal, myśląca, że świat ma mnie w dupie, pisząca zbuntowane wiersze do szuflady i czytająca Wojaczka. Tylko dżinsów nie miałam… 😉 🙂
Ola z ust mi to wyjęłaś- o tych perlach 😉 a odnośnie moich planów życiowych to kiedyś to chyba miałam prześwity na bycie policjantka ale w porę połapałam się, ze nie nadaje sie na temperowanie świata.
-Ale mordercze instynkty zostały mi od dziś i dlatego wole być kura domowa 😉
Ja pisarzem i artystką. Ale nie na niby tylko na serio. Pisałam tysiące liter w pamięniku, twrozyłam komiksy, fabuły, fanfiki. A poza tym malowałam martwą naturę i postacie i robiłam analogowe foty bo bylam w liceum plastycznym.
Za czym tęsknie? Bo ja wiem. Chyba za czasem na przemyślenia, którego teraz mi brakuje. I może troszkę za naiwnością w postrzeganiu świata oraz głową pełną ideałów. Im jestem starsza tym bardziej z optymistki staje się twardo stapającą po ziemi realistką. Brakuje mi ślepego bronienia swojego podejścia, które teraz jest profesjonalnym „zróbmy tak, żeby pan jaki klient był zadowolny”.
Co mnie przeraża? Skala bezkarności. Kiedyś na całą szkołę było trzech może sześciu ziomków przed którymi wtapiało się w ściany. A teraz tych szóstka to jest normalnych, jak ja wtedy co to nie plują na nauczyciela i nie prześcigują się w tym kto zna więcej pozycji z kamasutry i alkoholu wypił po szkole.
A może mi się tylko wydaje bo byłam z tych cichych i nie znałam życia a tych głośnych zawsze bardziej widać i wtedy był tak samo..?
Eeeee tam, pitolenie starych bab 😛
Każde pokolenie narzeka, że kolejne jest rozwydrzone, głupie i bezczelne. Spytajcie swoich starych. Naprawdę nie było w naszym pokoleniu chamów, łobuzów i nikt „spierdalaj” nie mówił? No pewnie nie wśród Twoich znajomych, ale powinnaś w takim razie poznać rodziców tego gnojka z baru z kurczaczkami i frytkami. Skądś wziął przykład. I przekaże go swoim dzieciom. A Lenka za 25 lat powie to, co Ty dzisiaj.
W każdym pokoleniu są ludzie i parapety.
W sumie masz rację – moja matka to twierdzi, że obecne młode pokolenie jest bardziej kulturalne, niż za jej czasów. Bo kiedyś to jak wchodziła do tramwaju, to zawsze ją ktoś klepnął w tyłek, a teraz to się już nie zdarza, a nawet czasem ktoś miejsce ustąpi 😉
hehehehhehe
Zdajesz sobie sprawę, że dzisiejsze szesnastolatki za 10 lat napiszą to samo? 🙂
Umówmy się, zawsze jest margines który przegina. Mam 26 lat (za dwa dni dopiero ale już się z tym godzę 😀 ). W moim roczniku był koleś który w wieku 15 lat zdemolował szklarnię. Była laska która wylała kwas w szkole i musieli wszystkich ewakuować. Była cała masa chamów. I byłam ja niby buntownik ale w miarę kuturalny. I były grzeczne dziewczyny ze średnią 5.5. I chłopacy sportowcy którzy nie tknęli piwa czy fajki. To zawsze jest przekrój. Mam 16 letnią kuzynkę która siedzi w książkach od rana do wieczora. I mam sąsiada który jej gnojkiem jak Ci z Twojego wpisu. To nie jest tak, że całe to młode pokolenie jest be. Tak jak my nie byliśmy. Po prostu debile są głośni i widać ich najbardziej.
Ja bym trochę polemizowała. Bo to że są mocni w gębie i bezczelni to prawda. Ale pamiętam że kiedy ja dorastalam w latach 90 i na początku 21 wieku było o wiele większe przyzwolenie na agresję wśród dorosłych. I pamiętam niejednego pana Mietka, któremu zatruwanie życia własnej rodzinie nie wystarczyło i latał z pięściami po osiedlu. A mój mąż siedział w jednej ławce z chłopakiem, który niedługo później przyłączyl sie do gangu złodziei samochodów. Biedny małżonek pochodzący z średniej wielkości miasta centralnej Polski potrzebował dwóch lat studiów w większym mieście, żeby zrozumieć, że nie musi nosić ze sobą noża. To ja chyba wolę przestylizowanych młodocianych hipsterow rzucających papierkami, marzac że jeszcze z tego wyrosną.
Nie raz mam wrażenie że część młodzieży nie wie co to brak pieniędzy. Przecież rodzice kupią. A zainteresowania, żadnych. Co by zrobili gdyby brakło internetu. Dla mnie w młodości czasu było mało. Człowiek nie wiedział co to nuda. Najpierw trzeba było odrobić lekcje, obowiązki domowe a dopiero czas wolny. Działałam w harcerstwie i do dzisiaj dziękuję rodzicom że nie zabraniali, może dlatego że to było któreś już pokolenie działające w ZHP. Ach wspomnień masa. Poza tym uczono nas szacunku do starszych osób.
Z coraz większą przyjemnością odkrywam, że jestem coraz bardziej podobny do tego chlopca co w 1987 miał lat 17. Ps. Ale nie mam na myśli regresu . Po prostu marzenia znów aktualne;-)
a ja się dopiero za dwa lata urodziłam ;]
Droga Radomska, musisz się pogodzić z jedną rzeczą, która, jak sądzę, podświadomie najbardziej Cię w tej całej sytuacji opisanej powyżej wkurwia: a mianowicie, że jesteś już w tym wieku, w którym narzekasz na dzisiejszą młodzież 😀
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
Ego
Jak zwykle bardzo trafne zdiagnozowanie rzeczywistości na tym blogu.
Tak, każdy robił jakieś durne rzeczy w swoim życiu „za dzieciaka”, mimo wszystko było chyba jakieś poczucie obciachu. I nie chodzi mi o ten obciach w postaci słuchania muzyki, której i tak się nie rozumie, czy mazaniu trampek durnymi napisami;) Chodzi mi o tą przyzwoitość – szacunek do ludzkiej pracy i strach przed tym, że ktoś może zobaczyć i powiedzieć rodzicom o naszym złym zachowaniu.
Każde pokolenie pewnie mówi „za moich czasów to było inaczej” – lepiej. Tylko, że to zmierza w złą stronę. Bo jeśli ja tęskniąc – dajmy na to – za Pokemonami i tymi nieprzerobionymi bajkami Disney’a (wut?! Smerfy w 3D, serio?), to co powiedzą dzisiejsi nastolatkowie? Że tęsknią za Warsaw show? Miłością na bogato?
Co do kultury wobec ludzi pracujących. Ostatnio opisałam na swoim blogu kilka historii ze sklepu mięsnego, do którego chodzę: http://www.nalewoinaprawo.pl/kultura-narodowa-idz-do-miesnego/ – zapraszam. Nie chodzi mi o reklamę, a o coś innego. Otóż mamy taki ból dupy, że Europa nie doświadczyła naszej polskiej kultury, że folklor, że Słowianki. Jakie pitolenie, za przeproszeniem! Eurowizja za nic nie świadczy o naszej tak zwanej kulturze. Aby poznać kulturę narodu wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu i doświadczyć uczucia kolejki. Ewentualnie przyjrzeć się ulicom, zwłaszcza rowom, gdzie leżą śmieci – bynajmniej niesegregowane…