Kojarzycie modelki Victoria Secret? Chodzą takie smukłe jak łanie, patrzą w obiektyw kamery z pożądaniem w oczach jak głodny na kanapkę, miewają skrzydła i nic poza bielizną co akurat mnie nie dziwi, bo jakbym miała na sobie coś tak drogiego to też chciałabym ŻEBY KTOŚ TO ZOBACZYŁ. Niestety z Paniami nie łączą mnie nawet majtki, chciałam je tylko pozdrowić i powiedzieć, że są ekstra. A dziś tekst prawie o tym, jak schudnąć. Prawie.
Ot, ja pochodzę z tego prawdziwego świata, gdzie płatki śniegu nie muskają delikatnie twarzy, a napieprzają w nie jak pociski. Mój brzuch po jelitówce wciągnięty i narysowany w paintcie nie wygląda jak te kwadrans po porodzie i godzinkę przed powrotem na wybieg. Nie ma we mnie ani kropli żalu, naprawdę – trochę szkoda, że ten plaster skóry po porodzie nie przemieścił tkanki np. wypełniając nią bruzdę na czole, no ale co ja pocznę. Wyglądam jak wyglądam. Nie na tyle dobrze żeby paradować w bieliźnie i nie musieć pracować, ale i nie tak źle, by iść na rentę i nie móc pracować. Peszek. Wypominacie mi często, że cisnę po sobie jakby rzeczywiście była ogrem, ale przyznajcie – to dobra taktyka – kilka lat obrzydzałam Wam siebie, a jak już się pokazałam, to spotkało Was pozytywne zaskoczenie. Emocjonujące to jak kolejny format TVNu, ale przypadkiem, ujawniając przed Wami co nieco, pokazując swoje lica, dałam sygnał, że schudłam. Mój Boże.
Pisałam świetne teksty, robiłam cudne rzeczy, opowiadałam wyborne żarty, wzruszałam tak, że nawet okapy kuchenne orientowały się, że mają wrażliwość i łkały cicho nad palnikami. Lubiliście albo i nie, czasem dostałam komcia, polubienie, parę słów ciepłych i serdecznych. I mówię sobie – no trudno, nie mają czasu, kuje trochę, a to nie kolka w czasie biegania, żeby od razu przestać i i nigdy więcej tego nie robić. I pisałam dalej. Dopóki nie napisałam, że lubię się spocić, jem inaczej i zgubiłam kilkanaście kilo. 27 poprzednich lat mojego życia jakby przestało istnieć. Dobrze, że nie dostałam w tym czasie Nobla ani jakiegoś fajnego tytułu, bo czar prysłby. A całe zainteresowanie mną skumulowało się wobec pytań JAK TO SIĘ STAŁO.
No normalnie. Wyrwałam trzonowce, dla pewności sobie i mężowi, żeby życzenie się spełniło, włożyłam pod poduszkę, przyszła wróżka, zapytała czego chcę, ja na to, że najbardziej to się wyspać, dowiedzieć się jak żyć i schudnąć, a ona mówi, że nie da rady, to do puli zębów dodałam jej własne, żeby jednak się zastanowiła. I pyk, wstałam – niewyspana, bez planów na przyszłość, 10 kilo lżejsza. Po prostu. Żadne tam ćwiczenia, zmiany w diecie, umiar, obserwowanie organizmu, kto by miał na to czas. Żadne tasiemce, tabletki, karnety na siłownię – inwestuję w siebie jak kończy mi się antyperspirant i szkoda mi hajsu na wyjściowe getry. Magia i już.
Dlaczego nie chcę Ci pisać, co jadłam, jak ćwiczyłam, co zrobiłam?
Nie będę wnosić drewna do lasu.
Bo się zasapię, upocę, a antyperspirant z dyskontu bardzo sobie chwalę, ale jednak kosztuje niecałe 4 zeta i wolałabym nie testować go w tak ekstremalnych warunkach. Często macham na wiele spraw ręką, nie chciałabym, by było widać wówczas ślady potu na moje bluzce, mam nadzieję, że rozumiesz.
Masz w blogosferze takich blogów na pęczki – tyle dupeczek poci się online i powtarza Ci, że Ty też możesz, czymże byłaby i moja relacja? Do pewnych zmian trzeba dojrzeć, trzeba ich chcieć i nawet prośba papieża nie zmieni niczego, jeśli sama tego nie chcesz. Możesz czekać, aż jakaś Radomska Cię zmotywuje albo… Zmotywować się sama? Sama musiałam pokwiczeć jakieś 10 lat i poojojciać nim coś zrobiłam, kimże zatem jestem by mówić Ci, że to Twój czas i miejsce?!
Frazesy sprawiają, że mam wzdęcia i konwulsje
Tak, tak, ja wiem – chcieć to móc, zesraj się,a nie daj się, wszystko jest kwestią organizacji, nie robisz tego i owego i siamtego, bo Ci się nie chce i szukasz wymówek. Każda to słyszała i nie znam nikogo, komu by to ciśnienia nie podniosło. Absurdalnie uważam, że o wiele trudniej jest spojrzeć na siebie w lustrze wieczorem i powiedzieć: „hej mała, to był skurwiały dzień, dałaś z siebie, ile mogłaś, nic nie musisz udowadniać. Odpuść sobie dzisiaj.” – bo nikt nie wie lepiej jak się czujesz, czego ci trzeba, co cię boli. W dobie zmasowanych, sprzecznych komunikatów dotyczących tego, jakim ma się być, co i kiedy robić, fajnie mieć w sobie siłę, by powiedzieć… „A spierdalaj”.
Bo nie będę fitneską.
No nie oczekuj ode mnie, że opowiem Ci historię o tym, że moje życie stało się lepsze i głębsze, odkąd nie jem produktów X i Y. Ot, moje ciało nie spędza mi snu z powiek, doceniam komfort mieszczenia się w mniejszy rozmiar i to poczucie lekkości. NIE zamierzam trenować do konkursu miss bikini, rozłupywać orzechów dupą, pytać Cię, czy już się dziś spociłaś.
No nie, ciało to dla mnie narzędzie do osiągania celów – teraz dodaje mi śmiałości, argument, że nie mogę czegoś zrobić, bo jestem za gruba przestał być aktualny i cóż? Nie mogę teraz powiedzieć, że coś mi się nie udało, bo jestem za gruba. Zostało mi tylko bycie ewentualnie za brzydką, za biedną, za głupią.. :D:D:D
Bo nie jestem dietetyczką, lekarzem, autorytetem, ani Tobą.
Ja po prostu mam bloga. To jest popularne, dosyć łatwe do pewnego momentu i całkiem fajne, ale nie dają za to pracy, tytułu doktora nauk medycznych i nie powinni dawać też społecznego posłuchu na kredyt, bo to, że ktoś głośno krzyczy, nie znaczy, że ma rację.
Do swoich zmian dochodziłam powoli, metodą prób i błędów, nie raz zrobiłam sobie krzywdę. Efekt utrzymuję od niedawna i… Sorry, ale nie chcę stwarzać wrażenia, że jest ważniejszy niż cokolwiek innego. Chcę dać sobie prawo do przytycia 30 kg bez konieczności tłumaczenia się komukolwiek, bo jeśli ktoś lubi mnie za to, jak wyglądam, to naprawdę musi być desperatem. Nawet mój mąż zaczął od tego, że chciał ze mną rozmawiać, a nie od razu rozebrać!
Zasada jest prosta: nie wstajesz za mnie do pracy, nie robisz mi zakupów, nie sypiasz ze mną, nie jesteś mną – nie ma potrzeby, bym się z czegokolwiek tłumaczyła. Sama potrafię sobie uprzykrzyć życie wystarczająco skutecznie. Chcesz, napiszę, dlaczego nie jem glutenu, nabiału, co dał mi detoks i dlaczego olewam zasadę „5 posiłków dziennie” . I o tym, że słucham swojego ciała, a nie mam stwierdzonej schizofrenii. Jednak cokolwiek nie napiszę, to nadal będzie tylko o mnie, a ja, to nie Ty
Bo męczy mnie propaganda.
Nie, jak schudniesz, zaczniesz jeść jarmuż i trenować 5x w tygodniu, nie będziesz wartościowsza, fajniejsza i lepsza. Będziesz o wiele bardziej zajęta, czy szczęśliwsza? Zależy od Ciebie. Nie wierzę w żadne skrajności i remedium dla wszystkich. Ani przeraźliwie chude modelki, ani puszyste size plus, ani kobiety „zwyczajne” ani fitneski z sześciopakiem mogą naprawdę przestać mnie przekonywać, że są ekstra i że wszyscy powinni tacy być. Ja uważam, że wszyscy powinni być szczęśliwi, no ok, , przynajmniej szczęśliwsi niż są i zmiana wagi, miejsca zamieszkania, koloru włosów i wyznania nie jest w osiągnięciu tego priorytetem.
Zapracowałam na swój szacunek dużo wcześniej.
Jak zerkałam na swoje skaczące spocone ciało z falującym jak Bałtyk brzuchem, dając z siebie 200 %. Kiedy odpuszczałam, bo czułam, że nie daję rady i wzywała mnie książka. Byłam z siebie dumna już kilka kilogramów temu, uśmiechałam się tak samo szeroko, jak teraz. Dlaczego akurat teraz zauważyli to inni – nie wiem. Pracuję nad swoim poczuciem własnej wartości i nie chcę, by miało cokolwiek wspólnego z zawartością i składem ciała, dlatego poświęcam temu tyle uwagi, ile niezbędne. Resztę na życie, po prostu.
Bo naprawdę chodziło mi o zdrowie.
Wszystkie tak piszą, że chcą się lepiej czuć, wyleczyć to i owo, ozdrowić. A przy okazji zgubić 15 kilo, potem jeszcze 2, maksymalnie 8. Jeść zdrowo, zdrowiej, najzdrowiej, nie za dużo, mniej, nie więcej niż trzeba. Ze skrajności w skrajność, jakby jakakolwiek była dobra.W pewien majowy poranek stanęłam pod blokiem i już sięgałam po porannego papierosa, kiedy naszła mnie nachalna jak świadek Jehowy myśl, że mam naprawdę sporo marzeń, niestety nie najgłębszy portfel, że teraz priorytetem jest Lenka i fajnie byłoby pożyć – dla niej, dla siebie, dla przyjemności, nie dla samoudręczania.
Mam męża, nowego nie szukam, kochał mnie większą i taką jak teraz, kiedy moja mama wyzywa mnie od kościotrupów. Uśmiecham się do lustra, jeszcze częściej śmieję się z siebie. Moje samopoczucie nie zależy od tego, czy ktoś uzna mnie za atrakcyjną, naprawdę. Jestem już duża i sama wiem, co to dla mnie znaczy. Ludzie pojawiają się i znikają, a ja muszę wytrzymać ze sobą 24h/dobę, to w moim interesie, abym siebie lubiła. Nie abym była chuda.
***
Podsumowując: lecząc się z depresji zaczęłam czytać o wpływie żywienia na samopoczucie. Po nitce do kłębka trafiłam na artykuły dotyczące Hashimoto, diagnozując u siebie 11/10 objawów. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia – Hashimoto w 90% przypadków pokrywa się z alergią na nabiał i gluten, którą miałam stwierdzoną już kilka lat temu, za pomocą testów alergicznych. Chciałam czuć się lepiej, przestać puchnąć, mieć wahania nastrojów, być obrzydliwie senna i wiecznie zmęczona oraz często przeziębiona.
Wiele z tego mi się udało. Nie musisz mi wierzyć. Możesz uznać, że gluten to wymysł kretynów, nabiał jest super, ja wymyślam, ale… Ja słucham siebie, jak już powiedziałam, a moje podejście do żywienia zmieniło się o 180 stopni. Uważam, że mamy za dużo – wszystkiego – informacji, niestety sprzecznych, wyboru, chaosu, że za ważne stało się dla nas ciało, a za mało istotne zdrowie. Jak podkreśliłam już nie raz – JA UWAŻAM, a Ty się nie musisz zgodzić.
Jeśli nadal coś wydaje Wam się „Szczególnie interesujące” dajcie znać – być może rozwinę w jakimś kolejnym poście. Jeśli nie – wracamy do rzeczywistości, do pisania o tym, co mi w duszy gra i wspólnie miło spędzanego czasu, tak?
P.S. Czy ktoś docenia jeszcze moje fotomontaże?!?! Tradycyjnie zapraszam do newslettera.
[wysija_form id=”1″]JEŚLI CI SIĘ PODOBAŁO – POLUB, A NAWET UDOSTĘPNIJ. TO TAKIE „DZIĘKUJĘ” W BLOGOWYM SLANGU. JAK LAURKA.
Hehe ja doceniam fotomontaże,są w dechę:))
Kciuk do góry dla Ciebie 🙂 ! Ciągle wylewasz siódme poty na dywanie z Chodakowską czy juz nie ćwiczysz, bo figura niezmiennie ta sama i zastanawia mnie czy to juz teraz kwestia żywienia czy nadal trenujesz?
Bardzo lubię nadal, ale muszę realizować zlecenie, często usypiam z Lenką, brakuje czasu na bloga. Dziś zamiast treningu wybrałam pisanie, w zeszłym tygodniu zrobiłam tylko dwa. Co do formy – uwielbiam turbo spalanie, killera, najbardziej trening z piłką, pokochałam trampoliny, jak mam mniej czasu, ale i wenę to lecę z Mel B. Ale niestety miewam dłuższe niż bym chciała, kilkudniowe przerwy. Ale na 10 pietro wchodzę bez windy, czekam na wiosnę i planuję niebawem kolejny detoks-post. Nie odpuściłam, ale niestety życie mnie zmusza dio zmniejszenia intensywności.
A, no i nie jem glutenu, nabiału i wykluczyłam cukier poza owocami, czyli chyba naj naj najgorzej nie jest? 😉
Jezu Radomska no podziwiam Cię! A od nazw treningów aż mi w się w głowie zakręcilo 🙂 i ogólnie zgadzam się z całą filozofia która obralas odnośnie jedzenia, ćwiczeń itd. Ale zamiast ćwiczyć dzisiaj siedziałam i słuchałam live u Ciebie 🙂
A ja zamiast ćwiczyć gadałam do Was 😉
Radomska ja pragnę WINCYJ, chociaż jeden artykulik wincyj o nabiale i glutenie, bo też walczę z dietą nie tyle jednak dla wagi co dla zdrowia ze szczególnym uwzględnieniem jelit i tarczycy, no i ogólnego samopoczucia. Także co wiesz tym podziel się proszę kiedyś (wkrótce), bo odliczamy dni do za tydzień kiedy to dieta no gluten i no serek wchodzi w życie.
mleko krowie jest dla krów, nie ludzi, a jest tyle roślinnych, że ochujeć można – z doświadczenia polecam napój jaglany dostępny na allegro, za kilka złotych, fajny smak, lepszy niż mleko. co do glutenu – to rewolucja – wjazd warzyw i sałatek zamiast kanapek. Lada dzień dodam przepis na chleb z 4 składników, bez konieczności posiadania wypiekacza i nadmiaru czasu, oszukany oczywiście. Od biedy ten chleb dostępny w biedrze i lidlu bezglutenowy smakuje trochę jak normalny. Od niego zacznij, bo jak trafisz na jakiś kukurydziany to się zapłaczesz z tesknoty za kajzerką.
Makarony są bezglutenowe, kasze możesz jeść, gluten występuje w masie syfiastych rzeczy, których wykluczenie to najfajniejsze, co możesz zrobić. Samo dobro Cię czeka, Mała! Napiszę 🙂 Obiecuję 🙂
No właśnie każdy jest inny. Sporo osób trawi mleko krowie – w tym ja ? Dlatego Radomska nie generalizuj, że tylko dla krów. Wszak sama twierdzisz, żeby siebie słuchać. ? Ja po tych roślinnych, mam wrażenie, że mi soja albo drzewko migdałowe w żołądku urośnie i nosem na słoneczko wyjdzie. Fotomontaże w pyte. Pozdrawiam ?
to nie chodzi o to, co trawisz, czlowiek jest z zasady wszystkożerny. Chodzi o to, że krowa ma mleko, bo karmi młode. Chodzi o to, że krowy są sztucznie zapładniane, żeby miały laktacje, a ich dzieci się zabija po urodzeniu albo karmi… sztucznym mlekiem, co wpływa nawet na jakość mięsa, jeśli już ktoś jest fanem. Każdy ssak produkuje mleko dopasowane skladem do ssaka swojego gatunku. Krowa ma stanąć na nogi w ciągu 24 godzin, człowiekowi zajmuje to nawet rok. Prowadzą już badania na temat korelacji pomiędzy karmieniem krowim mlekiem w dzieciństwie a oestoporozą. To, że mleko krowie ma wapń, nie znaczy, że ten się wchłania dobrze. Wanpń jest też w sezamie, to po co męczyć innych?
A na sam koniec-dodam jako córka rolnika – to mleko pasteryzowane, UHT, nie ma nic wspólnego z prawdziwym mlekiem.
Ja po batonikach też się czuje super, ale czy to znaczy, że mi służą? Ale jak powiedziałam, każdy ma swój rozum.
Brawo za te słowa!!! Każdy jest inny i nie warto kopiować głupio
Hashimoto zdiagnozowano sama czy lekarz?
Ulu, hashimoto diagnozuje się na podstawie badań tarczycy, ale te nie są wiarygodne kiedy się niedawno rodziło/karmi piersią, młoda się odstawia, ale (o zgrozo) czasem jeszcze ciućnie dyda, więc moje wyniki tarczycy są w cały świat, na jej wnikliwe zbadanie musiałabym poczekać nawet rok, dwa, z tego co mówił lekarz. Nie potrzebuję jednak tego na papierze, ważne, że objawy Hashi zainspirowały mnie do zmian na lepsze.
A usg mialas robione?
internista zignorował mnie po zobaczeniu wyniku, ale Hashi zasugerowała psychiatra u której leczę się na stany depresyjne.
Wszystkiego dobrego Mała 🙂
<3 aktualnie to wszystko dobre to masło orzechowe i beka z wszystkiego :)
Love u ? uwielbiam twoje poczucie humoru, błyskotliwośc i bezpośredniosc! Badz zawsze sobą!
nawet jak bede stara i gruba? awwww.. mój mąż nie am pewności 😀
Moja mama ma Hashimoto, a ja od roku idę na badania tarczycy i jakoś dojść nie mogę. Też widzę u siebie objawy, choć może nie 11 na 10. No i ta depresja… (gadałyśmy o niej w Poznaniu), kuźwa może to przez tarczycę.
Wyglądasz pięknie, gratuluję. Gdybym ja się umiała tak zawziąć. 🙂
#lovefotomontaże #chcewięcejwiedzieć #szczególnieinteresujące #alecodziennośćteżchce
I dziękuję, że w końcu ktoś nie pisze mi co mam robić, bo to jedyne i słuszne.
Że trening trzeba zrobić od razu za pierwszym razem na jednym wdechu, sprzątać 10 minut dziennie i wstawać o 5.30 a na śniadanie jeść truskawki i co z tego, że sezon daleko.
Nie mam doświadczenia w słuchaniu mimo, żem muzyk. Może czas zacząć… ale słuchać i mieć wymagania i ambicje, a nie odpuszczać bo słychać szmer…bo to może być zwykły leniwiec.
:-* love
Uwielbiam Cię czytać ?
Też mam Hashimoto i alergie na gluten i jajka ? szczerze to mam niezły problem z odżywianiem ? chleb sklepowy jest okropny obojętnie jaki nie kupię. Kombinuję z własnymi ?
Nie mogę doczekać się więc przepisu twojego pomysłu ?
Ja też chcę wincyj! Miałam swoją przygodę z bezglutenem i schudłam 10 kg w rozsądnym czasie. Przypadek? Nie sądzę. Tyle, że ja właśnie niestety zapłakałam z tęsknoty za kajzerkami i pizzunią (to drugie zwłaszcza), no i jakoś wróciło utracone. A Ty dajesz moc motywacji, choć wcale nie próbujesz 🙂
Swoją drogą jesteś jedyną blogerka, której wpisy regularnie czytam od momentu powstania Twojego bloga. Warto 😉
Doceniam fotomontaze mega mega ojej !!!! Doceniam Ciebie. Nie za to, ze schudlas. Dziękuję za uwagę.
Brawo 🙂 ja tez ide po lepsza siebie. W tym tygodniu zdiagnozowano u mnie insulinooporność, stan przedcukrzycowy oraz hiperglikemie. Nie wolno mi intensywnie ćwiczyć bo to nic nie da ale spacery z mężem są jak najbardziej wskazane. Żadnego cukru i przetworzonego oraz smazonego jedzenia i bedzie super 🙂 Pozdrawiam gorąco.
P.S. Fotomontaże są super 😉
Hej mała, a w pracy co wsuwasz? Bo ja mam brak weny i na potęgę paczki są grane no i cóż, jesteś tym czym jesz, a na wymianę garderoby na rozmiar większa brak hajsu i ochoty;)
kulki kokoswe, ciasto brownie z fasoli, chleb bananowo-ziarnisty z 3 składników, sałatki proste, zupy-kremy, warzywa surowe, owoce, wafle ryżowe np. z pastą z makreli… opcji jest naprawdę wiele. I niesa pracochłonne.
Fotomontaże rządzą 🙂 pisz dalej, niekoniecznie o diecie, my jesteśmy tu dla Twoich słów, a nie wyglądu :*
W sumie wśród tych wszystkich wygłupów, żartów i historii nie z tej ziemi (a z ziemi każdej matki), najbardziej cenię sobie Twoją osobę za rozsądek, który spośród nich czasem prześwituje. 🙂
Dzięki za to, że jesteś, że piszesz, że udowadniasz całemu światu, iż życie nie jest czarno-białe jak to zwykle próbują nam wszyscy wokoło wmówić. Za to że nie boisz się mówić głośno, o tym jak trudne jest życie i unikasz wyświechtanych frazesów.
Lubię czytać Twoje posty, bo czuję w nich cząstkę siebie i mojego sposobu myślenia – oby otaczało nas więcej osób z taką niewyparzoną gębą i niewyparzonym umysłem!
Tulam gorąco! <3
Najbardziej mnie urzekło to „czasami” :D:D:D:D ahaha, ściskam, dziekuję, to dla mnie abrdzo ważne,w natłoku poradników jak żyć myślałam, że to ja ejstem dziwna..
Znaczy no przecież Cię nie okłamię, że nie jesteś dziwna, ale tak pozytywnie dziwna. Oby tak dalej! 😉
„Ale coś ci powiem w sekrecie. Tylko wariaci są coś warci.” /Alicja w Krainie Czarów/
Kochana Radomska! dzięki za te słowa, szczególnie część dotyczącą motywacji płynącej rwącą rzeką z internetów, a na którą reaguję jak byk na czerwoną płachtę. sama ćwiczę sobie z panią Chodakowską dwa do trzech razy w tygodniu, czasem rzadziej, czasem częściej, z regularnością wg własnego uznania, a jak ktoś mi mówi, że to, ze nie zrobiłam dziś treningu jest słabe i jestem leniem to pokazuje wielkiego faka i szeroko się uśmiecham. sama wiem ile kosztuje mnie każdy dzień, ile jestem w stanie dać z siebie na treningu i ile treningów mam ochotę zrobić. ostatecznie rozmiar mojego tyłka to moja sprawa i niech tak zostanie 😉
Ja bym poprosiła oszukańcze przepisy i tipy w stylu mleka jaglanego z allegro (migdałowe w osiedlowym spożywczaku – takie niedosładzane i nieulepszane żadnymi świństewkami – 15 złotych za kartonik !!!). Jako hashi (z nietolerancją laktozy, glutenu i po detoksie cukrowym) i obżartuch jednocześnie – uwielbiam 🙂
A fotomontaży Twoich jestem fanką!
Radomska, ja czasem nie zostawiam komci, ale to nie znaczy, że masz mieć dołki i bram weny i nie pisać tekstów.
No bo ten tego.
Wlasnie tak jest!
Jesteś wspaniała. I naprawdę inspirujesz! Przesyłam uściski po treningu :*
W punkt. Dzięki serdeczne! Zgadzam się w pełni i cieszę bardzo, że mówisz o kolejności najpierw poczucie wartości potem zmiany fizyczne. Super :). Dużo ciepła dla Ciebie
Woop woop, it’s the sound of the Radomskejs! <3 Czasem się zastanawiam, czy lepiej jest zacząć od małych zmian żywieniowych, czy jakoś tak bardziej po hardkorze? Na razie przygotowania do zmian mentalnych? Zaczęłam czytać książkę "magia sprzątania", trzymaj kciuki, że pokonam leniwobułstwo. ^^ Buziaczki!
Sylka
Ja nie mam problemu z tym, że bez glutenu i laktozy poza JEDNĄ rzeczą. Jestem fanką rzemieślniczego piwa, zarażona przez Niemęża tym tematem jestem. I co? I jestem sobie na bezlakto i bezglutenie i co? I co pytam ponownie?! I po ostatnim wypiciu piwa tak mnie zaczął żołądek napierpapier, że myślałam, że „ómrę”, nie wiedziałam, czy od razu mam się położyć, czy pomóc wyskakując oknem najpierw.
Wiesz, że czyta Cie Świadek Jehowy? ?
i co teraz? pozdrawiam.
Wiesz co? Dziękuję! 🙂
Bo naprawdę w końcu ktoś to zebrał i napisał. Tak prawdziwe, szczerze i bez wstawek: zrób tak jak ja a dopiero wtedy zrozumiesz co to szczęście.
To tyle, dobranoc ! 😉
Fotomontaże są doskonałe, jak zawsze! ?
Tekst – rewelacja! Naprawdę, dawno nie przeczytałam tyłu mądrych słów na temat zmiany trybu życia i odżywiania.
Bo zacząć zawsze trzeba… od siebie. Od zastanowienia się, kim jestem, na czym mi zależy najbardziej, czego potrzebuję i ile jestem gotów zrobić, aby to osiągnąć.
Puszczam dalej, bo może ktoś skorzysta.
Mua ?
Czytam Cię tyle czasu, a Twoje wpisy nie tracą ani na jakości, ani na pazurze;)) Podoba mi Twoje podejście do sprawy, ale przyznaję…jakbyś zaczęła pisać jednak, jak to było itp to przeczytam na pewno:)
<3!!!!1
Unowocześniłaś bardzo swojego bloga, którego czytam od dawna a teraz seniorka może mieć problemy techniczne. Może się uda. Nie udostępnię, bo nie ma mnie na fejsie i innych portalach – z wyboru. Fotomontaże są doskonałe. Nie przypominam sobie nawet średnio interesującego tekstu – wszystkie są cudne: poruszane tematy, lekkość pisania, inteligentne poczucie humoru itp. Dla mnie to wysoka półka literacka – tak trzymać!
Pozdrawiam cieplutko.