Rodzicielstwo to nie tylko droga przez męki przeplatana kaskadą uniesień. To także fajna okazja od losu, żeby potraktować kogoś tak, jak samemu się chciało byś traktowanym. I podarować to, czego samemu się nie dostało.
Oczywiście to nie jest tak, że bycie lepszym rodzicem niż Ci nasi, to klucz do sukcesu, to byłoby za proste. Tylko w reklamie corn flakesów rodzina cieszy się o 6 rano, że może zjeść razem śniadanie, ojciec bez zająknięcia podaje imiona dwojga swoich dzieci, a matka, już umalowana, wyjmuje z pieca ciepłe ciastka. NIE.
Rodzicielstwo ma w sobie pewien niewdzięczny sznyt. Międzypokoleniowe dziedziczenie oraz indywidualne kształtowanie własnego ja, na pewnym etapie wiąże się z negacją pt. „Moi starzy byli beznadziejni, ja to ogarnę lepiej” albo „Może i miałem prąd, wodę, miłość i play station, ale nadal nie dostałem piżamy ze star wars i ten żal wciąż się we mnie tli”
Przekładając z Radomskiego, na ludzki:
Jako rodzic przekraczamy własne bariery. To często Mont Everest. Wielka sprawa. Kurde, ale najczęściej dla nas. Wysiłek nadludzki matki, to raptem wtorek w życiorysie szkraba, który z racji zupełnie innych doświadczeń, nie wie, ile ma. Nie szkodzi, bo matka natura to też potrafiła ograć, tak jak wymazać ciemne strony rodzicielstwa i sprawić, że często fundujemy je sobie ponownie.
To rodzicielska umiejętność jarania się szczęściem dziecka miliard razy bardziej niż własnym. Czasem, co okrutne, także zamiast niego!
Uskuteczniam prymitywną metodę uszczęśliwiania siebie przy użyciu dziecka i się nie wstydzę. walczyłam o jej własny pokój, bo ja swój miałam dużo później, a własna przestrzeń to coś, co cholernie mnie cieszy. Urządząłam go tam, jakby miał tam zajrzeć papież i lepić z nami Pony z ciastoliny na taniej wykładzinie, której nie żal będzie wymienić czy tam wynieść na ołtarze. Ona tego nie wie, bo i skąd ma wiedzieć, że dwa lata szukałam roboty, że kredyt to taki pastuch elektryczny, który napina mięśnie ciała, kiedy się przypadkiem zanadto wyluzujesz i pomyślisz, że może jednak będzie dobrze. Moje orgazmy macierzyńskie to często tylko przebłyski radości dziecka. Ale nie szkodzi. Gram w tą grę. Dalej. Niezmordowanie.
I do meritum – ja za taki domek dałabym się pokroić w jej wieku i nawet, wbrew zamiarom babci Lodzi, schudłabym, by się do niego zmieścić. Przysięgam. Lena nie zdążyła go nawet wyśnić, a już kombinowałam, kiedy go dostanie. Ot. jestem mamą.
Zobaczyłam jeszcze w lutym, na targach zabawek, gdzie byłam zupełnie służbowo i skradł moje serce. Drewniany, ze schodami, otwieranym kiblem i wanną, o której sama marzę. Z łóżkiem wyłożonym materacem i otwieranymi szafkami kuchennymi.Piszczałam i byłam na tyle namolna i upierdliwa, że kiedy odezwałam się do producenta przy okazji organizowania tej akcji, zwyczajnie bał się odmówić. Nic dziwnego.
Jest. I trochę mi przykro, że ie mogę się nim sama bawić, bo Lena pozwala mi tylko na bycie kotem, który robi kupę do kuwety, ale znoszę to godnie. I daję możliwość wygrania takiego domku WAM! Po tym, jak kibicowaliście mi i mężowi w czasie składania ustrojstwa (nie że to trudne, tylko my niesztampowi technicznie tacy…) , odezwałam się do producenta. I mamy konkurs.
Możecie wygrać albo wyczesany dom dla lalek / willę Elzy albo świetną kuchnię z akcesoriami, jeżeli akurat Wasi synowie nie lubią różu i zabawy w kota, który topi się w otwieranym kibelku.
KONKURS
1. Opowiedz mi o tym, jakie spełnione marzenie Twojego dziecka, dało najwięcej radości… TOBIE.
2. Zostaw odpowiedź w komentarzu wraz z adresem e-mail (żebym mogła Ci dać znać, jeśli wygrasz) oraz informacją o preferowanej nagrodzie.
3. Na komentarze czekam tylko na blogu, bo nie ogarnę całego internetu, wybaczcie.
4. Konkurs trwa między 1.11 a 15.11 – dzięki temu zdążymy z wysyłką na grudzień i ktoś będzie miał prezeNt z głowy i tytuł najlepszego rodzica w kieszeni.
Zachęcam do czytania cudzych komentarzy, bo pewnie będą ciepłe i fajne. jesień jest, zimno, dzieci niewdzięczne, więc przyda się wzajemne wsparcie.
P.s. Wysyłka nagród TYLKO na terenie Polski!!!
No to czekam. Sprawdźcie, abym miała co czytać!!!
Nagrody do konkursu udostępnia ECO TOYS producent i importer drewnianych zabawek dla dzieci, którego ofertę możecie sprawdzić tutaj, żeby przekonać się, że nagroda jest warta odrobiny zachodu, a dodanie otuchy innym rodzicom, najzwyczajniej miłe.
Zgłoszenia, czyli komentarze spełniające zasady konkursu przyjmuję do 15 listopada do północy.
Wyniki konkursu Najpóźniej 20 listopada (wierzę, że komentarzy będzie dużo i chcę je dokładnie przeczytać) w aktualizacji tego wpisu! START!
REGULAMIN ZABAWY ZNAJDZIESZ TU
__________________________________________________________
Wyniki konkursu. WOW. 243 zgłoszenia. Kilka godzin czytania. Masa wzruszeń, sporo ciar, wiele uśmiechów. Bardzo Wam dziękuję, bo to wszystko dostałam dzięki Waszym historiom. Wy dostaliście kopa w dupę, żeby zmobilizować głowę do wygrzebania pozytywnych wspomnień i zobaczenia, jacy my wszyscy, tacy niedoskonali, jesteśmy w tym rodzicielstwie zajebiści. Nasze pociechy ogarną te absolut pewnie dopiero wtedy, kiedy same dorobią się swoich latorośli, dlatego ja to mówię za nie: JESTEŚCIE EKSTRA!
Niestety, nagrody mam tylko dwie, musiałam wybrać.
Domek leci do ANI WACHOWICZ, za historię o patologicznych rodzicach, bo mnie rozgrzała, ucieszyła i jest mi cholernie blisko. Go go, bad parents. Jak Waszej córce będą dokuczali, że ma nieogarniętych starych to niech odpyskuje, że matka przynajmniej jej w internecie coś wygrała.
Kuchnia leci do OKTAWII DYBEK. Niech się młody kształci, przyda w domu i… w nosie ma TVN, bo nie potrzebuje telewizji, żeby w niego uwierzyła, kiedy ma pasję i taką mamę!
Wszystkim bardzo dziękuję! W ramach pocieszenia łapcie RABAT na wszystkie zabawki od
Jestem master chef’em, tyle że u siebie w domu :/ mega się jaram gotowaniem, odkrywaniem nowych smaków i pękłabym z radości i dumy gdyby i mój syn się chociaż w połowie zajaral tym jak ja! Dlatego taka kuchnia byłaby spełnieniem marzeń i dobrym startem! 🙂
Witaj Olinku!
Piszę ten komentarz z nadzieją, że może go chociaż przeczytasz 😉 Odczuwam te same emocje co Ty, dlatego mega mega ucieszyłaby mnie ta kuchnia. Niestety los zesłał na mnie męskiego potomka i raczej lalki nie są w jego guście, no cóż. Marzenia o pleceniu warkoczyków i ubieraniu się jak bliźniaczki poszły w zapomnienie. Za to kuchnia to ho ho! Myślę, że młody byłby zachwycony, biorąc pod uwagę to, że całe dnie spędza albo z matką, albo babką. W końcu babcia poczułaby ulgę w związku ze stale znikającym durszlakiem. Taka kuchnia dałaby mi nadzieję, że kiedyś ktoś w tym domu bedzie gotować, bo sama kucharką jestem raczej mierną. Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamuśki i każdej z osobna życzę powodzenia! 🙂 PS kocham Twoje wpisy, więc nawet jeśli nie wygram to jesteś skazana na moje komentarze dopóki bedziez pisać (ale nie wiem co na to Franciszek, za niego nie ręczę). Trzymajcie się cieplutko!
Kiedy byłam mała marzyłam o oryginalnych lalkach barbie a zwłaszcza o mebelkach dla nich. Kiedy moja córka skończyła 3 lata kupiliśmy mieszkanie. Ponieważ przeprowadzka dla dziecka to straszna „trauma” wbrew woli mojego meza ktory twierdzil ze to za duze koszta rzetelnie zaczelam zbierac ciezko zarobione pieniadze by kupic jej wlasnie taki ogromny domek dla lalek twierdzac, zedzieki temu ona będzie bardziej się cieszyc z nowego domu i pokoju (nie będzie tęsknić za mieszkaniem z babcia) w taki o to sposob spelnilam swoje marzenie z dziecinstwa
Zycie mnie nauczylo ze marzenie dziecka nie musi dotyczyć rzeczy materialnych. Przynajmniej mojego dziecka.Moja córka (lat 5) po rozstaniu z jej tata (wtedy lat 4). Pewnego dnia kiedy emocje opadły u wszystkich… był zwykły dzień kiedy najnormalniej w świecie spędziliśmy go na wspólnych zabawach , przytulasach, oglądaniu bajek i kupię śmiechu . Wieczorem po kąpieli Liwcia przyszła do mnie do łóżka i powiedziała „dziękuję”…zwariowalam w pewnym momencie zapytałam odruchowo „za co? ” a ona ze jej marzeniem było żeby mama znowu się śmiała i była jej przyjaciółka jak kiedyś. Niby nic Ale wtedy dotarło do mnie że każde jej spełnione marzenie daje mi kupę szczęścia. I myślę że to był jeden też z tych momentów których Możemy uczyć się od dzieci….
Popłakałam się ?
Ja tez rycze ?
Prawda jak trudno się podnieść? a dzieci kochane to czują? rewelacja mama . rewelacja. gratulacje za odzyskaną radość i za wspaniałą córcie.
Najbardziej na świecie pragnę ,żeby moje dzieci miały na zawsze tatę na miejscu . Tata wpada na pare miesięcy próbujemy żyć tutaj ale niestety realnie nas nie rozpieszczają i wyjeżdża . Smutek w oczach dzieci oraz żalu nie jestem w stanie opisać , każdego dnia tata jest na wagę złota . Najgorsze są weekendy kiedy zamiast spędzać czas rodzinnie na spacerach grach i śmieciach my rozmawiamy przez skeypa . Wiec z cała pewnością moje dzieci ucieszyło by spełnienie marzeń w postaci taty w domu .
Miało być radości (śmiechach głośnych )
Największym marzeniem mojej 7latki, byl Szczeniaczek uczniaczek. Niestety ja twierdzilam, że to zabawka taka trochę bezsensu, nie moja bajka. Kiedys przeglądając pewnie portal aukcyjny natrafiłam na niego w super ekstra cenie. Okazał się używany, angielskojezyczny, ale stwierdzilam, że skoro ona ma już ponad 2lata to sie pocieszy tydzien i takim, a jesli nie to mi nie bedzie az tak żal wydanych pieniedzy. Prezent byl do bucika, na Mikolajki. Radosc jej byla raka wielka. Nic ja nie interesowało. Nie ważne było, że śpiewa po angielsku, że nie jest super, ekstra prosto ze sklepu. Stal sie najlepszym przyjacielem na kolejne 3 lata. Spal z nią zawsze, po kaluzach skakał, leki przyjmował i czekał w szatni w przedszkolu. Po tym czasie przestał grać. Zastąpił to piesek, którego wypatrzyła na wystawie w lumpeksie. Ustaliłysmy, że kupimy w piątek. W srode sama po niego poleciała, bo balam sie, że ktoś mnie wyprzedzi. Byl smuteczek w drodze z przedszkola, bo jej piesek zniknął. Ale za to wielkie święto w piątek, gdy w szatni czekał na nią Piesek. Zastąpił szczeniaczki uczniaczka godnie. A ja zawsze, gdy leci z nim ciesze sie tak jak ona w dniu, kiedy te zabawki otrzymała. Nienajpieknejsze, niemowlę, ale jej wymarzone. A serce mamy zawsze szczęśliwe, gdy spełnia małe marzenia dziecka.
Wygrać chcialabym ja domek dla lalki I spełnić swoje marzenia. Moze nawet w sypialni sobie go ustawie ? karolinka7947@wp.pl
Może nie spełnilam marzenia mojego dziecka ponieważ jeszcze ich nie mam 🙂 ale za to mojej cudownej chrześniaczki która marzyła o piesku, który wydaje dźwięki i będzie za nią chodzil i szczekal itd. Choć ma pełno obok siebie żywych zwierząt i je bardzo kocha <3 to chciałabym dla niej ten domek, jest księżniczka która karmi kury i nawet jak zgubi swojego bucika i jest w uroczej różowej sukience nie boi się wejść do świnek i umorusac cała 🙂 Pieska którego jej kupiłam zabiera wszędzie 🙂 jest to jej najlepszy przyjaciel 🙂 a ja najlepsza ciocia 🙂
Chciałabym bardzo żeby moja wnusia która ma prawie 2 latka dostała pod choinkę taki piękny domek jest taka cudowna i kochana .
Moja córka od jakiegoś czasu na pytanie o czym marzy, co chciałaby od Mikołaja odpowiadała młodszego braciszka. W drodze kompromisu postanowiłyśmy, że adoptujemy jakiegoś psiaka. I tak o to jest z nami Pipi- moje największe marzenie z dzieciństwa, które teraz jest najlepszą przyjaciółką mojej córki. Cieszę się, jak małe dziecko, kiedy chodzę z psiakiem na spacer?. A na marginesie marzenie corki też się spełniło. Od 18 miesięcy jest starszą siostrą. Kolejne marzenie córki, które dało mi najwięcej szczęścia.
Wygrać chciałabym dla niej domek dla lalek, żeby spełnić nasze marzenie?
Było kilka sytuacji gdzie radość dziecka udzieliła się i mi ale faktycznie jest kilka wart uwagi . Pierwsza która chciałabym opisać to radość starszej córki wtedy 7 letniej mianowicie uczęszcza na zajęcia taneczne od 4 r.ż ,kocha to marzy o występach ,ślicznej sukni i butach profesjonalnych na 7 urodziny dostała od nas takie buty ,były łzy szczęścia , radość pod niebiosa . Druga sytuacja która chciałabym opisać związana jest z młodsza córka do której ewentualnie powędrowała by wygraną w postaci cudnego domku . Ma dopiero 3,5 roku jej wzorem jest starsza córka ,od małego bawi się z nią LEGO friends ,więc marzyła o domku dla Emmy (450zl) dla nas wydatek spory ale cóż 500plus dostaliśmy więc kupiliśmy jej na urodziny ,blysk w oku , szczęście niezmierne . Składaliśmy go wszyscy cały dzień ale do tej pory uwielbiam się z nimi tym domkiem bawić . Taki domek myślę spełnił by moje dziecięce marzenia ?
Jedną rzecz? Serio? Ja sie jaram każdą rzeczą jaja dostana moje dzieci bądź tez sama im sprawie… 🙂 ma chlopczyka i dziewczynke dlatego roznorodnosc zabawek jest olbrzymia. Tak naprawde do glowy przychodza mi dwie sytuacje. Z racji tego ze mąż jest z tych co to żałują pieniędzy na zabawki myśląc ze „przecież już tyle maja” a ja z tych matek co uważają „że ciągle maja za mało” z tych matek co nie moga przejsc kolo zabawkowego bez bólu serca i z tych co wracając do domu z zakupów zawsze znajduje sie cos dla nich, ba nawet z tych ktora by bez majtek i skarpet chodzila byleby tylko dziecku kupic jakas pierdołe co to pobawia sie 2 minuty i rzuca w kąt. Wracajac do tematu postanowilam wziac udzial w konkursie dla dzieci w tamtym roku i szczerze do tej pory bije sie z wyrzutami sumienia ze pozbawilam szansy jakies dziecko… ale wygralam dla swojego dziecka super tor samochodowy. Fakt cieszyl sie jak to chlopak z samochodzikow, ale kiedy dostalam maila z wiadomoscia ze to ja wygralam mąż slyszal mnie na dworzu i wpadl do domu z mysla ze cos sie stalo dziecku… caly dzien wszystkim sie chwalilam ze mi sie udalo ze Szymek dostanie to o czym marzyl i szczerze nikt sue nie cieszyl oprocz mnie kazdy mowil ze zobaczymy czy wyślą… i wyslali bylam przeszczesliwa. Drugz sytuacja to Transformers jak to kobieta i jak to matka oczywiscie nie moze byc inaczej kocham film Transformers wszystkie czesci 🙂 Optimusa najbardziej. Zarazilam ta miloscia synka 🙂 kiedy jego chrzestny zapytal sie co chcualby dostac odrazu wspomnialam o Optimusie… synek tuz przed wigilia przyszedl i zasmucony powiedzial ze zapomnial narysowac w liscie do Mikolaja wlasnie Prime’a uspkloilam go ze jakiegos robota narysowal to prawie jak transformers… sluchajcie kiedy otwieral prezent az zaparlo mu dech w piersiach. Zapowietrzyl sie nigdy zaden prezent nie sprawil mu tak ogromnej radosci. I tak naprawde nie mohe niespelnione pragnienia najbardziej mnud ciesza a to ze moge zrealizowac pragnienua dzieci. Wiemnjak banalnie to brzmi ale tak wlasnie jest. Sorry za bledy ale gotuje mleko z dwojka marnych przy nogach 😉 pozdrawiam
Moja córka kończy za prawie 2 miesiące 3 lata. Mysle, że jej drobne marzenia nie są tak ambitne jak marzenia innych dzieci. Ale córka bardzo lubi wszelakie imprezy. Bale przebierańców, urodzinki i inne. Zawsze truje że chce się przebrać za księżniczkę. Heloł ona jest księżniczka! I właśnie największą radość sprawia mi kiedy widzę ją wesoła wśród innych dzieci, kiedy podbiega do mnie zdyszana 'kuje mamusiu kokosiam cie’, kiedy opowiada przeszczęśliwa tacie przez telefon jak świetnie się bawiła w przebraniu, bo niestety 'tatuś jest dajeko w pacy’… Ja nie chodziłam na takie imprezy, nigdy nikt mi urodzin nie wyprawił i nigdy nie czułam takiej radości jaką czuję kiedy moja córka jara się każda impreza. Ha! Kiedyś przestawiłam meble w jej pokoju a ona mi 3 dni mówiła „mamuniu kuje za nowy pakój!!!! „??? Jeżeli wygramy to wybieramy domek dla lalek, akurat będzie na urodziny:)
Nie wiem czy to akurat było marzenie mojego synka bo jeszcze nie mówi alee na pewno marzenie z dzieciństwa moje i mojego starego 😀 Tak więc kupiliśmy Naszemu Zbychowi samochodzik na akumulator, taki fajny jamerykański, nawet radio miał lepsze niż w naszym passerati. Biliśmy się ze starym o pilot bo wiadomo młody jeszcze nie potrafi ogarniać kierownicy i pedałów to rodzice mieli frajdę. Radość trwała 3 mięsiace bo samochodzik się zepsuł ale dzięki bogu gwarancja była i odzyskaliśmy kasę. Ale co się dziecko ojeździło to jego i co się rodzice mogli pobawić pilotem to Nasze 😀
Moja Majusia (6lat) najbardziej cieszy się z małych skromnych rzeczy, z kredek do rysowania, które przywiozę po zakupach do domu, z zeszytu w którym może tworzyć kolejne piękne cuda, gdyz jest bardzo uzdolniona plastycznie. Jednak najbardziej, tę największą radość sprawia Mai wspólnie spędzany czas, czy to w domu, czy na spacerze, czy grając w gry planszowe, jeżdżąc na rolkach, na rowerze-we troje plus nasz pupil. Nic jej tak nie uszczęśliwia jak fakt iż jesteśmy razem I MNIE RÓWNIEŻ 🙂 I choć staram się jej dać wszystko czasem aż za nad to, ona przychodzi do mnie i mówi mi jak bardzo jest szczęśliwa, bo kolorowałyśmy dziś razem, bądź gdy nie ma Taty, jak fajnie było spędzić czas z Mamą na „wypadzie” nasze wycieczki nazywamy wypadami 🙂
Tak często zapominamy o tym iż nie te materialne rzeczy dają najwiecej szczęścia a czas. Czas którego cofnąć nie można, dlatego korzystamy i chwytami garściami ile się da 🙂
Natomiast Kiedy Maja ma ochotę pobawić się sama, najbardziej w swoich zabawach wykorzystuje wyobraźnie i kreatywność, bawi się w restaurację, a ze nie ma kuchni wykorzystuje plastelinę do swych dań, dlatego jej największym marzeniem na Gwiazdkę a także i moim dla niej (od kilku lat) jest drewniana kuchnia <3
Moj e-mail martisheeq@gmail.com
Moja 4letnia córcia ma podobne zainteresowania jak twoja Lenka i myślę że by była mega zadowolona gdyby jej sterta lalek dostała taki domek?A dla starszego syna coś sama wykombinuje bo domkiem ani kuchenką nie jest zainteresowany.Tak że wiesz Oleńko byłby jeden prezent z głowy.Pozdrawiam ?
Dzień dobry, witam cieplutko:)
Opowiem Ci Olinku o fali szczęścia jaka mnie uderzyła kiedy obdarowałam moją córkę (co prawda nie moją, pierworodną, osobiście rodzoną) ale chrzestną domkiem świńki Peppy. To był grudzień, rok 2016, Zuzia (bo tak ma ona na imie) była chyba największą fanką świńki Peppy. Wszystko w świńke, ubrania, pościele, poduszki, milion pluszaków, figurek, nawet gacie i skarpety musiały być w świńke. Jakoś na początku listopada zaczeli reklamować domek Peppy. I tylko słyszałam „pać ciocia jaki piekny” „moj wymaźony” „ale ja bym go ciała mieć” „mamo kupis mi?” I tak za każdym razem. Aż myśle sobie popatrze, poszukam w internetach może gdzieś znajde po taniości. I był piękny, otwierany, upatrzyłam go i jak najszybciej zamówiłam. Kurier z dnia na dzień coraz bardziej wyczekiwany i w końcu dotarł,domek co prawda rozmiarem nie grzeszył, chociaż wydawał sie większy. Ale do sedna. Czekałam do świąt, choć było ciężko. Chciałam jej go dać teraz, zaraz, już, by tylko zobaczyć ten piękny uśmieszek! Zapakowany, przygotowany, czekał grzecznie w kącie. Wigila, 24.12.2016 roku tak to ten dzień, to dziś! Pierwsza gwiazdka, kolacja, te sprawy i przyszła chwila na prezenty! Daje jej mówie, że Mikołaj u mnie zostawił, ona pośpiesznie bierze się za rozpakowywanie i tylko widze, buźka zaczyna sie otwierać, szczęka opadać, iskierki w oczach i krzyk „mamo mamo pać” „mój piekny, wymaźony” uśmiech szeroki jak stąd do Warszawy. Do każdego w rodzinie podchodziła, pokazywała, opowiadała co w nim jest, no uśmiechom i łzom wzruszenia (moim) nie było końca. Bawiła sie nim dzień w dzień, wszędzie go ze sobą zabierała. Dosłownie WSZĘDZIE. Taki mały czyn, a dziecko takie zadowolone. Do tej pory wspominam i mi cieplutko na serduszko i usmiech pojawia się na twarzy:) Szkoda tylko, że szał na Peppe już się skończył i teraz jest Ania Elza i Kucyki Pony. Dlatego jakbym wygrała tą Wille Elzy to chyba skakałabym do sufitu razem z nią. Zuzia kocha wszelkiego rodzaju domki, tak jak ja jak byłam mała, ale miałam tylko drewnianą szafe, kanape i stolik a domek budowalam sobie z kartonu:) Dlatego gdyby kopnąl mnie taki zaszczyt i pierwszy raz w życiu udałoby mi się coś wygrać to godzinami byśmy się w nim bawiły. A tak przy okazji to uwielbiam Cię Olinku i wcale nie pisze tego żeby się podlizać czy coś, tylko zawsze chcialam Ci to napisac ale nigdy nie było okazji. Wszystkie twoje lajwy, filmiki na inst, na yt wszystko pooglądane (chociaż często brak czasu, to pierwsze co po powrocie do domu oglądam Ciebie) i czekam na nowe oczywiście :* a wpisy na blogu? MEGA. Zarażasz pozytywizmem, serio. Pozdrawiam cieplutko, przyda się w te zimne dni. Papa ❤
Marzeniem mojej córeczki było.. .cokolwiek jej kupimy mówi,że to jej marzenie i ściska i całuje.. kiedyś u babci na wsi weszliśmy do sklepu gdzie były szczotki,wiadra itp..a ona wchodząc mówi na cały głos oooo mój ulubiony sklep…mina sprzedawcy boska…zakupiła klej bo to było też jej marzenie….domek czy kuchnia…wybor będzie należeć do niej…narazoe nic nie mówię….pozdrawiamy z Zosia.
Wymarzony prezent ? Tak. Mój 4 latek otrzymał go rok temu. Także nie zdążył go sobie wymarzyć a ja już go miałam… Cieszył się, choc na pewno nie tak jak ja, teraz z kazdym miesiacem docenia go coraz bardziej choć łatwo nie jest i czasami to jazda bez trzymanki 🙂 Czasem go przytula i wtedy czuje ze warto było a czasem ryczy i piszczy jak opetany zeby go zabrac i zamknac gdzieś:p
Na prezent ciężko bylo sie zdecydowac, oj ciężko bo kosztował mnie wiele wyrzeczen , rezygnacji z wielu przyjemnosci a takze pracy ktora lubię… Dodatkowo kosztowal takze zmiane wygladu i sporo bolu no i 3 mce wyjete z życia… Plus uziemienie w domu, bo matka polka nie jestem. Tak tak 28 sierpnia moj 3,5 latek otrzymal brata 🙂 – a prezent wymarzony przeze mnie bo sama jestem jedynaczka i powiedzialam sobie, ze nie chce aby moj syn byl sam. Zrobilam to dla niego, tylko z tego powodu 🙂 bo umowmy sie ktos kto ciaze nazwal stanem blogoslawionym to na pewno miedzy nogami nie mial tego co ja a po drugie swiadome zdecydowanie sie na drugi PORÓD… Tia.. No ale jest, ja troche nie moge poradzic sobie z tym ze nie mam corki i coraz czesciej mysle o prezencie dla siebie ( bo cholera jasna z kim ja na starosc bede chodzic do kosmetyczki ??? ) i ten domek.. Nosz kurna nie da sie , ani barbie.. Fak. Fak. Tyle ze gwarancja powodzenia tego projektu to 50/50 wiem yyykhm chyba poczekam az wymysla sposob na dziewczynke i mozliwosc rodzenia dzieci przez 60 latke.
Przepraszam ze moze lekko chaotycznie jednak spontanicznie postanowilam to napisac i z telefonu.
Gawikat@gmail.com – bardzo chętnie domek ale chyba nie zrobie tego chlopakom, chyba zeeee sprzedam im historyjke ze to nowa siedziba NinjaGo..lub startreck , tylko sie troche przemaluje 😉
A na serii no to z bolem serca ale kuchnia.
Radomska love u. U made my day everyday 😉
Ps. To chyba pierwszy konkurs w zyciu 😉 poza totolotkiem ?
Czołem kluski z rosołem
Ja nigdy nie miałam roweru. Swojego. Takiego tylko dla mnie. Nawet na komunie, gdy wszystkie dzieciaki na osiedlu śmigały na swoich nowych składakach, ja chodziłam z plecakiem i encyklopedią pod pod pachą. Dlatego, gdy moja córka dostała w prezencie rower biegowy byłam zachwycona, a potem gdy poprosiła o normalny rowerek „bo przecież jest już duża” nie wahałam się. Dostała taki jak chciała różowy z Hello Kitty!! I mimo, że ja nie przepadam ani za różem, ani za Kitty to spełniłam jej marzenie. Teraz gdy widzę jak pędzi na różowej strzale z wywalonym językiem to śmieje mi się papa i wiem, że to był idealny prezent.
A ja do dziś nie mam swojego roweru.
P.S Domek byłby super niespodzianką 🙂
Najwiecej radosci sprawia mi patrzenie na usmiech corki Leny lat 4 ktory dzieli sie z bratem Jakub lat 9 . To on sprawia ze tak mocno sie cieszy z takich drobiazgow. Wie ze od nas moze dostac np lalke,misia,itd. Od niego wystarczy ze dostanie kawalek czekolady ,rysunek wykonany przez niego a radosc jest ogromna. Na urodziny syn prosi czy moze kupic cos siostrze. Jakis drobiazg on wie jak ja zadowolic nawet gdyby mialby to byc patyk z podworka. Jezeli dalabym mu mozliwosc obdarowania jej takim prezentem na pewno on bylyby dumnym bratem a ona przeszczesliwa. I sądze że mimo jego wieku po cichu bawilby sie z nia tym domkiem. Pozdrawiam. ☺
Największa radością było dla mnie spełnianie marzeń mojej córeczki.W wieku 2 lat zażyczyła sobie siostrzyczkę.Po ponad roku marzenie się spełniło.Bylismy przeszczęśliwi widząc jak kocha siostrzyczke(oprócz pojedynczych epizodów,kiedy podjudzała ja Pielucha tetrowa bo nie mogła znieść jej płaczu-spokojnie dziecię przezylo?)cudownie było patrzeć jak sobie rosną.Az któregoś dnia podrosły,przyszły obie i mówią ze marzą o kolejnej siostrzyczce.Pierwsze co pomyślałam to czy te moje dzieci nie mogą tak jak inne marzyć o lalce,piesku czy lego???ale nie..one tylko o tym mówiły.Nie zagwarantowaliśmy siostry ale się pojawiła niedlugo(do tej pory mamy dylemat skad i jakim cudem???)Daliśmy rade przetrwać ten piękny,rodzicielski czas pieluch,mlek,ulewan i już myśleliśmy ze dziewczynki wyczerpały limit marzeń.A tu niespodzianka,dziewczynki zdecydowały wspólnie ze na te święta tym razem chcą…..nie nie pieska?braciszka.3 cudowne małe damy i ksiaze❤️Brzmiało kusząco….Obiecaliśmy,czekamy,będzie książę…limit marzeń w tej kwestii wyczerpany…Najpiękniejsze marzenia moich dzieci-nie tablety,sprzęty,zabawki-rodzeństwo.Najcenniejsze na świecie….
Marzenie mojego synka… Ma dwa latka w zasadzie będzie je miał dokładnie w wigilię (tak gorzej nie mógł trafić z urodzinami haha)
Nie wiem jakie są jego marzenia, ale… No właśnie ale.. Wiem kiedy coś sprawia mu największą radość więc odbieram to jako jego małe marzenia ☺ nie są to zabawki, słodycze, czy jakieś wypady do sal zabaw a dzień kiedy tata wraca niestety zza granicy.. Ten tydzień kiedy jest z nami to chyba największe szczęście jakie można zobaczyć w jego małych oczkach 🙂
Myślę że gdyby mógł powiedzieć czego chce to byłby tata na codzień, wspólne zabawy, wygłupy 🙂
Wybieramy kuchnie! A traf będzie z niego jakiś 'master chef’
W sumie nie wiem czy to byłby prezent urodzinowy czy wigilijny, kij z tym bo padłby z wrażenia 😀
anna.paszkowska95@wp.pl
Ja spełniłam marzenie moich dzieci, które zawsze kiełkowało we mnie.otoz mam dwie młodsze siostry.z racji tego,że mieszkaliśmy z rodzicami w małym dwupokojowym mieszkaniu, na nas trzy przypadał jeden pokój.musialo się w nim pomieścić jedno biurko do odrabiania lekcji, drugie na komputer, regał na nasze ubrania i rzeczy oraz 3 łóżka.wtedy moim i moich sióstr marzeniem było łóżko piętrowe.ile my się nagadalysmy rodzicom, ile się naprosilysmy, ale zawsze odpowiedź była jedna: nie! A powodów było kilka: po pierwsze nas było trzy więc rodzice nie chcąc faworyzować żadnej z nas nie wiedzieliby jak rozwiązać kwestię która będzie na owym łóżku spała.po drugie nie było miejsca na takie łóżko, a po trzecie i chyba najważniejsze: rodziców na tamten moment nie było na nie stać. Dlatego kiedy moja młodsza córka wyrosła z niemowlęcego łóżeczka a miejsce kolejnego łóżka zajęło biurka od razu powiedziałam mężowi, że piętrowe łóżko musimy kupić i już.zmienilam pracę, odłożyłam ciut pieniądza i kiedy zobaczyłam stojące piętrowe łoże w pokoju córek i ich radość na ten widok, to sama miałam ochotę wskoczyć tam razem z nimi. A ponieważ zawsze marzyłam o domku dla lalek o którym od jakiegoś czasu przebakuje starsza córka („mamo ale ja bym w końcu mogła zaprosić koleżanki z klasy, które przyszłyby ze swoimi lalkami i mogłybyśmy się razem bawić”) to (w razie wygranej ;)) prosimy o taki prezent na święta 🙂
Mikołaj szybko zaczął mówić. Równie szybko pokochał środki transportu… Pociągi, traktory, auta. Z okna salonu widać jak jeżdżą pociągi. Widziałam jego wzrok i słyszałam jego prośby. Spiełam poślady i za punkt honoru postawiłam sobie, że pokaże mu jazdę pociągiem. Pojechaliśmy do stolicy – 50km. Jego entuzjazm, radość był nie do opisania. Przy okazji i ja miałam frajdę z przejażdżki :). Jego mina i szczęście zrobiły mi największą przyjemność 🙂
Gramy o kuchnię 🙂
Jestem już trochę przeterminowaną mamą ale za to pełnowartościową babcią? moje córki juz dawno nie bawią się zabawkami ale kiedy był ten czas nie zawsze stac nas było na super zabawki, zresztą w latach 90-tych powiedzmy sobie szczerze było ich nie wiele. Dlatego kiedy na świecie pojawił się Franek zupełnie nam odbiło tzn mi i dziadkowi ???
Zastanawiam się czasem czy te wszystkie zabawki które kupujemy są bardziej potrzebne Franiowi czy nam? zresztą najlepszą zabawę mamy zawsze z glupotek a najcudniejsze uczucie kiedy widzimy roześmiane oczy najpiękniejszego chłopca na świecie (to jest oczywiście nasze zdanie)
Ale do rzeczy, Franek lubi przebywać tam gdzie dorośli czyli najczęściej w kuchni więc napewno chciałby mieć swoją dlatego ten konkurs jest idealnym spełnieniem moich marzeń ? zostanie mi dzięki niemu trochę pieniędzy w portfelu i mój mąż będzie dumny że w końcu zaczęłam oszczędzać ?
A tak w ogóle Olinek jesteś Wielka, dzięki Tobie codziennie wyganiam z mojego życia depresję, buziaczki ???
Największym marzeniem mojej córki rok temu był kot… ☺ Slyszalam tylko : „Mamusiu ja chcę kotka” i wlepiala we mnie te swoje wielkie niebieskie oczy jak kot że Shreka no kto by to wytrzymał? Nikt ! Kotke przygarnelismy ze schroniska i przy okazji spelnienia marzenia dziecia udało się stworzyć dom dla kociaka teraz Mimi jest z nami od roku i gdy widzę jak siada Młodej na kolana i domaga się uwagi a ona jest wtedy taka dumna, no bo wiadomo „kociamber” jak ona to mowi jest jej i przychodzi do niej tylko bo ona go karmi i uczy się o zwierzetach wiem że to był strzał w 10;) agnieszkawierzchalek@wp.pl Wiadomo chciałabym wygrać dla Oliwki zamek Elzy 🙂
Moja córka, Amelka, trenuje gimnastykę sportowa i jest w tym niesamowicie dobra. Wspieramy ja w tym jak możemy, wozimy na treningi, ale ciagle tłumaczymy, ze wygrana to nie wszystko i ze małe upadki pomagają byc lepszym i kiedyś biedzie jak Simone Biles:) największym marzeniem mojej córki jest wzięcie udziału w olimpiadzie! to marzenie jest nadal bardzo odległe ale głęboko wierze w to, ze jeśli bardzo się czegoś chce i ciężko na to pracuje, można osiągnąć wszystko.
Najwiekszym marzeniem córki(3,5l) było pójście do przedszkola „zeby mieć psyjaciół”
Córeczka urodziła się z wadą serca (operacja na otwartym sercu )wiecznie szpitale,kontrole,infekcje, żeby jej nie zaszkodzić, unikaliśmy „obcych dzieci” .Co dzień wstawała rano i obserwowała jak dwóch starszych braci wychodzi do szkoły ,jak wychodzą z kolegami na dwór, i za każdym razem pytała „kiedy ja pójdę do pseckola i kiedy bede mieć psyjaciół”
Po konsultacjach z kardiologami zapisaliśmy Noemi od września 2017 do przedszkola, gdy nadszedł „TEN DZIEŃ” spanikowałam , nie pójdzie (bo przecież jeszcze nie musi) a co jak jej się coś stanie ? Jak pani nie zauważy ….. i sto tysięcy innych powodów żeby nie poszła, tak bardzo chciała iść że nie mogłam jej zawieść, siedziałam z tef w ręce i czekałam jak zadzwonią….te 4 gdz trwaly dla mnie jak wieczność , pod przedszkolem byłam 40min przed czasem….
Gdy weszłam do sali , cała promieniała uśmiechnięta „MAMUŚ TU JEST SUPEEER MAM PSYJACIÓŁKE Jagódkę i kolege Antosia, NIC NIE ZJADŁAM, ale bawiłam się zabawkami i spiewałam …. psyjde jutro proooseeee”
Nerwy i strach ze mnie zeszły i się poryczałam ze szczęścia.
Uwielbia przedszkole, i swoich przyjaciół, ale infekcje dają się nam we znaki, w październiku byla tylko 3 dni w przedszkolu , i strasznie to przeżywa.
Powodzenia życzymy wszystkim
I WIELKI BUZIAK DLA Oli
pmkcn1@gmail.com -domek
Elmo. Ukochany przez syna bohater Ulicy Sezamkowej. Interantywna maskotka po znajomości kupiona w USA. Cudny, czerwony pluszak, swoim oryginalnym sezamkowym głosem mówił, że kocha i zapraszał do wspólnej zabawy. I tak zapakowany w świąteczny papier czekał na syna pod choinką. Chwila, gdy wówczas niespełna 3-latni syn z precyzja zegarmistrza rozplątuje misternie związaną kokardę i pomału zdejmuje świąteczny papier- ciągnęła się w nieskończoność. I jest ! Już widzi przez plastikowe okienko opakowania swojego przyjaciela ! Duże oczy malucha błyszczą, a w moich kilka łez. Bo wiem, że na to czekał i o tym marzył. Mimo, że to tylko prezent, rzecz materialna- syn jest przeszczesliwy. I ja też. Przez jakieś..2 minuty. I wtedy TO zobaczyłam. Syn cały czas trzymał w ręce.. ozdobną wstążkę z kokardą. Tę, która kilka chwil wcześniej tam delikatnie rozplątywał. Była różowa w malutkie czerwone kropeczki, błyszcząca. Okazała się najlepszym prezentem tamtych świąt! Przez kilka dni syn nie wypuszczał wstążki z ręki- raz była ogonem, raz pióropuszem, a innym razem lassem. Elmo zmienil wlasciciela, który pokochał pluszaka na długie lata swoją dziecięcą miłością. Wstążka, wygnieciona i wytarta z kropek wylądowała ostatecznie w śmietniku. Dziś, po latach wiem, ze to nasze dzieci wiedzą najlepiej czego im potrzeba. A rodzice powinni słuchać. Bo nie sztuka kupić piękny prezent, ale byc z dzieckiem, bawić się z nim, nawet tą różową wstążką która osadzona na kwerlejce była moją czarodziejską różdżką. To są marzenia naszych dzieci. I właśnie tego nauczyła mnie ta jedna chwila w święta kilka lat temu.
My swój mamy domek dla barbie już mamy. I szczerze dziewczyny chciały ale to ja się mega jarałam gdy go skręciłam,taaak ten otwierany kibelek szał! I smutno mi i źle gdy one nie bawią się nim codziennie ale gdy im się przypomni że stoi pod oknem, jakby go nie zauwazały pff taki malutki że go nie widać. Ja w dzieciństwie marzyłam o domku dla barbie i o ile one chciały ten domek to już ja to PRAGNĘŁAM ? A co do marzeń moich dziewczynek napewno gdyby dostały domek Elzy to posikały by się ze szczęścia one Kochają Krainę Lodu przynajmniej raz dziennie słyszę ” Anka idź stąd ” ?
domi.bur1992@onet.pl ?☺
Marzenie mojego Dziecka to czas spedzony z Rodzicami – wnioskuje po tym, ze postanowil pojawic sie na swiecie 3,5 miesiaca za wczesnie 🙂
Jego kosmiczna waga urodzeniowa – 520g – razem z dlugiscia 25cm jest tak wielkim powodem do dumy, ze nie wyobrazam sobie, co moglo by dac mi wiecej radosci w zyciu :))
Walczyl tak dzielnie, ze po 5 miesiacach w szpitalu wyszlismy do domu ze zdrowym i wiecznie usmiechnietym dzieckiem ?
Pisze to akurat tu i akurat teraz – bo wlasnie planowalismy zakup kuchni dla Mlodego na Swieta ?
Hmm.. Od razu na myśl przyszła mi moja historia i moich dzieci.. Jak 20 września ośrodek adopcyjny spełnił moje marzenia i odnalazł dla mnie i męża nasze dzieci.. 3 fantastycznych chłopaków. Ich radość gdy po kilku spotkaniach dowiadują się że to my chcemy być ich rodzicami jest nie do opisania .. To jest spełnienie ich marzeń o posiadaniu mamy i taty a nasza wielka radość że dom w końcu bedzie tętnil życiem małych stopek
Moje marzenie według lekarzy specjalistów powinno dzisiaj przyjść na świat ❤️ Po 7 latach oczekiwania na nasz „wielki- maleńki” cud, zniecierpliwieni, z wyprasowaną pachnącą pościelą w łóżeczku którą sama z ogromną radością uszyłam, nie mając zielonego pojęcia o tym jak to zrobić (dziękuje za blogi krawieckie ?) z szafą pięknych kolorochy sukienusi, ze stertą pampersiaków do „zapełnienia” 😉 tupiemy z nóżki na nóżkę w oczekiwaniu, zadając sobie co chwila pytanie „czy to już?” 🙂 Kochana córeczko- czekaliśmy tyle to i poczekamy jeszcze te kilka dni, chodź nie ukrywamy że poziom naszej niecierpliwości aby Cię utulić przekroczyć chce maximum ale wiemy że to dopiero początek nauki cierpliwości, pokory i wyrozumiałości. Korzystajac wiec z ostatnich dni lenistwa 😉 mamuśka bierze udział w zabawie konkursowej w której może wygrać dla Ciebie Skarbie pierwszy domek lub kuchnie, a nóż widelec się uda i spełnię swoje marzenie z dzieciństwa i zanim sama zaczniesz się nim bawić to sama się nacieszę 🙂 jak to mówią „nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń a małe dziecko drzemie w nas” Pozdrawiamy z Laurą jeszcze w brzuszku ❤️
No i rycze!
Snobistyczny wyjazd do hotelu *** (na 2 doby, bo na dłużej musielibyśmy zająć się handlem organami) z nieograniczonym dostępem do Aquaparku, na który zbieraliśmy kasę od roku. Młoda płakała ze szczęścia przy recepcji.
A wypasiona willa to by było coś ekstra do zabawy?
Oj Radomska Radomska… żebyś Ty wiedziała ile tych marzeń już było ??
Żeby Cię tu nie zanudzić i nie wypisywać wszystkiego to powiem o tym największym (dosłownie i w przenośni) marzeniu mojego dziecka, z którego i tak najbardziej cieszyłam się ja ?
Moje najmłodsze dziecię (syn Nikodem, lat 4) od zawsze uwielbiał place zabaw, gdy miał te swoje 2 latka i ten rzekomy „bunt” ? to bywało tak, że nie potrafił takiego placu zabaw opuścić z własnej nieprzymuszonej woli ?
No więc ja, jako ta matka superbohaterka, mistrzyni wymyślania i kombinowania wpadłam na pomysł, że przecież taki plac zabaw zrobię mu w domu ? (oczywiście z tyłu głowy miałam swoje marzenia z dzieciństwa, jak to w małym mieszkaniu ciężko było mi pomieścić potrzebne rzeczy, drobne zabawki, a gdzie tu mowa o przestrzeni)…
Teraz miejsca mamy w domu sporo (kredyt również spory… ale nie o tym), no i jak zaczęłam realizować swój niecny plan to w pewnym momencie na środku salonu miałam ogromną zjeżdżalnię w kształcie zielonego dinozaura, kręcący się fotel z ikei niczym karuzela, huśtawkę pomiędzy framugami, łóżko z drabinkami, materac gimnastyczny, a żeby komuś było mało to stał również olbrzymi tor samochodowy (podobno torów miał ponad 9m) ? i niech ktoś opanuje moją fantazję! Mąż mój bał się odezwać bo podobno z takim błyskiem w oku to wszystko wnosiłam do domu, że nie chciał mi niszczyć tych marzeń ? co z tego, że połowa tych rzeczy nie mieściła się nawet w drzwiach ?
Synek był meeega szczęśliwy… przez jakieś dwa miesiące ? ale co ja oczy nacieszyłam widokiem jego rozpromienionej buzi to moje i nie żałuję! ❤
Dzisiaj został już nam tylko fotel i łóżko, a! No i puste miejsce ? wręcz idealne na nowy domek ?
Mimo iż mam synka to chcielibyśmy domek. Po starszej siostrze odziedziczył On sympatię do my little pony, które mieszkają w garażach i pudłach wraz z największą miłością czyli samochodami.
Fajnie by było gdybyśmy tym kucykom dali godne miejsce do życia, a nie wśród smaru i spalin samochodowych 😉
Pozdrawiam Cię Olinku i całą Twoją rodzinkę :*
Twoja (zwykle milcząca ale oglądająca i czytająca) fanka z insta: sandra_and_more ❤
Jaram się jak dzikus, gdy widzę te iskierki w oczach mojego dziecka, gdy spełniam jego małe marzenia.
Olinku, jak kilka dni temu wspominałaś, że będzie nie tylko domek ale i kuchnia, myślę, kurde wchodzę w to! Wycisnę z siebie kreatywność, niczym ci wszyscy barmani cytrynę, kiedy robią te wszystkie pyszne drinki. Popędzę na swoim jednorożcu by dostarczyć Ci piętnaście poematów, osiem piosenek i trzy filmy pełnometrażowe. I zrobiłabym to, serio, serio.
No i mnie zaginęłaś. Dziecię moje lat 6, słownie sześć, a nawet sześć u cztery miesiące, jest cudowne, kochane, uwielbia się przytulać i na gigancie uciekać z domu. Ale nie ma swoich marzeń, a co za tym idzie nie ma takiego, którego spełnienie najbardziej by go ucieszyło. Chociaż nie, to nie tak. Jestem pewna, że ma ich ogrom. Ale nie może mi o nich powiedzieć. O marzeniach ani o niczym innym. Ale to w całej historii jest mało istotne, hore curki zalały internet, a my się odcinamy.
W każdym razie jego marzenia zgaduję na podstawie obserwacji. Spodobał mu się lot samolotem. Jak tylko zauważy jakiś na niebie, od razu pokazuje. I tak duży samolot z autobusem, był hitem. Całą rodzinę Kowalskich pakuje, przewozi i odsyła na wakacje. 3x dziennie (cholera, takim to dobrze!) Uwielbia układać puzzle, układanki. Spędzać czas na huśtawce. Dzięki zestawowi lekarza, badaniu misiów, lalek (tak, mój syn ma lalkę, ba, ma dwie!) przestał bać się igły i lekarzy. Choć nie jestem pewna, kto bał się bardziej, on czy oni.
Na ten moment ten raz anioł, raz anioł wytaplany w smole z otchłani piekieł upodobał sobie gotowanie. Wyciąga garnki i oto Master Chef Junior zaczyna swe kuchenne akrobacje. Jednak bezpieczniej, gdyby miał swoją kuchnię bo kanalia mała ogarnęła jak odpala się palniki (bo jak wiadomo, blokady przed dziećmi chronią przed wszystkimi, tylko nie przez nimi). Na pchlich targach nie znalazłam nic. W sklepach albo plastikowe tandety albo jak tu, cena mam nadzieję adekwatna do jakości ale What the fuck?! Jak dorobię sie wolnych tysięcy na koncie. Póki co, może Olinek. A jak nie Olinek, to może ktoś ma przepis na sukces? Najlepiej, żeby ten sukces szybki był bo jak nie zacznie do mnie zapie*dalać to ja już osiemnastkę będę usiłowała wyprawia, zanim dotrze. A może jakaś fioletowa perła? Albo dowolna, ja po Mariuszkowemu będę ją w barwniku namaczać przed otwarciem. W czerwonej kapuście, co?
A jakbyś jakiś namiar chciała podać, na perłę, na sukces, a może i na kuchnię to o, tutaj agroll@wp.pl
Aleksandra,
Lat: 1, miesięcy: 10 🙂
Hobby: czytanie książeczek o tematyce różnej, jeżdżenie autem i Strażak Sam 😉
No to poszła matka do sklepu i obiecała wrócić z książeczka o Strazaku Samie.
W Empiku Pani z politowaniem stwierdziła, że takich starych bajek to oni nie mają w wersji ksiazeczkowej. Obleciałam wszystkie ksiazeczkowe sklepy w manufakturze i nic! Przypomniało mi się, że na rynku Baluckim są zabawki i książeczki dla dzieci, poszłam! Mówię, że sprawa życia i śmierci, że bez strażaka sama nie wracaj… No i dostałam „Gaś pożar z Jackiem”. Szata graficzna trochę podobna do strażaka Sama więc wzięłam 😉 Radość Bobka ze „Strażaka Sama” bezcenna 😀 na szczęście się nie jorgneła, że to nie strażak Sam a strażak Jacek 😀
P.S.
Na drugie urodziny 29.12 – obiecaliśmy kuchnię 🙂 więc jak nie wygram to wiem gdzie zamówię 😉
Mój syn ma 11 miesięcy i jeszcze tak wylewnie nie mówi o uczuciach, marzeniach… W zasadzie to wylewnie póki co mówi tylko AMAMAM albo DADADADA…:) Ale przejdźmy do konkretów: syna urodziłam W 37tc 20.11.2016 ponieważ nagle dostałam zatrucia ciążowego i lekarka prowadząca ciążę podjęła decyzję o cesarskim cięciu. Wczesniak 10/10. Taki wcześniak że ważył 3.770 🙂 na drugi dzień okazało się, że nie oddał smółki, ma niedrożne jelita; szybki transport do Szpitala Dziecięcego z podejrzeniem mukowiscydozy. Ze łzami w oczach po spionizowaniu wyjęłam na siłę wenflon, spakowałam się i pojechałam za nim. W 5 dobie życia Olka podjęto decyzję o operacji ponieważ stan się pogarszal. Ponad 3h pod salą operacyjną z nawałem pokarmu i szwami na brzuchu z tą ogromną bezsilnoscią. Operacja się udała, pierwszy taki przypadek w krakowskim Prokocimiu, dziura na krezce jelitowej. Wycieli 25cm martwicy jelita cienkiego ale połączyli zdrowe elementy, powinno być ok. Wykluczył mukowiscydozę, kamień z serca. 2 tyg czekania na fotelu przy łóżeczku na kupę. Tak, nawet nie wiesz jaką byłam szczęśliwa kiedy pierwszy raz w życiu zobaczyłam jak mój syn zabrudził całego pampersa razem z pajacem! 🙂 21 grudnia wyszliśmy do domu na święta, na zawsze. Wierzę, że choć nadal nie potrafi mówić o swoich marzeniach to tak jak ja marzył o tym, żeby w końcu być razem z nami w naszym domu. 20 listopada Olek skończy rok. Myślę, że bardzo ucieszyłby się z kuchenki na urodziny 🙂
Do dziś doskonale pamiętam jeden wątek z mojego dzieciństwa: disneyowska Śpiąca Królewna oglądana na VHSie non stop, ja w długiej spódnicy mamy, śpiewająca „once upon a dream”, udająca złotowłosą Królewnę (sama czarna jak cyganka). To były wczesne lata 90te, nie było nic, pieniędzy też. Zawsze marzyłam o pięknej długiej sukience, która się kręci, w której się kręcę, jak w bajce. Już kiedy moja córka Zuzia była na świecie, puścili w niedzielę moją bajkę. Ryczałam jak bóbr, Zuza nie wiedziała o co chodzi. Teraz patrzę na nią, jak co dzień rano molestuje mnie o sukienkę. Ubieram jaką chce i patrzę jak wiruje, szczęśliwa, z uśmiechem na ślicznej buzi. Czekałam dwadzieścia parę lat na podwójną radość, warto było. I myślę sobie, że kupię jej na gwiazdkę „taką dużą siukienkę, taką pinkową”, dokładnie taką, jaką chce.
Ciezko mi stwierdzic o czym marzy moja corka, gdyz ma troszke ponad dwa lata I dopiero co zaczela sie porozumiewac z nami pojedynczymi slowami. To bardziej moje marzenie niz jej, ale wiem, że rownie jak ja ucieszylaby sie z wlasnego pokoju. W myslach mam jej zachwyt, kiedy przekracza próg swojej krainy, lozko z baldachimem, na polkach niezliczona ilosc ksiazek I siedzisko obok okna, zeby miala gdzie je przegladac. Szafa wypelniona jej ulubionymi sukienkami a przy jednej ze scian piekny domek dla lalek „drewniany, ze schodami, otwieranym kiblem i wanna (…) Z łóżkiem wyłożonym materacem i otwieranymi szafkami kuchennymi.” To dopiero bylaby radosc!! Jestem pewna, że tak moja corka Apolonia chcialaby wspominac swoje dziecinstwo – spedzone w duzej mierze w miejscu gdzie czulaby sie wyjatkowo!
Oleńka, aby odpowiedzieć na pytanie konkursowe , pozwolę sie podzielić z Tobą historia z mojego zycia, którą opisałam tu http://rosarium1.blogspot.com/2017/05/96-kalejdoskop-urodzin.html?m=1. Pozdrawiam. Kamila (kamila.risarium@gmail.com)
Omg przeczytałam prawie wszystkie komentarze i szczerze Radomska ja nie wiem co ty zrobisz bo każdy komentarz łapie za serducho ! A jak jest u nas… normalnie… Matka Ewelina w latach 90 oglądając reklamy (szczególnie przed świetami) marzyła o domku dla lalek, barbi itp jak wiadomo nigdy ich nie otrzymała…dlatego trochę dla siebie a trochę dla mojej Oleńki chętnie bym przygarnęła taki domek. Oczywiście opowieść prosta i nie skaplikowana ale prawdziwa 🙂 ale czasami prostota broni sie sama …pozdrawiamy 🙂
ja niekoniecznie konkursowo, ale mnie sprawiają przyjemność proste rzeczy jak kupienie nowej kurtki czy butów. Kiedyś moja córka upatrzyła sobie plecak w krainę lodu i kurtkę. Wiadomo za licencję się płaci jak za masło. Ale robię wszystko, aby ona nie musiała chodzić w ubraniach po starszych kuzynkach jak ja. To nie tak, że metka itp bo w ciuchlandach też czasem buszuje, ale pamiętam, te spojrzenia na „biedniejsza siostrę”.
Moja córka to raczej wojowniczka kung fu panda i te sprawy, dlatego życzę innym powodzenia 🙂
Trzy miesiące urodziłam drugie dziecko. Moja córka Emila uwielbia brata mimo, że niestety mamy dla niej trochę mniej czasu. Dwa tygodnie temu zaczęła powtarzać, że chce iść do przedszkola. To co matka zrobiła? Znalazłam i zapisałam ją do tego cholernego przedszkola. Nawet nie jestem w stanie opisać tych emocji. Chciałabym ją mieć przy sobie, ale rozpiera mnie duma i radość kiedy patrzę na moje dziecko. Spełnianie marzeń dzieci jest chyba wpisane w role matki. Aleksandraolewnik@gmail.com domek dla lalek
Moja 3latka jest na etapie „chcę to, chcę to, proszę, proszę, prooooszę”. Jako dobrą matką pomyślałam: „spoko, Psi patrol na tapecie, kupię Sky i jestem matką roku”. Tosiarda, jak na zachcioła przystało, owszem ucieszyła się.. Na 5 sekund. BO PRZECIEŻ NIE GADA! Bardziej się dziecko ucieszyło ze świecących kaloszy z lidla i kałuży.
Uwielbiam sprawiać jej radość. Kupiłabym wszystkie zabawki świata i zrobiłabym najbardziej odjazdowy pokój świata gdybym.. Gdybym miała kopalnie złota 😀 W realnym świecie cud pokoje z printeresta nie mają prawa bytu, niech więc chociaż jej lale mają życie jak w Madrycie. A ona uśmiech od ucha do ucha.
Oczywiście domek ?
patrycjaswider1@gmail.com
Jako dzieciak marzyłam o koniu na biegunach, z grzywą do robienia warkoczyków i z duzymi końskimi uszami,zeby mu się moje opaski ze łba nie zsuwały. Dostałam, ale szybko mi go ukradli.. bo ja to go nawet na podwórko jak psa targałam, a że mieszkałam w oficynie, na parterku więc do pokonania miał tylko 3 schodki 😉 Drugiego oczywiscie nie dostałam.
Jak mnie się syn urodził i marzenia o sukienkach i warkoczach popłynęły daleko w zapomnienie obiecałam Wojtkowi (i sobie), ze jak tylko stanie na nóżki to dostanie konia. Dostał. Nawet ciut szybciej. Babcia przywiozła od znajomych po ich wnuku, na którym rumak wrazenia nie zrobił. A moze i zrobił..
Nie przyznali się..
Wojtuś uczył się siadać a ja w wolnych chwilach pletłam „mojemu” kucykowi warkocze. W koncu nadszedł ten dzien, ze Wojtek wspiął się na rumaka. Wiedziałam, ze nadchodzi koniec dla moich uciech. Kiedy się nachylił i zdusił rumaka za szyję, ten wydał z siebie nieznany nam, dawno a moze nigdy nie uzywany głos.. Pewnie w oryginale miało byc to rżenie konia. Niestety czas posklejał mu”struny głosowe” i tak zaryczał, ze gdyby nie dobrze zabezpieczone drzwi balkonowe, to Wojtek spełniłby swoje drugie wówczas marzenie. Skakałby z balkonu jak Spiderman.. z przerazenia. Sama się wystraszyłam, i sąsiad z za sciany i nawet nasz odwazny pies. Od tej pory rumak stoi ostreczowany na strychu. Wojtek nawet w zoo omija konie a minęło juz kilka lat. Ja nie jestem tak pamiętliwa jak Wojtek. Chodzę na strych wieszac pranie.. ze szczotką i gumkami w kieszeni 😉
Kuchni nie chcemy, bo juz mamy, co prawda mniejszą, ale jest. Młodszy syn w niej namiętnie kurczaki piecze. Wojtek ma 9 lat i ani Elsa ani kuchnia go nie ucieszy, ale jesli cos by nam miało przypasc w udziale, to chętnie przekazę mamie, ktora zajmie zaszczytne drugie miejsce 😉
Czesc Olinek
Awwwww to urocze
Jakoś 30 lat temu mój ojciec zaczął budować dom. Moim marzeniem było mieszkać w tym domu na poddaszu oraz żeby koło domu była piaskownica. Tato się ze nnie śmiał, że jak zamieszkam w nim to będę już duża i nie będę miała inne marzenia. Mylił się 🙂 Od 9 lat mieszkam na tym wymarzonym poddaszu a rok temu sama zrobiłam piaskownicę dla moich dzieci 🙂
Oj Olinek ale będziesz miała czytania. Super konkurs . Ja jak byłam mała to z koleżanką same robiłyśmy domki z kartonów i miały nawet szybki z celafonu. Tapety ,firanki ,dywaniki ,mebelki część z papieru a część plastikowe z kiosku ruchu. A ile było frajdy z urządzania go i wyszukiwania co by tu jeszcze ulepszyć. Najcenniejsze były laleczki mama ,tata i dwójka dzieci. Ojciec zawsze był w pracy i miał SAMOCHÓD! Mama w kuchni a dzieci ciągle się bawiły. Fajne to były czasy . Ja niestety nie mam dzieci ale mojej koleżance urodziła się właśnie śliczna córcia Litka i to właśnie dla niej chciałabym wygrać ten domek i zobaczyć uśmiech na twarzy i mamy i córci.
Kiedyś to były czasy i wyobraźnia. Monika ja pamietam, ze miałam hopla na punkcie balonów z helem (do dziś mam) i nie zapomnę jak zwijałam chusteczki higieniczne w kulki, następnie owijałam te kulki kolejną chusteczką , żeby tworzyły balon hehe ? Przyczepiałam kawałek fioletowej muliny (mamie kradłam), czasami tata dał kawałek drucika i balon jak marzenie dla barbie ?
Nie jestem niestety rodzicem, ale mam 4-letnia chrześniaczkę. Jej marzenie, które to udało mi się spełnić ? było dostanie miksera na święta , a później dostanie kolczyków w kształcie słoni. O ile z kolczykami nie było to aż tak trudne to mikser był wyzwaniem . Chciałam żeby był idealny, najlepiej wyglądał jak prawdziwy i żeby ona była najbardziej szczęśliwym dzieckiem na świecie . Udało się , miał nawet oryginalna nazwę pewnej firmy, której już nie będę wymieniała. A więc zdobyłam go , zapakowałam , obwiązałam wstążkami i chyba ja nie mogłam się bardziej świat doczekać niż ona . Jej uśmiech po otwarciu był bezcenny , ale najlepsze i tak było to że nie była mi wdzięczna, tylko zdziwiona tym że MIKOŁAJAJ wiedział i skąd ? A więc, ten domek ,bądź kuchnia były by chyba najlepszym prezentem jaki chrzestna może dać na święta . Mimo że nie jestem jej mamą to też zajmowałam się nią , zmieniłam śmierdzące pampersy i dawałam kaszki które były wszędzie a już zwłaszcza na mnie . Także można powiedzieć że praktyki rodzicielstwa mam za sobą . Chciałam tylko dodać że nigdy nic nie wygrałam i chyba bym się popłakała że szczęścia ? serdecznie pozdrawiam wszystkich i Panią Radomską ?
Droga Olu oglądamy Cię wspólnie z moją 6 letnią córką Mariką. Staram się pokazywać jej tylko te nagrania w których jest Lenka ☺. Moja córka jak i ja doceniamy wasze poczucie humoru i podejście do życia. Marika oglądała również odcinki gdzie pokazywalaś właśnie ten domek. Błysk w jej oczach był bezcenny. Więc jeśli będziesz miała ochotę spełnić marzenia mojej małej przyjaciółki to nagramy też dla was filmik jak można uszczęśliwić inną małą istotke. Pozdrawiamy gorąco w te zimne i pochmurne dni.
Muszę zacząć od tego, że jedną z cech którą najbardziej lubię w sobie jest miłość do zwierząt…wszelakich. Bez znaczenia czy jest to kolejny dokarmiany kundel czy ślimor sprzątnięty z chodnika w celu ocalenia go przed rozplaćkaniem. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży oczami wyobraźni widziałam mojego synka biegającego z naszym psem jako najlepszym kuplem i w ogóle te zwierzaki jako nasze wspólne hobby… Niestety okazało się, iż Filip odziedziczył raczej podejście swojego taty – czyli zwierzaki albo na zewnątrz (czytaj łąka, las, podwórko) albo na talerzu. Co więcej nasz pies do tej pory traktuje Małego jak intruza i ostentacyjnie odwraca głowę, kiedy syn go woła. No także ten…
Wracając do meritum, rok temu jak zwykle wyjechaliśmy na wakacje do babci starowinki – Janinki 🙂 Jak co tydzień w ramach rozrywki wybraliśmy się w trójkę na targ – to znaczy ja dostałam listę zakupów jakby czekał nas atak nuklearny a babcia poszła chwalić się wnukiem i plotkować. Jakież było moje zdziwienie, gdy po jakimś czasie babcia z synem wrócili z workiem po cebuli w której znajdowało się… 7 kaczuszek. Takich pięknych żółciutkich, wielkanocnych niemalże… O święci pańscy, marzenia wróciły serce zabiło mocniej – bo to Filip prosił. Całe wakacje trwała nasza idylla- karmiliśmy kaczuszki, wyprowadzaliśmy na wybieg, naciskaliśmy na brzuszki, aby mogły nas obsrać no wszystko było. Dziecko na maxa zaangażowane, płacz na koniec wakacji, że nasze zwierzaki muszą zostać na wsi. Byłam pewna – geny matki się odezwały. Niestety kiedy przyjechaliśmy do babci w listopadzie, Filip popatrzył na swoje duże już kaczki i powiedział ” no nareszcie, mogę dostać w łep i będzie rosół’. Kurtyna. Matka szlocha cicho.
Wielkie Love!
Trzy lata temu zdarzył się cud w moim życiu! Ważyła 5 kg i miała szare smutne oczy… Przez 2,5 m-ca nikt jej nie tulił, nie kochał, dla nikogo nie była całym światem. W końcu udało się i zamieszkała z nami już na zawsze, na dobre i na złe. Moje marzenie się spełniło, zostałam mamą najwspanialszej córeczki na świecie. I choć macierzyństwo okazało się inne niż sobie wyobrażałam i choć nie zawsze rzygamy tęczą i choć zdarza się, że mam ochotę spieprzać ( Hello ona jest trzylatką) to jest to absolutnie najpiękniejsze co mnie w życiu spotkało. Codziennie jestem wróżką i spełniam jej małe marzenia typu „buła”, „jajo”, „basen” (nie drąż Olinku!) Jednak widzę, że najbardziej jest szczęśliwa kiedy jesteśmy wszyscy razem. „Mama” i „Tatuś”. Uwielbia bawić się domkiem z Lego Duplo, ale tam nie mieszczą się żyrafa, słoń i lew, a o zjeżdżalni nie będę wspominać! Byłaby przeszczęśliwa mając „duzi domek”, który składała by z tatusiem, a z mamą układała żyrafę do snu.
o matko, i marzymy o takiej kuchni, bo rosół gdzieś trzeba pichcić 🙂
…najlepiej ten z kaczek 🙂
Moja córka ma skończone dwa lata. Jest jeszcze za mała aby mówić o swoich marzeniach, ale! Wiedziałam, że na swój roczek chce drewniany wózek dla Lali z pościelą. Kiedy rozpakowała prezent takie przeraźliwie odgłosy wydawała, że mi samej też się udzieliło. Oczywiście była to jej forma wyrażenia radości, ja sama tez się podniecałam. I co z tego, że ów wózek kosztował 300 zł. Zbierałam, zbierałam- musiałam go mieć, ha,ha! To było spełnienie mojego marzenia z dzieciństwa po 29 latach. ? Następnie, kolejnym „Naszym” marzeniem jest właśnie drewniana kuchnia z akcesoriami. Ale! Nie chcę też rezygnować z nowej pary butów, bo przecież zapowiadają zimę stulecia i Mamusia musi mieć ciepłe buciki ? Jak tu żyć Olinku ? Tak więc, kuchnia z akcesoriami byłaby zbawieniem.
Jako dziecko byłam bardzo chorowita (moje rodzeństwo zresztą tez, ja astma, siostra nerczyca a brat rak) i pół wypłaty rodziców szło na nasze leczenie nie mieliśmy miliona zabawek kupowanych przy każdej zachciance, nie raz zazdrościłam koleżankom oryginalnych lalek barbie, baby born czy klocków lego, pamiętam moją rafość kiedy mama kupiła mi małą paczuszkę klocków w kiosku ruchu.
A teraz kiedy sama jestem mamą nie szaleję, nie „nadrabiam, bo ja nie miałam” owszem kiedy wiem, że synek naprawde czegoś chce to kupuję mu to np. pod choinkę kiedy marzy czymś od kilku miesięcy ale co bardziej lubię a raczej lubiny,?? momenty w których sami tworzymy, chociażby teraz, syn wymyślił, że na balu w przedszkolu chce byc pociągiem Tomkiem, większość matek poszłoby na łatwiznę i po prostu taki strój kupiła ale nie ja 😀 my sklejamy kartony, malujemy razem i kombinujemy co zrobić by syn mogł stać się pociagiem, nie dość, że będzie tym kim chce to jeszcze będzie miał satysfakcję (i mam nadzieje, że wspaniałe wspomnienia) że mama miała dla niego tak ważny dziś CZAS i zrobiła razem z nim kostium. A gdy wygramy kuchnie będziemy mieli kolejną „misję” będzie trzeba uszyć owoce i warzywa i oczywiście będziemy to jak zwykle robić razem ?
Pozdrawiam Cię i pamietaj że czas który spędzasz przy lepieniu kucyków to napewno jeden z lepszych momentów dla Twojej córki (my co prawda nie kucyki ale prawie codziennie „zjadany” pizze ?)
(magon.anna@tlen.pl)
Zaciekawiona konkursem przybywam z grupy 😉 Ja co prawda matka nie jestem, ale mam takie swoje kochane dziecko – siostrzenicę która spędza ze mną tyle czasu że czasami mówi do mnie mamo. Jeśli chodzi o spełnianie jej marzeń… malutka ma 3 lata, paplać bo gadaniem tego nie można nazwać zaczęła kiedy miała półtora roku. W zeszłym roku wzięła mnie za rękę na poważną rozmowę. Oznajmila, że napisała już list do Mikołaja ale, żeby nie zapomniał ja też muszę mu o niej przypomnieć. Poprosiła o lalkę że smoczkiem i włosami do czesania. Ileż ja czasu spędziłam szukając idealnie perfekcyjnej lalki dla mojej gwiazdy. Całe tygodnie grzebania w internecie i jest ! Piękna lala że smoczkiem ! Decyzja zapadła prezent zapakowany. Mała otwiera, mega zadowolona – radości nie było końca. I tu moglabym zakończyć historię o tym ile szczęścia sprawiła mi jej radość ale…. NO właśnie CIotka mistrz zła, trochę celowo kupiła lalkę nie tylko że smoczkiem i włosami ale lalkę gadająca a nawet chrapiąca ! I tak teraz chrapiąca ( takie dostała imię ) jest wiernym lokatorem łóżka nie tylko mojej małej gwiazdy a przy okazji i lokatorem łóżka jej rodziców. Wyobraź sobie ile trzeba mieć miłości w sobie, żeby nie zdziwic się odwracając w łóżku w środku nocy słysząc głośne chrapanie lalki, które prawdę mówiąc brzmi trochę jak głos laleczki chucki.Misze przyznac, ze mona siostry i szwagra byla rownoe duzyn pwpdem do sczescia dla mnoe co zadowlenoe malutkiej z prezentu. W tym roku moja gwiazda poprosiła o domek dla lalek – obiecuję że już, nie będę złośliwa dla rodziców małej jeśli dostanę takie cudo jak Lenka !;) A moja mała będzie najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.
Mój 17 letni dziś syn, gdy był małym bąkiem marzył o rodzeństwie, najlepiej o starszym bracie. Marzenie to było tak wielkie, że nie było dnia by o tym nie wspomniał, nawet kiedyś przy kolacji powiedział że w ostateczności może być siostra. Minęło kilka ładnych lat…marzenie o rodzeństwie zastąpiły bluzy na liście życzeń na Zalando, gdy na moim teście ciążowym pojawiły się dwie kreski. Mina starszego brata na wieść o rodzeństwie – bezcenna 🙂 zdanie które wypowiedział po pierwszym szoku do zapamiętania na całe życie (zostawię to dla siebie). Koniec końców, jest najlepszym starszym bratem jakiego mogłam sobie wymarzyć, ma w sobie pokłady cierpliwości dla młodszego brata. Nauczył go pić z bidonu, nauczył go pierwszych kroków, rzucać piłką w telewizor ? nauczy go pewnie jeszcze pierdyliard innych rzeczy. Marzenie o rodzeństwie spełnione. Radość młodszego gdy starszy wraca ze szkoły nie raz nie dwa wzrusza mnie do łez, chwile gdy tarzają się po dywanie uwieczniam z ukrycia, bo starszy nie pozwala robić sobie zdjęć. Starszy będzie jego przewodnikiem w tajnikach życia na których rodzice się nie znają. Najważniejsze że już zawsze będą mieć siebie.
Największe spełnione marzenie moich dziewczyn to danie im domu .. rodziny jakiej nigdy nie miały .. rodziców na których mogą zawsze liczyć.. dziadków od rozpieszczania… masę cioci i wujków od super zabawy i gilgotek.. masę miłości i szczęścia.. takie spełniłam marzenie mych dziewczyn i jestem nieszczęśliwa na świecie tak jak i One… kuchnie już mamy ale nasze lale są bezdomne więc preferujemy domek dla lalek.. donka2@onet.eu….. powodzenia dla Wszystkich
Czworonożny przyjaciel Labrador Roman. 🙂 całe dzieciństwo namawiałam mame na psa, ale byla nie ugięta! Serio! Mieliśmy w domu milion kotów, ale pies był złem wcielonym ktorego mama w domu mieć nie chciał. Tak wiec w moim domu jest pies, gdy zadzwonil telefon do mojego męża ze w hodowli wkrotce beda miec czekoladowe labradory to ryczalam jak dziecko! Wstyd, matka polka ryczy! To był najszczesliwszy dzien w moim zyciu (nawet dwie kreski na tescie ciazowym nie sprawily ze plakalam?!) Marzenia sa po to aby je spełniać, nawet pod pretekstem ze to wszystko dla dobra dziecka 🙂
Jako samodzielna matka dwóch cudownych aniołeczków odpowiem szczerze, że każde, które zajmuje je (najlepiej w ciszy) na dłużej niż 5 minut, wiadomo.
A serio…
Z rzeczy materialnych:
Najwięcej frajdy dała mi farba tablicowa, którą syn dostał ze złośliwości od wujka (oczywiście złośliwie w stosunku do mnie bo to mój młodszy brat, który błędnie myślał, że umrę na myśl o pylącej kredzie i syfie pod ścianą) na którąś gwiazdkę. Mało nie zwariowałam po zakupie kredy w pisakach, zwykłej kredy, kolorowej kredy… Syn, który miał wtedy jakieś 5 lat też miał mnóstwo frajdy jak już go do tej ściany z tą farbą dopuściłam i pozwoliłam się bawić tak jak on chciał 😛
Co do córki to najwięcej radości miałam z piasku kinetycznego. Do teraz mam wrażenie, że to ja częściej nalegam na zabawę niż ona.
Z rzeczy półmaterialnych:
Płyta dvd plus ścieżka dźwiękowa do Vaiany dały nam cudownie spędzone wspólne godziny. Co ciekawsze przez dłuższy czas, córka zamiast pozwalać mi czytać normalne bajki na dobranoc to podsuwała książeczkę z tekstami piosenek i musiałam jej na dobranoc prześpiewywać całą ścieżkę dźwiękową (razem z tymi wszystkimi omataematane w jakimś polinezyjskim języku). To moja ukochana bajka więc bawiłam się przy tym każdorazowo świetnie.
Z rzeczy niematerialnych:
Niespodziewany wyjazd na jeden dzień nad morze 2 tygodnie temu był dla nas wszystkich zaskoczeniem. Ophelia w Irlandii dała nam nieoczekiwane 22st.C. i pretekst żeby zrobić dziecku wagary w poniedziałek i wyskoczyć nad morze. Wszyscy byliśmy szalenie uradowani (córka zmoczyła 8 kompletów ubrań, syn tylko 2 komplety), dzieciaki głównie skakały przez fale, ja głównie zbierałam bursztynki i łapałam plażowy namiot bo trochę wiało. Taki pełen spontan był lepszy niż którekolwiek planowane wakacje (może dlatego, że to taka dodatkowa atrakcje w najmniej spodziewanym momencie).
Największe 2 marzenia syna które mogłam spełnić to 1 posiadanie brata i własnego pokoju po 3lataxh samotnego wychowywania Syna w kawalerce znalazłam mężczyznę który pokochał nasza dwójkę i stworzyliśmy dom w ciasnej kawalerce z wc na polpietrze stworZylismy batata dla niego i dla nas 🙂 syn marzył o zielonym pokoju udało się po ciezkich bojach mamy mieszkanko w kamienicy ale mamy 2pokoje i wc w mieszkaniu a synowie maja swój pokój zielony jak chciał 🙂 teraz 5latek i 1latek maja swój pokój w którym się bawią niby tak niewiele niby każdy to teraz ma mieszkanie z pokojem dla dziecka / dzieci a łazienka i wc w mieszkaniu to standard w dzisiejszych czasach ale niestety mimo ukończonych studiów mimo pracy we 2 nie zawsze jest to moZliwe na kupno i kredyt nas nie stać Wiec czuje się super mama ze mimo wielu przeszkód staram się dać moim synom to co najlepsze – jestem super mama a kuchnia która mogłabym wygrać zapełniła by lukę w zielonym pokoiku moich synów ^^
Moja 2,5letnia córka marzy niemalże o wszystkim co zobaczy w telewizji lub u innego dziecka. Są to marzenia raz małe, raz większe, a czasem nawet w ogóle nie do zrealizowania. Ale pamiętam jak dziś ten dziki pisk radości gdy pociąg wjeżdżał na peron, pamiętam z jakim przejęciem wchodziła do wagonu, pamietam ten odciśnięty mały nosek na szybie w przedziale i pamiętam jak wciąż chwaliła się, że jedzie pociągiem jak świnka Peppa 😉 .
To nic że musiałyśmy jechać ponad godzine w zatłoczonych autobusach, aby dostać się na najbliższą stacje i przejechać się dwa przystanki „ciuchcia” i wrócić. Zdecydowanie było warto 🙂
Oczywiscie domek dla lalek stałoby się od razu największym marzeniem zaraz po zobaczeniu go, wiec spróbuje wyprzedzic fakty 🙂
kovalska.kik@gmail.com
Mojej córki marzenia zmieniaja się z prędkością światła lub z prędkością reklam w telewizji (ups!). Ale ostatnie Jej marzenie to bycie księżniczka. No i codziennie siada na tym tronie i pijemy herbatkę są też tańce i przebieranki. Tak bardzo chciała być ta księżniczka że matka uszyła jej ksiezniczkową sukienkę, chociaż matka talentu nie ma I myślę że to jest taka rzeczą która się najbardziej jaram (bo sama kiedyś chciałam być księżniczka). Sprawienie że 3 latka biega po domu w tej „sukni” i się cieszy ze jest księżniczka Marcelina. I dlatego prosilibyśmy o rezydencje lodową.
Największym szczęściem jak dotąd był moment gdy razem z mężem zdecydowaliśmy o zniszczeniu największego na tamtą chwilę marzenia naszego syna o piętrowym łóżku że zjeżdżalnia, samo projektowanie pokazywanie mu rysunków jego piski szczęścia sprawiały że bujalam wysoko nad ziemią, w trakcie realizacji łóżka projekt ewoluował ale każda zmiana była konsultanta z małym architektem, kiedy łóżko zostało postawione radości nie było końca że zjeżdżalni powstała ścianka wspinaczkowa, łóżko stało się baza a pod nim powstała jaskinia cieszyła się razem z synem. Po części to było i moje Marzenie z dzieciństwa które dzieliłam z synem. To właśnie dla takich chwil warto żyć, a wszelkie bóle porodowe są uzasadnione, bo zostaną ci opłacone każdym uśmiechem i radością twojego dziecka. I choć cała historia dotyczy syna to nagrada chciałabym obdarować córkę, by tym razem z nią dzielić Marzenie z dzieciństwa. Domek dla lalek uszczesliwi obie moje pociechy.
Olinku no pewnie, że nie jestem z choinki! I takich niby synowskich ale i swoich marzeń to ja kilka spełniłam, większych czy mniejszych- różnie ? Bo ja kocham tę frajdę i jego i swoją. A te najważniejsze? Nigdy ale to NIGDY rodzice nie mogli pojechać z nami na wakacje. Całe życie są rolnikami i stada krów nie mogli zostawić. Było mi przykro, to było moje dziecięce marzenie, które się nie spełniło. Rok temu syn, wtedy 4-letni, parę razy zapytał czy gdzieś pojedziemy bo koledzy byli to tu-to tam z rodzicami a ja w wakacje pracując w hotelu nad jeziorem nigdzie nie mogłam się ruszyć. Przyszedł wrzesień, początek przedszkola… i ogromny smutek w jego oczkach, że nigdzie nie pojechał z rodzicami bo oczywiście w przedszkolu pani pytała gdzie dzieci były i on nie miał co opowiedzieć. I wtedy pełen spontan- wniosek o tydzień urlopu z groźbą, że jak nie dostanę to się zwalniam (a na to sobie nie mogli pozwolić w pracy), szybkie poszukiwania jakiegokolwiek noclegu w Krynicy Zdrój. No i 7 września już byliśmy na miejscu. Syn zaniemówił! Takich szczęśliwych oczu nigdy wcześniej nie miał. Bo oczywiście nic mu nie powiedzieliśmy a drogę 450km przespał ? Na zmianę biegał jak wariat po całym obejściu agroturystyki i nas przytulał. Obłęd! A wieczorem dowiedziałam się od mojego J, że… jak patrzył na mnie to podobno miałam tak samo szczęśliwe oczy ?
Jako ewentualną nagrodę wybieram willę. Synowi spełniłam marzenie a tu córka za miesiąc się pojawi ? Może przebiję Was i prezent czekający od lutego aż do urodzin. U mnie będzie czekał pewnie ze dwa lata ? Pozdrawiam kwieciście,
paluszkiewicz.d.89@gmail.com
Moja córeczka jest Jeszcze za mała abym mogła spełniać jej marzenia. Ma dopiero 8 miesięcy. Od kilku lat za to spełniam marzenia córeczki swojego brata. Chociaż najważniejsze życzenie w jej życiu spełnili mój brat z żoną. Marzyła o tym, żeby ona i jej braciszek mieli rodziców i… udało się 🙂 Mój brat z żoną 3 lata temu zostali ich rodzicami adopcyjnymi. To była rewolucja w życiu naszej rodziny ale przede w ich życiu. Staramy się całym sercem, żeby emocjonalnie nie brakowało im niczego, a kiedyś brakowało dużo. Może nawet wszystkiego. Na razie marzenia tej małej dziewczynki kręcą się wokół Anny i Elzy i dotyczą każdego aspektu- od kupienia długopisu z Elza po ożywienie bałwana Olafa 😉 Nawet jeśli nie wygram dla niej tego domku, to tak jakoś fajnie napisać ze ma się taką dzielną rodzinę 🙂 joanna.leszczynska22@gmail.com
Moje dzieciństwo nie było usłane rózami. Nigdy nie byłam tym dzieckiem, które miało wszystko na zawołanie. I dobrze, nie wyrosłam na próżną i rozpieszczoną babę. Wielu rzeczy nie dostałam, bo najzwyczajniej nie było moich rodziców stać na ekskluzywne zabawki. Większość zabawek i ubrań miałam po starszym rodzeństwie. Trochę mnie to denerwowało, ale
wszystko rozumiałam. Wszystkie moje koleżanki z osiedla marzyły o domku dla lalek. Nie raz bawiłyśmy się lalkami barbie na klatce schodowej. Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu z przedszkola, czekał na mnie w pokoju … Piękny, kartonowy domek dla lalek. Zrobiła go dla mnie moja starsza siostra, z którą zazwyczaj żarłyśmy się codziennie i wyrywałyśmy sobie nawzajem włosy z głowy. Spełniła moje nawiększe dotychczasowe marzenie. Od tamtej pory razem siedziałyśmy w moim pokoju i bawiłyśmy się lalkami w moim cudownym domku dla lalek. Teraz gdy mam swoją Zosię, chciałabym jej dać wszystko czego tylko zapragnie. Domek dla lalek, to byłby najlepsz prezent pod choinkę dla mojej córci…. Ok…, dla mnie też. ?
A tak na marginesie… To dla Zośki to raczej kuchnia. Uwielbia przyrządzać wyimaginowane potrawy zwane „ciasia”. Kiedyś zostanie szefem kuchni. Wierze w to ☺ Lalki barbie jeszcze ją nie kręcą. Któregoś pięknego dnia przekona się do lalek i spełnimy swoje wspólne marzenie ? Nawet jakby to miał być karton. ❤
Córcia jest jeszcze na tyle mała, że nie jest jeszcze w stanie powiedzieć czy okazać, tego co jest jej marzeniem, więc opisałam swoje ?
Nie mniej jednak uwielbiam sprawiać jej przyjemność. Kocham patrzeć na to, jak się cieszy, kiedy kolejny raz dostaje mus owocowy z ulubioną postacią z bajki albo lizaczka. ❤
Mega radością jest, kiedy dostaje szału na widok kota lub psa i to przebieranie nóżkami, jak nie może się już doczekać żeby dotknąć tej mięciutkiej sierści. Mogę pisać tak cały dzień. ☺
Okropnie nie mogę się doczekać świąt i tej chwili, kiedy będzie rozpakowywać swoje przezenciochy.
To znowu ja… ?
Daje jeszcze e-mail, tak na wszelki wypadek, jakby to akurat nas dopadł ten zaszczyt wygranej. ☺
Skorczewskas@gmail.com
Kiedy byłam mała i oglądałam teledyski marzyłam, żeby też tak umieć tańczyć. Przebierałam się i udawałam, że w nich występuję. Patrząc na moją pięciolatke czuje się jakbym cofnęła sie w czasie i patrzyla na siebie -robi dokładnie tak samo! Od zeszłego roku marzyła żeby chodzic na tańce i występować na scenie ale była za mała,nie było w naszej miejscowości grupy przedszkolnej a ja nie miałam możliwości żeby dowozic ją gdzieś dalej. W tym roku grupa jest i Oliwia od września jest najszczesliwsza tancerką świata. Byłam na pierwszych zajęciach i patrzyłam jak rozkwita w tańcu. Uczucie nie do opisania. Teraz obie spełniamy swoje dziecięce marzenia, bo i ja od roku należę do grupy tanecznej ? we wakacje obie grupy-moja i Oliwii -mają wystąpić razem w jednym układzie. Nie mozemy się doczekać!
Wszystkim życzę powodzenia bo każde marzenie warte jest spełnienia!
Bylybysmy szczęśliwe mając taką mega kuchnię ?
Kiedy byłam dzieckiem słyszałam ” spełnienia marzeń” lub „niech się spełnia marzenia”
Wielokrotnie nie miałam szans na to….. a to brak talentu a to ze mało istotne a to brak funduszy…. kiedy pojawiła się w mym świecie J. i każdy dzień nabierał innego wymiaru innego znaczenia…a ja uświadomiłam sobie (nie po raz pierwszy), ze marzenia to nie są po to by się spełniały a po to by je spełniać…. i tak kolejne lata bo J ma już niemal 9 lat…słucham jej pragnień,jej marzeń. Kiedyś były to zabawki…wiec zbieraliśmy na „wymarzoną” wspólnie kasę do skarbonki. Później chciała być gwiazdą disco-polo- zatem cierpliwie oglądałam jej domowe koncerty. Dojrzała do bycia gitarzystka w zespole rockowym- był kurs gitary… baletnicą też marzyła aby zostać teraz marzy o byciu akrobatka lub piłkarka. Choć nigdy te marzenia nie pokrywały się z moimi, (no może z wyjątkiem gwiazdy rocka) ? to uczestniczyłam w radościach i smutkach związanych z jej dążeniem do swych marzeń. Teraz szukamy babskiej drużyny piłki nożnej. Za rok czy dwa czy 10 lat pewnie będą inne marzenia. Może każde inne. Jednak ja właśnie spełniam swoje. Jakie? Uczestniczę w jej życiu. W spełnianiu tych marzeń. Wspieram ja. Kibicuje. Nawet wtedy kiedy mi się nie podobają.
Staram się dawać jej możliwości aby mogła spełnić swoje marzenia, bo właśnie w ten sposób spełniam swoje własne.
Moze bedzie banalnie…ale najwiekszym marzeniem mojej corki byl braciszek…tak strasznie chciala byc starsza siostra…
Kiedy Leos przyszedl na swiat i Nika(lat 4) zobaczyla go po raz 1 podczas karmienia go przeze mnie piersia rozplakala sie podbiegla sciagnela bluzeczke i zaczela ciagnac swojego malutkiego cycuszka w jego kierunku wołając „mama ja psejmuje twoje obowiązki Ty się zmecylas to odpocnies!” Najpiękniejsza chwila mojego życia. Synek ma 7 miesięcy córka do dziś wstaje ze mną w nocy i tylko na jej pomoc mogę liczyć kiedy malutki płacze a ja nie zdążę zrobić mleka nim się rozkrzyczy bo od 2 miesięcy jest na butelce. Chciałabym bardzo wynagrodzić jej te wszystkie nieprzespane razem ze mną noce… domkiem bo wiem że o nim marzy a mnie pewnie nie prędko będzie stać na taki zakup. Jest dla mnie ogromna pomocą choć żeby nie było zbyt kolorowo potrafi być też mała rozwrzeszczana @ ?
Kocham moje dzieci nad zycie.
Witam. Nazywam się Zuza. Mam 8 miesięczne cudo , które wygrało walkę o życie. Urodziła się z nowotworem – potworniak krzyzowo guziczny. I przeżyła ciężką operację usunięcia go w czwartej dobie życia. I to był dla mnie najpiękniejszy prezent w życiu który – o dziwo córeczka mi dała ! Ja najbardziej na świecie jak byłam mała chciałam mieć misia który grał piosenki i uczył . Kupiłam jej mimo że jest tak mała ale go uwielbia ! Czasami daje mamie się pobawić ale nie zawsze . 🙂
PS. Warto kochać życie takim jakim jest .. i cieszyć się każdą chwilą . Dziękuję Bogu za cud jaki mi dał ?
Moja trzyletnia Julka,odkąd dowidziała się,że będzie miała swój pokój powtarzała jak mantra,że marzy o łóżku z „frozenem”(czyli z postaciami z „Krainy lodu”).
Nie ważne,ze inne przecudowne, baśniowe łóżka z misiami, kotkami, księżniczkami i wszystkimi innymi cudami świata były o jakieś 3-4 stówy tańsze..
”Mamuś,proszę Cię,ja chce takie z Anną i Elsą”.
No dobra,pomyslalam. Darujemy sobie fototapetę do sypialni albo coś innego odłożymy na później. A Ty mi tylko spróbuj w nim sama nie spać…:P
I takim to sposobem Julka dostała urocze łóżko dziecięce,w którym uwielbia spać i każdemu,do kogo nabierze zaufania na tyle,żeby zamienić pół zdania opowiada,że „ma łóżko z Anną i Elsą i Swenem,który robi tak…i wyciąga język demonstrując jak Swen z obrazka łapie płatki śniegu:D A ja wtedy pękam z dumy i radości 🙂 I wiem,że warto było,nawet jeśli mój mały uparciuch zaraz z niego wyrośnie…
Obie z Julką byłybyśmy przeszczęśliwe,gdyby było nam dane wygrać domek/willę Elzy 🙂
Komenda Policji lego wraz z akcesoriami podarowana przez Mikołaja ! Przez 2 dni nie było obiadu bo składałam od rana do wieczora?
Hmm największe marzenie mojego synka???? nie wiem czy wtedy był na tyle świadomy tego ale chyba tak.
Po porodzie byłam w szpitalu, ostre zapalenie trzustki i powikłania… co wróciłam ze szpitala do domu to ledwo 2-3 dni i powrót na szpitalny oddział.. walczyłam z chorobą, tęsknotą i strachem dla niego… Mojego synka i mnie dzieliło 60 km , niby nic ,ale rozmowa z rodzicami i gaworzenie wypływające z głośnika telefonu rozklejało mnie dogłębnie. Dałam radę, pokonałam przeciwnika który zatruł mój organizm i chciał zabrać z tego świata. Pokonałam go dla syna. I tak 30kg mniej mnie (z80kg) wracam wreszcie do domu.. syn już prawie 6miesięcy.. wchodzę do kuchni, moja mama trzyma go na rękach, on patrzy na mnie chwilę i nic… ani uśmiechu zero reakcji… zmartwilam się, a na twarzy z radości powrotu do domu zrobiła się smutna mina do momentu gdy powiedziałam” cześć kochanie to ja twoja mama” wtedy synek uśmiechnął się, popłakał i wyciągnął rączki do mnie.. od tamtej pory nie opuszczałam go nawet na chwilę.
Kuchnia bo to mały pomocnik mamy podczas stania przy garach
anna.wozniak1993@op.pl
Największym marzeniem mojej córki (Nadia lat 3,5) było mieć swój pokój… Z różnych przyczyn mieszkalismt w kawalerce. W tym roku udało się kupić duże mieszkanie. Jest ten wymarzony pokój. Do remontu totalnego,ale jest! Widziałam ta radowc ze może poukładać po swojemu. Kupiliśmy nowe mebelki i Nadii bardzo marzy się taki domek.. Uwielbia się bawić lalkami. Kolejnym spelnionym marzeniem jest… Czas… Którego ciągle brak.. Ciągle praca praca.. Widzę ta radość w jej oczach kiedy w końcu mam wolne lub urlop i spędzam czas tylko z nią. Jest to najpiękniejszy czas… Pozdrawiam. Ps. Uwielbiam Twoje poczucie humoru ??? wioleta8707@wp.pl
Nie bede sie rozpisywać . Moje dziecię ma 14 mcy i do tej pory spełniłam jego jedno marzenie , a mianowicie wyjście na swiat kurczę jak on sie pchał , kopał niczym Lewy do bramki . .. Gdy w końcu wyskoczył , a raczej otworzyli mu bardziej wrota
I go ujrzałam był taki pomarszczony , brudny i rozwrzeszczany !!! To właśnie to jego wyjście sprawiło mi wiele radości ? Ps. Kuchnia by sie przydała , moze by sie nauczył gotować dla matki , a nie tylko jeść od matki ? Moze by sie nauczył myć naczynia tez .
Jesteśmy na tym etapie, ze nie znam marzen swojego dziecka, bo jeszcze nie potrafi mi o tym powiedzieć 🙂 Sądzę, że na razie szczytem jej szczęścia jest pełen żołądek, sucha pielucha i moja bliskość 🙂 oraz możliwość rozładowania energii, która w sobie ma 🙂
Jednakże największą radością sprawiłoby mi jakby udało mi się wychować córkę tak, by miała w sobie sile do realizacji własnych marzen i nigdy się podawała mimo przeszkód i trudności, których zapewne w swoim życiu doświadczy. Miodem na moje serce i najpiękniejszym momentem w moim w życiu będzie, kiedy usłyszę z jej ust: „Mamo, jestem szczęśliwa”.
A co do nagrody, wybor będzie prosty. Na tym etapie moje dziecko bardzo interesuje kuchnia 🙂 także będzie zadowolona z posiadania własnych garnków i szafek 😉
Całe dzieciństwo marzylam o koniu na biegunach i gdy go dostałam byłam w 7 niebie. Niestety moja euforia nie trwała długo bo w odwiedziny wpadł kiedyś mocno zachwiany wujek i się na nim pobujal… chyba nie musze mówić, że nie było, co zbierać… dlatego gdy mój synek zaczął interesować się konikami wiedziałam że pod choinką znajdzie najpiękniejszego konia na biegunach, a obok Drewniana kuchnie ???
Mój Karmelek jeszcze malutki (9msc) i mówi dialektem, ale można powiedzieć, że marzenia już ma. Dzieć mój od urodzenia wyrywny bardzo. Wiek i to co może robić w danym miesiącu swojego życia, uważa za przereklamowane. Dowodem może być chęć stania na swoich szkitkach gdy ledwo szósty miesiąc strzelił. Niestety pani rehabilitantka „nu nu” paluszkiem na ten wyczyn zrobiła i powstrzymywać Szogunka kazała. A że (na prośbę wypowiedzianą jeszcze do brzucha) córka indywidualistką jest od pierwszych minut życia swego, bunt i płacz okrutny po każdym posadzeniu. Na buzi niezrozumienie, żal w oczętach, a płacz wymowny z wyraźną pretensją. Dwa miesiące Dzieć mój niezmordowanie próby podejmował, aż w końcu pani rehabilitantka paluszek schowała i zielone światło dała. Radość Szogunka mojego z tego , że stać sama może przeogromna była. Dołeczki w policzkach tak głębokie od szerokiego uśmiechu jak jeszcze nigdy wcześniej i pisk radości z nowych możliwości brojenia – BEZCENNE. Widząc ją w tamtym momencie mogę powiedzieć, że spełniło się jej marzenie ? i moje też.
Kuchnia idealnym prezentem by była. Córka w tatę zapatrzona, a tatuś kucharzyć lubi, więc razem mogliby coś zgotować ?
urbanska.katarzyna.anna@gmail.com
Pozdrawiam serdecznie
Nie mam jeszcze własnych dzieci, ale mam siostrzeńca i kilkoro dzieci, którymi się opiekowałam i opiekuję. Jestem Nianią i ciocią Lucjana (2,5 l) i już niedługo kolejnego małego chłopczyka (imienia na razie brak). Nie lubię się chwalić jaka jestem, ale kocham dzieci nad życie czy to moje czy to cudze. Nie potrafię pójść do domu w którym są dzieci z pustymi rękami. Kiedy dowiedziałam się, że zostanę ciocią byłam przeszczęśliwa. Odwiedzałam siostrę codziennie kiedy była w ciąży i kiedy urodził się Lucek. Nie chciałam być dla niego 'weekendową ciotką’. Chciałam być dla niego ciocią, której sama nie miałam. Taką która kocha jak matka i rozpieszcza jak babcia, ale też uczy. Chciałam też zdobyć odpowiednie kwalifikacje do pracy z dziećmi i musiałam wyjechać do oddalonego o 200km miasta. I niestety zostałam 'weekendową ciotką’, która każdego dnia strasznie tęskni. Lucjan uwielbia bajkę Auta i naszą umową jest, że za każdym razem kiedy przyjeżdżam, przywożę mu jedno autko z bajki. Radość jest ogromna. Ale największym szczęściem jest dla mnie kiedy Lucek przychodzi, siada mi na kolanach i mówi: „Cieszę się, że jesteś”. Lubi też naśladować mamę podczas gotowania, dlatego myślę, że bardzo ucieszyłby się z kuchni, w której mógłby robić dla swojej mamy i cioci obiadki☺
Hmm… To jest ciekawe pytanie które spełnione marzenie mojej córki przyniosło mi wiele radości może to nie jest materialne marzenie… Z tego względu że mieszkamy za granicą i co się z tym wiąże nie często widzimy się z najbliższą rodziną marzeniem mojej córki było aby na jej 10tych urodzinach byli wszyscy najbliżsi A w szczególności jej matka chrzestna A moja siostra że swoimi dziećmi które Marcysia traktuje jak swoje rodzeństwo chodź widzą się może z 5 razy do roku. Więc jaka była moja radość usłyszenia od córki że rezygnuje z Kinder balu i innych prezentów na poczet tego żeby kupić kuzynostwu i cioci bilety i w zgielku rodzinnej atmosfery sświętować jakże ważne 10 urodziny. Jeśli wygram nagrodę chciała bym podarować na poczet jakiegoś domu dziecka w Łodzi tam na pewno niejedna dziewczynka spełni swoje marzenie o takim domku dla lalek…. mam nadzieję że mój wpis ma ręce i nogi bo pisze bo prawie zasypiajac?. Pozdrawiam wszystkich rodziców ????
Nie wiem czy spełniam marzenia materialne mojego Lenciula bo nie ma jeszcze nawet 2 latek i tak naprawdę to radoche sprawia jej praktycznie wszystko. Nawet list przyniesiony że skrzynki jest powodem do uśmiechu. Papierek znaleziony w mojej kurtce. Ale jedno jest pewne największa radość i szczęście słyszę otwierając drzwi do mieszkania po powrocie z pracy. Jeszcze się nie widzimy A już słyszę MAMUSIAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! I TO JEST MOMENT kiedy moje dziecko jest szczęśliwe i spełnia się jej marzenie mama wróciła i jest tylko jej ☺ Lenka uwielbia gotować z mamą ?
Cześć Olinku. Mój Julian ma dopiero dwa lata i jego marzeniem jest póki co opędzlowanie całego opakowania kinderek, także ten ? niemniej jednak myślę że poniekąd spełniłam marzenie, które prędzej czy później dopada każdego jedynka – dałam mu siostrę ? Na naszym weselu, gdzie byliśmy młodzi, piękni i bezdzietni, siedzieliśmy z mężem plecami do siebie i wodzirej zapytał nas ile będziemy mieć potomstwa – oboje pokazaliśmy (o zgrozo!) trzy palce. Ha! Naiwniaki ? Czternaście miesięcy później na świecie pojawił się On- 2160g ciałka w inkubatorze po cesarce w narkozie na cito. I zaczęła się jazda bez trzymanki. Cyc fe, po butli rzyga, kolki, srolki, ziuzianie na rękach. Świat stanął na głowie i napier**lał brekdensy. Dżuliano miał siedem miesięcy jak szwagier namówił nas na rodzinną majówkę w góry, ot czterysta kilometrów w jedną stronę. Wył pół drogi, kolejne pół przespał. Targalismy go po wyciągach, jaskiniach i zamkach. W głowie ciągle ŁAAAJ, łaj daliśmy się namówić, padamy na ryje gorzej niż w domu a jeszcze za to płacimy!! Teściowa przyszła z odsieczą, jedźcie dzieci do knajpy na obiad, ja łobuza w hotelu okiełznam. Pamiętam jak dziś – 'U prezesowej’, przełykając marnej jakości dania, patrzylismy na siebie ze starym i ocenialiśmy skalę zniszczeń owych siedmiu miesięcy. Próbowaliśmy ogarnąć jakiś zarys przyszłości, podjąć jakąkolwiek rozmowę która nie sprowadza się do 'zesrał się już dzisiaj? JAKI KOLOR?!’. Pół talerza pierogów później wiedzieliśmy jedno – chcemy dla Julka rodzeństwa, a my damy radę ogarnąć po raz kolejny ten życiowy armagedon tylko ciurkiem, ciągiem, z kopyta. Dla jednych totalny madness, dla nas wtedy decyzja podjęta w logiczny (!) sposób… Ha! Naiwniaki again. Jedenaście miesięcy później poza książeczką z Psim Patrolem przywiozłam synowi ze szpitala małą puchatą kulkę zwaną Marią. Nie ogarnął że to dla niego. Nie ogarnął że na stałe. Nie ogarnął że ta istota żyje i jak śpi to trzeba przestać czasem wyć na pół chałupy Oczy zielone. Od tamtego dnia minęło osiem miesięcy. Nie żałuję ani tyci, chociaż straciłam pół włosów, całe cycki, samotne wypady do biedry i męża w łóżku. Ale teraz czuję, że jesteśmy w komplecie. Że chociaż nieraz i niejeden będą się tłuc bez opamiętania, że będzie non stop 'mamo, a on/ona mi…!’, że będę kombinować jak wyczarować kasę na dwa różne obozy czy przemeblować pół chałupy żeby każdy miał swoją strefę… To wiem też, że oni mają siebie. Na dobre i złe. Na zawsze. I pomiędzy bawieniem się w sędziego podczas kolejnej sprzeczki i dzieleniu batonika na dwie IDENTYCZNE połowy będę wpajać do tych małych główek, że oni są drużyną, że grają do jednej bramki. Że choćby świat był przeciwko, to On ma Jego, a On Ją. I kocham te moje szoguny nad życie, chociaż średnio trzy razy dziennie złożecze pod nosem, że 'teraz to mnie kurrr… na na pewno w kaftanie odwiozą’? I chociaż to gówno prawda, że drugie dziecko jest przeciwieństwem pierwszego, to polecam! Jak przez pierwsze pół roku nie masz wylewu, to znaczy że dzieci rok po roku to był grejt ajdia! ? A dla szogunów chciałabym kuchnię, żeby Maryś mogła trenować odsyłanie chłopa do garów ? jak szaleć to szaleć! Mój mail dorotkaosw@interia.pl PS Ściskam Lenonka, ja też jestem dwudziestypiątydziesiąty urodzona i to jest data inteligentnych babek z charakterem! 🙂 a co 😀
Boszzz,cóż za piękna opowieść! Chociaż nie umiałabym tego opowiedzieć w tak magiczny i zabawny sposób,to też właśnie czekamy na rodzeństwo dla naszej córy! Niestety troszkę bardziej się ociągaliśmy i różnica wieku będzie niecałe 4 lata,ale zgadzam się z Tobą w 100 %,że dzieciaki powinno mieć kogoś na zawsze! Może naprawimy swój „błąd ociągania się” i postaramy się o trzecie…? Czas pokaże,najpierw niech się drugie zdrowo i szczęśliwie urodzi. A Ciebie pozdrawiam serdecznie i życzę dużo szczęśliwych i spokojnych chwil 🙂
Moja córka ma prawie 3 lata, o jej wielkich marzeniach wiem niewiele, natomiast o potrzebach biężących trzylatka komunikuje w dość bezlitosny sposób. Co ja tu będę tłumaczyć, każdy wie, że wszystko jest na 'wczoraj’. Wulkan energii, który po przebudzeniu o 6 rano pyta, czy już można skakać po łóżku?! Często za nią nie nadążam, Ona chce ciągle coś robić. Mamo chodź na klocki, Mamo puzzle, Mamo bądź koniem, Mamo plastelina, Mamo farby. To są bieżące potrzeby, ale dla tak małego dziecka to pewnie marzenia.. Marzenie by być potrzebnym.. Dlatego choć często mi się nie chce udawać konia, bawić się w dom, babrać się w farbach, to staram się ogarnąć i zebrać w sobie dla niej. Pobyć razem, pobawić się, tak żeby dobrze mnie zapamiętała i wiedziała, że ja też dla niej byłam, miałam czas, chciało mi się, nie siedziałam tylko na kanapie z pilotem, czy telefonem w ręku narzekając w myślach na przeciętność egzystencji. Właśnie wtedy kiedy się ruszę, to łapię się na tym, że kleję plastelinę w zamyśleniu, układam różne budowle z klocków, przyjemnie mi się maluje, wczuwam się w świat dziecka i przypominam sobie, że to były takie dobre chwile, które też chciałam dzielić ze swoimi rodzicami i przykro mi było kiedy odmawiali. Dlatego największą przyjemnością jest dla mnie spełnianie takich małych marzeń/potrzeb mojej córki. To sprawia mi największą radość- budowanie poczucia, że jestem dla niej i zawsze możemy wspólnie spędzić czas.
Myślę, że przydałaby Nam się kuchnia. Po udawaniu konia, jestem jednak trochę głodna, a córka karmi mnie wtedy klockami, długo tak nie pociągne.. 🙂
Hej. Mnie największą radość dał budowana z kartoniku koparka którą „jezdzi”. Jestem kompletnym debilem technicznym a tu do zrobienia koparka z kartonu sama własnoręcznie (na moim.insta foto koparki). Miała.byc duża mieć koła,łyche i jeździć spełniłam marzenie synka a suma mnie normalnie aż wydluzyla o kilka cm. Kiedyś synek marzył o kuchence do gotowania (mały następca Gesslerowej) zrobiłam z kartonu i płyt cd Ale…. rozwaliła się. Straciłam honor i autorytet wtedy w oczach dziecka (stąd pomysł koparki).
Ewelina
ewelinamariajach@gmail.com
To było marzenie spełnione bardziej z przypadku ? A wiec w Wielkanoc tego roku Młody był u swojego taty. No i gdy wrócił, powiedziałam my ze był zajączek, zostawił dla niego prezenty na podwórku ale ze padało to schowałem do środka. Dziecko przeszczęśliwa ze zajączek przyniósł to co Młody chciał. No ale.. zaczęły sie pytania czy go zobaczy, jak zajączek wyglada, ze on marzy żeby zobaczyć zajaczka. Tłumaczyłam ze zajączek mieszka w lesie a po za tym miał duzo pracy żeby roznieść dzieciom prezenty.. ale nie satysfakcjonowały go moje opowieści. I tak minął lany poniedziałek, we wtorek rano wychodzimy do przedszkola a tam co? Przed domem kica zajac!! Radość Alexa jak go zobaczył nie do opisania. Ta euforia, bieganie za nim i krzyczenie, potem opowiadania wszystkim ze on widział wielkanocnego zajączka ale biegał tak szybko ze chyba dalej mu sie spieszyło żeby prezenty rozdawać.. haha dzieciaca wyobraźnia ? Młody lubi pomagać mamie w kuchni wiec myśle ze był by z kuchenki zadowolony ?
O tak spelniam swoje dzieciece marzenia dajac jak najwiecej swoim dzieciom ( karolka 5 lat i kubus 2) nie tylko materialnie. Pamietam jak moja corcia zaczęła bawic sie bobasami i innym laleczkami dzidziusiami. Fajnie fajnie zabawa w karmienie kupki i kompanie ? wkoncu przyszla kolej na Barbie ? wow jaka ja bylam zajarana kupujac jej w Biedrze, na promocji, w wigilie rano lecac po majonez, Barbie Syrenke. O jaaaa mega szał. Mala sie cieszyla ale ja frajde mialam wieksza. I tak siedzialam i czesalam i czesalam jak psycholka ? pozdro 600
Zawsze opowiadałam mojej córce o wielu miejscach które zwiedziłam będąc dzieckiem. Pomimo tego, że mój tata sam pracował , a miałam jeszcze dwóch braci, to starali się nam zapewniać podróże w miarę swoich możliwości. Córka zawsze słuchała tych opowieści z zaciekawieniem. Kazała kupić sb globus i zaznaczyła gdzie chciałaby pojechać. Tak sie zdarzyło, że moi rodzice nadal często podróżują po Europie, A po konsultacjach z nimi doszliśmy do wniosku, że jest już na tyle duża,że będą ją zabierali ze sobą ? i tak już od 3 lat moja córka zwiedza sobie wiele zakątków Europy, a przyszły weekend spędzi z dziadkami we Francji ? Tym sposobem spełniło się jej marzenie, a i mi dało to ogromne szczęście ponieważ wiem, że było to dla niej ważne i cieszę się, że jest szczęśliwa i opowiada mi o wszystkim co widziała gdy wraca. A egoistyczną uciechą jest dla mnie to, że w czasie jej wyjazdów ja mogę sb najzwyczajniej w świecie odpocząć, nałożyć maseczkę, poczytać książkę, czy poleżeć w łóżku do południa w dzień wolny ???
Preferowana nagroda to willa Elzy,
E-mail: patrysia.sliwinska@wp.pl
W sumie to przy dwójce dziewuszysk ciężko wybrać, które spełnione ich marzenie ucieszyło mnie najbardziej, czy niespodziankowy wyjazd wakacyjny, kiedy już nie mieliśmy hajsu żeby jechać, a jednak, (polspiace do auta itd.), czy wygrana Grand Prix w konkursie piosenki (wiadomo, że moja zasługa, bo po kim ten piękny głos, no po kim? ) czy może małe kotki, o które mi młoda suszyla głowę i ja przytulam je mimo mojej alergii (i spiewamy: przez twe oczy czerwone oszalaaaaaalem)… Na dodatek wiesz, Radomska, to jest tak, że jak napisze o jednej to drugiej będzie żal, że to nie o niej (no dobra, nie przeczytają, ale ja mam tą sprawiedliwość już w sobie ?). Do brzegu. Najbardziej utkwiły mi w głowie poprzednie święta Bożego Narodzenia, bo o tym prezencie słyszałam już od września. Moja OLA zresztą, jest bardzo konsekwentna w swoich postanowieniach i potrafi wiercic dziurę miesiącami, dniami i godzinami o jedną rzecz. Wiedziałam, że muszę wykopać pieniądze spod ziemi, mimo że cena w jednym z popularnych sklepów zabawkowych zbila mnie z nóg (1/3 wypłaty za lalkę…). Oli powiedziałam, że niestety nie stać nas na takie prezenty, bo wtedy reszta rodziny musiałaby zadowolić się czekoladopodobnym gwiazdorkiem, na co przystała, pociagajac nosem, bo dziecko empatyczne, po matce, wiadomo. Podsumowując, udało mi się kupić tą lalkę za połowę tamtej kwoty, ale najważniejsza była jej reakcja, kiedy z językiem na wierzchu rozerwala papiery… Nie wiedziałam czy najpierw zrobi dziurę w suficie czy w podłodze :)))) uwielbiam to wspomnienie i to uczucie, towarzyszące mi do dziś na tą myśl. You know what I mean?
Hej Olinus, bardzo ciekawy temat (pytanie konkursowe) , mam synka Marcela (4,5r) , jest dzieckiem energicznym, kochanym, doceniajcym wszystko co dostanie lobuziakiem 🙂 oraz ogromnym marzycielem….co chwile marzy mu sie cos innego, a to spiderman, a to batman, czasem trafi sie stroj strazaka czy żołnierza, każdy usmiech na jego malej buzi , jego maślane oczka wywołują we mnie wiele emocji, kocham gdy mogę spelniac jego male marzenia….natomiast co mi sprawia najwięcej radosci? Nie wiem czy to są jego marzenia wydaje mi sie ze to zwyczajne chęć spędzenia czasu razem, ja bardzo uwielbiam gdy, Marcel pomaga mi gotowac, kazdego dnia gotujemy razem(czasem foch i wtedy mowi”nie bede twoim pomoćnikiem, na szczęście szybko mu przychodzi), kuchnia wyglada wtedy jak by przelecial tajfun, to są to takie chwile razem…. Marcel odrobine pomaga spełnić moje marzenia 🙂
Romka ma dopiero 3 miesiące więc jej główne marzenie to cyc „na czas”, przytulanie i sucha pupencja☺ Domek dla lalek to moje marzenie. I taki dostałam od mamy gdy miałam 3 lata, z kartonu, obklejony materiałami z jakiś starych poszewek i koszulek. Mebelki były plastikowe ściągnięte od znajomych z Niemców lub zrobione z klocków. Był piękny, dwupokojowy i tylko mój! Barbi mieściła się „na styk”, czyli na siedząco. Niestety uległ zniszczeniu i nie mam go nawet na zdjęciach. Teraz Romiszczowi też zrobię taki, chyba, że Radomska doceni moje marzenie o drewnianym domku dla lalek bo
przyjaciel kredyt ogranicza realizację marzeń☺ @teamradomskiej
Co prawda mój syn ma dopiero 16 miesięcy aczkolwiek każdego dnia spełnia swoje marzenia o których jeszcze nie jest świadomy, natomiast mnie osobiście daje to najwięcej szczęścia na świecie. Każdego dnia ciężko pracuje, by dojść do siebie i być sprawnym fizycznie, bo tak naprawdę mogło go dziś nie być, wygrał życie, teraz walczy o sprawność a ja jestem najdumniejsza mamą na świecie, że mój syn to dziecko niezniszczalne 😉 nawet 1 pkt Apgar to dla niego pestka 🙂 te nagrody nie przydadzą mu się, ponieważ jeszcze musi popracować nad sobą żeby się czymkolwiek bawić, dlatego chciałabym wygrać domek dla lalek dla jego 4 letniej kuzynki Natalki, której mama jest super mamą, zapracowaną i oddającą całe serce dla swoich dzieci 🙂
Mój email: paszynska.natalia@gmail.com
Bardzo długo opierałam się prośbom córki o rolki.Nie wiem czemu.Przecież są ochraniacze,są rodzice obok.Nie sądziłam,że to było aż tak wielkie marzenie,bo dziecko jest nieśmiałe i nie kapryśne.Myślałam więc,że może aż tak bardzo jej nie zależy…Długo dawała znaki,że jednak rolki to marzenie ogromne.Zdecydowałam się.Kupiłam na imieniny w maju bez obiecania,bez ostrzeżenia,bez emocji.I rozpłakała się córka,rozpłakałam się ja,bo wtedy,kiedy zobaczyła te białe rolki w kwiatki łzy pociekły a rzeka nie miała końca.Tak wycałowana to ja nigdy przez nikogo nie byłam.Usłyszałam mamuniu,mamusiu,maminko…i wiele innych najcudowniejszych określeń mamy.Rolki na noc leżały na poduszce przytulane jak skarb największy a ja nie umiałam przestać gapić się na jej szczęście
To było kiedy moja córka się urodziła.. zaświeciły mi się oczęta i cieszyłam się jak głupia, że w końcu będę jej kupować laleczki bobasy itp. No i minęły może 2 lata jak moja córka przepadła 😛 I żeby nie było jeszcze żadnej laleczki nie miała… chodziłam po prostu na różne spotkania chustowe dla mam i tam było mnóstwo dzidziusiów!! córka w ogóle się nie bawiła z rówieśnikami, tylko podawała obcej kobiecie pampersa, woziła dziecko w wózku i bujała, żeby nie płakało 🙂 a ja ? taka dumnaaa.. taka zachwyconaaa .. stwierdziałam, że muszę jej jakąś lalkę kupić. No i kupiłam jedną.. potem drugą.. trzecią.. i tak doszło do sześciu lalek bobasów bo ona tak bardzo wszystkie kochała na swój sposób 😛 teraz ma prawie 4 lata i powoli przechodzi na mniejsze laleczki, ale matka już wcześniej patrzyła na barbie itp:P akurat mąż przesłał mi filmik o kobiecie która przemalowuje twarze laleczkom BRATZ ( o matulu jakie to szkarady, mówię Wam) i stwierdziłam, że jeśli moja córka ma w przyszłości się bawić lalkami to niech one będą naturalne! zaczęłam je malować, przebierać na bardziej dziewczęce ubranka i nawet mój wtedy 6 letni syn stwierdził, że chce mieć swoją laleczkę 🙂 nawet nie wiecie jak mnie to ucieszyło! do dziś oboje śpią z tymi laleczkami, przebierają je a ja się rozczulam za każdym razem jak ich widzę z radosnymi twarzyczkami ! 🙂 syn ogólnie uwielbia klocki LEGO, auta ale też… laleczki 😛 razem z córką gotują, wożą w wózku (oczywiście wózek to formuła a co 😛 ) a ja jestem najszczęśliwszą matką, że się w końcu dogadują 😀
Moja córka jeszcze 7 l ? zawsze marzyla o takim domku ale niestety te marzenie sie nie spelniolo jak wiele innych gdyby taki wygrala byla by najszesliwsza a ja razem z nia ja rowniez o takim marzam za dziecka lecz nigdy takiego nie mialam ….
Chciałabym wygrać domek, nie dla mojego dziecka, ale dla córki mojej siostry. Urodziła je już prawie 3 lata temu, po latach starań i bieganiu od lekarza do lekarza, ponieważ leczy się na endometriozę. Dziecko to dla niej największy skarb i myślę, że każda nawet najdrobniejsza rzecz sprawia, że spełnia zarówno swoje jak i jej marzenia. Pewnie to zabrzmi banalnie, ale może zrozumiec to tylko inna kobieta, która tak dlugo czakała na dziecko. Kiedy przypomne sobie jak mała pierwszy raz szła do przedszkola, a ona przepłakała cały tydzień, bo jej „odebrali” dziecko chce mi się śmiać, ale takie sytuacje uświadamiają jak bardzo można kochać. Teraz planują jeszcze adopcję, więc domek przyda im się podwójnie 😉
Zastanawiam się pisać, nie pisać, pisać nie pisać, a w sumie co mi szkodzi.
Kiedyś jak byłam mała razem z siostrą marzyłyśmy o takiej mega, wypasionej kuchni ? Pamiętam, że kiedyś we wakacje u ciotki na takim typowo wiejskim śmietniku co to się wszystko wyrzuca, a później jest to wyrzucane gdzieś dalej znalazłyśmy starą, metalową kuchenkę ? Zaznaczam, że metalową i ciężką bo targałyśmy ją we dwie przez wioskę haha mieliśmy miny tak ucieszone jak złomiarze. Dobrze, że byłyśmy małe to nie pamiętamy min ludzi z wioski haha Hałas podczas targania tego i metalu pchanego po chodniku można sobie tylko wyobrazić. Ale co to później była za zabawa! Najlepsza i zapamiętana na zawsze. Błotne placki, sałatki z trawy no i jak się udało ukraść to z kwiatów mamy. Później nie wiadomo jak ale kuchenka nam po zimie znikła (pewnie rodzice sprzątali podwórko). Wracając do tematu: gdy dopiero co poznałam płeć, wiedziałam, że córa musi mieć kuchnię! No i znalazłam… wypasiona, jak ze snów, no taka cud, miód, malina i… cholernie droga. Ok. 800-900zł. Dziecię me często choruje to i odłożyć na to cudo było ciężko ale jest! Na 3 urodziny dostała kuchnię! Nie wiem kto bardziej piszczał ze szczęścia podczas otwierania prezentu: ja czy córka. Było warto tyle zbierać. Kuchnia jest w użyciu cały czas, dzień w dzień. Teraz u nas zaczął się szał na Barbie, ludziki itd itd więc i domek zaczął się marzyć. 🙂 Sama nie miałam ale dziecku zdobędę nawet gwiazdkę z nieba. 🙂
e-mail: lilo246@amorki.pl
Moje dzieci nie różnią się od nich. Podobają im się wszystkie zabawki, jak zaczarowane oglądają każdą reklamę na kanałach dziecięcych i mogłyby fantastycznie reprezentować inne dzieci w grupach respondentów. Nie jest trudno zatem uszczęśliwić je zabawkowym zakupem. Cieszą się ze wszystkiego. Na chwilę. Rodzic jest starszy bardziej doświadczony i powinien racjonalnie brać udział w tej marketingowej grze, bo że dzieciaki łykają te sprzedażowe sztuczki nikogo nie dziwi, ale zaskakujące jak bardzo rodzice z miłości do dzieci źle rozumianej i pozwalają potomstwa na wszystko i kupią też i jemu wszystko, bo chcą dla nich wszystkiego najlepszego.
Na podstawie własnych doświadczeń, braku posiadania rodziców dość wcześnie zapragnęłam dać im coś więcej niż materię. Zaczęłam od rozstania się z ich biologicznym ojcem, gdyż związek był na tyle toksyczny, że zatruwał również dzieci. Wyszłam niedawno za mąż za najcudowniejszego Mężczyznę na Ziemi, który wychowuje je czasem lepiej ode mnie samej. Przede wszystkim chciałabym jednak dać im pewność siebie i samowystarczalność. Chcę, żeby poradziły sobie ze wszystkim, gdy mnie zabraknie. Nie wiem czy kiedykolwiek mi za to podziekuja czy docenią bo wiąże się to z pewną zasadniczoscia i surowością, przeciwieństwem tego rozbuchanego konsumpcjonizmu. Ale ja sama po sobie wiem, że jest to kapitał, dzięki któremu Życie będzie im się kojarzyć z wesołym torem przeszkód niż rozczarowaniem, że to nie tylko przyjemności i prezenty. P.S. Ten domek chciałabym sprezentowac córce lat 3 w nagrodę za dzielne leczenie zębów bo od pół roku nie je słodyczy słodkich napoi i chcę ją przekonać że za poświęcenie jest nagroda.
Moja córeczka ma aktualnie 2 latka. Fascynują ją pociągi. Widzi zdjęcie krzyczy TU TU! Widzi przejazd kolejowy – krzyczy TU TU! Postanowiłam wówczas zabrać ją na wycieczkę. Sprawdziłam rozkłady, opowiedziała m co się stanie następnego dnia. Dzielnie pakowała swój plecaczek – pamiętała o wodzie, przekąskach a zwłaszcza swojej pluszowej żabce, bo musi jej pokazać pociągi. Rano oczywiście po otwarciu oczu już chciała jechać 🙂 Ale ten moment kiedy stojąc na stacji zobaczyła przyjeżdżający pociąg, ta radość w jej oczach, te emocje! A po wejściu do pociągu nie mogła oderwać oczu od szyby. Niemal przykleiła też do niej żabkę, by i ta niczego nie przegapiła. Ileż emocji wywołała Pani sprawdzająca bilety 🙂 podróż trwała 30 min. Tak długo przyklejonego do buzi uśmiechu chyba nie widziałam mimo, że moja gwiazdka jest raczej radosnym dzieckiem. Koszt? 14 zł. Radość? Bezcenna! <3
Gdybym miała wybrać nagrodę to nie mogłabym się zdecydować 🙂
Niech los zadecyduje 🙂
beata.rogalska1988@gmail.com
Na spełnianie marzeń mojej córeczki jeszcze trochę za wcześnie ponieważ za 11 dni będzie obchodzić swój pierwszy rok życia wiec nie mówi mi ze chciałaby „to czy tamto”, ale kuchnia, JEJ kuchnia, kuchnia DLA NIEJ sprawdziłaby się fenomenalnie w naszych czterech kątach, ponieważ wtedy mogłybyśmy gotować obiad dla taty razem. Zawsze gdy widzi ze wyciągam z szuflady garnek i z lodówki mięso raczkuje szybciutko do mnie patrzy na to co robię, staje przy moich nogach i mówi „ mniam mniam”. Denerwuje się wręcz jak coś gotuje i jej nie pokaże co mam w garnku. Jedzonkiem nie pogardzi , zawsze nam pokazuje jakie jest pyszne i krzyczy „mniam mniam” , dlatego tez byłoby po 1 wygodniej mi gotować obiady dla rodziny a nie z nią na rękach bo niekiedy ciężko , a po 2 skoro lubi jeść to już od najmłodszego miałabym okazje zaszczepić w niej bakcyla do gotowania , a i kuchnia byłaby na prezent świąteczny. Preferowany prezent to oczywiście Kuchnia ?
Jestem matką,która jara się każdym spełnionym marzeniem córki,ale tak najbardziej to mnie cieszy jak młoda pisze list do mikołaja pieczemy ciastka,szykujemy mu mleko i rano wstaje,z ciastek są okruchy,mleko wypite a na nią czeka to czego oczekiwała.Nigdy nie jest to kilka rzeczy,ona zawsze chce jedna ale tę konkretna rzecz i wierzy mimo,że w marcu bedzie już 8 latką,że to wszystko sprawka tego brodatego grubasa.
(Katarzyna1986@vip.onet.pl)
Zawsze marzyłam o kuchence ale w domu było jak było i wiadomo.
Pierwszy urodził się syn. Jest wczesniakiem więc kasy na lekarzy i badania szło więcej niż moja zamrażarka ma lodu na spiralach;) rok temu udało się kupić taką kuchenkę -drewniana, z akcesoriami. Właśnie marki Eco Toys. Syna marzenie sie spełniło bo mógł wreszcie gotować tak jak chce. Moje też. Bo nie musiałam milion razy powtarzać: uważaj na paluszki, nie tyle sooooli, surowe mięso zostaw mamie itp. a jeszcze siedząc z nim na dywanie była chwilą tak potrzebnego spokoju bo gotował mi i podawał jak w najlepszej restauracji z tych drewnianych rondelkow;)
Teraz marzy o bazie Pidżamersow i całym tym zestawie ludzikow i autek. Ale to dość drogi zestaw a jest jeszcze siostra która chętnie bawi się laleczkami i wózkiem. Domek byłby idealnym pomysłem i świetnie pasował do naszej kuchenki. Gdyby konkursowy domek trafił do nas to cały „budżet świąteczny” mógłby pójść na spełnienie marzeń syna. Przy okazji moich, męża i córki 🙂
Najwięcej radości sprawiło mi jak tatuś przyniósł do domu nowy fotelik samochodowy dla synka. W sumie to nie prezent, ani nie marzenie Ale nasz 1.5 roczny brzdąc spędził cały dzień na siedzeniu w foteliku ? nie było możliwości go oderwać od niego. ? I rodzice zadowoleni mieli spokój cały dzień i synek szczęśliwy miał zabawę. A interesuje nas kuchnia, bo narazie kupujemy tylko plastikowe miseczki w Ikea. Tobiaszek ma już wszystkie kolory. Teraz taka kuchnia by sie przydała ?
Być może moje dziecko jest jeszcze za małe, żebym mogła spełnić jej najskrytsze marzenie. Choć daję sobie rękę obciąć i nogę też w sumie mogę oddać, że marzy jej się cyc pełny mleka, ciepłe dłonie matki, miliony buziakow o każdej porze dnia i nocy, sucha pielucha i spanie w moich ramionach:) I wiecie co?? Później będzie coraz trudniej, może nie będę umiała sprostać jej wymaganiom, może będę płakać w poduszkę, że mnie nie stac na super wypasione kolonie, nowy rower czy inne bzdury, ale teraz jestem dumna, że mogę jej dać bezwarunkową, bezgraniczną, jedyną w swoim rodzaju matczyną miłość:) I nawet jeśli ktoś patrzy na mnie z boku i mówi, że rozpuscilam, że wymusza na mnie noszenie na rękach, że za bardzo przytulam, całuję i że za dużo spędzam czasu, że powinnam dać się wyplakac, a nie lecieć na każde zawołanie – to mam to w nosie. Nie cofnę się w czasie do wczoraj, nie zobaczę drugi raz tego pierwszego bezzebnego uśmiechu, za „chwilę” już nie będę mogła zasnąć z dzieckiem przy piersi, a niedlugo później usłyszę „Mamo, weź mnie nie całuj, bo siara”. Więc kocham nad życie ile tylko mam siły i spełniam jeszcze niemowlęce, nieświadome marzenia swojego dziecka o bezgranicznej miłości:)
Tak sobie czytam i czytam te komentarze i szczerze mówiąc myślałam, że konkurs jest dla mam starszych dzieci, ale widzę, że jednak nie jestem jedyna z takmi małym szkrabem. Są nawet mamy dzieci, których jeszcze nie ma na świecie. Więc Olu, gdybyś jednak i takie maleństwa brała pod uwagę i miałybyśmy szansę dostać od Ciebie prezent pod choinkę to wybrałybyśmy domek:) Buziaki:)
Marzenia nie zawsze muszą czekać latami…
Moje? Przyszło zdecydowanie szybko – I szybko zostało zrealizowane.
Teraz już wiem jakie marzenia w życiu są ważne – i wie to również moje dziecko.
Pamiętam jak dziś diagnozę lekarza o chorobie dziecka. Ja i kilka innych rodziców na sali którzy tak samo jak ja ryczeli w poduszki zastanawiając się co dalej będzie z ich dzieckiem.
Jeden cel: Szukanie ratunku by ocalić nerkę dziecka. Motylki, zastrzyki, badania, krzyki – do dziś w głowie mam tylko słowa własnego dziecka który jak ja modlił się by to wszystko się już skończyło.
Modliliśmy się – codziennie.. o zdrowie i powrót do domu.
Kiedy ostatniego dnia w szpitalu wyniki po operacji wyszły rewelacyjne ten mały człowiek stanął i powiedział: „mamusiu marzyłem o tym by wyjść już stąd zdrowy” i ja też popłakałam się nie dlatego że to wszystko się wydarzyło…. ale ze szczęścia że gdzieś tam wysoko ktoś mnie wysłuchał i spełnił moje…
…nasze marzenie.
Minęły 2 lata a ja dalej wspominając to wszystko ryczę… ale już wiem że nigdy nie wróci.
Smutne … ale prawdziwe. Radość jaką miałam była nie do opisania chyba dla mnie samej. Marzenia nie zawsze muszą być materialne, marzenia to nie zabawki, podróże czy inne przyjemności, czasem niosą za sobą bagaż doświadczeń z którymi walczymy odbijając się od ściany. Tak! Dla mnie… był to najpiękniejszy dzień… marzenie… wymodlone – wyproszone i dla niego też.
Cześć! <3
Zapytany co by wolał zdecydowanie odpowiedział mamusiu domek!
Email : Kingau90@interia.pl ?
Łaaaa a ja już wystukiwalam ze skarbonki świnki moneciaki. No ale pyknie jedynie na Barbie. Jednakże córek mój ma dwa w jednym urodzino- Mikołaja bo nam się taki prezent wykluł pod choinkę ??. Teraz to nie to tamto 3 lata już, a nóż widelec usłyszymy ten pisk radości z domku dla lalek w którym rolę mamy, męża, dzieciaków to i spinki by mogły odgrywać z jej wyobraźnią. No do meritum, tak naprawdę to sama o takim marzę ? i otóż mogłabym być spinką-mama i robić siku do kibelka z klapką!? Jeju, jeju jeszcze nigdy nic nie wygrałam, no ale żeby wygrać ponoć grać trzeba ??. Także pozdroweczki ode mnie Lilki no i miesięcznego Ignasia co by teraz on jej pozazdrościł ?
Spełniłam już jedno marzenie mojego trzyletniego synka (wtedy miał dwa lata). Zauważyłam u niego zainteresowanie kuchnią, chętnie oglądał ze mną jak gotują dzieci, na blacie kuchenny obowiązkowo każe sie sadzać, wszystkie misie zawsze wykarmi choć sam nie przeokropnym niejadkiem. Drewniana kuchnia z ikei od zawsze chodziła mi po głowie, jeszcze wtedy jak kosztowały 500zl. Mąż oczywiście mnie wyśmiewał, ze moze jeszcze lalkę mu kupię (jak spotkam jego ukochaną Masze to kupie), ale ja małymi kroczkami przekonywałam tatusia Olusia, ze ten mały jeszcze bedzie dla nas gotował… Zrobiłam mu kuchnie z kartonu, okleiłam okleiną meblarska, trochę na wzór naszej prawdziwej, która niedługo przed projektowałam. Miała wszystko: zlew z miski, kranik z kolanka od rurki, akurat po remoncie znalazło sie pare przydasiow, nawet piekarnik z szybko z folijki do segregatora. Nie chwaląc sie, ja sie prawie posikałam jak zobaczyłam efekt, mam zdjęcia 🙂 ale do brzegu, nikt nie wpadł na to zeby nagrać reakcji tego, dla którego to wszystko… Olek oszalał! Takiego zaskoczonego go jeszcze nie widziałam. Szok, przez kilka dni nie chciał iść spac, a rano leciał od razu do swojej kuchni… Każdego dnia traciła na jakości, bo to jednak karton, az w końcu sięgał po cos i kuchni złożyła sie na płasko. Dramat dziecka a ja nie mogłam przestać sie śmiać, bo przypomniala mi sie reklama jak pani zarywa umywalkę i mowi, ze teraz juz musimy zrobić ten remont 🙂 tym sposobem namówiłam męża na kuchnie z ikei 🙂 od poprzedniej gwiazdki nie było dnia bez stania w garach w wykonaniu Olusia. Teraz choruje na domek – tatuś twierdzi, ze to zabawka dla dziewczynek. Nie mam czasu zrobić DIY, bo wlasnie łażę po pokoju z trzymiesięczną Zuzia, która ani myśli dać sie odłożyć… Gdziekolwiek, komukolwiek 😐
Proszę o domek!!! Tak, o domek dla synka 🙂 czuje ze córka bawić sie bedzie autkami albo pistoletami.
Mój mail justynakostrzewa88@gmail.com
Nie jestem rodzicem ale dumną siostrą dwulatki. Uwielbiam tego dzieciaka a jeszcze bardziej rozczulają mnie momenty kiedy widzę uśmiech na jej buźce.
Co daje mi najwięcej radości? To, że cieszy się z każdego drobiazgu, który dostanie. Nieważne czy jest to lalka, czy nowe skarpetki, zawsze reaguje głośnym „łaaaał” i przekochanym śmiechem. Jest najmłodsza jednak nie zawsze stan naszych kieszeni pozwala na to aby rozpieszczać ją zabawkami. 18 grudnia ma urodziny i już przeglądamy strony z gadżetami, które mogłyby ją ucieszyć (mamy na oku zabawkową pralkę- mała uwielbia pomagać mi i mamie w sprzątaniu i praniu :))
Nie ukrywam, że wygrana domku bardzo by mnie ucieszyła. Oczami wyobraźni już widzę radość naszej Oli 🙂 No i oczywiście swoją, bo przyznam szczerze, że spędzałabym z nią dużo czasu na zabawie w takim wypasionym domku. Pozdrawiam!
natgry@poczta.onet.pl
Ktoregos pieknego dnia, moja corka rzekla z pelna powaga:Mamo! Jestem juz na tyle dorosla aby moc przejechac się na karuzeli.
Srodek zimy, i mysl skad ja wytrzasne wesole miasteczko??? Ale od czego jest internet caly!?? Kilka godzin pozniej znalazlam!!! Eureka? wsadzilam towarzystwo do samochodu. I 2h pozniej corka usidlila rumaka jak z teledysku. A ja razem z nia?frajda nie z tej ziemi. Polecam. Sama mialam banana nie z tej ziemi.
Staram się, choć nie zawsze jest lekko, spełniać marzenia mojej córki. Największe spełniamy wlas nie krok po kroczku…wymarzyla sobie wielki zestaw LEGO Kolejkę górską ale cena powala więc wymyśliłam ze zamiast drobnych zabawek przy każdych!!! zakupach ,będzie dostawać kieszonkowe. I tak co dwa tygodnie w skarbonce ląduje drobna kwota i tak przy każdej wizycie w Biedronce te same piękne smutne oczka oglądają zabawki i po tekście „ładne prawda mamo” odkłada je z powrotem i mówi ” ale nie chce wolę kieszonkowe” 🙂 I znów kolejny raz snujemy plany jak to będzie kiedy wymarzone klocki będziemy składać, gdzie odkładać i ile czasu mam to zajmie i jak będziemy się bawić ? Mamy już wybrany sklep z najniższą ceną i jak tylko kurier zapuka do drzwi to chyba sama będę skakać ze szczęścia ?
Kuchnia też byłaby świetnym prezentem na święta gdyż córka ma urodziny 23.12. I zawsze o jeden prezent mniej ?
Ps. Tekst o karmieniu piersią powalił mnie na kolana ? a siostra kiedy widzi jak karmię młodszą Core zawsze mi przypomina „uważaj na listonosza” ?
Myśle że mi największą radość sprawiłaby prawdziwa perkusja „dla dorosłych „ .Zacznę od tego ,że syn jest autystą i ciężko odgadnąć co chce jesc na śniadanie wiec marzenia to nie lada wyzwanie . Mielismy juz mini perkusje ze miliony monet ale sasiadka za każdym razem jak grał waliła w kaloryfer , a sąsiad z gory narzekał że budzi mu dziecko .A poza tym trochę się nadpsuła i wynieśliśmy na śmietnik bo grać się na tym nie dało . Nie raz słyszałam ,że syn ma poczucie rytmu jednak w bloku średnio da się talent szlifować , nawet ten kulawy ;)Biorę udział w konkursie , bo moj maż dał ciała i nie kupił prezentu urodzinowego dla chrześnic bliźniaczek i myśle ,że taki prezent przebiłby ich jednorożce i rainbow dash o czubek kucyka ?A największym chyba happy dniem byłoby marzenie ktore jest naszym codziennym demonem . Chciałbym ,aby syn był lubiany . Serce mi prawie pękło kiedy pewnego dnia syn płakał na placu zabaw . Nie rozumiałam co sie stało . Dzieciarnia biegała , krzyk , wrzask i ogólna radocha . Zaznaczam że autysci raczej stronią od ludzi ,albo w druga stronę bardzo lgną ale nie umieją z nimi obcować . Syn z płaczem powiedział że chce sie bawić z dziećmi . Nikt z nim sie nie bawił bo zazwyczaj rozrzuca piach jak koparka i poprostu od niego uciekają . Mysle , że mojego autyste i mnie sprawiło najwiecej radości wlasnie to . Aby był potrafił obcować z rówieśnikami , bo nie umie pokazać jak bardzo chce i dzieci myślą , że chce im cos zrobic albo im dokucza . Taki mały słoń w składzie porcelany . Nawet jak ktos nas odwiedzi biega z radości , jak wychodzi to płacze mimo że był całkiem obok ?Przy okazji wpisu Chciałam napisać , że kto ma w pełni zdrowe dziecko wygrywa miliony , nawet to rozdarte , głośne i gadające za dużo . Szlam za Panią z córką i dziewczynka : ale mamo , ale mamo , ale mamo ! mama krzyknęła a musisz tyle gadac ? A mnie sie zrobiło strasznie przykro…. na pierwsze mamo czekałam 3 lata ….. najlepszy prezent od 4 latka , gdzie jego rówieśnikom buzia sie nie zamykała .Doceniajcie taka chwile kiedy słyszycie : ale mamo , ale mamo , ale mamo?bo codzienność czesto sprawia , że nie doceniamy tego co dla innych jest spełnieniem matczynych marzeń ❤️
Moj mail – martalyczek@wp.pl
Największym marzeniem mojego dzieciństwa Był własny pokój i… Tata. Nie miałam ani jednego, ani drugiego. Pokój dzieliłam z młodszym bratem, ojca widziałam ostatnio 17 lat temu.
Swoje marzenia przelałam na córke. Młoda ma swój własny pokój, ułożone w nim wszystko po swojemu (w granicach rozsądku ?), swój mały świat bajek i zabaw. Tatę też jej załatwilam, młoda nie narzeka- spoko gość ? takiego ojca chciałam dla swojego dziecka. Ciepły, opiekuńczy, buduje najlepsze garaże z klocków. Cud malina ❤
Cieszę się, że moja córka ma to, czego ja mieć nie mogłam. Każdego ranka widząc jej uśmiech czuje, że jednak robię to dobrze ?
Z racji tego, że kuchnia już w pokoju jest przydałby się nam domek dla lalek. Lalki są, domku się jeszcze nie dorobiłyśmy… jeszcze ? pozdrawiam
Kuzawaaa@gmail.com
Olinek, ty to potrafisz zmotywować ?
Marzenia moich dzieci są dla mnie bardzo ważne. Staram się je spełniać w miarę możliwości ?Cieszę się za każdym razem kiedy w oczach moich dziewczyn pojawia się iskra szczęścia- ta iskra pojawia się z różnych powodów, małych i większych marzeń, które udało mi się zrealizować. Jako rodzic staram się aby ich marzenia małe i duże były tak samo ważne i realizowane w 100%- jeśli tak jest jestem szczęśliwa mamą.
Starsza Wiktoria (lat 14 ) marzyła o swoim pokoju ? ja jako dziecko nie miałam, wiec było to dla mnie bardzo ważne marzenie, które udało mi się zrealizować ( i nagrać uwiecznić na pamiątkę ?), kiedy miała 7 lat.
Najpiękniejszym marzeniem mojej córki (ale nie tylko jej bo to również i przedewszystkim było nasze marzenie) które spelnilismy i sprawiło nam najwięcej radości było…
Urodzenie przezemnie 5 dni po jej drugich urodZinach małego, zdrowego, cudnego syna mego, a brata jej 🙂 i tak wiem mogłabym rzec teraz ze pograzylam się do cna, bo jak to tak dwójka? W takim odstępie czasu, mąż wiecznie w pracy ja młoda, nigdy nie myśląca nawet ze chce mieć chociażby jedno dziecko olaboga, matkobosko i jeszcze ojciec tak się postarał co by wszystko niczym w szwajcarskim zegarku tyknelo i żeby oboje mieli urodziny w tym samym czasie, ot Gabriela czyli córka nasza pokochała brata miłością najszczersza braterska od pierwszych dni ich spotkania oczywiście teraz gdy młody nie jest już słodkim dzidziusiem wiadomo że miłość siostrzana najczęściej objawia się w krzyku i bitwie typu „oddawaj to moje” Ale zawsze mi powtarza że to najlepszy prezent jaki mogła dostać.
Jesteśmy na etapie lalek barbie, juz od 3 miesięcy Gabi co dziennie przypomina że już niedługo czas na napisanie listu do Św. Mikołaja ? i co ma znaleźć się na tym liście? Oczywiście domek do tych wszystkich lal które nagromadzila 🙂 To byłoby kolejne „wielkie” marzenie które byśmy spelnili a uśmiech i ta miłość w oczach która dostajemy w podzięce…. to coś cudownego ??
Kiedy Olinku zaczęłaś wspominać o konkursie, strasznie mnie zainteresował ten temat.. Nigdy w życiu nie wzięłam udziału w żadnym konkursie… (nie licząc tych recytatorskich w podstawówce czy muzycznych rzecz jasna w szkole muzycznej) a tu wyzwanie jest podwójne…? Dlaczego…? ano dlatego, że własnych dzieci jeszcze nie mam, ale w swoim życiu obiecałam opiekować się dziećmi mojego rodzeństwa , dlatego też jestem mamą chrzestną… Tak! Mamą… Nie żadną ciotką czy matką! Dzielnie pomagam w opiece 3-letniej Leny ( wspominałam Ci o niej kiedyś Olinku w jednej wiadomości na insta.) Tytułem wstępu… o mnie już wystarczy. Lena to cudowna dziewczynka wygadana za siebie i mnie 🙂 która miała jedno marzenie i nie jest może ono jakoś wielkie i specjalne, ale na myśl o tym i co zadziało się potem a w zasadzie dzieje do tej pory, uśmiech nie znika nam wszystkim z twarzy.. ta Mała Istota marzyła zobaczyć w tym roku morze… Cóż to była za radość! 4 dni taplania się w piachu, budowania babek, zamków biegania w wodzie dopóki nos nie robił się czerwony… Wiadomo… itp… itd… 🙂 Marzenie zostało spełnione, Mamusia Chrzestna pomogła, wspierała w przedsięwzięciu ( jednym słowem Olinku nagadywałam tych jej pierników, którzy mocno „psioczyli” że pewnie pogoda nie będzie odpowiednia itd żeby to nasze szczęście zabrali)
Ja dostałam 1887657882434 zdjęć Leny, piękny magnes na lodówkę a ta Mała Wariatka codziennie widząc moją deske klozetową , która akurat ma motyw piasku i muszelki… pyta czy jutro pojedziemy nad morze 😀 😀
Myślę, że na te zimowe wieczory, kiedy to my dorośli musimy, ale to musimy… obejrzeć film, a ona wtedy koniecznie Psi Patrol ( po chińsku !) domek Elzy 🙂 byłby całkiem niezłym prezentem… ale kuchnią nie pogardzi… w końcu ktoś w tej rodzinie dobrze gotować musi. Na myśl tej historii o morzu i Lenie robi się lepiej na sercu. Dzieci są niezłe… szczególnie takie dużo gadające 🙂 🙂
Choć moja córeczka jeszcze nie może powiedzieć o czym marzy, to myślę, że marzeniem każdego dziecka jest mieć rodzine.
Mała Em odnalazła rodziców a my odnaleźliśmy nasze dziecko. Dwa błąkające się po świecie puzzle w walentynki złączyły się na zawsze. Tego dnia zamieszkała z nami dwumiesięczna, urocza dziewczynka. Każdy dzień z małą Em jest także spełnieniem naszych długoletnich marzeń.
Mam nadzieję, że kiedyś Em powie mi, że marzyła o takich rodzicach =)
Za kilkanaśscie dni będziemy świętować roczek Em. Walczymy dla niej o domek =)
Jako mała dIewczynka nigdy nie miałam przyjaciela… Takiego prawdziwego pluszowego misia. Moi rodzice nie pomyśleli że taki miś, co wysłucha smuteczków, będzie towarzyszył w każdej podróży małej i dużej a także będzie tańczył ze mną szaleńcze tańce radości, to podstawa. Pierwszego misia takiego z prawdziwego zdarzenia dostałam dopiero na… 18te urodziny. Ciężko było już nadrobić te wszystkie stracone lata przyjaźni. Misia owego Zenona mam do dziś. Moja córka natomiast, obecnie osmioletnia prawie, jest wielką fanką miśków, ścielenie łóżka wieczorem gdzie trzeba najpierw je wszystkie zdjąć, potem poukładać w odpowiedniej kolejności hierarchią, wielkością i stopniem miłości, zajmuje nam średnio 20minut – po minucie na każdego przyjaciela. Po środku nich kładzie się największy miś – Michalina, Miśka…. I wiem że ma to czego mi brakowało – przyjaciół na dobre i złe, miłość dozgonną i bezwarunkową… A mi łezka kręci się w oczach na ten widok. Łezka wzruszenia i radości bo uroczy to widok i wielka frajda nie tylko dla mojego dziecka ? anna.romulewicz@interia.pl
Pod nosem mamy sklep Dino więc dosyć często robimy tam jakieś małe zakupy. Jakieś dwa tygodnie temu moja córka (3.5l) wypatrzyła na półce zabawkę „trąbke”, totalnie zakochana z oczami shreka prosiła, błagała a ja ciągle musiałam mówić że nie mam pieniędzy, na prawdę nie mam. Zabawka nie była jakaś mega droga (40zł) tyle że mamy taki okres w życiu że nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy zdecydować się na wyjazd męża za granicę, córka strasznie przeżywa że tatusia nie ma z nami, to taka córeczka tatusia także ból jest ogromny. Ale z racji tego że mąż zmienił pracę na razie nie mamy zbyt wielu środków do życia, pomagają rodzice. Więc jeśli mam te 50zł w portfelu to nie kupię zabawki za 40 zł. Wiadomo serce się kraje bo chciało by się żeby córka miała wszystko i była szczęśliwa ale musiałam zaciskać zęby i mówić że nie mam pieniążków. Ostatnio nawet jakoś zaczęłam omijać Dino z wiadomych powodów. Mąż wrócił na weekend i oczywiście wizyta w Dino na zakupy spożywcze, córka dorwała trąbke i marudzi tacie jak ona bardzo by jej nie chciała. Podchodzę i mówię że marzy o niej już 2 tygodnie…ale my znów nie mamy pieniędzy, liczymy każdy grosz bo czeka nas przegląd samochodu ehh i tak na okrągło coś. Córka ze sklepu wyszła z płaczem. Na drugi dzień mąż powiedział że na przegląd jest jeszcze parę dni czasu także kupimy zabawkę, gdy córka o tym usłyszała totalnie zwariowała, weszła do sklepu i biegła do półki z trąbka, wzięła w ręce u mówi TĄ CHCE (różowa oczywiście) była taka szczęśliwa tego nie da się opisać. W domu jak mąż wkładał baterie ona skakała z radości dookoła niego, mówiła że „cieszy się dla trąbki” hehe jest przekochana i nawet nie ma pojęcia ile ta trąbka sprawiła mi radości a raczej uśmiech na twarzy mojego dziecka ? Patrzę na zdjęcie tego domku i nawet sobie nie wyobrażam jaka była by radość w domu. Podobny domek był w przedszkolu do którego córka chodziła przez okres wakacji, parę razy widziałam że siedzi przy nim i się bawi, kiedyś nawet nie chciała iść ze mną do domu tak jej się podobała zabawa w dom. Ja kiedyś o takim marzyłam ale nie było opcji żebym dostała taki domek, teraz chyba chętnie sama pobawiłabym się nim z córką ❤️
Moja 3 letnia córka od zawsze kochala włosy. Lubi czesac, wpinac spinki i robić kucyki. Z racji tego, że mam bardzo grube i kręcone włosy do tej pory to ja byłam modelką, której córka wyrywają systematycznie włosy no ale czego nie robi sie dla młodej. W końcu matka wpadła na pomysł AAAA kupimy głowę do stylizacji ze wszystkim pierdolami suszarka, wałki i ect. Jak ja ta zabawkę uwielbiam w końcu moje włosy pozostały tylko moje. A moje małe Serduszko jest najszesliwszym dzieckiem majac glowe do stylizacji i mogac czesac swojej lalki. A teraz do tego całego naszego małego zakładu fryzjerskiego pasował by domek dla lalek no bo klientki muszą gdzies mieszkać.
Pani Radomska a idź! Oszalałam! Paznokcie zżeram. Z nóżki na nóżke przeskakuje. Taaaaki domek? Od roku prawie myślę jak go zdobyć. Po nocach obmyslam okazje i mowę do rodziny z prośbą o zrzutke…
Taki domek to właśnie będzie spełnienie MOICH marzeń. A i może córki mej osobistej również.
Póki co bez mrugnięcia kupuje kolejne barbi. Kolejne akcesoria. To czego ja za wiele nie miałam.
Pozdrawiam
Syn, zawsze marzył o niespodziance na urodziny w postaci zaproszonych gości niespodziewanych gości… tak więc w tym roku w sierpniu postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Dwa tygodnie przed urodzinami pytał mnie kiedy ma urodziny odpowiedziałam że za 14 dni i tak już zostało ? dalej nie pytał. W dzień urodzin wymknęłam się na chwilkę z domu, po chwili wróciłam a za mną goście i tort, zaśpiewaliście sto lat, syn był w ogromnym szoku, miał łzy w oczach ze wzruszenia. Zapytał: to dla mnie? A ja mowię tak masz dzisiaj urodziny. To właśnie sprawiło mi ogromną radość, bo wiedziałam że akurat tego dnia jest najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi:-) gdybym miała wybierać to wybieram kuchnie, mam też córkę więc na pewno razem by się bawili 🙂
anuleczkawolomin@wp.pl
Elza , Elza i jeszcze raz Elza ??? marzenie moja piękna Zu ( oficjalnie Zuzanna lat 6 ) dostała kurs tańca dla dzieci ? a dlaczego, ponieważ księżna Zu w wieku 4 niecałych potrafiła wykonać i zaśpiewać ( ze wszystkim szczególami ) Mam Tę Moc na placu zabaw. Nie literki, nie cyferki. Taniec i śpiew, o co moja prawie 6 latka wybrała. Więc moim zadaniem jest tylko jej pomóc do spełnienia marzeń ?
Martal5@.op.pl
Sorki za zaimki słownik w telefonie rządzi się swoimi prawami ?? ps ulubiona Radomska zapomniałam dodać, że Zu 18 listopada obchodzi 6 rok na tym świecie ? prezent idealny ?
Myślałam nad odpowiedzią i nagle mnie olśniło! Prezentem o którym marzył mój syn Janek ( 4 lata ma – łączę się w bólu 😉 ) było rodzeństwo! No i we wrześniu, miesiąc przed urodzinami dostał 🙂
A ja, mimo że bałam się tego drugiego dziecka jak cholera, jaram się na maksa! Mam taką cudną Hanke co pachnie bosko, jak ciepła szarlotka w pochmurny, zimny dzień 🙂
Chwała niech będzie Jankowi za jego marzenia 🙂
A jak wygramy, to kuchnię wybieramy, będzie gratis do siostry 😉
Pod nosem mamy sklep Dino więc dosyć często robimy tam jakieś małe zakupy. Jakieś dwa tygodnie temu moja córka (3.5l) wypatrzyła na półce zabawkę „trąbke”, totalnie zakochana z oczami shreka prosiła, błagała a ja ciągle musiałam mówić że nie mam pieniędzy, na prawdę nie mam. Zabawka nie była jakaś mega droga (40zł) tyle że mamy taki okres w życiu że nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy zdecydować się na wyjazd męża za granicę, córka strasznie przeżywa że tatusia nie ma z nami, to taka córeczka tatusia także ból jest ogromny. Ale z racji tego że mąż zmienił pracę na razie nie mamy zbyt wielu środków do życia, pomagają rodzice. Więc jeśli mam te 50zł w portfelu to nie kupię zabawki za 40 zł. Wiadomo serce się kraje bo chciało by się żeby córka miała wszystko i była szczęśliwa ale musiałam zaciskać zęby i mówić że nie mam pieniążków. Ostatnio nawet jakoś zaczęłam omijać Dino z wiadomych powodów. Mąż wrócił na weekend i oczywiście wizyta w Dino na zakupy spożywcze, córka dorwała trąbke i marudzi tacie jak ona bardzo by jej nie chciała. Podchodzę i mówię że marzy o niej już 2 tygodnie…ale my znów nie mamy pieniędzy, liczymy każdy grosz bo czeka nas przegląd samochodu ehh i tak na okrągło coś. Córka ze sklepu wyszła z płaczem. Na drugi dzień mąż powiedział że na przegląd jest jeszcze parę dni czasu także kupimy zabawkę, gdy córka o tym usłyszała totalnie zwariowała, weszła do sklepu i biegła do półki z trąbka, wzięła w ręce u mówi TĄ CHCE (różowa oczywiście) była taka szczęśliwa tego nie da się opisać. W domu jak mąż wkładał baterie ona skakała z radości dookoła niego, mówiła „dziękunie tatusiu” jest przekochana i nawet nie ma pojęcia ile ta trąbka sprawiła mi radości a raczej uśmiech na twarzy mojego dziecka ? Córcia jest dzieckiem które totalnie za wszystko dziękuje, nawet jak wypiorę jej kurtkę ona mnie przytula i dziękuje, wiem jest to zabawne ale mnie mega to wzrusza❤️ Patrzę na zdjęcie tego domku i nawet sobie nie wyobrażam jaka była by radość w domu. Podobny domek był w przedszkolu do którego córka chodziła przez okres wakacji, parę razy widziałam że siedzi przy nim i się bawi, kiedyś nawet nie chciała iść ze mną do domu tak jej się podobała zabawa w dom. Ja kiedyś o takim marzyłam ale nie było opcji żebym dostała taki domek, teraz chyba chętnie sama pobawiłabym się nim z córką ❤️
e-mail: iwona2014@onet.pl
Dzieci potrafią jak nikt inny cieszyć się z prostych i zwykłych rzeczy. Od wielu lat tak jakoś składało się, że nie mieliśmy w domu choinki. Zawsze jechaliśmy na cale święta do dziadków i wracaliśmy grubo po sylwestrze. Robiąc porządki na strychu natknęliśmy się z mężem na starą plastikową choinkę, jeszcze z czasów studenckch. Oczywiście były również tandetne bombki i łańcuchy. Miała powędrować na śmietnik bo teraz żywe w modzie i w ogóle, ale że szkoda było to została w kartonie dalej straszyć. Gdy zbliżały się święta Bożego Narodzenia i wokół pojawiały się coraz to piękniejsze choinki nasza córka oznajmiła nam, że marzy o choince w swoim pokoju. Iskierki w oczach malutkiej dziewczynki wyrażały więcej niż tysiąc słów. Postanowiliśmy więc odkurzyć starego wiechcia ze strychu. Ile radości było z tego ubierania i przystrajania. Oprócz ozdób które mieliśmy udało się wykonać własnoręczne. Do dziś gdy sobie przypomnę ten magiczny czas to łzy mi stają w oczach i myślę że powinniśmy uczyć się od dzieci tej radości z małych rzeczy. Bez nakładu finansowego, przy odrobinie zaangażowania udało nam się wyczarować dla córki przepiękne wspomnienie. Zaraz, nie tylko dla córki, również dla nas – bo wspólne wspomnienia są najpiękniejsze. Takich momentów będzie, mam nadzieję jeszcze mnóstwo w naszym życiu.
Moja córcia marzy o domku dla lalek.
Było to latem, trochę temu. Dwie moje złote kule (u nóg) spędzały część wakacji z tatusiem, a ja stanęłam na rzęsach, aby im tak „zrobić pokój”, że szczęki na ziemi i oczarowanie.
Oj działo się…. IKEA miała mnie dość. Autobusy też. Windy w bloku, ani nie mówię. Pojawiły się dwie antresole, wypasiony blat pod jedną z nich, dwumetrowa półka na książki, obrotowe taborety, niebieskie firanki, dywan, lampa słońce, no i najważniejsze – komputer (!!) Nie był wprawdzie różowy (gdybym miała więcej czasu, pewnie byłby), ale był!
No i nadszedł wreszcie dzień, gdy miały wrócić i te szczęki zbierać z podłogi… No i nadszedł. Ale ich tatko, jakoś tak je przywiózł parę godzin wcześniej niż było umówione, że te szczęki i łzy i oczarowanie nastąpiły, gdy się tłukłam autobusem z pracy do domu.
Ale i tak byłam szczęśliwa.
Wiele rzeczy mnie cieszy 🙂 ostatnio to jak kupiłam Córce zestaw na zimę za pół ceny 😛 choć samej przydałaby się nowa kurtka to kupiłam cudowny zestawik córce i jarałam się chyba tydzień 😉
oczywiście jest wiele sytuacji kiedy cieszę się razem z córką, a najbardziej kiedy dostaje naprawdę jakiś drobiazg a cieszy się jakbym dała gwiazdkę z nieba 🙂 kilka dni temu prosiła o farbki. Kiedy jej dałam nowe farbki to aż piszczała i mówiła, że właśnie o takich marzyła, a ja w środku aż rosłam z tej radości jaką jej sprawiłam. Są to takie małe rzeczy jak również większe np. impreza urodzinowa w sali zabaw. W sumie to każda jej radość sprawia, że jestem przeszczęśliwa 🙂
o matko :V Zapomniałam z wrażenia o nagrodzie – domek byłby super ideolo!
Chciałam się zgłosić do tego konkursu, mimo, że ja nadal nie mam nikogo, kto, by po mnie dziedziczył czy był moim Dzieckiem. A zgłaszam się dlatego, że chciałabym, aby taki prezent trafił do Juleczki.
Ta piękna Różyczka została porzucona przez swoich Rodziców. A wyglądało to tak, że zjawili się z wizytą u Krewnych, przyjeżdżając niby na herbatę przed lekarzem i po prostu wyszli do auta po wózek i już nigdy nie wrócili. Po prostu tak.
To dzieciątko do wieku dwóch lat zniosło bardzo wiele żyjąc w okropnej melinie, ale potem trafiło do domu, w którym odnalazło miłość, ciepło i gdzie znalazły ją siostry, które wtenczas były w domu dziecka. Juleczka ma FAS i ma też Nas (bo ma nowe 3 Ciocie i 2 Wujków), więc już trochę wie, jak życie chłoszcze i głaszcze jednocześnie 🙂 A my to tylko małe żuczki, które czasami przyniosą trochę kredek, powariują z Nią przy piosenkach z internetu i wezmą na lody czy spacer.
Juleńka Nasza ma pięć lat (20.06.) i jest teraz w bardzo kochających rękach, a jej Opiekunami są Pani Teresa (58 l.) i Pan Kazimierz (ok. 60 l.). Dwoje wspaniałych Ludzi, którzy są Rodzicami mojego Przyjaciela Karola. I robię to z miłości do Niej, bo jest Księżniczką, która bardzo chce mieć swój kolorowy i pełen lalek domek 🙂
Kiedy byłam mała zawsze chciałam mieć konia na biegunach… wyobrażałam sobie jak cudownie byłoby złapać go za grzywe i pogalopowac w sina dal, czując wiatr we włosach (miałam bardzo bujną wyobraźnię). Rodzice nie byli zamożni a wszystkie zabawki w naszym domu pochodziły z niemieckich „wystawek”. Mieliśmy ich dużo i były naprawdę fajne ale jakoś koń na biegunach nigdy się nie trafił. Jakże ogromnym ciosem w moje czteroletnie serce był fakt, że moja znienawidzona kuzynka, rozpieszczona do granic możliwości dostała takiego konia pod choinkę… Mama proponowala, ze przecież możemy pójść do Madzi pojeździć na koniku Ale moja mała-wielka duma mi nie pozwalała. Nigdy konia nie dostałam i ta myśl towarzyszyła mi bardzo długo. Kiedy zaszam w ciążę i dowiedziałam się, że będzie dziewczynka postanowiłam, że jak tylko mała osiagnie zdolność rozumowania rzeczywistości w takim stopniu, że doceni zajebistosc KONIKA NA BIEGUNACH!!! To kupię Jej najbardziej wypasionego konia jaki biega (a raczej buja się) po ziemskim padole. Podekscytowana stwierdziłam, że drugie urodziny naszego dziecka będą tym podnioslym i wyjątkowym dniem, w którym moja Lila dostanie najlepszy prezent świata. Wertowalam allegro w poszukiwaniu konia idealnego. Ceny były powalajace. Kredyt, którego ciężar spoczywa na karku nie ulatwial sprawy. Zrzuta-pomyślałam. Zadzwoniłam do babć i cioc. Udało się. Uśmiechnięty kurier stoi w drzwiach i trzyma najważniejszą paczkę mojego życia. Jej wysokość Lusia skacze wokoło i pyta: A cooo tuuu Paan daaaał? Dokumenty – odpowiadam bezmyślnie. Na szczęście nie drąży tematu. Czekam do magicznej 21:30. Nie mogę się doczekać aż usłyszę ten ciężki oddech i będę mogła czmychnac na dół i zobaczyć GO. Wreszcie nadszedł ten moment. Rozcinam delikatnie taśmę jakby w środku było żywe zwierzę (teraz jak o tym myślę to niezłą musiałam mieć minę ). Jest. Taki piękny. Taki brązowy. Najbrazowiejszy. Grzywa taka czarna. Najczarniejsza. Bieguny takie rozbiegane. Uczesze Cię – myślę. Wzięłam (naprawdę wzięłam) szczotke do włosów i zaczęłam Go czesac. Wypielęgnowałam Go prze pierwszym spotkaniem z Jego prawowita wlascicielka. Miał takie bystre oczy. Piękne skórzane siodło i prawdziwe, metalowe strzemiona. Pomyślałam, że Madzia pękłaby z zazdrości jakby Go zobaczyła. Tak naprawdę to by nie pękła bo ma 32 lata i w głowie konie mechaniczne swojej nowej mazdy a nie jakiegos sztucznego zwierzaka Ale fajnie było tak pomyśleć. Nie mogłam w nocy spać myśląc jaka będzie reakcja mojej Złotowlosej na nowego przyjaciela. Kiedy rano wstała i szła po schodach na dół moje serce bilo jak oszalale. Podejrzewam że mój uśmiech był tak szeroki, ze było widać plomby w siodemkach. Lusia na widok konia… podeszła niewzruszona, pociągnęła Go za wodze… wkurzona walnęła tylek na dywan i rozryczala się. Zmieszana podeszłam wzięłam Ją na ręce i pytam sama prawie ryczac: Co jest? Niepodoba Ci się? Na to moja pociągająca nosem cora: on nie ma kółek!!!! Kurtyna.
To właśnie historia o tym jak mój wymarzony prezent był nie koniecznie wymarzonym prezentem mojej córki.
Kasztan (tak dałam na imię konikowi) jest wciąż z Nami i jest dosyć często ujezdzany, jednak miłością prawdziwą obdarzylam Go tylko ja.
Na gwiazdkę postanowiłam zaoszczędzić sobie i Lusi zawodu i spytalam o czym marzy. Powiedziała ze chce łóżeczko dla lalek, ale mysle, że gdyby dostała cały domek to posikałaby się z radości mimo iż na kibelek robi już od pół roku…
Moze to nie bylo marzenie o którym moje dziecko mi powiedziało ale dla mnie to byl najszczesliwszy dzien….Kiedy moja cora miala 11mc niestety ale strasznie sie oparzyla…lezalysmy w szpitalu ,mala naprawde cierpiala ,a ja bylam na skraju zalamania. Nie wiedzialysmy co dalej ani kiedy wyjdziemy,mala codziennie w kapieli miala na zywca zdzierany martwy naskorek az do krwi…przez cały pobyt w szpitalu ani razu sie nie uśmiechnęła..10dni dla takiego malucha to jak dla mnie pol roku..nagle rano lekarz mowi do mnie ,ze wychodzimy i uda sie bez przeszczepu…Kiedy zabralismy mala byla tak podekscytowana ,ze nawet bie usnela przez cala droge do domu 140km. W domu zachwycala sie wszystkim ,usmiech nie schodził z jej twarzy …Bez drzemki buszowala do 23 zachwycajac sie wszystkim i ani razu nawet nie zamarudzila….taka byla szczesliwa ,ze jest juz w domu…a ja chy a jeszcze bardziej widzac usmiech na jej twarzy:)
Mój syn zamarzył kiedyś żeby mieć siostrę (albo brata albo psa). Nie możemy mieć w domu zwierząt wiec zdecydowaliśmy się na rozmnażanie. Spełnienie tego marzenia trwało kilka dobrych miesięcy i sprawiło mi meeeeega frajdę. Mogę wręcz powiedzieć, że cała przyjemność była po naszej stronie ???
Dodam jeszcze, że teraz się biją o zabawki więc chętnie będę kotem, a przy okazji dopilnuję żeby domek nie ucierpiał przy wspólnej zabawie ?
Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu. Zaznaczam – moje dziecię nie było i nie jest emocjonalnie wylewne 😉 Wówczas to Mikołaj bezczelnie obarczył babcię (moją mamę) dostarczeniem wielkiej torby w której znajdowała się giga drewniana tablica do pisania kredą z liczydłem, żadnych światełek, gadżetów itp… Mój dwuipółletni wtedy dzieć, ogólnie średnio zainteresowany czymkolwiek, pobazgrał, poprzestawiał piłeczki na liczydle i koniec zabawy. Kiedy babcia była gotowa do wyjścia moje dziecko nagle się poderwało, pobieżyło przez przedpokój, pociągnęło babkę za rękaw i kiedy ta się schyliła Mateusz pocałował ją w policzek i mocno się przytulił, NIGDY, NIGDY czegoś takiego nie zrobił. Koniec końców babcia w szoku wróciła do domu zasmarkana z płaczu a ja do tej pory jak to wspominam mam gulę w gardle. Wątpię czy to było jego marzenie, ale wydaje mi się, że sprawiło to, że tak zareagował a przy okazji pozostawiło nam piękne wspomnienie. Młody ma teraz sześć lat a tablica (nadszarpnięta zębem czasu i Matiego :P) jest ciągle z nami.
Jeśli chodzi o wybór zabawki, jeśli los sprawi że szczęście się do nas uśmiechnie to prosimy o niespodziankę. Przyda się zarówno domek dla super herosów którzy bezwzględnie cierpią z powodu braku bazy (Peppa z rodziną też jest bezdomna) jak i kuchenka, w końcu niech się chłopak zacznie uczyć samodzielności.
Pozdrawiam Ania.
erista@wp.pl
Pierwsze skarpetki, które kupiłam będąc w ciąży 🙂
Pamiętam ich zapach.
Dziś moje dzieci mają 10 i 11 lat a ja zachwycam się wszystkim co im kupuję. One juz nie koniecznie 🙂
Ja wiem ze nienajwazniejsze sa marzenia materialne. Ale mamy XXI wiek. Moja corka nie jest juz mala dziewczynka bo ma 13 lat… Ale udalo mi sie spelnic jedno z jej marzen. Zalozylam jej konto w banku, wyrobilam karte, przelalam odpowiednia kwote I zabralam na zakupy… Jej dumnej miny gdy sama przy kasie placila swoja karta nie zapomne do konca zycia…
Fajny domek, szczyt moich marzeń z dzieciństwa i zapewne obecne marzenie Natii….ale szczerze , szlak by mnie trafiał potykając się o niego dzień w dzień -przechodząc przez jej pokój ? więc jedyna ekstaza z domku….było by jego misterną pocichaczna rozbiórka ? …..kochanie popatrz Lolek ( nasz głupi pies) zjadł ścianę domku ). Więc życzę powodzenia innym Panią niech cierpliwość będzie z Wami noooo jakoś tak ?
Najwięcej radości dał wypad na sanki – w zeszłym roku. Tak super zaśnieżone były górki w Parku Julianowskim. Córa sporo chorowała i bardzo chciała na te sanki. Jednego razu, jak wreszcie na chwilkę ozdrowiala, wsadziłam ją na te różowe sanki i przetargałam po osiedlu. Śniegu spadło może 0,5cm, więc targałam po asfalcie, ale czego matka nie zrobi, żeby wyjść z domu i nie słyszeć po raz 1017 – „Mama, a pobawisz się ze mną w Psi Patrol?”. Wycieczka była krótka acz intensywna – matka się cieszyła, że trening na dywanie wieczorową porą może odpuścić . Później na szczęscie sporo napadało i wsadziliśmy te różowe jak Pinkie Pie sanki do naszego wysłużonego golfa i pojechaliśmy niedzielnym zwyczajem do Julianowskiego. Gołębi jak zwykle masa – ileż one tego chleba tam wyżerają!!! Były górki, był śnieg. Najpierw daliśmy zjechać córce, później już musiała się z nami dzielić. Matka jak na damę przystało zjeżdzała na dup.., ojciec jak dzieciak łbem do przodu. Córka z rumieńcami zimna na twarzy piszczała z radości, my z małżem chyba zapomnieliśmy, że poszliśmy tam dla dziecka… i z dzieckiem:)
A o domku marzę odkąd Kaśka Strum z 3c dostała taki od ciotki z Niemiec. Tamten miał windę. Był bajeczny!
My z corka to generalnie marzycielki jestesmy.Mloda ma 4 latka,wie bardzo duzo o zyciu i wogole ? wiec ostatni rok bardzo duzo „rozmawiamy” o marzeniach.Marzenia spelniamy codziennie.I kazdym z nich sie jaram.Robimy zamki z kartonow,maski superbohaterow z kartek.Malujemy,latamy,spiewamy.Narazie jej marzenia nie kosztuja.I moja corka wie ze wiekszosci marzen sie nie kupuje.Ostatnio po manii na motory,samochody i marzeniu o byciu pilotem helikoptera powiedziała to: Marze o Roszpunce.Myslalam ze sie przeslyszalam bo pogodzilam sie z jej „inzynierskimi” zainteresowaniami.A ja,moje drogie bylam kolekcjonerka Barbie, ktora miala najdziksze pomysly na osiedlu(jezdzenia na luzwach po klatce schodowej,handel mikstura na porost skrzydel,wojny na patyki,kopanie tunelow by dokopac sie do yeti itd)Wracalam jednak do domu do moich Barbie.I moja corka to powiedziala.Barbie Roszpunka.Qwa niech juz bedzie wrzesien myslalam(jej ur) Małz mowi” a jeszcze pewnie jej sie zmieni 7 razy do urodzin”.Milcz mezczyzno mowilam.Jest,mieszka z nami jest w uzyciu.Czesto slysze jak z pokoju Roszpunka glosem mlodej walczy oo sprawiedliwosc na swiecie,jak dba o komfort miskow,leczy je,karmi.Ostatnio Bibi owca zapytal „Roszpunka a zaprosisz mnie na urodziny”?” Odp „Nie moge,jestem bezdomna”………. Twoj konkurs Radomska…twoj konkurs jest bardzo na czasie i bardzo w naszym temacie ?
Chciałabym spełnić wszystkie marzenia swoich dzieci. I kazde spełnione ich marzenie to tak jakby moje razy dwa☺ Ostatnim marzeniem mojej 3 latki było to, żeby zobaczyć morze… a moim to, żeby ją tam zabrać☺ Udało się i razem z mężem i dwójką naszych maluchów (3 latką i rocznym synkiem) pojechaliśmy w wakacje nad morze. Pomimo zmęczenia długiej drogi ….chyba każda mama, która to przeżyła wie jak wyglądają wakacje z małymi dziećmi?…ale było warto zobaczyć te uśmiechnięte buzie… „Wow! Mamo zobacz! Morze!☺” piszczała z radości gdy po raz pierwszy schodziliśmy na plaże. Kocham swoje dzieciaki i zawsze będę chciała sprawiać im radość… Zawsze będę chciała być mamą spełniającą marzenia… No i taką, która wyczaruje taką piękną czerwoną kuchnie?
Mój 5-letni synek ostatnio powiedział, że szkoda że w niebie nie ma odwiedzin na jeden dzień, bo chciałby odwiedzić i poznać swoją babcię , a moją mamę. Rozwalił mnie tym na łopatki. Czasami opowiadam mu o niej, bo nie miał szansy jej poznać, ponieważ zmarła zanim się urodził. Ale ma marzenie, które na wiosnę zrealizujemy, jak jego siostra trochę podrośnie, bo mówi nam o nim bardzo często i już nie mogę się doczekać jego miny;) A jego wielkim marzeniem jest pojechać do Warszawy i przejechać się metrem, na szczęście daleko nie mamy;) A ja jestem matka wariatka więc pewnie będę łzy ocierać ze wzruszenia, bo nikt tak jak on nie potrafi cieszyć się z pozoru błahych rzeczy;)
Tak wiele tu ciekawych i wzruszających historii wiec dodam tez swoja. Dzieć moj jeszcze mały (19m) i moze w swojej główce ma juz jakies marzenia ktorymi nie chce sie z nami podzielić, ale ja jako jego mama staram sie kazdego dnia spelniac dla niego swoje marzenie ktore niestety nie mogło sie spełnić. Kiedy miałam 2 lata zginął moj tata, zawsze marzylam o tym żeby czas mógł sie cofnąć i zebym jak inne dzieci miala tatę i mogla sie do niego przytulić. Bardzo za nim tesnknie. Dlatego staram sie by nasza rodzina była kompletna i kochajaca. Choć nie powiem jak w każdym małżeństwie czasami sa gorsze chwile, ale wybaczamy sobie, wspieramy siebie i staramy sie dla tego malego czlowieka i dla siebie byc zawsze razem. I moje wieczne wzruszenie gdy synek woła Tatooo choććć ! I daje mu buziaka ❤❤ Moi chłopcy bardzo lubią pichcić w kuchni i maja przy tym dużo frajdy, dlatego chciałabym dla mojego synka jego własną kuchnię,a moze bedzie to akurat spełnienie jego marzenia. ☺✊
agnieszkazawistowska@o2.pl
Największe szczęście jakie mogło mnie w życiu spotkać wydarzyło się dwa razy raz w lutym 2015 r i po raz drugi w czerwcu 2016r. Od tej pory moim celem nadrzędnym jest spełnianie marzeń ” małych marzeń”. I tak naprawdę największe szczęście to chwila kiedy dwie małe pulchne rączki opłataja moja szyję i słyszę słowa kocham cię mamo bajdzo bajdzo. Zaskakujące jest to jak pojawienie się takiej małej istoty jest w stanie zmienić nasze życie. Moje zmieniło się diametralnie. Na lepsze nie gonie już za pieniądzem karierą ale za dwoma maluszkami. Dzisiaj jestem w stanie sama przed sobą powiedzieć że to jest sens życia. Największe szczęście jakie mnie spotkało to danie moim dzieciom życia. Jeżeli uda mi się wygrać poprosze o taki cudowny domek dla mojej Lenki jestem przekonana że była by zachwycona takim prezentem.
Cześć! Moje słodkie pacholęcie ma 20 miesięcy. i jest szczerze uradowana po każdych naszych zakupach. nie powiem, by jej zabawka sprawiała mi jakąś ogromną radość , bo jakiej rozrywki można oczekiwać po papierze toaletowym. Tak, ulubiona zabawka mojej córki to papier toaletowy. I uprzedzam pytania natrętnych matek -polek – nie, nie jestem wyrodna matką, moje dziecko ma również normalne zabawki, lalki i misie, które leżą gdzieś w kącie pokoju. ehh rodzicielstwo.
Jak by nie było, taka kuchnia super sprawa, mój syn się ucieszy a Alicja będzie miała gdzie chować papier toaletowy;) 3maj się Radomska! Piątka
Milena od zawsze marzyła o siostrze. Po kilku latach podjęliśmy decyzję, że nasze dziecko tak bardzo pragnie towarzysza życia, że pora działać. Pierwsza próba zakończona stratą ciąży była mocno przypłacona łzami i złością na aniołki, do których to marzenie poszło. Chyba jej rozczarowanie zrobiło wrażenie na najwyższym bo pojawił się nasz malutki cud i oto Milenka jest starszą siostrą. Dzielnie towarzyszy od pierwszych dni ( wstawanie w nocy, przewijanie, budzenie taty który ma mocny sen ). Asystent rodzica pierwsza klasa. Ale największą jej radością jest wieczorny rytuał. Kąpiel kolacja i wspólne czytanie. Niby niewiele a jednak tak dużo. Sama nie miałam rodziców od 7go roku życia. Poniekąd najcenniejsze co jej dajemy to siebie i ten mały skarb. Dzielnie znosi trudy bycia starszą siostrą. Cokolwiek jednak by się nie działo to nie pozwala powiedzieć złego słowa o swojej siostrze. A dla nas największa radość to patrzenie na tą wzajemną miłość. Jak od 15.30 malutka biega za nią krok w krok. Jak się tulą i złoszczą. Teraz będziemy realizować nasze marzenie. Bajeczny pokój dla dziewczyn w naszym mieszkaniu w Polsce. Każda z tych rzeczy będzie piękną jego częścią.
Dzień dobry! U nas szał na Minionki już ładnych pare lat 😉 jako, że jakiś czas temu nauczyłam się trzymać szydełko w ręku – zrobiłam młodemu czapkę minionka – a jak! Trochę nie udana, ale do dziś jaram się, że podołałam…Młody przeszedł do tego tak naturalnie…i często zakłada czapkę z zupełnie inną postacią bajkową kupioną przez kogośtam 😉
PS. Jak coś wybieram kuchnie 😉
Ja też mam takie swoje niespełnione marzenie z dzieciństwa. Chciałam brać udział w zawodach tańca nowoczesnego lub jeździe figurowej na łyżwach. Niestety moich rodziców nie bylo stać na takie wydatki. Jak zaszłam w ciąże bardzo chciałam mieć córcię zebym mogła oglądać ją na parkiecie, niestety okazało sie że to syn? po 9 latach kolejna ciąża i swietna wiadomość-córcia? teraz ma 3latka i uwielbiam patrzeć jak wygina śmiało ciało i tak sobie myślę że chyba któreś moje marzenie się spełni??
Mój synek ma 4 lata jest moim jedynym dzieckiem ukochanym, wyczekanym. Od samego początku przebywał w towarzystwie osób dorosłych babcia, dziadek, ciocia, wujek i my (rodzice) . W pewnym momencie Jego życia, zaczęła doskwierać mu samotność. Piotruś nie może mieć rodzeństwa a z racji tego, że jest chorowitym malcem odwlekałam jak najdalej decyzję o posłaniu go do przedszkola. Pewnego dnia gdy synek zachorował na anginę i tak leżał w domu i bawił się swoim pluszakiem przypisując mu ludzkie cechy i mówiąc do niego jak do najlepszego przyjaciela, zakręciła mi się w oku łza stwierdziłam: dosyć tego!!! Piotruś idzie do przedszkola!! To było najlepsze co mogłam dać swojemu dziecku oprócz swojej miłości stwierdziłam, że pewnych rzeczy nie da się uniknąć a jedynie je trochę odwlec. A może bałam się tej samotności. Do teraz pamiętam jak synek trzymając mnie za rękę maszeruje dzielnie do przedszkola z ogromnym uśmiechem na twarzy, przebiera się w szatni i pędzi do sali którą wskazuje nam Pani przedszkolanka. Wpewnym momencie uwagę synka zwróciła płacząca w końcie dziewczynka. Synek patrzył na nią z ogromnym zdumieniem poczym złapał za dłoń koleżanki i powiedział choć idziemy się bawić poczym spojrzał na mnie na chwile i oddalił się pamiętam wszystko z tego dnia a szczególnie tego małego dzielnego i przede wszystkim szczęśliwego człowieka. To że się rozwija z dziecmi i nabywa nowych umiejętności powoduje uśmiech na jego twarzy a mi jako matce uśmiecha się serce. Najwspanialszy prezent to patrzeć na szczęśliwe dziecko. Dziękuję, że mogę brać udział w tak wspaniałym konkursie moją uwagę jako mamę chłopca przykuła jako kuchnia do gotowania. Syn lubi gotować i częstwać swoimi potrawami mieszkańców naszego domu dlatego właśnie za ową nagrdę bierzeny udziału w końcurske i gramy o kuchnie. Pozdrawiam i trzymamy kciuki.
W ostatnią wolną od planów sobotę, zamierzaliśmy zmęczeni spać, póki nie zgnijemy w łóżku. Jako Najgorsi Rodzice Roku, chcieliśmy włączyć dziecku bajki i kupić sobie dodatkową godzinę, bo młoda w przeciwieństwie do nas wstaje o 6.00 z chęcią życia. Kiedy wstałam poszukać pilota, zobaczyłam na krzesłach w kuchni krzywe nalepki z naszymi imionami w sercach, a na stole pudło klocków Lego. Przy każdym wyznaczonym stanowisku stał inny kubek z rozchlapanym mlekiem i zmaltretowane ciastko. Plan był czytelny. I trafił mnie prosto w sedno. W samo miękkie.
Włączyłam bajki, udając, że nie widzę zjeżdżającego na kwintę noska i czmychnęłam do sypialni. Wyszliśmy stamtąd poprzebierani w najdziwniejsze szmaty, jakie udało się zestawić: ja w wełnianych skarpetach, sukni z cekinami i czapce z Peru, małżonek w górze od stroju Mikołaja i dole mojej piżamy w żółte kaczki. Na głowie miał fascynator ciotki Helenki: – Dzień dobry, wpadliśmy na mleko z ciastkiem.
Nigdy nie zapomnę zachwyconej miny naszej córki, ani jej oczu jak szklane kulki. Wyglądaliśmy dla niej jak dwa największe na świecie prezenty bożonarodzeniowe. Całą sobotę daliśmy jej sobą zarządzać i powiem Wam, że nigdy się tak dobrze nie bawiłam będąc dorosła.
Piękna historia:)))
spełnione marzenie mojej córki. i pomiń mnie proszę w konkursie o domek. Ja chcę się z wami podzielić tą historią. Piękne są te na górze – kawał dobrego materiału z życia wziętego… ale do rzeczy. miał być kotek. ojciec był mocno na nie ( tj mój mąż). miał być kotek wymarzony ale wciąż na nie- pies go zje ( faktycznie jakiś niereformowalny w tym względzie- zerzarłby) na szczęście pies mieszka na zewnątrz i ma kojec budę itd. kotek miał zamieszkać w domu. taka wizja. JA ZA ech… ojciec dał warunków pokład tyle że nie do przejścia, ale pewnego dnia. dziecko posprzątało swój pokój, który miał być i jej i kota. wyniosła 3/4 pluszaków , 1/4 znalazła się na szafach pod sufitem. ogarnęła pół chaty stanęła przed nami ze jest gotowa na kota i że zgadza się na wszystkie warunki. szok… ostatecznie Ojciec wymyślał dalej przeszkody ale nie miał wyjścia. kot ze schroniska. dzwonimy czy otwarte- coś tam Boże Ciało ?? przeszkoda bo dziś wolny dzień, a kotki i tak za małe na odebranie ich kociej mamie. oj.. nie chcemy tego. córki łzy – ciche, bezgłośne, wielkie grochy. Nowy dzień śniadanie nie chce córka, nie jadła obiadu i te grochy wielkie grochy łez, leży na łóżku i czeźnie , dół permanentny … serce mi pękło wiele razy. rozmawiam z mężem, że martwie sie o nią… jedziemy po kota do szwagierki .. ona także nie może dać kotka. ale może OLX ??? aaaaaaa 15 minut potem pojechaliśmy po kocicę 14 tygodniową z rąk do rąk ją dostaliśmy , wymiana uprzejmości i do DOMU. … kotek :O 🙂 😀 😀 😀 córka całą drogę głaskała włochatą kulkę. w domu ? okazuje się że kot ma chorą łapę, tylnia prawa zwisa mu jakby była sucha. grochy pojawiają się znowu..ktoś mówi że kot jest chory, pewnie będzie miał tylko 3 łapki a ta będzie niesprawna. ale córka roniąc łzę mówi nam chrypiącym głosem:” ALE JA JEJ NIE ODDAM, JA JĄ TAKĄ- KOCHAM!!!” nie było mowy o oddawaniu. ale wyznanie zrobiło na nas wrażenie tak wielkie że każdy chlipnął. dziś to nasza włochata kulka -ukochana- mąż kocha i cieszy , kot kocha i cieszy. wita każdego na progu. szaleje na nasz powrót. tuli, całuje, gada – no tak ma ze zamiast miałczeć przeciągle to jakoś składa jak sylaby 😀 a radość?!!! ech… serce rośnie. spełnione marzenie córki. MARZENIE . nasza jedynaczka ma siostrzyczkę – a to że to kot to tylko dodatkowy bonus. hahaha
Mam dwie córeczki, młodsza Lusia ma 1,5 roku, starsza Ala 1 grudnia skończy 3 lata.
W przypadku młodszej ciężko jeszcze mówić o marzeniach, największą radość pokazała było przebranie jej za biedronkę więc może po cicho w jej małej główce to było właśnie to?
Za to u starszej… Ala ma ostatnio dość konkretne upodobania – być panią doktor i mieć kotka. Na kota niestety jeszcze jakiś się nie zgodzę więc na spacerach polujemy na okoliczne siersciuchy i je meczymy, znaczy głaszczemy. Marzenie o zostaniu panią doktor też w jakiś sposób spełniliśmy, kupiliśmy jej walizeczkę z całą aparatura i odpowiedni strój… A później dawaliśmy się godzinami badać, osłuchiwac, wbijać szczykawki itp. Szczerze mówiąc myślałam, że jej marzenie spełniliśmy, nigdy wcześniej się tak nie cieszyła, spała z walizeczka nawet… Aż przyszedł dzień, kiedy dopadło ja zapalenie ucha. Leżała taka biedna z gorączką, z bolącym uchem i mina, która mnie ściskała za serce. Wizyta u lekarza była umówiona. W zasadzie pierwsza jej taka, pomijając szczepienia i bilans, bo jakoś do tej pory nie chorowała. W każdym razie leżała taka biedna i zaczęła dopytywać zbolałym głosem.
– mamusiu, jestem chora?
– tak, niestety jesteś.
– aha… I pójdziemy do pani doktor?
– tak, dzisiaj popołudniu.
– ojej… I dostanę lekarstwa?
– tak, Wojsku.
– dziękuję mamusiu! Jesteś kochana!
I dopiero wtedy dotarło do mnie, że Ala, mając 39 stopni gorączki, bolące ucho i ogólne osłabienie, pójdzie do przychodni spełnić swoje marzenie…
Wybieram kuchnie bo domek, choć piękny, zostanie zezarty przez młodsza a garnkami będą się mogły trzaskać po głowach wspólnie.
d_szmajser@wp.pl
Tak miało być Alusiu a nie Wojsku ? kochany słownik…
mój opis spełnionego marzenia córki (czyt. mojego) i wyjaśnienie czemu chcemy ten wypasiony domek wysłałam na maila – nie zmieściło się w rubryce 😉
Hej Olinku!
Jestem mamą dwuletniego Bartka, a czasem myślę, że i brązowego misia, który towarzyszy nam wszędzie :p
To ja kiedyś zaczepiłam Cię jak wracałaś obładowana siatami wieczorem do domu hahaha
Póki co ze spełnionego marzenia naszego Synka najbardziej jara się mój mąż :p
Bartek jest fanem pociągów (być może znaczek na szafce w żłobku zrobił swoje haha) i codziennie rano budzi nas „ciuch ciuch”, więc na drugie urodziny przyjechał do nas Tomeczek, tory i kilkoro przyjaciół Tomeczka 😉 Młodszy skakał z radości, Staremu świeciły się oczy ze szczęścia <3
No i teraz dzieci mają zabawę, nie wiem które dziecko większą hahaha
I tak sobie myślę, że to nie fair, że Stary ma się czym bawić, a Matka nie :p
Ponieważ Młody zaczyna coraz bardziej udzielać się kulinarnie, przydałaby się porządna kuchnia 🙂
Pozdro dla Lenki i Mario 😉
No bo co to za gotowanie na dwupalnikowej, plastikowej kuchence? 😉
Jestem tu od niedawna a konkretnie od filmiku o karmieniu (to u mnie jak najbardziej na czasie bo sama karmię a filmik wymiata bo to sama prawda) więc nie jestem matką konkursową ? rzadko się udzielam publicznie ale to fajny konkurs więc i ja spróbuję. Mam dwie córki, starsza lat 8 młodsza dziś kończy rok. Dla tej młodszej marzeniem jest czyta pielucha, pełen brzuch i pierś w buzi więc te marzenia spełniam na bieżąco. Starsza ma marzenia co chwile inne, kwestia tego co zobaczy u koleżanek czy w sklepie ale pamiętam kilka lat temu jak córka miała 3 lata chciała klocki. Kupiliśmy z mężem drewniane kolorowe. Pamiętam jak układała je całymi dniami a ja razem z nią. Nie wiem czy to klocki kupiłam jej czy sobie heh. Gdy byłam dzieckiem w przedszkolu mieliśmy takie kolorowe drewniane klocki którymi uwielbiałam się bawić i codziennie coś z nich układałam. One już były takie zniszczone i poobgryzane a farba już wyblakła ale uwielbiałam je. Kiedy córka chciała klocki to kupiłam takie piękne kolorowe, ozdabiane. Wróciły wspomnienia z przedszkola i moje marzenie, żeby takie klocki mieć. Dziś młodsza córka ma rok i znowu układamy wieże całą rodzina. Niby marzenie banalne bo to tylko drewniane klocki ale sprawiają nam tyle radości. Każdy z domowników ma z nimi miłe wspomnienia spędzonych razem chwil. A ja zawsze wracam myślami do dni w przedszkolu pełne radości i beztroski które w dzisiejszych czasach i dorosłym życiu nam brakuje. Pozdrawiam ?
No dobra powiem mam coś w tajemnicy niecnie wykorzystałam urodziny mojego dziecka by kupić sobie LEGO SZPITAL zabawka za 400 zł mąż myśli że rodzina się złożyła ale nie to ja wyciągnałam z kieszeni kasiore i zamiast kupić sobie BUTY kupiłam sobie zabawkę dla siebie. Dlaczego dla siebie bo jaram się tym, no cuda za moich czasów takich nie było. Ja miałam zostać lekarzem no ale niestety 5 punktów mi zabrało na maturze, leń wygrał matury poprawiać się nie chciało. A ta zabawka działa lepiej niż psycholog, kłótnie z moim mężem zniwelowałam do miniuma by tylko w spokoju się pobawić w sceny wypadku i zaplytam tą karetką po stoliku z ikea i zaszczyki i defibrylacja. A moją córkę kompletnie nie interesuje LEGO a ja po pracy obok niej na stoliku bawie się ja małe dziecko i tu drugi miesiąc.
Kiedy ona przebiera sobie i odgrywa sceny życia z małymi lalkami ( Księżniczki HASBRO no w życiu bym jej nie kupiła tego a co dopiero pomyślała że z kartonu po butach będą mieć zamek a ja nie mieć dziecka na długie godziny) a przecież LEGO MA NAWET AUTOMAT NA WODĘ I SALE OPERACYJNĄ ale ją kręcą domki dla lalek. Ale nie zgadniecie kto potrafi z nią się tym bawić godzinami??? Dziadek. Siwy pan który 3 godziny zmienia plastikowe sukienki lalką i jest ŚPIĄCĄ KRÓLEWNĄ. ZABAWKI NIE SĄ DLA DZIECI ONE SĄ DLA DOROSŁYCH LUDZI. Nawet mój mąż ma swoją ulubioną zabawę – robienie ślaczków pisakiem suchościernym w książce i jeszcze pisaki dokupuje 🙂
beatabaziak1@gmail.com
Największą radość matce pffffpffff znaczy sie córce przyniosła sukienka balowa plus Ken . 3 h fochow zamienione w 3 h miodu na uszy matce 🙂
Domek dla lalek 🙂 mamusia była by sZczęśliwa
Dlaczego lubię spełniać marzenia mojego syna? Dobre pytanie bo po części spełniając marzenia swoich dzieci widzimy w nich swoje oblicze. Dlatego mają wszystkie zastawy lego jakie sobie wymarzą nie od mamy to od babci. My zakompleksiona „młodzież” czasów PRL, gdzie lalka przewieziona z ZRR była marzeniem. Ja to miałam dobrze! Tylko lalka ta nazywała się Pinokio i była tak sztywna że nosem można było wybić oko drugiemu dziecku!!! Serio!!! Takie zabawki miałam i jeszcze byłam tą szczęściara która w ogóle je miała bo pół wsi to nie miało żadnej lalki. Byłam szczęściarą!!!
Dlatego teraz na każde piardnięcie mojego „baby” kupuję: świeżaki, hotwellsy czy Lego. Nie no nie, tak źle nie jest, staram się szukać okazji, żeby, mu coś sprezentować i za każdym razem nie wychodzi ze sklepu z jakąś zabawką. STARAM SIĘ !!!!
A o czym marzyło moje dziecko odkąd skończyło 3 lata i zaczęło chodzić do przedszkola? Marzyło o….. wyjeździe nad (tadam tadam) morze. Tak nasze polskie zapyziałe, którego zarówno ja jak i mój mąż szczerze nienawidzimy. Piasek wchodzący w tyłek buuuu, to nie moja bajka. Pragnę tylko nadmienić, że kochamy góry odkąd mały skończył 1,5 roku jeździmy tam co roku i chodzimy, chodzimy, chodzimy….
No ale co zrobić po 5 latach daliśmy się skusić na tygodniowy pobyt w luksusach polskiego morza. I mimo tego, że mój mąż miał anginę nad morzem (serio 30 stopni na dworze a on z gorączką) i w drodze powrotnej popsuł nam się samochód więc powrót był na lawecie. To mój syn szczęśliwy, rozbawiony, plażę z piaskiem i powiewającą flagą ratownika rysuje ciągle i wspomina jak to było pięknie nad naszym polskim morzem. I to jest właśnie spełnianie marzeń mojego syna które wbrew pozorom dało mi dużo dużo radości, ponieważ on mi powtarza wkoło KOCHAM CIE mamusi za to ze jesteś, za to, że chciałaś jechać ze mną nad to morze i że mi je pokazałaś
Ewidentnie puentując mój zbyt długi opis chciałam nadmienić, że niewiele nam potrzeba. Jakiś Pinokio, który mógł… ale nigdy nie wybił oka innemu dziecku i był zabawką którą będę pamiętać do końca swoich dni, jakiś wyjazd (no niezbyt udany i strasznie drogi – choroba, samochód) nad morze niezapomniany dla mojego dziecka i taki, że buzia mu się śmieje na samą myśl i pyta czy za rok też jedziemy. Echhh… co zrobić pewnie pojedziemy.
Moje dzieci zawsze robia cos szalonego 🙂 mimo ze to chlopczyk Kubuś i dziewczynka Nelka to i tak zawsze razem sie bawia 🙂 oni mimo wieku zadziwiaja mnie jakub 6 lat nela 4 to maja takie pomysły ze zawsze jestem z nich dumna bo ich wyobraznia jest lepsza od niektórego doroslego 🙂 kto by wpadł zeby karton pociąć zrobic z niego zamek pomalowac 🙂 czasami to az lzy same sie kreca ze szczęścia ze ma sie takie kreatywne dzieci bo czy kuba chce sie bawić samochodami to nela sie z nim bawi a jak bawia sie lalkami czy tez w dom to zawsze razem 🙂 pozdrawiamy mejl kornelia1994.08.06@wp.pl
Ehhh…. mój syn lat 6.. dostał rower w spadku po koleżance,nie masz pojęcia jak on bez roweru żyć nie potrafi ? i mówi,,to nic że jest fioletowy i ma na siedzeniu kwiatki ,jest mój to najważniejsze” więc wyobraźcie sobie jego radość,gdy mąż pomalowal i wymienił siedzenie ! Bezcenny widok jego ucieszonych oczu ? Mówi teraz mamo ,,napisz ,że domek dla Lili ( jego mlodsza siosta) ja już wszystko mam ? a ona się ucieszy… kuźwa ,ja to mam fajnego dzieciaka ❤co do tego wątpliwości nie mam!
Mieć taką kuchnie marzenie. ? Co roku mój mąż powtarza mi kochanie „kupimy i gdzie to postawisz” a ja co roku mu powtarzam no i co z tego czym się przyjmujesz jedynie niedługo obudzimy się z zabawkami w łóżku. ? to nic że mamy 34 metrowe mieszkanie ? już nie mamy się gdzie ruszyć ale to nic matka zmieści wszystko ja nie dam rady proszę Cię. A jak wygram taka kuchnie to już nie będzie mógł powiedzieć nie kupimy bo nie mamy miejsca. ? Chciała bym zobaczyć jego minę. Synek szczęśliwy mama zadowolona a tata przerażony. ?
Największe marzenie naszej córki spelnilismy dwa lata temu, tydzień przed Świętami, dokładnie 18.12.2015r. O godz 16.10 🙂 wtedy na świat przyszedł jej brat. Młoda majac wtedy prawie 4 lata oszalała na punkcie brata o którego prosiła odkąd nauczyła się mówić….Nie wiem skąd u niej taka wczesna potrzeba rodzeństwa (może dlatego ze po ślubie jakis czas mieszkaliśmy na kupie z tesciami i szwagierka która ma 2 córki). Nadmienie tylko że w rodzinnie panuje zasada 3 lat… co 3 lata rodzi się dzidziuś, kolejny termin wypada na 2018 a teraz zarówno Hania jak i Wojtek proszą o siostrzyczke ? nie wiem czy mam się bać czy planować już wyprawkę ? może taki domek zajmie ich trochę i przestaną jojczyc o małą Manie ?
Nie lubię owijać w bawełnę, moje corki sa jeszcze za male zeby powiedzieć mi co im się marzy, ale na tyle duze żeby pobawic sie lalkami w tym wypasionym domku – teraz to bardziej ja spelniam „swoje” marzenia, które w dzieciństwie się nie spełniły. Chyba bym sie okociła ze szczęścia gdyby taki domek dla lalek Babie trafił do naszego domu! Bawilybysmy się lalkami do znudzenia z corcią! Pozdrawiamy z dziewczynkami!
Największym marzeniem mojej Córeczki była.. siostrzyczka 😉 Jako wspaniali rodzice swojego pierworodnego dziecka spełniliśmy jej marzenie. Teraz znów marzy.Tym razem o braciszku- Filipku. Ale na Boga nie można mieć wszystkiego 🙂 Kuchenkę już mają ,co prawda DIY ale z domku mega by się ucieszyły obie dziewczynki 😉 Liczę po cichu na to że jednak zapomni o Filipku;) A domek pomoże ukoić trochę moje rodzicielskie nerwy ( 3 tyg dwójka chorych dzieci )
Jaki prezent dla mojego syna dal mi mega szczęście? Łóżko w kształcie lokomotywy tomek i przyjaciele. . Kurde kosztowało 1400zł. . Jako samotna mama skąd miałam tyle wziąć. . Nagle bum przelew od komornika-były zaczął płacić alimenty ! Nosz alleluja ! Przypomniało się ze syna mamy. . Ale to nie o byłym będę pisać no hello. . Nie jest wart . . Wiec nie zastanawiałam się długo oj od. Zrobiłam ups! Nacisłam (w sensie kup teraz) . . Przyszło po paru dniach. Złożyłam je sama. . Ba do tego kupiłam półkę w kształcie lokomotywy. . Co tam ze pokój miałam w synem i moja siostra. . A te łóżko pół pokoju zajęło. . Ważne bylo ze ja byłam szczęśliwa ja i mój syn. . Ileż my to kilometrów przejechali po bajkowych krainach. . Łapałam smoki, ratowałam księżniczki. . Potem hops do lokomotywy. . Ach co to były za czasy. . Obecnie mam dwóch synów:) a starzy marzy teraz by wybrać się do słynnego programu kulinarnego. . Ciągle tylko mamo ! Mamo zapisz mnie. . Jak temu dzieciu łagodnie wytłumaczyć ze nie zna się na gotowaniu. . A programu nie wygra robiąc kanapki. . Jak ma włączyc kuchenkę jak on ciągle coś rozlewa, upuszcza. . Daj nadzieje ze wygramy ta super ekstra kuchenkę!:) będzie super chefem w domu 🙂 a może i młodszy dołączy do zabawy a ja będę mogła spędzić czas sam na sam z książką? Może pod prysznicem? Albo malując paznokcie? Jeruna juz się rozmarzyłam! 😀
pozdrawiam i dla pewności swój mail zostawiam :
o.dybek@vp.pl
Marzeniem mojej córki było posiadanie swojego pokoju.Wiem że dla innych może to być banalne takie zwykłe a jednak,,,marzenie na miarę potrzeb.Swój azyl swoja przestrzeń to co każdy nawet mały człowiek powinien mieć i o czym może przecież marzyć.Spełnienie tego marzenia było dla mnie samej wielkim szczęściem.Przecież jej szczęście to moje szczęście.Jej spełnienie to spełnienie mnie samej.
Dawid ma 19 miesięcy i w styczniu zostanie starszym bratem. Nie mam pojęcia, czy tym samym spełni się jego marzenie. Śmiem wątpić. Przypięty do mamy noworodek i koniec z tatą na wyłączność, trochę kicha. Obserwuję ostatnio swoje dziecko i zastanawiam się, jak to do cholery ugryźć, ja zrobić tak, by wszystkim było dobrze i żeby starszy nie odczuł boleśnie pojawienia się młodszego…bo przecież nikt go o zgodę nie pytał. Hormony robią swoje, więc jak o tym myślę, to płaczę, wyję wręcz, no bo jak to Tobie synku wytłumaczyć? Brata będziesz miał, przyjaciela na całe życie, no fajnie będzie przecież, miłość będzie. Patrzę na niego i widzę, że na tym etapie spełnieniem jego marzeń jest mama, która poukłada z nim klocki, która będzie mu biła brawo za każdym razem, kiedy uda mu się zgadnąć, jak robi krowa, albo pokudłasi się z nim na kanapie, a w trzecim trymestrze ciąży, kiedy boli mnie już naprawdę wszystko, a wszystko co znajduje się poniżej pępka to już totalnie, jest to trochę trudne. Jak jednak nie wstać, kiedy ta mała, pulchna rączka łapie twoją dłoń i z radosnym „dagubabu? dudagada!” ciągnie cię w stronę upatrzonej atrakcji? Dziecko potrafi się cieszyć obecnością, tak naprawdę, tak bez ściemy. Taki maluch to nie wujek Gienek, który co roku na Wigilii rzuca swoje „Najważniejsze, żeśmy się wszyscy spotkali, a nie tam że jedzenie, że prezenty”, bo tak wypada, bo tak się mówi i jak się tak powie, to wszyscy będą kiwać głowami i na 15 sekund zapadną w zadumę, w którą też wypada zapaść. Dziecko się cieszy, że i jedzenie, i prezenty, i ludzie, i wszystko, cały świat jest fajny. Tak szczerze. Tak prawdziwie.
Myślę, że marzenia małych dzieci jest bardzo łatwo spełniać. One cieszą się dosłownie ze wszystkiego. Dawid cieszy się, kiedy tata kończy pracę i odchodzi od komputera, bo to bardzo często oznacza zabawę. Cieszy się, kiedy nakłada mu się buty, bo to oznacza spacer. Ucieszył się, kiedy dostał książeczkę o pociągu, za 4,75 złotych, piłkę za 12 złotych i z taką samą radością przyjął wóz strażacki, który kosztował 15 razy tyle. A kiedy przez przypadek któreś z rodziców zostawiło świeżo rozpoczętą rolkę papieru toaletowego w zasięgu małych łapek, to dopiero była radość! A moja jaka była, kiedy ją zwijałam, taaaaaaa.
Chciałabym dać dzieciom dobre życie, takie szczęśliwe. Oczywiście, że spełniam swoje marzenia, dając mu coś, co mi się wydaje, że jest dla niego dobre, że go ucieszy. Tak będzie jeszcze długo. Za jakiś czas Dawid zacznie mówić. Powie „Mamo, chcię kuśnię”, albo „Ziamek Elzi chcię” (chociaż mi osobiście ta kuchnia się marzy, nie będę ukrywać) i ja pewnie na głowie stanę, żeby mu to dać, jednocześnie mając nadzieję, że nie zatraci jak najdłużej tej umiejętności cieszenia się, że tą kuchnią, albo tym zamkiem, będzie się bawił ze mną, z tatą, z bratem, albo z kolegami.
Od stycznia zaczynamy całą rodziną jazdę bez trzymanki drogą, której żadne z nas jeszcze nie zna. Modlę się, żebym umiała dać obu synkom to, czego będą potrzebować. To maluszki, jeden niewiele starszy od drugiego i mam nadzieję, że w chwili, kiedy będę już padać na twarz i kląć pod nosem, że chcę spać, przypomnę sobie, że jeszcze przez chwilę ja jestem marzeniem moich dzieci. Mam nadzieję, że uda mi się nie pozwolić, by rutyna, zmęczenie i te wszystkie kupki, ząbki i pieluszki, przesłoniły mi szczęście, które codziennie się od dzieci dostaje. I o tym wszyscy pamiętajmy, bo to cudowne być dla kogoś tak ważnym.
Moja córeczka Maja bardzo lubi konie. Uszyłam dla niej na maszynie konika na którym mogła sobie siadać . Była zachwycona,a ja mega dumna kiedy udało mi się go skończyć. ? ❤️ Ma go już 2 lata i choć już nie wygląda tak ładnie jak na początku,to Maja nie pozwala nic z nim zrobić. ?
Mój synuś urodził się z wadą genetyczną, od małego jest rehabilitowany, ze względu na obniżone napięcie mięśniowe, uczęszcza też na zajęcia do logopedy i z wczesnego wspomagania rozwoju. Jest bardzo inteligentnym chłopcem, który dużo wie, wszystko rozumie, jednak największym jego problemem jest mowa. Bardzo długo czekałam na to pierwsze słowo mama. Ze względu na swoją niepełnosprawność, która przejawia się również krzywieniem stóp, musi nosić ortezy. Niestety, bardzo ciężko jest dobrać odpowiednie buty do takich ortez. Kupowaliśmy po prostu to, co było, co w danej chwili się nadawało i było dostępne w sklepie. Widziałam, jak nieraz spogląda z zazdrością na kolegów, którzy mają fajne „adidaski”. Będąc kiedyś w sklepie obuwniczym, usilnie próbował wytłumaczyć mi, że chce właśnie takie buty. Niestety, nie pasowały do ortez. Widziałam jego zawiedzioną minkę, smutek w oczach. Podobało Mu się w nich to, że były takie kolorowe, wesołe, bo jego buciki zwykle w szarych, stonowanych barwach. Za cel postawiłam sobie kupić synkowi takie jedne, wymarzone buty. Szukałam bardzo długo, aż w jednym ze sklepów trafiłam na ciekawy model. Kolejnego dnia zabrałam tam synka, żebyśmy przymierzyli, czy będą pasować. I wiecie co? Pasowały!!! Owe buciki były zółto-zielone, a z tyłu miały wesołe, śmiejące się małpki. Mikołaj oszalał na ich punkcie. Był szczęśliwy, skakał, krzyczał i na swój sposób pokazywał, że się cieszy. Podchodził do wszystkich i pokazywał, iż ma nowe buty. Dla mnie, to była piękna chwila. Powiem szczerze- łezka w oku mi się zakręciła. Dla kogoś to może zwykłe buty, jakich wiele, a dla nas, dla mojego synka to bardzo dużo. Tak, ten właśnie prezent dla mojego dziecka, sprawił mi największą radość. Kocham Go ponad życie, i chciałabym aby miał wszystko co zapragnie. I jeśli tylko będę miała taką możliwość, to będę starała się realizować jego pragnienia, marzenia. Tak, buty mogą być prezentem. Takim wspaniałym i niezapomnianym. paulinkas1989@tlen.pl A w razie czego wybieramy domek. Synuś będzie się nim bawił razem młodszą siostrzyczką.
Ale się omachałam palcem, zanim dotarłam do tego miejsca co jestem…
Jajca. Tyle tu Was baby jedne, a to ja chcę wygrać. Ja, dla mojej złośnicy małej! 🙂
Obiecałam mojej córze w zimie, że gdy skończy cztery lata (1go maja) dostanie upragniony rower. Czekała z utęsknieniem całą wiosnę. Aż nadszedł ten czas magiczny, otworzyłam bagażnik i wyjęłam piekniuni, różowiuni, z frędzelkami, czterokółkowy rowerek. Zachwytów końca nie było, na przemian całowała i dziękowała. Znacie to uczucie? To…co wtedy matka czuje…
Dwa dni się cieszyła. Drugi sezon stoi w garażu, stwierdziła, że jednak nie lubi jeździć na rowerze, woli rolki…:-)
Witaj ???
Prawdę mówiąc nie liczę na to, że nawet to przeczytasz Olinku ? jest tutaj tyle tego, że hej…
Jestem mamą 24h/dobę.
Mąż pracuje za granicą a ja zajmuje się dziećmi.
14 letni syn i 2 córki…7 lat i
Od 2 tygodni moje córki mają pokój razem, udało nam się zmienić lokum? i moja Inez i Tosia są przeszczęśliwe, że wreszcie są razem.
Do tej pory starsza córka dzieliła pokój z synem….a ja z najmłodsza.
Taki domek byłby cudownym wykończeniem pokoju.
Idealnym prezentem dla obu cirek???
Buziol kochana.
Gratuluję dystansu….uwielbiam Cię ?
kinia_grabowska@interia.pl -domek
Moja córa po 3 latach niańczenia pluszowego kota dostała prawdziwego. Ambiwalentne uczucia jakie mna targały rozwiała rzeczywistość. Kot miauczał w nocy, rzygal i zostawiał inne niespodzianki, lepsze niż lista wybranych połączeń po imprezie. To nic. Ona go kocha miłością bezgraniczna (Mogłaby brata ale cozzzz;)), jest spokojna i szczęśliwa. I widząc to staje sie jej lustrzanym odbiciem.
Mój malec jest mało wymagający – najbardziej uszczęśliwia go brokuł ? No i kable, słuchawki itp., jednak brokuł to zdecydowany faworyt. Cieszy to wszystkich, nie tylko mnie, najbardziej wręcz wszystkie babcie – widok jak ta moja chudzinka (Franuś wygląda jak niedożywiony mimo że je za trzech…) wcina i to jeszcze brokuła! Toż to koszmar większości dzieci. Mimo że to chłopiec to myślę, że z domku by się ucieszył (ten kibelek! ?), a ja byłabym zsikana ze szczęścia. I może wreszcie miałabym prawdziwą motywację żeby schudnąć, no wiesz, żeby się do niego zmieścić ?
Synek obserwując swojego tatę, który gra w piłkę nożną marzył o rękawicach bramkarskich. Widząc jego fascynację i ogromne pragnienie, by być jak tata… postawiłam sobie za punkt honoru, by znaleźć najmniejsze możliwe w których jego malutkie rączki się „nie utopią” i w których mogłby realizować swoje marzenia 🙂 troszkę mi zajęło znalezienie … lecz gdy już się udało i synek otrzymał rękawice, nie ściągał ich przez kilka dni 🙂 jego zdziwienie na ich widok i okrzyki radości, połączone z buziakami, które mi dawal trafiając w każdą część mojej twarzy… tak… to zdecydowanie było spełnienie też i moich marzeń… świadomość że pomagam mu się rozwijać w czymś co kocha 🙂 … obecnie chodzimy na jego treningi, a w weekendy na mecze taty. Mam nadzieję, że jego pasja do piłki zaowocuje w przyszłosci i to jest moje kolejne marzenie 🙂 co do gotowania, to lubimy razem spędzać czas w kuchni. Synek ma 5 lat i zawsze chętnie uczestniczy w tworzeniu obiadków 🙂
Jakie marzenie Twojego dziecka, dało najwięcej radości Tobie? Jestem mamą dwóch ślicznych córeczek Patrycji 9 lat i Agatki 2 latka. Dziewczynki ostatnio miały zastanowić się co chciałyby dostać od św. Mikołaja.
Patrycja napisala list, który mi przeczytała. Kochany św. Mikołaju ja chciałabym, żebyś spełnił moje największe marzenie które mam tylko jedno. Chciałabym spotkać się z dziadkiem Mirkiem chociaz na 10 minut, żebym mogła jeszcze raz Go przytulić i powiedzieć jak bardzo go kocham.
Byłam bardzo zaskoczona tym listem… Dziadek Mirek odszedł od nas po długiej walce z chorobą nowotworową. Był wspaniałym człowiekiem, tatą i dziadkiem. Chociaż minęły dopiero 2 lata moja Patrycja wciąż tak bardzo tęskni.
Wiem, że nie mogę spełnić jej marzenia pozostaje mi tylko przytulać ją i wspominać piękne chwile jakie spędziliśmy z dziadkiem Mirkiem powtarzając słowa, że dziadzius jest zawsze z nami.
zofia.grubecka70@gmail.com
Spełnione marzenie moich cór, które sprawiło mi najwięcej radości-ferie w Norweskich górach, bez rodziców 😉 ( szkoda, że nie zabrały braciszka, miałabym labę na całego ?). One to na domek dla lalek to pewnie już za stare, 10 i 13 lat, ale ja to bym sikała ze szczęścia jak bym se mogła w sypialni postawić i codziennie sprzątać ( na starość się dziecinnieje ??)
Będzie trochę osobiście, no ale #życie, niech będzie i tak, skoro takie zadanie Radomsko wymyśliłaś 😉
Zawsze kiedy obserwowałam inne matki zajmujące się swoimi dziećmi, moją pierwszą myślą było „to nie dla mnie”, nie potrafię, nie umiem, nie interesuje mnie to.
Dziękuję, postoję Proszę Państwa (a lobby było silne, oj!). Kiedyś będzie, bardzo kiedyś, na pewno nie teraz.Koniec dyskusji.
No ale to „kiedyś” w końcu nadejszło. Los zadrwił, zachichotał, bo niby oczekiwane, a trochę niespodziewane, na świecie pojawiła się ONA.
Najpiękniejsza, najmądrzejsza, najdroższa, ucieleśnienie bezinteresownej miłości i kochania kogoś za to, że jest, najtrudniejszy test mojej cierpliwości,
jakiemu kiedykolwiek zostałam poddana (sic!).
Jedno jest pewne, kiedy się pojawiła, CAŁKOWICIE ZWARIOWAŁAM. Postradałam rozum, nic dodać, nic ująć, amen.
Jestem gotowa zrobić W-S-Z-Y-S-T-K-O, byle tylko była szczęśliwa.
Do sedna.
Pewnego pięknego lipcowego dnia, na fali planowania urodzinowego przyjęcia, moja córka poprosiła mnie, żebym.. khm khm… (teraz powieje grozą) poprosiła mnie, żebym ZROBIŁA JEJ TORT.
– chwila ciszy – przerażenie – dłuższa chwila ciszy – niemy krzyk –
Jezu.
Tort.
No tort. Taki tam. Nic wielkiego. Z Krainą Lodu, z kolorkiem białym i niebieskim i z Olafkiem takim malutkim, co się uśmiecha.
Nie kupiła. Zrobiła.
Bo mama Zosi i Amelki robią, a jej mama nie i ona też chce tort.
Taki zrobiony. Hand made. Własnymi rączkami. Paluszkami tymi dziesięcioma.
Tymi dwiema łapkami, co to Bozia dała, tylko zapomniała dorzucić trochę sprawności manualnej i bardziej się to to nadaje do stukania na klawiaturze niźli lepienia placków biszkoptowych.
Ja tu już dbając o oczy Państwa czytających rozpisywać się nie będę ile mnie to zdrowia, nerwów, prób, błędów, cierpliwości, poparzonych palców, mąki, jajek i nieprzespanych nocy kosztowało. A kosztowało dużo.
Jak miałabym zebrać największe wyzwania mojego życia, to ta Kraina Lodu będzie w mocnym top3. Nie przesadzam.
Jakoś tak się zlożyło że ja i gotowanie jechaliśmy dotąd w przeciwnych kierunkach.
W każdym razie… Udało się. Coś tam wyszło, obiektywnie patrząc, to w sumie chyba nawet nie tak najgorzej.
Ale moi drodzy…
TA CHWILA, kiedy moje dziecko zobaczyło ten tort, ten płonący w świechach kawał niebieskiego tortu z tafelkami z białej czekolady…
jeszcze kiedy teraz o tym myślę łzy płyną mi ze wzruszenia. Chyba w sumie nigdy wcześniej nie byłam szczęśliwsza.
Niewyobrażalne, nieopisane szczęście. Wzruszenie. Te dwa ogromne oczyska, przeszęśliwe, pełne emocji, ekscytacji, wpatrzone w płonące świeczki i „kocham Cię mamo” na koniec tego szalonego dnia.
Było warto.
Zawsze jest warto.
Dla tego jednego małego-wielkiego „kocham”, które wynagradza bezwzględnie wszystko. Dla tych szczęśliwych ślepków. Dla tych małych wtulających się rączek.
No i.. chyba nie taka najgorsza ze mnie matka.
Zobaczymy co mnie czeka na kolejne urodziny, trzymajcie kciuki… 😉
ptalipska@wp.pl
domek dla lalek bądź kuchnia, obie zabawki ociekają zajebistością, więc nie ma to aż takiego znaczenia 😉
Mój syn ma teraz 20miesięcy, więc trudno jeszcze u niego mówić o jakichś sprecyzowanych marzeniach:). Myślę,że jego „marzenia” sprowadzają się (jeszcze) do jednego – spędzania czasu z rodzicami i wspólnego poznawania świata:)
Gdy wspominam różne etapy naszej przygody z rodzicielstwem, myślę sobie, że czymś, co z pewnością dawało mu ogrom szczęścia, a mi jeszcze więcej, było noszenie w chuście w pierwszym roku życia:) Adaś, podobnie jak Lenka, niemowlakiem był nieprzeciętnym, i nasze pierwsze wspólne miesiące byly dla mnie największą w życiu lekcją pokory. Dowiedziałam się, z jak niewielką ilością snu potrafię funkcjonować i nie umrzeć, chyba że z bezgranicznej miłości. Do małego kosmity, który głośnym krzykiem oprotestowywał wszystkie zdobycze cywilizacji-wózek, fotelik samochodowy, łóżeczko i inne zdradzieckie artefakty… Jedynym sposobem na przeżycie kolejnych dni było jedno-nie odrywać małej przylepy od mamy/taty najlepiej ani na chwilę… Tylko blisko nas Mały czuł się bezpiecznie. Życie uratowała nam więc chusta 🙂 Miałam wolne ręce, mogłam wszystko! Zrobić obiad, wyjść z domu, pomalować się. Iść na spacer, zrobić zakupy. Żyć 🙂 Spelnialam więc w zasadzie najważniejszą poza jedzeniem potrzebę życiową mojego synka, a jednocześnie mogłam spełniać swoje potrzeby i czerpać radość z bliskości:) Ten czas bardzo szybko minął.. Dziś Adaś jest roześmianym prawie 2-latkiem, kochającym autobusy, tramwaje, koparki i wszelkie duże pojazdy:) Kocha także biegać, a zwłaszcza uciekać! Bo zaspokojenie jego nadzwyczajnych potrzeb w pierwszym roku życia sprawiło, że w końcu poczuł się bezpiecznie, wie, że moze na nas liczyć. Więc bez strachu ucieka i odkrywa świat 🙂 Adaś kocha tez jeść i „pomagać” mi w kuchni. Jego własna kuchnia to byłaby wielka frajda dla niego, a dla nas jeszcze większą frajdą byłoby patrzeć jak dla nas gotuje:-)
Mogę jedynie gdybać o czym marzy niemowlę. O bliskości rodziców, nieograniczonym dostępie do cycusia bez limitu? Nic prostszego do zapewnienia. Jednak wiem, czego naprawdę bardzo mocno chciała ta mała istotka, zanim pierwszy raz została poddana ocenie odhylenia od powszechnie przyjętych standardów w postaci skali Apgar. Naprawdę z całych sił chciała przyjść na ten przesiąknięty złem świat, bardzo chciała żyć. Można by pomyśleć, że nie ma nic bardziej oczywistego, niestety jej własna matka nie chciała jej na to pozwolić. Nie tak wyglądają historie o bezgranicznej i bezwarunkowej miłości, jednak to cała prawda o naszej i może również kryć się głęboko w sercu niejednej mamy, stłumiona na zawsze. Gdy test ciążowy potwierdził moje obawy, o noszeniu pod sercem maleńkiej fasolki, cały mój świat się zawalił. Całą noc zanosiłam się wyciem tak bardzo, że następny dzień nie byłam w stanie stawić się w pracy. Kolejne miesiące nie wyglądały lepiej. Chciałam oczywiście być mamą, ale tak bardzo nie teraz, nie w taki sposób. Depresja zadomowiła się na dobre w moim życiu, a związek o mało się nie rozpadł. Przez moment łudzilam się, że pewnego dnia podczas USG okaże się, że serduszko przestało bić. Przez głowę przewinęło mi się mnóstwo najokropniejszych myśli, które wstyd powiedzieć na głos. Czułam, że została mi odebrana wolność i autonomiczność. Bo przecież od teraz już nie JA, tylko MY przez kolejne 18 lat, jeśli nie do końca życia. Już zawsze przed zaśnięciem nie będą się martwić o to czy nie zaśpię jutro do pracy, tylko o to czy Ona jest już bezpiecznie w swoim łóżku. Czy nie śnią Jej się koszmary, czy nikt jej tego dnia nie skrzywdził, czy ma odwagę marzyć, czy czuje się spełniona. Tak bardzo bałam się tej odpowiedzialności. Stawiania szczęścia drugiej osoby wyżej niż swoje. Tej miłości tak trudnej i skomplikowanej, która zwala z nóg. Bałam się cholernie bardzo, że nie udźwignę tej niewyobrażalnej miłości. Lęk mnie obezwladnił, odebrał mi rozum i chęci do życia. A serduszko uparcie biło
i nie przyjmowało do wiadomości, że nikt na nie nie czeka. Przez moje zaniedbanie się pojawiły się komplikacje, obawy lekarzy i jeszcze większy strach. Ale w głębi serca czułam, że ta mała istotka w moim brzuchu nie ma najmniejszego zamiaru się poddać. Chciała żyć. A ja wbrew sumieniu chciałam zrezygnować z wspaniałej możliwości podarowania komuś życia. Nie miałam pojęcia, że będzie tak pięknie. Nie wyobrażałam sobie jak wiele może nauczyć mnie kilka kilogramów szczęścia. Nie sądziłam, że nowonarodzone maleństwo uświadomi mi prawdę o życiu i wskaże właściwą drogę. Dziś nie wyobrażam sobie jak mogłabym żyć, gdyby mój strach wygrał i miłości mojego życia nie byłoby tu dziś ze mną. Jak mogłabym zaprzepaścić szansę na doświadczenie czystej niewinności, dobroci i wdzięczności. Nie zobaczyć szczerej radości w oczach i najbardziej promiennego uśmiechu. Wszystko, co mówią o macierzyństwie jest do bólu prawdziwe, te złe rzeczy też. Ale nie potrafiłabym już przeżyć ani jednego dnia bez Jej małych niezdarnych łapek. Mogę do końca świata upajać się zapachem Jej główki, nie ma nic ważniejszego. I nie ma znaczenia, czy będzie miała używane ciuszki, najtańsze zabawki. Dom, który Jej tworzymy, nie składa się z rzeczy. Ma być przepełniony ciepłem, chwilami bliskości, obecnością. Nic innego się nie liczy, najważniejsze by być razem, wspólnie przeżywać piękne i trudne chwile. Płakać z radości, czasem z bezsilności. I być zawsze wdzięcznym za cud, którego się doświadczyło. Każde dziecko jest cudem. Nawet jeśli w niego nie wierzysz, obawiasz się co ze sobą niesie i nie chcesz by Twoje życie całkowicie się odmieniło. Warto dać dziecku szansę, by skradło Twoje serce. Ono przychodzi na świat z pragnieniem życia, nic więcej nie wymaga. Obdarza miłością bezwarunkową i wystarczy mu, że jesteś. Marzenie mojej córki o pojawieniu się na świecie było na tyle silne, by przełamać moje wątpliwości, strach i obawy lekarzy. Choć nie był to ten czas i miejsce, nie wymarzylam jej sobie, nie oczekiwalam odliczając dni, lecz czekając jak na wyrok, spełnienie jej marzenia o życiu uszczęśliwilo mnie najbardziej na świecie. Mam nadzieję, że gdy dorośnie, pomimo zachcianek na zabawki, wciąż jej największym pragnieniem będzie kochająca rodzina. Spełnianie tego marzenia każdego dnia daje mi prawdziwe spełnienie. Jeśli jak ja, kilkanaście miesięcy temu, masz wątpliwości i cholernie się boisz, uwierz mi i spróbuj. Gdy usłyszysz pierwsze „mama” potworne wyrzuty sumienia wypełnią Twoje serce po brzegi. Cytując piękną piosenkę: „nic, naprawdę nic nie pomoże, jeśli ty nie pomożesz dziś miłości”. Pozwól miłości przepełnić Twoje życie.
Jeśli jakimś dziwnym trafem okaże się, że właśnie nasza historia ujęła Olinka na tyle, by zechciała nas obdarować wyjątkowym prezentem, wybrałabym kuchnię. Kulisy mojego dzieciństwa nie pozwoliły mi nawet w najśmielszych marzeniach wyśnić takiej, więc z wielką przyjemnością towarzyszyłabym córce w zabawie. Kuchnia jest moim ulubionym miejscem w domu, gdzie biada mi nakruszyć na blacie (Mariusz, jak ja Cię rozumiem…), niemąż się nadziwić nie może, że ciągle coś kombinuję generując sterty brudnych naczyń, padających ze znudzenia w kolejce do zmywarki. Dla mnie to sposób wyrażania troski o moich bliskich. Nie zostałam nauczona swobodnego wyrażania uczuć i staram się je przekazać dbając o zdrowie i samopoczucie mojej rodziny poprzez zdrowe, świeże i pełne pasji gotowanie. Z drewnianą kuchnią dużo łatwiej byłoby umożliwić mojej córce zaspokojenie chęci, typowej dla każdej małej dziewczynki, by być jak mama. Mój adres mailowy to attentioncestfragile@wp.pl. Dziękuję, jeśli komukolwiek chciało się przeczytać tak długo komentarz, otworzyłam przed Wami serce.
Moja 2,5 latka raczej nie jest świadoma swoich marzeń a już napewno nie ma czasu o nich pamiętać 😀 Jest dziewczynka pełna energii nie ma czasu usiąść i spokojnie zjeść posiłku cały czas jest w biegu 🙂 przez rok nie pytała ani grama 😀 chyba każda mama chciała by mieć tyle energii co ona 😀 Marzenia ma zawsze kiedy widzi coś w TV natomiast gdy zachodzimy do sklepu z zabawkami kupuje ciastolina samochodzik lub zwierzaka 😀 zawsze chce 1 rzecz nigdy nie wymyśla w sklepie nie tupie nogami 😀 Ja osobiście wybralabym domek dla lalek ale wiem że Iga chciała by KUCHNIE w której w końcu mogła by profesjonalne zrobić dla mamy śniadanie z kawą lub LACHE :p tak tak dobrze czytasz lacha w znaczeniu Iguni to herbata 😀 męska część gości zawsze ma ubaw kiedy mała proponuję im kawe lub lache ?
Także gdyby nam się udało to nasz e-mail : marcysia104401@wp.pl
Wybieramy kuchnie ?
Nie wiem co jest marzeniem 9 miesięcznego dziecka.. Myślę że pełna butla mleka, sucha pielucha i zabawy przeplatane drzemkami.. Choć te jego drzemki to chyba bardziej moje marzenie żeby w spokoju wyjść do toalety. Ale do rzeczy… U mnie w domu się nie przelewało, nie wiedziałam co to Mc Donald, komputer miałam u koleżanki, a z półek z lalkami świadomie sięgałam po podróby lalek Barbie. Dlatego wbrew wszystkim zasadom współczesnego wychowania, zasad WHO, zasad które królują wśród nowoczesnych mam chce rozpieszczać swoje dziecko tak bardzo jak to tylko możliwe. Chcę spełnić każde jego marzenie jakie wyśni. Wysmaruje się z nim czekoladą, dam sobie na brzuchu namalować Spidermana, a wieczorem o 22 zjemy tłustą pizze. Nie chcę wychować rozpieszczonego bachora, chce żeby mój syn był szczęśliwy i miał „spoko” rodziców. Życie jest za krótkie żeby tworzyć sztuczne zasady, a dzieci za szybko dorastają. Moim marzeniem jest usłyszeć słowa : „mamo jesteś spoko”. Pozdrawiam ?
Moja mama zawsze starała się spełniać moje i brata marzenia. Była prawdziwą czarodziejką bo było krucho u nas z gotówką , a jednak pod choinką można było je odnaleźć .
Dziś, śmiało mogę stwierdzić, że prawie odziedziczyłam po niej super moc.
Umiejętnie potrafię skitrać kasiurkę- do tego stopnia, że czasami sama jestem zaskoczona znaleziskami, ale dzięki temu mam możliwość spełnienia tych niewielkich marzeń, które dają sporo radości.
Ostatnio spełniłam marzenie dziecięcia o lepszym domku dla rybki.
A więc zakupiliśmy akwarium (fajnie tylko się czyta- bo negocjacje długo trwały – połowica domyślała się jak to się skończy przy dwóch *”Elmirkach”). Oczywiście nasz śliczny bojownik przecież nie mógł być samotny! Poszłyśmy z córcią do zoologicznego po żonę dla niego. Radość mojego dziecka z wybierania i kupowania rybek była ogromna – nabawiłam się nowych zmarszczek od uśmiechania się (jeszcze trochę i będę wyglądać jak joker 😀 ),ale w całej sytuacji najbardziej była poszkodowana Pani , która nie słyszała swoich myśli przy jej piskach i ekscytacji. Oczywiście napisałam „kupowania rybek” bo pozwoliłyśmy sobie powiększyć nasze małe marzenie. Aktualnie po przeliczeniu mamy 20 stworzonek mieszkających w akwarium- i wkrótce pojawią się rybcie dzieciusie! Córcia jest zachwycona, kot również- oboje siedzą i gapią się godzinami na rybki. A ja czuję ogromną radość z mojego mini zoo w domu <3
Gramy z córcią o lodową rezydencję 🙂
*Elmirka Duff (Rudowłosa dziewczyna kochająca zwierzaki z bajki Przygody Animków)
ziolo.marta@gmail.com
Od zeszłorocznego halloween, marzeniem mojego syna byly i są dynie. 3 lata ma teraz skubany, a wycina w tych dniach calkiem nieźle. Więc po długiej zimie i wiośnie, gdzie dyń brakowało i musial mu starczy ziemniak, jablko czy papryka (Tak mielismy w tym wycięte buzie, a do papryki nawet świeczki wkladalismy), nastąpi lato i na polach rosły dynie. Jaka radość była, gdy pojechalismy na takie pole na rowerach i troszke sie krepując, podwedzilismy z pola 2 ogragle, pomarańczowe i jeszcze niedojrzałe dynie. Radosc syna przeogromna. Moze przykladu dobrego mu nie dalismy, ale napewno duzo radosci, usmiechu i tworczej zabawy.
Wygrać chcialabym dla niego kuchnie, spełniając tym samym moje marzenie i przyszłej synowej. Może mi obiad za kilka lat ugotuje, jak sie teraz wyszkoli, a wymowa nie zarzucić, że nic w tym temacie nie zrobilam i teraz ona przy garach musi stać ?
Długo czekałam na to żeby zostać matką. Udało się. Jest syn i córa. Córa mała więc jeszcze nie mówi nam o swoich marzeniach (ale już niedługo pewnie zacznie), natomiast syn…6latek , wesoły rozbiegany. Jest dzieckiem któremu trudno przychodzi pokazywanie emocji-ma autyzm , choć na pierwszy rzut oka zupełnie tego nie widać. Jak to mówią jest „dzieckiem nietypowym”. . Jest jednak rzecz która cieszy go bardzo. Uwielbia kiedy rzeczy z jego fantazji realizujemy w rzeczywistości, lub gdy uszyję lub zrobię mu na szydełku coś co sobie sam w głowie wymyśli. Nie opisaną radością było, kiedy zamarzył aby zostać Rysiem-takim leśnym rysiem. Matka zarwała dwie noce i na szydełku powstała zimowa czapka -głowa rysia, kiedy chciał być astronautą , ze starej poszewki na kołdrę zrobiliśmy niebo i przyklejaliśmy do niej gwiazdy, gdy chciał zostać rycerzem, razem zrobiliśmy zbroje z gazet, zamek z rolek po papierze toaletowym i smoka z masy papierowej. Gdy zapragnął zostać kucharzem z pudełka po butach powstała malutka kuchnia. Przez 6 lat powstała masa takich wspólnych projektów. Nie mówię że mój syn nie cieszy się z zabawek kupionych w sklepie. Owszem bardzo je lubi. Jednak kiedy widzę jego ekscytacje, gdy zaczynamy nasz nowy „projekt”, gdy przebiera nogami i angażuje się całym sobą, niejednokrotnie trując mi cały boży dzień : „Mamo zrobisz mi…Mamo kiedy zrobimy….” i kiedy w końcu udaje nam się dokończyć dzieło to jego radość jest dla mnie najlepszą nagrodą. I najwięcej radości daje mi to, że mam możliwość robić z nim tyle fantastycznych rzeczy i że przede wszystkim mam dla kogo.
Powoli w nasze zabawy włącza się półtora roczna siostra, co bardzo mnie cieszy, bo myślę że we trójkę stworzymy jeszcze więcej fajnych i kreatywnych rzeczy. Myślę że super prezentem dla nich obojga byłaby drewniana kuchnia, gdzie mogliby wspólnie się bawić.
magdakonstanty@o2.pl
Witaj?
Dzisiaj całkiem przypadkiem obejrzałam jedno z twoich nagrań, które zostało udostępnione w jednej z mamusiowych grup na FB.
I tak od jednego do drugiego obejrzałam kilka więcej ? uśmiałam się niesamowicie, humor mi się poprawił, naprawdę dobre życiowe kawałki… Trochę jakbym siebie oglądała.
Jeśli jednak chodzi o moje marzenia albo marzenia moich dzieci to lipa… Nie spełniają sie☹️ ja chcąc zapewnić im wszystko czego ja nie miałam zasuwam na full-time w pracy. Mój starszy syn 13 nigdy nie doceni tego co ma, uważam że ma za dużo i za szybko a tylko chce więcej tych gadzeciarskich pierdół electronicznych, które ja w najlepszym wypadku umiem tylko włączyć. Młodszy 4.5 też by chciał taką zabawkę to taką i ciągle nowa i ciężko im obu zrozumieć że mama ma rachunki do płacenia a zabawki na końcu łańcucha wydatkowego. Do tego obaj chcieliby żeby mama jednak w domu była i obiadki gotować…
Ehhh… Mamą być ?
Witam. Mam córkę 6l i dwóch synów 3l i rok. Na pierwsze święta mojej córeczki kupiłam jej gadającą lalkę, moje największe marzenie z dzieciństwa, do dziś się z nią bawię:-) szyję ubranka dla córki i lalki żeby miały takie same. chłopacy też bawią się lalkami roczniak wozi bobasy w wózku. Od pół roku mamy dom więc córki pokój urzadzam tak, że cieszę się z każdego dodatku w nim( chyba bardziej niż córcia) no i tak się stal,że nawet dla chłopaków pokój siostry jest fajniejszy bo spędzają tam wiecej czasu niż na zabawach samochodami… w pokoju mamy miejsce na domek dla lalek bo córka od trzech lat na niego odkłada każdy pieniażek do skarbonki, domek jest nie tylko jej marzeniem ale i moim z dzieciństwa…
ka_sia_1991@wp.pl
Taka krótka historia: Jesteśmy sobie przy fontannie, daję młodej monetę i mówię, żeby wypowiedziała życzenie przy jej wrzucaniu… „chciałabym mieć ławkę” – słyszę. Zbieram szczenę z chodnika i odpowiadam, że ławka nie zmieści się w domu. Myśli. „Chciałabym mieć bukiet kwiatów”. 500m dalej były stragany z kwiatami, więc niewiele myśląc poszłyśmy i je kupiłyśmy. Jak to dobrze, że dziecięce marzenia są tak proste do spełnienia – chociaż z tą ławką to jednak przegięła 🙂
A coś co byśmy chciały wygrać to zdecydowanie drewniana kuchnia 🙂
Marzenie… A no właśnie… Długo zastanawiałam się jaką rzecz, sytuację wybrać, aby opisać ją w ramach konkursu. Jakie spełnione marzenie dało najwięcej radości mi? Doszłam do wniosku, że najwięcej radości daje mi pozwalanie mojej córce na marzenie o czym tylko chce, podsycanie w niej tej magii, którą ja w dzieciństwie uwielbiałam. Byłam dzieckiem bardzo wrażliwym, bujającym w obłokach. Jarałam się światem magicznym, snułam w mojej głowie opowieści o różnych fantastycznych miejscach i jeszcze bardziej fantastycznych postaciach. Z chwilą, gdy zrozumiałam, że magia tak naprawdę nie istnieje, że nie wszystkie marzenia się spełnią, była chyba tak naprawdę końcem mojego dzieciństwa. Dlatego chcę, by jak najdłużej moje dzieci żyły w przekonaniu,że świat jest piękny, kolorowy, magiczny, a złe sytuacje dzieją się sporadycznie i tylko w takim celu, by dobro się nie nudziło i miało co robić. Mojej 3 latce opowiadam o wróżce mieszkającej na czubku świerku rosnącego na naszym podwórku, o tym, że w pobliskim parku na stawie pływa domek nie tylko dla łąbędzi, ale mieszkały tam Muminki, że skrzaty znowu pochowały skarpetki i chyba im podpadliśmy, bo co raz więcej psot nam robią. Niedługo Święta, zaraz po nich urodziny córki i zawsze będzie to dla mnie podwójnie magiczny czas. Będę walczyć o to, by jak najdłużej wierzyła w Mikołaja i nie zapomnę przed wyjściem do babci na Wigilię wysłać męża, aby odcisnął ślady butów od kominka do choinki, bo przecież Święty o naszym domu nie zapomina. To chyba mnie rajcuje najbardziej, bo patrząc na moją córkę widzę siebie, dziewczynkę z potarganymi włosami, obitymi kolanami, szukającą krasnoludków pod drzewkiem. A te wszystkie marzenia materialne i ich spełnianie też jest cudowne, bo ten błysk w oczach dziecka jest właśnie tą magią, którą chciałabym zamknąć w słoik i przechować na zawsze. I choć zrealizowanie marzenia o własnym pokoju dla córki, z przyczyn cholernie przyziemnych odłożyć muszę trochę w czasie, to wiem, że gdy już powstanie, to znajdą się w nim malutkie drzwi dla wróżki, żeby nie musiała już tym brudnym kominem do nas wpadać. A te drzwi, będą moim spełnionym marzeniem.
Jeśli nasza magia na Ciebie zadziałała, to bardzo chciałybyśmy domek. Pozdrawiamy ?
jelonekhihi@poczta.fm
Moje dziecko, jeszcze nie opowiada mi o swoich marzeniach, raczej o potrzebach: mama amam. Urodzona kucharka (po mnie tego nie ma), cały czas włazi na krzesła i udaje, że gotuje (dziecko na krześle, piszczące że szczęścia parę razy wylądowało na podłodze). To podejrzewam, że jej marzeniem jest zabawkowa kuchnia, coby nie kończyć swoich kulinarnych przygód wyglądając jak Tayson po walce ?
dosku.102@wp.pl
Ostatnio sporo chorowałam. Na zmianę z Amelką, więc w sumie 3 tygodnie spędzone w domu. Jak pewnie większość rodziców- nie leżałam, nie wygrzewałam kości w łóżeczku z gorącym kubkiem herbaty w ręku, tylko postanowiłam efektywnie wykorzystać ten czas. Zmobilizowałam męża do wzięcia tygodnia urlopu i tak oto wspólnymi siłami stworzyliśmy, w naszym nie za dużym mieszkaniu, własny kącik dla córki. Wcześniej uskuteczniała tułaczkę po 2 pokojach- troche zabawek tu, troche tam, tworząc niemiłosierny i nieogarnięty bałagan wszędzie. Marzyło mi się, żeby miała swoje miejsce, ze wszystkimi lalkami, które uwielbia, z miejscem, gdzie może je chować i się nimi bawić, z masą innych zabawek, ze swoim pięknym łóżeczkiem, w którym nie bardzo chciała spać…
Tak oto 3 tygodnie spędziliśmy na totalnej reorganizacji mieszkania, zamianach szaf, przestawianiach, wyrzucaniach, porządkach itd. oraz dopinaniu wszystkiego na ostatni guzik, ponieważ marzeniem naszym było, żeby „dostała go” w dniu, w którym została pasowana na przedszkolaka- że niby taki krok w „doroślejsze” życie (a nóż przekona się do spania w łóżeczku 🙂 ) .
Udało się! cali szczęśliwi wróciliśmy do domu z pasowania na przedszkolaka, tata wszedł przed czasem- szmery bajery powłączać, cotton ballsy, baldachimy i inne gadżety. Córka? Zachwycona! Łezka w oku się kręci, ona na zmianę skacze po łóżeczku, kładzie się z lalkami, przytula nas i lalki, mówi, że fajnie, że ładnie, jak u księżniczki… i nagle krzyczy klaszcząc przy tym rączkami „BRAWO BRAWO!!!…BRAWO…RODZICE!!!”
Tak niewiele słów, a tak wiele znaczy dla mnie… Nie ma nic lepszego, jak takie docenienie przez własne dziecko!
Oczywiście jak na księżniczkę przystało, marzy jej (mi) się taki domek. Na razie przestrzeń dla swoich lalek robi wszędzie, ale fajnie by było je móc zadomowić w takim pałacu 🙂
Hmm najwieksza radosc? 🙂
Jak jestesmy w supermarkecie mamy taki rytual ze Miki idzie ogladac zabawki 🙂 ( jest umowa – dzis tylko ogladamy, czasami sam pyta mama kiedy pojedziemy do sklepu z zabawkami, ale wiesz… tylko poogladac ?) przejrzy, obada i wracamy. (Zbankrutowalambym gdybym za kazdym razem chciala kupowac). Pewnego dnia odebralam go z przedszkola wczesniej niz zawsze, zabralam na zakupy i pozwolilam wybrac co chce ( oczywiscie w rozsadnej cenie ?) . Zebyscie widzieli jego mine, bezcenna a moja radosc przeogromna :).
Ale to nie koniec wracamy do domu a on „dziekuje mamo ze mnie odebralas wczesniej z przedszkola” noo tak milo ❤❤
Olu gdyby to nam bylo dane wygrac to poprosimy kuchnie dla Mikiego 🙂 uwielbia gotowac, codziennie w wannie ?przyrzadza nam zupki i kawki ?
Jedna rzecz? Jedna? To tak powaznie? Nie no nie wykonalne, czworka dzieci, kazde ma setki potrzeb i marzen i zawsze mam radoche jak sie spelniaja. Gdybym jednak miala wybrac jedno jedyne ktore ubawilo corki i dalo mnie cala moc satysfakcji to bylby to napewno dzien w ktorym na USG w czwartej ciazy Pani radiolog poinformowala corki, ze teraz to napewno beda miec brata 🙂 <3
Reczy materialne duzo latwiej ogarnac 😉
Należę do tych matek, które wszystko „same”, bo „szybciej”. Niby bym chciała, żeby moje dzieci były samodzielne, zaradne i ogarnięte, ale jak widzę ścierkę rozmazującą rozlane mleko po caaaałej kuchni, to muszę w duchu liczyć do 100, a potem i tak wychodzę na balkon wziąć kilka głębszych wdechów.
A dzieci, jakby wyczuwając delikatne granice mojej strefy komfortu, najbardziej chcą właśnie tego, bym im pozwoliła się zaangażować w proste domowe czynności. W sensie chcą robić bajzel, i żeby je za to chwalić 😉
Dlatego największym spełnionym marzeniem Tymona i Agnieszki było wspólne pieczenie pierniczków. Możliwość wycinania kolejnych ciastek, ozdabiania ich lukrem, liczenia minut do końca wypiekania. A potem pełna pasji kłótnia o to które ciastka czyje.
I moje półtorej godziny sprzątania lukru z wszystkich blatów i sprzętów kuchennych…
Olinek, naprawdę łatwiej by mi było, jakbym, po takim sprzątaniu po spełnianiu marzeń, mogła się zamknąć w sypialni z moim domkiem dla lalek…
Mój email: ewa.gerszewska@gmail.com
Mój wymarzony prezent to był tak wypasiony domek!!! O matko jak ja marzyłam o domku, kolorowym ze wszystkimi mebelkami zasłonkami. A że moje dzieciństwo przypadało na końcówkę lat 80 , a rodzice w Pewxsie nie pracowali, na placówce żadnej tez nie byli więc słabo do osiągnięcia 🙂
Tak więc sama musiałam te marzenie sobie zbudować, za stolikiem zrobionym na wysoki połysk, a na nim stał telewizor marki Elktoron, a na tym TV serwetka z kwiatuszkiem. I za tym przybytkiem luksus zbudowałam sobie domek dla lalek. Budowałam mebelki z pudełek po zapałkach które były głównym budulcem – jak półprodukty z Ikea – nie wiem czemu to ja nie jestem szefem tej Ikei. Z pudełek potrafiłam zrobić wszystko, i łózko i kredens i stolik po TV i meblościankę i wannę nawet. Zasłonki zrobiłam z zasłonki które wisiały w domu, bo stwierdziłam (jakże sprytnie) że jak ta firanka wisi i chowa się za łóżkiem to i tak jej nitka nie widzi, więc jak wytnę kawałek to i mama tego nie zobaczy. hmmm troszkę się myliłam 🙂
Poza tym szyłam ubrania np. z chustki mojej babci, która to była schowana na strychu na specjalne okazje typu święta kościelne czy wyprawa na cmentarz. Wiec stwierdziłam ze jak ja zakłada parę razy w roku to jak wytnę jeden kwiatek to nie zauważy co to taki jedne malutki kwiatuszek 🙂
Radość z budowania była ogromna i tak to sobie to moje marzenie spełniałam sama, co uciekać musiałam później przed babcia i mama to już moje – chociaż biegać umiem 😉
Tak wiec Oluniu złota jak – jak wygram ten domek to obcuje nie dać go mojej córce nawet powąchać, może ale to może raz do roku będzie mogła popatrzeć przez szybę, żeby przypadkiem nie popsuła czegoś 😉
Moja córka najbardziej na świecie chciała dostać akwarium z rybkami. Obiecałam jej, że na urodziny dostanie. Urodziny ma w sierpniu i akurat gdy je obchodziła była z babcią nad morzem. W tym czasie ja kupiłam akwarium, pompę, filtry, grzałkę, kamyczki, roślinki. Wszystko zainstalowałam, zalałam, przefiltrowałam i na koniec wpuściłam rybki.
Bawiłam się przy tym jak dziecko, bo jako dziecko też miałam akwarium, wolno mi było ustawiać w środku wszystko, przesadzać roślinki, przekładać kamienie. Cudowne wspomnienia z dzieciństwa powróciły. A mina córki i jej łzy radości dały mi mnóstwo szczęścia.
Wybieram kuchnię 🙂
Spełnione marzenie mojego dziecka to : ubranie choinki-latem- i to przed domem :p , wycieczka po poranne zakupy do Biedronki w kapciach i stroju wampira , wyrzucenie wszystkich (WSZYSTKICH !) ciuchów z szaf na środek pokoju i skakanie na tą stertę ze stołu,sadzenie warzyw i owoców w … dziecięcej wanience (nie mieliśmy doniczek) wspólne przygotowywanie przyjęcia niespodzianki dla ukochanych domowników ( 2 psy i kot), rozstawienie basenu (tak z wodą :p) na środku kuchni, bo na dworze było za zimno. Moja córka ma 5 lat, ja 32. Marzenia mamy wspólne -budowanie wspaniałych, szalonych wspomnień z jej dzieciństwa 🙂 p.s. 1 na potwierdzenie każdej z wymienionych przeze mnie historii mogę dostarczyć fotkę :p p.s.2. wbrew twierdzeniu „baby do garów” wolimy wygrać domek niż kuchnię :p p.s.3 proszę nie zgłaszajcie mnie do MOPS-u 🙂
Witam Radomska:)
Od czego tu zacząć… Mój syn miał kiedyś takie skromne marzenie na dzień dziecka-chciał nowe ąbki(ząbki) bo go bolały a ja spełniam to marzenie i…. Poszłam z nim do dentysty. Od tamtego czasu uwielbia dentyste a ja mam mega radoche z tego bo jak go zaboli znowu to pójdzie w podskokach a nie jak niektóre dzieci na siłę. Prezent też dostał żeby nie bylo, że mu tylko dentyste zafundowałam. Teraz mega bym się ucieszyła jakbym wygrała ten drewniany domek dla córki… cały czas mi marudzi o Lego friends za 3 i pół stówy. Kurde trochę drogi prezent. Ten konkurs z nieba mi spadł bo córa dziś zaczęła zmieniac zdanie i mówiła, że chciałaby drewniany domek dla lalek. To jest aktualne jej marzenie (cały czas w to wierzę) a moja radość byłaby większa jakbysmy wygrali. Zawsze to 3 i pół stówy w przod:-). Pozdrawiamy
Całe 13 dni myślę nad tym które spełnione marzenie mojego 4 letniego synka sprawiło mi największą radość…i też mojej córce, choć ona ma krótszy staż 😉 bo tylko 1,5 roku.
Ale tak szczerze to tak patrząc na nich jak teraz sobie śpią to chyba każde nawet najmniejsze 🙂
Ale jak już mialabym wybrać to wybrałabym prezenty Mikołajowe i choinkowe. Samo wymyślenie tego prezentu, napisanie listu do Mikołaja, później jadę z nim oglądać te zabawki, wkoncu jadę kupić, wybieram kilka minut papier świąteczny do zapakowania, żeby pasował jeden dla Filipa drugi dla Poli, dwa różne koniecznie 😉 wkoncu pakowanie, oczywiście wieczorem kiedy śpią 🙂 precyzyjne i jak najlepiej potrafię, wszystko równo 🙂 później układam i jestem przeszczęśliwa że mogę to robić dla nich 🙂 i nawet nie ważne co jest w środku, ale sam fakty dla mnie wiele znaczy. Mam dla kogo 🙂 to szczęście kiedy rano znajduje ten prezent jest bezcenne! 🙂 w tym roku będą szaleć razem i rozrywac papiery 🙂 to jest jedyny czas/prezent z którym muszę wytrzymać, żeby nie dać im za wcześnie 😀 bo to wkoncu Mikołaj przynosi te prezenty… Mama Mikołaj 😉 kocham ich nad życie.
Pozdrowienia dla Ciebie Olcia, dla Mariusza i Lenki 😉
Będzie krótko i na temat:
-Tato tato tatuniu… woła Tosia 3 letni akwizytor lucyfera z blond siankiem na łepku.
– o hoo będzie się działo, myślę.
– bo ja bendem baletnicom co tancy w Paryzu i polecem tam samolotem takim białym z cerwonym paskiem bo tam sie tancy o tak! I pierdyknęła coś w rodzaju koślawego Fouetté. Przybrana była w baletkowom spódniczkę, więc k…wa bez źartów.
I tak truje mi w kółko o tym Paryzzzu i popiernicza w rajtkach z firankom po chałpie.
Ja dla Tosi wszystko, nawet do Parrryyyyzzza moge, dlatego hop siup- zakupiłem przyczepkę kampingową z mojego ulubionego Niewiadowa-remoncik cyk myk razem z kolejnym bohaterem mojego życia 5letnim Jaśkiem i w wakacje dzida naszym boeingiem n126 z Niewiadowa! Niech ma ten balet paryż. A ja mam tę moooocc i masę frajdy podczas wspólnych chwil z Jasiem i Tosią przy remoncie naszego boeinga, tylko czerwony pasek trza nakleić!
Ps. Domek Elzy jest spoko. Mogę tam robić za sopel
Dwa tygodnie sie glowilam co tu napisac(a noz widelec w koncu sie uda cos wygrac). Prawda jest taka ze moje dzieci sa jeszcze za male
By podarowac Im to co by mi sprawilo radosc. Na pewno bym sie ucieszyla z domu dla lalek ale troche zlamalabym normy spoleczne bo chlopcom sie
Lalek nie kupuje ( tak Ja wiem gender i te sprawy ale dosc staroswiecka jestem), kuchni to nie chce bo: a) calymi dniami prY garach siedze bo nakramic 3 chlopow to trzeba miec I „skill” I cierpliwosc, b) juz swoim
Chlopakom kupilam. Teraz anegdota: kiedy kupilam ta kuchnie z ikea I wyslalam mamie zdjecia to stwierdzila ze wychowam ich na pantoarzy. ? Szczeka opadla, cycki juz dawno wisza, bo 3 lat karmie, takze to akurat nie zrobilo na nich Wrazenia ale ja oniemialam. No coz zwiazku z takimi normami to ja poprosze o domek dla
Lalek, oddam corkom siostry I bedzie jak znalazl jak przyjade je odwiedZic. Pozdrawiam I sciskam cieplo
Olinku, dzięki Tobie zaczęłam pisać listy do mojego synka. Kiedy czytam Twoje wpisy urodzinowe dla Lenki mam łzy w oczach. Mam nadzieję, że on kiedyś je przeczyta z sentymentem, bo ja na pewno chętnie będę do nich wracać za kilka lat. Ten konkurs potraktuję jako pretekst do napisania kolejnego.
Synku, kiedy byłam w ciąży wszystko było takie proste, że sama wynajdowałam problemy (jak to ja). Bałam się, czy będę dobrą mamą, czy będę umiała być mamą chłopca. A uwierz, że to nie było takie oczywiste. Nie było w moim życiu wcześniej małych chłopców (Taty nie liczę, bo ma ponad… 170 wzrostu). Te wszystkie samochody, rakiety, dinozaury… Umówmy się, że były mi obojętne przez prawie 30 lat. I wtedy stało się coś, co sprawiło, że te wszystkie problemy stały się malutkie. Urodziłeś się przed czasem, przez cesarskie cięcie (kiedyś Ci wytłumaczę). A ja byłam przerażona! Czułam się zupełnie niegotowa. Niepotrzebnie! Okazało się, że całkiem nieźle ogarniam te chłopięce sprawy, a dinozaury nawet polubiłam 😀 Masz zdjęcie z metrowym T-rexem, który zajmuje, w moim odczuciu, pół Twojego pokoju, mieszkania i naszego życia. Kiedy go zobaczyłeś zaświeciły Ci się oczy, ale nie umiałeś jeszcze powiedzieć, że go chcesz. Kiedy go dostałeś ucieszyłeś się… jak małe dziecko. Do dziś pamiętam to uczucie małych rączek wokół szyi i słodkie dziękuję. Poryczałam się ze szczęścia, że Cię mam, że jesteś cały i zdrowy i że mogę kupować Ci zabawki nie z mojego świata. Bo teraz to jest nasz świat. Chodziłeś z tym dinozaurem przez cały dzień, trzymając go za ogon, przewieszonego przez ramię, a wieczorem zasnąłeś przytulając się do niego. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Uświadomiłam sobie, że fajnie jest być Twoją mamą.
Wybieram kuchnię dla małego poskramiacza dinozaurów i trochę dla siebie 😉
Bry Radomska ?
Generalnie od 19 lat jaram się spełnieniem marzeń moich dzieciaków. Mam19 , 13 latków- facetów i 3.5 latkę- księżniczkę.
Było kilka razy gdy zaryzykowałam małżeństwo by spełnić marzenie moich synów. Raz się zadłużyłam i pokłóciłam z chłopem,bo chłopcy marzyli o konsoli. Jednak gdy rozpakowali prezent, rozdziawione buzie, oczy jak u jakiś pokemonów i wrzask radości. Byłam najszczęśliwsza matką pod słońcem. Nawet chłop zrozumiał że czasami warto. Raty spłaciłam, konsola cieszyła chłopaków długo, długo. A gdy „dorobili” się innej, tą oddali komuś kto nigdy nie miał szans na taki prezent. Dodatkowo marzenia moich dzieci powodują ciągły mój rozwój ?. Specjalistka od chomików, rybek, jaszczurek, transformersów, pokemonów, anime, mang itp. Jara mnie to. Jednak gdy urodziła córkę zwęszyłam przestrzeń by zrealizować moje marzenie. Planuję to od momentu jak doszłam do siebie po wydobycinach ?. Od kilku lat próbuje to marzenie zaszczepić w dziecięciu swym i to skutecznie :). Duży, piękny,umeblowany domek dla lalek. Będzie falbaniaste prześcieradło i pachworkowa kołdra i poducha. Kwieciste sukienki na krzesła i puchate poduchy na fotelach i kanapie. Mogłabym uszyć też coś na deskę od kibelka, ale to nie przejdzie. Także ten….
Całuję!
No a adres to anna_kosciecha@o2.pl
Mój syn, odkąd tylko zaczął mówić pełnymi zdaniami, marzył o tym, by zostać… PRZEDSZKOLAKIEM. No dobra, marzył (i nadal marzy) również o zostaniu kierowcą wyścigówki, ale to marzenie postanowiłam odłożyć nieco w czasie :-). Złożyłam dokumenty do pobliskiej placówki i się dostał. Potem przez calutkie wakacje chciał wchodzić do środka i oglądać swoją salę. Na każdym jednym spacerze! Na szczęście wakacje dobiegły końca i od września począwszy, między godziną 8 a 14, on się świetnie bawi i rozwija społecznie a ja spijam ciepłą kawę 😀 A w międzyczasie zajmuję się młodszą latoroślą, gotuję obiady, sprzątam i takie tam… podrzędne sprawy. Zatem dzisiaj, korzystając z okazji, że syn w placówce, a córka śpi – pozdrawiam Was ja – matka najzwyczajniejsza ze zwyczajnych. Znad ciepłej kawy oczywiście.
PS. Kuchnią syn na pewno nie pogardzi 🙂
Kiedy obchodziłam 6 urodziny mój wujek zapytał co bym chciała dostać w prezencie. W głowie pojawiła się myśl domek dla Barbie taki piękny i różowy (strasznie o nim marzylam) ale za chwilkę żółwia. Chcę żółwia! Pomysł z dupy. Do tej pory nie wiem skąd mi się to wzięło! No i bach. Stało się. Wujek na drugi dzień przyjechał z żółwiem. Do tej pory nie mogę sobie darować że nie poprosiłam o ten cholerny domek.
No więc teraz kiedy mam swoją córkę trochę spełniam swoje niespełnione do tej pory marzenia. Jakiś czas temu moja Zosia dostała kuchnię dla dzieci. Radość była ogromna. Gotowała przez całe dnie, co jak na 2,5 letnie dziecko jest po prostu nie do uwierzenia. A serce matki rośnie gdy widzi taką radość u swojej pociechy.
Teraz chciałabym sprezentować jej właśnie domek dla lalek, gdyż nasze księżniczki są chwilowo bezdomne. Myślę że taki prezent dla 3,5 letniej dziewczynki to coś przewspaniałego.
Pozdrawiam ☺️
Witam serdecznie 🙂
Marzenia dziecka, w naszym przypadku ciężko stwierdzić dokładnie, gdyż syn ma 2,5 roku a córka 9 miesięcy. Są już na tyle duzi, żeby marzyć, ale na tyle mali, żeby owe marzenia sprecyzować. A tu nagle akcja biedronkowych Świeżaków ( tak, tak Olinku, również jesteśmy stałymi klientami naszej małej-wielkiej biedronki). Akcja była również i w zeszłym roku i grzyb na półce siedzi (kurz pochłania, a jak, ktoś przecież musi). Ile zwolenników tyle przeciwników, ludzi którzy wyśmiewają jeszcze więcej ( moim skromnym zdaniem naklejeczki i tak zbierają). Oczywiście przy okazji, mówię wezmę i ja. Naklejki pozbierałam i oto do naszego domu zawitała borówka Basia. Bardziej przypadek, wybrałam ja, dzieciaki w domu chore zostały z tatusiem. I tak oto, spełniając swoje widzimisię, spełniłam jakieś ukryte marzenie mojego starszego dziecka. Bo oto ta niepozorna „Borówa” ( taki oto pieszczotliwy przydomek jej nadaliśmy ) została przyjacielem a raczej przyjaciółką naszego syna. Od tego momentu została towarzyszką spacerów, kompanem do zabawy, odganiaczem złych snów w nocy (zajmując honorowe miejsce w łóżku syna ), idealnym towarzyszem do oglądania bajek czy spożywania posiłków. Ta wyśmiewana przez wszystkich „Borówa”, stała się nowym członkiem naszej rodziny. Mimo, że od tego czasu w domu pojawiła się również rzodkiewka Żaneta i kalafior Krzyś to żadne z nich nie skradło serca i nie awansowało wyżej niż stanowisko zeszłorocznego grzyba, czyli tzw zbieracza kurzu. Podsumowując, mimo, iż marzenie nie sformułowane to jednak podświadomie spełnione. A nam rodzicom, serce się cieszy, kiedy synek znalazł swojego pierwszego przyjaciela. Pozostało nam tylko pilnować aby nikt nie odebrał radości, która maluje się na tej małej buzi. A jeżeli chodzi o zabawki i kuchnia i domek zostaną prędzej czy później wykorzystane, jednak ze względu na to, że to historia synka i „Borówy”, bardziej jesteśmy skłonni się skierować jednak w kierunku kuchni. Może będzie to kolejne miejsce do zabawy ? Kuchnia podobno zbliża ludzi, może i w przypadku naszego syna stanie się platformą poszerzania znajomości. Może i rzodkiewka Żaneta czy kalafior Krzyś zostaną zaproszeni na kakao? Czas pokaże. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Witam.Jestem mamą dwójki szkrabów.Chlopca-lat 6 i dziewczynki lat 4.Uważam,że bycie rodzicem to jedna z najlepszych rzeczy,która mnie spotkała w zyciu.Bycie mamą pozwoliło mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.Nabrałam dystansu i wiekszej pokory do świata.Wiem,że za dzieci oddałabym życie i walczyłabym o nich jak lwica.Dzieki moim łobuzom na nowo odkryłam w sobie tą mała dziewczynke.Ciekawską,wesołą,z masą zwariowanych pomysłów.Uwielbiam ich miny kiedy patrzą jak mama-osoba dorosla bawi sie jak one taplajac sie w błocie czy wysoko się huśta.Uwielbiam błysk w oku kiedy bawimy sie tak ja oni chca-po dziecinnemu.Prezent -domek jest dla mojej córki,ktora pokazuje mi każdego dnia,ze „niedaleko pada jabłko od jabłoni”.Jesteśmy bardzo do siebie podobne,a jej narodziny udowodniły mi,że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Jeszcze półtorej roku temu myślałam, że największą frajdę sprawiło mi podarowanie synowi swojego własnego ogromnego statku pirackiego LEGO. Statek ów, został zakupiony w Baltonie, przez mojego Tatę, który ewidentnie mi tym przypomniał, że miałam być chłopcem 🙂 Prawda jest taka, że uwielbiałam ten statek. Stał się on jednym z niewielu reliktów dzieciństwa przeze mnie zachowanych, gdyż mój 6 zmysł, 3 oko, 4 migdał…podpowiadały mi, że będę miała synka. Syn ten, na szczęście, okazał się wielkim wielbicielem LEGO i statków pirackich. Jednak w drugiej ciąży, czując, że noszę pod sercem małą kobietkę, zaczęłam szyć…lalki. Takie szmacianki, pięknie zwane handmade lub rękodziełem – bez podpatrywań i podpowiedzi. Autentyczne handmade, bo maszyny nie mam i nie umiem obsługiwać 🙂 Lale długo siedziały w mojej głowie i sercu, a gdy z nich wyskoczyły – okazały się prezentem dla mojej córci, który sprawił mi największą frajdę.
Majka… moja czteroletnia gwiazda estrady jest przegigantyczną fanką bajek Disneya.. taaa.. Kraina Lodu, wielkie love Anny i Christopha nie ma sobie równych, jednakże… 😉 Starzy zafiksowani niemniej męczyli dziecko od kołyski… a to Król Lew na przebudzenie, a to Mulan do zabawy, a to do spania muza z Pocahontas, do obiadu polowania z Mój Brat Niedźwiedź, przed spacerem Toy Story. Złota Kolekcja Bajek Disneya – nie warte swojej ceny, cieniutkie książki też mamy, a jakże. Dziecku odmówisz? Pf. Pokaż mi tego odważnego. Ale do brzegu… fuck, a uczyła mama nie zaczynać zdania od ale.. Zatem.. Jak tylko sie pojawiła (Majka w sensie na świecie) zastanawialismy się czy juz możemy wybrać się z nią na Disney On Ice.. no bo jak? PrZecież to preludium do wizyty w Disneylandzie,na którą do setki na bank uzbieramy! Rodzina (się nie wybiera, nie poradzisz) odradzała, zniechęcała.. a bo tyle kasy, a i tak nic nie zakuma, nic nie zapamieta, a na co, a za mała.. nie daliśmy się! 2016 – zima,należała do nas! I pomijam… ten błysk w jej oku gdy na lodowisko (pokracznie, ale czego oczekiwać od świni) wjechał Pumba, ten uśmiech zalotny gdy Chritoph jak żywy (trudno w sumie zeby martwy na łyżwach popikalał) machnął do niej czule.. Nie wcale mnie nie ruszało tysieczne DZIEKUJE, TAK WAS KOCHAM gdy wpatrzona w scene wpierniczala popcorn za 30zeta.. (interes zycia).. ale Olinku żebyś Ty widziala nasze rozdziawione gęby, słyszała nasze achy i ochy gdy kolejne postacie pokazywały sie na tafli. Jęzory podłogi zwijalismy długo, piosenki śpiewaliśmy najgłośniej. Mężu w czapce Olafa,ja z Elzą pod pachą… tak.. to było to.. to na bank się zwie SPEŁNIENIE DZIECIĘCEGO MARZENIA. I jak Mamę kocham ( a kocham mimo wszystko :)) warto było czekac te 32 lata! Disney rządzi!
PS
W tym roku mimo iz odradzaja… a bo to to samo, przecież juz widzieliście, a bo szkoda kasy… IDZIEMY ZAŚ! Ba… bierzemy Hankę – 1,5 roku niech dziecko odczuje MAGIĘ za wczasu ;).
Bardziej serio… obiecałam sobie, że zrobię wszystko by nie przegapic żadnego z marzeń moich córek… towarzyszenie w ich realizacji daję frajde… <3
Olinku,
Dwa tygodnie myślałam o tym co napisać. Czaisz? Dwa tygodnie! Moje dzieci bardzo często mówią mi: dziękuję mamusiu. To jest ekstra, ale cały czas myślę co według mnie sprawiło największą radość. I z czego jestem dumna. I tak myślę, ze dla mnie takim przełomowym momentem było to jak każde (czyt. Oboje) dostali własne pokoje. Tylko poczuj to: przez 8 lat mieszkaliśmy najpierw w 3 w maleńkim mieszkaniu 1-pokojowym o wielkości 28mkw a potem dołączył do nas synek i tak sobie żyliśmy w 4 w tym jednym pokoju, który był salonem, jadalnią i sypialnia w jednym. W końcu nadszedł dzień w którym stać nas było na to aby przeprowadzić się do lepszych warunków gdzie każdy ma swój własny kąt z drzwiami. I tak oto moją córka lat 9 dostała swój malutki pokoik z balkonem a synek lat 1 jeszcze mniejszy pokoik ale również tylko jego. Tylko my dalej śpimy w jadalnio -sypialnio -salonie. Ale to nic. Najważniejszy był dla mnie uśmiech mojego dziecka (starszego, bo młodsze wtedy za bardzo nie kumalo o co cho ). Wyobraź sobie minę 9-latki która jak na dorastajaca pannice w końcu ma miejsce tylko dla siebie. Od tego momentu minęły 2 (!) Lata ale ja wciąż pamiętam jej ekscytacje po pierwszej nocy, z jakim zaangażowaniem opowiadała co jej się śniło w tym jej malutkim (ale własnym!) Pokoju.
Cóż, moja córka lat 11 już nie ma w głowie zabawek dlatego kuchnia (cudna swoją drogą ) uszczesliwilaby młodego lat 3. Z resztą wierzę w to że braciszek będzie gotował dla swojej starszej siostry.
Buziaki
Do konkursów mam pecha… od dziecka, pamiętam, że mój brat miał zawsze szczęście zaczynając od pieniędzy w chipsach, zdrapkach, kuponach, kończąc na sprzętach rtv agd, a ja byłam wiecznie poszkodowana. Nawet nie wygrałam nigdy BIG MILKA chociaż podobno były ich miliony heh …
Jednak postanowiłam opisać swoją historię, chociażby dlatego, że może przeczyta ją któraś z mam lub tat 😉 męczących się wyrzutami sumienia.
Chyba każdy z nas i dużych i małych oglądał w swoim życiu Kevina ( w tym roku też będę ) nie męcząc fabułą filmu, który w swojej istocie jest prześmiewczy ale i magiczny chciałam poruszyć wątek, jednej z najpiękniejszych scen dla dziecka ! Kojarzycie ten moment kiedy Kevin po swoich perypetiach w Nowym Yorku wchodzi do salonu, w apartamencie hotelowym, a tam stoi piękna wielka choinka i góra pięknie zapakowanych prezentów (swoją drogą nie wiem już co było większe bo wyobraźnia zaczyna u mnie działać jak u dziecka) ? Za każdym razem kiedy oglądałam tę scenę, marzyłam o tym, że jak będę duża to zorganizuje takie święta, gdzie będzie tyle prezentów pod choinką, że dwa dni trzeba będzie je odpakowywać. No cóż, z roku na rok dojrzewałam, życie jednak okazało się bardziej brutalne, rodzice nie wygrali w totka, nie dostałam na 18 super samochodu, wille w sensie, że domek rodzice wybudowali jak już się ustatkowałam (oczywiście brat się załapał na wspólne pomieszkiwanie w tym nowym :P). Po studiach dostałam kolejny kubeł zimnej wody, okazało się że jednak pracy nie obchodzi w sumie to czy mam dyplom czy go nie mam, fajnie, że go mam bo lepiej kawę podaję prezesowi o 7 rano, no i może za 20 lat dostanę jakiś tam awans, wtedy postanowiłam wyjechać do UK ! No i się zaczęło… praca dom, praca dom, impreza, praca dom, praca dom, zakupy, tak do momentu aż zaszłam w ciążę. Zaczęliśmy z mężem inaczej patrzeć na ten świat, patrzeć na nasze wydatki, planować i marzyć. Okazało się, że nie jest tak kolorowo jakbyśmy sobie życzyli i czasami trzeba zacisnąć zęby, przełknąć łzy i dokonywać wyborów nie do końca zgodnych z naszymi wartościami. Święta … dla mnie był to raczej dziwny czas, nie mogę napisać, że smutny bo mieliśmy z mężem i córką siebie co było najważniejsze ale jednak brakowało nam tej magii, brakowało naszej tradycji i rodziny, z którą spędzaliśmy każde święta mieszkając w Polsce. Na odwiedziny i spotkania zawsze wybieraliśmy okres przedświąteczny ze względu na to, że w okresie samych Świąt były koszmarnie drogie bilety i ryzyko, że jeżeli pogoda spłata figla to niestety ale zmarnują się i Święta i podróż. Tego, że za każdym razem kiedy odjeżdżaliśmy ryczałam jak bóbr nie muszę rozwijać ? ;). W 2015 roku urodziła się Ninka i nie mogłam doczekać się momentu ubierania choinki, kolacji wigilijnej itd. od samego początku założyłam sobie, że będę jej przekazywała wszystkie te wartości rodzinne, które nam rodzice przekazywali. Święta, choinka, mały bobas i znów JEEEEP od początku grudnia kiedy tylko w radiu słychać dzwoneczki wszystkie telewizje śniadaniowe (mam wrażenie, że codziennie) mają jakiś wysyp psychologów, którzy to mówią, że zabawek jak najmniej, że jedna porządna, że taka, sraka, siaka, że z rodziną się dogadać, że najlepiej na konto zainwestować w przyszłość dziecka bla bla bla … no i myśli sobie człowiek w takich momentach, że złą matką jest, że co mi rodzice pieprzyli, przecież cukierki na choince są ble, czekolada jest fu, zaczęło mi się wydawać, że może lepiej nie wpajać tradycji „Mikołaj był” bo skoro Pani psycholog mówi to chyba wie co mówi, a warto być na czasie. Kolejne Święta, kolejne na obczyźnie, już mi mina więdnie i nagle mnie olśniło… stwierdziłam, że ja to ja i mam w duupie telewizje i bycie modelową mamą … zaczęłam się organizować, pomyślałam o KEVINIE, zaczęłam nabierać trochę zdrowego rozsądku bo pomyślałam, że głupio sobie samej kupić górę prezentów i zapakować i, że w zasadzie to mi o tę górę chodzi, a nie o prezenty dla siebie, że bardzo chcę moje dziecko uszczęśliwić jak tylko mogę no i przy okazji siebie hehe …. Wyciągnęłam zaskórniaki, pieniądze przeznaczone na prezenty, rozwaliłam skarbonkę, męża zostawiłam saaaaamego na caaały dzień z półtoraroczną dziewczynką robiącą kupę w pampersa i wyszłam… na cały dzień. Latałam po sklepach jak łania po łące, podskakiwałam z nogi na nogę, nuciłam coś pod nosem, w zabawkowym testowałam zabawki jak dzieci 😀 później papier, kokardki, pudełeczka tasiemki, brokaciki i te inne. Wróciłam do domu z nastrojem zielonym jak u najedzonego i zabawionego simsa. Przez kolejne dni pakowałam to wszystko i upychałam gdzie się tylko da, kiedy nadszedł ten dzień i zobaczyłam jak wygląda moja choinka, to uwierzcie mi ale była lepsza niż ta KEVINOWSKA bo zakładam, że u niego to tylko rekwizyty heh. Mąż aż przebierał nogami żeby tam podejść, a jak odpakowywał i widział, że wszystko trafione to nie wiedziałam czy bardziej mnie kocha, czy chce mnie zabić bo swoje babskie oszczędności straciłam 😀 Nasza dzieć jak się zorientowała, że pod każdym papierkiem coś jest to podawała już nam paczki bo widziała, że nam to szybciej idzie (wszystkim bawi się do dzisiaj), a ja poczułam się spełniona i nawet trochę było mi głupio, że wykorzystałam własnego męża i dziecko żeby nastrój w święta sobie poprawić i marzenie z dzieciństwa spełnić … hehe 😀 Tego roku jesteśmy już w Polsce, wróciliśmy na stałe, Święta na wsi u rodziców z wielką choiną, z bratem i jego narzeczoną, z babciami, ciociami, kuzynką, aż się boję wyglądu tej choinki 😀 Olinku wyślę Ci foto bo czuję się zobowiązana, tym bardziej, że tradycję prezentowo-choinkową mam zamiar podtrzymać jako własną !!
ahhhh no i jak coś to willę wybieram (skoro nie było mi dane zamieszkać w tej nowej prawdziwej(dom jak kurniczek) to może w tej palcami pomieszkam )
Pozdrawiam każdego kto dotarł do końca hehehe
Moje dziecko marzy o spotkaniu ze Świętym Mikołajem, napisał list i „wysłał” i dopytywał czy napewno dotrze do Mikołaja itd. Kilka dni temu rzuciła mi się w oczy strona internetowa która oferowała wiadomość od Mikołaja w formie filmu, chcieli aby wysłać im zdjęcie dziecka, imię, zdjęcie domu, napisać coś o dziecku i listę prezentów o jakich marzy. Tak wiec tez zrobiłam, po jakimś czasie na pocztę dostałam przeuroczy filmik, który mocno złapał mnie za serce, realistyczny ciepły i wzruszajacy. Wczoraj gdy dziecię bawiło się na podłodze w salonie włączyłam go na tv, dziec odrazu zwrócił uwagę na dźwięk dzwoneczków i pyta mamo co to, jak to… Mikołaj ciepłym głosem opowiada o swoim domu, elfach itd i nagle wita się z dzieciem moim jego imieniem, mówi ze dostał list od niego, nagle wyswietla się zdjęcie naszego domu, później widzi samo siebie i odczytana zostaje lista prezentów jaka wysłał. Mina dziecka wzruszonego niemal ze do łez, radość jaka malowała się na tej małej buźce spowodowa ze moje oczy się rozpłynęły, ścisnęło mnie w gardle i moje wewnętrzne ja skakało z radości ale niestety słowa nie mogło wypowiedzieć przez kilka chwil bo groziło to płaczem. Po zakończonym filmie dziecię mówi: mamo nie wierze, ze on naprawdę o mnie wie, to najlepszy dzień w moim życiu! Każdego dnia pyta się mnie czy nadal jest grzeczne, słucha się i chodzi z uśmiechem na twarzy i mówi ze teraz to już tylko czeka na śnieg i choinkę ?
Nie spodziewałam się, że aż taka radość sprawi krótki filmik i kilka zdjęć mojemu dziecku a przede wszystkim mi.
Bardzo dużo radości sprawi mam zabawa taka piękna willa .
Kiedy obchodziłam 6 urodziny mój wujek zapytał co bym chciała dostać w prezencie. W głowie pojawiła się myśl domek dla Barbie taki piękny i różowy (strasznie o nim marzylam) ale za chwilkę żółwia. Chcę żółwia! Pomysł z dupy. Do tej pory nie wiem skąd mi się to wzięło! No i bach. Stało się. Wujek na drugi dzień przyjechał z żółwiem. Do tej pory nie mogę sobie darować że nie poprosiłam o ten cholerny domek.
No więc teraz kiedy mam swoją córkę trochę spełniam swoje niespełnione do tej pory marzenia. Jakiś czas temu moja Zosia dostała kuchnię dla dzieci. Radość była ogromna. Gotowała przez całe dnie, co jak na 2,5 letnie dziecko jest po prostu nie do uwierzenia. A serce matki rośnie gdy widzi taką radość u swojej pociechy.
Teraz chciałabym sprezentować jej właśnie domek dla lalek, gdyż nasze księżniczki są chwilowo bezdomne. Myślę że taki prezent dla 3,5 letniej dziewczynki to coś przewspaniałego.
Pozdrawiam ☺️
Połowa lat 90. Małe miasteczko. Siedmioletnia Ania po lekcjach przychodzi do jedynej księgarni w starej kamieniczce w rynku i przygląda się książkom, kolorowym, pachnącym tak charakterystycznie. Nieśmiało je dotyka i składa litery w słowa. Chłonie je wszystkimi zmysłami. Bardzo lubi to miejsce. Czuję się tam swobodnie, w tej księgarni pracuje jej babcia. Babcia jest bardzo ważną osobą, dba by książki leżały równo na półkach, by nie były zakurzone, sprząta. Ania codziennie po zajęciach z kluczem na szyi odwiedza księgarnie, ale książek nie kupuje. Oczywiście w domu Ani są książki. Te, które w czasie awarii wody w księgarni zostały zalane, zniszczone, niedoskonałe, poplamione, wybrakowane. Babcia nauczona oszczędności dbała o to, by książki nie trafiły do kosza na śmieci tylko na półkę Ani. Tym sposobem dziewczynka miała wiele książek, ale żadnej, którą wybrała sama. Nie miała też osoby, z którą mogła by czytać. Mama zapracowana z trudem znalazła czas i siłę na sprawdzenie zadań domowych, tato za granicą. Ania jest szczęśliwym dzieckiem. Ma bujną wyobraźnię, marzy by zabrać książkę z półki księgarni, powiedzieć „poproszę tę”, zapłacić, podziękować i cieszyć się nią w pobliskim parku, w domu, na podwórku. Tyle razy wyobrażała sobie tą sytuację, zastanawiała się, którą wybierze. Jednak potrzeba zimowych butów, zeszytów do szkoły albo kurtki dla brata była ważniejsza. Ania rozumiała, ale marzyła. Kilka lat później Ania ma wypadek, spędza długi czas w szpitalu przykuta do łóżka, daleko od domu, bez codziennych wizyt najbliższych, chciałoby się powiedzieć, że jest sama. Nie jest! Rozłąkę, ból łagodzi to, że Babcia przywiozła jej książki, NOWE! z kolorową okładką, pachnącą tak charakterystycznie. Dzisiaj Ania ma 29 lat, dwie córki, jest szczęśliwa. Jej doświadczenia i pasje z dzieciństwa zaprowadziły ją tam, gdzie zawodowo pochyla się nad książkami dla dzieci i nad dziećmi. Z wielkim zaangażowaniem przegląda internetowe księgarnie i wybiera wraz córką pozycję, które znajdą miejsce na ich półce. Z dziką radością rozpakowują przesyłki, cieszą się! Zaczytują się i budują niesamowitą relację mama-córka. Mam wiele dziecięcych marzeń, które spełniam przy dzieciach, ale przy okazji tego konkursu długo myślałam, co sprawiło mi największą radość. Tak, właśnie przez książki, wartościowych wydawnictw i autorów spełniam swoje dziecięce marzenia. Na książki jestem w stanie wydać ostatnie pieniądze i często pytam czy to już uzależnienie? Mamy na półkach książki, których jeszcze nie czytałyśmy a wciąż szukamy nowych. Dziewczynki są małe i wiem, że jeszcze mamy mnóstwo czasu. Mam też tamte książki od babci i ogromny do nich sentyment. Cieszę się, że dziewczynki przychodzą do mnie z pytaniem „mamuś, pocytas?”, wiedzą, że nigdy nie odmawiam 🙂 A domek dla lalek? Wspaniały, zawsze o takim marzyłam!
Miałam takie marzenie, żeby mój ojciec się mną zainteresował..o taka proza życia. No iiiiii nie poszło,w sumie to do tej pory nie idzie 🙂 ale to nic, bo teraz widząc, jak mój małż zajmuje się nasza córką, jak lubi i CHCE spędzać z nią czas, mam gdzieś to co bylo, cieszę się jej (i jego) szczęściem? to jest moje spełnione marzenie. Tak, wiem, że konkurencja duża, ale jeśli padnie na nas, to będziemy się cieszyć z każdej wymienionej zabawki (prosimy o dokonanie wyboru za nas) Olinku bądź naszym Mikołajem 🙂 właśnie córka podchodzi do mnie i pyta „oglądasz Ciocię Olinkę?” Nie chcę nic mówić, ale chyba już jesteś naszą Ciocią?pozdrawiam
Narazie jestem jedynie mamą chrzestną, ale mam najsłodszą roczną córeczkę chrzestną na świecie. Ala o czym może marzyć roczne dziecko, które niewiele co rozumie ze świata? Obserwując ją na co dzień wnioskuje, że najwcześniej Malutka marzy o chrupki kukurydzianym, bananie czy używaniu telefonu komórkowego – najwcześniej to po te rzeczy wyciąga swoje maleńkie rączki z błagalnym wzrokiem. I o ile dwa pierwsze dostaje codziennie, to telefon komórkowy jest poza jej zasięgiem. Pamietam ze swojego dzieciństwa, że najlepsza zabawa to ta rzeczami codziennego użytku. Gdzie tam zabawki, im prostsza rzecz tym lepiej. Garnek i łyżka to doskonały substytut perkusji. Na pierwsze urodziny mojego ulubionego brzdąca kupiłam jej ręcznie robionego konika bujanego z drewna – największe marzenie mojego dzieciństwa. Niby prosta zabawka, ale dla mnie w dziecięcych latach była abstrakcją i olbrzymim dziecięcym marzeniem. Widziałam ten jej błysk w oku gdy zobaczyła konika i pobiegła go pobujać. Głaskała jego drewnianą grzywę i bujala za długie płozy, a ja wprost rozpływała się z zachwytu i wzruszeniu. Moje marzenie właśnie się spękaniami, a radość w oczach dziecka była bezcenna- pomimo, że najprawdopodobniej nie wiele rozumiała z tego co się dzieje, ale dziecięcy uśmiech jest jak Merci – wyraża więcej niż tysiąc słów ? Kolejnym moim marzeniem jest sprezentowanie jej drewnianego domku dla lalek. Wprost ” jaralam ” się każdą sekundą instastories, gdy składaliście z Mariuszem domek dla Lenki (mój narzeczony pukał się z niedowierzaniem w głowę- dorosła baba, a cieszy się z kawałków drewna ?). Domek dla lalek był moim kolejnym olbrzymim marzeniem dziecięcych lat – niestety rodzice nie chcieli mi go kupić, bo mały pokoik dzielony z młodszą siostrą nie był z gumy i taki dodatkowy „mebel” zupełnie się w nim nie mieścił. Teraz, gdy mam kogoś komu mogę taki domek sprezentować, zrobiłabym to bez wahania. Taki domek to źródło nieskończonej zabawy i godziny radości dla najmłodszych. Domek byłby najpiękniejszym prezentem zarówno dla mnie, jak i dla Małej J.- bawilabym się z nią nim bez końca 🙂
Nie mam zielonego pojęcia o jakich zabawkach marzą moje dzieci. Nie wiem. Pytałam ale moje 3 i pół latki nie potrafią mi odpowiedzieć. Mówię pięknie i płynnie. Nie umiem odpowiedzieć na to zadanie. Co do spełniania moich marzeń za pośrednictwem moich dzieci to też nie jest tak łatwo odpowiedzieć. Chyba najważniejsze są dla mnie te chwile, nie ważne czy bawimy się lego, czy lalkami, czy misiami, czy rysujemy czy wygłupiamy. Ich przytulenie, to że powiedzą, że mnie lubią czy kochają jest jak najlepsze spełnione marzenie, którego doświadczam każdego dnia.
A domek byłby super, extra, rewelacyjny 😀 zawsze taki chciałam i zazwyczaj budowałam moim lalkom z tego z czego się dało 😀
Tak szczerze to sama nie wiem czy to marzenie moje czy mojego dziecka? Tytuł matki roku otrzymałam już tuż po porodzie zakładając dziecku pampersa tył na przód, cóż życie więc o niego nie mam co się bić. Ale taka kuchnia czy domek to już totalny odjazd niczym Twoje ciasto fasolowe, które zniknęło w 1 dzień a nawet dziać je jadł a wybredny jest bardzo, gardzi blw a jednak. Przekonałaś mnie na insta tym otwieranym kibelkiem już dawno temu jak ukrywałaś domek z Mariuszem pod kocem , no pomysł niczym mojego pokroju, g-e-n-i-a-l-n-y.
Moim marzeniem jest aby mój mąż zamykał po sobie deskę od sedesu ale tego wygrać nie można a bardzo bym chciała!
Jako mała dziewczynka marzyłam o domku dla lalek, nie doczekałam się, nie było kasy ale moja siostra aktualnie 18 letnia dostała na 6 urodziny. Ten domek nadal żyje i ma się dobrze, no może oprócz barierki na balkonie przez którą moja córka wyrzuca lalkę bo jest zabawa, Nie? No wprost urocze.
I co? I Ja się teraz bawię, pudełkiem 30 cm na 20 i nawet jest klapka od piekarnika i półka, produkty narysowane prowizorka ale wiadomo fantazję dziecka trzeba rozwijać tego uczyła mnie mama. Tak więc baba 25 letnia (18 urodziny jak co roku obchodziłam 12 listopada) bawię się z córka tym domkiem z kuchnią, no czad! Co tam zerwane naklejki itp, to taki wiek że jeszcze nie rozumie. Na Mikołaja przyszalałam dostanie odkurzacz i znalazłam biało-zielony wreszcie nie kobiecy łamiąc wszelkie stereotypy. Szał, chyba będziemy obie go używać. Bo jeden odkurzacz to o wiele za mało na nas dwie a jeździć nim potrafi tylko Ona! Więc niech ma swój i jedzie z życiem jak to mówi mój idol.
Skoro tak idealnie ogarniamy dom nie licząc syfu przy pieczeniu ciasta to jedna chata to za mało, jak myślisz? A gdyby tak Mikołaj przyszalał i kupił nam chatę którą byśmy odkurzały albo co najmniej kuchnię aby gotować obok siebie bez wiszenia dziecka u mej nogi? Jesteśmy mistrzyniami zaginania czasoprzestrzeni, jesteśmy tak zorganizowane niczym Ty, serio. Fajnie co Nie??
Nasze marzenia już znasz, buziaki Olinki i do zobaczenia na insta ?
W.K
Mam wątpliwośc. Nomen omen chyba?czy to co chce Tobie powiedzieć -warte jest uwagi.O szramkach konkursu już nie wspomnę,bo nawet nie biorę pod uwagę wygranej. Chcę zwyczajnie się podzielić tych ich i moim marzeniem spelnionym.
24grudnia,koło 19tej.One i my stoimy w oknie,wypatrujemy.W głowie od rana układam myśli,życzenia.Nie takie byle co,ale wyważone,z sercem i z serca.Mieszam w tych garach ,częściej przytulam w akompaniamencie „Niechcianej kolędy „.Czekam.Na Nich i na tego Jezusa co to się narodzi aby dał nadzieję każdemu. I temu co wierzy i temu co nie.
Wchodzą pierwsi. Zawsze pierwsi. Zgarbieni i zagubieni nieco w dzisiejszym świecie.Oniesmieleni tymi pomarańczami i Barbie ,które są na wyciągnięcie reki (co za „ich czasów”nie do pomyślenia było)Spokojni i pogodzeni. I szczęśliwi z powodu tych ich 60lat razem.
Potem jest Siostra z dziećmi i wnukami (proste to nie jest,biorąc pod uwagę jak rozrzuceni są po świecie).I druga ,która ma tyle dzieci i wnukow,że się zgubiłam;) i One jeden przez drugiego śpiewają i krzycza „Bóg się rodzi”..Brat,złamany przez rzucie trochę też jest z żoną i małym synkiem.I Tesciowie,którzy już 18lat pojąć nie mogą,że mi się chce to robić tyle zim;) ,Ale i tak przychodzą:p .Bracia Meza przelatuja (zawsze jest dym i zamieszanie,ale w tym urok chyba)
I nastaje cisza przed modlitwą .Tatuś czyta frg Ewangeli,potem życzenia.Kazdy z każdym.Zeby zdrowie było,zeby w Wigilię miały dla kogo pustoszec ulice.Dzieci mają obowiązek iść na górę.Dzwonia dzwonki,pachnie kutia. Najstarsza Siostra (cholera jakim cudem jest starsza i chudsza o 20 czegoś tam ?????;)wyłazi pod choinkę -wolamy dzieci,sztuk 14. Jest pisk ,wow i w ogóle Pałac Kultury
I Musée d’Orsay dostali!
Trwa to już tyle lat.Moje dzieci,teraz mi o tym mówią
O ich spelnionym marzeniu,o ich wspomnieniu,które One same tworzą.O ich czekaniu,o ich wierze
Nie w prezenty. Tylko w miłość i w drugiego człowieka.Nie jest łatwo,to praca.Z grypa w tle i w „dupiemamzektoscoschce”.Z mężem,który irytuje tak że na all bez ceny minimalnej to wystawie.
I jest łatwo.Z pamięcią,z miłością i czasem ,który jest darem najcenniejszym dziś.Dzis już wiem,że nie jest nam dane na zawsze ani zdrowie,ani miejsce ani czas.Ale wiem ,że One mnie i takiej rzeczywistości potrzebuja. Czasem bladofioletowej kiedy Tatus po PET jest bardzo zmęczony,czasem różowej kiedy rodzi się małe pomarszczone o kochane.Nowe.
Uprawiam,posialam. Czas pokaże co zbiorę.
Mam ich marzenia
Wystarczy.
Ps.co nie wygram to nie wygram,obojętnie;)
mojim marrzeniem jest gra simy 4 mam na imiealdona tloczek