W poszukiwaniu zaginionej Atlantydy, czyli o sprzątaniu mieszkania samotnie mieszkajacego mężczyzny.

Życie Radomskie jest pełne nieprzewidywalnych zwrotów akcji i punktów kulminacyjnych bez zasadniczej puenty. Do bagażu życiowych doświadczeń wkładam notesik z listą odkryć, jaka zadziwiła mnie nie raz, nie dwa, nie szesnaście w czasie odgruzowywania mieszkania samotnie mieszkającego mężczyzny. Zaprawdę powiadam Wam, nie  przewidział tego Nostradamus, Majowie nie mieli pojęcia.

 

Wiem, wiem, przemawia przeze mnie feminizm, ale szanownych szowinistów uprzedzam od razu, że nabijać się będę z męskiej, mieszkaniowej Sodomy i Gomory, ale z dobroci serca i przez zakorzenione w mózgu role społeczne, podjęłam z nimi walkę, czyli od kilku dni wcielam się w rolę Pani Rozenek i kminię, jak ona to robi, że po sprzątaniu nie wali octem, potem i nie jest brudna od uszu po łydki. Chyba więc nie jestem profesjonalną kurą domową, ale szalenie się staram. Tymczasem zapraszam w podróż. Egzotyczną i niezwykłą. Odkryjmy sekrety męskiego mieszkania.

Kuchnia

Kuchnia to raj dla skomplikowanych ekosystemów. Nie rozumiem, czemu mielibyśmy wyruszać w podróże na Marsa w celu odnalezienia obcych cywilizacji, jak o 6:30 rano stworzenia żyjące w słoiku po dżemie są nas w stanie odpytać z tabliczki mnożenia i uraczyć wzruszającą interpretacją „Ody do młodości”, której nie powstydziłaby się nawet Krystyna Janda.

Przedstawiciele gatunków, których nie znajdziesz nawet w najnowszej wersji podręcznika do Przyrody i Mikrobiologii, mogą się okazać bardzo pomocni. To, żyjące wokół palników, od samego urodzenia śledzili postępy kucharskie gospodarza i doskonale znają proporcje przypraw w jego ulubionych potrawach i służą radą. Są współczesnymi odpowiednikami staropolskich Skrzatów, które dbały o atmosferę domowego ogniska, za co były wynagradzane przez gospodynie, zostawianymi dla nich porcjami mleka, mięsa, czy łakoci. Współczesny mężczyzna to twardy samiec, więc nie możemy oczekiwać od niego aż takiego stopnia empatii wobec istot odpowiedzialnych za atmosferę panującą w jego domu i to cudowne poczucie, że nigdy nie musi się czuć tak naprawdę samotny.  Istoty obce są także bardzo wyrozumiałe – wystarczy im żywność pozostała na brudnym blacie, resztki mleka, które wybuchło, tłuszczu i mięsa. Są na tyle empatyczne i rozsądne, że nie dość, iż komponują dla siebie niezwykle pożywne posiłki i mają bardzo zbilansowaną dietę, to jeszcze czują się emocjonalnie związani ze swoim ludzkim stwórcą i za nic nie chcą go opuszczać.

Nawet jeżeli Radomska, przedstawicielka obcego obozu reprezentującego czystość, dobroć, niewinność i środki żrące, atakuje je Cifem, środkiem do dezynfekowania toalety, druciakiem i siłą mięśni. To jest proszę państwa współczesny przykład naprawdę trwałych i godnych podziwu więzi, między bezbronnymi (no kurwa, powiedzmy…) istotami a obojętnym na ich względy facetem.

Na temat zmywania naczyń rozpisywać się chyba nie muszę, to rodzaj miejskiej legendy. Generalnie najlepiej wrzucić je wszystkie do wanny, zalać wrzątkiem i całą dostępną w domu chemią i czekać. Jeżeli się nie rozpuszczą, będą żyć. Jednak problem wanny jest na tyle złożony i rozbudowany, że poświęcę mu któryś z kolejnych akapitów…

Firanki

Kolejne wzruszające odkrycia dotyczą złożonej palety barw, jaką jest w stanie zachwycać nasze oczy pozostawiona sama sobie natura. Otóż proszę państwa, odcienie szarości, czerni, kremu brulee, koloru cappuccino i ecru to nie barwy już, a stan świadomości. Trzeba mieć serce z kamienia, żeby nie wykrzywić twarzy w rozpaczy, zdejmując sztywne od kurzu i brudu firanki. To doznania na tyle głębokie, że człowiek czuje się zdezorientowany jak dziecko we mgle. I nie tylko dlatego, że nieopatrznie strzepnięty kurz dokładnie jak mgła wygląda, a raczej dlatego, że nie wie, czy źródło owych doznań prać, namoczyć w spirytusie i wrzątku, wyrzucić czy poddać egzorcyzmom. Dobra rada Cioci Radomskiej – wieszanie firanek zda egzamin tylko w mieszkaniu tych, którzy piorą.

 

Okna

Droga Kobieto, zanim Twój mężczyzna powie Ci wzruszony, że dzięki Tobie jego świat jest piękniejszy, a życie nabrało barw, zdradź mu mały sekret, że to nie tylko zasługa Twojej czarującej osobowości i umiejętności seksualnych, a gąbek, octu, szczotki, pumeksu i wszystkich innych, bynajmniej seksualnych gadgetów, których użyłaś, aby doszorować okna. Ja wiem, że szczęśliwi czasu nie liczą, ale możliwość sprawdzenia, czy na zewnątrz zmieniła się pora dnia i pora roku może okazać się kiedyś przydatna.

 

Szafa

W męskiej szafie? Być może gdzieś tam głęboko ukryte są drzwi do Narni, ale całość przypomina raczej chińską kopalnie węgla. Dramatyzmu dodają spodnie, które z rozpaczy powiesiły się na paskach od spodni, walcząc o wyjście na zewnątrz i miejsce w pralce.

Łazienka

Pranie wiszące dotąd, dopóki samo się nie zreflektuje i nie zejdzie ze sznurków. Wanna kolorowa i radosna, wyposażająca swojego gościa w możliwość pluskania się z szeregiem obserwatorów i towarzyszy, które z przyjemnością umyją mu plecy i będą robić za chórek i klaskać rytmicznie jak żołnierze Rubika w czasie prysznicowych koncertów gospodarza. I inwazja podłej kobiety, najazd Cifu, soli, proszków do prania, szczotek, wrzątku i ta nieznośna czystość i cisza. Cisza przed kolejną burzą, bo przecież to była tylko jedna z pierwszych bitew. I nie ma wyboru, trzeba podjąć rękawice. Te żółte, gumowe, żeby paznokci i skóry do kości nic nie zachlało.

No te zabawne stworzenia w podajniku na proszek w pralce, które tak zaczepnie się droczą, upieprzone w pleśni, że może i wkładasz do pralki brudne rzeczy, ale prawdziwy brud zobaczysz po praniu. Hi hi. Kuzyni tych, co żyją w suszarce na naczynia i podajniku na sztućce. Koniecznie tam zajrzy, zanim pochwalisz się przed mamą grządkami marchewek i rzepy hodowanej w plastikowych zakamarkach, zamiast na balkonie.

Salon

W pokoju względny porządek, wszakże to miejsce wizyt i spędzania wolnego czasu oraz pykania na playstation. Ale to tylko pozory, jak w kreskówce dostrzeżesz elementy w innym kolorze, które później staną się osią dla rozwoju akcji. Polem  bitwy. Krew może się polać, kiedy uciekając przed tym, co zobaczysz pod stołem, jebniesz się z hukiem, łydką o stolik. A potem łapiąc się za głowę o framugę drzwi, w to miejsce na łokciu, które czyni prąd.

Pod łóżkiem- zaginiona Atlantyda, egipskie piramidy, mauzoleum, Muzeum Techniki i Sztuki, pierścionek zaręczynowy, który Mieszko I wręczył swojej wybrance,  a wszystko to utrzymane w stylistyce późnego baroku, z szarością i kłębami kurzu, jako motywami przewodnimi. Cejrowski wpadłby w zachwyt, chociaż bałby się postawić stopę.  Jest odważny, ale nie głupi.

Przez moment rozważałam napisanie przewodnika albo książki o charakterze antropologicznym, ale Malinowski, żeby wiedzieć więcej o badanych przez siebie plemionach i zjawiskach, nauczył się ich języka i puknął nie jedną panią w sukience z trawy. Ja nie mam czasu. Muszę sprzątać.. I niech nie przerażą Cię wyważone drzwi, to po prostu czyste powietrze chce walczyć o przetrwanie i się wydostać.

O gospodarzu

Nie chcę generalizować, ale chyba wielu mężczyzn ma w sobie żyłkę kolekcjonera i poszukiwacza przygód i nie zamierzam tego zjawiska poddawać nadmiernie rozbudowanej krytyce.

Z zapasu kilkudziesięciu opakowań po pizzy mogę przecież wybudować sobie domek, w którym schronię się przed przytłaczającą mnie rzeczywistością i brudem.  Dzięki zapasowi licznych rolek po papierze toaletowym, mogę w wolnych chwilach, w oczekiwaniu na pana domu, zbudować z nich czołg. Statek. Albo misia. I rozczulić się nad smutnym dzieciństwem tego mężczyzny, który nigdy nie dostał Lego i rekompensuje sobie to, jak może.

Ach, no i jeszcze jedna reklamówka wypełniona puszkami po piwie, a spokojnie, Moje Drogie, będziemy mogły je sprzedać w skupie, dorobić się, nachapać, żyć jak królowe i poświęcić całe swoje nędzne, jak dotąd, życie sprzątaniu! Ekstra, nie?

Podsumowanie

Drogi Mężczyzno, jeżeli kobieta CI sprząta, to chyba znaczy, że kocha. Albo nabawiła się u Ciebie grzybicy lub ropnych zmian na  skórze. Nie sądzę jednak, że możesz wznosić już toasty, że po tym, jak własna matka około trzydziestki wykopała Cię z domu, znalazłeś jej godną następczynie, która wyniesie, przyniesie i pozamiata. Na razie Twoja Pani pokazała ci, że jej zależy i że można.

Jeżeli ma mózg i resztki instynktu samozachowawczego, niebawem skutecznie udowodni Ci niestety, że też potrafisz.

 

I napisała to hipokrytka Radomska, która nie raz zostawiła tosty w tosterze na dwa miesiące, a we wszystkich wynajmowanych dotąd mieszkaniach mogłaby z powodzeniem nagrywać „Z kamerą wśród zwierząt”.

P.S. Ale jeżeli mężczyzna umie gotować, jest świetny w łóżku i ogólnie do ogarnięcia, to kobieta wiele jest mu w stanie wybaczyć, więc nie martwmy się na zapas!

________________

Traumy opisane, można wrócić do czytania książek i udawania, że nie wiem, ile pracy przede mną. Ahoj!

I tradycyjnie zapraszam na fanpage FB: Mam wątpliwość

15 komentarzy
  1. Droga Radomska! Pierwszy raz w życiu weszłam dzisiaj na Twój blog i z wielką przyjemnością od kilku godzin / pożerając winogrona/ czytam wszystkie Twoje wpisy / chyba nawet nie po kolei/. Podobają mi się bardzo! Dawno tak się nie obśmiałam. Pisz, pisz i pisz! Mam dużo winogron a odchudzać się i tak będę później / to mój plan na październik/. Pozdrawiam . Marta

  2. no świetnie, do tego praktycznie wszystko się zgadza łącznie z armia żyjątek dotrzymujących towarzystwa w samotne wieczory 🙂

  3. a po zamieszkaniu razem
    -słońce gdzie moje skarpetki, czarna podkoszulka, majtki, bluza spodnie, pasek do spodni. zegarek, maszynka do golenia, itd itp
    -ty to zrobisz lepiej, nie potrafie, poźniej.to Ciebie mały woła ;]

  4. Ha ha milion % racji!!!!!!!

    ale my temu winne! Bo to my matki wychowujemy swoich synów, sprzątamy po nich, pierzemy, gotujemy, podstawiamy pod nos… a potem się dziwimy że takie cuda hodują, sami sie dziwiąc że tak się dzieje i że to nie krasnoludki sprzątają 🙂 i takie przypadki uważam za beznadziejne!!!!!! nawet dobry w łóżku ( tym brudnym??) czy w gotowaniu ( na tych brudnych garach) mnie by nie przekonał… bo chodzić za kimś do końca życia i sprzątać, informować gdzie co jest, jest ponad moje siły… znam z autopsji.Pozdrawiam i jeśli opisujesz bliską Ci osobę życzę wytrwałośći.. To sie nie zmienia!!!!!!!NIGDY NA DŁUGO na chwilę po kłótni do pewnego czasu a potem to już SPRZATSZ SPRZĄTASZ SPRZĄTASZ a on po 10 latach nadal zapomina jeść na talerzu….

    ps, znam też podobne przypadki u płci pięknej, dramat!!!!!!

  5. Gratuluję Radomska pierwszej zdobytej twierdzy wroga. Skoro mężczyzna wywieszając białą flagę wpuścił Cię do niej, musisz mieć w zanadrzu broń masowego rażenia. Ja wracając do domu po kilkudniowej delegacji (czyt. babskiej imprezy w Stolicy), dzierżę w dłoni butelkę wina. W razie istnego pobojowiska działa lepiej niż wszystkie uspokajające specyfiki z apteki- bez recepty. I choć moja połówka stara się jak może wkładając kryształy do zmywarki i piorąc w 90 stopniach mieszankę kolorowych, delikatnych sukien i swetrów, abym po powrocie mogła spokojnie odpocząć, to już sama nie wiem ,czy nie wolę zastać bajzlu =)

  6. Dawno temu, gdy jeszcze żyły księżniczki i smoki, oglądałem w tv program popularnonaukowy o powszechnej obecności w przyrodzie bakterii, pardon, kałowych. Naukowcy przeprowadzili program badawczy, nie wiem jak poważny (może walczyli o antyNobla), biorąc pod lupę dosłownie i w przenośni kuchnie pedantycznych gospodyń domowych oraz kuchnie samotnych luzaków męskich, którzy za ujmę sobie biorą użycie szmaty. Wynik badania był zadziwiający. Otóż bakterii kałowych na lśniących powierzchniach wychuchanych kuchni było daleko więcej niż na mniej błyszczących, a może nawet wręcz zasyfionych sprzętach i akcesoriach w kambuzie niechlujnego samotnego żeglarza przez życie. Tedy nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków.
    Niemowlę rosnące w aseptycznym świecie będzie nieodporne. A to zaszczepione brudem wyrośnie na zdrowe. Oczywiście też nie zawsze i nie wszędzie. Ale pewna prawidłowość statystyczna dałaby się określić, gdyby można przeprowadzić poważne, a nie naukawe badania. Organizm uczy się trwania w środowisku przez interakcję. Jeśli środowisko jest sztuczne przez fazę życia, a potem trzeba jednak wejść w prawdziwy, rzeczywisty, dominujący układ – efektem szok albo tragedia.
    Inny aspekt – już żartobliwie. Dochowaliśmy się obrońców zwierząt, co dziwne, bo prawdziwych obrońców ludzi jakoś się nie mogę dopatrzeć, ani w byłym ani teraźniejszym świecie. Ktoś kiedyś podniesie larum na to, że używając czystościowej chemii niszczy się tyle bujnie tętniącego życia w muszlach klozetowych, wannach, prysznicach, zlewach i na ślicznych kafelkowych podłogach. Obrońcy życia niższych form biologicznych podniosą hardo głowy i zażądają haraczu od koncernów chemicznych za to, że są mordercami biliardów istnień i w niczym się nie różnią od niegdysiejszych producentów gazu dla fabryk śmierci, którym złośliwie przypisuje się polskość. Ktoś uczyni gest Rejtana rozdzierając szaty w brudnym publicznym szalecie w obronie przed sprzątaczką wkraczającą z wiaderkiem i mopem. Być może z szat wyskoczą ładne pięknotki… wszak PR wymaga poświęceń i wszystkie chwyty dozwolone.

  7. Nic dodać, nic ująć…Faceci to syfiarze….( z małymi wyjątkami) Gdybym wyprowadziła się z domu na tydzień to po powrocie zastałabym mieszkanie w dokładnie takim stanie o jakim piszesz. Mam w domu 3 pary lewych rąk!!!!

  8. Chyba jestem jakiś inny, bo jako istota męska licząca ponad dwadzieścia wiosen lubię dbać o porządek, przynajmniej w miejscach w których przebywam. Czasami już okruszek pozostawiony przy krojeniu chleba potrafi zachwiać moim wewnętrznym zen. Za to moja siostra nie zrozumiałaby słowa „sprzątać” nawet wtedy, gdyby był to jedyny wyraz w słowniku. Widać mamy popieprzone chromosomy.

  9. Jednego tylko nie rozumiem u kobiet. Jak wracam z pracy i dobrze sobie podjem to nie mogę mieć chwili na kontemplację tego błogiego uczucia tylko zaraz trzeba odnieść naczynia i pozmywać bo jak się tego nie zrobi to nici z kontemplacji bo w zamian jest suszenie głowy. Lubię momenty gdy mojej żony nie ma w domu parę dni bo nie muszę zmywać co pięć minut, nie gotuję wykwintnych potraw, które się je w 5 minut a zmywa po nich 30. Co jak co ale z życia trzeba coś mieć :). Pozdro

  10. czizas, ja po powrocie z dłuższej nieobecności(czyt. 2 tygodnie) zaczynam od zmiany pościeli, no chyba, że mój czteroletni syn(zawsze wyjeżdża ze mną) zechce siku akurat to wtedy, najpierw muszlę myję, wszakże dziecię moje nie szczepione na choroby tropikalne.Następnie wpadam do kuchni(dziecko musi coś zjeść po podróży), kiedy kuchnia obrobiona i dziecię najedzone, mam dylemat, które pranie wstawić najpierw, ciemne czy białe( wygrywa to, które aktualnie wychodzi już z łazienki na przedpokój) a potem to już ekspresem leci, pozbycie się kurzu z mebli, z dywanów z podłóg. Wieczorem, gdy padam na ryj(dodam, że małżonek szanowny po przywiezieniu mnie do domu zawsze znika w niewyjaśnionych okolicznościach), przyłazi do mnie z butelką wina i pragnie nadrobić stracony czas bliskości małżeńskich. O jakiej kurwicy dostaję za każdym razem! a najgorsze jest, że wniosków żadnych pan mąż wyciagnąć nie potrafi! nie wyjeżdżaj bo tęsknie słyszę wiec pytam za mną do kurwy nędzy czy za porządkiem

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.