Ten post jest propozycją alternatywną dla wszystkich rozpustnych ofert biur podróży, które oferują Wam plaże i pokój z widokiem na morze, a dają murowaną biegunkę i dwa tygodnie w obleśnej norze. Dosyć z mamieniem potencjalnych klientów. Oto na rynek przewodników i właścicieli biur podróży wkraczam ja, esencja prawdy i bezeceństw. Po tym tekście masowo zaczniecie wysyłać maile do Segritty i Kominka, że Paryż i czyste naczynia oraz bieżąca woda są passe! Zapraszam w podróż do miejskiej dżungli, do przeczytania opowieści o tym, dlaczego nigdzie indziej nie będzie Wam tak dobrze jak ze mną tu. Hajs zostawcie na dziwki, ze sobą weźcie tylko dobre nastroje, alkohol i… apteczkę pierwszej pomocy oraz toaletowy papier, na wszelki wypadek, gdybyście się mieli rozchorować z radości lub narobić w gacie ze szczęścia.
Dlaczego ze mną?
A bo dupy przez zimę jednak nam urosły i co prawda serce wyrywa się na Last Minute do Bułgarii, ale rozum podpowiada, że po takiej wyprawie nie będziemy mogli zasypać znajomych serią porno zdjęć w kostiumach kąpielowych,a których widać tylko nas i nasz aparat odbijający się w naszych podróbkach Rajbanów. Nie oszukujmy się -takie wakacje to ogromne koszty. Ubezpieczenie walizki na wypadek zjedzenia ją przez szczury w hotelu, leki na grzybicę miejsc intymnych podarowaną w gratisie z popsutym wentylatorem, karnet na solarium, żebyśmy na plaży nie wyglądali jak głupie pipy, które stać na wakacje tylko raz w roku i które muszą przychodzić na plażę się opalać, zamiast pokazać.
Możecie opcjonalnie wybrać się na któryś z letnich festiwali – jeżeli wolicie brudni i pijani tarzać się w kałużach, udawać, że śpiewacie po angielsku i w narzeczu Inków i powtarzać mamie przez telefon, że jesteście szaleni i wolni i nic jej do tego, chyba, że chciałaby przesłać kasę na powrotny bilet. Ja zamiast wolności i młodości jakiś czas temu wybrałam bieżącą wodę i własny papier toaletowy, którego nikt nie kradnie.
Oczywiście zawsze zostaje nam jeszcze nieśmiertelne Zakopane albo Bałtyk. Z tego co słyszałam od znajomych, w górach na serio trzeba gdzieś chodzić i cieszyć się, że nic nie jest przystosowane do niepełnosprawnych fizycznie czyli pracowników biurowych, korporacyjnych i blogerów, i niestety,mimo bezapelacyjnych atrakcji górskich terenów, nadal można spotkać tam innych ludzi, którzy skutecznie psują całą frajdę z wypoczynku. A co do Bałtyku – w innych miejscach w kraju też śmierdzi rybą i pada, więc nie rozumiem dlaczego wszyscy mamy się spotykać akurat tam.
Czas na ofertę dopasowaną dla tych, którzy cenią sobie swój wyrafinowany gust i wygodny styl życia.
Nie no kurwa, zbijam się, nie mam czasu ani pieniędzy na urlop, poza tym nadal jestem w ciąży, więc nawet nie upiję się z tego powodu. Ot, siedzę na kanapie i wylewam jad, udając, że to nawet zabawne.Niemniej jednak miało być o naszych wspólnych wakacjach! Jaaazda! Odpowiadając jeszcze na idiotyczne pytanie zawarte w podtytule – Dlaczego ze mną?- Otóż- nie mam pojęcia i uważam, że to w zasadzie bez sensu, ale zapraszam.
Zostańmy razem!
Zostańmy razem w mieście. Będziemy całymi dniami beztrosko ganiać się po trawnikach, dopóki nie wdepniemy w psią kupę albo śpiącego menela albo mama nie zawoła nas na obiad. Zaryzykujemy, niegrzeczni, wyjściem na spacer po 19 by kwadrans później wrócić do mieszkania podekscytowani, że tym razem udało nam się ujść z życiem przed napadem dresa,żula albo narkomana. Kiedy nie będziemy już mogli znieść widoku naszych rumianych od intensywnych zabaw policzków, rozłożymy sobie na trawie kocyki (jednorazowe, papierowe, żeby nie trzeba było z nich spierać psich kup) i dla zabawy, Jak Dyzio Marzyciel, będziemy nazywać kształty, tyle, że nie chmur, a samochodowych spalin.
Kiedy zabraknie nam przestrzeni pod blokiem, pójdziemy do parku, patrzeć jak emerytki z wywalonymi cycami walczą o czerniaka i uwagę przechodniów, eksponując nadszarpnięte czasem kształty. Będziemy wsłuchiwać się w szum drzew i krzyki rodziców, umordowanych upałem, którzy od 7:00 rano, jak w transie ganiają oseska, który na pewno mleko matki przerabiał na amfetaminę i jak mantrę powtarzają ” nie jedź, zostaw, zwolnij, nie rusz, nie płacz, nie krzycz, nie oddychaj”
Wieczorem pójdziemy na polówkę, by jeszcze raz zachwycić się niemym filmem o życiu rosyjskich rolników z początku dwudziestego wieku przy wzruszającym dźwięku wiolonczeli i dyskutować o tym, jakie to spoko, albo, że stary, my w ogóle byśmy tak nie mogli i znów uderzyć się w pierś, że mamy tak dobrze, bo stać nas na plomby i co prawda hajsu nigdy nie mamy za wiele, ale jeszcze nie wymieniamy krów i przyjaciół na puszki Coli jak biedni farmerzy*.
Jak już znudzi się nam zachwycanie upałem, czyli przesiadywanie w klimatyzowanych pomieszczeniach handlowych galerii, będziemy do znudzenia jeździć windą między piętrami śmiejąc się do rozpuku, strzelać do gołębi z procy i dla ogromnego fanu, wydzwaniać do sąsiadów przez domofony i uciekać, zataczając się ze śmiechu, kiedy podniosą słuchawkę.
Potem kredą będziemy rysować motyle, planszę do gry w klasy i pisać „huj” na chodnikowych płytach. A jak ukradną nam kredę, i chodnik, to pójdziemy robić latawce z reklamówek i sznurków i biegać po ulicy krzycząc, że jesteśmy szaleni, a życie piękne, balansując na krawędzi ryzyka i przebiegając ulicę na migającym zielonym.
A gdy zapadnie zmrok, będziemy szaleć dalej, u mnie na kwadracie i pić do pierwszej…
sok i układać puzzle, bo jestem w ciąży i ociekam wakacyjnym jadem, podróżując do pracy tramwajami bez klimatyzacji. YOLO!
Rano, jak obudzimy się zbąbieni jeszcze wrażeniami, przypomnę sobie złotą myśl mojej babci, tym razem nie o tym, że zawsze może być gorzej, ale że na kaca najlepsza jest praca, zagonię Was do rozwieszania prania, odkurzania, wybierzemy razem dziecięcy wózek, zbijemy łóżeczko i będziemy powtarzać, że nic lepszego się w naszym życiu jak dotąd nie zdarzyło.
Listę nazwisk osób zainteresowanych moją wysublimowaną ofertą, będę kompletować na podstawie maili i komentarzy.
Osoby pragnące napisać mi, że jestem niezabawna, a zgorzkniała, poproszę o wysłanie listów bogatych w treść lub obelgi na adres :nieobchodzimnietobojestemwciazyichcenaurlop@op.pl
Pozdrawiam serdecznie, meldując, iż w kajecie i łbie Radomskim pomysły na teksty się piętrzą. i jeszcze wyjaśnienie gwiazdki zamieszczonej we fragmencie o rosyjskich chłopach:
* bo kiedyś poszłam ze znajomymi na taki filmie, który bardzo mnie przerósł, a obraz wieśniaczki podłączonej do pługa zamiast konia śni mi się do dziś. Siedzieliśmy tam ze dwie godziny, nikt nic nie zrozumiał, ale siedział, bo głupio mu było wstać i przestać strugać intelektualistę.
Ściskam!
____________
I ostatnie słowo- nie mieszkam z mamą, zastosowanie figury matki oraz określenia matczynego obiadu było celowy zabiegiem stylistycznym autora, mającym na celu przywołać wspomnienia lat 90-tych, kiedy to trawnik za blokiem robił za stadion, dżunglę, bazę, reguły gry bywały zmienne, ale obiad był zawsze o 15. Jestem duża, pracuję, mieszkam na swoim i mam się całkiem nieźle. Ba, jestem szczęśliwa jak nigdy, rzekłabym nieśmiało i uważam, że ciążowe hormony powinny być sprzedawane bez recepty i śmiało zastąpić narkotyki.
I’m in! 🙂
… Bogu dzięki, jest … żyje … nasza Oleńka … i Jej dzidziuś … i siedźcie sobie w domku … my do Was przyjedziemy … wirtualnie … bo w realu … szkoda by Was było … a jak tam remont zakończony wreszcie ? … Pan Nawleczony dowartościowany ? … ja też siedzę na czterech literach … jakimś cudem kasa ucieka … więc siedzę … i się ruszam … niedaleko … codziennych spraw bez liku … jest co robić … działajcie więc … bo gdy już Was będzie więcej … to prawie wszystko się urwie … Oleńka będzie uziemiona ! … a tatuś jaki będzie wtedy zakręcony ! … poczciwie, szczerze Was pozdrawiam … 🙂
Już Tobie zazdroszczę tych wakacji 🙂 opis widoków z parku jak żywcem wzięty z kołobrzeskiej plaży (wiem co mówię – pochodzę stamtąd) więc bez kosztownego przemieszczania się masz nadmorskie klimaty 🙂 koktail z jadziku i ciążowych hormonów palce lizać 🙂
Piszę się na takie wczasy z Radomską. Zbierałem całe życie na takie wakacje. Tylko u nas: Survival z Radomską. A grupowe też przyjmujesz? 🙂
Haha, patrz: http://www.edziecko.pl/nakrecone_matki/0,132868.html Pierwsze miejsce będzie Twoje.
brzmi jak wyzwanie!
Podany mail nie działa 🙁
tak mi przykro 🙁 :*
Tak się zastanawiam – Ty serio tak zazdrościsz popularnym blogerom? Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nie muszę nawet czytać bloga Kominka, bo Ola Radomska na bieżąco relacjonuje co się dzieje w jego życiu.
Nie jesteś zapraszana na wycieczki? To zmień tematykę na ciuchy i kosmetyki i zacznij kreować się na znawczynię stylu. A jeżeli obrałaś inną ścieżkę, za co Ci chwała, bo to miła odmiana poczytać kogoś kto ma coś do powiedzenia, a nie tylko pieprzy o nowej „książce życia”, to pogódź się z tym, że nie przyciągniesz reklamodawców. Takie prawa rynku.
Masz fajny styl bloga, społeczność empatycznych ludzi obok siebie, po co Ci ten jad?
I pomimo całej sympatii dla Twojego bloga, to mam coraz mocniejsze wrażenie, za szyderczą gębą Radomskiej, kryje się mała zakompleksiona dziewczynka, która w skrytości ducha chciałaby być jak Ci ludzie, którymi rzekomo tak pogardza.
wow wow wow! prrr!!! nie zamierzam się wdawać w polemikę, bo absolutnie nie przeszkadza mi, że moi czytelnicy mają swoje zdanie i zwykle sobie je cenię, tak też jest tym razem, co do zarzutu, że mam kompleks niedocenionego blogera – nie, zupełnie nie. Jestem po prostu bardzo zakorzeniona w realu i w tym,co robię poza blogiem i cenię sobie swoją normalność i codzienność, niezależną od lajków czy obecności lub nie, ofert reklamowych.
A to, ze jak każdy człowiek chętnie pojechałabym na wakacje za które ktoś by zapłacił, to chyba akurat normalne i nie musi być interpretowane jako wycieczka pod adresem Kominka czy, również przywołanej, Segritty?
Prywatnie wygląda to zupoełnie inaczej, na temat Kominka mam swoje zdanie, którego poza jednorazową recenzją książki jakoś szczególnie nie forsuje. Blogowanie Segritty też nie jest mi szczególnie bliskie, ale ją prywatnie po prostu lubię. Jesteśmy po prostu kompletnie innymi ludzmi, a oni są przywoływani jako wizytówki blogosfery, osobiście uważam, że to po prostu zabawne rpzeciwstawić ich wojaże z moją ofertą siedzenia pod blokiem i grania w klasy. I mogę się nie zgadzać z ich formą blogowania, tak jak oni z moją, ale nie nazwałabym tego „jadem” – tylko wolnością słowa o którą coraz ciężej na blogach. zaczynając wulgarne pisanie nie zdawałam sobie sprawy do czego mnie to doprowadzi i jakie przyniesie konsekwencje, ale jakoś szczególnie nie narzekam, nie byłam w Paryżu, ale zebrałam 50 tysięcy złotych na hospicjum, cały czas mam magiczną moc pomagania Madzi dzięki Tobie i innym, dzięki blogowi mam narzeczonego i dziecko w drodze, musiałabym się jebnąć w głowę żeby proównywać to wszystko do wypraw choćby na Seszele !
Co do bycia przeze mnie zakompleksioną dziewczynką- ależ mam kompleksy! ba! całą masę! na tle blogowania też by się pewnie jakieś znalazły, ale nie wiem, czy jest to coś na tyle niezwykłego, że warto się na tym pochylać, serio.
Niemniej jednak dziękuję za rozsądny i argumentujący twoje stanowisko komentarz, chętnie odpowiem na wszystkie pytania- na blogu, mailowo, jakkolwiek, bo naprawdę nie zamierzam negować krytyki i udawać, że mój blog to kraina czytelniczej miłości i kucyków pony. jako autorka daje sobie tylko prawo odpowiadania na zarzuty.
Uzewnętrzniłam się jak zamachowiec samobójca po detonacji ładunku przyklejonego do brzucha, o. a co do brzucha- USG połówkowe miałam- córka zdrowaq w drodze, cóż ważniejszego się dzieje an świecie teraz dla mnie niż to ? 😉 POZDRAWIAM naprawdę ciepło. I ciepłe słowa też sobie wydłubałam z komciuszka, na pocieszenie! :*
(przepraszam za brak polskich znakow)
a czy to wlasnie nie dla jadu otwierasz tego bloga? dla sarkazmu ktorym plynnie Radomska sie posluguje? bo jesli nie to tu deficyt jest rad zwiazanych z kolorem modnym tego wieczoru, deficyt jest znakow firmowych i wszystkoznawcow, wielepkow i pseudo-fashion-setterow. tu jest slowo.
tu jest cos czego juz prawie nigdzie nie znajdziesz.
bo kobiety z kompleksami – a owszem. ale wydaje mi sie ze tych ostatnich doskonale wiesz gdzie szukac…
Oczywiście że tak, otwieram tego bloga dla sarkazmu i ironicznego podejścia dla świata. Bo jak już wspomniałam jest jednym z niewielu, które rzeczywiście niesie jakąś treść. Natomiast jako czytelniczka mam prawo do własnego zdania i mogę wyrazić swoją opinię. Zakładam, że dla autorki każda opinia jest cenna, skoro nie blokuje komentarzy i dopuszcza do wiadomości publicznej także te, o wydźwięku negatywnym. Co więcej, jest w stanie odpowiedzieć, nie rzucając inwektywami. Może dlatego, że autorka przeczytała ze zrozumieniem to, co chciałam przekazać.
Świat nie jest czarno-biały, nie składa się wyłącznie z pochlebców i sfrustrowanych hejterów. A jeżeli uważasz, że każdy, o zdaniu odmiennym od Twojego i mający odwagę o tym mówić jest zakomplesiony, w porządku, Twoja sprawa.
To mówisz, że gdzie mam szukać tych kompleksów? 😉
nie musisz szukać, siedzą grzecznie na swoich miejscach i dupy ruszyć nie zamierzają…
A już miałam nadzieję, że gdzie sobie jednak poszły, ech…
co do autorki i sposobu komunikacji z czytelnikami – rowniez tak jak i Ty jestem pelna podziwu. zgadzam sie – dobrze, ze komentowac wolno i nawet frywolnie obrzucac blotem w razie gorszego dnia. i dobrze ze Radomska jest wyrozumiala i komentarzy nie kasuje a te od hejterow traktuje z duza doza poczucia humoru. nie zgodze sie jednak co do kolorystyki realiow. ale to moze byc wieczna i nie zakonczona konstruktywnym wnioskiem dyskusja. dla mnie swiat jest i byl czaro-bialy. szarosci postrzegam jako klopoty/sprawy/przeszkody ktore sami sobie wymyslamy. dla mnie po prostu cos jest albo czegos nie ma. co do najwazniejszego watku czyli ewentualnej zazdrosci/zakompleksienia radomskiej – napisalam ze taki jest styl tego bloga, taki jest styl wypowiedzi, ironiczny, sarkastyczny, z przekasem a czasem mala pretensja do swiata. oczywiscie z przymruzeniem oka. ja to tak odbieram. wiec w sumie moge zrozumiec autorke… tez bylabym poirytowana ze targam na brzuchu dodatkowe kilogramy letnia pora na lodzkich Balutach zamiast chwalic sie nienaganna figura na malediwach…. ale czy to kompleksy? czy moze po prostu ludzka, zupelnia chyba naturalna zazdrosc? 🙂
A ja jestem szczerze przerażona, że pisząc po prostu o tym, że rozróżniam krytykę od obelg, a przynajmniej taką mam nadzieję, i dopuszczając krytykowanie siebie, zadziwiam ludzi. „hejterstwo” jest mocno nadużywanym terminem.
Chcę też zauważyć, że moderuję komentarze i usuwam, ale tylko wtedy, kiedy muszę przedzierać się przez wyzwiska albo obelgi pt. „wiem, komu ssałaś kutasa” lub „zmarnowałaś sobie kretynko życie, będziesz płakać nad łóżeczkiem razem z tym bachorem, którego urodzisz” (autentyki).
Rozmawiajmy, ale o tekście. Szanuję nawet bezwartościowe i nic nie wnoszące komentarze 'ale chujowe’,bo wychodzę z założenia, że to autor wystawia sobie wizytówkę chama, który nie potrafi napisać zdania podrzędnie złożonego.
Usuwać krytykę i nazywać ją hejtem, to jak prowadzić knajpę i twierdzić, że ludzie, którym nie smakuje to,co gotujesz, są beznadziejni, zakompleksieni, zazdroszczą Ci i cholera wie co jeszcze.
Jesteś odważna że nas zaprosiłaś, Twój blog odwiedza kilka…set? osób , i doliczyć do tego sadełka to tak jakby nas było ponad 200-stu
Oj mogłoby być gorąco…
NIe lepiej przy tej okazji rozreklamować jakieś pareo do zakrycia tego co w nadmiarze? A my co Was lubimy i tak wybiorą stare i jare Bałuty u Radomskiej w bloku -będzie nas może jakieś kilka..dziesiąt.
A może nawet uda sie jakiś dialog przeprowadzić, i pogadać o tym co dobre ? .
POzdrawiam
na blogowe spotkanie ze mną w zasadzie nikt nie dotarł (ale przekonałam do siebie tych, którzy mnie nie znali, żeby nie było, że stękam i marudzę) , więc szczerze -NIE BOJĘ SIĘ TŁUMÓW 🙂
A ja się nie piszę na takie wakacje, wolę sobie pobiegać po swoim mieście, postrzelać do swoich gołębi i popluć na swój chodnik… 😉
to swój czy mój? bo wiesz, ze zmianą miejscówki wiążą się nieprzewidziane koszta… ;D
Znalazłam pani bloga dzięki linkowi na niemodnych. I chwała linkującemu za to 🙂 Wybornie pani pisze z jajem i kasą. Pisz kobieto więcej , bo piszesz zacnie i dalej z takim samym wdziękiem odpieraj pomówienia o zazdrość – swoją drogą śmiechu warte 🙂
Pozdrawiam serdecznie. Dodaję do obserwowanych i będę tu stałym gościem. Ponadto życzę szczęśliwego rozwiązania i udanego „chowu” bez baby blues i takich tam.
Witam, czytam Pani bloga od dawna i podziwiam, ale z jednej rzeczy nie może być Pani dumna. Widziałam wywiad w CMM, przykro że wspiera Pani oszustkę, naciągaczkę… – polecam lekturę o p.naczelnej : http://www.gowork.pl/opinie_czytaj2,824047,0,0
Otworzyłam link, przeczytałam zawartość, ale… nie mam pojęcia kogo ani czego dotyczy, może Pani rozwinąć swoje zarzuty? Bo jestem nieco zdezorientowana..
takie wakacje są straszne!!