Rytm dnia wyznacza głód córki, daty zlewają się i przestają mieć znaczenie – w moim mieszkaniu świat kręci się wokół noworodka, nikt nie wspomina o Macierewiczu, trąbach powietrznych molestujących Europę, nawet o 1 listopada. I nie będę o dziecku pisać teraz słowo, o 1 listopada też nie – jakoś mi nie żal, że nie mogłam kupić balonika z helem na cmentarzu i poplotkować ze starymi znajomymi, ech. Nawet do mnie dotarło jednak Haloween i nie dlatego, że moje dziecko potrafi być jak upiór.
Jeszcze kilka lat temu dyskusje o Haloween były takim.. folklorem. Każdemu wydawało się, że to absurd, że taka impreza, bo raczej nie święto, nie wsiąkną i przyjmą się na naszym polskim padole łez. Mieliśmy swoje własne Haloween 1 listopada- karykaturalnie przebranych ludzi robiących sobie jaja z poważnych tematów, bandę idiotów dowcipkujących nad pomnikami, rodzinne spotkania i towarzyskie pogawędki. święto w których refleksja jest kiczem, a sensem -wyłapanie promocji na znicze w Biedronce na czas.
To nabijanie się z 1 listopada również stanowi dla mnie element naszej kulturowej hipokryzji – skoro wszyscy jesteśmy tak oburzeni bezczeszczeniem pamięci zmarłych, profanacją tabu, to kto do cholery stoi nad tymi grobami? I trochę bez sensu pisać o tym kolejny tekst i udawać, że po tylu latach mnie to jeszcze rusza. Rusza co innego. Tak, to cholerne Haloween.
Bo się przyjmuje. Bo dzieciaki przebrane za zwłoki serio pukają do drzwi i przyprawiają o zawał moją własną matkę. Bo to taka zabawa pokpić ze śmierci, zabawić się i jeszcze jeden temat, którego nie potrafimy rozgryźć na poważnie, a chcemy obśmiać i sprzedać.
Nie mam nic przeciwko przebierankom i zabawie, lubię balansować na krawędzi dobrego smaku, ale zanim pozwoliłabym swojemu dziecku przebrać się za kościotrupa, a dzień później memlać gumę i bawić się balonikiem nad helem, zastanowiłabym się, czy tak jak zadbałam o kostium i drobne na balonik, zadbałam również o to, żeby mojemu dziecku opowiedzieć o tym sensie całym – żałoby, szacunku do życia, pamięci o zmarłych. Co zrobiłam sama, żeby za 20 lat nie była lambadziarą w białych kozakach przeglądającą się w wypucowanej płycie nagrobnej.
A chodźmy i na golasa i bawmy się w zbieranie cukierków. A bawmy się, kiedy tylko nadarzy się okazja. Ale cholera jasna.. czy musimy szukać jej na siłę?
Żałoba dopadnie kiedyś każdego z nas. Każdy z nas straci któregoś dnia kogoś bliskiego. I będzie czuł instynktowną potrzebę przeżywania tego czasu, ale nie dostanie już takiego prawa – bo bycie smutnym to żenada, powaga jest słaba. Bo nawet 1 listopada będą nas otaczać śmieszne gęby powycinane z dyni, lampioniki, konfetti i roześmiane dzieci drepczące radośnie po grobach, w środku których są takie śmieszne szkielety, rozkładające się flaki, jedzone przez robale tkanki. Ha ha.
Szkielet, flaki, tkanki kogoś, kogo już tylko ty będziesz darzyć szacunkiem.
Może przesadzam, ale zwyczajnie coś mi tu nie pasuje. nie umiemy rozmawiać o wielu sprawach, ale ze wszystkich ośmielamy się kpić. Niektóre tabu powinny siedzieć niewzruszone na dupach i swoim miejscu.
Albo może po prostu ja się starzeję…?
_________________
P.S. MOJA CÓRA PRZYPOMINA O SWOJEJ IMIENNICZCE NADAL! GŁOŚNYM RYKIEM, KTÓRY PARALIŻUJE BAŁUTY!!
Radomsia bo we wszystkim trzeba zachować umiar. Ja kilka lat temu krzywiłam się na Halloween – do czas… kiedy Młody do przedszkola poszedł. I bawimy się… ale nie w przebieranki ( do tego mamy przecież nasze własne Ostatki ) Bawimy się w wycinanie dyniek, robienie strasznych ale zarazem smiesznych potraw ( i tutaj też zachowujemy pewne granice ) … ale moje dzieci wiedzą – że bawimy się od 20 do 31 października ( mniej więcej ) a 1 listopada to już jest po… to inny czas – czas żeby odwiedzić babcie,dziadków i pradziadków …czas zapalić świeczkę … wieczorami uwielbiają spacer na cmentarz … w ciszy oglądają zapalone znicze i tylko czasem Młody zapyta się czemu na tym grobie nie ma kwiatków.. i tłumaczę … i mam nadzieję, że lat kilkadziesiąt oni też ze swoimi dziećmi przyjdą odwiedzić babcię
Tekst bardzo fajny jak zawsze.
Chyba zrobiłaś błąd: święto w których refleksja jest kiczem, a sensem -wyłapanie promocji na znicze w Biedronce na czas. koniec 1 akapitu
A wiesz…może to z wiekiem przychodzi… 🙂
sami nie możemy się zdecydować..taki misz masz się robi….
ps.nie miałam okazji pogratulować… Młodej Matce i Młodemu Ojcu… Pamiętaj tylko, że za każdym razem jak będziesz chciała wyskoczyć przez okno..pomyśl jak będziesz tęsknić…pzdr ( a może tylko Ja tak mam?) 😛
… żyjemy tu i teraz … mamy swoją tradycję … mamy nasz polski szacunek do bliskich i nie tylko, którzy są już po drugiej stronie … przekazujemy to naszym dzieciom … chciałbym by kiedyś i mnie ktoś wspomniał, zapalił świeczkę … niekoniecznie z kwiatami … ale na pewno nie z dynią … bo to nie polskie … o sobie mówię … o innych się nie wypowiadam … pozdrawiam szczęśliwych rodziców i córunię … 🙂
ja też nie oceniam tego tak surowo. Dniem zadumy i refleksji nad swoimi przodkami są Zaduszki czyli 2 listopada. z oczywistych przyczyn, w sensie, że mamy wolne i mamy czas żeby odwiedzić jednego dnia wszystkie groby bliskich świętujemy tą okazje 1 listopada, chociaż nie jestem przekonana czy większość osób w ogóle wie, że świętuje w nie to święto(?).
nie będę się wdawała w genezę halloween czy dziadów, jak kogoś to interesuje to na pewno sam sobie poczyta. ja nie traktuje tego w żaden sposób jako obśmiewanie śmierci czy zmarłych.
Dla mnie jest to nawet ciekawe jak różnego rodzaju pogańskie tradycje zostały zaadaptowane we współczesnym świecie 🙂
co innego, że niesamowicie wkurzało mnie, że na fejsbuku halloween zaczęto świętować już z tydzień wcześniej. jakby z zasadą „kto pierwszy przebierze się za czarownice i nasra do dyni ten lepszy”.
co za dużo to się znudzić może! 🙂
Doświadczam właśnie na własnej skórze tego o czym piszesz, z jednej strony dzieciak mamiony halołinowymi gadżetami, z drugiej strony umarł dziadek z którym mały był mega związany i jest mu po prostu smutno. Wytłumaczenie czterolatkowi czym jest śmierć – stanowi wyzwanie trudniejsze niż nauka japońskiego,dzieciak przerabia na swoją modłę to co widzi i tęskni – tak po prostu.
Wybór. Trzeba wybierać pomiędzy i nie da się mieć tego i tego.
Ja wybieram Twoją wersję.
Wszystko można spłycić i obśmiać, tylko co wtedy zostaje?
Dokładnie o tym samym pisałam kilka dni temu na blogu, akcentując trochę inną sprawę – rodzimości Zaduszek. Jak widać, starzejemy się wspólnie. 😀
A może to po prostu przychodzi z dziećmi.
Chciałabym coś napisać, ale napisałaś już wszystko to o czym myślę, zatem nie napiszę już nic więcej…
Wirtualne uściski dla Córki 🙂
Lenon dziękuje:)
I zgadzam się z Tobą i nie zgadzam jednocześnie. Zgadzam, bo śmierć to może nie najlepszy temat do wyśmiania…
Ale… hmmm jakby nie widzę problemu, żeby zabawić się w halloween, a następnego dnia (a właściwie 2 dni później, bo 1 listopada to dzień Wszystkich Świętych, a dopiero 2 to święto Zmarłych) pójść na cmentarz i w zadumie zapalić świeczkę. Dla mnie sytuacja analogiczna do na przykład takiej, że jedziemy na zagraniczną wycieczkę, a następnego dnia bierzemy udział w Marszu Niepodległości.
A nie widzę tego problemu, bo halloween to niekoniecznie muszą być od razu flaki i kości. Taka choćby dynia, czarownica, wesoły duszek nie obśmiewają i nie kpią w żaden sposób ze śmierci. Wszystko trzeba z głową, innej recepty nie ma. A z głową to i halloween może być świetną zabawą, a nawet formą edukacji (choćby plastycznej). Nie przekonuje mnie też argument (nie Twój), że halloween jest be, bo nie jest polskie. Idąc tym tokiem myślenia, nie wolno nam kopiować żadnych pomysłów gospodarczych, projektów edukacyjnych itp. z innych krajów – bo nie są polskie…
Dla mnie o wiele gorsze są właśnie te balony z helem sprzedawane na cmentarzach. Zgroza.
A ogólnie nie bardzo też rozumiem ideę zakładania na siebie worka pokutnego i przybierania ponurego wyrazu twarzy jako jedynego słusznego sposobu na odwiedzenie cmentarza. 1 czy 2 listopada to w sumie poniekąd radosne święto, okazja do spotkania pomiędzy cmentarnymi alejkami znajomych, dawno nie widzianej rodziny, wymiany wieści lub choćby uśmiechów. A śmierć… wszystkich nas czeka i choć wywołuje jednoznaczne i raczej traumatyczne i bolesne skojarzenia, to nie ma na nią rady, jak tylko próbować ją oswoić. Jak powiedziała moja teściowa – wdowa od kilkunastu lat – z uśmiechem na twarzy: „wszyscy tam kiedyś pójdziemy…”
Ech, cóż ja mogę powiedzieć. Od zawsze byłam fanką Amerykańskiego kiczu. Rozumiem więź z polską tradycją, ale ona jest taka dołująca. Te dziesięć lat temu spotykaliśmy się jeszcze na grobach całą, dużą familią. Wspominało się zmarłych, każdy miał jakieś przemyślenia i coś miłego do powiedzenia. W tym roku? Nikogo. Żal, że znów ciocia Wacia nie pomyła grobów tak jak się umawialiśmy, kupiła jakieś paskudne znicze i nie dołożyła się do wiązanek… Wśród starszych osób też pojawił się hejting?
To ja chciałem podać dwa przykłady na to, ze nie tylko w Polsce są obiekcje dotyczące tego „święta”. Pierwszy ze Szwecji
http://www.blogerzyzeswiata.pl/?p=2252
drugi nawet z USA
http://www.blogerzyzeswiata.pl/?p=2064
Z dyni wychodzi dobry placek, albo zupa krem- mnie ta ozdoba słabo przekonuje , zwłaszcza w ten w dzień, w którym ma być symbolem.
Dynia jest jeszcze symbolem siły perswazji mediów, kótre nas przekonały do zachodniego sposobu na świętowanie. Tak samo stało sie z walentynkami. Kto chce swiętowac ważne dla siebie dni niech robi to tak jak za dziada pradziada- ten sposób nikomu krzywdy nie czyni .
…choć z drugiej strony te uśmiechnięte dynie, ubarwiają troche otoczenie,czasem lubie popatrzeć na nie z daleka. 🙂
A kartki z pozytywką? Po ciemku brzmią jak jakis ponury koncert zza grobu. Plus te fikuśne znicze z lampkami LED. i na to wszystko osławione dynie. I weź tu człowieku tłumacz w takich warunkach zmarzniętemu przedszkolakowi, co to żałoba i szacunek dla zmarłych.
Ostatnio naszła mnie jedna refleksja – w naszym dziwnym kraju, w którym nie darzymy się na co dzień sympatią, jesteśmy dla siebie nieuprzejmi i dokuczliwi, ten 1 listopada był dniem zadumy nad tymi, którzy odeszli. nie możemy im pomóc, zmienić ich nastawienia ani wynagrodzić krzywd. Halloween przyszło do nas z kultury „uśmiechniętej”, gdzie większość jest pozytywnie nastawiona a moment zadumy nad przeszłością nie jest specjalnie wybrany. Polacy „hamerykańskie” uznają za lepsze od rodzimego. Konglomerat się z tego robi niesamowity. A baloniki z helem… Mnie napełniają tylko zniesmaczeniem.
ja haloween nie uznaje i nie świętuję, ale ciasto z dyni jest super :):)
Może my mamy teraz problem z pogodzeniem dawnej tradycji zadumy z halloween, ale niedługo problem będzie zupełnie inny – bo teraz Kościół stara się przejąć halloween – dawnym wzorem przerabiania pogańskich świąt:
http://www.radiomaryja.pl/informacje/marsz-wszystkich-swietych-w-warszawie-miedzeszynie/
Wyobrażasz to sobie co będzie za parę lat?
„cukierek albo błogosławieństwo” ;P