Manifest matki, a nawet kobiety, zmęczonej.

 

wkr

Kiedy nosiłam Lenona pod sercem, a prawdę mówiąc to bardziej na pęcherzu, wokół mnie panowała moda na krytykowanie matek, którym na punkcie swoich dzieci odwaliło i konają w konwulsjach pieluszkowego zapalenia mózgu. Ojej- myślałam sobie wówczas- jak tak można całą dobę warować przy kimkolwiek i przekonywać siebie i świat, że to cudowne? Potem urodziłam.

I albo mody szybko się zmieniają, albo każdy musi dostawać po ryju bez względu na to, jak pokieruje swoim życiem, bo teraz obrywa się kobietom, które w pędzie za karierą, stanowiskami, ratą kredytu, potrzebą odpoczynku i osobistymi aspiracjami nie stawiają swojego rodzicielstwa na piedestale. Nie powiem- rzekłam znów, zupełnie jakby mnie ktoś pytał- dziwię się swoim korpoznajomym, którzy pracują w wymiarze godzin nie pozwalającym ani się wyspać, ani wrócić do domu o ludzkiej porze, jak znajdują czas na te swoje pasje, joggingi, fitnessy, siłownie, lektury, wyjazdy i czy, tak zwyczajnie, nie tęsknią za swoimi dziećmi i co mówią kiedy tęsknią one. Kim ja jednak jestem, żeby mówić innym jak żyć?

Szybkie spojrzenie w kalendarz, ku mojemu zdziwieniu jest 11 marca, a nawet środa. Lena śpi od 20 minut, co przy jej trybie funkcjonowania daje mi jeszcze jakieś 25 na prysznic, jedzenie albo dokończenie tego tekstu. Po 17 miesiącach macierzyństwa, nie doświadczywszy ani jednej przespanej nocy, już zupełnie bez emocji, bo odłożyłam ten tekst na kilka godzin, żeby odparował, chciałam tylko napisać, że

Mam już w dupie.

Mam już w dupie wszystkich doradców, psychologów, a już przede wszystkim mam w dupie tych pseudodoradców i pseudopsychologów, którzy pchają mi się ze swoją prawdą objawioną na temat każdej dziedziny życia.

Mam w dupie słuchanie, czym i jak długo karmić swoje dziecko, jak je usypiać, jak spędzać czas i ile czasu mu poświęcić. Mam dosyć wszechobecnej krytyki, tych zasranych spojrzeń ludzi widzących jak podaję Lenie frytkę w Mc Donalds, jak zdejmuję jej kurtkę pośród dzieci w puchówkach, doradztwa zawodowego ludzi, którzy nie płacą moich rachunków. Jak tak można- przeczytałam w kolejnym dziennikarskim hicie-dziecko w wózku pchać, a w łapie telefon trzymać i wszystko w dupie mieć. Ano można- odpowiem. Tak jak można jedną ręką odcedzać kartofle, drugą myć wannę, nogami odganiać dziecko od śmietnika i tańczyć lambadę, żeby nie płakało. Nie przespałam ani jednej nocy, od dawna nie zjadłam w spokoju i nie wzięłam dłuższej kąpieli, więc, kurwa mać, nikt mi nie będzie mówił, kiedy wolno mi korzystać z własnego telefonu i przez pryzmat owego korzystania oceniać mojej moralności, dojrzałości czy człowieczeństwa.

Żyjemy w czasach w których wszyscy roszczą sobie prawo do patrzenia komuś na ręce. Wystarczy jedno nieodpowiednie zachowanie, a  gdzieś tam, we wszechobecnym internecie, jakiś szlachetny obserwator z pewnością je opisze, a stado sępów zleci się oceniać, opluwać, oskarżać to, jakim jesteś człowiekiem. Nie dziwne trochę, że na cudzym podwórku zawsze syf, a u nas parkiet tańca z gwiazdami?

Chętnie pobawię się w Rozenkową i odwiedzę domy owych mędrców. Sprawdzę, czy mają umyty kibel, poukładane ubrania, jak miewa się ich tężyzna fizyczna, czy wystarczająco często uprawiają seks, czy nie pracują za mało, albo za dużo, czy się w rodzicielstwie nie zatracili albo czy za bardzo go nie lekceważą. A nade wszystko pragnę poznać małych szczęśliwców, pociechy tych ludzi, którzy  wprowadzili swoje złote myśli w życie.

Czasami sobie myślę, że Lena właśnie dlatego funduje mi tak mało snu, bo dzięki rezerwom energii nie mam już siły trwonić jej na ludzi, którzy nie chcą mi pomóc, a jedynie wejść z butem ubabranym w psim gównie do domu i zatańczyć, jak Stefano Terrazino, na moim dywanie.

Bo dopóki mówiąo swoich dzieciach albo mądrościach z książek, dopóki nie są mną i nie urodzilimojego dziecka, dopóki nie wstają do niej w nocy  to… nie mają racji. Przykro mi.

Są dni, kiedy ogarniam – w domu pachnie obiadem i płynem do podłóg, dziecko jest nieawanturujące się, morda przypudrowana, tusz wyrzęsowany. Bywa, że mam ochotę ukrzyżować się na dywanie, ale wiem, że Jak tylko się położę, to Lenka przyjdzie robić patataj na potylicy, daj Boże w czystej pieluszce. A wówczas Wasze rady są jak gąbka z octem.

Odbieram Wam prawo, bo wasz fenomenalny czwartek, to mój ciężki wtorek, bo kiedy ja tańczę w środę, wy łykacie gluty po kryjomu. I nie chodzi tylko o reżim rodzicielski, ale o całokształt.

Chcesz być szczęśliwy- proszę bardzo. Wolisz frustracje- smacznego. Dokonuj wyborów, ponoś konsekwencje i daj innym święty spokój. Bo spełniony i szczęśliwy oraz pewny siebie, tudzież głupi, to oleje zignoruje, nie przejmie się, bo to nie on jest targetem tych słów. Prawdziwy odbiorca zakrztusi się jedynie poczuciem winy. A dopóki poczucie winy nie potrafi domyć mojej kuchenki nie jest mi do niczego potrzebne.

Idź teraz do kogoś umierającego z głodu, zapytaj, czy nie pomyślał o tym, żeby zrobić sobie kanapkę i daj znać, jak się miewasz po uratowaniu kolejnego istnienia od zagłady.

Jest 21:58 ja idę spać.

 

66 komentarzy
  1. Jakiś czas temu wyszłam z założenia że mam w dupie swoich znajomych którzy na zmianę zaręczają się, wyprowadzają, żenią, wychodzą za mąż, rodzą i rozwodzą. Ewentualnie jeżdżą do Egiptu co roku , a faceci chodzą w japonkach bo to modne. Ewentualnie wprowadzają się do Loftów, lub wyjeżdżają do Anglii za chlebem.
    I każdy próbuje mnie przeciągnąć na swoją stronę. Że powinnam jeść sałatki, być w drugiej ciąży, mieć faceta (bo maż to obciach, cnie?) w Anglii na zmywaku, chodzić w emu, czy tam jak się te buty nazywają i mieć karnet do solarium i na basen najlepiej w pakiecie. Ach… Joga, fitness i ciężary, najlepiej wolne. i czytanie Pani Gretkowskiej na zmianę z Masłowską i Norą Roberts. Albo chlać od rana do wieczora bo kiedy indziej będę miała 25 lat.
    Patrzę z politowaniem, bo każdy mi się spowiada jakie to jego życie jest piękne i „koniecznie musisz tego spróbować”. Cytując pewnego Łodzianina… pocałujcie mnie wszyscy…
    Podobnie jest z telewizją… Słucham jedynie Kreta ale również z pewnym dystansem, bo bardziej lubię patrzeć na jego tańce przedmapne gdzie zawsze zasłania Łódź. I tak zanim wyjdę wyjrzę przez okno.
    Ola, przecież wszyscy wiedzą lepiej od Ciebie jak się powinnaś odżywiać, kiedy spać i jaki mieć kolor włosów. Pomijając to, ze biorą odpowiedzialność za Twoje dziecko, Twój związek, Twoje łóżko i Twoją pracę.
    Przecież oni biorą odpowiedzialność za to, że Lena w wieku lat 20 przyjdzie do Ciebie i zacznie zadawać miliony pytań, dlaczego wyrosła na taką a nie inną (lepszą lub gorszą). I Co? Wysłać do Pani Rozenek czy do innej specjalistki (Cichopek? czy to nazwisko już spadło z autorytetów co do pytań od „Jak ugotować obiad” po „jak wychować dziecko/faceta”). Wysłać paczką. priorytetem, poleconym, lotniczym. I niech sobie radzą w końcu to one tak radziły.

    Boli mnie to, że ludzie nie pytani o zdanie narzucają Nam swoje racje właściwie gó…o wiedząc. Ehhh ta nieomylność tłumu.

  2. Jestem mamą od 6 miesięcy i, szczerze mówiąc, od dnia porodu nie było chwili, żeby ktoś nie wiedział lepiej ode mnie. Teraz na tapecie w naszym domu są papki. Jako, że mieszkam we Włoszech, to i papki są robione według włoskich przepisów (gotuje się wywar z cukinii, ziemniaka, marchewki i selera, miesza się z kaszką wielozbożową, dodaje łyżkę startego parmezanu i łyżkę oliwy, pół słoiczka mięsa i łyżkę zblendowanych wyżej warzyw). No i jazda. Ciocie (z Polski oczywiście) nie mogły przeboleć. No jak to? Parmezan?! Bój się Boga dziewczyno! Cukinia w tym wieku? Przecież to nie do pomyślenia! No tak. Zgadzam się. Nie do pomyślenia w POLSCE. Nie rozumiem jednej rzeczy: skoro całą ciążę jadłam po włosku, to dlaczego moja córka miałaby nagle zacząć jeść po polsku?
    I wiecie co? Wpieprza tę papkę jak małpa kit 🙂
    To jedna z wielu rzeczy, które robię „nie tak”. Ale tak jak Ty, mam to w dupie. Moje dziecko, moje wybory, moje sukcesy i moje porażki. I jeśli ktoś ma z tym problem, to jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno.

  3. Powiem to raz kolejny, kocham Cię, to,że mamy dzieci w tym samym wieku to jedno ale ,że zawsze opisujesz to co akurat u mnie się dzieje to nie do wiary. Miałam pisać bloga ,ale opisujesz dokładnie to co chciałam powiedzieć. I widzę,że nie tylko ja tak mam. Wiem to wstrętne, ale od razu mi raźniej, otaczają mnie wypindrzone , przemądrzałe mamuśki, które uczą już dzieci po angielsku, maja chatę na święta ogarnięta i oczywiście mówią ,że już czas na drugie dziecko bo razem to się fajnie zajmą. Jak dobrze ,że w Polsce jest broń niedostępna.

    1. u Super Niani był wrzucony taki link do artykułu. o matkach, które ignorują swoje dzieci, pchają wózki i gapią się w telefony. W komentarzach diagnozy psychologiczne. Ręce mi opadły..

      1. A książkę czytać można? 😛
        Bo ja (jak już zrobię przez ten trzymany w ręce telefon przelew za internet, tudzież umówię wizytę u lekarza, ewentualnie przeczytam nowy tekst Radomskiej), to czasem sobie trochę literatury poczytam.
        Też źle?

  4. Nic dodać nic ująć!Powinnam odkurzyć ale po dzisiejszej nocy nie mam ochoty słuchać histerii małej,jak tylko wyciągnę odkurzacz.Co tam…najwyżej zmiotę z nią latającą w koło i usiłującą pożreć paprochy;).

  5. No cóż… 7 miesiąc ciąży, Młody jeszcze nie na świecie, a dobre rady latają wokół mnie jak gołębie (które próbują wić gniazdo na naszym balkonie). Imię dla syna złe i go nim skrzywdzimy (normalne, polskie imię to jest, ale nawet gdybyśmy chcieli nazwać syna Brajan, to takie nasze prawo), mebelki i wózek kupione -źle, bo zapeszymy; nie chcemy kupić elektronicznej niani z detektorem oddechu – mordercy dzieci 😀 Ale najbardziej rozbiła mnie moja koleżanka, która notabene dzieci nie ma i mieć nie chce (co oczywiście rozumiem i szanuję), która gdy usłyszała, że nie planuję karmić piersią zbyt długo walnęła mi przemowę o tym jakie to dziecku jest potrzebne, a jaka ja zła 😀 Póki co się z tego śmieję, ale trochę się boję tego co będzie jak Młody się urodzi 😀

    1. Usłyszałam całkiem niedawno od męża, że teściowie się mnie boją. Dlaczego? Dlatego, że mam odwagę mówić głośno, że nie pytałam ich o zdanie, kiedy serwują mi rady wyciągnięte z lamusa, otwarcie artykułuję, że zrobię tak, a nie inaczej, kiedy słyszę, że lepiej byłoby to i tamto (nota bene „to i tamto” robiło się 33 lata temu), wreszcie mówię, że to moje dziecko i będzie po mojemu. Jako tyran, który panuje niepodzielnie w swoim domu i nie pozwala obcym wejść sobie na głowę, czuję się świetnie! Teściowie dyrygowali i nadal czasem sterują moim mężem, a fakt, że mną im się nie udaje, sprawia, że pomimo moich 157 cm, czuję się wyższa od teściowej (179 cm)!

      1. jezu moja dziewczyna 😀 ja też mały hitler, dokładnie tyle samo 157cm, żywej wagi 44kg, dwóch synów…tzw mały postrach teściowej, bo cóż ona mi bedzie mówić co ja mam robić? no sorry hiehiehie nie ze mną te numery ;))

  6. Tak jak można jedną ręką odcedzać kartofle, drugą myć wannę, nogami odganiać dziecko od śmietnika i tańczyć lambadę, żeby nie płakało. Posmialam się, dziękuję

  7. Ach, taki jest ten świat. Kiedyś wtrącały się babcie, ciocie i sąsiadki, a teraz rozszerzyło się totalnie dzięki internetowi. Tak się składa, że mam dwie sąsiadki, których dzieci są w wieku mojego młodszego syna. Każda z nas ma inne podejście do karmienia, spania, dawania leków czy słodyczy. I co? Nic, siadamy razem do kawki i gadamy o ciuchach, makijażach czy książkach/filmach. Bo ileż można o dzieciach? Żadna się wtrąca, nie poucza, czy doradza. A jak chcemy rady, to prosimy i pytamy. Życie może być proste, o ile sami sobie nie utrudniamy. Wszystkim życzę takich sąsiadów, a resztę warto mieć w d…

  8. A Ty nie wiesz, że każdy zawsze wie lepiej od Ciebie, nawet jeśli nigdy nawet nie był w xhoć trochę podobnej sytuacji do Twojej? Przecież to normalne, że każdy sobie poradzi lepiej od Ciebie, bo Ty jesteś za bardzo/za mało egoistyczna/empatyczna/teoskliwa/olewatorska nie potrzebne skreśl. Nie ważne co robisz i jak, i tak robisz to źle.

  9. i to się tyczy nie tylko macierzyństwa, ale wszystkiego! tego w jaki sposób chcesz spędzać czas wolny, jak się ubierać i co jeść. dopóki sprawia ci to przyjemność i nie krzywdzi nikogo, lej na to co mówią. kropka. polać radomsi <3

  10. Dobrze gadasz! <3 Powiedzieć to można wszystko i wszyscy dbają już tylko o swoją lukrowaną fasadkę. Wszyscy Ci doradcy albo sami mają burdel i muszą odreagować go na kimś, albo mają duża farta w życiu i faktycznie z górki. W co wątpię.

  11. Popieram. To się tyczy nie tylko dzieci. Ja niedawno usłyszałam, że już mi nie wypada nosić różowej czapki i szalika własnoręcznie dzierganych. Bo mam 23 lata i męża od 2 lat? Czyli już powinnam być stateczną mężatko-matroną? Trochę się smutno robi… Wiem, pierdoła. Ale takich pierdół jest zilion. Radomsia, ściskam serdecznie.

  12. ” Nie przespałam ani jednej nocy, od dawna nie zjadłam w spokoju i nie wzięłam dłuższej kąpieli, więc, kurwa mać, nikt mi nie będzie mówił, kiedy wolno mi korzystać z własnego telefonu i przez pryzmat owego korzystania oceniać mojej moralności, dojrzałości czy człowieczeństwa.” Że tak zapytam bez pardonu? Jak bardzo w dupie to wszystko co robisz ma OJCIEC DZIECKA, skoro ty na nic nie masz czasu i jesteś psychicznie zmaltretowana byciem matką i żoną?

    1. Odpowiadam na te żenujące insynuacje,bo ten blog to.nie jest relacja z mojego życia. Tata Lenki a mój przyszły mąż PRACUJE PO 12 GODZIN. i jest takim tata o jakim inne dzieci mogą pomarzyć.i nie jestem zmaltretowana,a niewyspana,zupełnie jak on. A wszyscy razem jesteśmy szczęśliwi.dziękuję,kurwa mac,za troske.

      1. Hania chyba nie jest jeszcze mamą. My mamy 14to miesieczniaka, razem jesteśmy niewyspani, nie mamy czasu zjeść i na nic ogólnie. A i ja też dzwonię i pisze prowadząc wózek bo to jedyna do tego okazja. Kiedy dziecko obserwuje świat a nie wisi na mnie i nie wyrywa mi telefonu, żeby nim za chwile rzucić. No i tez nie jestem zmaltretowana a bardzo szczęśliwa. Po prostu stwierdzam fakty ☺

      2. Usłyszałam całkiem niedawno od męża, że teściowie się mnie boją. Dlaczego? Dlatego, że mam odwagę mówić głośno, że nie pytałam ich o zdanie, kiedy serwują mi rady wyciągnięte z lamusa, otwarcie artykułuję, że zrobię tak, a nie inaczej, kiedy słyszę, że lepiej byłoby to i tamto (nota bene „to i tamto” robiło się 33 lata temu), wreszcie mówię, że to moje dziecko i będzie po mojemu. Jako tyran, który panuje niepodzielnie w swoim domu i nie pozwala obcym wejść sobie na głowę, czuję się świetnie! Teściowie dyrygowali i nadal czasem sterują moim mężem, a fakt, że mną im się nie udaje, sprawia, że pomimo moich 157 cm, czuję się wyższa od teściowej (179 cm)!

  13. W dupie z innymi! Toksyczne odpady od siebie odsuwam! Mając jedno dziecko jeszcze się przejmowałam, ale przy drugim widzę, jaka głupia byłam. Młody roczniak chce zjeść schabowego, czekoladkę? Smacznego! Daję mu w garść i cieszę się, że dziecku smakuje. A porady żywieniowe pseudoexpertów mam głęboko gdzieś. Dzieci są zdrowe, zadbane i szczęśliwe nawet, jeśli nie umyję podłogi, czy zamówię gotowca na obiad przez telefon. Wolę z Córcią zrobić wyklejankę, porysować szlaczki, albo lawirować z Młodym pod stołem, niż szorować fugi, czy stać pół dnia i gotować super-ekologiczny-zdrowy posiłek, którym Młody przywali w podłogę.
    p.s. Ja też często gadam przez telefon pchając wózek. To najczęściej jedyna chwila kiedy mam na to czas, a Młody i tak siedzi do mnie tyłem, więc nie zauważyłam, żeby mu to przeszkadzało. Nic nie mówił.

  14. Hmmm…to jest chyba nie do przeskoczenia. Każdy daje sobie prawo do oceniania (nie mówię, że jestem wyjątkiem, ale się staram i nawet jesli mam inne zdanie nieproszona nie mowie nikomu jak powinien żyć)doradzania innym bez względu na to czy ci inni tego oczekują. Wiesz co ja usłyszałam od bezdzietnego, bezrobotnego, mieszkającego u rodziców znajomego? – „Wiesz ja nie mam tyle wolnego czasu co Ty!” Ręce wraz pozostałymi członkami mi opadły, bo żeby bylo zabawniej byłam w trakcie przeprowadzki z niespełna rocznymi wtedy bliźniakami u boku i w trakcie sesji na uczelni… Także tego…

    1. Też usłyszałam całkiem niedawno od koleżanki, że skoro jestem „na wolnym” to mam czas na gotowanie i mogę próbować nowych wegetariańskich przepisów. „Na wolnym”?! Hola! Hola! Urlop rodzicielski to przerwa w pracy zawodowej, ale nawet w Kodeksie Pracy stoi jak byk, że to „okres wytężonej pracy”, dlatego młodym matkom nie przepada urlop wypoczynkowy. Koleżankę usprawiedliwia jednak fakt, że nie ma dzieci, choć ja na jej miejscu miałam więcej empatii i – przede wszystkim – wyobraźni.

  15. Ja uwielbiam komentarze pt.: „wy to macie same wygody, a za moich czasów…” albo „bo ty siedzisz w domu, nie pracujesz”. Prawda! Zawodowo nie pracuję od kilku lat. Prowadzę dom i wychowuję trzech synów. Podziwiam mamy, które godzą to z pracą zawodową. Ja wieczorami padam ryjkiem na poduszkę.
    Trzymaj się dzielna, zmęczona Mamo! Buziaki od innej zmęczonej mamy ;o)

  16. Prowadzę wózek i gadam przez telefon i nigdy nie wpadłabym na pomysł, że moja 2-latka jest zignorowana, Ona chyba też jeszcze na to nie wpadła 😛
    P.S. jestem pedagogiem i tych gównianych pseudo porad nie czytuję, a Super Niania jest z nich wszystkich najgorsza 😀

  17. A ja wiem, dlaczego ludzie Ci tak doradzają. Bo narzekasz. I oni to odbierają jako zaproszenie do dawania dobrych rad, żeby Ci BYŁO LEPIEJ. Bo w ich opinii najwyraźniej jest Ci źle.
    Nie narzekać, rzygać tęczą, to nikt nie będzie doradzał. Tylko wtedy oni zaczną narzekać, bo taki jest uniwersalny model konwersacyjny wszystkich matek świata: jak jedna narzeka, to druga doradza.
    Zastanów się, po której stronie czujesz się lepiej.
    Buziaki!

  18. Ja chyba zawsze gadam przez komórkę pchając wózek:-) od zawsze 🙂 tzn od kiedy jestem mamą, wcześniej miałam na to czas..

  19. à propos telefonu – przypomniało mi się zdarzenie z czasów, kiedy moja najstarsza córa (która dziś jest już wyższa ode mnie i kradnie mi ciuchy) miała jakieś 2 lata. Stałyśmy razem na przystanku czekając na transport, była późna jesień, na głowie miałam futrzane nauszniki – zamiast czapki, na jesień idealne – i w pewnym momencie naskoczył na mnie starszy pan (PAN), że jestem nieodpowiedzialna, wyrodna i w ogóle be, bo w słuchawkach chodzę i dziecka własnego nie słucham – ukamieniować patologiczną matkę!
    Cóż … dodam, że córa nic przez ten czas nie mówiła, zajęta była oglądaniem książki.
    Więc tego ten – nie znasz dnia ani godziny 😉

  20. radiu jesteś absolutnie genialna. You make my life SO much brighter. Jak Cię czytam to czuję się mądrzejszy niż jestem. Chyba dlatego że prawie zawsze się z Tobą zgadzam, mimo że te myśli same nie przyszłyby mi do głowy…
    Pozdrówka. I niecierpliwie czekam na następny txt

  21. radziu jesteś absolutnie genialna. You make my life SO much brighter. Jak Cię czytam to czuję się mądrzejszy niż jestem. Chyba dlatego że prawie zawsze się z Tobą zgadzam, mimo że te myśli same nie przyszłyby mi do głowy… A już na pewno nie w tak wyszukanej formie.
    Pozdrówka. I niecierpliwie czekam na następny txt. To pisałem ja – facet.

  22. Ach! Moja 17 miesieczna spi od pol godziny, W tym czasie starlam kurz z jednaj polki, zjadlam bulke z miodem, przeczytalam Twoj tekst, porozmyslalam. Masz 300% racji 🙂 Dobrze wiedziec, ze sa osoby myslace jak ja 🙂

  23. Popieram! Podpisuję się wszystkimi kończynami – jeno zakres tekstu bym mocno rozszerzyła. Ja znowu świadomie i przemyślanie zdecydowałam się dziecka nie mieć – nie nadaję się na matkę z wielu przyczyn. Od kiedy pamiętam słyszę – odmieni Ci się, zobaczysz pożałujesz, nikt ci na starość szklanki wody nie poda (blablabla….).
    To takie polskie – moja racja jest najmojsza (parafrazując „Dzień świra”) – mój styl życia jest jedynym słusznym. A jeśli zdecydowałeś inaczej, to musisz mi przedstawić szereg argumentów, a na koniec ja się z nimi i tak nie zgodzę.
    Na Boga! Niech każdy żyje jak lubi, jak chce, jak mu wygodnie, czy niewygodnie. Nie rozumiem dlaczego fakt, że dziecka nie mam i nie chcę mieć uwiera wszystkie babki, ciotki, znajome, szwagrów, teściów i wszystkich innych znajomych i nie-znajomych, którym gówno do mojego życia. Bo to MOJE wybory – i nikt z nich mi nie pomoże, gdy okaże się, że będę nieszczęśliwa ulegając – a czemu…? Bo to MOJE życie i MOJE wybory!
    Cieszę się, że od pewnego czasu nauczyłam się właśnie tej cennej umiejętności – W-DUPIE-TO-MANIA (z deka nie po polsku, ale idea chyba jest jasna). Albo akceptujesz moje wybory i – nawet jeśli się z nim nie zgadzasz- nie pieprzysz mi o tym jakie to one są złe – albo WON! Od razu atmosfera w okolicy czystsza, spokojniej, mniej stresu.

  24. Przy pierwszym to się jeszcze przejmowałam spojrzeniami i uwagami na temat tego że moje dziecko chodzi po trawie boso, trzyma śrubokręt czy popija o zgrozo! wodą posiłek. Chociaż najgorzej było gdy usłyszałam od lekarza pediatry że jestem złą matką bo nie chcę karmić piersią. Prawda była taka że bardzo chciałam ale około 10 położnych przez tydzień nie potrafiło przystawić dziecka żeby zassało więc dałam za wygraną. Najgorzej kiedy takie rady są od teściowej a teść próbuje mnie pobić bo nie dodałam cukru do wody którą daję do picia dziecku i przy każdej okazji robi wyrzuty że nie zakładam mu skarpetek. i dlaczego nie pozwalam mu podać pączka przed obiadem (taka jestem wredna) Ludzie w mc Donaldzie mi wiszą ale teściów się raczej nie pozbędę…Przy drugim dziecku jest łatwiej

  25. Co sie tak podniecacie – sporo w tym prawdy, ale zeby sie, az tak ekscytowac – zebyscie przypadkiem na wylew nie popadaly, albo z tego podjarania nikomu nie przypierdolily.
    Zyjcie swoim zyciem, nie sluchajcie rad i pamietajcie, zeby same ich nikomu nie udzielac – bo dam sobie reke uciac, ze udzielacie…

  26. Lubię czytać tak bezpośrednio wyrażone myśli, bez żadnych ogródek. Fakt macierzyństwo jest słodkie dzięki cudnym dzieciaczkom, ale nieraz daje w kość 🙂

  27. Genialne!!! W końcu zostało napisane to co chodzi mi po głowie odkąd urodziłam drugie dziecko, czyli jakieś 16 miesięcy. Szacun.. ufff w końcu odetchnęłam z ulgą…

  28. dobre rady kocham bardzo, zawsze od wszystkich. Najbardziej od teściowej, która kiedyś powiedziała, że jak wyjdę z dzieckiem jak jest mgła to dziecko nałyka się mgły i umrze. Wyszłam z siebie i z pokoju, bo nie dałam rady. Im moje dziecko starsze tym bardziej mam w doopie. Dziecko woli kotleta, nie je owoców. No to nie je. Nie, to nie. Zupki ze słoika jadło bo jadła, sama nie gotowałam, bo nie miałam czasu. W orzechach też nie piorę, ekologicznych pampersów nie stosuję i żyję. Im dziecko moje większe tym ogarnia mnie większy wdupizm, bo widzę, że dziecko szczęśliwe to co mam płakać. Także jak twoje dziecko jest szczęśliwe, że lata po brudnej podłodze (moje na pewno, zawsze jakieś okruchy do zlizania z podłogi, nie żebym nie karmiła, ale z podłogi jakoś bardziej mniam) to wdupizm wskazany. Najwyżej potem wszystkie będziemy płakać u Drzyzgi

  29. Odkąd urodził się mój synek zasypywana byłam cudownymi radami: kiedy kąpać,jak kąpać,co i w jakich godzinach jeść dawać.A już to,że piersią nie karmiłam…O matko! Teraz wzbudzam innego rodzaju sensacje.Otóż źle wychowuję dziecko,bo za dużo mu czasu poświęcam,za dużo z nim tego czasu spędzam.I nie chodzi tu o niebywałą troskę,nie,bo nie jestem nadopiekuńcza.Bawię się z nim,wycinam,maluję i kleję.Latamy z psami,jeździmy na rowerze.A ja,o zgrozo!nie mam czasu na pseudo-koleżaneczki,które i tak swoje wiedzą i dupę w swoim czasie mi obmyją.
    Tekst Twój,choć dosadny,podziałał na mnie niezwykle kojąco 🙂 Pozdrawiam i życzę powodzenia.

  30. Radomska, jesteś twarda, jak moje od czterech lat dobrze nieoskrobane pięty, że wytrzymałaś aż 17 miesięcy. od tygodnia ryczę, że już nigdy się nie wyśpię, a potem ryczę, że ale ja je kocham. nie wyśpię się, nie umyję podłogi, ba, czasem nawet nie zdążę wyjść na dwór. i co? i nic.

  31. Najłatwiej oceniać i radzić, zwłaszcza jak się nie ma dziecka, albo jak ma się dziecko spokojne i doradza się komuś takiemu jak ja, czyli z dzieckiem szatanem pod pachą. Poza tym nie ma sensu oceniać zachowań/problemów innych ludzi, bo po pierwsze – nie znamy ich kontekstu, a po drugie, moim zdaniem, nie ma sensu porównywać problemów jednej osoby do zmartwień kogoś innego – każdy jest inny i to co dla kogoś jest akceptowalne, dla drugiego człowieka będzie nie do przeskoczenia. Bywa.

    Jeśli chodzi o telefon, to ostatnio miałam taką sytuację: spaceruję z Zo, ona grzecznie w wózku, gapi się na świat, ja jedną ręką pcham wózek, w drugiej dzierżę telefon. Podchodzi do mnie jakaś „starsza, życzliwa Pani” i mówi, z anielskim uśmiechem na ustach „A Pani to na spacer z dzieckiem wyszła czy z telefonem?”… Co ją to do ch… ciężkiego obchodzi? Odpowiedziałam, że jedno nie przeszkadza drugiemu, poza tym jest to jeden z nielicznych momentów w ciągu dnia kiedy mogę podrasować swój angielski. Głupio się babie zrobiło, ale w gruncie rzeczy mogłam mieć odpalone na telefonie durne gry zamiast fiszek i tak nie powinno to nikogo obchodzić:)

    1. – A Pani to na spacer z dzieckiem wyszła czy z telefonem? – rzekła życzliwa dama
      – A Pani poucza wszystkich obcych ludzi na ulicach, czy tylko młode matki? – odpowiadam z zaciekawieniem. Działa bez pudła 🙂

  32. Do takich wniosków doszłam mniej więcej w tym czasie. 17, 18 miesiąc. Może to tyle trwa, mózg zatacza koło w galopie i wraca na swoje miejsce? Serio wcześniej łykałam, czytałam, biczowałam się, czy na pewno robię dobrze. I w drugą stronę, mam wrażenie, że za bardzo dzieliłam się swoją mądrością (moja wina, syp syp popiołem). A teraz ale mi lekko! Metaforycznie, bo normalnie to niosę 10 kilo zakupów i 12 córki i pcham wózek przed sobą, zgięta w pół:)

    1. do mnie dotarło po 2 miesiącach, jak ysłyszłam, ze Lena płacze, bo ja łykam powietrze jak jem i ona dostaje je z mlekiem i wtedy są kolki tudzież płacze,bo odziedziczyła po mnie wadę wzroku i źle widzi. I kiedy kolejny raz usłyszałam, że nauczyłam córkę noszenia.

  33. Popieram. Ja mam dzieci dorosłe ale też dostawałam od wszystkich świetlane rady na temat wychowania, karmienia i ogólnie życia, bo przecież co ja tam mogę wiedzieć……… . A ja uważam, że byłam i jestem dobra matką dla moich dzieci. Moje dzieci jadły zawsze co chciały i kiedy chciały. Jak chłopcy bawili się na dworze z kolegami to nie musieli koniecznie zjeść obiadu z nami – mogli później. Niestety nawięcej krytki słyszałam od swojej mamy: nie tak karmiony – zagłodzę dziecko, ubrany źle – za lekko lub za ciepło. Na szczęście też miałam to w dupie i dzięki temu moje dzieci miały szczęśliwe dzieciństwo. A wiecie jaki największy komplement usłyszałam od moich synów :” cieszymy się mamyś, że mamy Ciebie, bo nasi koledzy to maja takich „normalnych” rodziców”.
    Popieram miej wszystkich „gdzieś” . Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

  34. A już najcudowniejsze są „panie specjalistki” /zazwyczaj psycholog / psycholożki?/, które na wieść, że 2,5 letnie dziecko mało mówi piszą: „to straszne/ ma pani problem” itd. Zazwyczaj owe uczone kobiety mają już swoje lata, a uczyły się z podręczników pisanych w czasach, kiedy telewizor w domu był luksusem, a o pieluchach typu „Pampers” nikt w Polsce nawet nie pomyslał, że coś takiego może istnieć. Statystyki mają też sprzed kilkudziesięciu lat… Załamka… Przestałam porównywać moją córeczkę z pogranicza wcześnictwa z jakimkolwiek dzieckiem, przestałam czytać te mądrusie, bo bym musiała zaraz dobrowolnie zgłosić się dop szpitala na głowę.
    Pozdrawiam

  35. PS. Moje dziecko wychwuje się na wsi, wśród całej masy alergenów wypełniajacych „zdrowe, wiejskie powietrze” w pewnych okresach przesączone „zapaszkami” z nawożonych pól; moja córa potrafi leżeć oparta o psisko, z nosem w jego sierści… W przekonaniu kilku „znawczyń” powinna chorowac i być alergiczką, tymczasem, póki co /jest ze stycznia 2012./, w zwiazku z infekcjami byliśmy z nią u lekarza 3 /słownie” TRZY razy. Ja sama jestem alewrgiczką i jestem wdzieczna losowi, że moje dziecko omija katar sienny, kiedy trwska zaczynają pylić 🙂

  36. „Jesteś uwięziony między tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co pomyślą inni. Zawsze wybieraj to, co sprawia, że możesz być szczęśliwy. Chyba że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie”. Tak …. aby być szczęśliwym trzeba po prostu to w dupie mieć ….

  37. Na pocieszenie… zaczynają przesypiać cała noc w okolicach 3 lat, oczywiście z przerwami na: chorowanie, zły nastrój, zbyt dużo emocji, tęsknotę za matką nie do przezwyciężenia, zbyt ciemną noc itd. itd., ale w okolicach 3 lat jest szansa, że prześpisz co najmniej 2 CAŁE noce pod rząd. Powodzenia 😀

  38. Ale to dziecko to jakiś obowiązek obywatelski do spełnienia, czy co? W obecnych czasach chyba nie brak dostępu do źródeł jeśli chodzi o społeczne, ekonomiczne i psychologiczne konsekwencje poczęcia/urodzenia dziecka, środki antykoncepcji od wyboru do koloru, presja społeczna (typu klechy, jęczące o wnuki teściowe czy straszenie przysłowiową „szklanką wody”) zdaje się mocno słabnie. Twoja decyzja, „męcz się” i narzekaj dalej…

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.