Kryzys wieku średniego

O kryzysie męskości pisano już tyle razy i tak wytarmoszono ten temat, że na razie sobie daruję, wrócę do zagadnienia, jak moja nienawiść wobec rodu męskiego rozkwitnie na nowo, czyli gdzieś w okolicach połogu, kiedy Matka Natura pokaże mi, dlaczego jako samica mam w życiu gorzej. Na razie Panowie- uścisków moc, nie tknę Was i nie urażę, może między słowami, ale to już Wasza interpretacja, bo co złego i szczupłego, to przecież nie Radomska, nie?

Kryzys wieku średniego u kobiet

U mężczyzn został już przegadany, wiadomo – gdzieś po 40-tce dociera do pana, że wszystko co ma, jest na raty w media markt, a wszystko co mu się udało, załatwiła za niego żona. Zaczyna lakierować łysinę, zmienia auto, jak jest bogaty, to i partnerkę i tak przez następne kilka miesiecy oddaje się bezeceńskiej konsumpcji dóbr na które go nie stać, aż do momentu kiedy lekarz go postraszy rakiem prostaty albo anginą- wtedy wraca potulnie na łono rodziny, przymyka oko na stan techniczny i wizualny małżonki i łaskawie dalej postanawia być jej małym, upośledzonym, nieporadnym, łysiejącym króliczkiem. Bezpośrednio mnie to nie dotyczy, więc mogę kpić. Kryzys w narodzie kobiecym rani moje wrażliwe serduszko, wbija w nie plastikowy nóż i robi brzydkie farfocle jego ząbkami, które nie kroją, a jedynie psują estetykę sajgonki w chińskim barze.

A u bab?

Mam taką wyhodowaną w swoim Radomskim czerepie teorię, że kryzys wieku średniego najczęściej dopada dwie grupy kobiet: te które przez całą młodość budowały swoją samoocenę i poczucie własnej wartości na fundamencie odbicia w lustrze i męskich ślepiach,  były jurne, dziarskie i seksowne, ale nieszczególnie reprezentowały sobą cokolwiek poza tym. Druga to wieczne brzydkie kaczątka- całe życie siedziały cicho, słuchały męża, podporządkowywały się woli dzieci, Bozi, sąsiadek i patologicznie przerośniętego sumienia, aż w końcu po odchowaniu osesków, kilku odcinkach Oprah Winfrey, trzeciej zdradzie męża, co się gździ z wywłoką z warzywniaka, mówią BASTA.

Efekty- grupa I

Tutaj przykład idzie z góry, z tak zwanych mediów, Holizłudu, świata czerwonych dywanów, gdzie w kominku pali się dolarami. Przeżywają to wszystkie gwiazdy lat 80-tych, 90-tych, które wszędzie afiszowały się ze swoim cyckiem i twarzą wydymaną w japę kaczki, nim stało się to modne. Niektóre z nich miały być może nawet aktorski talent, nie przeczę, ale ciężko zaprzeczyć również, że zaistniały dzięki aparycji ślicznotek i zdobyły sławę dzięki głównym rolom w romantycznych komediach, odgrywanych u boku amerykańskich, przystojnych drani. Problem z odnoszeniem sukcesu polega na tym, że łatwo ulec wrażeniu, że to nie sukces, a lajfstajl. Dziewczyny popłynęły, zagrały w wielu filmach, nadal piękne, jędrne i słodkie jak nektarynka kupiona w Biedronce ale zostawiona na dwa dni na nasłonecznionym parapecie. Aż nagle dotarło do nich, że nie mają już dwudziestu lat. Że ze swoim budżetem są w stanie wyglądać jak tinejdżery mniej więcej do 40-tki, ale  potem…

Botoks, adoptowanie afrykańskich sierot, romanse z nastolatkami, narkotyki, odwyki, imprezy i chodzenie bez majtek. To wszystko na oczach tłumów, którzy kiedyś je nosili na rękach, a teraz wytykają palcami – upadłe famme fatale zadyszane w nieustającej walce z czasem. Latami budowały świat z bajkami o świecie pięknych i młodych, a teraz nie mogą się pogodzić, że ten świat nie należy już do nich. Smutne. Jak Titanic. Nadal jednak stosunkowo estetyczne. A jak to wygląda na polskim podwórku?

Kiedyś wabiły zapewne zapachem perfum z Pewexu, kusiły kocim wzrokiem obsmarowanych czarną kredką ślepi, seksownie zakłądały nogę na nogę i paliły papierosy jak damy z seriali. Doprowadzały do szewskiej pasji sąsiadki i koleżanki wodzeniem na pokuszenie ich mężów. Miały poczucie takiej potęgi, że w ramach miłosierdzia rzucały na chodniki wysmarkane chusteczki, co by strapieni samcy wykańczani marzeniami o nich, mogli wydzielinę śluzuwek z ich nosa traktować z należytą czcią i mogli się jakoś pocieszyć nocą, w której nie wybrały ich na towarzyszy swoich uniesień i westchnień. Ich matki doskonale wiedziały jak skończy się ich historia, ale łudziły się, że zanim to nastąpi, zdążą jeszcze zajść w ciążę i za jakiegoś normalnego niepijącego kawalera wyjść, co by tej ślicznej buzi zbyt brutalną rzeczywistością nie umazać.

Co potem?

Czas mijał, brzydsze koleżanki już dawno powychodziły za mąż i zrozumiały, że mężowi bardziej potrzebne czyste skarpetki niż ładna japa obok. A one dziarsko trwały przy swoim, wierząc, że już zawsze będę stać na firmamencie męskich pragnień i kobiecej zazdrości, lata upływały im na dbaniu o cerę kremem Nivea i dokonywaniu selekcji adoratorów aż nagle…

Bach, bum i bęc. Blichtr i błysk się wyczerpał, został kicz i groteska. Rozpoznasz je w tłumie po sflaczałych udach wbitych w kabaretki, bo nerwowym drganiu stóp wsuniętych w kiczowate pantofle z cekinami. Nie miały czasu się rozwijać, wiązać, czytać, kształcić, szukać sensu i celu, więc teraz za pensyję marną, czas zaoszczędzony na zaniechaniu poprzednich czynności poświęcają śledzeniu promocji w gazetkach marketów, chodzeniem na dancingi, uzupełnianiem zawartości kosmetyczki -w nieśmiertelną czarną kredkę i wściekły policzkowy róż- na bazarowych straganach.

Rozpoznasz je po wciąż trwałej ondulacji, która przypomina im czasy pięknej młodości, kiedy grzywka sterczała przed nimi razem z jędrnymi cycami. Rozpoznasz po dramatycznej ilości wylewanych na siebie perfum, stroju taniej lambadziary, po futerku, które zamiast dodać pazura, wzbudza litość. Rozpoznasz po oczojebnej pomadce, którą ostatkiem sił i mocy próbuje skusić, wydusić z ludu odrobiny zainteresowania.

Znajdziesz je wszędzie – w tramwajach, w galeriach handlowych,gdzie pustkę zajadają karmiąc oczy widokami wystaw, pośmiejesz się na faszynfromraszyn, choć tak naprawdę powinieneś współczuć i wyciągać wnioski. Z jednej strony chciałoby się je tulić, powiedzieć coś miłego, w stylu „brokat jeszcze wróci do łask, niech się Pani nie zmienia”, z drugiej, aż się na usta ciśnie „a mama mówiła, że cycek oklapnie, a błysk w oku zgaśnie jak Wojtusiowa iskierka!” Nie posłuchają, myślami będą już na dancingach w sanatorium, zeskrobując resztki samozadowolenia ze spojrzeń podstarzałych wdowców.

Grupa druga.

Sąsiadka Jadzia im mówiła, że nie można tak całe życie martwić się o innych i lepić pierogi, że życie jest za krótkie, aby nie skorzystać z usług kosmetyczki, że podkład liftingujący czyni cuda, nawet jeśli nie niweluje żadnej zmarszczki. Ona trawi te wszystkie informacje, dzień, dwa, sześć lat, a jak w końcu dostaje od nich wrzodów, a dzieci nie odbierają telefonów, szala goryczy się przepełnia. I jej zawartość z hukiem robi jeb o ziemię. Wypieprza męża do siksy z warzywniaka, dzieci przestaje nękać telefonami o to, czy jadły i… zaczyna się.

Wizyta u fryzjera.Najlepiej zupełnie niedrogiego. Może być u jakiejś młodej adeptki kursu zawodowego, memlącej w japie gumę, której własny łeb widział wszystkie kolory świata, ale chyba nigdy rozsądku. Fryzjerka jak przyjaciółka, przynajmniej każdej się tak chyba wydaje – więc dziamiąc tą gumę opowie, o nowych trendach w stylizacji, o tym, że tu zrobi ciach tam doklei i umaluje i odejmie co najmniej 15 lat. Za nie więcej niż 3 dyszki. Poleci koleżankę co taniej tipsy lepi, pani kochana, takich, jakich pani w życiu nie widziała. I co?

Po dwóch tygodniach eks kura domowa ma włosy w kolorze fioletu albo pojebanej pomarańczy, a na jej lico opada wyrżnięta modnie, ale jak maczetą albo kosiarką, grzywka, a raczej seledynowy płat włosów, który przypomina barwy wojenne afrykańskich plemion żyjących przy delcie nilu albo debili z MTV. Główną oznaką kryzysu w tym przypadku, jest popadanie w przesadę i konsekwentne zaprzeczanie sobie samej. Kiedyś kartofle z mizerią i kompotem, dziś sałatka z rukolą i fetą, i cóż, że słone to kurestwo, śmierdzi kozą i w zęby włazi. Kiedyś buraczana szarość, mysia czerń, nijaka biel, a teraz oranż, żółć i pasek rozpaczliwie wrzeszczący „tu powinna być talia” i uciskający bolesnie przeponę, bo żeby pięknym być, trzeba cierpieć.

I sąsiadki, same zbyt zmęczone narzekaniem, by własnoręcznie ogarnąć siebie, dygoczą ze śmiechu zza firanek w czasie odcedzania kartofli, że tą Kowalską do reszty posrało- na stare lata chłopa wywaliła i myśli, że będzie się gździć, a kto by tam tknąć chciał taką papugę utytą, pstrokatą i posraną! Ale to wszystko za plecami, wrost tylko „Jola, jaka ty się zrobiłaś na stare lata odważna, ho ho, picuś glancuś, wyglądasz,a przynajmniej no…. zupełnie inaczej!”

A do Joli dotrze już wtedy, że można z życia zrobić burdel, a w burdelu zaprowadzić porządek, kupić wyszczuplające majtki i niebieski cień do powiek, ale jak się w głowie nie ma pozytywnego obrazu samej siebie, to się żadną farbą do włosów go do tego łba nie wtłoczy. Poczucie zmarnowanego czasu będzie tłumić maseczkami z drożdży i farbowaniem odrostów.

Wnioski?

Zdarza się, że cycek jest większy niż głowa, niestety czasem staje się też ważniejszy i to smutne. Nie da się odkręcić tego, że ktoś już nie chce iść z nami do łóżka, ale można naprawdę sporo zdziałać, żeby zechciał pójść na spacer i kawę.

A w sytuacjach krytycznych, kiedy niska samoocena nie daje oddychać, zawsze, na szczęście, można liczyć na trąbienie i gwizdy budowlańców w białych busach. Zawsze.

38 komentarzy
  1. tekst zajefajny !!!! w niektórych momentach chyba o mnie 🙂 fajne futerko jak byłam w twoim wieku też takie miałam tylko
    żółto-czarne BOZIU jak ja wyglądałam ,brania nie było ale za to jak ciepło

  2. … jeśli w parze z uczuciem idzie trochę powagi i rozwagi czyli kropla oleju w głowie … wszystkie kryzysy da się przezwyciężyć … nawet jeśli sprawy damsko-męskie podupadną … no i jeśli się tego chce … doświadczony tym o czym tu mowa pozdrawia … 🙂

  3. miałam kiepski poranek, ale jak tylko przeczytałam Twój tekst to od razu uśmiałam się, aż mi się łezka puściła- więc dzięki 🙂 i pisz , pisz ku naszej uciesze 😉

  4. Mnie od małej „fascynował” fenomen „Budowlańców”…
    Miałam nadzieję że jako matka dwojga dadzą spokój..ale gdzie tam..żadnej nie przepuszczą, hehe (Ja rozumiem że atrakcyjność matki wzrosła – w końcu drugą młodość przeżywa, no ale heloł!)

  5. Heheheh. Samo życie.
    Najbardziej żenujący jest typ pierwszy. Drugi to jeden wielki nieutulony kompleks. Najczęściej ofiary typu pierwszego. I jedne i drugie natomiast walanej głupoty.
    W ramach terapii trzeba by owym babom unaocznić w jaką umysłową i estetyczną zgryzotę popadły. Choć by lekturą powyższego wpisu. A nuż się stanie cud i w bólu, znoju i trudzie ogromnym dotrze, że nie z uwiędłym cycem się trza obnosić.

  6. Jako właścicielka wieku średniego stwierdzam,że nie masz zielonego pojęcia o temacie, który poruszyłaś. Na szczęście dla Ciebie masz jeszcze dłuuuuugą drogę do przejścia, zanim trafisz do tego dziwnego miejsca jakim jest „wiek średni”. Pisz o sprawach, które dotykasz, smakujesz, wąchasz i co tam tylko chcesz. I wtedy Twoje przyszłe teksty będą błyskotliwe jak zawsze :-).
    I proszę mi tu nie jadowicić, bo się Lenka wystraszy – w końcu też kobietka :-). Trzymasz kciuki za Was 🙂

    1. edytek 38 -Oj, chyba prawda w oczęta zakłuła:-)) IMHO świetny tekst, kolejny który przeczytałem na wdechu . Brawo Pani Doroto i proszę dalej.

  7. Bo z budowlańcami już tak jest ,poprostu jesteśmy sobie potrzebni…, ich gwizd potrafi nawet opadający cyc podnieść bez potrzeby ingerencji skalpela i samopoczucie sie poprawia, nie tylko nam , budowlańcom też, że mogą jeszcze gwizdać.

    Bo co to za chłop który nie potrafi gwizdać.

    Nie wiem tylko czemu, coraz częsciej chce mi sie nucić „gdzie te chłopy z tamtych lat…”

  8. czyż nie każda z nas powinna znać swoją wartość? żyć w zgodzie z samą sobą, szanować siebie i nie szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach innych ? ….być może się mylę…ale żadną tandetą nie oszukamy własnych odczuć i myśli, więc dlaczego tak uparcie próbujemy aby nas zauważano, a nie zauważamy samych siebie?…

  9. jako raczej pasywny (tylko przeglądanie) użytkownik stron i forów dziwnych chciałbym jeszcze dodać że jest rodzaj trzeci, taki co odkrył nagle internet i możliwości jego. i wtedy hulaj dusza piekła nie ma….. nk, fotka, erodate, facebook i inne pełen jest zdjęć pań w wieku średnim i mocno średnim w pozach dziwnych, miejscach standardowych (fotel przed meblościanką itp….) i bieliźnie z bazaru…..
    i ich opisy…. czego to one nie zrobią za „sponsoring”…..

  10. To przecież strasznie smutne, taka bieda ciała i umysłu. Starość nigdy nie jest zabawna, a by godnie ją przeżyc – to jeszcze Cię czeka. I aż serce boli , że tyle ludzi śmieje się z wyśmiewania czyichś niedostatków. Wiesz czemu ona takie biedne – bo głupie, a czemu głupie bo biedne. Ale wy lepsze jesteście, takie młode i wykształcone, tylko wyrozumiałości żadnej w was nie ma ani litości do kobiet które nie miały za wiele szczęścia w życiu. Te post przypomina mi to te cyrki XIX wieczne pokazujące pospólstwu bliźnięta syjamskie, kobietę z brodą, czy inne dziwy. Oni tez się śmiali.

    1. Brawo Hella! Po dupie trzeba dac Radomskiej, tez sie kiedys zestarzeje, ukochane dzieciatko pokaze jej plecy a niemaz ucieknie z tego gniazdka w wiezowcu bo mu obrzydnie zupa pomidorowa. Mam 53 lata, zdarzalo mi sie niegdys pachniec perfumkami z Pewexu i nosilam kabaretki oraz trwala. Piekne to byly czasy. Wzruszylam sie, kupilam futerko, czarna kredke, kozaki i zadzwonilam po swego Araba. Niech zyje wiek sredni! Pozdrawiam.

      1. Nie musisz Droga Marto zmieniać nicku, abym zatwierdziła komentarz, bo nie mam nic ani do jego treści ani do Ciebie. .

  11. Super tekst 🙂 i przykra prawda .Wywaliłam męża bandziora ,schudłam 20 kilosów i odetchnęłam z ulgą , na swój wiek dzięki Bogu nie wyglądam , ale podniosłam swoje EGO jak kupiłam sobie szpile-buty 21 cm ,ba nawet potrafię w tym chodzić ( trochę na złość exsiowi ). Uwierz mi nie wszystkie babiszony są takie puste ,z ostrym różem na japie i niebieskim cieniem na powiece 🙂 brr , i bardziej cenie sobie spacer-kawę niż rozkładać nogi przed byle poznanym jegomościem 🙂
    Pozdrawiam ,pisz tak dalej ,fajnie się czyta

  12. Nazywanie kogos glupim i zidiocialym ( przez to, ze nosi futerko) nie sprawi, ze jestes madrzejasza.. To, co piszesz wcale nie jest zabawne, pomimo fajerwerkow jezykowych uzytych ku uciesze takich jak ty..co ty wlasciwie napisalas? , nie zapytam, kto ci dal prawo wysmiewania sie z kogokolwiek, bo w sumie masz prawo. Widac po prostu, ze z tolerancja u ciebie na bakier . Wg twej filozofii kobieta w srednim wieku w mini, w futerku, czy w czymkolwiek, co jej juz nie przystoi jest debilka pozbawiona mozgu.. Wazne, ze ty go posiadasz, czego ja nie zauwazylam w tym tekscie sorki…

  13. Radomska „zlituj sie” nad sobą.Zaczynam sie o Ciebie bać ,bo polubiłem dużo wczesniej.
    Zostaw sobie cos na pózniej.Jesteś młoda,a Twój opis rzeczywistości miażdżąco prawdziwy.
    O czym napiszesz póżniej? Bedziesz cierpiec za innych?,Nie wolno umrzec Ci za wczesnie,bo masz maleństwo do wychowania.Ja tez przeżywam „kryzys wieku średniego” ,ale po swojemu indywidualnie.Np. zacząłem pisać wiersze? Idiotyczne.Nigdy nie lubiłem wierszy.
    Tak mi coś odbiło.Wzrósł mi apetyt na ryzyko.
    Chcę zrobić to czego się boję.Skoczyć (tandem) ze spadochronem,tylko(700-1000) wykrzesam kasę,extra.Mam ochotę opisać swój kryzys(będzie ubaw) tylko” postawie” lepszy komp. i system.(na razie puszczam swoje wierszyki na jednym z portali)Onieśmiela mnie to,że zawsze chcialem być perfekcyjny(koziorożec),a Twój styl ,metafory,porównania,język odbierają mi odwagę.Po prostu,skuszę się wtedy ,gdy nabiorę przekonania,że ktos będzie miał przyjemność czytając to co napiszę .
    Zawsze z podziwem (teraz i troską)

  14. Odnalazlam siebie gdzies na granicy dwoch grup. Git majonez Radomsiu. PS. Nie kazdego bylo stac na te perfumy z Pewexu…hahaha…

  15. PS 2. Wyciagnelam wnioski, kupilam nowe futerko, czarna kredke, kozaczki, nowy biustonosz i odnalazlam na Fb swojego Araba…hahaha…dzieki, Radomska!!!

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.