jakby tu wejść w jej głowę i zrozumieć…?

Tak, Panowie, naprawdę doskonale wiemy, że jesteśmy przebiegłymi mendami, które tylko czekają,  żeby was omamić, zmusić do założenia GPSu w kształcie złotego krążka i nie możemy się doczekać, aż zostaniemy Waszymi drugimi połówkami w świetle Bozi i USC. Tupiemy rozemocjonowane nóżkami odliczając chwile do tego dnia, który pozwoli już gotować i prać Wam na zawsze, a także przytyć i nie mieć ochoty na seks. Nie mniej jednak, abyśmy wytrzymali ze sobą do dnia ślubu, tudzież do momentu aż któryś z małżonków się dorobi, jak nasi ojcowie dwie dekady temu na saksach w Niemczech, co byśmy go mogli wydymać przed sądem 🙂 , musimy się dogadać. A żeby się dogadać – powinniśmy spróbować się zrozumieć.

 

Doskonale zdaję sobie sprawę, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, ale ja jestem z Niewiadowa i w dziedzinie pokonywania barier międzypłciowych chciałabym pójść dalej niż Partia Kobiet i transwestyci na youtubie. ten wpis to rodzaj przewodnika dla mężczyzny. Ma za zadanie uruchomić zakopane gdzieś w jelitach współczucie i zdolność do empatii. Jeżeli choć jeden z czytających poczuje potrzebę wzięcia Nospy albo rozpłakania się bez powodu, wówczas uznam, że okazał się być skuteczny. A jeżeli po tej lekturze, drogi przedstawicielu płci przeciwnej, nadal nic nie rozumiesz, to znaczy, że wszystko jest ,w niezmiennym i nie naruszalnym porządku. Po prostu ja, jako kobieta, która ma jaja, chcę Ci uzmysłowić, że wiem, jak cierpisz.

Kiedyś skłaniałam Was do wczucia się w rolę istoty ludzkiej w ciele której rozwija się podstępny pasożyt, który żeruje na niej przez cały okres rozwoju, a potem już tylko od narodzin do śmierci. Wówczas chodziło mi o sytuację niedocenianych matek, dziś spojrzymy troszkę szerzej i rozszerzymy kategorię tych, którym powinno się współczuć.

Mówi się, ze cale życie kobiet jest podporządkowane stadium rozwoju płciowego, w jakiej aktualnie się znajdują. Nie będę dziś używać pięknej i górnolotnej metafory kobiety-kwiatu, który najpierw z pąka przemienia się  w kwiat, a potem przekwita, brzydnie,gnije i umiera. Będę o wiele bardziej przyziemna -pragnę bowiem dokonać interpretacji innego powiedzenia – mówiącego o tym, że kobieta jest zawsze przed, w trakcie, albo po okresie i zawsze trzeba na nią uważać. A jak jest dziwnie miła -to nie ufać. Kiedy nie jest- zachować dystans.

Przyjrzyjmy się zatem, co partnerzy dumnych posiadaczek macic przeżywają dzięki nim każdego miesiąca.

1. Jakieś siedem dni „przed”

Nic szczególnego się nie dzieje, ot, gdyby nie obowiązek wzięcia pigułki tudzież zerknięcie w kalendarzyk małżeński, samica przez dzień lub dwa, ale nie więcej niż 4 mogłaby zupełnie nie zdawać sobie sprawy, co ją czeka. Zwiastunami kataklizmu są pojawiające się co i rusz dziwne zachcianki. Po całych 3 tygodniach na sałacie i kilku pomidorkach koktajlowych degustowanych z gracją Pani Kwaśniewskiej, ona nagle opieprzyłaby kebab albo parówkę. Niekoniecznie Twoją.  Poza tym -cisza przed burzą…

2. Jakieś 5 dni „przed”- faza „O BOŻE JESTEM TAKA GRUBA”

Wbrew pozorom zmiany hormonalne towarzyszące przygotowaniom organizmu do wydalenia zbędnej, krwistej, wyściółki macicy, nie objawiają się dziwnymi i bolesnymi dolegliwościami tak oczywistych miejsc jak brzuch, plecy czy paznokcie. Pada jej niestety na mózg i wzrok. Nagle stwierdza, że waży 16 kg więcej niż dwa dni temu, że nie może się wbić w stare spodnie, które ma na dupsku od rana. Przegląda się w lustrze 45 razy doszukując się kolejnych wyimaginowanych defektów. Popłakuje  kompulsywnie w różnych pomieszczeniach. I jak mantrę powtarza „jestem taką tłustą świnią i nie mam ani jednego batonika”

UWAGA!

U niektórych przedstawicielek mojego gatunku załącza się wtedy także syndrom „Perfekcyjnej Pani domu”. Nagle okazuje się, że wszędzie jest kurz, a ona czuję potrzebę, aby powić się z rozkoszy w czasie biczowania mokrym praniem. To całkiem sympatyczny objaw. Można taką zamknąć w łazience, poczekać aż się wyżyje albo zatruje Ajaxem i zająć tym,co ważne, czyli sobą.

Plus sytuacji? Drogi partnerze, spora część „tłustych świń” rejestruje wówczas zwiększoną ochotę na seks. Także tego, knedel i do dzieła. Znajdź coś dla siebie w tym dramatycznym przedstawieniu.

3. Jakieś trzy dni przed „Nienawidzę swojego życia”

Zmiany i zniszczenia szerzone przez kobiecy układ hormonalny stają się namacalne i widoczne. Japa zaczyna się świecić, włosy żyć własnym życiem i cieszyć oczy przechodniów wzmożonym łojotokiem, a coraz bardziej ochoczo pojawiające się zropiałe diody oraz piana tocząca się z ust to po prostu objaw litości matki natury. Jasny sygnał, żebyś sp… .

Twoja osobista „spasiona świnia” zaczyna ujadać jak Kim Kardishan, kiedy ktoś jej zasugeruje, że jednak ma wielką dupę, w okolicy jej brzucha pojawia się nagle baniak z wodą, całkiem praktyczny, jeżeli macie akurat awarię wody na osiedlu, albo zamarzniętą wodę w studni. odczuwa ogromny dyskomfort i nie omieszka Ci o tym powiedzieć. 164 razy.

4. jeden dzień „przed” – przejawy autyzmu

Nagle okazuje się, że Twoja dama nie potrafi już posmarować chleba masłem i zdarza jej się wstawić pranie do mikrofali. Jej płacz jest coraz bardziej absorbujący. Już nie wiesz, czy ją tulić, czy wypierdalać, bo po prostu znów wsadziła sobie do oka tusz.

5. Dzień pierwszy – „przytul mnie, ale nie dotykaj”

Po kilku dniach fizycznej i emocjonalnej nad aktywności czas dać organizmowi czas na odrobienie strat i spokojne dogorywanie oraz modlitwę o to, aby w tym miesiącu w końcu do końca się wykrwawić.

Wracając do domu, znajdujesz pod kocem skulone jak bezdomny w tych małych, całą dobę otwartych, pomieszczeniach z bankomatami, rzężące zwłoki.

Budzi się w Tobie litość, nadal byś przytulił, ale uwalony lodami dres, wełniane skarpety, strąki tłustych włosów i spazmatyczne jęki absolutnie niezwiązane z ekstazą ani z Twoją obecnością, skutecznie Cię odstraszają. Oglądałeś jednak Polsat Cafe i czujesz się jak tirowiec po przyśpieszonym kursie pierwszej pomocy.

Robisz gorącą herbatę, malinową. Nie, zieloną. Nie słodzisz. Powinieneś. Przesładzasz. Wylewasz. Wymieniasz wodę w termoforze. Na za gorącą. I za zimną. Próbujesz tulić. Tulisz swoje ocalone przed odgryzieniem ramię. Pytasz, co się stało. Żałujesz, że zapytałeś. Milczysz. Dostajesz zjeby, że nic Cię nie obchodzi. Starasz się. Nie wiesz, co robić. Wychodzisz. Słyszysz, że ona to zawsze,a ty nigdy. Robisz kolację. Nie jest głodna. Zjada tez Twoją porcję. Dajesz jej na pocieszenie czekoladę. Zjada  z opakowaniem. Ciućkając resztki sepleni, że próbujesz ją jeszcze bardziej utuczyć.

Padasz na twarz. Ona zwraca Ci uwagę, że nic nie robisz. Płaczesz. Mówi, że jesteś miękkim chu….

6. Dzień drugi, trzeci i czwarty dla zasady – ROZKWIT AGONII

Twoja kobieta jest już tak naćpana lekami przeciwbólowymi, że płacze, kiedy puszczasz bąka, bo myśli, że nadal masz przy niej motylki w brzuszku. Boli ją wstawanie, stanie, siedzenie, a nawet poduszka. Już nie pyskuje, nie może, jęczy jak piosenkarki na arabskich teledyskach. Abo piesek potrącony na szosie, który się wykrwawia. Byłoby Ci nawet żal, ale na dłuższą metę to naprawdę wkurzające.

Jasne strony sytuacji – nie pyskuje. I niedługo koniec.

7. Końcówka

Wszystko wraca powoli do normy. A przynajmniej Twoja dama umyła głowę i znów, dzięki bogu, zaczęła się malować. Podejrzewasz, że był u niej ten Will Smith i stado facetów w czarnym, bo a) kompletnie nie pamięta, jak zachowywała się w przeciągu kilku ostatnich dni, nadal uważa, że to było normalne i wścieka się na to, że jesteś na nią zły i zasłaniasz twarz rękoma, kiedy próbuje się zbliżyć b)  nadal nie ma ochoty na seks.

A po wszystkim….

Potrzebujesz kilku dni, żeby zapanować nad lękami i moczeniem nocnym. Dopiero po tygodniu przestajesz wyrzucać do kosza pyszne, domowe obiady, podejrzewając, że ona chcę Cię otruć. Nie żebyś znów jej ufał, to nie takie proste, ot – znów masz obstrukcje po chińskim. Ostatecznie wolisz umierać po schabowym z cyjankiem niż po miejskim gołębiu.

Pomalutku zaczynasz czuć się jak dziecko, któremu skończył się rok szkolny. Euforia trwa jakieś 14 dni, bo to zaklęty krąg.

Bo potem znów czujesz się jak dziecko siłą zabierane z kolonii…
_______________________________________

tyle od Radomskiej, tej z przetłuszczonymi włosami, która nienawidzi swojego życia i właśnie wstawiła pranie.

Zapraszam na fanpage FB: Mam Wątpliwość.

73 komentarze
  1. No więc tak gwoli ścisłości dziecko nie może być pasożytem bo żeby coś było pasożytem musi być innego gatunku niż żywiciel 🙂
    Rzecz druga był płacz i no spa. Płacz ze śmiechu, no spa bo brzuch mnie boli od 3 dni (??!!)
    Tekst jak zwykle genialny uwielbiam 🙂
    Na koniec taka mała rada dla facetów
    Nie ufaj niczemu co krwawi pięć dni i nie umiera 🙂

  2. Aaaa wysiadłam 😀 Przekoloryzowana, ale jednak esencja. Większość kobiet zna choć jeden z wyżej wymienionych stanów. Wbrew pozorom to męczące siedzieć ciągle na takiej huśtawce, w końcu chce się rzygać i przeklinać na czym świat stoi. Na szczęście można sobie pomóc na różne sposoby, choćby hormonalne 🙂

  3. ooooch, tak! poradnik dla mojego mężczyzny, który nigdy nie wie o co chodzi i zawsze, kiedy informuję go uroczyście: mam miesiączkę, to dlatego, on odpowiada: to już?! dopiero przecież miałaś?! dziękuję

  4. ostatnio, przechodząc nawrócenie duchowe za pomocą internetowej instrukcji oczyszczania czakr, wykładów buddystów na youtubie oraz medytacji w pozycji srającego psa, natrafiłam na artykuł opowiadający o przyczynie bolesnych okresów. Otóż moje panie, natura stworzyła kobiety do biernego oddawania się oraz przyjmowania tego co dostaje(z biologicznego punktu widzenia chodzi o męskie nasienie, ale jak dają biżuterię to też nie należy odmawiać) mężczyźni są z kolei od działania i dawania. jin jang i te sprawy. Jak głosił dalej artykuł: „Niepogodzenie się z własną kobiecością jest natomiast przyczyną większości zaburzeń miesiączkowania”
    Nie to żebym była chora psychicznie, może po prostu otumaniły mnie olejki eteryczne, ale naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy matka natura nie karze mnie za to moje „męskie” hołubienie własnego ego. za to, że się szczycę własnym zdaniem i niezależnością. że nie proszę ze łzami w oczach żeby ktoś wkręcił mi żarówkę, że w zasadzie to już nikogo o nic nie proszę. Może to wszystko jest wbrew naturze? że nocami zakuwamy do egzaminów żeby zdobyć wykształcenie, dobrą prace i własne(w końcu nie puste) konto w banku, zamiast ODDAWAĆ się tak po prostu?
    temat dość mocno osadził mi się w głowie, na tyle mocno, że dziś rano, miotana skurczami podbrzusza, byłam gotowa poprosić kogoś w tramwaju o fajkę albo złotówkę, byle tylko udowodnić matce naturze, że wcale nie jestem zamknięta na PRZYJMOWANIE i żeby już mnie nie karała.

    gadam o okresie bo akurat taki temat wpisu ale rozkmina jest o wiele szersza. otóż:
    jakie my jesteśmy? i jaka jest natura kobiety? czy jesteśmy już nienaturalne? czy może takie czasy? i czy jest to naturalne, że od samego zastanawiania się nad tym wszystkim czuje się już jakaś taka wydymana?

    jakby ktoś chciał przeczytać ten artykuł to tu zostawiam link: http://zenforest.wordpress.com/2009/07/10/miesiaczka-orgazm-i-smierc-kobiecy-biegun/

  5. Współlokatorki z akademika tak jakoś dziwnie na mnie patrzą, ale może to dlatego, że leżę na klawiaturze i zalewam się łzami ze śmiechu. Nie mogę przestać. Naprawdę.
    Ej, czy ze mną jest coś nie tak, jeśli nie przechodzę tych wszystkich faz? Może czasem ćpam piguły, bo zaboli no i pluję jadem w lemoniadę, ale tak poza tym to nic.
    Pozdrawiam

  6. Witam serdecznie,

    jestem współwłaścicielką i główną redaktorką portalu http://www.gazeta-student.pl.
    Zainteresował mnie Pani blog i chciałabym zaproponować współpracę.
    Chętnie będziemy publikować niektóre Pani wpisy jako artykuły. Oczywiście z podaniem źródła, autora. Proszę o informację, czy interesuje Panią taka forma współpracy.

    Pozdrawiam,

    Marta Szwajnoch

  7. meksysk to się zaczyna jak się pojawi dziecko, nie ma mowy o leżeniu pod kocykiem, bo trzeba się bawić a i nakrzyczeć nie bardzo bo wyrzuty sumienia matczyne się odzywają, ale droga Radomska, potomek w tych dniach irytuje równie mocno jak mąż 😉

  8. A mnie jakoś ten tekst nie rozbawił. Niby utrzymany w duchu Radomskiego pisania, a jednocześnie jakby inny.
    Bo na ile przeżywanie ciężkich dni jest dla kobiety sprawą indywidualną to i na tyle też jest odmienne, niż u innych pań – więc ciężko tu raczej o jakąś generalizację.
    A demonizowanie, że faceci nie umieją sobie dać rady z okresem babskiej słabości – uważam za sporą przesadę. To rzeczywiście może być trudny czas dla OBOJGA, ale nie jest niczym nadzwyczajnym (a przynajmniej dla rozumnych mężczyzn: nie powinien być).
    I cały wpis odczytałem jako dość osobisty: jakby to Radomska miała problemy (nie tylko kobiecej natury – a którymi, w trochę zawoalowany sposób: dzieli ze swoimi czytelnikami lub ich istnienie sygnalizuje).
    Dotychczas sporo Radomskich artykułów było pisane „w czyimś imieniu” lub w zgodzie z perspektywą także innych osób, tu wydaje mi się być – zgoła inaczej.
    Jeśli przyjąć, że tak właśnie jest (wpis bardzo osobisty) to niepokoi mnie, że tak często pada zwrot „spasiona świnia” – ja ani Radomskiej 🙂 ani innych kobiet tak nie postrzegam: bez względu na to, czy są przed okresem, czy po, czy w trakcie… (oraz bez względu na ilość spożywanych przez nie kalorii i tłuszczów).
    I mam dużą dozę pewności, że wielu facetów podziela mój pozytywny punkt widzenia kobiet: w podobny sposób 🙂 …

  9. osobiście przechodzę łagodną odmianę tego, co wyżej opisane, aczkolwiek uśmiałam się do łez i mam zamiar pokazać narzeczonemu, co by umiał się ze mną obchodzić w razie czego 😉

  10. Gdyby nie linki z onetu, ten bełkot zostałby zapewne wyłącznie dla wybrańców. Coż, skoro tu jednak trafiłem, to się z nim zapoznałem. Strata czasu…grafomaństwo dla ludu.

  11. Świetny tekst. Popłakałam się ze śmiechu. Niektóre z wyżej opisanych stanów pojawiają się i u mnie, na szczęście nie wszystkie. Tekst przypomina, że w tym czasie z nami też ktoś się męczy.
    Pozdrawiam Serdecznie 🙂

  12. Super napisane , z humorem ,…chyba dam mężowi do przeczytania:)… tylko nie powiedziane że zrozumie,raczej nie umie czytać między wierszami:)-czy to słowo pisane czy mówione:(
    PS. a tak na marginesie fajny styl pisania powinnaś napisać książkę ,pozdrawiam

  13. Znalezione w necie…
    Cześć, co robisz?
    Tak sobie siedzę i marzę…
    Oooo… a na jaki temat? 😉
    Marzy mi się, żeby każdy facet miał na brzuchu wielką ranę
    ???
    Która raz w miesiącu by się otwierała
    I krwawiła jak jasna cholera…
    Żeby to bolało jak skurwysyn!
    I żeby żaden pieprzony Doktor Paj Chi Wo nie umiał im pomóc!
    LOL
    Okres masz?
    A jak myślisz?!?!?!
    ……………………….
    Powyższe jest jeszcze do wytrzymania, ale te kilka dni przed nadejściem „czerwonego plemienia” jest koszmarem. Tylko się po kątach chować…

  14. Dziecko drogie,
    Nie wiem skąd i dlaczego tak wiele ludzi ma spaczone poglądy na relacje damsko męskie. Na pewno po części winne są media, ale… Po to dostaliśmy „to coś” co dumnie nazywamy rozumem aby potrafić z niego korzystać w sposób rozsądny. Inaczej mówiąc: Relacje damsko-męskie są takie jakie sobie dana para sama wytworzy. I to od nas samych zależy, czy będą to chore relacje, czy normalne „partnerskie”. Jeśli ktoś wiedzę o życiu czerpie np. z seriali i później na siłę wdraża w życie gotowe scenariusze to pojawiają się „stereotypy”, że Kobieta to, a mężczyzna tamto… Przeraża mnie to patrzenie poprzez pryzmat „wojujących ze sobą szczepów”. A na dodatek co jakiś czas pojawia się to po jednej, czy po drugiej stronie „guru” który ma monopol na prawdę, rację itd…
    A czy w końcu nie można by zacząć promować bycia razem, dążenia do wspólnego rozwiązywania problemów metodami mniej wojowniczymi?
    Zdaję sobie sprawę, że życie nie jest bajką i różne sytuacje się pojawiają, ale czy nie warto o tym po prostu rozmawiać i wspólnie przezwyciężać konflikty i problemy? A jeśli w związku chodzi tylko o seks… To Darujcie sobie i raczej nie wiążcie się ze sobą bo będzie to tylko później ze szkodą dla dzieci, kiedy już się pojawią…

  15. fajnie napisany tekst, fajnie przerysowane.
    Ale gdy facet coś takiego napisał to obdarłybyście go ze skóry. Nie poddawajcie się, ale też miejcie na uwadze mężczyznę, który widząc taką huśtawkę może kompletnie „zgłupieć” w obliczu zmiany nastroju co 5 minut.

  16. Tekst fajny do czytania, choć oderwany od rzeczywistości. Traktuję to raczej jako literacką fikcję. Jeśli są to rzeczywiste odczucia autorki to serdecznie współczuję jej mężowi oraz jej samej. Sam jestem 23 lata po ślubie (z tą samą kobietą) i nie przeżyłem nawet jednego dnia zbliżonego do powyższego opisu. Jednak gratuluję pióra, ponieważ, z przymrużeniem oka, czyta się to usmiechem na twarzy. Pozdrawiam

  17. Nieee nie zgadzam sie:) To obraz jakiegos babsztyla, moze chiteryczki, himeryczki, cholery jakiejs ale nie kobiety normalnej. Nie narzekam na swoje zycie, jestem szczesliwa, nie robie tragedii gdy przytyje czy schudne, sex czy mam ochote czy nie to moja indywidualna sprawa i mojego partnera, zawsze dbam o siebie pod kazdym katem:)hmmm opisujesz bardzo nieciekawy model kobiety cos co sie utarlo ze moze ludzi bawic i ….bawi. Ale tak to nie funkcjonuje w zyciu. Kobiety to samowystarczalne, samofinansujace sie, wyksztalcone , zony, matki, sprytne kochanki a ta opisana tutaj to yyyy nieeee co to ma byc:) a PMS??? no nie badz smieszna to takie wynaturzenie , wyolbrzymienie czegos, czego tak naprawde na taka sale nie ma:) Pozdrawiam

  18. Istnieją kobiety, które nie dały sobie wmówić „napięcia przed”. To się nawet da leczyć podobno. Prozac przemalowali i bach cudowny lek powstał.

  19. Menstruacyjne wynurzenia, żenada, temat w sam raz jak się nie ma nic do powiedzenia, już lepiej byś napisała opuszczaniu wiatrów po fasoli.

  20. Tak, tak, wiele słów o niczym. Skupcie się na rzeczach istotnych. Moja stara od 7 miesięcy „szuka” pracy, bo moja firma-karmicielka nie wytrzymała pomysłów głównego poborcy – Vincentego i się rozjechała. Jak wiele innych, lepszych również. A że stara najbardziej w życiu lubi sushi, to ma teraz zespół napięcia 31 dni w miesiącu – nawet w lutym. Obudziłem starą dziś rano (sobota), myślała chyba, że ma dziś wolne po całym tygodniu pracy (szukania), była 7.30 – o kurwa! Tak darła ryj, odgrażając się, że idzie na policję, że sami przyjechali…

  21. Sama jestem 30 letnią kobietą . Nie zgadzam się z tym tekstem, ani mnie on nie śmieszy .Okres to nie koniec świata , wszystkie go mamy , więc przestańmy narzekać . 4 dni przed okresem najlepszy czas na sex , a nie objadanie się i użalanie na sobą. Sam okres no cóż poboli i przestanie. Gdybym była facetem i to przeczytała to chyba bym obrzydzenia dostała do kobiet. Już nie udajmy takich księżniczek ……siedzicie ufajdane w dresach na kanapie z tłustymi włosami a potem się dziwicie że faceci odchodzą do innych…. Porażka…

    1. Więc jestem facetem, przeczytałem tekst i nie „dostałem obrzydzenia” do kobiet.
      Trudno mi natomiast uwierzyć, że można być tak pozbawionym dystansu do siebie i życia człowiekiem jak Ty.
      Więcej luzu, Jagodo, więcej luzu 😉

  22. Łzy leciały mi ciurkiem, ze śmiechu oczywiście. Poczułam się, jakby ktoś wkoncu wytłumaczył od początku do końca co tak naprawde sie dzieje. A moj chłopak patrzył na mnie ukradkiem i nie bardzo wiedział jak zareaować, bo płaczę czy sie smieję…trudno było rozpoznać. Świetne!!!!

  23. Nigdy nie miałem tego problemu z żadną kobietą. Po prostu jakoś z mojej autopsji wynika , że nijak się ma ten tekst do rzeczywistości. Może dlatego, że wiem, co to empatia? Może dlatego, że mam pojęcie jak się zachować i że trzeba rozmawiać? Może większość mężczyzn nie została nauczona przez swoje szanowne, kochane matki tego, jak należy się zachować? A sam tekst dobry. Hiperbola bardzo ładnie użyta.

  24. A jak już będzie po wszystkim, a ochota na sex całkiem duża / ciąża nie grozi w żadnym razie/, to mężuś ucieka do mamusi! I chwała mu za to, bo lepsze 30 lat niż dożywocie!!!

  25. Hmmm… ludzie (kobiety chyba także) mają mózgi i chyba potrafią kontrolować swoje zachowanie nawet jeśli hormony w organizmie szaleją, prawda? Nie róbmy z bab jakichś bezmyślnych biologicznych samic…

  26. ogranicz cukier, białe pieczywo…. to tylko początek rad jakie usłyszysz w przypadku przewlekłych zaparć….niewątpliwe retoryka jaką nas tu uraczyła autorka nie poprawi perystaltyki jelit i dołączy do rzeczonych rad na zaparcia….najzwyczajniej jest to tekst mało zjadliwy

  27. Genialny tekst! Chce się czytać od początku do samego końca. W dodatku umierałam ze śmiechu, chociaż wszystkie opisane punkty są jak najbardziej prawdą. Przynajmniej w moim przypadku, od początku do końca. 😀 Na Twojego bloga trafiłam przez przypadek, ale z chęcią będę zaglądać częściej. Pozdrawiam!

  28. Muszę Ci Ola powiedzieć, że mój mężczyzna do perfekcji opanował mój cykl i aby nie zapomnieć w naściennym kalendarzu rysuje małe szatany. Zawsze zatem kiedy wieeelkimi krokami zbliża się okres do domu wraca z jakimiś smakołykami, zawsze ma opakowanie nospy w apteczce, a ostatnio zakupił termofor niby dla siebie. A kiedy mam dzień zaczepny, faszeruje mnie lodami powtarzając, iż absolutnie nie jestem gruba, czasem także puszcza mi filmik PMS z youtuba 🙂 Strasznie to miłe i zabawne. Każdej niewieście życzę tak wyrozumiałego i troskliwego przedstawiciela płci przeciwnej. A po przeczytaniu Twojego wpisu podrapał się po głowie i rzekł: no dziewczyna ma jaja! Pozdrawiamy ja&mój

  29. No, tak, a ja nie będę ochała i ojejała. NIE! Bo mnie się tekst nie podoba i jest prymitywny jak dzida neandertalczyka. Na miejscu faceta puściłabym po nim pawia i nigdy nie starała się zrozumieć, co tym kobitom w głowie siedzi. WIĘC JA ZAPROTESTUJĘ! nie, panowie, nie wszystkie kobiety są takie parszywe, niektóre są piękne, łagodne i doskonałe. Niektóre starają się akceptować i szanować siebie i swoje ciało, co dzięki NPR udaje się znakomicie, a przemysłowi antykoncepcyjnemu spędza sen z powiek. Niektóre nie czują się tak wcale, nawet pół żartem, pół serio. To tyle. Oburzona:):)

  30. Chciałabym rzec do ludzi, którzy się nie zgadzają z opisem Panny Radomskiej. Każda kobieta jest inna i jeżeli Wy lub Wasze partnerki nie zmieniają się w zombie to tylko pozazdrościć. Natomiast ja jestem żywym podręcznikowym przykładem potwora, którym sterują hormony i jak na ironię wiele takich kobiet w moim otoczeniu 🙂

  31. Tekst mi się podobał, mimo, że nie przechodzę takich ostrych faz : D Owszem, faszeruję się nospą, czasem pyralginą, gdy nospa to już za mało, kilka dni przed i podczas okresu zdarza mi się płakać dlatego, że ktoś zjadł mi dżem brzoskwiniowy, chociaż wcale nie miałam ochoty go jeść. No ale był mój! I go zjedli! Nie zapytali! I ryk.

    Pisz dalej, Radomska. Bo warsztat masz świetny.

  32. „Wolność jest wtedy, gdy nie ma nic do stracenia. Zanim to usłyszałam, sądziłam, że wolność to możliwość pójścia na basen w czasie menstruacji.”
    Marian Keyes

  33. Bardzo spodobał mi się Twój tekst. W ogóle ciekawy blog. Postanowiłam Cię sprawdzić. Kto, co i gdzie? poczytało się… 😉 Na pewno będę tutaj zaglądać, dodałam sobie Ciebie do blogrolla, więc nie zapomnę. Podoba mi się Twój styl. Kocham absurdy 🙂

  34. Rewelacja!! Tak dobrej analizy, to się nie uraczy w żadnym przewodniku czy poradniku! 🙂 Uśmiałam się przednio i bardzo się cieszę, że los mnie do Twojego świata blogowego przyprowadził!
    Pozdrawiam serdecznie! 🙂

  35. hmmmm…. gdyby generalizować to i owszem…tak się o tym opowiada.. ale i tak to mały pikuś w porównaniu z „męskim przeziębieniem”:) a swoją drogą, może gdyby faceci mieli szósty zmysł, kilku objawom można by zapobiec:) tylko nie ma co wymagać, żeby facet miał taką intuicję, ze potrafiłby wielu zdarzeniom wyjść naprzeciw zanim one jeszcze rozpoczną swoje istnienie… chociaż zdarzyło mi się, że mój mąż – kiedy ja przeklinałam los, że to jakaś kara, że jestem wściekła na baski los – to on cierpliwie tłumaczył mi, że to nie jest coś złego, że to nie jest choroba, że to raczej dar niż kara.. . no i ?… gdyby tak się zastanowić i pamiętać o tym każdego miesiąca, gdy ma się dość…? no ale z tym pamiętaniem to już niestety trudniej u mnie.. 😉 pozdrawiam ciepło

  36. Zaintrygowany tytułem, poklikałem, by poczytać. Jestem tu po raz pierwszy więc z pewną nieśmiałością, ostrożnością wchodzę. Czytam więc również część komentarzy. Okazują się, jak w wielu innych przypadkach, niektóre banalne, niektóre aspirujące do intelektualnych, także pouczeń, niektóre zaś świetnie, ze zrozumieniem się wpisujące w konwencję Autorki tekstu.
    Gratuluję swobody, autoironii, w opisie zjawiska w życiu kobiet przecież normalnego.

  37. Zaintrygowany tytułem, poklikałem, by poczytać. Jestem tu po raz pierwszy więc z pewną nieśmiałością, ostrożnością wchodzę. Czytam więc również część komentarzy. Okazują się, jak w wielu innych przypadkach, niektóre banalne, niektóre aspirujące do intelektualnych, także pouczeń, niektóre zaś świetnie, ze zrozumieniem się wpisujące w konwencję Autorki tekstu.
    Gratuluję swobody, autoironii, w opisie zjawiska w życiu kobiet przecież normalnego.

  38. „kobiety-kwiatu, który najpierw z pąka przemienia się w kwiat, a potem przekwita, brzydnie,gnije i umiera”
    hehehe 🙂 znakomite 🙂

    „ona nagle opieprzyłaby kebab albo parówkę” nie ma nic bardziej uroczego niż samica nad kebabem

    „przytul mnie, ale nie dotykaj” – idealny przejaw babskiej logiki

    „Twoja kobieta jest już tak naćpana lekami przeciwbólowymi, że płacze, kiedy puszczasz bąka, bo myśli, że nadal masz przy niej motylki w brzuszku” – zawsze ceniłem kobiety przy których można pierdzieć. Czy jest cos lepszego?

    „jęczy jak piosenkarki na arabskich teledyskach” – the beściak wśród tekstów

  39. Niestety, niestety, potwierdzam. To znaczy, niestety mam wszystkie opisywane objawy plus wiedziona instynktem zżeram tony czekolady. I jeszcze te reklamy tamponów albo środków przeciwbólowych. Kup tampaxy i no-spę, a życie stanie się piękne!

  40. Teraz poproszę coś jako przeciwwagę….może mężczyzna choruje na śmiertelny katar…Choć prawda taka, że jesteśmy niedoścignione. Ty w swoich umiejętnościach posługiwania się słowem też.

  41. Fantastyczne! Gratuluję podjęcia się w taki, zapewne autoironiczny, sposób, tak tabuizowanego tematu.

    Może doczekamy się książki dla szkół podstawowych pt. „Przygotowanie do życia w rodzinie według Radomskiej”? Jestem za.

  42. Nieźle, aczkolwiek nie wszystkie kobiety przechodzą takie katorgi, trochę ukoloryzowane, jednak fajnie się czytało. Jeśli przedzielę to na pół – jest ok 😉

    Pozdrawiam 😉

  43. Zwijałam się ze śmiechu, czytając. W trzech odrębnych zakładkach otworzyłam twoje kolejne wpisy. Zaparzę jeszcze hektolitry gorącej herbaty i zapowiada się naprawdę idealna leniwo-relaksująco-zaczytana niedziela.

  44. Niesamowite, masz gadane z pewnością i niesamowicie przekłada się to na pisanie. Wskazówki mojego humoru zaczęły na czerwono się palić. Ciekawie ujęte.. aż się chce czytać.. 🙂

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.