Jak pisać?! Jak żyć?!

Już wiem, jak zgłosić się do firmy XYZ i zaproponować im współpracę reklamową. Wiem też, że lepiej tego nie robić, poczekać, aż sami docenią, wtedy moja wartość mierzoną w PLN-ach będzie wyższa. Wiem, że banerki i inne migające pierdoły, ani nie sprawią, że się wzbogacę. Z pewnością jednak wkurzą czytelników. Usłyszałam, że powinnam od początku wprowadzać na blogu jakiekolwiek reklamy, żeby po pierwsze czytelnik się oswoił, a po drugie, żeby stworzyć wrażenie, że mój blog jest najlepszym miejscem. Na reklamy oczywiście.

Dowiedziałam się, że najlepiej zarabia się na wpisach sponsorowanych i konkursach, w których do wygrania są produkty firmy XYZ. Wiem, że powinnam budować swoją markę, przykładać się do komunikacji z czytelnikami, budować swój wizerunek i mieć dobry PR.  Oprócz tego powinnam pisać regularnie i często.

Wiem też, co robić, żeby skutecznie kamuflować pryszcze i worki pod oczami i w jakich włosach wyglądam najkorzystniej. Kurs makijażu, wizażu i stylizacji nauczył mnie, w jakich kolorach wyglądam dla innych lepiej, jak kamuflować za szerokie od pływania bary, podkreślać cycki, ukrywać płaską dupę i odsłaniać nogi.

Czytam i słucham o tym, co powinnam robić, żeby pisać lepiej i budować zdania trafniej. Chłonę wszystkie ludzkie opowieści i nawet, jeżeli w żaden sposób nie mogę ich do siebie odnieść, usilnie zastanawiam się, jak ich, choćby najmniejsze, fragmenty przekalkować na choćby literkę z własnego życiorysu.Słucham cudzych pomysłów na to, o czym powinnam pisać i czego nie powinnam mówić, jaka być i jakie kryteria spełnić, żeby odnieść 'sukces’.I nadal nie wiem czego chcę, ale czego nie chcę wiem już raczej na pewno.

Fragmenty o zarabianiu bardzo pośrednio dotyczą tego, czego dowiedziałam się na Blog Forum Gdańsk. To, co mnie naprawdę wzbogaciło, przyszło do mnie jednak w czasie przerw na kawę, obiad, darmowego drina i entą szklankę soku na kacu. Bo poza tą całą propagandą sukcesów blogowych, między tymi,co ponoć już są znani i przechodzą innych już ich nie widząc, bo mają tak oczy wbite w przestrzeń, w której pewnie kreuje się przed nimi ich świetlana przyszłość, poznałam masę tych, którzy być może jak i ja, nigdy nie będą marką, internetowym celebrity. Robią jednak rzeczy zajebiste i mają odwagę o nich pisać, nawet jeżeli kierują te słowa do 5 osób, bo znaleźć w internecie 5 osób, które zainteresują się tym, co robisz Ty, a nie zaczną najpierw opowiadać o sobie, jest naprawdę trudne i zajebiście satysfakcjonujące.

Co to ma wspólnego ze mną?

Fajnie, że jest tyle osób, u których wzbudzam zainteresowanie. Nawet jeżeli  ma jedynie formę przelotnej rozmowy w kolejce po kawę.Ja się uczę słuchać i analizować uważnie każde słowo, żeby niczego nie przegapić.Ciągle się uczę od ludzi.

Uczennicą jestem roztrzepaną i niekonsekwentną, ale sporo już wiem. I ośmielę się napisać, że szczerze w dupie mam wszelkie metody budowania wizerunku, bo od posiadania wizerunku to są politycy, a fakt, że muszą mieć za sobą ludzi, którzy ich uczą jak nie narobić sobie wiochy w miejscu publicznym, budzi we mnie wstręt.  Dlatego nadal będę sobie robić wiochę i szalenie pozdrawiam chociażby Pana kelnera z hotelu w Warszawie, który tak uroczo obśmiał wieśniaczkę Radomską, bo zapytała, gdzie ma odnieść naczynia, żeby nie sprawiać mu kłopotu.

Szczerze mam w dupie to, że powinnam poginać  z gołą dupą, żeby żadnemu z przechodniów nie umknęło, że nie mam kalafiora na udach, jakby dopiero ich zdziwienie powoływało ten idiotyczny fakt do istnienia. Będę nosić pumpy, choć nie te tak szalenie modne, z miejscem na kupę, bo nie jestem facetem, więc nigdy się nie przyzwyczaję, że mi coś między nogami lata.

To świetnie, że ludzie czytają, co piszę i mają dla mnie tyle cennych rad, bo ja naprawdę ich słucham i się rozwijam, ale chcę pamiętać o tym, że wprowadzanie ich wszystkich w życie zaowocowało by tym, że moje pisanie nie byłoby już moje ani trochę, byłoby tylko zlepkiem cudzych oczekiwań.

***

Dostrzegam w tym wszystkim,co mnie ostatnio spotyka ogromny problem.

Nie umiemy sami sobie pomóc i doradzić, a pchamy się z (pseudo) serdecznościami w serca i dupska innych, często bez lubrykantu i cienia żenady. A gówno wiemy lepiej, bo gdybyśmy wiedzieli, to byśmy wprowadzali to w życie, świecąc przykładem, a nie gołymi dupami wstawionymi do obcałowywania wszystkich tych, którzy powinni piszczeć z wdzięczności. Wniosek jest jeden i żałosny – nikt nie wie lepiej ode mnie, co dla mnie dobre, ale i ja nie wiem lepiej od innych, bo każdy wie, co innego i forsuje swoje jako uniwersalną prawdę, której najczęściej we własnym życiu nie potrafi zainstalować.

To, że wiem inaczej, mniej, a nawet gorzej, nie ma jednak żadnego znaczenia i o dziwo, nie sprawia, że czuje się gorsza. Nie przeraża mnie fakt, że piszę w nieodpowiedni sposób, że zrażę czytelników, nigdy nie wydam książki i nie dostanę pracy.Bo popełniałam zbyt długo jeden pieprzony błąd. Tkwiłam w przeszłości biczując się za to, co mi nie wyszło, choć do kurwy nędzy nie wiem, czy miałam na to realny wpływ. Albo kuliłam się na myśl o przyszłości. Gdybym szła tym tropem w kwestii blogowania, zaczęłabym już kasowanie starszych idiotycznych wpisów, kminiła nad budowaniem swojego przyszłego wizerunku.

To oznaczałoby, że zmieniałabym się nawet jako blogerka. Albo w wystraszoną, zakompleksioną kurkę, która ciągle przeprasza albo cwaniakowatego jebakę, co to widzi przed sobą takie szerokie horyzonty, że może się nabawić lęku przestrzeni.

Z całym szacunkiem dla wszystkich przeżyć gatunku ludzkiego – to, że ktoś dorobił się miliona dolarów, nie znaczy, że wie, jak się robi pieniądze. To, że ktoś jest już uznany za blogera, który odniósł sukces (ten cały sukces to takie słowo klucz, słowo nic, bo znaczy tak wiele, że nikt za cholerę nie wie, co tak naprawdę się za nim kryje, poza wieczną ochotą na więcej i wiecznym niespełnieniem…), nie oznacza, że wie, jak to zrobić i robi to dobrze, więc niech w swoim wystąpieniu nie wyjaśnia innym, jak mają pisać, zwracać się do czytelników i kiedy, o ile w ogóle, używać 'kurwy’.

Do blogujących

Pierdol to, kiedy mówią Ci jak często masz pisać i o czym, żeby się sprzedało. Nie handlujesz jabłkami, żeby je wpychać ludziom i dorobić się w jeden sezon. Pierdol rady dotyczące leadu, szablonu, czcionek, długości tekstów i akapitów, a skup się na treści. Nauczysz się sam, z czasem i będziesz się śmiał  z tego, że byłeś taki żałosny i tak wierzyłeś, że naprawdę masz światu coś fajnego do zakomunikowania.
Nie mam dla Ciebie recepty, co zrobić, żeby to, o czym piszesz, było ciekawe, wciągające i dobre. Nikt jej nie może mieć. Ty sam wiesz, co jest takie dla Ciebie i ja nie mam prawa wiedzieć lepiej, a to, że wiem co innego i co innego rusza mnie, to już moja prywatna brocha, a nie kwestia nad którą trzeba dyskutować. Nie pytaj mnie, ani innych, czy tekst jest dobry, najpierw to Ciebie musi przekonać, bo nigdy nie przekonasz wszystkich. To, że ktoś Ci powie, że to co robisz jest fantastyczne/ idiotyczne jeszcze nic nie znaczy. To,co Ty sam o tym myślisz, też nie. Więc nie zapomnij o tym, że wszystko jest relatywne, trzymaj dystans i … rób swoje.

I proszę, nie licz na komercyjny sukces, bo to jak posyłać dziecko do prywatnego przedszkola, żeby zapewnić mu posadę prezesa NBP.

Znam tych, którzy żyją z blogowania, ba, zazdroszczę im, ale zdaję sobie sprawę, że „wszystko dobre, co nie nasze”, więc robię swoje. Nie ma uniwersalnej recepty na sukces komercyjny bloga, czyli sukces wyrażany w złotówkach. I wiem, że Mądre Głowy twierdzą inaczej.

Czytałam te blogi, które zarabiają. Niektóre są świetne, ale ich zarabianie na siebie to rzadko efekt świetności i jakości. Większość z nich jest dla mnie raczej nijaka, ot zabłysnęły w odpowiednim momencie i dobrze dla nich, komuś się przecież musi udawać. Niektóre konsekwentnie budowały swoją markę opierając się na rzetelnych treściach i ciężkiej pracy ich autorów. Inne zasłynęły tekstami o kupie, dupie i zupie, rozbawiły gawiedź, a teraz twierdzą, że mają władzę nad umysłami.

Sukces każdego z tych blogów to zupełnie oddzielna historia, której w całości nie poznasz, bo ich autorzy podzielą się z  Tobą tylko tym, co dla nich wygodnie. Fajnie byłoby czerpać z cudzego doświadczenia, ale w tym przypadku opis ekstrakcji cudzej ósemki nie sprawi, że Twój ząb nagle przestanie Cie boleć. Rób swoje.

To, że mnie czytasz, to żadne świadectwo jakości moich tekstów, talentu, który może i posiadam, więc nie jestem dla Ciebie ani autorytetem, ani koleżanką, ba, pewnie nawet nikim, z opinią kogo będziesz się liczył. Mogłoby być jednak tak, że nigdy byś tu nie trafił. Mogłoby być tak, że byłabym sobie ot, jebnę z grubej rury, drugą Szymborską, ale nikt by mnie nie odkrył nawet i po śmierci.Bo w sieci jest masa tych, co za Szymborską się uważają, ale problem polega na tym, że naprawdę niewielu traci swój czas na drugiej Szymborskiej poszukiwanie. Olej wszystko to, co Ci się w tym blogu i tekście nie podoba i… rób swoje.

I przestań, kiedy przestanie Ci to sprawiać dziką frajdę i satysfakcję. Tylko tyle. I aż. I kropka.


I napisała to niezarabiająca (jeszcze kurwa mać 🙂 ) Radomska, co to nie spełniła jeszcze w zasadzie żadnego z największych marzeń,  gówno ma, ale jak dziecko w piaskownicy na blokowisku się z tego gówna cieszy jakby to była  z czekolada. O!

__________

Do zobaczenia (?) na FB:  Mam Wątpliwość

26 komentarzy
  1. Witaj, jakże miło rozpocząć dzień nie kawą tylko lekturą Twoich przemyśleń i obserwacji. Naładowujesz lepiej niż kofeina. Nie mówię jak często masz pisać i o czym – po prostu pisz i pierdol to co mówią inni a pieniądze … hmm są i ich nie ma. Pozdrawiam Cezary.

  2. To co napisałaś nie tylko blogowania się tyczy, prawda? Każdy z nas wie lepiej jak… powinni żyć inni. Ale jakoś do swoich własnych rad rzadko kto się stosuje. Ostatnio koleżanka powiedziała mi coś fajnego, co zmieniło trochę moją perspektywę myślenia: „Życie to walka głównie o siebie, bo otaczających ludzi i rzeczy kiedyś stracimy.”
    Masz rację pisząc, że powinniśmy wszystko robić tak jak my chcemy i umiemy (albo myślimy, że umiemy). Bo inaczej staniemy się wytworem innych ludzi.

  3. Bardzo pouczające 🙂
    Ty to akurat jesteś blogową znakomitością i celebrytką.
    Ja przez chwilę też kilka razy rozbłysłam na onetowym firmamencie, nawet jakiegoś wywiadu udzieliłam 😉 ale potem zamilkłam.
    A teraz piszę znów:
    kajapisze.pl
    Ale już inaczej.

    1. nie jestem żadną blogową znakomitością, bo musiałabym jakkolwiek funkcjonować w tej społeczności. A ja po prostu jestem Radomska,c o to pisze bloga i już. Dziękuję za ciepłe słowa !

  4. Aleś trafiła w temat! :))) a ja dzis cały dzień spędziłam na zastanawianiu się co dalej z tymi co reklamować u mnie się chcą i jeżeli ich zostawić to i może więcej ich dorobić.. a Ty mi tu tak… łosz jasna dupa..

  5. Odnoszę ostatnio wrażenie, że w przypadku Twojego bloga zaczynamy po woli mieć do czynienia z czymś na kształt metabloga – bloga o blogu.
    Uważam, że to dobrze, że piszesz, sprawia Ci to przyjemność i jesteś z siebie zadowolona, ale coraz częstsze wtręty a nawet całe notki o tym, jak piszesz, po co piszesz, o czym piszesz i co z tego masz zaczynają być po prostu irytujące. Nie żebym we wcześniejszych widziała jakiś przebłysk geniuszu, ale one przynajmniej starały się być o czymś, a teraz coraz częściej tylko „ja i moje pisanie i moja radość z tego pisania i moi fani i hejterzy i ja i moje pisanie i jeszcze, dla odmiany, ja”.
    Doprawdy, jeśli pretenduje się do miana obserwatora i komentatora rzeczywistości społecznej, rozmienianie się na drobne i publiczne roztrząsanie tego, jak ja piszę, a jak mówią, że się powinno, jak Kominek, a jak inny kaloryfer, gdzie sukces, a gdzie powołanie itd. jest po prostu niepoważne. Jako czytelnik czuję się już lekko zażenowana tym, że zamiast pisać właściwe teksty, Ty tylko opowiadasz w kółko o samym pisaniu i nie bardzo wiadomo, czy się chwalisz tym, co robisz, czy się z tego tłumaczysz, czy też wyjaśniasz tępym czytelnikom, że piszesz tak a tak, bo taką to właśnie masz jedyną i niepowtarzalną osobowość.
    Twój styl pisania i spojrzenie na świat zaprezentowane na blogu nie są na tyle skomplikowane, żeby potrzeba było odautorskiego omówienia kompozycji i problematyki utworu. Dobry tekst publicystyczny powinien umieć obronić się sam. Autor nie musi, a w moim przekonanie wręcz nie powinien, wyzierać z każdego zdania.
    To jest oczywiście Twój blog i jeśli pożegluje on w stronę poradnika pisania, to będzie poradnikiem pisania. Jeśli zrobisz sobie z niego kronikę własnej męki twórczej, to będzie taką kroniką i nic mi do tego. Aczkolwiek na razie zakładam, że ma być krzywym zwierciadłem podstawianym ludziom pod mordy. Tyle, że w tym zwierciadle odbijasz się ostatnio wyłącznie Ty.

    1. Hmm: nie sposób odmówić Ci pewnych racji co do tego, że Radomska nie zawsze jest idealna jako bloger, że może tego JA jest w jej tekstach zbyt dużo (choć nie dla mnie)…
      Ale też TAKA właśnie Radomska mnie się podoba, TAKA jest mi bliska, TAKA: przypomina mi mnie, moje rozterki, problemy… jej przemyślenia są mi bliskie i mocno zgodne z moimi.
      I nie będę roztrząsać, czy Radomska jest zakompleksiona, warsztatowo nieumiejętna czy też niewystarczająco dojrzała jako pisarz i jako człowiek (wszak ma lat…no: coś koło 18-tu 😉 ) – mnie się jej pisanie, na chwilę obecną: bardzo podoba… za nią i jej twórczością: trzymam kciuki, howgh :-)…

  6. Droga Radomska:)
    Wiesz doszłaś do tych samych wniosków co ja:)
    tylko ja o wiele za późno. Jestem trochę starsza i żałuję, że nie potrafiłam wcześniej tak podchodzić do tego co się w życiu tyczy. Byłoby mi znacznie łatwiej.. we wszystkim. Wielka racja trzeba zawsze zawsze robić swoje:)
    pozdrawiam

  7. :))))) Miałam dzisiaj kiepski nastrój. Poprawiłaś mi go zdecydowanie:).
    Każdy człowiek miewa wątpliwości, tylko nie każdy się do nich przyznaje.
    Lubię czytać Twoje teksty…jak cholera:)))))

  8. O co chodzi niejakiej Midori, nie wiem. Jak ją coś irytuje, to niech sobie odpuści. Zjawiska nadmiernego egocentryzmu nie dostrzegam w pisaniu tutejszej autorki. Zresztą nawet gdyby tak było, wydarzenia, które mają aktualnie miejsce w jej życiu – dość dla niej niecodzienne i nowe wydarzenia – jak najbardziej uzasadniają, sposób w jaki pisze i tematy, które wybiera.

    Młodość każdy musi przeżyć i trochę grzechów tej fazie życia przypisanych popełnić też musi. Zresztą ja tych grzechów specjalnie nie widzę.

    Dajcie młodemu człowiekowi, młódce po prostu (sorry, Ale, mam nadzieję, że to nie będzie odebrane negatywnie – lubię to pieszczotliwe słowo), nacieszyć się popularnością, sukcesami. Nie sądzę, aby prędko przewróciło jej się w głowie, a jeżeli już jest jej efekt wody sodowej czy szampana pisany, to takie głosy na puszczy, jak krytyka Midori, są zawracaniem kijem rzeki.

    Lubię jak człowiek pisze pod wpływem emocji, wywala z siebie myśli i wrażenia. Nawet jeśli składa deklaracje, na które starsi patrzą z politowaniem i niedowierzaniem.

    Młodość ma swoje prawa. Trzymam kciuki za Autorkę, i uważam, że jak sobie będzie powoli, własnym indywidualnym rytmem dojrzewać w blogosferze, nic się złego nie stanie, a nawet, sądzę, tak będzie lepiej.

    P.S. Co ja myślę o tych kur… kodach Captcha można się domyśleć!

  9. Midori w sposób umiejętny, interesujący i elokwentny podzieliła się swoim zdaniem. Każdy ma prawo do posiadania takowego. Oraz prawo do artykułowania owego. Radomska, niepotrzebnie przepraszasz. Czasem wystarczy przeczytać dwa razy. Albo Cię to rusza, albo nie. Albo czujesz, że przegięłaś, albo idziesz dalej tą drogą (może po drodze spotkasz pieska?). A jak Cię to nie rusza i rację masz w swej ocenie słuszną, to … RÓB SWOJE. A resztę kulturalnie pierdol.

  10. O w mordę! Jak mawiał mój szwagier… Jest jakiś powód dla którego piszesz? Czy po prostu nie masz co robić? Bo ja na przykład nie mam… i nie wiem po co w ogóle czytam te Twoje pierdoły… ale je czytam i to nie jest normalne.

  11. Ha, ja mogę się pochwalić, iż u mnie chciano reklamować pewną firmą odzieżową, jednak „wynagrodzenie” (ho ho, wielkie słowo!), jakie mi zaoferowano, poddało w wątpliwość to, czy w ogóle tej firmie odpiszę.

    Odpisałem. Jestem dobrze wychowany.

    A co do Ciebie, to pisz tak dalej, bo właśnie tak się ląduje w cudzych linkowniach. ^^

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.