Błogosławione niech będą te dni

 

Lenka śpi w absolutnie karkołomnej pozycji na moich kolanach. Zanim pójdzie do żłobka odhaczymy wszystkie znane ludzkości wady kręgosłupa. I ona i ja.Plecy mam już tak garbate i jestem tak zmęczona, że pieprznę w końcu na podłogę i usnę od kołysania się na własnych wystających kręgach. Ale dziś nie o zmęczeniu, nie o kurwa mać, nie o tym, że trzaskam drzwiami i wychodzę w pizdu bardzo często. I wracam po 8 minutach z poczuciem winy, w zasadzie biegiem.

W międzyczasie pochłaniam, spijam każde słowo z 'Zorkowni’ Agnieszki Kalugi, o której opowiem Wam innym razem,bo wymaga ode mnie przetrawienia każdego ze zdań, które czytam powoli ze względu na brak czasu i trawię długo ze względu na odmienioną macierzyństwem głowę. Potem pierwszy raz od kilku dni oglądam wiadomości i w bolesnym skrócie, rażącym uproszczeniu dowiaduje się, co działo się w Kijowie, w tym czasie, kiedy wydawało mi się, że jestem u progu swoich możliwości, że przeżywam nawet nie tyle cokolwiek trudnego,co wymagającego uwagi…

Ciąża i rodzicielstwo tyrają łeb i robią takie kongo z hormonami, że chyba żadna matka nie odbiera już świata tak, jak przed zapłodnieniem.

W książce o hospicjum uderzają mnie szczególnie fragmenty o kobietach w wieku zbliżonym do mojego. Jedna w ciąży, druga tęskniąca za swoją małą córeczką, jeszcze inna przerażona pewnością, że swojej kilkuletniej pociechy nie da rady wprowadzić w dorosłe życie, powiedzieć żadnego „uważaj”, które mała zignoruje,bo taka jest..tfu, powina być kolej rzeczy.

Potem relacja z Kijowa i to rosnące we mnie zdziwienie ubabrane jak w gównie poczuciem bezradności. Świat pełen jest i był konfliktów i wojen, ale niewiele z nich rozgrywało się na naszych oczach, większość zna się z lekcji historii, zdawkowych relacji, komentuje westchnieniem, komentarzem pełnym frazesu, a potem szufladkuje w głowie i żyje dalej. A teraz? Jest wiedza, świadomość, relacje godzina po godzinie, nie ma żadnego klarownego usprawiedliwienia, tylko nienazwane zależności polityczne, które paraliżują cały, ponoć tak cywilizowany świat, ośmieszają istnienie organizacji międzynarodowych, ciebie, mnie, wszystkich, którzy na to patrzą.

I moje drzemiące w karkołomnej pozycji dziecko, przekonane, że ma kiepski dzień, a tak bardzo nieświadome, co to w ogóle znaczy.

I ja, która mam ochotę schować ją przed światem, który wcześniej czy później pokaże jej, jak wstrętne potrafi być życie.

Tak bardzo się o nią boję. Tak rozpaczliwię próbuję przestawić azymut myśli z myślenia o złu, które jej zagraża na pochylanie się nad cudem -trzymając ją obolałymi rękami, nadwyrężając zbolały kark doświadczam jedynej na świecie, niezaprzeczalnej, niepodważalnej miłości, która nie ma szans w nierównej walce z całym gównem tego świata, ale przynajmniej ratuje go przed byciem ostatecznie beznadziejnym.

Bo jestem mamą.

I dzień uważam za udany – choć piszę ten tekst styrana i  z doskoku od 2 godzin,bo Lenka co chwilę otwiera oczy i sprawdza czy jestem. Właśnie dlatego, że budzi się co chwilę od dwóch godzin i sprawdza, czy jestem.

Błogosławione niech będą dni, w których moja obecność, miłość i wsparcie wystarczą.

 

Dobranoc.

9 komentarzy
  1. Dobranoc. I dzięki za ten tekst, bo dziś miałam taki dzień z moim 1,5 roczniakiem, że z bezsiły po raz pierwszy zamknęłam się w kuchni i płakałam.

  2. Doskonale znam to uczucie i nienawidze tego strachu. Moj syn w ostatnim czasie troche choruje nawet nie wiesz jak sie boje, ze sie udusi zachlysnie… Dobrze wiedziec ze nie jestem sama. Pozdrawiam

  3. Kolejny dobry, potrzebny i ważny tekst. Chociaż jeszcze mamą nie jestem, to dociera do mnie to, co piszesz. Pozdrawiam serdecznie, dużo sił i masażu na kręgosłup przez Nawleczonego wykonanego życzę :))

  4. Zgadzam się.. mnie ciąża i macierzyństwo wyczuliły niesamowicie na kwestie dzieci. Tak jak nigdy nie bylam skora do wzruszeń, raczej nie płakałam na filmach ani książkach, tak przestałam poznawać siebie w czasie ciąży i po.. myslalam, ze to tylko ciążowe hormony, ale to juz tak zostalo ! wzruszałam się i wzruszam oglądając porody na filmach, niewazne czy prawdziwe czy serialowe, dotyka mnie czytanie o dziecięcej krzywdzie tak jakby to moje dziecko cierpiało, czytając „Chustkę” miałam przed oczami swojego synka i myśl w głowie: co JA bym zrobiła w tej sytuacji? A przeciez roznie sie zycie toczy…

    Teraz skonczylam czytać „Dzisiaj narysujemy śmierć” o masakrze ludnosci w Rwandzie w 1994. Żadna chyba ksiązka mnie do tej pory tak nie dotknęła, własnie tymi opisami tego, co tam działo się z ludzmi, dziećmi…

  5. Czasem zastanawiam się, czym spowodowane było to, że nasze babcie nie marudziły, rodziły piątkę dzieci, gotowały, prały i sprzątały i wszystko z uśmiechem od ucha do ucha. Matkom naszym zdarzyło się jęknąć, ale też hardo i twardo i jeszcze kariery robiły, a nasze pokolenie jakieś takie sflaczałe i miękkie i przy jednym dziecku urządza tragikomedie. Ja miałam wczoraj dwójkę rocznych bliźniąt mojej siostry na cały dzień i miałam ochotę stanąć, wznieść ręce do Pana i krzyczeć w niebo głosy. Strach mieć dzieci… po kilku godzinach znów zanikły wszelakie me instynkty macierzyńskie. A może po prostu w dupach nam się poprzewracało, bo za dobrze mamy. Pampersy, pudry, nawilżone chusteczki, nosidełka, żłobki, opiekunki, bajki, nianie elektroniczne i internty…

    1. Nie miały pieluch jednorazowych, nawilżanych chusteczek, niań i całej masy gadżetów i nie miały też czasu na nic poza byciem matką, tylko zapierdol od rana do nocy- świat kręcił się wokół domu i to co działo się poza nim,było abstrakcją. Bardzo długo psychologia milczała nt. dzieci, do XIX wieku dziecko nie przedstawiało żadnej wartości społecznej, było tylko niedorosłym dorosłym, formą przejściową, traktowanąz pogardą i pobłażaną. Kiedy miały 7 dzieci nie zastanawiały się nad ich potrzebami emocjonalnymi,psychiką, nie rozgrzebywały, bo w ogóle sfera psychiki ludzkiej nie była istotnm tematem- słyszałaś, żeby ktoś miał depresję wtedy? schizofrenie? anoreksje? w psychiatrykach zamykano kobiety chorujące na furie, którym nic nie dolegało, po prostu uciekały od życia, chciały być w centrum uwagi,chciały żeby ktoś je dostrzegł chociażby pakując wdrewnianą uprzęż z pałąkiem w pochwie, która miała powstrzymać wariactwa i utrzymać macicę w jednym miejscu (bo ruchy wędrujące macicy miały owe furie powodować)

      Czasy się zmieniły, mamy wolność, większe pole do wyboru, musimy się bardziej zastanawiać, bo nie przjemujemy bezmyślnie schematu pokoleń, mamy do czynienia pierwszy raz w historii świata, ze to młodsze pokolenia ucza starsze jak żyć, jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości, w której tak realnie, jak martił się ktoś o stertę prania w rzece, martwi się o atak talibów – musimy bć przewodnikami dla matek i babek i drogowskazami dla dzieci, choć same jestesmy zagubione.

      To,co napisałaś mogłabym sprowadzić do „kto mniej wie, lepiej śpi”.

      co do nie swoich dzieci- każde nie swoje zamordowałabym po jendym dniu robienia tego,co robi mi i ze mną moje dziecko. co do przewracania się w dupach- jesteśmy dziś egoistami, bo rzeczywistość jest tak intensywna, ma tylew bodźców, że tylko skupienie na sobie daję złudę jakiegokolwiek zakorzenienia stałości.

      Złudę, bo tak naprawdę mnoży komplikacje, a psychoterapeuci mają ręce pełne roboty. Ceną za wygody jest nasz akoniecnzość multizadaniowości, nie jesteśmy od dbania o dom, jesteśmy od wszystkiego, bo świat nie wymaga tylko obiadu i upranych gaci, a ukształtowania dzieci na Cudownych Ludzi.Nikt się nigsy wcześniej tyle nie głowił nad tym,czego potrzebuje dziecko i jak sprawić, by było mądre, dobre, społecznie użyteczne brutalnie rzecz ujmując.

      Matki rodziły kilkanaścioro dzieci, kilkoro chowały niedługo po urodzeniu, jednow ychowywało drugie bo matka miała pełne ręce roboty. To była ina rzeczywistość i inna skala problemu. Nie da się tego tak po prostu do siebie odnieść.

      My płacimy za swoje macierzyństwo cenę w nieco innej walucie, ale ta waluta ma dziś większą wartość..

  6. „Nikt się nigsy wcześniej tyle nie głowił nad tym,czego potrzebuje dziecko i jak sprawić, by było mądre, dobre, społecznie użyteczne brutalnie rzecz ujmując.

    „Matki rodziły kilkanaścioro dzieci, kilkoro chowały niedługo po urodzeniu, jedno wychowywało drugie bo matka miała pełne ręce roboty. To była inna rzeczywistość i inna skala problemu. Nie da się tego tak po prostu do siebie odnieść.

    My płacimy za swoje macierzyństwo cenę w nieco innej walucie, ale ta waluta ma dziś większą wartość..”

    Fantastycznie trafione w punkt. Nie myślała pani Ksiązki napisać? Problem byłby może wyboru tematu. Sadząc po tekstach ma pani bardzo wiele madrego i trafnego do powiedzienia w nie jednej kwestii.. Pozdrawiam.

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.