Wszystko zaczyna się od wymiany spojrzeń i spoconych rąk. Szczęśliwcom zaczynają błyszczeć oczy, pospolitym – japy palić jakby ktoś wtulał w ich poliki rozgrzane żelazko. Potem najwięcej rozgrywa się w głowie -domysłów, planów, wizji, scenariuszy. Jaka jest? Co lubi? Czy on też czyta Gombrowicza? Ciekawe jak wygląda nago, jak całuje, co powie, kiedy pierwszy raz obudzi się obok mnie?
Wyobraźnia ma potężną moc. Potrafi stworzyć dla nas człowieka od podstaw. Nakładać kolorowe kalki na, szarawą raczej, rzeczywistość. Pierwsze miesiące, czasem lata, to dla niej istna harówka. Uruchamia w zakochanym, dotychczas nawet do bólu prozaicznym człowieku, umiejętność opisywania świata wierszem.
Z czasem między ta, co miała takie piękne oczy,i tym, co tak wyjątkowo ładnie pachniał, tworzą własną listę wspólnych doznań, miejsc, wrażeń, sytuacji, słów, rzeczy materialnych, deklaracji, decyzji. Po miesiącach miodowych w czasie których nie trzeba jeść, spać, myśleć, ani mówić, bo wystarczy być i kochać, nadchodzi czas w którym należy zakasać rękawy i zacząć zapierdalać. Bo nie sztuką żyć wyobrażeniami, a siłą woli, rozumu, uczuć, kształtować zastałą, niekoniecznie już tak piękną jak na początku, rzeczywistość.
Ona i on stają się Nimi. Budują dom, związek, przyszłość dzieloną przez dwa, kopią fundamenty, zalewają łzami, cementują, czekają aż wyschnie i będzie trwałe. Na zawsze, na chwilę, na kilka lat.
Na nie wiadomo jak długo. Na tyle długo, że gapie są zdziwieni, że ktoś ogłasza, iż to koniec. Koniec i początek dramatów. Zamiast wierszy, brutalna proza.
Ten, kto odchodzi szuka uzasadnień. Ten, którego zostawia, zaprzeczenia.
I tak po roku lub pięciu, czasem po trzydziestu, okazuje się, że nie było ponoć żadnej wymiany czułych spojrzeń, tylko przypadek. Że on może i pachniał, ale chrapie. Że ona co prawda zawsze się starała, ale nigdy zawsze i zawsze nigdy. Że jak on tak mógł.Że nigdy więcej. Że się brzydzi. Że przekreśla. I że to wszystko było tak naprawdę bez znaczenia.
Skarb zamienia się w Skurwiela. Pysio słodki w wredny ryj. Kochanie w szmatę. Miłość w gałgan, którym każda ze stron, jedna aby uzasadnić, druga, aby się obronić (lub na odwrót albo i na raz) próbuje wytrzeć swoje upieprzone winą oblicze.
Z czasem, który mija za szybko, ale kiedy boli to lubi strasznie się wlec, emocje opadają. I kurz po bitwie. Pęknięte serce przestaje tłuc się tak rozpaczliwie. Krzepnie i wraca do wybijania swojego rytmu. Wspaniały umysł tworzy narracje- o pomyłce, o „myślałem, że jest inna„, o „nie wiem, jak mogłam być z nim tak długo„. Opowiada bajki o dwojgu śmiertelnie zranionych i rozczarowanych. Tak starą, aż nudną.
Normalnie stanęłabym z boku i jak w amerykańskim filmie , odpaliła teatralnie papierosa, splunęła i z wyrazem twarzy szelmy stwierdziła, jakże odkrywczo, że nie wiesz, z kim jesteś, dopóki nie postanawiasz się z nim/ą rozstać.
Niemniej jednak nie palę. I nie stoję z boku. Ślinę połykam z trudem. I każde oczywiste zdanie tego tekstu wbija mi się w potylicę i huczy tak nieznośnie, że gałki oczne obijają się wyłupane ciśnieniem krwi w głowie o moje grube szkła.I dziwię się, znowu, jak łatwo Miłość i Sens życia transformuje w Nienawiść i koszmar. „Nie umiem bez Ciebie żyć” w „przecież od dawna żyliśmy obok siebie”.
Znajduję się teraz blisko pola bitwy. I choć nikt nie chce mnie skrzywdzić, to ślina chlapiąca z kłapiących zaciekle twarzy, ochlapuje mnie z impetem. Stoję i nie mogę zrobić nic, bo to nie moja wojna, bo nikt nie chce mnie słuchać.
I zastanawiam się, dlaczego obcym ludziom mówi się na ulicy dzień dobry, a osobie, która przynajmniej przez chwilę albo połowę życia, była kimś najbliższym, chce się rozszarpać krtań.
Kochać to też pozwolić odejść. Odejść to też okazać szacunek temu co było/jest wspólne.
Stwierdził chyba nikt nigdy. Potrzeba wyobrażania znów maluje rzeczywistość, tylko dobiera zupełnie inne kolory.
_____________
P.s. Mogę tylko uspokoić, że u nas przyszłych Państwa RadoMikorskich wszystko w porządku- deficyty snu, czasu, rodzicielstwo, plany ślubne jak najbardziej aktualne. Nie zamorduję go jeszcze za chrapanie, a on mnie za pyskowanie. Istnieje obawa, że wykończy nas wybór pierwszej piosenki na weselu 🙂
FB- Mam Wątpliwość
FB- Radomskie Macierzyństwo
Stwierdził chyba nikt nigdy.
Ile dup tyle racji. Jeśli się to przeżyło i dalej jest na zasadzie Misio-Skurwiel to mogę powiedzieć tylko jedno – ucieczka.
Uciekam od myśli, że było nam dobrze, uciekam od myśli, że kochałam. Tylko czemu się okłamywać? Czemu żałować swojego wyboru?
Mam dzisiaj bardzo melancholijny nastrój, a Twój post go tylko pogłębił. Aż sama musiałam u siebie napisać chaotyczną notatkę na blogu, chociaż tak jak u Ciebie będzie to temat rzeka.
Tam, gdzie są uczucia są i emocje. Ciepłe uczucia – ciepłe emocje. Złe uczucia – negatywne emocje. Takie kłapanie dziobem, na swojego/swoją ex to też mechanizm obronny, sposób na odkręcenie wszystkiego, próba zrzucenia z siebie odpowiedzialności i milion innych rzeczy, które chronią porzucanych przed szaleństwem i rozpaczą, a porzucających przed wyrzutami sumienia. Głupie to sposoby, ale cóż… Czy człowiek jest istotą mądrą? Oczywiście są ludzie, którzy rozstają się z klasą, ale oni po prostu dłużej płaczą w poduszkę i swoje oskarżenia, żale, joby wykrzykują do szafy niczym Jarząbek pieśni pochwalne.
Dżizas dobrze, że dodałaś to PS bo już prawie na zawał padłam! Teraz też, nie za bardzo wiem jak go zinterpretować.
P.S. Patrzyłam na Instagram, nazbyt piękne fotki 😀 Bardzo ładnie wyglądasz!
Miłego dnia 🙂
:*!
Bo widzisz takie już jest to życie i taka nasza natura. Po pierwszym zauroczeniu gdy chemia się uspokaja zaczyna człowiek dostrzegać drobiazgi. Jeśli związek od początku był oparty na przyjaźni a nie chwilowej fascynacji to pewnie przetrwa jeśli nie … cóż … każde małe kłamstewko , każdy przytyk sprawia że coraz grubszy jest pancerz wokół serca. Człowiek zaczyna być z drugim z przyzwyczajenia, ze strachu przed nowym, z obawy czy da jeszcze radę być sam więc zaczyna się wkurwiać i walczyć, szuka wroga wszędzie więc pada na tego co jest najbliżej i to jeszcze można uratować. Ale przychodzi w pewnym momencie taki dzień gdy myśli kurwa pierdolę, mam to w dupie, rób co chcesz, ja wysiadam. Obojętność kończy wszystko a jeśli wcześniej mocno dostał po dupie to w amoku zacznie palić wszystkie mosty w ślepej furii za każdy własnie przytyk za każde kłamstwo, bo wie ze już i tak nie ma do czego wracać, bo nawet jeśli jest iskierka nadziej to chce ja zajebać by więcej nie cierpieć ….. by nie dać się podejść i skrzywdzić bo tak na prawdę , w głębi duszy choć na największych torturach by się do tego nie przyznał to dalej kocha, na przekór wszystkiemu. Na prawdę łatwiej jest spalić wszystkie mosty niż dać się ponownie ranić … Been there, done that ….
„Miłość jest ślepa. Małżeństwo jest najlepszym okulistą.”
Bo życie jest brutalne i zwykle kończy się małżeństwem, droga Radomsko. Dlatego ja zawsze stoję z boku i palę papierosa. Gaszę go wtedy, kiedy okazuje się, że Misiopysio kupił jej w ramach „zacznijmyjeszczeraz” kolię diamentową (albo ustrzelił maskotkę „tylkodlaniej” na strzelnicy ) , a ona dochodzi do wniosku, że on nie chrapie, ale po prostu wzdycha i że dalej chce być muzą jego pomysłów. PO 30-40 latach związku jest inaczej, bo Misio odkrywa (zawsze niechcący) cudotwórczą moc młodego ciała i stwierdza, że tylko w ten sposób może zatrzymać swoją oczywistą młodość i odchodzi, a ona oddycha z ulgą, że chrapać on będzie teraz jakiemuś dziewczęciu.
Absolutnie cudowny bo prawdziwy jak ch…. tekst. Kobieto, pisz, pisz, pisz!!!
Często tak jest, ale trzeba mieć nadzieję, że tu akurat wszystko się uda, że za jakiś czas nie staniemy się rozżaloną parą przerzucającą się winą. A nawet jeśli coś pójdzie nie tak, no to co. Zawsze można się rozstać, ale jedyne, czego nie warto, to właśnie stwierdzić, że nie warto 😉
sama racja:)
Super fotka. Mistrzyni Painta 😀
Ciekawy artykuł czekam na kolejne.
„Kochać to też pozwolić odejść. Odejść to też okazać szacunek temu co było/jest wspólne.
Stwierdził chyba nikt nigdy.”
Ej… niektórym się udaje ta sztuka. Ale to też niesie za sobą kilka ciekawych rzeczy.
Kryzysy w związku rzecz normalna, liczy się umiejętność ich pokonania, bo one cały czas się zmieniają i za każdym razem powstają z innych powodów. Te po 30 tu latach są zupełnie inne, bo bazują na olbrzymim kapitale jakim jest wspólne życie…
I stać i patrzeć… I błagać i obiecywać sobie, że ja na pewno i mnie nigdy to nie spotka. Ale oni też tak myśleli.