Społeczny eksperyment zwany życiem

emerytki

Jest taka akcja proszę Państwa, że w imię społecznej świadomości, dla naświetlenia trudnej sytuacji emerytów, Rafał Betlejewski przez miesiąc postanawia zrzec się swojego ekonomicznego komfortu i zbliżyć się do ludzi. Odwiedza miejsca w których ludzie cierpią, borykają się z brutalną rzeczywistością i próbują przetrwać. Swoimi refleksjami i doświadczeniami dzieli się na blogu.Osią całego przedsięwzięcia jest fakt, że „tymczasowy emeryt” ma na swoje miesięczne utrzymanie ma 1600 zł.

Blog znajdziecie tu: WWW.POKOLENIE1600.BLOGSPOT.COM czyta się naprawdę dobrze. Cicho na nim, jeśli chodzi o reakcje tłumów, ale po pierwsze wiem jak trudno dotrzeć do kogokolwiek ze swoim tekstem. Po  drugie…

Nie oceniam. Nie krytykuję. Staram się spojrzeć na to,co czytam szerzej, zrozumieć.  Nie wiem tylko jak ująć to,co chcę powiedzieć- Panie Rafale, pisze Pan naprawdę ciekawie,ale o rzeczach, które dla mnie absolutnie nie są niczym odkrywczym. Ja wiem ile kosztuje życie i o cierpieniu słyszę, jak sąsiadce z zakupami pomagam do domu dotrzeć, wkładam w nie ręce jeśli mam siłę i znajduję odwagę, albo bezpośrednio go doświadczam, wijąc się jak piskorz. Nie potrzebuję eksperymentów. To,co w pana wydaniu jest eksperymentem znów- w moim słowniku-jest po prostu życiem. I jeśli komuś trącił powyższy fragment megalomanią, patosem, truizmem- się myli.

Ot, radzimy sobie- ta liczba mnoga tyczy się mnie i narzeczonego. Nie lubię jak mi ktoś do portfela zagląda, nie żalę się, nie chwalę,, boję się  nawet trochę głośno powiedzieć, że jest w miarę ok, żeby sobie los nie przypomniał, że dawno po dupie nie dostałam. Jakoś tylko tak nakreślić chciałam swoją sytuację.

Świadczenie macierzyńskie  otrzymywać będę do października. Pensja nawleczonego w lwiej części idzie na kredyt mieszkaniowy, na szczęście kredyt zaraz się skończy (mamy szczęście, wiem, naprawdę doceniam!) – koniec rat pokrywa się z końcem mojego urlopu. Wracam do pracy na pół etatu, z umową o dzieło. Po opłaceniu niani zostanie mi … raczej niewiele. poczucie, że wróciłam na rynek pracy, że dziecko mnie nie zjadło w całości dostanę w pakiecie. Ponadto raz na jakiś czas trafiają mi się współprace- o kwotach mówić mi  nie wolno,ale ratują dupę bardzo. Nie idą na waciki i wakacje- na wakacjach byliśmy dzięki Lence,za pieniądze które dostała z okazji chrztu. Kasa ze współprac idzie na konto, wykorzystywana, kiedy świadczenie macierzyńskie nie wystarcza, kiedy nie mam innego wyjścia. Odkładałam i będę odkładać, żeby „w razie Niemców” jak mawia babcia, mieć za co żyć i mieć czas żeby zastanowić się co robić dalej. Ze dwa razy w miesiącu pijam w sieciowej kawiarni frappelalucecitabonita, (jakoś tak, bo oni zawsze te kawy tak kretynicznie nazywają, że człowiek tylko o kawę prosi a ma wrażenie, że właśnie zrobił z siebie idiotę)- za 14 zeta, chociaż całe opakowanie w cwanym sklepiku rozpuszczalnej kremowej potrafię nabyć za 17 i cieszyć się nim miesiąc. Raz na jakiś czas pozwalamy sobie na jakieś miejskie żarło. Na kino i teatr na szczęście nie musimy – córka jeszcze nie pobiera opłat za swoje występy.

U nas wszystko normalnie- codziennie obiad, świeże pieczywo, soki, pieluchy. Tanie sklepy oswojone już dawno. Zero poczucia żenady. Zakupy na rynku, w Biedronce, dla urozmaicenia w Lidlu, ale teraz Lidl się lansuje, więc po tanie rzeczy można w końcu iść wyprostowanym i dumnym- tańszy twarożek kupić, ostrygą zagryźć, o.

Ukłucia, że innym lżej i łatwiej- tak. świadomość, że wielu gorzej i ciężej silniejsze. Dajemy radę, młodzi zdrowi, pocieszamy się, że będzie lepiej, że mamy siebie resztę się doklei. Żadnych długów, cudna córka, ha, poczucie humoru jeszcze na dodatek wyborne, że za ciabaty w Lidlu będziemy jakby co nim płacić! Ile możemy, dajemy z siebie i z portfeli innym, czasem też ile nie możemy, z nadzieją, że kiedyś, w razie tych cholernych Niemców, jakby Lence czegoś miało zabraknąć, że wróci do niej po prostu. Apartamentowca domku letniego i posagu raczej nie dostanie. No ale najlepsze pomidory od pana z warzywniaka, który nas zna, lizaka od ulubionej ekspedientki, ciepłe słowo od sąsiadki – zawsze.

Czy napisałam cokolwiek szokującego?Dziwnego? Czy się użalam, wywyższam albo cokolwiek? Czy napisałam coś, czego nie wie ktoś o życiu, młodych i starych, w Polsce?

Rozumiem idee, rozumiem chęć otwierania oczu, rozumiem katharsis. Nie zamierzam teraz się oburzać, że niejeden by to 1600 przytulił, bo wiadomo, świat tak parszywie skonstruowany – jeden o tej kwocie nie może marzyć, inny jej nawet nie zauważy płacąc za kolację w renomowanej knajpie.

Nie rozumiem jednego.

Żyję między ludźmi, wiem co u nich, oni wiedzą co u mnie. Nawzajem możemy sobie współczuć i zazdrościć,bo zawsze ktoś na nadmiar tego, co u nas w deficycie. To takie dziwne?

Bo pan Rafał mnie wyposażył w takie poczucie paskudne, że żyje w innym świecie, w którym nie rozmawia się z ludźmi na spacerze, nie dokłada komuś do zakupów przy kasie kiedy mu braknie i wije się z zażenowania -ale tak po prostu, bez poczucia bohaterstwa. Bo w moim tak się robi. Się proponuje, że się zakupy sąsiadce zrobi, z panem od pomidorów o wnuczku dyskutuje. Pani w mięsnym też się słucha i chwali, że ma fryzurę ładną. Samemu też się uśmiecha, że często ktoś ten wózek gdzieś wepchnąć pomoże, powie coś miłego, wyświadczy przysługę. Mimo dziecka w nosidle i psa na smyczy się pomaga staruszce toboły dźwigać, obu nam wtedy jakoś lżej, jej na kręgosłupie, mi na sercu.

Nie jesteśmy bogaci, ale kiedy człowiek nie ma siły wstać i japy z łez osuszyć, to nie banknoty są konieczne, żeby je obetrzeć. A drugi człowiek. Mamy chyba jednak wystarczająco dużo, żeby widzieć i wiedzieć więcej. Starać się mocniej. I doceniać. 

Życie to według mnie właśnie taki eksperyment. 

Znów się mylę?

19 komentarzy
  1. To jest właśnie życie, normalne. Nie oderwane od rzeczywistości, tylko twardo stąpające po ziemi. Jak urodziłam starszaka i wróciłam do pracy, to moja pensja wystarczała na nianię i klamoty niezbędne do funkcjonowania bąbla. Odliczałam dni, kiedy pójdzie do przedszkola i odetchniemy (finansowo oczywiście), ale nie odetchnęliśmy, bo w tym czasie powiłam drugiego bajgla. Znów wróciłam do pracy, dostałam nawet podwyżkę (w ramach antykoncepcji 🙂 i mimo, że jeszcze dwa lata musimy zaciskać kredytowego pasiora, to jesteśmy na maksa szczęśliwi i robimy wszystko, żeby bajgle miały szczęśliwe dzieciństwo.

  2. niesmacza mnie takie akcje. poza tym najnizsza emerytura to 1200. kiedys ktorys posel chcial przezyc i mpwil ze sie da. bo zona mu kupuje koledzy. to smutne bo robienie z ludzi idiotow. a ludzie tyle maja ni mniej ni wiecej.

    1. Niestety nie 1200 zł … najniższe gwarantowane świadczenie emerytalne od marca br. to 844,45zł brutto miesięcznie czyli po odliczeniu podatku na rękę jest to ok. 650 zł miesięcznie – smutne ale prawdziwe, jak przeżyć za takie śmieszne pieniądze w obecnych czasach?
      Prawda jest taka że całe nasze życie zawodowe wpłacamy ściśle określone kwoty, cyklicznie, sumiennie przez cały okres naszej pracy, a potem co się okazuje?- że wyliczona wartość emerytury przez zacny i szanowny ZUS nie odzwierciedla w żadnym stopniu wpłaconych przez nas tam ogromnych pieniędzy . Nasuwa się jedno pytanie dlaczego nie otrzymujemy 100% zgromadzonego kapitału?
      To jest po prostu okradanie obywateli przez Państwo!
      – Olu tekst rewelacyjny, warto poświęcić mu kilka minut i go przeczytać

        1. Justyńska to nazwisko po mężu, a w gimnazjum nazywałam się Pierzchała 🙂
          Od dłuższego czasu śledzę Twoje dwa blogi zarówno mam wątpliwość jak i radomskie macierzyństwo. Bardzo lekko, przyjemnie i prawdziwie piszesz. Czytam Twoje teksty i je lubię:) Pisz jak najwięcej !
          Pozdrawiam

      1. Okradanie? Ależ na tym polega system emerytalny od samego początku.
        Jak się nie mylę – cały system emerytalno-rentowy wymyslił (genialnie) kanclerz Bismarck, kiedy państwo potrzebowało pieniędzy – tak zamiast wprowadzania kolejnego podatku wprost. Tylko że same wypłaty ustalono na wiek, którego niewielu dożywało, więc nie było problemu 🙂
        Ale potem dawano społeczeństwu bonusy, jak np. obniżenie wieku emerytalnego i coraz więcej osób zaczęło dożywać wieku emerytalnego i system zaczął się sypać.

        A poza tym są osoby, które dostają emerytury niższe niż gwarantowane. I wszystko zgodnie z prawem – bo np. pracowali przez większość okresu składkowego na część etatu:
        http://www.wykop.pl/ramka/1529093/emerytury-ponizej-kwoty-gwarantowanej/

        OFE dawaly jakieś nadzieje na emerytury dla nas – ludzi okresu przejściowego, podobną nadzieję teoretycznie mogłaby dać reforma ZUSu, np. umożliwiająca mu inwestowanie tych składek. Niestety wyszło jak zwykle – od samego początku reform. Więc w ramach OFE też jesteśmy okradani, tylko że do prywatnych kieszeni. Ot, taki już nas polski los…

        I jak sie zastanawiam nad tym czy ofe czy tylko zus, to wciąż mi wychodzi, że to chyba wszystko jedno kto mi emerytury nie wypłaci;)

  3. Przeczytałam parę tekstów na blogu http://WWW.POKOLENIE1600.BLOGSPOT.COM – i nie trafił do mnie.
    Wszystko to co jest tam napisane i może dziwić autora to codzienne życie wielu ludzi.
    To jest po prostu opisywanie szarej rzeczywistości w sposób prosty.

    Twój artykuł jest za to jak zwykle super !!

  4. Pieniądze to nie wszystko. Nam też się nie przelewa, ale wiemy że będzie lepiej bo na to pracujemy.
    Wydaje mi się że społeczeństwo jest strasznie roszczeniowe by jednocześnie mieć pączka i zjeść pączka. Oduczyłam się „wszystkiego na już”.
    Kiedyś mieszkałam na mini osiedlu gdzie poznałam Babuszkę. Babuszka miała lekko 80 lat i zdębiałam jak wychodząc o 5 ze śmieciami spotkałam ja przerzucającą odpady w poszukiwaniu czegoś co nadaje się do zjedzenia. Po opłaceniu wszystkiego zostawały jej grosze, które oddawała dorosłym dzieciom, więc na jedzenie już brakowało… smutne bo i dzieci i ludzie na około mieli ją w poważaniu…

  5. Dziękuję za ten tekst i zgadzam się z nim w 100%. Co mnie przeraża, to właśnie dla nas, „zwykłych” Kowalskich, taka sytuacja to normalka, a dla polityków czy tym podobnych, to jest motyw z kosmosu. Wkurza mnie to z jednej strony, z drugiej jestem dumna z siebie i z każdej osoby, która jest w stanie wyżyć za takie pieniądze. I często przypominam sobie, że nie ma co szturać temu u góry do oczu, bo niektórzy, tak jak napisałaś, całowaliby po rękach za te 1600zł. Podziwiam każdego ludzika, który zaciska zęby i cieszy się z tego co ma, bo państwo skutecznie próbuje nam uniemożliwić cieszenie się z wysiłków naszej ciężkiej pracy, bo zamiast ruszyć dupska z tych stołków i zrobić coś dla obywateli, to pieprzą farmazony że poseł a posła b podsłuchał i omfg kłamstwa! Dzień dobry, kłamstwa nie od dziś.
    Wybacz ten wywód, ale czasem szlag człowieka trafia, że nasza „normalność” to dla innych kosmos.
    Serdecznie pozdrawiam Radomsia. <3

  6. Wpisy na blogach bywają różne, śmieszne, głupie, pseudonaukowe, nostalgiczne, optymistyczne….
    Czyta się to wszystko lekko, łatwo i przyjemnie. Prawdziwa przyjemność przychodzi wówczas gdy trafia się na wpisy mądre.
    Taki wpis po którym odsuwam mordę od monitora, opieram się o kanapę, wbijam wzrok w sufit i zwyczajnie muszę pomyśleć nad tym co bloger czy blogerka napisała gdyż obojętnie się obok tego przejść nie da.
    Dziś to Ty zafundowałaś mądry wpis. Dzięki za to!!!!!!!

  7. Zgadzam sie z Toba w 100%.
    Zadko bywam w rodzinnym miescie, ale gdy bywam i ide do lokalnego sklepiku po chleb czy inny produkt spozywczy Pani Ewa (ekspedientka-wlascicielka) szeroko sie do mnie usmiecha i zawsze pyta na ile przyjechalam, jak dlugo zostane, co u mnie i tak dalej. Zna mnie od malego. I tak samo ze wszysimi sasiadkami, znajomymi a nawet i mniej znajomymi. Pomagamy sobie nawzajem jak mozemy. Czasami poniesienie staruszce zakupow wzbogaca nas duzo bardziej niz te 1600 w portfelu.
    P.S Na Twoj blog trafilam dzis przypadkeim ale na pewno bede wpadac tu czesto. Swietnie sie czyta.
    Pozdrawiam
    A

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.