Jak przeżyć święta po Radomsku?

Jak przeżyć święta. Tekst miał być poważny i ckliwy, ale rozryczałam się 6 razy przy pierwszym akapicie i doszłam do wniosku, że wcale nie chcę, by taki był. W przyszłym roku przygotuję się do celebracji sumiennie, obiecuję, zaproszę kogoś do siebie jeszcze w maju, żeby mnie nie uprzedził i nie postawił w dziwnej sytuacji, bo absolutnie nie wiem, po co mam ubierać u siebie choinkę, skoro nawet jej nie zobaczę, no ale do brzegu. Za rok o tej porze będę trenować przed lustrem łgarstwo pod tytułem „oczywiście, że sama lepiłam te pierogi, rękoma, nogami i sercem, szybko poszło, to wcale nie trudne, tylko uważaj na folę z opakowania”. Co w tym roku? Ano wszystko dopięte,  na ostatni guzik. Po pijaku i guzik zaraz się urwie i zgubi, ale ciii… Chcesz spędzić święta jak znana blogerka? Oto kilka prostych tricków.

aq0a5854

  1. Prezenty.
    Wymyślanie tego, co sprawi moim bliskim radość, to dla mnie frajda, ale portfel twierdzi inaczej i choć rok rocznie przysięgam sobie, że przygotuję wszystko za wczasu i będę kitra szafie od maja, a nie biegać z obłędem w oczach 23 grudnia w poszukiwaniu już nie fajnych prezentów, a czegokolwiek i alkoholu. W tym roku żadnej gonitwy nie było. Co za ulga! Po prostu przed samymi świętami zepsuł się nam samochód, a jego naprawa pochłąnęła budżet prezentowy i lwią część każdego innego budżetu Radomikorskich. A że rok był łaskawy dla całej rodziny, to zgodnie uznaliśmy, iż w tym roku prezenty otrzymają jedynie dzieci (w założeniu „grzeczne”, ale żeby Lence nie było przykro rozszerzyliśmy tą kategorię na wszystkie dzieci, tak w ogóle.) Większość bliskich nie dostanie nic, ewentualnie autorską listę rzeczy, którą bym im kupiła, gdybym miała pieniądze, włola!)
  2. Przygotowania.
    Cześć, jestem Ola, mam 27 lat, własną rodzinę, studia na koncie i ogólnie radzę sobie w życiu, ale swoich bliskich do tego nie przekonam. Choćbym wynalazła lek na raka i odciski to i tak, dla mojej mamy, siostry będę nieco niepełnosprawna i nie wezmą pod uwagę mojego udziału w przedświątecznych przygotowaniach. Teściowa jest natomiast zawodową kucharką, codziennie serwuje posiłki 300 osobom, jakbym zabrała ze sobą na święta całe Kelly Family, to każdy by się najadł, a wspólne śpiewanie „I wish you were an angel” przywiodłoby do nas wszystkich sąsiadów, którzy… Też się najedli.
    Ubolewałam nad tym nawet przez moment, było mi przykro. Jednak jestem już duża – nie mam potrzeby udowadniać, że potrafię piec sernik i moje samopoczucie nie jest zależne od ilości sklejonych pierogów i serdecznie polecam. Mogą mieć mnie za debila, ale już 27 lat karmią, więc chyba kochają, a to w życiu najważniejsze!!!! 😀
  3. Zero niespodzianek.
    Może to bezduszne, ale pomoże uniknąć rozczarowań. To znaczy ja tu mogę marzyć, że mąż uraczy mnie pod choinką bonem do SPA, a mama bonem chociaż do marketu, ale znam życie. No i siebie – nie zasłużyłam. Mama postanowiła mnie wyprostować i uświadomić dużo wcześniej, bo przed grudniem, iż otrzymam karszer do szyb. To bolesne i trudne, ale może jakimś cudem do 24 grudnia pogodzę się z tym,że jawnie dała mi do zrozumienia, że na mycie okien już nie wpadnie i mając, zaledwie, 27 lat, muszę to robić sama. Nic to, taka jest rodzina, wbija sztylet w serce w najmniej odpowiednim momencie, w którym dziecko pyta, czy to na szybach to abstrakcje Dziadka Mroza czy po prostu ktoś na nie zwymiotował… Mąż zamówił natomiast prezent przez Pocztę Polską, także nawet nie udaję, iż wierzę, że dotrze.
  4. Logistyka.
    Zegarek, plany dni, jedna, maksymalnie 4 noce i już wiem, że aby święta przebiegły w spokojnej i rodzinnej atmosferze, pierwsza wigilia musi rozpocząć się o 16:04, najpóźniej 16:07, muszę  zjeść zupę, ale możesz odmówić pierogów (będzie trudno), tylko nie zapomnieć, że punkt 18:27 mam za zadanie być  w pozycji startowej na Wigilię numer dwa i cokolwiek nie zrobię, jakkolwiek się nie postaram KOMUŚ NA PEWNO BĘDZIE PRZYKRO, bo się starał, a ja nie doceniłam. Wdech, wydech, 2, maksymalnie 3 wigilie, potem już z górki – plany trzeba uzgodnić z pozostałymi członkami rodziny, tak, aby byli w domu w czasie, w którym planujemy odwiedziny i na odwrót, żeby mieć pewność, że nas nie będzie, kiedy się już do nas wybiorą. Proste!
  5. Sprzątanie.
    A kto będzie chciał przyjechać na święta do niepełnosprawnej, która własnoręcznie nie ukręci maku, nie doprawi go własnymi łzami i nie będzie ojojćiać nad stołem, że się narobiła?! No nikt. To wbrew zasadom i tradycji. ja jestem nowatorska i odważna, ale nie aż tak bezczelna, żeby zaprosić kogoś do niepachnącego żrącą chemią domu, bez 6 ciast i 4 rodzajów mięs w zanadrzu. To mogłoby wykończyć moją mamę, ona jeszcze nie wie, że tak można…
  6. Jadło i trunki.
    Jako dziwak, który zdaniem własnej matki, nie je już niczego, w święta mam spokój – gluten be, nabiał be, karp be, bo ości i… Alergie, żywienie słońcem i tak nie zrozumieją i wezmą mnie za oszołoma i… spokój! Według wszystkich normalnych ludzi trzeba być naprawdę chorym, żeby odmówić pieroga, więc tego się trzymajmy, a nie tego, że pierogi z kapustą są tanią imitacją pierogowej pełni szczęścia.
    Mogę spokojnie wyposażyć się w kozackie porcje moich podejrzanych łakoci na bazie warzyw, miodu i ksylitolu na wypadek gdyby ktoś chciał się poczęstować, ze świadomością, że się nie odważą i będę musiała to zeżreć sama. Do tego wino, duże i słodkie, abym szczerze się uśmiechała, autentycznie nie słuchała i niczym się nie przejmowało i nie przyjęła z amało kalorii, no bo w końcu po coś te święta są.

Podsumowanie.

Te święta będą dalekie od doskonałości. Nie takie, jakich bym chciała. Nienawidzę logistyki i przemieszczania, narzekań przy stole  i komentowania prezentów w stylu „ojej, no ale po co wydawałaś tyle pieniędzy”, ale będą moje. Niedoskonałe jak ja i moja rodzina. Przez wiele lat marzyłam o tym, żeby nie musieć celebrować świąt w domu rodzinnym i… Marzenia się spełniają. Moi rodzice są po rozwodzie i żaden z ich domów nie jest tak naprawdę moim. Podobne odczucia  żywię wobec domu rodzinnego mojego męża, choć bardzo się staram, nie czuję, że jest mój, ale … patrzę na moje dziecko, które z piskiem stroi choinkę i cichaczem wsypuje psu brokat z bombek do miski z wodą i stwierdzam, że jestem zmęczona czekaniem na lepsze, spokojniejsze, cieplejsze i doskonałe. Będzie jak będzie i wiecie co? Nadejdzie taki straszny dzień, że jeszcze będę za tym tęsknić!

Do poczytania,pooglądania po świętach!
P.S. A jak Święta zapowiadają się u Was? 😉

aq0a5836

_______________________
Piękne zdjęcia zwykłej Radomskiej w odświętnym wydaniu są autorstwa Karoliny Paluszkiewicz z FORMA Fotografia, która poświęciła mi czas w pewne deszczowe, niedzielne popołudnie i uwieczniła, że fajnie mi ze sobą.
A Radomość strojem podkreśliła cudna baba, która wierzy, że w tym kraju można projektować i szyć, a inni to docenią  – Izabela Szymona, głowo i szyjo marki FREESHION, którą znalazłam i pokochałam. *

* do końca roku na Freeshion -40% i na przykład ja wyczekuję swojej stówki od taty jak pierwszej gwiazdki, bo zielona sukienka musi być moojaaaa1!!!

aq0a5853bw-1

13 komentarzy
    1. No może bez przesady z tym rozłożeniem, ale mnie oczy zaszczypały jak go pisałam.. Dzięki i wzajemnie..

  1. Czytam tekst kolejny raz i to podsumowanie tak mnie wbija w fotel…nie lubię świąt odkąd mam męża i dziecko, bo zawsze jesteśmy w rozjazdach, a mamy rodziców w 2 miastach, wszystko w pośpiechu i tak, dokładnie – zawsze komuś jest przykro…na dodatek jestem świeżo po poście więc też bez pierogów, serników itp. Czasami marzę o tym, by zaszyć się w domu ze swoimi chłopakami i zrobić sobie swoje święta…ale masz rację – będzie jak będzie, a kiedyś tego zabraknie. Uściski!

  2. Jak się zapowiadają Święta? W tym roku na tzw. „żula”, czyli nikt nic od nas (a właściwie ode mnie) nie chce, bo tak się składa, że dwa tygodnie temu wykluły mnie się bliźnięta. Wyjazd na wigilię do teściowej to i tak wielkie wyzwanie, więc niech się cieszą wszyscy naszą obecnością, o! ? A keks sobie upiekę i zeżre sama cichaczem, ewentualnie oddam kawałek mężowi, żeby utrzymać resztę rodziny w przekonaniu, że na nic nie mam czasu, bo i po co mają wiedzieć, że trochę jednak mi go (czasu tego) zostało… Spokojnych mimo wszystko!

  3. Dla mnie święta już wiele lat temu straciły swoją magię, a odkąd się wyprowadziłam z domu rodzinnego (10 lat temu) w swoim własnym jeszcze nigdy nie ubrałam choinki. Wraz z mężem ze świątecznych zwyczajów pielęgnujemy wyłącznie obżeranie się do upadłego. Ale może to maleństwo, które pojawiło się w naszym domu w tym roku za jakiś czas zażąda sianka pod obrusem i chórów anielskich. Póki co, w tym roku cieszymy się jego brakiem obycia w tym świecie 😉

    1. a co do całej logistyki, to jutro wyruszamy z Niemiec, i jak dobrze pójdzie po 10 godz będziemy na miejscu, żeby w poniedziałek po śniadaniu wyruszyć w podróż powrotną, bo następnego dnia mąż idzie do pracy… A że rodzice męża są rozwiedzeni, to zawsze mieliśmy 3 wigilie do objeżdżenia. W tym roku się zbuntowaliśmy, i na wigilię wraz z moim tatą idziemy do teściowej, a w pierwszy dzień świąt do teścia.

  4. Odkąd wywalczyłam sobie status rodzinnego dziwaka, pielęgnuje go z każdym rokiem ? Teraz, gdy mam dzieciaki sprawdza się idealnie ? Wesołych Kochana, Wesołych!

  5. Święta z moim Lenonem trwają już od tygodnia, bo szanowny Lenon raczył się rozchorować tydzień temu. Mąż odbiera zaległy urlop i pałęta się po kątach, zamiast sobie pójść do roboty, byczy sie i odpoczywa. Także siedzimy i się kisimy w domu.
    Nie sprzątam na święta, bo codziennie i tak pierdzielnik od nowa. Od „mamo, mamo, mamo, mamo” głowa mi pęka. Dieta ścisła z okazji cukrzycy ciążowej daje mi w kość, także na święta planuję ciasto drożdżowe bez cukru i sałatkę śledziową bez majonezu, no i własny schab, a mąż i Lenon niech się nażrą u babć.Prezenty kupiłam dziś, u mnie tradycyjnie 22 grudnia! A na święta się cieszę, takie będą tylko raz.
    Wesołych świat kochani.

  6. Jabym się Poczty nie czepiała, teraz modny InPost paczkomat. Na bank zamówił InPostem, wiec jak nie będziesz mogła męża znaleźć to szukaj pod paczkomatem 😉 to jest dopiero loteria i adrenalina dojdzie/nie dojdzie….

  7. A ja lubię święta może dlatego, ze też nic nie robie tylko jadę na gotowe do rodziców i teściów ?I dobrze mi z tym☺ I czekam na prezenty, ale nie swoje tylko mojej córci ☺ Uwielbiam patrzeć na jej radość z nowych zabawek dokładnie tych które zapragnęła od Mikołaja.

  8. Święta w domu ateistki i agnostyka wyglądają tak, że jest po prostu przerwa grudniowa od pracy, z elementami, które chcemy/lubimy mieć. Choinka jest, dla dziecka, Bigos i sałatka są, jemy je tylko raz w roku. Nie ma szału zakupów, sprzątania, gotowania. Patrzę ze zdziwieniem na ludzi, którzy nagle przed Świętami muszą koniecznie wyremontować łazienkę, wymienić meble.. dlaczego teraz i nagle?
    Moja mama ateistka podobnie urządzała święta dla tradycji, dla atmosfery, dla mnie-dziecka. Mój konkubent pochodzi z katolików, ale w święta często uciekła z domu by włóczyć się po ulicach, nie chciał uczestniczyć w tym wszystkim. Moi rodzice rozwiedzeni. Raz pojechałam na wigilie do ojca… jakaś szopka, udawanie, celebrowanie, te wszystkie starsze matrony przy stole… wstałam, powiedziałam kilka szokujących rzeczy i opuściłam grono, miałam z 15 lat. Nigdy więcej.
    Syn uczestniczył w jasełkach.. przecież to przedstawienie, bajka. Zna jedna kolędę-to przecież piosenka.
    Od roku toniemy w kredytach, zdarzyło się kiedyś nieszczęście i trzeba było wziąć. Drażni mnie wszechobecny konsumpcjonizm świąteczny, te tysiące złotych wydanych na jedzenie i prezenty. U nas jedzenie podarowała mama na święta, a prezenty dla dziecka kupił przyjaciel, drugi dobry człek podarował wielkie auto po swoim dziecku.To piękne gesty. My dorośli bez prezentu.Dla mnie wartością jest że przede mną 2 dni urlopu, po nieustającej pracy bez urlopów.
    Może gdybym miała pieniądze w portfelu to bym miała inne nastawienie do świąt. Póki co muszę uczyć się by nie pragnąć niczego i nie mieć marzeń. Przynajmniej dopóki nie spłacimy ostatniego długu.. za jakieś 8 lat.
    Gdy byłam dzieckiem to nie lubiłam w święta tego całego łamania się opłatkiem, przytulania.. nieraz do obcych wujków. Z powodu historii rodzinnej mam awersję do fizycznego dotykania przez innych ludzi. Nawet przez rodzinę.
    Pracuję w handlu. Święta mam więc obowiązkowo w pracy, asortyment, klienci którzy dziś masowo życzą mi wesołych świąt. Jestem ateistką ale przecież nie wykłócam się z ludźmi by mi nie składali życzeń.. to po prostu zwyczajowe. Jedynie sama nie wysyłam nikomu, ewentualnie jak dostanę to dziękuje, jednym słowem.
    Święta są dla mnie w pewnym sensie okazją, czymś miłym, ale absolutnie odartym z otoczki religijnej. Choinka daje miły nastrój, no i podobno wymyślili ją poganie 😉

  9. Ech żesz, znowu czuję się jakbym był żywym dowodem na istnienie praw Murphy’ego…
    Zaczęło się podobnie, samochód od naprawy – roboty blacharskie, bo drzewo nie chciało ustąpić pierwszeństwa, chociąż trąbiłem…
    no i uszkodzeń jest za mało, żeby zezłomować, a za dużo, żeby zrobić samemu albo olać…
    Szczęście, że drugi akurat odebrałem od mechanika (dobrze mieć 2 samochody, zawsze jest co naprawiać…).

    Na to wszystko tuż przed świętami się pochorowaliśmy – wszyscy. Zaczęło się od ostrego zapalenia krtani u syna, potem mu przeszło na oskrzela oraz na nas – więc wszyscy mamy zapalenie oskrzeli…

    Tak więc za rok poproszę o poradnik – jak w ogóle przeżyć święta. Bo sie kiepsko zapowiada. W zeszłym roku też mielismy święta pod znakiem choróbsk, tyle ze innych. Za to włącznie z kotem, któremu na kilka dni przed wigilią raka skóry wycinali…
    Więc obawiam się, że przyszłych wiąt mozęmy nie przeżyć 😉

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.