Powrót na terapię. Konsultacje psychologiczne online – lista miejsc

Dziś o terapii, o terapii online i o powrocie na terapię mimo, że jakąś mamy na swoim koncie. Odkąd mam cokolwiek wspólnego z psychologią i psychiatrią – jako pacjentka i klientka, a nie doktor google, staram się do znudzenia przypominać, że psychiatra to lekarz jak każdy inny, a korzystanie ze wsparcia psychologa i terapeuty to żaden wstyd. Ba, zaczynam wierzyć, że takie konsultacje i „ewidencje” swojego wnętrza powinniśmy wykonywać regularnie i prewencyjnie, aby w tym zabieganym świecie nie stracić kontaktu z sobą samym i się nie pogubić.

Wróciłam na terapię mimo, że funkcjonuję prawidłowo, mam za sobą cykl ponad rocznych regularnych spotkań, przyjmuje leki, odbywam kontrolne wizyty u psychiatry, a w moim życiu nie wydarzyło się (odpukać) nic szczególnie traumatycznego.

Przymierzałam się do napisania tego tekstu odkąd tylko wyraźnie zaczęłam czuć, że to, co wydawało mi się pewne i oczywiste, zaczyna wyślizgiwać mi się z rąk. Uznałam jednak, że sam zamiar nie wystarczy – zatem tekst ukazuje się, kiedy mam za sobą pierwsze konsultacje. I zbiega się w czasie z czasem, kiedy psychiczne wsparcie jest tym, czego we wzmożonym stopniu wszyscy potrzebujemy, a nasze własne zasoby są ograniczone i wyczerpywalne.

Z racji ograniczeń związanych z kwarantanną na końcu postanowiłam zebrać dla Was linki do miejsc, gdzie terapeuci udzielają wsparcia online, jeśli zdecydujecie się na sięgnięcie po pomoc w tym szczególnie wymagającym czasie pełnym lęku. Sama korzystam z tego rodzaju formy spotkań i wybrałam ją zanim stała się w zasadzie jedyną dostępną…

Dlaczego wróciłam na terapię?

Radomska 24
Radomska 24

O tym, jakie wyzwania niesie ze sobą życie PO terapii mówiłam w TYM PODCAŚCIE – rzeczywiście twarde trzymanie się wybudowanych w czasie spotkań z terapeutą zasad bezpieczeństwa i granic jest z czasem coraz trudniejsze, bo choć my włożyliśmy masę energii we wprowadzenie zmian i egzekwowanie tego, co uznajemy dla siebie za słuszne, otoczenie się raczej nie zmienia i nie zawsze możemy odciąć się od tego co ma nas negatywny wpływ – tym bardziej, że często taki wpływ mają nasi najbliżsi, których nie możemy wywalić ze swojego życia (ale ograniczyć kontakty jak najbardziej!).

Metafora, której użyję nie jest może najlepsza, bo temat jednak poważny, ale wydaje mi się bardzo adekwatny. To jak z dietą od dietetyka.

Trafiasz do niego na etapie załamania stanem swojego ciała, życia i żywienia. Cierpi dusza, ciało, umysł i przenika to do wszystkich innych sfer. Z czasem dowiadujesz się, co doprowadziło do tego stanu rzeczy i co musisz zrobić, by to zmienić, a czego zmienić nie możesz i trzeba to zaakceptować.

Twoja determinacja rośnie, masz wsparcie, widzisz efekty, które gratyfikują poniesiony wysiłek. No ale nie możesz bez końca oczekiwać poklepywań od dietetyka. Życie toczy się dalej, a w raz nim stawiasz czoła całej masie „groźnych” dla swoich zasad ustaleń.

Nagle dobrzy znajomi nie widzą sensu w zapraszaniu Cię na piwo, bo Ty już go nie pijasz i wytykasz im ich postępowanie, bliscy nakłaniają do złamania zasad diety, bo przecież to tylko jeden raz, dwa, przecież schudłeś nic się nie stanie a nikt w około nie wdrożył zmian i to Ciebie ma za dziwaka.

Po jakimś czasie siedzenia z sałatką polaną zdrowymi olejami zaczynasz wierzyć, że to Ty jesteś dziwny, a nie wszyscy nad schabem i browarem dookoła. Tym bardziej jeśli wydają się nie wymagać pomocy – mają wagę w normie. Trudno nie uwierzyć, że to Ty jesteś wadliwym egzemplarzem.

Żelazne zasady z czasem mogą zacząć się kruszyć – bo zmienią się okoliczności: praca, partner, styl życia, stan zdrowia. I któregoś dnia budzisz się zdezorientowany – przecież miałeś jasną instrukcję, widziałeś efekty, czemu jest tak trudno?

I właśnie dla mnie zrobiło się za trudno

Potrafiłam powiedzieć NIE i pilnować swoich granic, ale zauważyłam, że nie zawsze, a raczej coraz rzadziej, a każde takie doświadczenie jest jak starcie, które muszę odchorować.

Choć w głębi duszy powtarzałam sobie, że muszę się chronić, dbać o siebie, bo jeśli zostanę pozbawiona zasobów wiary, siły to nie pomogę sobie i nie będę wsparciem dla nikogo. Ba, próbowałam uświadamiać innych, że może ulegają złym schematom i koniecznie chciałam pomóc im walczyć: z czarnowidztwem, pesymizmem, histerią, rozgrzebywaniem traum, przekonaniem o swojej beznadziejności. A to pochłaniało moją energię, czas i pozbawiało równowagi, która w końcu stała się wspomnieniem.

Nagle spotkania z innymi zaczęły kojarzyć się ze stresem i wysiłkiem, choć nie dawałam po sobie poznać ile mnie kosztują. Za każdym razem potrzebowałam kilku dni, by odzyskać pion, a z czasem czas regeneracji się wydłużał, ba, ta nie następowała, więc mimo raczej zwyczajnych okoliczności towarzyszyło mi permanentne zmęczenie i stres. A to wzbudzało złość, że sobie nie radzę mimo, że nie mam aż takich powodów by czuć się źle!

Negatywne emocje, frustracja wynikająca z ich występowania, poczucie słabości i bycia niepasującym elementem, skoro tylko ja widzę, że coś nie tak, reaguję, a cała układanka ma się, jak gdyby nigdy nic, niekoniecznie szczęśliwa.

Skoro sięgnęłam po wszelkie znane mi lub zasłyszane metody relaksu – od spacery, po wysiłek, przez suplementy uspokajające aż po leki i nie poczułam upragnionego spokoju, zaczęłam się martwić i szukać pomocy.

Kiedy rozwikłałam zagadkę problemów ze zdrowiem i do ręki dostałam diagnozę insulinooporności, problemów z cukrem oraz dokładną dietę i wytyczne, na poziomie organizmu odczułam dużą poprawę, ale…

Zorientowałam się, że towarzysząca mi niemal zawsze senność, to nie tylko problem z gospodarką cukrową, ale i metoda organizmu na radzenie sobie z gonitwą myśli i ciągłym, generowanym przez moją głowę i otoczenie stresem.

Moje mądre ciało wyciąga mi wtyczkę, żeby nie przepalić przewodów. Dlatego budzę się senna mimo przespanej nocy, koło 9 chodzę po ścianach, usypiam z córką o 20 i nie przejawiam zainteresowania czymś co lubiłam: czytaniem, oglądaniem filmów, pisaniem, tylko schowaniem się pod kołdrą. Jak tylko zaczynam myśleć o jakimś celu czy działaniu, niemal od razu powieki stają się ciężkie.

I powrót na terapię ma mi pomóc dowiedzieć się dlaczego się chowam, co mnie tak wysysa z sił witalnych i jak mogę nad tym zapanować. Odświeżyć dobre praktyki, o których zapomniałam albo wdrożyć zupełnie mi nieznane. Poznać siebie na nowo.

Bo przykleiła się do mnie łatka leniwej i wiecznie sennej, a odkrycie, że jestem przebodźcowana, zestresowana, że nie radzę sobie i organizm nie wyrabia, brzmi na razie egzotycznie.

Ponadto każdego dnia obserwuje mnie dziesiątki tysięcy par oczu, które ocenia, wytyka, rozlicza z każdego słowa i nie zna litości. Sama wybrałam taką drogę i nie chcę jej zmieniać, ale nie zdawałam sobie sprawy ze stopnia wpływu jej mrocznej strony na mnie.

Wracam po pomoc, po wsparcie, po narzędzia, po wysłuchanie – przez kogoś i mnie samą, która ciągle goni i skupia się na tym, co do zrobienia i otoczeniu, a nie sobie. Po wsparcie w walce z ciągłym poczuciem winy zamiast dumy, radości i spokoju.

Nie wstydzę się tego. I następnym razem nie zamierzam zwlekać.

Zanim trafiłam na terapię po raz pierwszy minęło wiele lat. Do powrotu dojrzewałam za wiele miesięcy. Tego czasu nikt mi nie odda, nie chcę stracić więcej!

Oto lista miejsc, które świadczą usługi psychologiczne i udzielają wsparcia online:

Nie wiem, jakie są Wasze doświadczenia w szukaniu „idealnej pomocy, ale chcę zaznaczyć, że:

  • wizyta online nie odbiega znacząco od tej w 4 oczy
  • zarówno online jak i na żywo nie zawsze udaje się „złapać kontakt” – to normalne, dajcie sobie czas i nie zrażajcie
  • zanim zdecydujecie się na wizytę „zgoglujcie” specjalistę – poczytajcie opinię, opis jego kwalifikacji, metod pracy oraz zagadnień, którymi się zajmuje, bo terapeuta uzależnień nie sprawdzi się jako psycholog dziecięcy itd.
  • mój terapeuta jest na tej liście, ale moja opinia nie jest wiążaca, tego i innych musicie „sprawdzić” sami
  • WARTO WARTO szczególnie teraz, kiedy liczba ludzi potrzebujących wsparcia będzie rosnąć, a możliwości specjalistów pozostaną ograniczone!

Oczywiście kolejne możecie dodawać w komentarzach i, jak zawsze, podzielić się swoimi odczuciami, bo po każdym takim tekście czuje się jakbym stała przed Wami na golasa. Jak się rozbierzecie trochę i zdejmiecie chociaż pancerz, będzie mi raźniej!

fot. Izabela Garbarz @bellove, Kasia Słomka @muskatie.official

32 komentarze
  1. Owocnych, zadowalających efektów zatem życzę.
    Ja po ostatnim podcaście powoli dojrzewam do terapii. Dziękuję.

  2. No dobra… zwlekam z tym juz chyba za długo, a jak mozna bez wychodzenia z domu to nie mam wymówki. Dzięki Ola! I powodzenia w Twojej walce! 🙂

  3. Ola, nie zdajesz sobie sprawy ile w ten sposób robisz dobra. Pomagasz całą sobą i dlatego że jesteś jaka jesteś. Nie zmieniaj się dla innych tylko bądź dobra dla siebie.
    Monika – DDA która zdiagnozowała się sama i dojrzewa do pójścia na terapię. W tej chwili staram się ratować za pomocą narzędzi właśnie internetowych i pomóc sobie w trudnych chwilach osobistych i tych światowych które są cholernie trudne.
    Lubię Cię.
    Trzymaj się.
    Pozdrawiam i życzę siły i zdrowia.

  4. Od roku chodzę na terapię, kilka ostatnich sesji online – i bardzo się cieszę, że jest taka możliwość, że nie zostałam bez wsparcia. Zwłaszcza teraz, kiedy walczę na pierwszej linii z tym paskudnym wirusem.
    Zadbaj o siebie, online, w cztery oczy czy jak Ci tam wygodnie, ale zadbaj.

  5. Bardzo ważny wpis Olinku ❤️ trzeba mówic o tym że terapia to żaden wstyd a walka o siebie. Również świadczę pomoc psychologiczna i wsparciową online lub obecnie nawet telefonicznie. W razie potrzeby kontakt mailowy daria.bosacka@gmail.com lub telefoniczny 697838939. Dbajmy o siebie ??

  6. Ola super, że o tym piszesz. Slucham Cię i czytam , i otworzylas mi oczy na wiele niby oczywistych spraw. Dziękuję

  7. Popieram! Byłam na terapii kilka lat temu, pomagała bardzo, na ówczesne problemy była jak magiczny lek. Ale musiałam przerwać, bo życie się zmieniło, nie miałam już czasu, czułam się dobrze. A po kilku latach zostałam mamą i jeb!, dostałam w pysk schematami z dzieciństwa, zakodowanymi w podświadomości urazami – zaczęłam to przekładać na moje dziecko. Szukałam wyjścia, robiłam „kurs” na odstresowanego rodzica, czytałam książki – pomagało na chwilę. W końcu uznałam, że albo terapia i walka o rodzinę i szczęśliwe dziecko, albo… Znalazłam, a w zasadzie ona znalazła mnie, cudowną terapeutkę, z którą pracuję online już od półtora roku! Czy jest idealnie? Nie. Czy jest lepiej? o 170 stopni. Polecam takie wyjście każdemu, zwłaszcza matkom, które mają przyczepione dziecko do cyca/nogi, że nawet siku ciężko jest iść zrobić samej, a co dopiero jechać do pobliskiego miasta na terapię face to face.

    1. Jestem w podobnej sytuacji, z tym że to będzie mój pierwszy raz i trochę się boje otworzyć puszkę pandory 🙁 podzieliłabyś się namiarem na psycholożkę?

  8. Długo się broniłam przed pójściem na terapię… właściwie na przekór bliskiej mi osobie, stwierdziłam że pójdę, bo i tak nie mam nic do stracenia. Poszłam raz, drugi i trzeci… za chwilę minie mi pół roku pracy nad sobą i uważam, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji ;).
    Choć teraz z racji sytuacji przeniosłyśmy się z terapeutką na Skype, to tak czy inaczej – warto. Ta godzina w tygodniu daje dużo, dużo więcej, niż kiedykolwiek bym uwierzyła!
    A z koleżanką, która tak samo jak ja chodzi na terapię – potrafimy czasami o niej gadać godzinami ?.

  9. Dziękuję Ci za ten wpis. Ja ciągle się zbieram i walczę z myślą” co ja sobie w ogóle myślę,przecież inni mają dużo gorzej i dają radę”. Bardzo mi pomaga to,że mówisz o tym otwarcie. Mocno tulam i dziękuję.

  10. Jestem psychologiem i od kilku lat prowadzę terapię on-line głównie z osobami mieszkającym za granicą, które mają utrudniony dostęp do specjalistów. Efekty są podobne do tych uzyskiwanych w trakcie tradycyjnej terapii. Ruch których nie są przekonani zachęcam do spróbowania. Warto

  11. Bardzo interesujący wpis! Ogarnięcie psychiki to podstawa naszego funkcjonowania. Ja mam super psychologa w postaci mojego męża, który każdego dnia stara się nauczyć mnie pozytywnego myślenia, ale coraz poważniej myślę nad rozmową ze specjalistą. Los bardzo często płata nam figle i czasem nasze zaplanowane i poukładane życie potrafi wymknąć się spod kontroli. Trzymam za Ciebie kciuki! Dobrze, że jesteś ?

  12. Czasami a nawet często bywa tak, że online łatwiej opowiadać o swoich problemach. Jestem po kilku terapiach ale najlepsza ta online (szczególnie ta pisana np na czacie-czasem tez lepiej jest napisać niz powiedzieć).
    Również w tym ciężkim czasie zastanawiam sie czy nie powrócić do Pani psycholog. Nie dość ze kwarantanna w 'samotności’ z czwórką jeszcze małych dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, to jeszcze czas po separacji a przed rozwodem.
    Wiele rzeczy staje się nie ważnych a inne ktore się wydawały mniej ważne są ważniejsze niż wcześniej.
    Powodzenia życzę

  13. Nie lubię ludzi z którymi pracuję. Korporacja. Mam przekonanie, ze otaczają mnie sami obludnicy i kłamcy. Po powrocie do domu „dostaje się” pierwszej osobie, która się nawinie.
    Nie chcę taką osobą być, bo nie lubię siebie takiej. Czy muszę się zwolnić, zeby odzyskać radość ze spotkań z ludźmi?Od dwóch miesięcy jestem na lekach uspokajających. Czy to jest pora na terapię? Nie wiem

  14. Obserwuję Cie od pół roku, a moje pierwsze spostrzeżenia ciągle się potwierdzają. Słuchałam Twoich insta story i nie mogę czasem uwierzyć, że ktoś ma tak bardzo podobne podejście do świata, ludzi i życia. Czasem czuje się tak, jakbym trafiła na bratnią duszę. I od bardzo dawna wiem, że potrzebuję terapii, powinnam na nią iść już dwa lata temu gdy postawiono mi diagnozę MS, 5 lat temu gdy zewsząd leciały kłody pod nogi też był dobry czas na to, albo 10 lat temu gdy sama zmagałam się ze swoimi słabościami… Zawsze próbowałam być „Zosią samosią”. Nigdy nie wpadłam na poradę online, ale dzięki Tobie najprawdopodobniej się na nią skuszę. Dla siebie. Ściskam Ciebie i całą Twoja rodzinę. Życzę wam dużo ciepła i uśmiechu, mimo tak trudnego na świecie czasu.
    PS. Cieszę się, że wreszcie zebrałam się do wiadomości ?

  15. Olinku, skorzystam z którejś z tych form pomocy. Jestem po wypadku samochodowym i mam problem z zasypianiem (chodzę spać późno w nocy i obecnie przy miesięcznym chorobowym wstaje też późno) odczuwam lęki. Wyleczyłam się z tego z pomocą psychologa 4 lata temu, przez wypadek wszystko do mnie wróciło jak bumerang. Dodatkowo przepracowuje od nowa jazdę autem, gdzie przed wypadkiem kochałam jezdzic, teraz czuję strach. Mam skromną nadzieję że z czasem wróci wszystko do normy.

  16. Tekst otwierający oczy ?❤️
    Mam umówioną wizytę u psychologa na 28 kwietnia..oby wirus nie pokrzyżował kolejnych planów..

  17. Pani Olu,od niedawna Pani słucham i oglądam. Bardzo Panią lubię i cenie za poruszanie ważnych tematów. Sama jestem po terapiach. U uważam że bez wsparcia osób kompetentych nie poradzilabym sobie na pewnym etapie mojego życia. Nie ma się czego wstydzić!!!! Dobrze że Pani o tym piszę…
    Życzę odnalezienia tego co się Pani zgubiło….trzymam kciuki za ws,Ustki osoby ,które w tej chwili mają problemy. Dbajmy o siebie.

  18. Ja właśnie kiedyś poszłam. Poszłam do pani psycholog, która ma najlepsze opinie na mieście. No i dlatego do niej poszłam. Ale okazało się, że nie klikło i od tego czasu nie umiem wrócić, choć bardzo powinnam bo w głowie alerty. Niemniej, wizyta u pani psycholog zdjęła pewien ciężar z moich ramion. Także, biorąc pod uwagę moje przeżycia, raczej polecam się przejść w ogóle niż czytać opinie. Cokolwiek nie potrzebujecie ; just do it.

  19. Olinek! Poruszasz ważny temat ?? Szczególnie teraz wielu psychologów i psychoterapeutów (jeśli tego wcześniej nie robiło) przechodzi na pracę zdalną. Powstala inicjatywa http://www.psychologowie-dla-spoleczenstwa.pl gdzie wielu specjalistów zaoferowało darmową pomoc online. Może to być okazja do poradzenia sobie z bieżącymi trudnościami, ale także sprawdzenia czy taka forma kontaktu w ogóle nam odpowiada. Zdrówka nam wszystkim! ❤❤

  20. Jakbym czytała o sobie. Wstaje niewyspana, kładę się z dziećmi, nic mi się nie chce. Ciągle sobie obiecuje, że nauczę się jeździć samochodem, muszę zacząć uczyć się angielskiego, będę ćwiczyć. Niestety siły i motywacji brak. Dodatkowo strach przed szukaniem pracy mnie paraliżuje. Uważam, że nie ma innego tak bezwartościowego człowieka jak ja a nawet głupiego. Dzień i noc nad tym rozmyślam. Nic nie potrafię wcześnie wyszłam za mąż i urodziłam dzieci poświęciłam się dla nich. Teraz sama cierpię. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Zero pasji, hobby. Nic mnie nie kręci ale było tak od zawsze. Moja jedyna nadzieja w terapii. Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że będę miała odwagę z niej skorzystać.

  21. Hej 🙂 Mam 24 lata i również jestem po terapii. Zakończyłam ją ok 1,5 roku temu a rok temu przestałam brak leki. Wtedy obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę sobie na powrót do tamtego stanu. Było dobrze. Nie super, ale dobrze. Jednak coś zaczynało się dziać. Zaczynałam znowu tracić nad sobą kontrolę i wtedy musiałam się przyznać „muszę wrócić na terapie”. Mieszkałam już wtedy w innym mieście więc było mi znacznie trudniej. Do tego doszło mnóstwo zobowiązań. Nie znałam nikogo dobrego, ale poszłam do pewnej osoby z polecenia. Byłam już u Niej kilka razy ale nadal „nie kliknęło” pomiędzy nami. Obecnie jest kwarantanna. Nie ma wizyt a ja się zastanawiam jak to rozwiązać. Co dalej. Długo myślałam, że znowu jestem słaba. Ale w pewnym momencie poczułam, że skoro chcę wrócić na terapie, to nie jest to oznaka słabości ale właśnie odwagi i mądrości, że chcę nad sobą pracować i nie zaprzepaścić tych lat pracy. Pozdrawiam Cie Olu i życzę powodzenia!!!! Jesteś totalnie SUPER i trzymam kciuki za Ciebie i Twoją rodzinkę 🙂 🙂 🙂

  22. Z sennością mam tak samo, zwłąszcza, gdy mam coś pilnego, stresującego do zrobienia. W rezultacie odpadam, i jestem nieprzygotowany. I o dziwo, w jakiejś części przypadków, wychodzi na lepsze. Jak w rosyjskim powiedzeniu 'szto ne djejotsa, eto k lutszemu’ – 'co się nie dzieje, to ku lepszemu’.
    Ból przeżywania nadaje głębszy sens Twojemu istnieniu. Ponoć Bóg szczególnie miłuje tych, co się umartwiaja. Nasze społeczeństwo jest wybitnie zakompleksione i tchórzowskie, i nie toleruje 'odmieńców’, bo prymitywną grupę zawsze trzyma w kupie taka atawistyczna kontra 'my vs ten inny’. Obserwuję to od czasów wczesnoszkolnych. Jednak z wiekiem coraz łatwiej jest byc sobą. Na tym właśnie polega dojrzałość i szacunek do samego/samej siebie – oczywiście przy zachowaniu zasad kultury, tzn. w myśl zasady, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego. Tzn. moja swoboda w zachowaniu nie powinna żenowac innych (obiektywnie).

  23. Ola, mega się cieszę, że podejmujesz ten temat. Zwłaszcza teraz, „w czasach zarazy”. To jest bardzo trudny czas, bo niby niebezpieczeństwo, ale sklepy nadal działają, niby bomby nie świszczą nad głowami, ale ludzie umierają. A drugiego człowieka władze sugerują, żeby traktować jako potencjalne zagrożenie. Właśnie teraz to, jak się czujemy, co myślimy, jest JESZCZE BARDZIEJ WAŻNE niż na co dzień. Bo od tego zależy, czy nie wpadniemy w pętlę strachu, czy będziemy w stanie znaleźć coś pozytywnego w naszej codzienności. A odnośnie granic – czy np. będziemy w stanie przypilnować siebie z ilością czasu poświęcanego na czytaniu portali informacyjnych. Dołączam swoją stronę jako kolejną przestrzeń, gdzie można znaleźć wsparcie: jestem terapeutką i trenerką inteligencji emocjonalnej. Niech wieść się niesie <3

  24. obecny czas niestety jest trudny… wiele osób będzie w psychicznym dole o ile już nie jest… ale nie ma się co dziwić bo sytuacja naprawdę nie jest łatwa i trudno cokolwiek przewidzieć i nastawić się, że niebawem będzie lepiej. ale trzymajmy się i zdrowia!

  25. Ola,
    Dzięki za tekst. Nic nie dzieje się bez znaczenia. O książce dowiedziałam się wczoraj, od rana grzebałam w necie a dzisiejszy podcast „Co po terapii?” był tym właściwym, który dał mi możliwość przeżycia sytuacji popołudniowej. od 3 lat na terapii psychodynamicznej, cały mały świat przeciwko mnie. No bo jak ?Ula, która stawia granice? i nie jest już taka jak była przez 25 lat małżeństwa? i teraz ten tekst, to tak jakbym czytała o sobie, dokładnie słowo w słowo.
    Dzięki za tego kopniaka, dzięki za pokazanie, że nie zwariowałam, dzięki za siłę, tą zewnętrzną, bop wewnętrznie i tak przechoruje ale może już lżej….

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.