Obrzydliwe bachory!

bachory

Bachory.

One są wszędzie. Nie tylko dlatego, że mają rąbnięte matki, które zalewają internet relacjami z ich życia i fotografiami każdego wyrazu twarzy.  Są w każdej rozmowie o przyszłości z babcią, w każdym markecie, na każdym chodniku, niemal w każdym domu.  Nie możesz spokojnie wyjść, żeby bachora nie spotkać.

W markecie nie pozwoli Ci zrobić zakupów,
w knajpie zjeść w ciszy. Istna plaga.
Żeby chociaż w pracy mógł człowiek odetchnąć, ale nie.

W pracy są rodzice bachorów, a wraz nimi trudne sprawy- ząbkowania, katarki i inne bzdety. O ile oczywiście do pracy dotrą, bo wiadomo, że bachory nie dość, że uciążliwe, to jeszcze chorują, a człowiek musi za to beknąć, bo przecież ktoś robotę rodzica za niego odwali, kiedy ten w domu z dzieckiem siedzi, tak?

A niech sobie ludzie mają, wolny kraj przecież, ale czy muszą się tak z tym na każdym kroku obnosić? Zabierać ze sobą wszędzie, wpychać z tymi wózkami, chustami, tym gadaniem , w którym mózg wypleniają zdrobnienia? Dyskretniej się nie da? Karmią to gdzie popadnie tymi cyckami ostentacyjnie na widok publiczny wywalonymi, zamiast jakoś tak dyskretniej, intymniej, bez zniesmaczonych gapiów zrobić swoje. A to nie wszystko!

Bachora się trzeba bać. Z bachorami nie ma żartów. Bo bachor dorośnie.

I będzie może też wtedy chciał w markecie zrobić zakupy,w knajpie zjeść w ciszy i odpocząć w pracy. Nie odwalać roboty za bezużytecznego starucha, nie znosić starego próchna i jego bzdet o reumatyzmie, stawach i zanikach pamięci. Boże, no niech się ludzie starzeją, wolny kraj przecież, ale może nie będą musieć się ze swoją starością obnosić?! Niech się starzeją i mlaskają dyskretniej! I niech się bachorów boją!

Bachor kiedyś się zemści. Bez szacunku i cienia empatii. Bo niby gdzie ma się jej nauczyć?

17 komentarzy
  1. Dobre. Domyślam się, że jako młoda matka masz powyżej uszu wysłuchiwania, że bachory tu, bachory tam, zamknąć restauracje przed bachorami i ich ostentacyjnie wywalającymi cyce obrzydliwymi matkami. Absurd. Zaiste, to nie jest kraj ani dla młodych, ani dla starych ludzi.
    Myślę sobie, że problemem nie jest w żadnym wypadku „bachoryzm”, bo dziecko to dziecko – kieruje się instynktami, chce wszystko, co lubi teraz, zaraz natychmiast. Takie są dzieci, tacy byliśmy wszyscy (lub jesteśmy, jeśli na pewnym etapie rodzice nas nie poskromili). Problemem jest we „wszystko pode mnie-izmie”. Świat powinien podporządkować się mnie, władcy swoich majtek, a wszystko, co w jakikolwiek sposób zakłóca mój obraz idealnej przestrzeni powinno zniknąć. Postawa mnóstwa ludzi, tak młodszych, jak i starszych, matek, ojców i samych dzieci. Jakoś mam wrażenie, że zasady współżycia społecznego to nie tylko ustępowanie miejsca w tramwaju, mówienie dzień dobry czy nie rozmawianie o zawartości pieluch w miejscach publicznych ale też okazanie zrozumienia dla tych, których sytuacja życiowa różni się od naszej. Sarkanie na rodziców jakoś zawsze w złym guście. W końcu temu sarkającemu też ktoś kiedyś zadek mył i zakichany nos wycierał.

  2. O to to. Ile razy obserwuję mojego dziadka i z nim gadam, tylekroć przypominam sobie, że i mnie, każdego z nas ta starość dosięgnie. Każdy z nas był „bachorem”, a i przyjdzie czas na „próchno”. Smutne to, jak krótkowzroczny człowiek jest, ja też zdaję sobie z tego sprawę…

  3. Z mojego doświadczenia jakoś takoś wynika, że każdy kto tak „bachorował” na lewo i prawo wraz z pojawieniem się własnego dziecięcia mocno pokornieje. Idealny przykład o punkcie widzenia i punkcie siedzenia.

    1. Nie powiedziałbym, że pokornieje. Raczej wylatują im z głowy te teksty i sami zaczynaja zamęczac wszystkich historiami o swoich bachorach, z reguły bez jakiejś większej refleksji.

  4. Znam z doświadczenia te komentarze półgębkiem, syki, albo mordercze spojrzenia. W Polsce i w ogóle byłych demoludach dzieci nie są lubiane w przestrzeni publicznej. Na restauracje, jak jestem w nastroju bojowym, mam tekst jeden: muszą jeść, żeby miały siłę tyrać na pani/pana emeryturę. Zazwyczaj wystarcza 🙂

  5. W tym kraju trzeba być młodym, zdrowym i jeszcze mniej lub bardziej atrakcyjnym… Jak tak przyjeżdżam do mojego ukochanego, bez zgryzliwosci, kraju to widziałam to czasami, że problem w knajpie, że karmić piersią to brak manier, nawet jeżeli ma się prawie namiot zarzucony, no i dziecko zawsze za głośno i zawsze go za pełno. Dziecko musi być w wózku, albo związane i zakneblowane, coby nikomu nie przeszkadzało. Jeszcze w samolocie moje dziecko jako jedyne nie siedziało, tylko stało na siedzeniu, chciało z wszystkimi naokoło pogadać, pokazać swoje ukochane zabawki, zgroza… Inne polskie dzieci się słuchały rodziców i siedziały grzecznie na czterech literach, albo wyły i siedziały, bo miały prykaz coby się nie ruszać, a za to ciastko, albo i trzy ciastka i cola z dużą ilością cukru . Cóż mnie jako matke ewidentnie pobyt zagranica skrzywił. Trudno, nie mam z tym problemu…

    1. nie przyszlo ci do glowy moze, ze ludzi najzwyczajniej w swiecie takie zachowania moga denerwowac? dziecko glosno gadajace, zawracajace glowe obcym, pokazujace zabawki, stojace na siedzeniu, opowiadajace cos, co w mniemaniu rodzicow jest rozkoszne, slodkie i urocze – a mniemaniu osob, dla ktorych jest to obce dziecko – irytujace? z ciekawosci pytam po prostu

      we wszystkich tych zachowaniach sa skrajnosci niestety, samo karmienie piersia w restauracji – mnie to nie przeszkadza, wiadomo – nakarmic dziecko trzeba, ale kiedy kobieta robi z tego przedstawienie, siedzac przy stoliku na srodku sali, a mama i tesciowa ujadaja bez przerwy przez pol godziny „o jak sobie slodko je” albo „ojoj ulalo sie”, to w jakich kategoria to rozpatrujemy? rozkoszna scena rodzajowa czy brak manier?

      wiekszosc ludzi nie jest zgryzliwych bez powodu, a wiekszosc matek, ktorego dopiero co urodzily dziecko, ma budyn w mozgu niestety

  6. Problem w tym, że w Polsce ludzie nie znają umiaru… Potrzebne są kawiarnie, restauracje itp. przyjazne rodzicom i małym dzieciom, ale potrzebne są też tzw. child-free zones, żeby właśnie móc zjeść w ciszy i spokoju. Czy naprawdę nie da się pogodzić jednego z drugim?? Wizyta w restauracji to dla wielu osób spory wydatek i być może nie mają ochoty spędzić jej przy akompaniamencie czyjegoś płaczu czy krzyku. Rozumiem potrzeby młodych rodziców, którzy nie chcą czuć się wyłączeni z przestrzeni publicznej, ale to jeszcze nie znaczy, że powinni pchać się dosłownie wszędzie. A traktowanie siebie i swoich dzieci jako pępka świata też dobitnie świadczy o braku empatii.

  7. Obecnie jestem mamą kilku miesięcznego bobasa. I powiem wam że się zgadzam w pewnych kwestiach. My jak już planujemy wyjście do restauracji to przed wyjściem z domu karmię Martę i ją przewijam. Marta zasypia w drodze do, wiec mamy spokój by zjeść a przy okazji nie narazić się innym co to by chcieli zjeść w spokoju i ciszy. A w sytuacjach „awaryjnych” (zdażyły się z dwa razy) idę do samochodu ustawionego w najdalszym miejscu na parkingu i nie narażając się na wymowne spojrzenia ludzi wyciągam pierś i karmię. Wszystko jest do opanowania. Tylko trzeba chcieć.

    1. Zana, szczerze? Do najdalej oddalonego samochodu? To mnie przeraża. Mam nadzieję, że jeszcze po prostu sama się krępujesz i im większy będzie bobas, tym mocniej wyluzujesz i wyjście dor estauracji przestanie być inżynieryjnym planem, a swobodnym,normalnym wypadem na luzie. B teraz maluch ma spore drzemki, ale dzieci bywają nieprzewidywalne pod względem funkcjonowania. Uśmiechnij się, masz zajebiste cycki, które odwalają mega fantastyczną robotę, zasługujesz na obiad na mieście jak rasowa gwiazda, bo robisz więcej dobrego i fajnego niż ona. Nie możesz się tak przejmować tym,co ludzie powiedzą o cycku. Ludzie zawsze będą gadać.A Ty, Twój cyc, karmienie i dziecko ZAWSZE będziecie zajebiste i ponad to.

      1. Masz rację. Moje cycki robią dużo, ale jeszcze się krępuje. Ale tylko przy obcych. Reszta znajomych mi osób i rodzina musi zaakceptować że mój Skarb jest głodny.
        A co do krempowania się to jest to zabawna sytuacja bo latem korzystam ile mogę na plaży naturystów (pytanie tylko czy w tym roku również będzie mi dane opalać się w stroju Ewy :-P) Dopiero sobie uświadomiłam jak irracjonalne jest moje podejście do kwestii karmienia. Dzięki Radomska

  8. Ja dzieci nie lubię,poza tym mam już dość słuchania o dzieciach siostry:-/
    Nic innego nie słyszę jak też powinnaś mieć dzieci,ale nie chcę.
    Wystarczy że powiem że nie lubię czy nie chcę zaraz foch.
    Zastanawiam się dlaczego tak ludzie bronią tych bachorów.

  9. Bachory sa okropne, a rodziny z nimi tez. Jakies klany tarasujace chodnik i rozpuszczone przez rządzących. Na swoja emeryturę zapracuje sama i niczyjego bachora do tego nie potrzebuję. Jak bede starsza to będę miała gdzieś co ktoś o mnie powie, bo nie zwracam uwagi na czyjeś komentarze, i zawsze znajdzie sie mnóstwo ludzii, którzy mnie polubią. Rodziny z bachorami pincet plus myślą w Polsce, że wszystko im wolno i same, powtarzam same, są nieprzyjaznie nastawione do obcych. Albo sie popisuja, jak te dziewuchy, co wsiadaja z wozkiem i bombelkiem do tramwaju i popatruja spod oka, czy na nie patrzę. Bachorom i madkom stop!!!

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.