Czy lektura może zmienić życie? Książka „Obsesja piękna” Renee Engeln

W tym systemie nie grało mi coś od zawsze, ale nie do końca potrafiłam to nazwać. Dlaczego, kiedy odwiedzam babcię raz na jakiś czas, jej pierwsze słowa dotyczą tego, czy schudłam? Dlaczego w 8/10 przypadkach witamy się ze sobą wytartym „ładnie wyglądasz”,  a mimo pozytywnych intencji mnie to uwierało?

Dlaczego za każdym razem, kiedy wrzucałam do internetu jakiś filmik, to krytyczne uwagi tylko w ułamku dotyczyły treści, a większość  – wagi, okularów, cycków? Czemu lwia część pozytywnych również dotyczyła wyglądu, chociaż mówiłam o zupełnie innych rzeczach?

Od dzieciństwa czułam dyskomfort oglądając wybory Miss – i to nie tylko dlatego, że miałam uwagi co do tego, jaka jestem i porównywałam się z paniami z wybiegu. Bardziej nie mogłam zrozumieć, czemu one sobie to robią – pozwalają się mierzyć, przebierać, paradują z szerokimi uśmiechami przed tysiącami gapiów, którzy analizują, czy mają dość zgrabne nogi, wydatne piersi i ładną buzię. Niby był tam jakiś fragment o zbawianiu świata i „moją pasją jest wolontariat i prawa zwierząt”, ale tytuł najpiękniejszej nie nawiązuje do żadnych osiągnięć.

To tylko przykład. Tych puzzli przez całe życie było mnóstwo, a lwią część życia pochłonęły mi kompleksy, obsesje i przekonania, że wygląd wyznacza to, kim jestem. W dużej mierze to smutna prawda, ale skoro się na to nie zgadzam i w czasie dyskusji tak ochoczo ludzie przyznają, że to ich wkurwia, czemu to się nie zmienia i czemu kobiety, korzystając z coraz większej wolności, niezależności w sensie lifestyle, mogące już działać, być podmiotem rzeczywistości, tak ochoczo wybierają rolę przedmiotu, a potem poświęcają jej swój czas, pieniądze, zdrowie, życie?

.
W podobaniu się nie ma nic złego. W dbaniu o siebie także – to przecież także wyraz troski i sympatii. Jednak gdybym zapytała, czy mając do wyboru, kupno podkładu, który się kończy, a odbycie wizyty u ginekologa, niepokojąca część z nas wybrałaby to pierwsze, sądząc, że lekarz poczeka, nie pali się, bo  brak makijażu widać od razu. Wiem, że zaprzeczycie. Tyle, że podkład pewnie w kosmetyczce obecny, a aktualna cytologia niekoniecznie. Szach mat.

Problem polega też na stawianiu granic – i one dla każdego z nas będą gdzie indziej.
Jednej wystarczy tusz i umycie włosów, inna nie wyruszy z domu bez pożądanego konturowania i starannego wyprostowania włosów, jeszcze inna każda wyjście traktuje jak spacer po wybiegu, a kolejna postawi na dresy – stawiając tym samym na komfort albo kompleksy. Problem jest jednak złożony.

Doba ma 24h. A uprzedmiotawiane kobiety, którym wmówiło się przekonało i które podtrzymują ten mit, że mogą już działać coraz więcej, ale muszą przy tym odpowiednio, czytaj: atrakcyjnie wyglądać to cholernie czasochłonna presja. I oczekiwania,  w dużej mierze wdrukowane i zinternalizowane jako własne, którym całe życie chcemy sprostać.

Wewnętrzne lustro

System jest na tyle skuteczny,  że nie wymaga  bezpośrednich komentarzy z zewnątrz. Wewnętrzne lustro zostało wgrane w nas. I odwrócenie się od niego po to, by odnaleźć co nas spełnia, pozwala się realizować, uszczęśliwia, daje wolność spokój i poczucie bycia wartościowym jest cholernie trudne i nawet najbardziej świadomej jednostce zdarza się zaplątać i ulec złudzeniu, że to, jak wygląda, jest ważniejsze lub równoznaczne z tym kim jest.

Na książkę „Obsesja piękna” trafiłam przypadkowo w grudniu. Zaintrygował mnie wywiad z jej autorką i kilka tez, które wzbudziły moją wątpliwość – bo jaką krzywdę może wyrządzać kobiecie to, że ktoś skomplementuje jej wygląd?!

Lektura wbiła mnie w fotel i nie raz sprawiła, że zaczęłam ryczeć. A jeśli bywacie tu czasem, nie muszę Cię przekonywać, że można założyć, że do kwestii wyglądania mam dystans: nie jara mnie świat kosmetyków, testowania produktów, ciągłego kupowania i zmieniania w sobie czegoś, domalowywania  i doklejania. Zostanie mamą przyniosło  mi także ukojenie w postaci większego szacunku do swojego ciała i tego, co mu zawdzięczam, a nie jak wygląda. Wydawać by się mogło, że dogadałam się ze sobą, trzymam sztamę, ale…

Lektura otworzyła oczy bardzo szeroko. Przypomniała wszystkie sytuacje w których pozwoliłam na to, by wygląd mnie ograniczył. Odebrał mi radość. Wyznaczył to, jak się czuję.
Od banalnych – takich jak wszystkie imprezy na których byłam przejęta tym, że jestem nie dość atrakcyjna, by się komuś spodobać i analizowałam to, zamiast się bawić.
Przez ważniejsze – jak zakodowanie sobie, że mam do zaoferowania „co najwyżej” charakter i nigdy nikt po prostu się we mnie nie zakocha, jeśli nie udowodnię mu, że warto – choć dziś wiem, że to próżne, odebrało radość ze szczenięcych lat zbyt wiele razy.
Po takie do których wstyd mi się przyznać nawet przed sobą samą – od zaburzeń zdrowotnych po zastanawianie się przed wyjazdem do Brukseli, gdzie miałam reprezentować polską blogosferę, czy zdążę zrobić paznokcie i w co się ubiorę, żeby wyglądać atrakcyjnie, choć miałam dyskutować o przyszłości planety, a nie kandydować na Miss Unii.

Autorka dokonała ze swoim zespołem badawczym czegoś karkołomnego – to nie kolejny poradnik napisany przez kogoś, kto się przewrócił, wstał zobaczył, że jest ekstra i przekonuje o tym mnie i Ciebie. To kobyłka napisana na rozległej analizie materiałów, źródeł, wywiadów i badań z którymi nie sposób dyskutować, nawet jeśli czytając ten tekst masz ochotę napisać coś w stylu „ale Radomska tak było zawsze” lub „same na to nie pozwalajmy, nie pozwalajmy i kropka” lub „co złego w byciu sexy, nie przesadzaj”!!! Chylę czoła za rozmach, stworzenie narzędzi badawczych, przeprowadzenie eksperymentów, badań i wywiadów oraz rozległą analizę źródeł, a nawet sceptyczne Panie, które uwielbiają się po prostu podobać, zachęcam do lektury. I uważam, że książka powinna znaleźć się w kanonie lektur i być obowiązkowa dla każdej dziewczynki, której skupienie na wyglądzie odbierze radość życia.

Lektura książki jest przygnębiająca i tak potrzebna, że brak mi słów. I nie ma nic wspólnego z kampaniami pt. jesteś piękna taka jesteś, a raczej – nie jesteś od wyglądania i bycia ocenianą, także przez siebie. Bo pogoń za tych pięknem determinuje ogromną część naszego życia i zużywa pokłady absurdalnej energii.

Chude martwią się o to, że są za chude i słuchają, że są wieszakami, grubym ciągle przypomina się, jaki noszą rozmiar i co się z tym wiąże jakby nie wiedzieli, a pięknych nienawidzą wszyscy, przypisując im winę za swoje frustracje i niepowodzenia, odbierając im paradoksalnie możliwość docenienia, że mają coś, czego tak wszyscy pragną.

***
Podobnie jak autorka, wierzę, że kobiety mają ogromną moc sprawczą, siłę i możliwości, by zmieniać świat i działać. Nic się jednak nie wydarzy, jeżeli utkniemy przed tym lustrem, zastanawiając się, czy jesteśmy dość ładne, by nas lubić, dość szczupłe, by być atrakcyjne, dość zgrabne, by być szczęśliwe.
Chciałabym z całego serca zachęcić Cię do tej lektury – choć wiem, że książkę trudniej dostać i sama napiszę do wydawnictwa w sprawie dodruku, byś miała do niej dostęp.  Chciałabym, żebyś zapłakała ze mną, nad wszystkimi chwilami, którymi pogoń i obsesja Ci zabrała i żebyśmy razem spróbowały rozbić to jebane lustro. Jak?

Autorka podaje przykłady i daje wskazówki.

Podstawą jest zobaczenie w sobie możliwości, a nie rzeczy. Nawet najbardziej niespełniające standardów ciała dają nam więcej, niż wielu się śniło: dzięki, być może niezgrabnym nogom, możesz iść gdzie chcesz, a z punktu widzenia szczytu, ich symetria jest gówno ważna. A na pewno blednie w cieniu widoków ze szczytu.

Piszecie do mnie wielokrotnie, że mam ten luz i dystans i jak to się stało, a ja zamieram ze strachu o moją córkę, czytając wiadomość młodej mamy, która tydzień wcześniej wydała na świat nowe życie i martwi się tym, że nienawidzi swojego ciała.

Ciała, które pozwoliło przeżyć jej kawał czasu, zdobyć doświadczenia, zobaczyć i doświadczyć. Dało radę chronić nowe życie i wydać je na świat, wykonało katorżniczy wysiłek i wiele przed nim, bo rola mamy jest wymagająca, a po tym wszystkim, co dało, czego umożliwiło, słyszy tylko, że jest niedoskonałe, nie takie, brzydsze, grubsze, wymykające się spod kontroli.

Ja wiem, że na zdjęciach młodych mam nie widać obolałego krocza i krwi, może nie ma nic złego w upiększaniu rzeczywistości, ale jest w stawianiu akcentów tam, gdzie wybrzmieć nie powinny, a jeśli już, to szeptem.

Chcę do Was apelować, prosić, błagać nawet – bądźcie dla siebie dobre – siebie samych i nawzajem. Jak dla dziecka, które wzbudza w Was czułość sympatię, troskę. Czy jemu też, powtarzałybyście, że jest za brzydkie, by spełniać marzenia? Opluwałybyście, gdy się przewróci i skupiały tylko na tym co złe?
Moja córka ma 5 lat. Ciało jeszcze jej nie ogranicza. Jeszcze wprost nie usłyszała czegoś przykrego, co mogłoby wryć jej się w pamięć i zaważyć na tym, kim będzie. Na razie ma nogi do skakania i biegu, ręce do rysowania i pojmowania nowych rzeczy, oczy od podziwiania i brzuch do całowania przez mamę, która tak ją kocha i się martwi.

Wiem,  że ten tekst to nie recenzja – ale chciałam uniknąć narzucania Wam swojej perspektywy, bo konfrontacja z kilkoma osobami, które już ją czytały widzę, że każdy dostrzega w niej coś innego. Lektura składa się z 5 części:

  • w pierwszej wyjaśnia na czym polega i w czym przejawia się obsesja piękna i uprzedmiotowienie
  • w drugiej jak owa obsesja wpływa na nasze życie
  • w trzeciej: jak tą spiralę nakręcają media
  • w czwartej: analizuje dlaczego odruchowo stosowane metody walki jak afirmacja, body positive, kampanie itd.. są nieskuteczne
  •  i nareszcie w piątej: daje namacalne, praktyczne wskazówki, jak z ową obsesją walczyć.

Wszystko to zostało poparte dogłębną analizą, wywiadami, których fragmenty również są przytaczane oraz badaniami psychologicznymi na reprezentatywnych grupach kobiet z wykorzystaniem specjalnie stworzonych do tego celu narzędzi i metod pomiaru.
Dla mnie to jedna z najważniejszych książek w moim życiu, którą pragnęłabym  wręczyć każdej kobiecie Nie tylko z troski.

Wzrost mojej świadomości potęguje dyskomfort, którego sama nie zlikwiduje, bo musimy działać wspólnie… Po mojej rekomendacji na Instagramie książka niemal zniknęła z sieci. Bez problemu możecie ją jednak kupić w wersji papierowej w większości stacjonarnych księgarni oraz online w formie e-booka. Wersje papierowe online udało mi się znaleźć:

Jeśli chodzi o wersję e-book, to dostęp do niej jest dużo łatwiejszy i tu nie powinniście mieć problemu w wielu księgarniach internetowych. Szukajcie, bo warto. I nie, nie dostanę nawet złotówki za rekomendację, ale wierzę, że zawartość lektury jest cenniejsza niż złoto.

Z niecierpliwością czekam na Wasze wrażenia po lekturze!

47 komentarzy
    1. Ostatnio mało co mnie wzrusza ale też mam córkę i przeryczałam cały artykuł juz mam strach czytac ksiazke

  1. Książkę przeczytałam jednym tchem i na pewno wrócę do niej za jakiś czas. Postaram się zachęcić moje córki, jak już się nauczą czytać, do lektury tej książki. Jednocześnie uważam, że mężczyźni również powinni ją przeczytać. Pracuję w środowisku, w którym jest około 85% mężczyzn i to w jaki sposób wypowiadają się o wyglądzie kobiet zawsze powodowało u mnie wściekłość i smutek (szczególnie kiedy w negatywny sposób komentowali sylwetki kobiet ode mnie szczuplejszych). Możliwe, że część z nich dostrzegłaby jaką krzywdę wyrządzają takim wypowiadaniem się na temat innych osób.

    1. Zapomniałam dodać ? dwa dni temu moja 3,5 letnia córka powiedziała do mnie: „Mama ja nie muszę być ładna, chcę być szczęśliwa”…

  2. Dla mnie to nie odkrycie Ameryki, może to kwestia wychowania, może podejścia do życia. Oczywiście cieszę się że uświadamiasz , że masz swój udział ale nie łudzmy się . Wszyscy lubimy patrzeć na ładne rzeczy , ludzi ,nikt nie zatrudni brzydkiej modelki, ale wszystko zależy od nas by dystans wpoić naszym dzieciom. Pozdrawiam i nie odbierac tego kom. Jako hejt czy coś .

    1. Mnie bardzo cieszy twój komentarz 🙂 sama jestem bliżej dystansu po prostu…mam żałobę po straconym w przyszłości czasie..

    2. A mnie intryguje to „brzydkiej modelki”. Potrafię docenić kobiece piękno- i tak jak nie powinno się-to mam swój typ urody czy kobiecej czy męskiej. I nie tyczy się on niczego innego niż urody. Jeśli chodzi o modelki to moim zdaniem jednak jest duża ilość, które nie są „ładne ” . One są unikatowe. Inne od kanonów instagirls czy jak to tam. Moga mieć odstające uszy, pierdyliard piegów i mega odstające kolana A w dupie kim kardashian kręcić hula hopem. Albo w drugą stronę. Nie ma brzydkich ludzi. Oni się różnią. Tyle. Najgorsze, że terazniejsze piękno to kopiuj wklej. Bo ja szczerze wiele twarzy już nie rozróżniam

  3. Dorzuciłam tą książkę siostrze do prezentów pod choinkę, zachęcona Twoimi opisami. Sama jej nie czytałam jeszcze, ale nie wiem dlaczego mocno miałam ją w głowie oglądając w telewizji występy sylwestrowe i patrząc na liczne kobiety artystki, które mimo zimna paradowały w mocno wydekoldowanych sukniach. Od samego patrzenia robiło mi się zimno. Czy w ciepłych ciuszkach śpiewałyby czy tańczyły gorzej? Czy za cenę wyglądu warto narażać zdrowie? Na ulicy też widać zwłaszcza młode osoby – najczęściej kobiety, dla których ładny wygląd znaczy więcej niż rozsądek. A to czubek góry lodowej.
    Olinku trzymaj tak dalej, oby jak najwięcej osób nauczyło się patrzeć dobrymi oczami na siebie samego. Pozdrawiam i obiecuję, że przeczytam „Obsesję piękna” .

    1. Na pewno śpiewałyby gorzej – przecież leciały z playbacku, z najlepszego możliwego nagrania stworzonego w studiu 😉

  4. Mam e-book, jestem w trakcie czytania. Kupiłam też przyjaciółce na 30. urodziny.
    Póki co najbardziej zabolało mnie uzmysłowienie sobie, jak wiele czasu, pieniędzy, ale przede wszystkim przestrzeni umysłowej kradnie nam to pieprzone lustro.

  5. Na pewno ja kupię, przeczytam i zachowam bo być może przyda mi się w przyszłości. Mam dwie córki z którymi pewnie kiedyś będę przeprowadzać podobne dyskusje. Na razie im mówię ze są piękne i mądre. Dlatego ze są i dlatego ze mi nikt tego nie mówił jak byłam mała przez co moje poczucie własnej wartości zostawia wiele do życzenia.

  6. Książki jeszcze nie mam. Czekam na dodruk. Kupię ją jednak na pewno i to w formie papierowej bo przypuszczam że będziemy do niej wracać.
    ” Będziemy” bo jestem mamą nastolatki która patrząc w lustro cierpi.
    Ja mam 43 lata i uważam że z tematem wyglądu i upływającego czasu radzę sobie całkiem dobrze.
    Tym bardziej czuję się bezsilna gdy mimo mojej postawy, rozmów, wsparcia moja Ukochana Córka cierpi patrząc w lustro. Zamiast cieszyć się i korzystać z życia. To rozdziera mi serce i wyć się chce!
    Nie oczekuję wiele. Jeśli jednak za jakiś czas popatrzy na siebie z wyrozumiałością, uzna że wygląd nie stanowi o jej wartości to będzie to nasz Mount Everest!
    Może nawet kiedyś przyzna że są także inne osoby poza rodziną które uważają że „wyglądanie” to absolutnie nie najważniejsza rzecz na świecie!

    Ps. To naprawdę trzeba być Radomską i poruszyć tak istotny temat by zmotywować w internetach tak biernego użytkownika jak ja.
    Brawo Radomska! Bądź sobą i rób swoje !

  7. Jesteś ode mnie młodsza, a tak wiele mi pokazujesz. Wręcz wydaje mi się, że jesteś ode mnie o wiele dojrzalsza. Poruszasz to wszystko co chodzi mi po głowie ale nigdy o tym nie mówię. Bo się wstydzę; bo nie wypada; bo nikogo to nie obchodzi. Zaczęłam od Ciebie bo musiałam wręcz Ci „posłodzić ” ale w kontekście książki, którą polecasz, a ja za chwilę będę zamawiać… Zmieniłam ostatnio swoje życie. Obce miasto, były obecny, zmiana klimatu- żeby nic nam nie przeszkodziło zacząć od nowa dla córki. Nie w tym rzecz. Lubię „wracać do siebie”. Tutaj: nowi ludzie, sąsiedzi, Pani w sklepie itd A ja w dresie, nieumalowana, z wrodzonym bejbifejsem gdzie piwko tylko kupuje jak mam dowód przy sobie. Pytają, chociaż widzą zmarszczki a gówniak przy mnie pyta mamo czy mogę…
    Jak jadę tam
    Pełen make-up bo…
    Pani w żabce o 7 rano mówiła „O jaka niewyspana „;
    Przy wyjściu z psem na pole wszyscy pytali się czy wszystko ok, czy mam jakiś problem;
    Nawet mama widząc mnie bez makeup pytała czy nie jestem chora.
    Tak bardzo wszystkich przyzwyczaiłam do podkładu zasłaniającego pryszcze, do tuszu który robił czarne z jasnych rzęs, a przede wszystkim do kreski na powiece, że bez tego nawet będąc pełną energii i zdrowia mogłam udawać czasami kogoś kto jest w ostatecznym stadium grypy czy czegoś tam A wszyscy wierzyli.
    Pozdrowionka dla wszystkich

  8. Kurczę, w moim domu nigdy nie wartościowało się kobiet przez pryzmat wyglądu, dużo częściej słyszałam, że jestem mądra, ambitna albo zdolna niż po prostu ładna. Ale… wygląd w pewnym momencie stał się dla mnie najważniejszym aspektem mojego istnienia. Teraz wspominam to ze smutkiem, ale do dziś pamiętam gdy w wieku 11 lat usłyszałam od kolegi (którego imienia ani twarzy nie pamiętam, ale słowa już bardzo dokładnie) że mam grube nogi. Najmniej istotne w tej historii jest to, że byłam bardzo szczupła, ale miałam umięśnione nogi przez treningi sportowe. Przez te kilka słów wstydziłam się chodzić w spódniczkach i sukienkach przez kilka lat (!), a od tego momentu zaczęłam zwracać uwagę na swoje ciało – oczywiście z bardzo negatywnym nastawieniem. Byłam w pewnym momencie o krok od zaburzeń odżywiania… Dziś, po prawie 15 latach, jako dorosła kobieta uczę się doceniać swoje ciało, ale nie dlatego, że jest ładne, tylko silne i pozwala mi robić tak wiele. Książki jeszcze nie mam, ale na pewno kupię, choć wiem, że to nie będzie łatwa lektura. A później odłożę i jeśli będę miała kiedyś córkę, to przekażę jej i nie pozwolę, żeby wygląd zatrzymał ją przed zdobywaniem świata, tak jak przez wiele lat hamował mnie.

  9. Jeszcze nie posiadam tej książki ale będę dążyć do tego by to zmienić ( mieszkam za granicą więc mam troszkę trudniej). Może moja uwaga nie jest głównie skupiona na moim wyglądzie ale dość często zwracam uwagę na to by dobrze wyglądać bo przez to mam lepsze samopoczucie i choc 2 miesiące temu urodziłam drugie dziecko to ze łzami w oczach muszę przyznać że nie jestem w stanie patrzeć na swoje ciało z perspektywy tego że wydało na świat dwójkę zdrowych dzieci i nie wygląda idealnie, wiem to przykre.

  10. Wpisane na moją listę lektur obowiązkowych na ten rok 🙂 jestem mega zachęcona, a do myślenia to ty mi już Radomska dałaś, dzięki :* Całe życie za chuda, szkapa, patyk i na dietach co by przytyć choć drobinę i co ..i nie wiem jak by ze mną było gdyby nie mega dystans do siebie – na szczęście wrodzony 😉 ale widzę jak cierpią te które dystansu nie mają, psychicznie i fizycznie. Na pewno będę polecać już zaczęłam.

  11. Czytam i napotykam w sobie opór, od czasu do czasu…, co w tym, czy tamtym dotyczącym wyglądu może być złego. To znak, że lektura obowiązkowa! Kupiłam w ksiegarni Świat Książki, pozdrawiam

  12. A ja jestem w szoku, jaką popularność zrobiłaś tej książce 🙂 oglądałam Cię chyba codziennie na ig, widziałam rekomendacje, ale polecałaś ją tak naturalnie i jak dla mnie „odruchowo”, że byłam zdziwiona, jak się okazało, że to Ty nakręciłaś popyt 😉 Najdelikatniejsza, najmniej nachalna reklama ever!

  13. Pani Olu,
    na wstępie bardzo proszę, by nie potraktowała Pani mojego komentarza jako atak, jednak siedzi we mnie tak mocno, ze czuję potrzebę się nim podzielić. Jednak mam pokojowe zamiary i przychodzę z białą flagą! ?
    Zazwyczaj się z Panią zgadzam (mniej lub bardziej, wiadomo) i popieram Panią w tym, co Pani mówi. Jednak przez ostatnie dni czuję się źle oglądając Pani instastories, bo czuję, że w jakiś sposób neguje Pani pewne części mojego życia, nie zgadzam się z wieloma Pani wypowiedziami wynikającymi, jak sądzę, z lektury tej książki.
    Mam aktualną cytologię, badania i od kilku miesięcy nie mam podkładu, bo mi szkoda kasy. ? Często wychodzę w dresie, prawie nigdy nie jestem umalowana ale czasem jestem bo lubię. I zupełnie nie widzę w tym nic złego, tak samo w tym, by powiedzieć koleżance „pięknie wyglądasz”, gdy ją spotkam. Mam grube nogi i już, zatem nie chodzę w sukienkach, bo po prostu uważam, że to nieestetyczne. Nie jestem ładna, więc się nad tym nie zastanawiam, bo nic na to nie poradzę. Czemu tyle uwagi poświęcamy czy ktoś się maluje, czy ktoś się pięknie czy seksownie ubiera i dlaczego to robi? Dlaczego czyjeś ubieranie się seksi czy jakkolwiek inaczej miałoby nas obchodzić i na jakiej podstawie miałybyśmy to oceniać i mówić, czy to jest Ok? Nie należę do osób strojących się czy przesadnie dbających o opinie innych, a jednak odbieram te ostatnie dni jako niemal personalny atak, jak gdyby uczesanie włosów i umalowanie rzęs było haniebnym przestępstwem.
    Przyznam, że nie zgadzam się z tym, co Pani mówi (czy pisze) po lekturze tej książki tak mocno, że przeczytam ją kiedyś, żeby mieć punkt odniesienia do Pani opinii, może wtedy zrozumiem. ?
    Pozostaję w sympatii i ściskam ciepło.

    1. Elu to nie tak. Wygląd ma swoje miejsce w zyciu. Książka uswiadamia ze ma mieć miejsce A nie władze. A władze ma potworna, co udowadnia. Cieszę się, że nie nad Tobą. 😉

  14. Przeczytałam Twoj wpis i za moment kupuje e-booka.
    Będę czytać fragmenty mamie, bo sama nie może czytać, a potrzebuje tej książki jak ryba wody.
    Dziękuję za to, że dzielisz się że światem tym co wartościowe. Dziękuję że wykorzystujesz swoje zasięgi, aby ratować innych ludzi. Ot tak, bezinteresownie.

  15. Temat-rzeka

    No bo właśnie z jednej strony nie ma się co dziwić – przecież niestety jak spotykasz człowieka to pierwsze co o nim wiesz to jego wygląd a nie charakter. I jak to mówią – pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Ale jakoś u kobiet to mimo wszystko ma nieproporcjonalnie większe znaczenie.

    Moze dlatego, że kobiety mają wdrukowaną umiejętność szybkiej oceny innej osoby – właśnie przez ocenę wyglądu (no bo jak inaczej zanim się odezwie?), ktory wyrażał osobowość od tak dawna, ze ludzie nauczyli sie jak to oszukiwać i jak dodawać sobie szansy na starcie (co ciekawe – u facetów przez unifikację, uniformizację – dlatego generalnie wymyślono mundury i garnitury. Moze dlatego, byśmy mogli sie skupić na rzeczach istotnych, podczas gdy kobiety miały się skupić na pierdołach i na walce podjazdowej miedzy sobą? – chyba się tu trochę zagalopowałem).
    I tak się zaczął u kobiet wyścig zbrojeń, którego powstrzymać będzie bardzo ciężko i chyba jedyne co można zrobić to zwiększać świadomość tego faktu. By dać ludziom wybór, pokazać, ze inne drogi tez istnieją i korzystając z nich wcale nie jesteś dziwadłem.

    Choć widać, że media i producenci kosmetyków robią wszystko by nas facetów tez zdeprawować – bo zauważyli, ze dotychczas pomijali pół rynku zbytu;)

    A z drugiej strony zona zauważyła (bo od dawna, częściowo też dzięki mnie – bo nie rozumiałem tej potrzeby malowania), że choć ją traktują w pracy bardziej fachowo niż jej koleżanki-księżniczki, to z drugiej – traktują ją bardziej po męsku, jak kolegę, czyli nie rzucają sie z pomocą jak trzeba coś np. dźwignąć. Także cos za coś…

    No i niestety to wewnętrzne zwierciadło jest skrzywione zwłaszcza u kobiet. Co juz opisano w komentarzach. Jak kobieta wyjdzie kompletnie bez makijażu, to dla wszystkich włącznie z nią samą wygląda nienaturalnie. Właśnie dlatego, że wygląda naturalnie.
    A co ciekawe – czasem jak sie przyjrzę jej i jej koleżankom to mam wrażenie, że jej skóra na twarzy wygląda lepiej od tych co się malują. Nie ma żadnych wyprysków, ktore musiałaby maskować, itp. I czasem tak sobie myślę, że przemysł kosmetyczny to żyła złota. Bo im bardziej kobiety się malują by zakryć niedoskonałości (także te wyimaginowane, bo akurat nie pasujące do chwilowego kanonu) tym więcej tych niedoskonałości się pojawia i tym bardziej trzeba je zakrywać…

    1. Być może po prostu wygrała ładną skórę na loterii genetycznej i dlatego szczęściara nie potrzebuje paćkać się podkładem 😉 ja się paćkam i maluję, mam wyzwanie roku – częściej wychodzić z domu sautè, już wiem, że będzie ciężko.

      Zapominamy o ważnej rzeczy, jaką jest dążenie naszych genów do rozmnożenia się. Wiem, że podpadnę duuużej liczbie osób, jak napiszę, że z antropologicznego punktu widzenia też jesteśmy zwierzętami, a nadrzędny cel każdego gatunku – przetrwanie – mocno determinuje nasze zachowania i sposób patrzenia na świat. Określona budowa ciał męskich i kobiecych – stosunek szerokości bioder do ramion, stosunek obwodu talii do bioder, procentowa zawartość tkanki tłuszczowej, obecność mięśni – mówi wiele naszej podświadomości o zdolnościach rozrodczych potencjalnego partnera.

      Piękno jest sprawą absolutnie indywidualną, tak samo, jak ocena atrakcyjności innych ludzi, ale jest też coś takiego, jak symetria w przyrodzie. Im bardziej symetryczne są połowy naszego ciała i naszej twarzy, tym większa grupa osób potencjalnie uzna nas za atrakcyjnych = genetycznie poprawnych i zdolnych wydać i wychować zdrowe potomstwo. Nic dziwnego, że staramy się poprawiać to i owo, a czasem wszystko ;).

      Jest to oczywiście jeden z wielu punktów spojrzenia na sprawę, można go nie przyjąć i się z nim nie zgodzić.

      1. Powiem tak – jeśli wygrała, to na tych samych zasadach, co każdy facet (pomijając brak zarostu na twarzy:)). Moim zdaniem po prostu nie zepsuła sobie skóry za młodu stosowaniem podkładów, szminek, kremów, itp. w ilościach nieograniczonych na czas nieokreślony, jak to zwłaszcza nastolatki robią. Oraz nie korzystała z solariów, co też w pewnym okresie było szczytem mody.
        Owszem, tak jak każdemu – czasem wyskoczy na twarzy jakiś pryszcz, wągier, opryszczka, ale nie robi z tego tragedii.

        Czasem się zastanawiam czy moda damska nie jest przypadkiem tworzona we współpracy z koncernami medycznymi – w okresie międzywojennym do szminek dodawano ołów. Jak to wygląda teraz w dziedzinie kosmetyków, trudno powiedzieć. Ale np. z ubraniami zawsze coś jest nie tak – a to krótkie kurtki na zimę, które odsłaniają nerki, a to spodnie z nacięciami na kolanach – co może przyspieszać rozwój reumatyzmu, a to spodnie kończące się powyżej kostek – to samo ze stawem skokowym, a to buty na obcasie – są jednym z podejrzanych o rozwój haluksów… Można tak długo wymieniać, a efekty tego, że młodzież zdrowie poświęca dla wyglądu ponoszą później w życiu dorosłym, płacąc fortuny na leki i często nie zauważając związków przyczynowo-skutkowych.

  16. Cieszę się, że podjęłaś tak ważny temat, temat, który męczył mnie i zabierał radość życia przez prawie całe moje życie- a trochę mam już tych lat. Ostatnio bardzo wkurzyłam się, kiedy na IG jakieś bardzo kobiece czasopismo wstawiło zdjęcie pewnej Pani od fitnessu z notką : i jak Wam się podoba stylizacja Grażynki od 0 do 10. No i zaczęła się rzeź: 0 beznadzieja, najwyżej 1 bo to katastrofa itp, itd. Nosz ku@#a mać ? oceniały jak konia na wystawie. Telewizja, gazety, internet kreują takie postrzeganie świata i ludzi a raczej piękna i estetyki, że za chwilę zaczniemy ściągać skalpy kobietom piękniejszym od nas. Nie idźmy w tę stronę. A książkę kupię. Na pewno.

  17. I ja wiem, jaki to jest problem… mi i mojej siostrze rodzice zawsze powtarzali „ jesteś najpiękniejsza, jesteś najmądrzejsza” i ktoś mógłby sobie pomyśleć ze to wspaniale bo nie powinnam mieć kompleksów. Problem tkwi w słowie „ naj” . W okresie dojrzewania zorientowałam się ze wcale nie jestem najładniejsza i najmądrzejsza, gdy rówieśnicy mi dokuczali np dlatego, że jestem niska . Długie lata próbowałam sprostać narzuconemu mi „wyzwaniu” i jak wiadomo nigdy tego nie osiągnęlam . Był czas gdy obsesyjnie porównywałam się do innych kobiet i bałam się tych ładniejszych i mądrzejszych ode mnie . Jestem wykształconą kobietą, ale gdy zdarza mi się powiedzieć coś głupiego mam ochotę zapaść się pod ziemię i długo to rozpamiętuję . Z wyglądem też mam „ psychiczny problem „ do tego stopnia, że wolałam wybrać brzydszego faceta, tylko dlatego, że ubzdurałam sobie że lepszej nie znajdzie i mnie nie zostawi ( cech charakteru nie chciałabym oceniać , wiadomo nie

  18. Olinku, a Ty pomyślałaś kiedyś, że możesz pogłebić czyjeś kompleksy? Absolutnie nie chcę Cię obwiniać, bo kompleksy rodzą się w nas samych. Ja już dawno przestałam przejmować się swoim wyglądem, a nawet uważam się za osobę w miarę atrakcyjną fizycznie. Co z tego, kiedy od dziecka uważam się za głupiutką dziewczynę. Boję się odezwać w towarzystwie, bo mam wrażenie zbyt banalnych myśli. Mam już 38 wiosen, trochę w ciągu życia poświęciłam „pielęgnacji” umysłowej. I co? Jeden wielki kompleks. A tu taki Olinek sypiący ciętą ripostą z szybkością karabinu maszynowego… Sporo się ostatnio mówi o tym jak pokochać swoje ciało. Ale jak pokochać umysł? Pozdrawiam cieplutko.

  19. Kochana po takich słowach z ust takiej fajnej babki muszę jutro odziać dresy śniegowce puchowa kurtaszkę czapusie i śmignać do empiku czy innego matrasa i zakupić lekturę na zimowy weekend? dziękuję za wszystko i ślę ?

  20. Ola Twój tekst bije po oczach. I zachęciłas mnie żeby tą książkę mieć w swojej biblioteczce,i chociaż nie należę do kobiet które bez make-up nie wyjdą z domu to przeraża mnie jak kobiety popadają w skrajność. Kobitki kochajmy się takie jakie jesteśmy!!!! Ja mialam 2 cięcia cesarskie- nie mam ciała idealnego ale szczerze mam to w d…..ważne że mam zdrowe dzieci . A dres tak jest moim sprzymierzencem ale jak trzeba wskakuje w szpilki?Olinku dzięki że jesteś i mimio ze nie znam Cie osobiście czuję że jesteś moją internetową bratnią duszą?

  21. Jakiś rok temu byłam z moją córką w szpitalu i nagle na obchód przyszedł czarnoskóry lekarz i moje 2 letnie dziecko miało minę bezcenną – totalnie była w szoku i wtedy spojrzała na mnie jak ja reaguję i od razu uśmiech do lekarza. Mojemu dziecku mówię, że jest mądra a nie piękna czy ładna. Sama mam wiele defektów (choruję na AZS) ale dawno mi to lotto :). Książkę i tak przeczytam 🙂

  22. Też mnie zawsze uwierało, i nie potrafiłam tego nazwać. Chyba dlatego, że o uprzedmiatawianiu kobiet w ogóle się kilkanaście lat temu nie rozmawiało. Negatywny komentarz z mojej strony, na temat komentarzy kolegów omawiających wygląd dziewczyn/kobiet w sposób wulgarny, zawsze odbierany był jako zazdrość, albo moje przewrażliwienie. Nadal trochę tak jest. Jest we mnie organiczna złość i bunt od zawsze, a jednocześnie lęk, że może ja nie wyglądam dobrze. It’s fucked up. Kupuję ebook. Dzięki 🙂

  23. Zgadzam się w 100%
    Ale.. prawie całe życie jestem otyła i sporo się nasłuchałam przykrych słów wiec tym bardziej się zgadzam z cała wypowiedzią. Nie mniej jednak jak trudno jest przekonać swoje wnętrze. Teraz po raz kolejny zmotywowałam się do podjęcia diety i ćwiczeń ale problem w tym ze nie dla siebie i dla zdrowia (chociaż w pewnym stopniu pewnie tez) ale przede wszystkim po to żeby wbić się w nowe ładne mniejsze ciuchy i żeby usłyszeć od innych i od męża ze ładnie wyglądam (czego za pewne i tak nie usłyszę ). To straszne . Nawet nie mam pojęcia jak to zmienić

    1. Witaj 😉 Może jako przypadkowa osoba z internetu trochę Ci pomogę. Kiedyś znajoma psycholog podpowiedziała mi takie ćwiczenie: wydrukuj kartkę na najbliższe 7 dni. Każdego dnia usiądź, zastanów się i zapisz 3 rzeczy, które tego dnia zrobiłaś dobrze, z których jesteś zadowolona, za które chcesz siebie pochwalić. To może być cokolwiek, zmycie naczyń, wstanie rano do pracy, znalezienie czasu na odpoczynek, realizacja planu ćwiczeń itd. Po miesiącu stań przed lustrem i przeczytaj sobie to wszystko. A potem kolejny raz, coraz bardziej wyprostowana i uśmiechnięta.
      Taka lista jest o tyle dobra, że można do niej wrócić w chwilach zwątpienia. Mi bardzo pomogła podbudować poczucie własnej wartości, niezależnie od wyglądu, ale od tego co robię. Nie ma co liczyć na innych, bo oni nie są w stanie pokonac naszych wewnętrznych problemów. Może spróbujesz?
      Pozdrawiam i trzymam kciuki!

  24. Jutro książkę zdobędę jak nie w księgarniach to w necie. Przeczytam ją ja i dam do przeczytania córce. Dziękuję za tekst. Pozdrawiam Oleńka ?

  25. Hej.Jak przyjeżdżają moi rodzice i tata mowi: Oooo Madzia ładnie wygląda!!!!To wiem ze przytyłam….Dla nich ładnie tzn.nie chudo.Jak kiedys schudłam ( dla siebie) 10 kg to rodzice myśleli, że mamy problemy finansowe….???Moja córka …za kilka dni konczy 18 lat…mimo, że od zawsze mowilam ze wygląd to sprawa drugorzędna i tak cały czas twierdzi ze jest gruba, że tu za dużo tam za mało…..masakra.A uczciwie mowie,ze jest fajna laska???Do prezentu głównegona urodziny kupiłam jej lekturę w.w. i tu rodzi sie ostrzezenie : Pani Radomska????lepiej żeby pomogło???!!!!!Nadmienię, że ma chłopaka,ktory szczerze jak widze kocha…Masakryczne czasy, kult chudosci itp….Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.Mów o tym więcej i więcej….bo te nastolatki to tylko tapeta, D… na wierzchu….masakra…..Na szczęście moja poukładana( po matce) ?????ale ciagle niezadowolona….Może lektura da do myślenia.Mam nadzieję.????
    TRUDNE SPRAWY:
    Madzia l.41 -ciągle ma nadzieje, że jej córka sie ogarnie?

  26. Zaraz sobie ściągnę na kindla, w wersji ebook jest np.na Legimi. Ostatnio oglądałam wypowiedź modelki Cameron Russell o tym, że wygląd to nie wszystko (jutub, tedx, polecam). Kobieta jest piękna, młoda, jest/była modelką – czegóż chcieć więcej 🙂 – jednak twierdzi, że dziewczyny pracujące w jej zawodzie to najbardziej niepewne siebie osoby na świecie. I ja jej wierzę, przez całe swoje około 10cio minutowe wystąpienie przed publicznością jej głos wibruje i drży, a ciało jest spięte i nerwowe. Polecam bardzo, nawet te piękne, z fantastycznym ciałem, mają kompleksy.

  27. A ja od zawsze przy kości , a teraz po prostu gruba, słyszałam nie raz przycinki czy wulgaryzmy na temat mojego wyglądu, tak często aż się uodpornilam i teraz patrząc w lustro ważąc 100 kg. Widzę fajną zgrabna kobietę, która ma w dupie wszystkie docinki, męża czy nawet przyjaciółki, olewam je zwisa mi to i czuję się wspaniale we własnej skórze ?

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.