Co zrobić, żeby nie zamordować ojca/matki swoich dzieci?

Za moment miną 3 lata odkąd jestem żoną. To ogromne zaskoczenie dla kogoś, kto nigdy nie zakładał, że tak się stanie, a od 2015 jest święcie przekonany, że kolejnej rocznicy nie będzie, bo się pozabijamy. Moje życie w związku niemal od razu łączyło się z byciem rodzicem. Na początku wspólnej drogi zaczęliśmy doświadczać tego, jak wygląda rzeczywistość dzielona na troje. Czyli ta rzeczywistość, w której ludzie najczęściej kapitulują i podejmują decyzje o rozstaniu. Co zrobić, żeby się nie poddać? Co zrobić, żeby nie zabić ojca/matki swoich dzieci?

Umówmy się – małżeństwo nie jest najpopularniejszą ani oczywistą sytuacją życiową. Statystyki są bezlitosne: ludzie biorą ślub coraz rzadziej i rozwodzą coraz częściej. Wiecie, że w samej W Łodzi w pierwszych latach małżeństwa rozpadowi ulega ponad połowa z nich? Sama uczestniczyłam w przedmałżeńskich kursach i zarzekałam się, że „z nami będzie inaczej”, tymczasem, często się boję. I wątpię.

A przecież narzeczeni podejmują decyzje przekonani, że jest trwała. Jasne, że sakrament czy podpis w urzędzie niczego nie zmieniają, ale są jasnym komunikatem „gram na poważnie” – dlaczego zatem zamiast zdobywać kolejne levele i kolekcjonować bonusy, tak często decydujemy się na… zmianę planszy?

Ano bo to nie jest gra na kodach. Choć nieraz pewnie mieliście ochotę, jak w Simsach, wybudować sobie basen, zaprosić do niego partnera, a potem niechcący usunąć barierkę ?

Najczęstszą przyczyną, podawaną za motywacje do rozstania są „różnice charakteru” – nie trzeba być jednak geniuszem,  żeby wiedzieć, iż to argumenty wytrych, który małżonkowie  stosują, bo z pokładu małżeństwa ewakuować się jak najsprawniej. ”Różnice charakteru” mogą być wszystkim, czym po ślubie zaskakuje życie. Zderzenie wizji z rzeczywistością albo odkryciem, że „długo i szczęśliwie” jest łatwe tylko o Walta Disneya.

Dlaczego po narodzinach dziecka tak wiele się zmienia?

Jako,  że bardzo szybko zostaliśmy rodzicami, nie mamy za wiele wspomnień „we dwoje” i przyznam, że to nie ułatwia zadania, bo jak się okazuje, bardzo trudno nam funkcjonować jako para, a nie starzy. Większość naszych rozmów zaczyna się  lub kończy na dziecku i jasne, że wzbudza to nasz niepokój, dopóki jednak jest miło…
Podobny problem zaorania siebie, jako pary, dotyczy większości związków. Ludzie skoncentrowani na rodzicielstwie zapominają, że istnieją też jako duet, dwuosobowa drużyna, która albo nauczy się sterować tym okrętem albo utonie i to bez udziału żadnej góry lodowej.

Książka, która ryje głowę i otwiera oczy.

Nienawidzę poradników. W ciąży przeczytałam kilka i szczerze mówiąc, gdyby nie to, że pokryły się gdzieś kurzem nienawiści, to chętnie z egzemplarzem pod pachą zaprosiłabym do siebie autorów w określonych sytuacjach i zapytała – i co cwaniaku? Co teraz? Taki z Ciebie kozak?

Do każdej formy poradnika, analizy, podchodzę sceptycznie. No wiadomo, mam wątpliwość. Dlaczego tym razem chcę Wam coś polecić? Zacznijmy od początku.

„Jak z nim wytrzymać kiedy pojawią się dzieci”  – kto powinien ją przeczytać?

  1. Ci, którzy chcą tworzyć rodzinę, ale których aktualna jej forma nie odpowiada, wkurza, męczy.

Książka, którą Wam polecam, jest dedykowana ludziom, którzy generalnie chcą być razem i są gotowi na otworzenie się zmiany, rozmowę, żeby zmienić w swoich relacjach z drugą osobą coś na lepsze. W żaden sposób nie uleczy związków toksycznych, złych i patologicznych i nie rozwiąże indywidualnych problemów, które powinny zostać przeanalizowane np. na terapii.

„Jak z nim wytrzymać, kiedy pojawią się dzieci” dotyczy raczej małżonków czy partnerów, którzy funkcjonowali jako w miarę niezależne byty, byli zadowoleni z życia we dwoje, ale ich rzeczywistością zatrzęsło pojawienie się na świecie dziecka – nowe wyzwania, problemy, obowiązki połączone z indywidualnym charakterem, różnicami charakteru i niewyspaniem sprawiają, że wielu z nich zadaje sobie pytanie „czy serio tak miało to wyglądać?”.

  1. Dla ludzi, którzy jeszcze nie mają dzieci

Bo naprawdę lepiej zapobiegać pożarom niż je gasić. Jako mama 5-latki chciałabym przeczytać o sposobie radzenia sobie z wściekłością na męża wcześniej. Może dzięki temu Lena nie byłaby świadkiem tylu nieprzyjemnych scen.
Autorka po konsultacji z doświadczonym terapeutą par poleca, aby w sytuacji, kiedy czujemy, że zaraz odgryziemy łeb partnerowi lub partnerce, wstrzymali oddech i udali się do drugiego pokoju oraz wzięli do ręki zdjęcie dziecka. A następnie powiedzieli na głos:

„Wiem, że tym, jak się zachowuję, wyrządzam Ci wielką krzywdę, ale moja złość jest ważniejsza niż Ty”.

Bang. Mnie zaorało.

To tak jak z zasadami pierwszej pomocy – w czasie wypadku na kurs może być już za późno. Warto go odbyć wcześniej.

  1. Dla kobiet, bo badania pokazują, że to ich życie rodzicielstwo zmienia bardziej.

Tryb matka szybko staje się dla kobiet pionierskim, najważniejszym, a niekiedy jedynym. Czują się odpowiedzialne za wszystko, żyją w permanentnym stresie, uważają, że są niezastąpione, nie potrafią prosić o pomoc i mają pretensje „że nikt nie pomyśli o tym, jak się czują”. Brzmi znajomo?

  1. Dla facetów, którzy radośnie przyjęli perspektywę bycia tatą do zabawy, a nie od brudnych spraw.

Może jak przeczytają o zmęczeniu będzie im łatwiej spojrzeć na wyrzuty łaskawszym okiem?

  1. Dla partnerek i partnerów – żeby lepiej zrozumieć i otworzyć się na to, co czuje druga strona, a nie tylko pielęgnować swoje zdanie i perspektywę

Książka „Jak wytrzymać z nim kiedy pojawią się dzieci” to nie jest poradnik jak osiągnąć ekstazę w 4 krokach. Autorka po 10 latach relacji z bólem odkryła, jak bardzo wiele zmieniło się w jej życiu odkąd dołączyła do niego córka.
Robiła to, co większość bab – pielęgnowała urazę, brała na siebie za wiele, ciągle miała pretensje i żal. Aż któregoś dnia powiedziała: albo będziemy razem szczęśliwi albo to bez sensu. I obiecała sobie, że pogodzi się z rozpadem związku dopiero wtedy, kiedy zrobi wszystko, co w jej mocy.

I ciężko odmówić jej pomysłowości.

Swoje rodzinne problemy skonsultowała ze znanym terapeutą par, negocjatorem policyjnym, który na co dzień zajmuje się przeprowadzaniem negocjacji z mordercami czy porywaczami, psychoanalitykami i całą listą innych ekspertów różnych dziedzin…  A porady każdego z nich postanowiła zastosować „na żywym organizmie” – w teorii przecież wszystko jest logiczne, kiedy jednak głowę wyżera wściekłość… Kosztowało to pewnie sporo wysiłku, czasów i pracy, dlatego warto by skorzystać z cudzego doświadczenia, zanim „zaczniemy modlić się o cud”.

Książka to w wielu miejscach analiza tych konkretnych sytuacji i tego, co zmieniło się po zastosowaniu określonych wskazówek. Czy to historia o tym, że było źle, ale magiczna różdżka odczarowała rzeczywistość i cała rodzina znów hasała po łące ku wspólnej, świetlanej przyszłości?
Nie. Autorka nie ukrywa licznych błędów. A szczerość, z jaką odkrywa się przed czytelnikiem sprawia, że sama co kilkanaście stron zatrzymywałam się, żeby wizualizować zastosowanie przytoczonych metod w swojej relacji.

Marzę teraz, aby tą książkę przeczytał mój mąż, który z racji usposobienia i chyba płci jest źle nastawiony do takich form, trudno mu się z resztą dziwić.  Ja bardzo nie chcę żeby moje małżeństwo się rozpadło, bardzo się tego boję, chcę tworzyć dla Leny fajny, ciepły dom i dać jej poczucie, że warto być razem.  a kiedy przeczytałam o „4 mordercach” znowu zdarzyło mi się rozryczeć.

Polecam, bo być może jest za dużo niepotrzebnych łez, zbyt wielkich słów i negatywnych emocji pewnie też w Waszych związkach. Bo pewnie, kiedy obiecywaliście tej drugiej osobie „na dobre i na złe” nie mieliście na myśli „dopóki nie wkurwisz mnie tak, że wszystko co nas łączyło stanie się mniej ważne niż to, że chcę odejść”.

_____________________________________

Książka dotyka ważnych spraw, ale jest napisana w lekki i przyjemny sposób – nie musicie zatem czekać z lekturą na moment, w którym będziecie mieli czas na analizy i medytacje. Analizy dopadną Was raczej same, nawet w czasie lektury w tramwaju.

Polecam. Książkę znajdziecie TU.

A u Was? Bywa gorąco? Przyznacie się, że nachodzi Was myśl „na cholerę mi to było” i chęć trzaśnięcia drzwiami raz na zawsze? Co pozwala u Was przetrwać burze?

60 komentarzy
  1. Podoba mi się, że otwarcie mówisz o tym, że Lenon słyszał, choć nie powinien, że żałujesz (najczęściej…). I ze sie boisz. Ja przy pysznym niedzielnym obiedzie powiedziałam dziś mężowi, że mnie jednak kiedyś k..wa wsadzą, bo na bank go pewnego dnia otruje. I nie bylo w tym ani grama żartu. Nawet promila. Nastepnie zagryzłam kalafiorkiem. I spokoju mi to teraz nie daje. I też się boję, bardzo się boję, bo my nawet dzieci jeszcze nie mamy, czyli następny poziom wtajemniczenia jeszcze przed nami.

  2. So true bro? czasami – pomimo że potem mam do siebie mega pretensje- zastanawiam się czy nie łatwiej byłoby nam żyć we dwoje. Że zwierzak potrafi nas podzielić tak jak nikt inny, że zamiast trzymać wspólny front – stajemy naprzeciwko siebie i warczymy? co prawda po każdej burzy przychodzi słońce to niewątpliwie jest to mocno wyboista droga?

  3. Właśnie świętowaliśmy 15-stą rocznicę ślubu, 20 lat razem. W „dorobku” dwa czorty- 5 latka i druga, która lada dzień będzie miała 2 i pół. Mam 36 lat, czyli od szesnastego roku życia jestem z tym samym facetem ? Złota rada, żeby się nie pozabijać? Kochać, dzielić pasję, rozumieć potrzeby i dac wolność ? A że mimo wszystko czasem szlag trafia. Cóż. Życie ?

  4. Jesteś zajebista , Ja już się popłakałam jak czytałam twój blog i z chęcią przeczytam książkę .Moze było by mi łatwiej pare lat temu gdybym wiedziała co robić i jak wytrzymać w związku ,ale postanowiłam odejść i od 12 lat wychowuje syna sama jest ciężko ale jest moja duma .Dziekuje ?

  5. tekst 100% bo jak to w związkach bywa są wzloty i upadki. mój staż już 6letni i 2corki na pokładzie więc wiem co to znaczy. kłótnie nieraz zaczynaly się od pierdoly i kończyly się tornadem. lecz po urodzeniu pierwszej corkiNauczylismy się rozwiązywać problemy w sposób rozmowy w cztery oczy i ustalenia kompromisu ktore pasuje obu stronom. choć nieraz mam ochotę męża tak sikierka i zawinąć w dywanik bo dziad gorszy nieraz niż dwie córki do kupy wzięte. Ale dajemy oboje radę bo pewnie i on nie ma ze mną latwo?. córeczki są najważniejsze i chęć zapewnienia im szczęśliwej rodziny jest mocniejsza od chęci przyp………. staremu. pozdrawiam
    ps. będąc w Polsce od razu lecą po książkę.

  6. Bardzo fajny wpis, jestem ciekawa ksiazki, musze Ja gdzies dorwac.
    Jesli chodzi o zwiazek to rzeczywiscie mam ochote czasem wyjsc i nie wrocic. Czasem mysle ze nie tak to sobie wyobrazalam, ale jak emocje opadna, czlowiek zaczyna myslec bardziej logicznie. Czesto klocimy sie o pierdoly, zapominajac ze za tydz dwa miesiac nie beda one mialy znaczenia. Nie ma ludzi idealnych a zwiazek polega na pracy by jakos ten caly cyrk na kolkach toczyl sie dalej. Najprosciej bylo by odejsc ale czy to rozwiazalo by problemy? Majac mozliwosc pracy w domu dziecka obiecalam sobie ze postaram sie by moje dziecko mialo pelny cieply dom. ale czy zostaje dla mlodego? Nie. Zostaje bo bledy i problemy sie rozwiazuje a nie ucieka od nich. Jesli w zwiazku jest milosc szacunek i zaufanie da sie zbudowac wiele pieknych rzeczy i przetrwac wiele burzliwych klotni, wazne by obie strony chcialy.

  7. Jesteśmy 3 lata razem, rok po ślubie i mamy dwuletnią córkę, więc u nas też życie wskoczyło od razu na sprint. Nie ukrywam, bardzo nam brakuje czasu tylko we dwoje… Kłócimy się milion razy dziennie, czasem mam ochotę go wyrzucić przez balkon, ale kocham gnoja.

  8. Żeby dzieci nie usłyszały awantur i innych, zaciska zęby i czekam na wieczor. Niestety do wieczora mi przechodzi i wszystko się grormadzi, aż w końcu bomba wybucha. Najgorszy chyba z możliwych scenariuszy. Ale nadal jesteśmy i idziemy obok siebie. Pdyza zasługa w tym mojego męża, bo ma cierpliwość i stoisko spokoj

  9. Świetnie napisane.Choć za mną 9 lat w małżeństwie 13 lat razem.Dwoje dzieci.To mam wrażenie że im dalej w las tym robi się ciemniej.Za każdym razem po wielkiej burzy wyjdzie słońce,choć z moim temperamentem i teściem za ścianą(który wiecznie dokłada do pieca znaczy wkuu…rwia) zaczynam bać się , że słońce nie wyjdzie i pojawi się ciemność.A my zapomnimy co tak naprawdę w życiu dla nas liczy się najbardziej.Dziękuję Olinku za polecenie tej książki-muszę koniecznie ją przeczytać

  10. Jezu musze przeczytać tę książkę! Jestem z moim małżonem 16 lat, 8 lat po ślubie, w tym roku urodził nam się synek, o którym tak bardzo marzyłam i tak bardzo go pragnęłam 🙂 Kocham go do szaleństwa, ale przeżywam okropny kryzys z mężem…po prostu dla niego syn tez jest całym światem,a ja kompletnie poszłam w odstawke…Nie wiem co gorsze, dziecko zaraz po ślubie, czy po takim długim stażu. Mamy bardzo odmienne zdania co do opieki i wychowania syna, i codziennie zastanawiam się czy nie trzasnac drzwiami…ale zostanę, nie mogę zabrać synowi ojca, obiecałam sobie, ze do 18stki tego nie zrobię…wiec jeszcze 17 i pół roku ??? Wiec koniecznie musze przeczytać te książkę, by wytrzymać te lata. Pozdrawiam

  11. Opowiem Wam pewną (prawdziwą) historię, wszystko działo się to na przestrzeni kilkunastu lat…. Dawno, dawno temu, los połączył zupełnie przypadkowo dwoje ludzi, którzy nigdy w życiu mieli się nie spotkać, byli z zupełnie innych regionów, o zupełnie innych charakterach, zainteresowaniach itd. Po kilku latach bycia razem zdecydowali się począć dziecko. Po prawie roku od narodzin stwierdzili, że powinni (dla dziecka, ale po części też dla siebie) zalegalizować związek w Urzędzie Stanu Cywilnego. Kilka tygodni przed tym wielkim dniem okazało się, że jedno z nich jest nieuleczalnie chore, czy ta druga osoba wycofała się przed samym ślubem? Nie! Bo „w zdrowiu i w chorobie…” (czy jakoś tak) i to była jedyna słuszna decyzja jej zdaniem, choć ludzie sugerowali coś innego. Postanowili odciąć się od nich i żyć własnym życiem. Mijały dni, miesiące, ta dwójka zaczęła się od siebie oddalać. Przyczyn było wiele, depresja poporodowa, utrata pracy, niepewność związana z chorobą, ingerencja osób trzecich. Pewnego dnia jedno z nich przekroczyło granicę, rozpętała się WOJNA – krzyki, łzy, gotowość do wyprowadzki, STOP wielkie oczy kilkulatka, który nic z tego nie rozumiał… Czas stanął w miejscu… Zaczęli rozmawiać, każde wypowiedziane/wysłuchane słowo bolało jak cholera, rozmowy trwały kilka dni… zarwane noce na przemyślenia. Podjęli decyzję – ratujemy to,co zostało. Walka była długa, toczyła się jednocześnie z walką o zdrowie, zdrowa połówka szła w zaparte, że diagnoza postawiona wcześniej mogła być nieprawdziwa – miała rację. Od tamtej pory minęło kilka lat, małżeństwo jest zgodne (oczywiście nie w każdej kwestii,bo tak się nie da ;)) i obydwoje wiedzą, że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Tamte chwile nauczyły ich, że życie jest za krótkie na nieuzasadnione pretensje, kłótnie, czy nie do końca czystą grę. Czy żałują tego co było? Nie, bo ta właśnie przeszłość ich ukształtowała, pomogła im stać się tym kim są i jak postrzegają świat. Pamiętajcie, nigdy nie będzie idealnie, ale zawsze możecie dążyć do tego, żeby było dobrze wam i waszym partnerom, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi.

  12. Będąc w tej sytuacji w której teraz jestem czyli rozważając między trzasnieciem drzwiami a walka zdecydowanie sięgnę po tę książkę.. Może ona zmieni mój punkt widzenia i pozwoli inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Wpis wspaniały, już dający sporo do myślenia.. Jak zawsze szczery i napisany prosto z serca! Pokazujesz prawdziwa siebie i to jest warte docenienia! ?

  13. Ja już mam problem 'jak z nim wytrzymać’, a dzieci jeszcze nie mamy. To co to będzie jak się jakieś pojawi? 😮
    Och Radomska, nigdy nie skomentowałam żadnego bloga. Cóż ten wpis że mną zrobił, uderzył w samo sedno. 😀
    Jak żyć, żeby nie zabić 😀

  14. To ja chyba jestem jakimś dziwadlem. Mama 3 dzieci w malzenstwie od 7 lat. I ani jednej powaznej kłótni, takiej co by do morderstwa zachęcała ? trafil mi sie chyba chlop jak slepej kurze ziarnko ?

  15. Gdybym zabiła 25 lat temu właśnie wyszłabym na wolność ?? 31 lat razem, 25 lat po ślubie, 4 dzieci. Nasze małżeństwo przetrwało tyle lat przede wszystkim dlatego, że jestem niepoprawną optymistką. Pomijam miłość, przyjaźń i dzieci ? Jednak do tej pory nie raz dajemy się sobie nawzajem we znaki. Nie ma jednej recepty, jednak najważniejsza u nas jest zwyczajna chęć podjęcia kolejnej próby, zwyczajna chęć dalszego bycia razem. Tylko tyle i aż tyle ?

  16. Kupię te książkę i przeczytam a później nagram audiobook dla mojego(? Jeszcze) faceta. Od 6 tygodni nasz związek to poligon. A w środku jako żywa tarcza Ona 2latka zakochana w ojcu który duzo pracuje i uzależniona od matki bo przez 1.5 była z nią dzień w dzień 24h. Zaczęło się od niewinnych kłamstw…. Skończyło na katastrofie….. Szarpanina, policja….. Niewinne kłamstwa(moje) przerodzily się w kłamstwa wielkiej wagi, jego koleżanka z pracy (syndrom szpiega i zboczenie zawodowe kazały wysledzic i przelukac mesengera mój błąd bo później skończylo się siniakami i bólem serduchu i duszy….), dużo mojej winy bo kłamstwo jako sposób maskowania niskiej samoocenę się nie sprawdziło…. I żeby mi było lepiej to walilam ściemy… Moja zazdrość o tą dziewczynę i jego ucieczka w pisanie z nią i o zgrozo alkoho(2 razy do takiego stopnia że przy upale 35 stopni nosiłam bluzy na długi rękaw bo wychaczylam że piszą i emocje wzięły górę ) piana wkurw i ból duszy..i po tych wszystkich razach od życia wchodzisz to sypialni a tam Ona miłość Twoja, jego wasze uczucie zmaterializowane…. Które stało się ciałem. Kochasz chcesz być kochana i wychowywać w miłości w domu gdzie tata i mama zamiast drzec się na siebie biorą Dziecko razem na spacer…. Gdzie ojciec nie jest wiecznie zmęczony a Dziecko od 6 tygodni weekendy spędza tylko z mamą. Bo tatuś ma gorszy humor . Co zrobić żeby chciało nam się znow żyć razem a nie obok siebie….. NIE PODDAM SIĘ BO O NIEKTÓRE SPRAWY WALCZY SIE DO KOŃCA. ale dziewczyny skąd brać siłe na zmiany w sobie…..

  17. Jestem z tym samym facetem 21 lat i bardzo często jest jak we włoskiej rodzinie. Ciągle jeszcze zdarzy mi się powiedzieć ” bo Ty mnie w ogóle nie rozumiesz”. No raczej, heloł. Kobieta i mężczyzna to dwa zupełnie inne twory. Niedoskonałe, popełniające błędy i żyjące trochę na innych planetach. Cały myk polega na tym, żeby wybaczać (oczywiście w granicach rozsądku) , kochać a w chwilach zwątpienia przypomnieć sobie co mnie urzekło w tej drugiej osobie. U mnie póki co działa skoro jeszcze nie przegryzłam Mu tętnicy ?

    1. A co jesli sie dochodzi do wniosku, ze sie go nie kocha i nigdy nie kochalo, a jest sie z nim bo się boi odejść,i go zranić?

  18. Nie mamy jeszcze z narzeczonym dzieci (ani ślubu na co wskazuje obecny tytuł mojej brzydszej połowy). Myślimy o dzieciach, bo ileż można rodzicom wmawiać, że kot to super wnuk. On z ekscytacją do tematu podchodzę, ja ze strachem. Boję się ciąży, zmiany w i na ciele, czy podołam jako matka i czy nie zabiję jego i dziecka przy okazji, a z kota zupę ukręcę. Dla niego to jest takie „oj tam, dasz radę” i nie da się przetłumaczyć jemu, że dziecko to nie kot. Nie starczy raz dziennie nasypać do michy i olać typa. Boję się i mam wątpliwości ale zdaję sobie sprawę, że wiele dziewczyn na świecie nie miało tego wyboru i musiało sobie poradzić. Ba ! Niektóre w pojedynkę. Na wszelki wypadek pozostaje w zgodzie z prawem, żeby później mieć lżejszy wyrok jako „osoba wcześniej niekarana” ?

  19. My nigdy nie byliśmy sami, bo stary wziął mnie z całym bagażem, więc i wtedy 7letnim synem i rocznym kotem. Dzisiaj jesteśmy dwa lata po ślubie (no prawie dwa, za tydzień rocznica, jak dozyjemy) i jeszcze roczny potwór lata między nogami. Łatwo nie było i nie jest. Awantury były straszne, choć odpukać, dawno już ich nie było, starszy się napatrzyl, niestety. Ale chcemy być razem. Chcemy i walczymy o to małżeństwo, choć bywa bardo ciężko, zmęczenie, rutyna daje w kość. Ale nikt za nas tego nie zrobi, więc robimy co w naszej mocy, żeby było dobrze. Żebysmy byli szczęśliwi… I dzieci też ?
    Ale bywają kryzysy, że zastanawiam się, czy dobrze zrobilam zamieniając moje spokojne życie na ten armagedon?

  20. U nas czasami zdarzy się wymiana zdań na podwyższonym tonie, ale żadnych awantur czy kłótni. I nigdy przy dzieciach. Może dlatego, że pochodzę z rodziny w której rano budziła mnie awantura a wieczorem z nią zasypiałam. (I nie, nie była to rodzina patologiczna, oboje rodzice mieli dobre prace, i dobre pieniądze na tym zarabiali). Im byłam starsza tym mama częściej próbowała sprawić bym też czuła się częścią tego problemu. Całe dzieciństwo i młodość modliłam by rodzice w końcu się rozwiedli. W kazdy weekend jaki wracałam ze studiów powtarzałam sobie „ostatni raz, więcej tutaj już nie przyjadę”. Dlatego obiecałam sobie, że w miarę możliwości moje dzieci nigdy nie będą musiały przezywać tego co ja. I się udaje.

  21. Razem 25 lat, dwoje dzieci już dorosłe… niech Was to nie zwiedzie że zazdro, zajebi…e i po problemach, tu dopiero zaczyna się level hard.
    Wracając pamiecią wstecz było róznie, pięknie ale i czasami miłość gulą w gardle stawała. Po burzach na szczęście emocje opadają. Kluczem jest rozmowa i kompromis. Trzeba pamiętać o tym, że gramy do jednej bramki nawet kiedy się wali ,pali a my marzymy o zdetonowanym granacie : )O tym by nie zatracać się całkowicie w domowym kieracie. Dać sobie nawzajem pooddychać. Zająć się także sobą by nie zwariować. Łatwo powiedzieć mam dość i uciec ale jeszcze piękniej jest wspólnie patrzeć w tą samą stronę, rozumieć się bez słów. Tego Wam życzę Dziewczyny.

  22. Jestem z moim partnerem wiele lat. Nie mamy ślubu. Planujemy teraz powiększenie rodzinki ale jak się tak nasłucham zewsząd o tych kryzysach to prawdę mówiąc boje się tego że wszystko się między nami spierdzieli. Każdy (może nie każdy) ale większość narzeka jak to jest wtedy zle i niedobrze. Nie napaja mnie to optymizmem :/

  23. U nas przez pierwszy rok było naprawdę spoko. Czułam, ze dziecko to nasza wspólna sprawa i robimy to razem. Po roku z kawałkiem coś się zmieniło. Nie wiem co, prawdopodobnie zszedł mi po prostu pierwszy haj macierzyństwa, do tego wyprowadziłam się z rodzinnego miasta, do miasta mojego faceta. Poczułam Samotność przez duże S. Samotność w macierzyństwie i w ogóle (bez mamy i przyjaciół blisko). Do tego nie wróciłam do pracy (wychowawczy, a teraz druga ciąża), a facet spełnia się zawodowo (no i przecież ZARABIA) i klops, kryzys. Dziecko kocham przecież nad życie, to najważniejsza osoba w moim życiu. Facet zszedł na dalszy plan i naprawdę już nie wiem, czy potrafimy funkcjonować jako para. Czy jeszcze będziemy potrafili, jak dzieci dorosną?
    Kiedyś obiecywaliśmy sobie, ze żadnych kłótni przy dziecku. Życie weryfikuje. I nagle slyszysz jak z twoich ust wydobywa się soczyste „spierd….” w stronę faceta, nad głową córki. A potem wyrzuty sumienia Cię trawią przez kilka dni i obiecujesz sobie, ze nigdy więcej. Ale czy się uda?

  24. W tym roku stuknie 13 lat małżeństwa, a 16 razem.No cóż jakieś mądre rady zaskocze was ale nie mam!Nasza pociecha ma 12 lat z jego pojawieniem zmieniło się wszystko totalnie wszystko !!!Były momenty ze dzień zaczynał się na nim i na nim się kończył!!!Wtedy myślałam że tak powinno być przecież to nasz syn,ale wtedy wkroczył mąż i stanowczo powiedział ze w całym tym majdanie musimy znaleźć czas dla nas!czyli JA i ON i powiem wam ze jest to możliwe wystarczy chcieć!!!❤❤❤

  25. Boże, jak bym czytala o mnie, o nas ? też bardzo szybko musieliśmy przejsc na kolejny level bo po 3 mc naszej znajomosci okazalo się, że zostaniemy rodzicami ? jak sie okazało nasza córka (też Lena, dla przyjaciół Lencisława po Tatusiu Przemyslawie 😉 teraz to już panna 3.5 roku ) urodzila sie po roku naszej znajomości i pól roku po szybkim ślubie .. No i jak to trafnie napisałaś, wszystko mnie dotyczy, WSZYSTKO ? To jest przerażające, ale dziękuję Bogu, że mąż nigdy sie nie poddaje, stanął na wysokości zadania i to on nas skleja kiedy ja wariuje? powinien dostać MEDAL NAJLEPSZEGO MĘŻA, bo jestem przekonana, że lepszego nigdy bym nie miala, nie znalazła, nie wymarzyła sobie ? chociaż jestem tak trudnym egzemplarzem do kochania, on daje rade ? teraz jako rodzice dwóch córek (druga 19 miesiecy) nie jest łatwo, nie jest kokorowo to jest warto ☺? Pozdrawiam Kinga

  26. U mnie podobnie. Jako para spędziliśmy ze sobą 9 miesięcy, zanim urodziła się Nasza córka. Więc powiedzmy, że staraliśmy się w miarę poznać, przez ten okres czasu. Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. Nawet pierścienia mordoru jeszcze nie mam 🙂 ale kocham Go nad życie, jak i On mnie. Natomiast są chwile, gdy mam ochotę po prostu Go udusić. A dzieje się tak dlatego, że mamy zupełnie inne charaktery. ZUPEŁNIE INNE! ale nie wyobrażam sobie, żeby tego człowieka nie było w moim życiu. I na odwrót. Sprawy między sobą załatwiamy gdy Zuza śpi. Ma dopiero 11 miesięcy, ale i tak uważam, że nie powinna tego słuchać.
    Teraz czekam tylko na to „na zawsze” i dalej będę się modlić, żeby w pewnych sytuacjach Go po prostu nie zakopać w ogródku 🙂

  27. Ten tekst spadl mi z nieba. Nie wiem czy przeczytam książkę, nie ufam poradnikom. Jestem w rozterce, bo obecnie całą złość wyładowujemy na sobie i zastanawiam się czy życie osobno nie byloby szczęśliwsze. Po urodzeniu pierworodnego musimy dotrzeć się na nowo, ale nasza porywczość wygrywa ze zdrowym rozsądkiem co dość mocno komplikuje nam życie.

  28. Oczywiście, że bywa gorąco, że wkurza nas w sobie wiele i dzieli drugie tyle. Ale nie jest to tygodniami sączenie zza zaciśniętych zębów strużki jadu tylko Wielka burza z piorunami i pół godziny później w ciszy albo oficjalnie planowanie rozwodu. A po godzinie już jesteśmy pogodzeni. I oczywiście że wolałabym, żeby dziecko czasem nie słyszało tego co zdarzy mu się usłyszeć. Jednak zawsze mu tłumaczę, że to kochamy, że się kochamy tylko dorośli czasem muszą wyjaśnić sobie kilka spraw jak się zdenerwują. A co nas trzyma razem? Myślę, że mnie przy mężu trzyma pewność, że on mnie kocha, że to co między nami jest prawdziwe. Ze gdy coś się dzieje, chcę mu o tym opowiedzieć, że gdy mijamy się czasem w ciągu tygodnia to czekamy na dzień w którym usiądziemy w kuchni i porozmawiamy o naszych bolączkach 😉 widzę dookoła tyle z pozoru zgodnych ale obojętnych, letnich małżeństw, że czasem mam wrażenie że ta burza z piorunami i te niezgodności i awantury to znak, że nam zależy, że nie chcemy brać życia i małżonka „jakie jest” tylko chcemy dać do zrozumienia że to i to nam nie leży, że trzeba pójść na jakiś kompromis. Najgorzej, gdy jest letnio i obok siebie..

  29. Kiedyś (jak jeszcze nie byłam żona i mama) obiecałam sobie ze nigdy przenigdy się nie rozwiodę. Ze swoim dzieciom oszczędzę to co sama przeżyłam. I bardzo bym chciała tej obietnicy dotrzymać. Wiec na pewno zajrzę do tej lektury.

  30. Super, ze nie boisz się poruszać takich tematów i mówić szczerze o Waszych problemach. Jestem z mężem 2 lata po ślubie i mimo, ze nie jesteśmy związkiem idealnym, zdarzają się kłótnie jak w każdym związku, to bardzo się kochamy i nasze kłótnie nie osiągają jeszcze levelu hard. Właśnie staramy się o dziecko i bardzo się cieszę, ze przeczytałam ten tekst i komentarze, bo nie zdawałam sobie sprawy, ze dziecko tak często zmienia relacje miedzy rodzicami. Dobrze jest wiedzieć to wcześniej, żeby być gotowym na problemy i wiedzieć gdzie szukać rozwiązań.
    Bardzo wartościowy test 🙂

  31. Zawsze uważałam, że mamy z mężem fajny związek dopóki 2 miesiące temu nie pojawił się na świecie nasz syn… Męża zaskoczyła ilość obowiązków, mnie dopadł stres i przemęczenie. Przysięgam, że byłam pewna, że nasze małżeństwo nie przetrwa a mąż tak mnie wkur…. Że groziłam mu uduszeniem przez sen. Hormony po porodzie w końcu przestały buzowac i wypracowalismy swój system. Pomogło nam danie sobie własnej przestrzeni. Ja pozwalam sobie na samodzielne wyjście do kina czy zakupy, mąż idzie czasem na mecz czy spotkanie z kumplami. Daje nam to możliwość ochlonac od tego co się dzieje w domu i na pobycie samemu ze sobą. Polecam wszystkim świeżo upieczony mamom zostawić czasami swoje dziecko i uciec ☺️ ja wracam po takim wypadzie zrelaksowana i szczęśliwa a mąż nie wydaje się wtedy już tak wkurzający ☺️

  32. Ja się podałam. Sama wychowywałam sie w domu pełnym kłótni, złości… Ogólnego beznadziejstwa. Do ojca nie mam szacunku do dziś.Wiem też jak ich związek wpłynął na mnie. Depresja, nerwica, nadwaga. Nasz syn miał tylko rok kiedy kłócac sie z mężem spojrzałam na młodego i zobaczyłam przerażenie w jego oczach. Odeszła z rocznym dzieckiem. Finansowo byłam ustawiona i to również bardzo mi pomogło w tej decyzji. Nigdy jej nie żałowałam. Z exem mamy bardzo dobry kontakt, kiedy się na niego o coś złoszczę, odpuszczam.. Powtarzając sobie w głowie „z tych powodów się rozwiodłas nie psuj sobie nerwow” Mój syn jest dla mnie najważniejszy, jego spokój i spokojne dzieciństwo.

    Lepiej nie kochać nikogo niż byle kogo… Śpiewam sobie czasem.

  33. Mój mąż, chłop który jak coś proponuje, to trzeba działać, bo rzadko mu się zdarza wyjść z inicjatywą wyjścia gdzieś. Wpadł na pomysł wyjścia do kina. „słuchaj, damy małego do Twojej babci, a my pójdziemy do kina. Albo nie. Ty weźmiesz Michała i pójdziesz z nim na coś, a ja pójdę na Dywizjon 303.” Cycki mi opadły z wrażenia i patrzę jak na durna, bo nie wiem czy idziemy w końcu razem czy osobno. Jaki był argument na moje DLACZEGO? Bo przecież powiedziałaś, że nie pójdziesz na to ze mną, a ja chcę obejrzeć. Zapomniał dodać, że moje NIGDZIE NIE PÓJDĘ było w odwecie za to, że nie chciał iść ze mną na „Mama mia”. A nie ukrywam, że sama bym obejrzała ? skończyło się tym, że kino przeminęło z wiatrem, a niedziela skończyła się awanturą, bo kolesiowi nie szło skręcanie łóżeczka dla nowego członka rodziny ??? przysięgam, że czasem mam ochotę głowę urwać i patrzeć czy go bolało, ale z drugiej strony? Jakie to życie było by bez niego nudne i puste. I też szybko zaczęliśmy, dzielić się sobą z dzieckiem, ale przeżyliśmy jedno, to i przeżyjemy z drugim. A książkę chętnie przeczytam, i jak znam siebie, to w trakcie czytania sobie, poczytam i jemu jakieś fragmenty. Niby rwiemy sobie włosy z głowy, ale raczej zgrany z nas zespół ?

  34. Poznałam się z mężem w sylwestra, zaczęliśmy się spotykać we wrześniu, a w listopadzie już byłam w ciąży. Ślub w kwietniu i gdy urodził się syn ledwie skończyłam 21 lat.? Na całe szczęście od początku byliśmy zupełnie samodzielni. Ale ciagle się siebie uczymy, jesteśmy na etapie rozwoju, planowania przyszłości i ciagle się siebie uczymy, aż „wióry lecą”. Ale widzę ze z biegiem czasu jest tych spięć coraz mniej, a wyrozumiałości i cierpliwości coraz więcej ?
    Pa. Małżeństwem jesteśmy 4 lata

  35. O Borze szumiący,ksiazka idealna dla mnie obecnie…nie umiem nie warczeć i kąsać na szanownego tatusia…tez zbyt szybko sie to potoczyło,nie żałuję bo mam cudownego synka jednak krzyki nad głową dziecka to nie jest dobry pomysl,ja powoli do tego doszlam,on jeszcze nie…i utknelismy w martwym punkcie,ani do przodu ani do tylu…A tak bardzo bardzo chcialam stworzyc dom mojemu dziecku pelen ciepla,spokoju i miłości…

  36. Jak zawsze tekst w punkt. Szczery do bólu i przede wszystkim do bólu prawdziwy. Książkę zakupię, bo jeszcze jesteśmy przed, ale przyda się, po prostu się przyda.
    A to zdanie o tym, że złość jest ważniejsza od partnera…auć. Inne spojrzenie.

    Ps. „Choć nieraz pewnie mieliście ochotę, jak w Simsach, wybudować sobie basen, zaprosić do niego partnera, a potem niechcący usunąć barierkę” – w The Sims 4 już się nie da :< Wychodzą z basenu bez, wspinając się na krawędź.

  37. Może jak zostawię książkę w kiblu, wyniosę wszystko co posiada literki i wypiorę Staremu telefon to przeczyta 😀

  38. Niestety nie wszystko da się naprawić. Bo żeby coś naprawić to obie strony muszą zacząć się starać. U mnie niestety próby ratowania małżeństwa były tylko z mojej strony. Planujac drugie dziecko myślałam że scali to rodzinę. Niestety niektórzy nigdy nie dorosną. A poniżanie i wyzwiska byly stały się jego jedynym sposobem komunikowania się. Dzieci widziały dużo, za dużo. Teraz po rozwodzie jestem spokojna, nie boje się swojego domu i tej chmury gradowej w powietrzu.

  39. Ojjjjj tak, nie raz myślę” serio? Co ja tu robię?”. Mam świadomość że faktycznie jak ta matka polka stwierdziłam że sama wszystko zrobię lepiej i koniec koncowi faktycznie sama wzięłam sobie na głowę za dużo i w tej chwili pracuje nad tym by ten proces odwrócić choc wcale nie jest to łatwe i chętnie czasem zasadzila bym kopa mojemu mezowy na rozpen. Plus jest taki że jak już chce mu nawciskac bo już moja szala goryczy przebrała to robię to gdy corki nie ma lub śpi. Ale tak już sobie jesteśmy razem 9 lat po ślubie i w zasadzie też szybko było nas troje.

  40. Czuje się jakby ten artykuł był centralnie mnie (o nas). Co Tu dużo pisać .. chyba Bóg mi Cię zesłał na mojej drodze ? ⚡ lecę po książkę. Thank You !?

  41. Czuję się jakby ten artykuł był o mnie (O nas). Co Tu dużo pisać.. chyba Bóg mi Ciebie zesłał na mojej drodze ? Thank You! Lecę po książkę ?

  42. Wiecie co kobitki? Mam tak samo jak Wy- raz jestem w 7 niebie, a za chwilę w czarnej dupie… No może trochę mnie poniosło z tym porównaniem? ale… kiedyś przeczytałam fragment wywiadu z mężczyzną, który świętował z żoną 60-tą rocznicę ślubu i urzekło mnie jedno zdanie. Na pytanie czy kiedykolwiek myślał, żeby rozstać się z żoną odpowiedział:,, ODEJŚĆ? NIGDY. ZABIĆ? NIEJEDNOKTOTNIE!” I powiem Wam, że doskonale to rozumiem ? bo najłatwiej jest odejść przy pierwszej porażce, ale jeżeli mamy jeszcze chęć się kłócić, to znaczy, że nam zależy i warto dalej pracować, starać się i kochać… ?

  43. Ja w swoim dopiero raczkujacym zwiazku, trzymam sie zasady ,, nie bądź jak swoja matka”. Moja mamuska jest mega czepliwa i czasami jej wybuchy nie byly adekwatne do tego co przeskrobal ojciec. Kazda klotnia narastala czasami do wielkosci huraganu Irma. Teraz kiedy planuje wlasny dom i zycie staram sie nie ograniczac ani siebie ani swojego partnera, mamy czas dla siebie coraz wiecej odkąd mieszkamy blizej siebie, ale wyjscie ze znajomymi bez siebie nawzajem musi być, szanujemy siebie i swoje życie, ja jestem osoba ugodowa ale potrafie tez walczyc o swoje gdy warte jest to mojego zachodu. Dlatego skarpety na podlodze, kurz na szafkach taki problem to nie problem. Zobaczymy jak pojawia sie dzieci???

  44. Jeżeli ta książka okaże się receptą na odpowiednie reakcje, nawet kiedy górę biorą emocje to możliwe, że uratuje Pani setki albo nawet tysiące polskich rodzin i związków. Bardzo fajnie.
    Fajnie, bo staram się panować nad sobą, kiedy czuję, że do wybuchu brakuje naprawdę niewiele. Uwielbiam być świadoma we wszystkim co robię. Przeczytam ten poradnik. Wolę zapobiegać i dmuchać na zimne. Jak to mówią, przezorny człowiek – zawsze ubezpieczony. Miłego dnia!

  45. 8lat po ślubie, 8latek i 2x3latki na pokładzie. Więc też zaczęliśmy być małżeństwem i rodzicami na pełnym etacie od razu. Ojjj A ile razy bym mego M przez okno wywaliła ale mieszkam w domku więc przyszedł by z jeszcze większym krzykiem do domu. Ciągle uczymy się siebie. Chętnie przeczytam książkę!!! Małża pewnie nie namowie ale skroce mu ja:) dzieki Olinku:)

  46. Ślub po 6 latach znajomości, odeszłam po półtora roku, a kilka tygodni po tym jak powinniśmy świętować drugą rocznicę byłam już po rozwodzie. Nie mieliśmy dzieci, bo miało być najpierw mieszkanie. I to mieszkanie nas wykończyło. Skupienie się na tym, że musi być suuuuper. Ja chciałam mieszkać po prostu u siebie, a on i jego rodzice zrobić pokazówkę.
    Dziś wiem, że ten związek bardzo mnie ograniczał. Nie miałam własnych znajomych, bo podobno byli dziwni, mogłam słuchac tylko określonej muzyki, bo była jedyną słuszną, czytałam książki, które on wybierał… Minęły 4 a ja ciągle wyciągam wnioski z tego doświadczenia. Cieszę się, że odeszłam w tamtym momencie, zanim pojawiły się dzieci.

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.